20.11.2022

Czy można wytłumaczyć ludzkie działanie? /1

Nie da się psychologicznie wytłumaczyć w pełni działania człowieka. Ponieważ psychologia próbuje sprowadzić człowieka albo do poziomu zwierzęcia zamierzając wyjaśnić jego działanie na bazie przeżywania emocjonalnego, albo robi z niego anioła tłumacząc wszystko racjonalistycznie jako efekt myślenia.

Co to oznacza, gdy mówimy o człowieku jako podmiocie myślącym (homo sapiens)? Dla psychologów oznacza to, że człowiek dysponuje myśleniem jako zasadą działania, a co ciekawe, to myślenie przypisuje się obecnie pracy mózgu. W ten sposób człowiek staje się zwierzęciem myślącym lub rozumnym (animal rationale), gdyż zakłada się, że w tym kierunku rozwinęła się jego cielesność (czyli przede wszystkim mózg).

Ale to jest pogląd czy opinia, której nie da się utrzymać. Myślenie nie wynika bowiem z pracy mózgu, ponieważ myślenie jest czynnością naszego umysłu jako władzy duchowej, która stała się rozumem człowieka myślącego. Umysł jest władzą duszy i jego działanie nie sprowadza się do czynności cielesnych.

Umysł człowieka w swoim powstaniu oraz działaniu zależy od aktywności podmiotu osobowego. Osoba jako podmiotowość istnienia charakteryzuje się trzema własnościami transcendentalnymi -- prawdą, dobrem i pięknem. To właśnie osobowa własność prawdy odpowiada za powstanie i działanie umysłu jako poznawczej władzy duszy.

Umysł człowieka został powołany do kontaktu poznawczego z otaczającym nas światem oraz (a właściwie przede wszystkim) do poznawania innych ludzi jako realnych osób -- osób wcielonych i uduchowionych. Dzięki wsparciu i pomocy aktów osobowej prawdy umysł służy nam do poznania realności i zrozumienia jej. Dzięki umysłowi możemy poznawać to, co jest realne, możemy zrozumieć istnienie i działanie realności. A na koniec możemy o tym swoim poznaniu i rozumieniu opowiadać innym ludziom. Na tym zasadniczo polega wzajemna komunikacja wśród ludzi. Wszystko inne polega na zmyśleniu.

Czy można wytłumaczyć ludzkie działanie? /2

W tej opowieści o umyśle nie pojawiło się jeszcze myślenie. A przecież myślenie przypisuje się naszemu ludzkiemu umysłowi (rozumowi). Skąd zatem w umyśle wzięło się myślenie i z czym jest to związane?

Umysł, jak mówiliśmy, został powołany do poznania i uznania realności. Czy jednak nasze myślenie odnosi się do realności, a więc czy jest poznaniem i rozumieniem tego, co jest realne? Otóż nie !!! Myślenie wyrasta bowiem z negacji realności. W swojej historii (czyli rozwoju ewolucyjnym) człowiek dokonał przedziwnego aktu negacji. Odrzucił poznanie realności i zwrócił się ku nierealnej możliwości poznania i działania. Po prostu stwierdził oraz uznał coś nierealnego, coś, co nie istnieje, czyli mówiąc inaczej pomyślał coś złego. W filozofii zło jest pojmowane jako brak lub pozbawienie (privatio) czegoś realnego. [Literacko powiemy, że wymyślił sobie coś prywatnego.] Toteż zła nie można poznać i przyjąć, ale zło można sobie wymyślić i pomyśleć. To pokazuje, że ludzkie myślenie mogło powstać tylko na zasadzie negacji czegoś realnego, albo pomyślenia czegoś złego (czyli nierealnego).

Wydaje się, że takie myślenie miało bardzo silne oddziaływanie na kondycję umysłu, co spowodowało zerwanie kontaktu z podmiotem osobowym i jego sprawczą aktywnością. Odtąd umysł zaczął kierować się myśleniem, tworząc sobie swój własny wyimaginowany obraz rzeczywistości (czyli zaczął działać fenomenologicznie) w oparciu o wyobrażenia zmysłowe albo w oparciu o swobodną interpretację treści pojęciowych.

To wywołało zmaganie się człowieka i jego walkę z realnym światem. Człowiek zaczął podbijać świat przyrodniczy, aby przy pomocy myślenia zapanować nad tym światem. W tych zmaganiach myślenie okazało się nad wyraz twórcze, co dawało możliwości szybkiego opanowania przyrody, lecz co jednocześnie spowodowało proces jej niszczenia (z czym mamy dzisiaj do czynienia na wielką skalę).

Czy można wytłumaczyć ludzkie działanie? /3

Jak zatem myślenie wpływa na działanie człowieka? Z powodu myślenia człowiek przestaje rozumieć realność. Przestaje rozumieć świat przyrody i zaczyna narzucać rzeczywistości swoje własne pomysły, przede wszystkim żeby ułatwić sobie codzienne życie. Na początku zaczyna wymyślać i tworzyć coraz to lepsze narzędzia, które mogłyby posłużyć do zdobywania pokarmu i budowy schronienia. Jednak wydaje się, że z czasem zaczął używać tych narzędzi do walki z innymi braćmi w niedoli, aby się bronić lub zapanować nad innymi.

Cała historia rozwoju cywilizacyjnego człowieka jest oparta na ludzkim myśleniu. A to ludzkie myślenie raz przejawiało się w budowaniu i tworzeniu czegoś nowego i potrzebnego, ale niestety innym razem przejawiało się w niszczeniu tego, co zostało już osiągnięte i stworzone. Myślenie pędzi bowiem ciągle do przodu, i raz pcha nas pod górę, aby później popychać nas w przepaść lub staczać na manowce. Wszystko zależy od tego, ile pozostało nam jeszcze realistycznego poznania i wiary w rzeczywistość (wiary w dobro realności). Kierując się samym myśleniem zawsze będziemy skazani na popełnianie błędów i wypaczeń. Ja wprost twierdzę, że nic tak nie ogłupia człowieka jak myślenie, czy to własne, czy to cudze. Człowiek jest w stanie wymyślić największe głupoty albo też najcięższe zbrodnie. Dlatego nie należy kierować się samym myśleniem. Najważniejsze jest realistyczne poznanie.

Czy można wytłumaczyć ludzkie działanie? /4

Psychologia nie analizuje ludzkiego działania w perspektywie przyczynowości (czyli pod względem realnych przyczyn i zasad). Psychologii wystarczy tzw. perspektywa motywacyjna, czyli motywacja, która określa podejmowanie działań ukierunkowanych (czy to pozytywnie, czy negatywnie). Ale tak rozumiana motywacja nie wyjaśnia przyczynowości ani sprawczości działania, a jedynie maskuje te sprawy. Przecież realne działanie musi być gdzieś i przez coś sprawiane czy podejmowane.

Natomiast motywacja określa jedynie możliwości działania. To znaczy, że ona tak samo opisuje i objaśnia działania realne jak i nierealne, czyli jedynie możliwe do wykonania. Człowiek może robić lub właściwie pomyśleć wiele rzeczy, ale tak naprawdę liczą się wyłącznie działania realne, które odnoszą się do tego, co realne. Ma to szczególne znaczenie w przypadku działań dotyczących osób ludzkich, czyli działań moralnych. Ze strony działającego działania dotyczące człowieka jako osoby muszą mieć charakter moralny, czyli powinny być ukierunkowane na poszanowanie godności osobowej drugiego człowieka. Tylko takie działania mają realny sens służenia osobie pomocą i tworzenia realnych więzi międzyludzkich. Zaś dowolne motywacje płynące od naszych wyobrażeń będą prowadzić do pomijania realności i w efekcie końcowym doprowadzą do pojawienia się zaburzeń i dramatów w stosunkach międzyludzkich. Dlatego podkreślany poziom motywacyjny w psychologii nie pozwala na faktyczną ocenę postępowania człowieka, ponieważ wszystkie motywacje mają takie samo znaczenie, skoro napędzają działanie. A to już nie pozwala oceniać działań człowieka jako dobrych lub złych, moralnych lub niemoralnych.

19.11.2022

Czy można wytłumaczyć ludzkie działanie? /5

Zobaczmy teraz jak w psychologii wygląda sprawa motywacji emocjonalnej. Tutaj podobnie jak z myśleniem mamy problem z motywacją emocjonalną działań. W tym przypadku psychologia postuluje rozumienie emocji przeżywanych przez człowieka jako czynności sfery zmysłowej, co ewidentnie wskazuje, że człowiek zostaje sprowadzony do poziomu zwierzęcia odczuwającego swoje życie i działanie w sposób zmysłowy. Mamy więc emocjonalne odczucia przyjemności bądź przykrości lub niechęci, smutek lub zadowolenie, wreszcie gniew lub lęk. Te odczucia dotyczą oczywiście naszej zmysłowości, lecz to nie wypełnia w całości naszej sfery uczuciowej.

W przypadku człowieka mówiono dawniej o uczuciach wyższych, czyli jak się wydaje, mówiono o jakiejś sferze duchowości. Otóż w perspektywie koncepcji personalistycznej należy wyraźnie mówić o duchowej uczuciowości człowieka, czyli odrębnej władzy duszy. Oznacza to, że nasze osobowe piękno dzięki posiadanej mocy sprawczej przyczynuje powstanie uczuciowości jako trzeciej władzy duchowej (obok umysłu i woli). co więcej, aktywność własności piękna uruchamia i stymuluje działanie tej uczuciowej władzy. Osobowa własność piękna wysyła akty upodobania, które zapoczątkowują w uczuciowości przeżywanie piękna związanego z posiadanym życiem. Nasze życie jest bowiem obrazem piękna. Dlatego możemy przeżywać i zachwycać się rodzącym się i dokonującym życiem. Dlatego ludzkie życie (zwłaszcza swoje) przeżywamy na sposób duchowy, jaki niesie ze sobą radość i nadzieję, a nie tylko w sposób zmysłowy dający nam przyjemność i zadowolenie. To dlatego człowiek traktuje swoje życie zupełnie odmiennie niż zwierzęta. Potrafi pokierować swoim życiem, jest w stanie coś przewidzieć i zaplanować, może więc świadomie decydować o własnym życiu. Ale przede wszystkim chce i zamierza poświęcić swoje życie rozwojowi osobowemu. Dlatego człowiek może się w pełni cieszyć swoim życiem, gdy stwierdzi, że zdołał pięknie przeżyć swoje życie.

Stąd najważniejszym uczuciem wynikającym z przeżywania piękna jest radość i nadzieja na nowe lepsze życie. Psychologia nie dosięga takiej uczuciowości człowieka, dlatego nie rozumie osobowego doświadczenia życia, skoro skupia się tylko na zmysłowym sposobie odczuwania. Dlatego uważa, że ostateczną motywacją w tym zakresie jest osiąganie przyjemności (aż po stan rozkoszy) oraz unikanie przykrości, bólu i cierpienia. Takie podejście do sfery przeżyciowej zniża człowieka do poziomu zwierzęcego i pomija zupełnie całą sferę aktywności osobowej. 

Nie wolno zapominać, że człowiek jest przede wszystkim osobą, chociaż osobą wcieloną i uduchowioną. Otóż sfera naszej duchowości zależy bezpośrednio od osobowego podmiotu istnienia, natomiast nasza cielesność pod względem życia biologicznego (ożywiającego organizm cielesny) zależy od ożywczego podmiotu istnienia (czyli od życia nadprzyrodzonego, mającego charakter egzystencjalny. Podsumowując należy stwierdzić, że działalność człowieka (oczywiście takie działania w pełni realne) jest zależna od sprawczości i aktywności podmiotowości istnienia. Tak więc natura człowieka (dusza i ciało) nie działa wcale samodzielni i niezależnie, jak chciałaby psychologia. Psychologia nie tłumaczy wiec ani moralnego działania człowieka, ani nie wyjaśnia przeżycia głębokiej radości z rodzącego się życia.

11.11.2022

Rozważania personalistyczne na dziś /1

Człowiek jest przede wszystkim osobą. Oczywiście jest osobą wcieloną i uduchowioną. Duchowość człowieka jest związana bezpośrednio z jego osobą, jednak sama dusza nie stanowi osoby. Osoba jest bowiem podmiotem istnienia. Jest więc podmiotem sprawczym i aktywnym. A to oznacza, że osoba stoi ponad duchowością i co więcej odpowiada za powstanie naszej duchowości, czyli władz duchowych. Nie wolno więc utożsamiać osoby z władzami duszy i ich działaniami. 

Osoba jako podmiot istnienia posiada swoją własną aktywność, która przyczynuje i uruchamia władze duszy. Podmiotowość osoby wyznaczają i określają trzy własności transcendentalne istnienia. Są to prawda, dobro i piękno. Każda z tych własności posiada odpowiednią moc sprawczą i swoje akty. Osobowa prawda dysponuje aktami kontemplacji, które tworzą i uruchomiają władzę umysłu. Z kolei osobowe dobro uaktywnia się pod postacią aktów sumienia, które wyznaczają i uruchomiają władzę woli. I wreszcie osobowe piękno odpowiada za powstanie i działanie władzy uczuciowości, wysyłając do niej akty upodobania.

Dlatego nasza dusza jest bezpośrednio związana z osobowym podmiotem sprawczym istnienia. Dusza niejako odwzorowuje złożoność i charakter podmiotu osobowego, ale sama dusza (to, co powszechnie określa się mianem duszy) nie jest osobą. Natomiast dusza ze swoimi władzami informuje nas o istnieniu głębszej podmiotowości istnienia (w istnieniu urealniającym byt człowieka). Było to już widoczne u Tomasza z Akwinu, który mówił o powiązaniu ludzkiej duszy z istnieniem, które odpowiada za realność całej struktury bytowej.

Stwierdziliśmy już poprzednio, że osoba jest kimś wcielonym. Musimy jednak wiedzieć, że cielesność człowieka posiada swoją własną przyczynowość i moc sprawczą na poziomie istnienia. Jest to podmiotowość życia, które możemy określić jako życie egzystencjalne albo nawet nadprzyrodzone (czyli pochodzące bezpośrednio od Boga).

Nasza cielesność jest więc powiązana i uzależniona od ożywczego podmiotu istnienia. Chodzi w tym wypadku o cielesność wraz z jej wszystkimi funkcjami i narządami życiowymi (a więc razem z tzw. życiem biologicznym). Jednak życiowe działanie organizmu człowieka zależy bezpośrednio od ożywczej podmiotowości życia nadprzyrodzonego.

 

Rozważania personalistyczne na dziś /2

Stwierdziliśmy już poprzednio, że osoba jest kimś wcielonym. Musimy jednak wiedzieć, że cielesność człowieka posiada swoją własną przyczynowość i moc sprawczą na poziomie istnienia. Jest to podmiotowość życia, które możemy określić jako życie egzystencjalne albo nawet nadprzyrodzone (czyli pochodzące bezpośrednio od Boga).

Nasza cielesność jest więc powiązana i uzależniona od ożywczego podmiotu istnienia. Chodzi w tym wypadku o cielesność wraz z jej wszystkimi funkcjami i narządami życiowymi (a więc razem z tzw. życiem biologicznym). Jednak życiowe działanie organizmu człowieka zależy bezpośrednio od ożywczej podmiotowości życia nadprzyrodzonego. 

Możemy stwierdzić, że całe wyposażenie naszej ludzkiej natury (czyli dusza i ciało - organizm żywy) zależą wprost od podmiotowości egzystencjalnych. A zatem natura ludzka nie jest czymś samodzielnym, niezależnym i samorządnym, lecz jest uprzyczynowana i uzależniona od podmiotów egzystencjalnych osoby i życia, które odpowiadają ogólnie za urealnienie sfery możnościowej (czyli potencjalności naturalnej) oraz za jej nieustanne stawanie się i doskonalenie poprzez realne działania. 

Aby nasza duchowa i cielesna natura mogła realnie działać, konieczna jest pomoc i wsparcie aktów egzystencjalnych (aktywności podmiotów istnienia). Oznacza to, że nasze władze duchowe powinny przyjmować akty własności osobowych oraz czerpać od nich siłę do realnego działania. Okazuje się jednak, że nasze władze mają skłonność (w wyniku "grzechu pierworodnego") do popadania w wolność działania, czyli stają się skłonne do podejmowania działań, które będą niezależne od aktów egzystencjalnych. Ale tym samym tracą realność działania i popadają w sferę działań możliwościowych. 

Tak dzieje się z umysłem, kiedy zaczyna myśleć (cogitare). Musimy wiedzieć, że myślenie rodzi się z negacji tego, co jest realne i w zamian proponuje człowiekowi dowolne interpretacje i narracje.  Podobnie jest z wolą, która zaczyna wybierać spośród propozycji myślenia, stając się w ten sposób wolnością wyboru i decyzji (liberum arbitrium). Wolność nie jest realnością, ona jest tylko możliwością. W przypadku człowieka wolność nie może być zasadą działania, gdyż jest możliwością działania, a możliwość nie staje się realnym działaniem. Stąd też wynikają wszystkie problemy i dramaty człowieka, który chce zamienić realne działanie na czystą możliwość.

26.09.2022

Stereotyp myślenia jako poznania

Od razu muszę przyznać, że jestem twardym krytykiem myślenia (cogito). Dlatego twierdzę, że myślenie nie jest poznaniem. Nie jest poznaniem realności (tego, co realne). Myślenie tworzy jedynie przeróżne możliwości poznawcze. Tradycyjna filozofia rozpoczynała zawsze od poznania rozumiejącego (od rozumienia realności) i nadal musimy uprawiać filozofię w ten sposób. Jeśli różni filozofowie zaczynali od myślenia to zawsze zbaczali na manowce. Należy wystrzegać się takich myślicieli.

Gdy tłumaczyłem teksty Wiktoryna, zastanawiało mnie i wprost oburzało, że tłumacz francuski i znakomity badacz filozofii greckiej przekłada łacińskie intellegere jako myślenie (fr. pense). Okazuje się, że język francuskich myślicieli od czasów Kartezjusza jest skażony dominacją myślenia. Odtąd myślenie jest uważane za poznanie umysłowe. 

Natomiast w tradycji scholastycznej intelligere funkcjonuje jako poznanie umysłowe, które prowadzi człowieka do rozumienia (intellectus). Najlepiej jest to widoczne u Anzelma z Canterbury w jego słynnej formule fides quaerens intellectum. Tak więc podstawą filozofii, czyli badania i wyjaśniania rzeczywistości (tego, co realne), powinno być poznanie, które prowadzi nas do rozumienia. Efektem poznania umysłowego (intelligere) jest rozumienie (intellectus) i to rozumienie staje się podstawą dla wypowiedzi o świecie i człowieku. Pierwszym efektem jest sformułowanie właściwej nazwy. Gdy zaczynamy posługiwać się nazwami (czyli wypowiadanymi słowami), wówczas tworzymy zdania i w ten sposób powstaje język.

Jak to działa w rzeczywistości? Mam taki przykład z życia wzięty. Gdy idę z pieskiem na spacer, spotykamy mamę z małym dzieckiem. Dziecko patrzy na pieska i woła: "Hau, hau". Na to mama mówi do dziecka: "To jest piesek". Jeśli próbuje wyjaśnić coś więcej, wtedy mówi: "Piesek to takie zwierzątko, które robi hau, hau". Cała ta sytuacja obrazuje poznanie i rozumienie tego, co realne. Dziecko zobaczywszy pieska reaguje na to spotkanie rozumieniem wyrażonym w słowach "hau, hau". Na to mama wskazuje na właściwą nazwę, która funkcjonuje w języku. Jeśli chce wytłumaczyć dziecku, co to jest, posługuje się zrozumiałą dla niego definicją: "zwierzątko, które robi hau, hau". Mamy więc poznanie, które skutkuje rozumieniem, jeszcze nazwanym w sposób dowolny, ale które natychmiast zostaje określone zgodnie z nazwą występującą w języku. Na koniec pojawia się także definicja, czyli opisowe wyjaśnienie. Na tym polega skuteczna komunikacja, będąca pierwotnym celem stosowania języka.

Filozofia grecka wykorzystywała myślenie w postaci logiki do porządkowania wiedzy (teorii naukowej). Myślenie w tej postaci ma zdolność porównywania i pokazywanie różnych odniesień formułowanych zdań i wypowiedzi. W ten sposób powstaje wnioskowanie i porządkowanie poglądów. W historii nauki sformułowano dwa sposoby wnioskowania. Dedukcja wychodzi od ogółu i przechodzi do szczegółowych tez, natomiast indukcja (stosowana później w naukach przyrodniczych) wychodzi od szczegółowych faktów i zmierza do tez ogólnych. Takie stosowanie logiki należy uznać za myślenie pożyteczne, gdyż wspiera ono powstawanie wiedzy naukowej. 

Ale mamy również myślenie szkodliwe, które stanowi bezpośrednią negację realności. W tym sensie myślenie nie jest poznaniem, lecz stanowi zaprzeczenie realistycznego poznania. Takie myślenie jest twórcze, jednak otwiera przed nami jedynie dowolne pole możliwości. Twórcze myślenie sprawdza się w sztuce i literaturze. Musimy jednak pamiętać, że literatura nie jest filozoficznym poznaniem. Literatura jest narracją. Dzisiaj zamiast poznania proponuje się ludziom literacką albo wprost ideologiczną narrację. Nawet filozofia staje się obecnie dowolną narracją (twórczym myśleniem). Okazuje się, że takie twórcze myślenie pociąga ludzi bardziej niż poznanie realności. Po co nam żmudne poznawanie człowieka, kiedy możemy pomyśleć sobie dowolne możliwości. Myślenie dotyczy bowiem możliwości, a nie dotyczy realności. Otóż podstawą filozofii musi być poznanie realności, a nie tworzenie możliwości.

Zobaczmy, jak w tym układzie funkcjonowało filozofowanie u Greków. Z jednej strony mamy przykład Parmenidesa, zaś z drugiej Arystotelesa. Posługując się poznaniem i rozumieniem realności Parmenides sformułował znakomitą nazwę i związane z nią pojęcie - to on = coś będącego = coś realnego (później tłumaczone jako byt). Od razu widzimy, że to określenie zawiera rozumienie tego, co realne. Cóż jednak stało się dalej? Filozof stwierdza: byt jest, zaś niebytu nie ma (niebyt nie jest). Mamy tutaj radykalne zastosowanie pomyślanej negacji tego, co realne. To doprowadziło go do przyjęcia ogólnego i wszechogarniającego pojęcia bytu, co ostatecznie zaowocowało monizmem. Jest jeden niezmienny byt. W ten sposób myślenie zastąpiło rozumienie i poznanie realności.

Zupełnie inaczej postępuje Arystoteles. Do opisu realności posługuje się on nazwą i pojęciem ousia - istoty, substancji. Ale od razu stwierdza, że mamy do czynienia z wielością substancji lub bytów substancjalnych. Widzimy więc, że u niego pojęcie substancji (istoty) oznacza odrębną realność jednostkową. Czym charakteryzuje się taka substancjalna realność? Arystoteles uważa, że realne byty poznajemy jako działające. Widzimy i poznajemy ich działanie - ergon. Takie realne działanie musi posiadać swoją zasadę, która ma moc sprawczą - ergeia. Skoro poznawany byt działa sam z siebie, to zasada lub przyczyna działania musi być zawarta w tym bycie. Stąd pojawia się ostateczne określenie całej tej aktywności, czyli energeia. Pojęcie energeia tłumaczone później jako akt (actus) pokazuje nam charakter i rolę samego sedna realności. (Actus będzie w filozofii średniowiecznej zasadą działania, czyli actio). Dla Arystotelesa energeia stała się jednocześnie zasadą działania i zasadą realności bytu substancjalnego. To pokazuje, że ten Filozof ustrzegł się skręcenia w stronę myślenia, które wiedzie najczęściej na manowce.

Co więcej, Stagiryta nie dokonuje absolutyzacji zidentyfikowanej zasady bytu, lecz podąża dalej za poznaniem i rozumieniem badanej realności. Grecy już wcześniej pojmowali ten nasz cielesny (materialny) świat jako sferę stawania się. Byty w swoim działaniu stale się stają i zmieniają, co możemy obserwować na co dzień. Arystoteles przyjął więc, że taka sfera stawania się jest obecna w każdym bycie substancjalnym. Nazwał ją słowem dynamis. Możemy za Mistrzem mówić o sferze dynamicznej, gdzie dokonuje się stawanie. Ta sfera będzie później interpretowana jako coś możnościowego, czyli potencjalność bytu. Od razu należy zaznaczyć, że energeia oraz dynamis dopełniają się ontycznie stanowiąc zarazem jakby swoje przeciwieństwa. Energeia jest siłą i zasadą sprawczą, zaś dynamis stanowi niejako pole działania i stawania się. W średniowieczu ten zestaw energeia kai dynamis przełożono na terminy actus et potentia (akt i możność). Akt skojarzony przez Tomasza z Akwinu z istnieniem urealniającym byt (esse) stał się zasadą realności i aktywności bytu. Natomiast istota (essentia) jako sfera potencjalna musi podlegać urealniającej mocy istnienia, a dzięki swoim działaniom uzyskuje określoną tożsamość (naturę).

W przypadku człowieka filozofia (w postaci metafizyki) musi uwzględniać cały zakres realności (tej twardej i tej miękkiej), czyli sprawczą podmiotowość istnienia oraz potencjalną sferę działania, gdzie przebiegają działania zewnętrzne. Nie wolno więc traktować sfery istotowej (natury człowieka = duchowość + cielesność) jako pełnej czy jedynej realności ludzkiego bytu, ponieważ wtedy musiałaby ona być zarazem własną przyczyną (przyczyną swojego działania). Dlatego nie należy twierdzić, iż istota ludzkiego bytu (jako natura) stanowi samodzielną i samorealizującą się podmiotowość. Potrzebuje ona urealniającej przyczyny oraz zasady aktywizującej jej działanie i stawanie się. W tym zakresie mówimy o rozwoju osobowości mającej charakter moralny oraz o ćwiczeniu i rozwoju fizycznym cielesności człowieka. 

Możemy powiedzieć, że właśnie w ten sposób rozwijała się realistyczna filozofia, czyli metafizyka. Cóż stało się jednak w dobie nowożytności? Po prostu zanegowano poznanie realności, co doprowadziło do dominacji myślenia (cogito), zaś w szczytowym momencie niemiecki myśliciel zabsolutyzował myślenie do końca. Kartezjusz posłużył się wątpieniem, żeby osiągnąć pewność poznania. Ale to jego wątpienie odrzuciło całkowicie wszelkie poznanie realności, co w efekcie doprowadziło do pojawienia się myślenia - takiego czystego myślenia, które jest bezprzedmiotowe. A dalej już należało tylko wymyślać koncepcje człowieka i świata, czy też Boga. W tym samym kierunku poszedł Kant, który w swoim krytycyzmie przyjął, że rzeczywistość (realne rzeczy) jest niepoznawalna. Stąd u niego z kolei myślenie musi posługiwać się fenomenami (takimi możliwymi (pomyślanymi) obrazami rzeczy i faktów). Wreszcie Hegel zabsolutyzował myślenie do końca twierdząc, że to sama rzeczywistość jest logiczna, gdyż wyrasta z myślenia Boskiego. Nie ma więc sensu poznawać cokolwiek, skoro wystarczy pomyśleć o wszystkim. W ten sposób Hegel uważał, iż osiągnął poziom Boskiego myślenia, sądząc, że rzeczywistość został wymyślona przez Boga. 

Z tej Heglowskiej apoteozy myślenia wynikało, że poznanie jest zupełnie niepotrzebne, bo wystarczy zwykłe myślenie o świecie. Zachwycał go fakt, że zdołał odkryć czy właściwie wymyślić historyczny rozwój ludzkości, a więc poznać zamysł Boga. Z tej absolutyzacji myślenia wynikał jeszcze jeden wniosek, który wysnuli już jego następcy. Skoro mamy wyłącznie myśleć o rzeczywistości, to znaczy, że nasze myślenie ma moc zmieniania tego, co realne. W ten sposób powstaje najbardziej szkodliwa forma myślenia, czyli ideologia. Ideologia jest bowiem takim myśleniem, które neguje rzeczywistość, lecz co więcej ona jest myśleniem, które zamierza zmieniać to, co jest realne. Dlatego modne ideologie chcą zmienić realność człowieka wymyślając coś zupełnie nowego (postulując absurdalne możliwości, chociażby rozmnażania w nieskończoność ludzkiej płciowości). Jeśli myślenie bierze się za zmianę istniejącej realności, to staje się ono jak najbardziej szkodliwe i niebezpieczne. 

Podsumujmy nasze rozważania. Myślenie wyrasta z negacji realności, czyli z negacji poznania tego, co rzeczywiste. Dlatego myślenie (cogito) nie jest i nie może być poznaniem umysłowym. Myślenie jest jedynie tworzeniem możliwości, czyli fenomenów udających coś realnego. Jeśli myślenie zapanuje nad rzeczywistością, jak u Hegla, to wtedy wydaje mu się, że może dowolnie zmieniać albo kreować realność. Tak postępuje ideologia, która jest najbardziej szkodliwym sposobem myślenia.

15.09.2022

Zmarł prof. M. GOGACZ

 


Wszystko zawdzięczamy Mistrzom

Laudacja na 80-lecie prof. M. Gogacza

Wiedzy możemy się nauczyć z książek, z podręczników i encyklopedii. Możemy się nauczyć poglądów i twierdzeń, pojęć i ich znaczeń. Natomiast mądrość nabywamy obcując z mądrymi ludźmi. Takimi ludźmi są zawsze nasi Mistrzowi. Całe szczęście, jeśli w swoim życiu spotykamy takich nauczycieli. Dla nas takim Mistrzem jest profesor Gogacz i pozostanie nim na zawsze.

Filozofia, jak wszyscy wiedzą, powinna być umiłowaniem mądrości. Ale filozofia nie osiągnie poziomu mądrości, jeśli zabraknie jej takich mądrych nauczycieli. Profesor Gogacz uczy nas przede wszystkim umiłowania mądrości. Sam z pewnością czerpał tę mądrość od swojego bezpośredniego nauczyciela oraz z pism św. Tomasza z Akwinu.

Zdobywanie wiedzy jest żmudne i pracowite. Osiąga się to stopniowo i systematycznie. Ale mądrość przychodzi i objawia się niespodziewanie. W książkach i artykułach Profesora znajdziemy jedną i drugą. W jego poglądach filozoficznych wiedza łączy się z mądrością. Wiedza prowadzi nas do mądrości, a mądrość wypełnia wiedzę i stanowi jej ukoronowanie. Jeśli teraz zapytamy, w czym przejawia się mądrość Profesora, to trzeba powiedzieć, że przede wszystkim w metafizycznym ujęciu osoby człowieka. To właśnie mądrość pozwala nam poznać to, co osobowe. Profesor uczy nas rozpoznawania realności człowieka i docierania do niej. Pokazuje nam sens i znaczenie aktu istnienia. Bez aktu istnienia nie będzie bowiem realności istoty i realności bytu. Dlatego Profesor przestrzegał nas zawsze przed wszelkiego typu esencjalizmami, wskazując na konieczność uprawiania metafizyki istnienia (nazwał to tomizmem konsekwentnym). W tym temacie jest wierny swojemu mistrzowi – Tomaszowi z Akwinu.

Takie podejście pozwoliło profesorowi Gogaczowi spojrzeć w nowy sposób na zagadnienie osoby. Okazuje się, że dla właściwego rozumienia osoby należy sięgnąć do aktu istnienia i przejawiających go własności transcendentalnych. Dopiero w takim odniesieniu odkryjemy aktywność osoby, którą stanowią relacje osobowe nawiązywane pomiędzy ludźmi a Bogiem i między ludźmi wzajemnie. Ukazanie istnieniowego charakteru relacji osobowych jest doniosłym osiągnięciem naukowym Profesora. Jest jednocześnie wyrazem głębokiego wniknięcia w rozważania św. Tomasza z Akwinu i wydobycie z nich wymiaru mądrościowego. Żeby właściwie pojąć podmiotowość osobowej aktywności człowieka, trzeba dotrzeć do samego aktu istnienia. Nie zdoła nam tego zapewnić ani poznanie zmysłowe (empiryzm), ani ludzkie myślenie (filozofia świadomości i cogito). I tutaj profesor Gogacz odwołuje się do zapomnianego już dawno doświadczenia mowy serca. Pokazuje nam, że mowa serca wyrasta z aktywności własności transcendentalnych prawdy i dobra, i dlatego informuje nas o osobowej aktywności tych własności. Poprzez kontemplację i sumienie przemawia do nas osobowa prawda i osobowe dobro. Tylko dzięki temu jesteśmy w stanie odkryć osobę człowieka. Możemy powiedzieć, że właśnie w ten sposób Profesor ukazał przed nami osobę człowieka.

Ponadto profesor Gogacz pokazuje nam moralny sens życia osobowego. Według niego moralność jest oparta na zasadach osobowego działania – na kontemplacji i sumieniu, które prowadzą do mądrości. Pokazuje, że bez kontemplacji i sumienia nie doświadczymy osoby człowieka. A bez doświadczenia osoby i jej godności, trudno jest działać naprawdę moralnie. Dlatego Profesor w swoich tekstach postuluje, że powinniśmy się wsłuchać w mowę serca, która płynie z samego aktu istnienia. To mowa serca informuje nas o realności osoby człowieka. Mowa serca opowiada nam o prawdzie i dobru zawartych w człowieku. Dzięki temu możemy zaakceptować tę prawdę i uwierzyć w człowieka. Dzięki temu możemy także afirmować dobro i pokochać samego człowieka. W ten sposób relacje osobowe zostają przełożone na konkretne działania moralne. A więc pokazuje to, że moralność ma korzenie w osobowym istnieniu człowieka. Dopiero dostrzeżenie osobowego charakteru istnienia pozwoli nam w podejmowaniu działań moralnych. Wtedy człowiek zaczyna służyć człowiekowi i chronić jego osobę od poczęcia aż do śmierci.

Tego wszystkiego możemy się dowiedzieć dzięki wiedzy i mądrości profesora Gogacza. Dzisiaj już wiemy, że jego nauczanie otworzyło nam nowe horyzonty. Skierowało metafizykę i etykę na nowe tory. Zwróciło je bezpośrednio do osoby i osobowej godności, do doświadczenia osoby w mowie serca. W filozofii nie ma innej drogi poznania osoby człowieka. Dlatego pojawia się tyle błędów uważających za osobę świadomość lub zdolność myślenia i wolność, albo zdolność tworzenia kultury lub ekonomii. Natomiast Profesor pokazuje nam, że osobę człowieka stanowi sama podmiotowość istnienia. To jest mądrość jego filozofii. I za to Mu dziękujemy.

31.08.2022

Na walizkach -- (idziemy w świat)


Filozofia i wolność

Wolność zabiła filozofię. Wolność wypowiedzi (czyli bezsensowne gadulstwo) zabiło prawdziwe filozofowanie. Wolność znosi bowiem wszelkie zasady i reguły. Wolność słowa odrzuciła sensowność wypowiedzi opartych na rozumieniu realności. Wolność pozwala bowiem tworzyć i przyjmować dowolne możliwości. Filozofowanie nie może polegać na możliwościach myślenia. Filozofia potrzebuje i domaga się realistycznego poznania, czyli poznania tego, co realne. Tworzenie dowolnych możliwości jest jedynie literaturą lepszą lub gorszą (tą gorsza jest  ideologia). Ale filozofia nie jest i nie może być literaturą, chociażby najciekawszą, o czym się dzisiaj zapomina. Filozofia musi być poznaniem i zrozumieniem realności, ponieważ filozofia jest rozumieniem rzeczywistości.

Filozofia (jako metafizyka) bada zasady realności. Ona bada zasady (wewnętrzne przyczyny) realnego bytu. Taką wewnętrzną zasadą realnego bytu będzie jego najwyższy stopień lub poziom realności. Natomiast możliwość nigdy nie będzie przyczyną realności. Możliwości należą do naszego myślenia. Myślenie nie stanowi nigdy przyczyny realności. Byty możliwe do pomyślenia nie stanowią rzeczywistości, nawet jeśli tworzą tzw. świat idealny. Prawdziwy filozof (patrz Arystoteles) po prostu odrzuca to, co idealne, bo zdaje sobie sprawę, że nie o to chodzi w filozofii.

Dzisiaj zamiast filozofii uprawia się literaturę albo zwykłą ideologię (taką najgorszą wersję literatury). Wolność myślenia sprawdza się co najwyżej w sztuce, ale w filozofii jest ona zabójcza.

24.08.2022

Jak filozofować? /1

Filozofowanie nie polega na myśleniu o czymkolwiek. Jednak większość filozofów ulega temu złudzeniu. Niestety oni nie filozofują, lecz tworzą wymyślone teorie (koncepcje pojęciowe). Myślenie posługuje się bowiem tylko wiedzą pojęciową, jednak w przypadku myślenia wiedza pojęciowa (tzw. konceptualizacja) nie ma związku z rzeczywistością. Prawdziwa wiedza tez jest wyrażana w pojęciach, ale wówczas ważne jest znaczenie słów (czy całych wyrażeń) odpowiadające opisowi czegoś realnego. Dlatego wiedza filozoficzna musi być oparta na realnym poznaniu rzeczywistości, a sformułowania słowne lub pojęciowe muszą odnosić się do odwołującego się do poznania naszego rozumienia tego, co jest realne. Mówiąc wprost, rzeczywistość nie bierze się z naszego myślenia lub mówienia o niej, lecz to właśnie mówienie i myślenie o rzeczywistości musi odwoływać się do czegoś realnego.

Tak więc język powstaje na bazie poznania rzeczywistości i ma służyć ludziom do informowania o poruszaniu się człowieka w realnym świecie. To znaczy, że język nie tworzy rzeczywistości, czyli literatura nie jest opisem filozoficznym. Literatura jest po prostu twórczością. Niestety strasznym błędem współczesności stało się potraktowanie filozofii jako twórczości literackiej. To skazuje na ogół filozofię na przejście na stronę ideologii. Większość tzw. koncepcji filozoficznych ma charakter ideologiczny (dawniej mówiono - idealistyczny).  Żeby uprawiać filozofię realistyczną (zwłaszcza metafizykę) trzeba konsekwentnie i kurczowo trzymać się poznania rzeczywistości. Dlatego tak ważną sprawą jest umiejętne nazywanie tego, co realne.

Ale nawet wspaniałe nazewnictwo można zaprzepaścić w dalszym toku mówienia o rzeczywistości, gdy posłużymy się wyłącznie myśleniem (również logicznymi zasadami myślenia). Takim przykładem jest Parmenides. Sformułował znakomite określenie czegoś realnego. Greckie to on - coś będącego (w formie partycipium). Jednak dalsze myślenie, właśnie zastosowanie zasady logicznej, zepchnęło go w stronę monizmu. Byt jest jeden i niezmienny. Poza jednym bytem nie ma niczego.

Inaczej filozofuje Arystoteles. Odwołuje się do poznania, czyli widzi i stwierdza, że  mamy do czynienia z wielością bytów substancjalnych. Do opisu czegoś realnego zastosował nazwę i pojęcie substancji (ousia). Ale zdawał sobie sprawę, że byt substancjalny nie jest jakąś absolutną realnością. Byty, z którymi mamy do czynienia, są jakąś trwałą jednością, lecz jednocześnie podlegają w jakimś zakresie zmienności. To prowadzi go do wniosku, że byt jest czymś złożonym. Substancja (ousia) określa to, co trwałe i niezmienne, ale jednocześnie podmiotuje zmienne właściwości, czyli tzw. przypadłości. Ten opis na zasadzie złożenia z substancji i przypadłości ma raczej charakter opisu naukowego, czyli sprawdza się w takich dziedzinach jak fizyka czy biologia. Natomiast w filozofowaniu Arystoteles idzie znacznie dalej.

Jak filozofować? /2

Zastanawiając się, co określa i wyznacza realny charakter bytu, Arystoteles wskazuje na działanie (ergon). Jeśli coś działa, to musi posiadać zasadę lub przyczynę działania. To od razu pokazuje, że rozważania i wyjaśnienia filozoficzne powinny iść tropem przyczynowym. Nic nie dzieje się bez odpowiedniej przyczyny. Jeśli mamy do czynienia z działaniem bytu, to musi być przyczyna - ergeia. Ale widzimy, że każdy byt działa samodzielnie. To oznacza, że posiada wewnętrzną zasadę działania - energeia. W ten sposób Filozof ustala zasadniczy stopień albo poziom realności bytowej. Byt działa pod wpływem wewnętrznej zasady działania, która jest zarazem zasadą realności. Ta energeia stanowi więc jakąś siłę sprawczą - wewnętrzną energię - bytu. W języku polskim to określenie zachowało swój pierwotny sens i status ontyczny. Jeszcze dzisiaj surowce energetyczne oznaczają materiały, które zawierają w sobie moc i siłę grzewczą.

Natomiast do opisu zmienności bytu Arystoteles posłużył się nazwą dynamis. To okreslenie oznacza pewną sferę stawania się i zmienności. Mamy więc przyjęcie w bycie sfery dynamicznej, czyli tego miejsca, gdzie dokonuje się stawanie. Ale ta sfera obejmuje dużo więcej niż same przypadłości. Widzimy więc, że ten poprzedni podział na substancję i przypadłości został znacznie poszerzony. Filozof przyjmuje, że przypadłości są zapodmiotowane, jakby zaczepione w podłożu materialnym (hyle). A więc cała sfera materialna (materialnej cielesności) wraz ze swoimi właściwościami jest określona jako dynamis.

Jak filozofować? /3

Poznanie informuje nas, że byt jest dynamiczny i zmienny, i to w swojej naturze. Obserwujemy to, co dzieje się z człowiekiem na zewnątrz. Mamy więc do czynienia z jakąś sferą potencjalności, która musi być ukształtowana przez wewnętrzną energię, czyli wewnętrzną moc sprawczą. A to oznacza, że wewnętrzna aktywność przekłada się na zewnętrzne działanie. My widzimy tylko działania zewnętrzne, zwłaszcza jeśli chodzi o człowieka, ale filozofia metafizyczna podpowiada nam, że w ludzkim bycie dzieje się dużo więcej. Ponieważ działania zewnętrzne nie płyną same z siebie, czyli nie pojawiają się bez przyczyny. One potrzebują aktywności podmiotu sprawczego, czyli wyższego poziomu realności (aktu).

Gdy przekładano Metafizykę Arystotelesa na łacinę, pojawiły się nowe terminy filozoficzne. Wewnętrzną zasadę działania określono mianem actus. Akt pojmowano jako dalszą i ostatnią przyczynę działania (actio). Oczywiście działania zewnętrzne przypisywano bezpośrednio władzom duszy oraz narządom cielesnym, czyli sferze dynamicznej (stawania się), którą nazwano możnością (potentia). Mamy więc sferę możnościową, którą nazywano później potencjalnością bytu ludzkiego, czyli zdolnością do działania oraz stawania się dzięki tym działaniom. To pokazuje, jak wytrwale i konsekwentnie należy poszukiwać w filozofii wyjaśnień przyczynowych . Sam opis faktów to za mało.

29.07.2022

O człowieku całkiem realistycznie

Każdy człowiek wymaga od nas szacunku. Każdy człowiek wymaga poszanowania godności jego osoby. Każdy człowiek posiada bowiem godność osobową, ponieważ każdy człowiek jest osobą bez względu na to, czy zdaje sobie z tego sprawę, czy nie. Podmiotowość osoby przysługuje każdemu człowiekowi. Podmiot osoby przysługuje człowiekowi nie ze względu na jego naturę, czyli istotę, lecz ze względu na istnienie decydujące o realności wyposażenia istotowego. 

To dzięki istnieniu człowiek jest realnym bytem. Jeśli uważamy człowieka za realny byt, to znaczy, że musimy przyjąć, że został on stworzony jako realny byt. A to z kolei wskazuje, że człowiek otrzymał istnienie od Boga, czyli od Pierwszej Przyczyny Stwórczej. Dlatego wraz z istnieniem otrzymał od Stwórcy podmiotowość osoby. Do tego dochodzi także podmiotowość życia. Oba te aktywne podmioty stanowią zawartość i wyposażenie bytowego aktu istnienia. Dlatego z racji samego istnienia (bycia realnym bytem) człowiek posiada podmiotowość osoby i podmiotowość życia. Właśnie to sprawia, że człowiek posiada szczególną godność bycia wcieloną osobą. 

Dzięki podmiotowi osoby człowiek zostaje wyposażony na poziomie istoty (natury) w sferę duchową. W filozofii od początku była mowa o duszy człowieka. Natomiast z racji podmiotowości życia człowiek staje się żywym organizmem, czyli funkcjonalnym ciałem. Zarówno dusza jak i ciało, które funkcjonują na poziomie istotowym, czyli w naturze człowieka, swoje istnienie i działanie zawdzięczają sferze egzystencjalnej (właśnie podmiotom osoby i życia - życia nadprzyrodzonego). Bez tego poziomu egzystencji. czyli istnienia wyposażonego w podmioty osoby i życia, nasza natura nie istniałaby, ani nie mogłaby funkcjonować, czyli działać. W realnym bycie wszystko zależy od istnienia. Dlatego nasza dusza i ciało w swoim działaniu zależą od aktywności istnienia, czyli od aktywności podmiotu osobowego i podmiotu życia (podmiotowości ożywczej). Kompletnym nieporozumieniem jest twierdzenie, że dusza istnieje i działa sama z siebie, czyli że została stworzona przez Boga. Takim samym nieporozumieniem jest twierdzenie, że cielesność człowieka istnieje i działa sama z siebie, czyli że człowiek jest bytem czysto naturalnym lub wprost materialnym wytworzonym w procesie ewolucji. 

Otóż człowiek w swojej realności i istnieniu jest bytem nadprzyrodzonym, o czym wyraźnie świadczy jego wyjątkowa ranga wcielonej osoby (osoby i życia stwarzanych bezpośrednio przez Boga). W swoim myśleniu możemy to zanegować, ale to zupełnie nie zmienia prawdziwej realności człowieka. Taka ranga człowieka jako bytu stworzonego przez Boga powoduje, że został on powołany do życia nadprzyrodzonego i osobowego. Człowiek został powołany do życia osobowego, czyli do działania moralnego i religijnego. Stąd wobec innych osób ludzkich powinien działać moralnie, czyli powinien szanować w najwyższym stopniu każdą spotkaną tu na ziemi osobę. Natomiast wobec Osób Boskich (oraz osób Swiętych Pańskich) człowiek powinien podchodzić z czcią, czyli powinien okazywać cześć i chwałę  Bogu w Trójcy Osób. Szczególną cześć i chwałę ludzie okazują Osobie Syna Bożego Jezusa Chrystusa, który poświęcił się dla naszego zbawienia, czyli przywrócenia ludziom życia wiecznego i nadprzyrodzonego.

10.06.2022

Służba albo panowanie /1

Człowiek moralny i religijny swoimi działaniami służy innym ludziom, czyli służy realności ich prawdy, dobra i piękna. W ten sposób przyczynia się do ich rozwoju osobowego i życiowego. Natomiast człowiek pozbawiony moralności i religijności będzie chciał, aby inni ludzie służyli jego interesom. Taki człowiek nie zna zasad realności, nie zna prawdy, dobra i piękna, wymyśla zaś sobie coś, co można nazwać interesem własnym. Taki interes to nie jest żadne realne dobro, to będzie albo zaspokojenie ludzkich skłonności i namiętności, albo jakiś ideologiczny pomysł (złudne marzenie o władzy, pieniądzach, sławie czy medialnym wizerunku).

Wbrew pozorom władza nie jest wcale konkretnym dobrem, nie jest nawet czymś realnym. Czymś realnym jest służenie innym ludziom, bo to jest realne działanie. Ludziom możemy służyć słowem prawdy, czynem dobra albo przeżyciem piękna (piękna życia). Władza z pewnością nie pochodzi od Boga. Rządzenie innymi ludźmi jest pomysłem człowieka i to w ludzkim umyśle zrodziła się chęć panowania. Ludzkie panowanie od początku było związane z przemocą i działaniami wojskowymi. Być może, najpierw chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom (wioski, miasta czy wreszcie państwa). Ale z czasem (raczej dość szybko) taka dominacja nad podległymi ludźmi przekształciła się w formę instytucjonalną władzy (król panujący nad państwem). Taka instytucjonalizacja władzy umacniała jej znaczenie, aż z czasem przypisano władzy boskie pochodzenie (vide Egipt czy później Bizancjum jako religijne Cesarstwo Rzymskie).

Władza jako panowanie zawsze służyła sobie samej, żadna władza nie służy faktycznie ludziom, a już na pewno nie dba o ich rozwój osobowy (moralny i religijny). Można przyjąć, że władza wytwarza porządek hierarchiczny, czyli mamy tutaj władcę i poddanych (dziś w firmach mamy przełożonego i podległych mu pracowników). W dawnych społecznościach taka hierarchia władzy była przyjmowana i stosowana w momencie zagrożenia bezpieczeństwa, czyli na czas wojny. Wtedy wybierano wodza, który otrzymywał władzę dyktatorską. Ale po wojnie okazywało się, że taki dyktator przejmował władzę nad całym państwem (vide Juliusz Cezar).

Służba albo panowanie /2

Czy władca może kierować się dobrem swoich poddanych (dobrem wspólnym)? Chyba musiałby być świętym, a i to nie gwarantuje takiego postępowania (vide Ludwik Swięty). Otóż ten, kto zdobył władzę, zaczyna myśleć o jej utrzymaniu i odwołuje się co najwyżej do racji stanu, czyli jakiegoś interesu państwowego, który wydaje się być raczej czymś mitycznym (ideą wymyśloną przez doradców). Interes państwa wcale nie musi być tożsamy z dobrobytem i rozwojem obywateli (czyli z ich interesem ogólnym). Obywatele na ogół potrzebują ochrony państwa, ale z kolei państwo (władza) dąży do podporządkowania sobie obywateli w coraz większym stopniu. W tej sytuacji warunki ustroju państwowego stają się niejako wypadkową ścierania się interesu władzy z interesem obywateli. Władza, która dba tylko o swój własny interes (czyli o nieustanne panowanie) będzie nazywana totalitarną, gdyż chce o wszystkim decydować. Z kolei demokracja liberalna stawia na pierwszym miejscu wolność obywateli (wolność działania), lecz wolność działania obywateli w ostatecznym rozrachunku prowadzi do takiego rozmnożenia interesów różnych grup społecznych czy nawet interesów indywidualnych, że to skutkuje chaosem i kompletnym brakiem współdziałania. Wydaje się, że rozwój społeczny powinien polegać na realnym współdziałaniu, a nie ścieraniu się różnych interesów. Jednak do takiego współdziałania konieczna jest zgoda na jasno rozpoznane i określone zasady działania. Człowiek musi działać realnie i to dotyczy każdego z nas, jak też współdziałania społecznego. Nie potrzebne jest gadanie, ale liczy się realna praca.

Kompletną bzdura jest mówienie, że UE realizuje jakieś wartości. Unia realizuje jedynie różnego rodzaju interesy - polityczne, biznesowe, grupowe lub partyjne (lewicowe a nawet lewackie). To prowadzi do zdestabilizowania społeczeństw poszczególnych państw, do chaosu społecznego sterowanego i zarządzanego przez media. Kwestia praworządności przybiera dziś postać interesu politycznego lub zawodowego kasty prawniczej. Już dawno prawo w Europie przestało opierać się i odwoływać do sprawiedliwości (warto przypomnieć, że sprawiedliwość oznacza oddanie każdemu tego, co mu się słusznie należy - możemy dopowiedzieć - zgodnie z realnym człowieczeństwem, czyli podmiotowością osoby i życia). Dziś dochodzi do dowolnego definiowania ludzkiej natury, co skutkuje zupełnym chaosem w życiu społecznym. Tak naprawdę nie wiadomo, czy mamy jeszcze do czynienie z realnym człowiekiem, czy może z jakąś hybrydą lub wirtualnym awatarem. Cóż nam pozostaje? Chyba zaszyć się gdzieś głęboko na prowincji z dala od tego postępowego myślenia. Czego życzę sobie i innym. 

Pozdrawiam z leśnego zacisza.

2.06.2022

Moje tezy do antropologii politycznej /1

1 Człowiek jest przede wszystkim osobą.

2 Człowiek jest najpierw realnością osoby i życia.

3 Osoba i życie stanowią sprawcze podmioty egzystencjalne (podmiotowości istnienia).

4 Podmiot osobowy posiada sprawczą moc duchową, która odpowiada za powstanie duszy (tworzenie władz duchowych).

5 Natomiast podmiot ożywczy posiada sprawczą moc ożywiania materii, która to moc odpowiada za powstanie naszego ciała (czyli narządów organizmu żywego).

6 Mówimy więc, ze człowiek jest osobą uduchowioną i wcieloną.

7 Każdy człowiek jest osobą i życiem.

8 Osoba i życie są realnościami nadprzyrodzonymi stwarzanymi bezpośrednio przez Boga (przez Osobę Ojca i Osobę Syna).

9 Realne połączenie duszy i ciała (czyli poczęcie człowieka) jest zaś dziełem Ducha Świętego.

10 Od momentu poczęcia osoba ludzka zostaje wcielona i pojawia się na tym świecie.

11 Już w tym momencie zostają nawiązane relacje osobowe pomiędzy dzieckiem a rodzicami. (Wydaje się, że te relacje mają również charakter nadprzyrodzony. Ich źródłem jest z pewnością Duch Święty.) 

12 Każda osoba ludzka wymaga szczególnej ochrony i opieki od momentu poczęcia.

Moje tezy do antropologii politycznej /2

13 Rodzice przyjmują osobę dziecka do wspólnoty rodzinnej (czyli do wspólnoty osobowej powstającej na mocy relacji osobowych – wiary, miłości i nadziei).

14 Rodzina jako wspólnota osobowa rozwija relacje osobowe w życiu codziennym przekładając je na działania moralne i religijne.

15 Działania moralne i religijne są bowiem wyrazem głębszych relacji osobowych, które łączą członków rodziny na poziomie egzystencjalnym.

16 Te nasze działania przebiegają już na poziomie naszej natury duchowo-cielesnej jako zewnętrzne działania. Stanowią one i tworzą rozwój naszej osobowości jako podstawy zewnętrznego kontaktu z bliskimi osobami.

17 Wychowanie dziecka polega na rozwijaniu jego osobowości wyrażającej się w działaniach osobowych (moralnych i religijnych). Takie wychowanie może się odbywać jedynie we wspólnocie rodzinnej.

18 Żadne instytucje (tzw. wychowawcze) nie są zdolne do tworzenia i kształtowania osobowości podejmującej działania moralne i religijne. Trzeba pamiętać, że działania religijne są kształtowane we wspólnocie Kościoła, czyli nadprzyrodzonej wspólnocie osobowej, gdyż jest ona złączona z Osobą Chrystusa Syna Bożego.

19 Otóż realność osoby człowieka i jego życia nadprzyrodzonego wymaga wychowania osobowego (moralnego i religijnego).

20 Takie wychowanie musi być i zawsze było zawarte w kulturze narodowej, ponieważ stanowi ono w sile więzi społecznych danej wspólnoty (wspólnoty narodowej, która jest wspólnotą rodzin i rodów, jako wszystkich pokoleń rodzinnych).

21 Kultura narodowa powinna być oparta na wartościach moralnych i religijnych realizowanych w działaniu oraz przeżywanych wewnętrznie przez członków wspólnoty i twórców dokonań kulturalnych (artefaktów).

22 Dokonania moralne i religijne narodu muszą znaleźć miejsce w tym, co nazywamy świadomością społeczną. Świadomość społeczna jest to sfera intencjonalna obejmująca wiedzę o tradycji historycznej i kulturowej danej wspólnoty narodowej.

23 Przekaz historyczny odgrywa tutaj zasadniczą rolę, ale powinien być uzupełniony o przekaz rodzinny dotyczący dokonań naszych przodków.

24 W ten sposób powstaje łączność społeczna nie tylko z bliskimi osobami, lecz również z dawnymi bohaterami i działaczami społecznymi.

25 Młody człowiek (dziecko) musi mieć świadomość, że łączą go związki społeczne z szeroko rozumianą wspólnotą narodowa oraz że łączą go związki moralne (zobowiązania wobec przodków) i religijne (świąteczny kult religijny) z historią narodu.

26 Świadomość tych związków i wpływów pozwala nam lepiej kształtować własną osobowość duchową. Oczywiście pomaga nam w tym literatura historyczna i literatura piękna (poezja). W ten sposób przemawiają do nas dzieła literatury i sztuki twórców narodowych.

27 Nasza osobowość kształtowana wewnętrznie przez aktywność osoby (Przy udziale aktów osobowych) musi znaleźć sobie miejsce także w historii i kulturze narodowej. Człowiek potrzebuje bowiem wspólnotowego zakorzenienia. Nikt nie rodzi się ani nie żyje na kamieniu (czyli na piedestale sławy).

28 Wszyscy żyjemy w różnych wspólnotach. Przede wszystkim żyjemy we wspólnocie rodzinnej i właśnie tam poszukujemy wsparcia dla własnego rozwoju. Musimy jednak pamiętać, że indywidualny rozwój osobowościowy musi mieć zawsze wsparcie we wspólnocie osobowej (rodzinnej oraz narodowej).

29 Człowiek pozbawiony łączności wspólnotowej i wsparcia z jej strony staje się samotnym żeglarzem podążającym donikąd. Po prostu staje się demonem zamkniętym w swojej świadomości. Świadomość indywidualna, jeśli stanie się czystą świadomością, przekształca się w sferę dowolnego myślenia, czyli coś demonicznego, dlatego stanowi poważne zagrożenie dla osobowości człowieka. Czyste myślenie popycha nas niestety do kłamstwa i zbrodni.

30 Ratunkiem dla człowieka jest zawsze wiedza i świadomość wspólnotowa, która czerpie swoją wartość z tradycji, czyli rozsądku wielu pokoleń. Niestety dzisiaj coraz bardziej brakuje nam tego zakorzenienia w tradycji narodowej. Ludzie ogarnięci postępowym pędem do przodu lecą nieświadomie na całkowite zatracenie realności. Przede wszystkim tracą swoją osobową godność, co skutkuje zatraceniem wartości moralnych i religijnych. Stają się jakimiś awatarami wirtualnego świata. Liczy się dla nich wyłącznie wizerunek medialny (public image). Ale za tym nie kryje się żadna realność osoby i życia.

23.05.2022

Koncepcja życia społecznego

To, co mnie przeraża dzisiaj, to jakaś uparta wiara w wolność człowieka, którą traktuje się jako naszą doskonałość. Wolność nie jest przecież działaniem. Wolność nie jest również przyczyną działania. Wolność jest jedynie możliwością działania, natomiast do realnego działania konieczna jest moc sprawcza, a nie sama możliwość. Zeby możliwość działania przerodziła się w realne działanie, potrzebna jest jakaś zewnętrzna siła sprawcza.

Dlatego czymś bezsensownym jest twierdzenie, że człowiek działa z powodu wolności. Wolność nie może wywołać realnego realnego działania. Z racji wolności jesteśmy w stanie jedynie pomyśleć o działaniu. A przecież myślenie o działaniu nie jest realnym działaniem. Myślenie o działaniu stanowi jedynie tworzenie możliwości działania. Otóż problemem na dzisiaj jest nieodróżnianie realnego działania od możliwości działania (czyli od myślenia o działaniu). Obecnie mamy  totalne utożsamienie działania z myśleniem o działaniu. Myśleć możemy sobie dowolnie, czyli właśnie na zasadzie wolności, lecz działać musimy z uwzględnieniem zasad realności. Można to sprowadzić do prostego przykładu. Nie najemy się przecież samym myśleniem o bochenku chleba. To znaczy, że nasza cielesna realność wymaga realnego odżywiania się.

To samo dotyczy naszej duchowej realności. Ona także potrzebuje wsparcia ze strony realnej aktywności, aby mogła podejmować działania osobowe i w związku z tym dobrze funkcjonować, a nie tworzyć tylko świadomościowe możliwości. Nasza świadomość stanowi bowiem sferę intencjonalnych możliwości i nie stanowi podmiotu realnych działań. Realne działania są podejmowane przez nasze władze duchowe (umysł, wolę i uczuciowość) umacniane i pobudzane do działania przez osobowe akty kontemplacji, sumienia i upodobania płynące z osobowego podmiotu istnienia. Czymś naprawdę realnym, posiadającym moc sprawczą, jest nasza osoba będąca podmiotowością zawartą w istnieniu ludzkiego bytu. Tak więc to aktywność osoby powoduje, że nasze działania dokonujące się na poziomie natury (czyli duszy i ciała) nabierają realnego charakteru stając się jednocześnie działaniami osobowymi, czyli moralnymi i religijnymi. Możemy postawić tezę, że działania moralne i religijne są realnymi działaniami człowieka, zaś wszystkie inne działania (w tym działalność zawodowa) tworzą jedynie sferę możliwości a nie realności. 

Jakie ma to przełożenie na życie społeczne i polityczne ludzi? Otóż realne działania osobowe (działania moralne i religijne) rodzą się i przebiegają we wspólnocie osobowej, jaką stanowi tradycyjna rodzina. Właśnie rodzina (pełna rodzina) jest wspólnotą osobową wyznaczoną i określoną przez relacje osobowe nawiązywane na poziomie egzystencjalnym, które to relacje znajdują następnie swoje potwierdzenia w działaniach moralnych i religijnych. Przecież to w rodzinie mamy do czynienia z osobowymi relacjami wiary, miłości i nadziei, które budują osobowe odniesienia członków rodziny do siebie. W rodzinie wszyscy uczestnicy są traktowani osobowe, co pokazuje również dzieciom, że innych ludzi (zwłaszcza bliskich) należy szanować dlatego, że są osobami (a nie składnikami otoczeniu lub przyrody). Wspólnota rodzinna uczy więc człowieka (młodego człowieka) togo, że jest przede wszystkim osobą i powinien żyć jak osoba, a nie jak zwierzę czy maskotka.

Taka osobowa postawa jest dalej rozwijana na gruncie społecznym. W życiu społecznym wspólnoty rodzinne łączą się w szersze kręgi lokalne i regionalne. Na koniec wspólnota rodzin (jako wspólnota wspólnot osobowych) tworzy najszerszą łączność i związek w zakresie kultury (działalności kulturalnej i gospodarczej), którą nazywamy narodem. Każdy naród posiada własne życie społeczne, dlatego każdy naród powinien mieć możliwość utworzenia własnej struktury państwowej albo uzyskania autonomii w zakresie swojego życia społecznego. W ten sposób w naszej historii powstawały państwa narodowe czy nawet wielonarodowe (np. Królestwo Anglii lub Polski). Państwa narodowe uwzględniają (mogą i powinny uwzględniać) w swojej działalności rozwój osobowy swoich obywateli. Powinny popierać działania moralne i religijne obywateli, pozostawiając im jednocześnie swobodę działania na polu kultury i gospodarki (czyli wolność polityczną). Otóż więzi narodowe sprawiają, że państwo jest spójne w swoich przedsięwzięciach.

Natomiast dziś lansuje się społeczeństwo oparte na wspólnym myśleniu. Już wcześniej pojawiły się teorie świadomości społecznej lub politycznej. Tym, co powinno łączyć i wiązać obywateli, ma być (z góry) określony sposób myślenia. Kiedyś miał to być jakiś światopogląd. Na przykład w czasach sowieckich preferowano tzw. światopogląd naukowy, głoszący, że człowiek pochodzi od małpy. Dzisiaj zaś zaczyna dominować ideologiczny światopogląd genderowy, który postuluje, że człowiek jest bezosobowym i bezpłciowym tworem kulturowym. Zeby stworzyć nowego człowieka, trzeba wywrócić do góry nogami całą dotychczasową kulturę i tradycję (cancel culture) i narodzić sie na nowo zgodnie z pełną wolnością. W związku z tym jedyny szacunek należy się ludzkiemu myśleniu, a dokładnie temu myśleniu, które pędzi w ciemno przed siebie, czyli myśleniu postępowemu. Stąd powstają coraz to nowe, chociaż coraz bardziej absurdalne, pomysły działalności społecznej i politycznej. Wszystko to są propozycje ideologiczne, w najmniejszym stopniu nie uwzględniające osobowej realności człowieka. Oczywiście takie pomysły są podejmowane i popierane przez media, które w ten sposób propagują tworzenie ogólnospołecznej świadomości (dziś już świadomości globalnej). Na tej zasadzie powstaje jakiś wirtualny świat wymyślany przez szalonych ideologów, w którym z czasem przyjdzie nam żyć. Lecz będziemy tam żyli jako czysta świadomość, być może uczestnicząca jedynie w sztucznej inteligencji (AI). Chodzi więc o podporządkowanie świadomości konkretnego człowieka jakiemuś ogólnemu centrum zarządzania w postaci AI. Co to ma wspólnego z realnym człowieczeństwem osoby i życia? NIC !!! Strzeżmy się ideologicznego myślenia, bo ono chce zgotować nam zgubę.

23.04.2022

Wiedza kontra propaganda

 Mówi się, że świadomość zawsze czegoś dotyczy. Ale świadomość nie dotyczy realności. Ona posługuje się myśleniem, a myślenie dotyczy jakichś oderwanych treści, które możemy sobie pomyśleć, i niczego więcej. Są to pewne ogólnikowe treści oderwane od rzeczywistości. Platon stworzył dla nich zupełnie nowy świat idei (właśnie świat tres pomyślanych). Co dziwniejsze, świat idei miał według niego przyczynować naszą zmienną rzeczywistość. 

Trzeba jednak pamiętać, że żadne myślenie (nawet przypisywane Bogu, co jest absurdalne) nie jest w mocy stworzyć czegoś realnego, a więc konkretnego. Realnie istnieją pojedyncze byty a nie ogólne idee. Jeżeli o czymś myślimy, to musimy być świadomi, że jest to tylko nasze myślenie, które powinniśmy skonfrontować, czyli wprost zderzyć, z realnością. I zobaczyć, co nam wyszło z tego zderzenia, bo to dopiero decyduje o prawdziwości wiedzy.

Wiedza nie może być samym myśleniem, bo wtedy nie będzie wiedzą, lecz stanie się ideologią (tak wygląda sprawa gender studies). Wiedza, która nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością, jest bezsilna i niepotrzebna do niczego. To może byc albo literatura albo ideologia, ale zawsze jest to tylko propaganda.

W ten sposób kłamstwo powtarzane po wielekroć staje się podobno obowiązującą prawdą. Lecz faktycznie jest tylko kłamstwem. Dziś mamy coraz więcej kłamstwa, czyli propagandy, a coraz mniej wiedzy i to w najważniejszych sprawach dotyczących człowieka. "Taki mamy klimat." Klimat intelektualny zepsuł się równie szybko jak klimat pogodowy.

21.04.2022

Bierzące rozważania personalistyczne /1

Zyjemy w czasach, gdy znika realizm dotyczący człowieka. Człowiek wyrzekł się kontaktu z realnością. Porzucił to, co realne, żeby marzyć o wolności, czyli o nowych możliwościach swojego człowieczeństwa. Ale możliwości nie tworzą realności, zaś wolność myślenia, mówienia i działania nie zaprowadzi nas nigdy na spotkanie z rzeczywistością, zwłaszcza z realnością nas samych. Tutaj potrzebna jest pokora dla wytrwałego poznawania samego siebie (o czym wiedzieli już Grecy). To oni zapoczątkowali poznanie rzeczywistości (realności świata przyrody i człowieka).

My ludzie nie możemy uciekać od rzeczywistości, ponieważ realność jest wszystkim, co posiadamy. Wszystkie inne sprawy i pomysły (przede wszystkim nasze myślenie) nie mają większego znaczenia, gdyż nie stanowią naszej tożsamości i realności, ani nawet nie są w stanie stworzyć jej od nowa. To są marzenia podsuwane człowiekowi przez Demona czystej świadomości (czyli tego, co fenomenologia nazywała transcendentalną świadomością, a dziś przybrało postać AI = Artifical Inteligens).

Jeżeli damy się naciągnąć na te brednie i będziemy starali się wykreować nowego człowieka, to zobaczymy koniec realnego człowieczeństwa, czyli naszej osobowej tożsamości. Z perspektywy filozoficznej będzie to odwrót od własnej realności i poszukiwanie nowych możliwości twórczych. Należy jednak pamiętać, że nasza twórczość nie kreuje nowej realności, lecz na jej miejsce stawia dowolną nierealność (określaną mianem świata wirtualnego). To brzmi zachęcająco, a jednak człowiek nie jest w stanie żyć i działać w świecie wirtualnym. Człowiek został stworzony i powołany do poznawania tego, co realne, aby móc działać i pracować w realnym świecie. Bo na tym polega jego ziemskie szczęście. Człowiek jest powołany do miłości i nadziei, ale to są stany osobowej i duchowej realności, a nie wolności myślenia i dowolności wyboru.

Człowiek musi zawsze wybierać realność a nie wolność, bo wybierając wolność skazuje się na niebyt. Wolność nie jest przecież realnością. To jest tylko możliwość,  a możliwość jest intencjonalnością myślenia. Mówiąc wprost, to, co sobie pomyślimy, stanowi tylko możliwość, czyli tzw. byt możliwy a nie realny. Realności nie sposób wymyślić. Realność trzeba stworzyć potężną mocą sprawczą.

Bierzące rozważania personalistyczne /2

Trzeba zadać sobie pytanie, co w człowieku jest realne? Tradycjonaliści odwołujący się do europejskiej kultury powiedzą, że dusza (pojmując człowieka jako złożonego z duszy i ciała). Takie stanowisko popierała chrześcijańska wizja religijna. Ale już moderniści wyrastający z myśli Kartezjusza stwierdzą, że czymś realnym jest myślenie. Tak naprawdę jedno stanowisko nie odbiega zbyt daleko od drugiego, ponieważ duszę uważa się za rozumną, czyli wyposażoną w zdolności umysłowe, m.in. w myślenie obok poznania i chcenia. Oczywiście sprowadzenie naszej duchowości do myślenia stało się skrajnym uproszczeniem. To Kartezjusz właśnie określił duszę jako res cogitans. A przecież myślenie nie stanowi czegoś realnego, a tym bardziej nie jest zasadą czy przyczyną realności. Dlatego myślenie nie jest wcale w człowieku najważniejsze.

Co zatem jest w człowieku naprawdę realne? Należy zdawać sobie sprawę, że jest to problem metafizyczny. Dlatego rozstrzygnięcia tego problemu musimy poszukiwać w teoriach stricte metafizycznych. Różne koncepcje epistemologiczne niewiele tutaj wnoszą. Jest to wyraźne już w filozofii greckiej. Sokrates postawił w tym wypadku na prawdziwą wiedzę, ale w interpretacji Platona miała to być wiedza ogólna i konieczna. To doprowadziło go do stwierdzenia, że zasadą realności jest ogólne pojęcie (powszechnik), czyli wymyślona idea bytująca gdzieś poza nami w świecie idealnym.

Dopiero Arystoteles przedstawił faktyczną teorię metafizyczną. Odrzucając pogląd Platona uznał, że prawdziwa wiedza dotyczy jednostkowych bytów a nie ogólników. To pozwoliło mu poszukiwać i sformułować pierwszą teorię stricte metafizyczną. Przyjął, że zasada realności jest zawarta w każdym jednostkowym bycie. Jaką drogą poszły jego rozważania? Otóż potwierdzeniem realności było dla niego działanie jednostkowego bytu (ergon). Takie działanie musi posiadać swoją przyczynę (ergeia). Ta przyczyna jest zawarta w konkretnym bycie, czyli stanowi wewnętrzną zasadę (energeia)

Bierzące rozważania personalistyczne /3

Gdy doszło do tłumaczenia tekstu Metafizyki Arystotelesa na łacinę, tę wewnętrzną zasadę działania nazwano aktem (actus). Należy przyjąć, że w konkretnym bycie akt stanowi zasadę realności i działania. Akt jest więc przyczyną i zasadą aktywności bytowej. Kiedy Tomasz z Akwinu zapoznał się w XIII wieku  z tekstem Metafizyki, doszedł do wniosku, że ta wewnętrzna zasada działania musi być jednocześnie powodem realności, czyli faktycznego istnienia danego bytu. Według Tomasza akt bytowy (stwarzany przez Boga) należy rozumieć jako zasadę istnienia i działania - mówiąc ogólnie jako zasadę aktywności konkretnego bytu. To wyznaczyło zupełnie nowe spojrzenie na strukturę bytową. Pierwszym i głównym elementem stał się akt istnienia (actus essendi), który najpierw tworzył realność bytu, a dalej był odpowiedzialny za aktywność istotową bytu. O ile u Arystotelesa aktem formalnym (formą) pozostawała jeszcze dusza, która miała kształtować całą aktywność człowieka, o tyle u Tomasza aktywność duszy wynikała z jej łączności z samodzielnym aktem istnienia. A zatem dusza mogła działać w człowieku z tej racji, że była urealniona przez istnienie (esse).

 Zobaczmy teraz, jak rozwijała się dalej koncepcja aktu istnienia. Według Tomasza realny byt powinien się składać z aktu istnienia oraz z możności istotowej. Tak więc zasadniczym i pierwszym elementem struktury bytowej stał się akt istnienia, natomiast całe dalsze wyposażenie istotowe bytu (czyli natura bytu, dusza i ciało) jest zależne od istnienia. Było to naprawdę genialne rozwiązanie problemu metafizycznego. Okazało się jednak, że takie rozwiązanie kwestii realności nie znalazło szerokiego uznania wśród filozofów. Dawna tradycja filozoficzna wydawała się znacznie mocniejsza niż odkrywcze dokonanie Dominikanina. Natomiast późniejsza myśl filozoficzna wyrastająca z Kartezjańskiej tezy "myślę więc jestem" wprost zanegowała miniony dorobek metafizyczny. Pojawiła się w to miejsce ontologia, która będzie się zajmowała bytami możliwymi (możliwymi do pomyślenia) a nie realnymi (czyli istniejącymi).

Bierzące rozważania personalistyczne /4

Tak naprawdę współczesny powrót do teorii metafizycznej zrodził się z potrzeby zrozumienia człowieka jako osoby (z potrzeby antropologicznego personalizmu). Dokonało się to dopiero w XX wieku. Kiedy zaczęły pojawiać się różne personalistyczne wizje i rozumienia człowieka, co ważniejsi teoretycy doszli do wniosku, że jest to bardzo ważne zagadnienia. Powstają wtedy konkretne koncepcje człowieka jako osoby. Taką znaczącą i mocno oddziałującą koncepcję osoby przedstawił Max Scheler, który był fenomenologiem. Uważał on, że osobą człowieka jest jego świadomość wytwarzająca sobie świat wartości. Taka koncepcja wpisywała się doskonale w tradycję modernistyczną (filozofii nowożytnej). Jednak myśliciele chrześcijańscy, którzy nawiązywali w tym czasie do metafizyki Tomasza z Akwinu, podjęli własne rozważania na temat osoby ludzkiej (wiązało się to z także z potwierdzeniem praw człowieka po II wojnie światowej).

Dziś możemy z zadowolenie przyznać, że w tym zakresie rozumienia człowieka jako osoby pierwszorzędne znaczenie odegrała polska szkoła filozoficzna na KUL-u. Wojtyła w artykule "Personalizm Tomistyczny" z 1962 roku sformułował tezę, że osoba jest podmiotem istnienia i działania człowieka. Moim zdaniem, miało to fundamentalne znaczenie dla identyfikacji osoby w strukturze ludzkiego bytu, ponieważ w ten sposób osoba zostało powiązana z aktem istnienia, stając się zarazem czymś (lub kimś) odpowiedzialnym za aktywność człowieka. Dalsze rozważania metafizyczne (przeprowadzone przez Gogacza) poszły w kierunku opisu relacji osobowych oraz charakterystyki samego osobowego podmiotu istnienia. Chodziło tutaj przede wszystkim o identyfikację i ustalenie roli własności transcendentalnych, które cechują podmiotowość osoby. Wszystko to razem pozwala nam zastanowić się nad ontyczną realnością człowieka oraz wyznaczyć rolę i znaczenie osoby w całej realnej strukturze bytu ludzkiego. Od razu musimy zaznaczyć, że w tym wypadku nie chodzi wcale o sprawę ludzkiej świadomości.

Bierzące rozważania personalistyczne /5

Przedstawiliśmy do tej pory pewien rys historyczny filozofii metafizycznej, żeby pokazać do czego nawiązujemy w naszych rozważaniach i na jakich twierdzeniach się opieramy. Zadna wiedza filozoficzna nie bierze się znikąd. Postęp naukowy jest mozolny i stopniowy. Należy zestawić ze sobą różne tezy i poglądy, aby móc wyciągnąć słuszne wnioski. Być może w pracy naukowej wykorzystujemy jakieś intuicje zwracając się do tych a nie innych poglądów i teorii. Ale własne wnioski należy wysuwać po dogłębnej analizie różnych stanowisk.

Czego więc o ludzkiej osobie dowiedzieliśmy się od polskich personalistów? Człowiek jest przede wszystkim osobą. Osoba stanowi podmiotowość istnienia. W tym sensie określenie "podmiot" odnosi się do kwestii sprawczości (posiadania mocy sprawczej. W przypadku osoby mówimy zatem o podmiocie istnienia, co od razu wskazuje na to, że podmiot osobowy dysponuje mocą sprawczą, czyli posiada moc sprawczą, jaka cechuje akt istnienia.

Według ustaleń Gogacza istnienie charakteryzuje się własnościami transcendentalnymi. Otóż trzy z tych własności dotyczą podmiotu osobowego. Są to własności prawdy, dobra i piękna. Gogacz nazywa je także własnościami osobowymi, czyli przypisanymi do podmiotowości osoby. Powiemy zatem, że osoba charakteryzuje się własnościami prawdy, dobra i piękna (w przypadku piękna modyfikuję propozycję Gogacza).

Bierzące rozważania personalistyczne /6

Należy zaznaczyć, że cały porządek egzystencjalny ludzkiego bytu jest przyczynowany przez Boga. Bóg stwarza bezpośrednio akt istnienia wraz z jego wyposażeniem w podmiot osoby oraz podmiot życia (o tym podmiocie życia nadprzyrodzonego powiemy w dalszej części). Stąd stworzony akt istnienia posiada ograniczony charakter. Nie jest czymś absolutnym jak Istnienie Boga. Dlatego także podmiot osoby i jego osobowe własności posiadają ograniczony status ontyczny (określoną z góry realność i moc sprawczą). Ich moc sprawcza ogranicza się do wytworzenia jednoznacznie określonego porządku istotowego (duszy i ciała, ale ciała przy pomocy podmiotowości życia). W związku z tym własności osoby ludzkiej potrzebują i wymagają stałego wzmocnienia i doskonalenia.

Dlatego Gogacz wprowadził zagadnienie relacji osobowych, które mają za zadanie umacniać i doskonalić własności osobowe w ich sprawczej aktywności podmiotu egzystencjalnego. Według niego relacje osobowe przebiegają zawsze pomiędzy odpowiednimi własnościami dwóch osób. Relacje osobowe z człowiekiem nawiązuje przede wszystkim sam Bóg (Osoby Trójcy Swiętej), jak również osoby Aniołów i Swiętych Pańskich. Nawiązywanie relacji osobowych prowadzi do wzmocnienia i udoskonalenia własności poszczególnych osób, a tym samym doskonałości osoby człowieka. Takie relacje są nawiązywane (wydaje się, że dzieje się to za sprawą Boskiej Mocy) wokół bliskich nam osób w rodzinie. Nawiązanie tych relacji pomiędzy małżonkami sprawia Bóg (w Osobie Ducha Swiętego) w sakramencie małżeństwa. To daje małżonkom szczególną siłę i moc trwałości związku i założenia szerszej rodziny (przyjęcie nowych osób dzieci do wspólnoty rodzinnej).

Bierzące rozważania personalistyczne /7

Zobaczmy teraz, jak wygląda aktywność podmiotu osobowego. Mówiliśmy już, że podmiot osobowy dysponuje pewną mocą sprawczą otrzymaną od Boga. Ta moc jest potrzebna i niezbędna do wytworzenia wyposażenia istotowego w postaci duchowości człowieka (po prostu ludzkiej duszy). Jest to wewnątrz bytowa aktywność sprawcza, która powołuje i kształtuje porządek istotowy. Oczywiście dzieje się to do spółki z aktywnością podmiotowości życia egzystencjalnego, która z kolei odpowiada za sprawianie i ukształtowanie naszej cielesności (czyli naszego organizmu żywego).

Podmiot osobowy (osoba ludzka) odpowiada za powstanie władz duchowych. Dokonuje się to w ten sposób, że poszczególne własności transcendentalne osoby wytwarzają mocą swojej aktywności odpowiednie władze duszy (na gruncie możności istotowej). I tak osobowa prawda odpowiada za powstanie poznawczej władzy umysłu, osobowe dobro tworzy pożądawczą władzę chcenia, czyli wolę, natomiast osobowe piękno sprawia powstanie władzy uczuciowej związanej z przeżywaniem naszego życia.

Musimy od razu dodać, że sprawcze działanie podmiotu osobowego nie kończy się na wytworzeniu odpowiednich władz duchowych. Ta sprawcza aktywność idzie również dalej i własności osobowe wysyłają swoje akty do działających już władz. Te akty doskonalą władze duszy zaszczepiając w nich określone zasady działania. Władze duchowe jako możności (potentiae animae), czyli zdolności, są bowiem uruchomiane do działania z zewnątrz. Dlatego potrzebują i wymagają stałej aktywacji swoich zdolności i możliwości działania. Bez tego wpływu aktów płynących od osoby władze duchowe mogą zacząć błędnie działać, czyli nie spełniać swojego powołania. Musimy bowiem wiedzieć, że władze duchowe jako zdolności o charakterze możnościowym podlegają nieustannemu stawaniu się. Dlatego muszą otrzymywać właściwy impuls do działania i stawania się poprzez odpowiednie działanie. Porządek istnienia stanowi trwałą i niezmienną realność (esse), natomiast porządek istotowy podlega stawaniu (fieri), czyli jest kształtowany poprzez swoje działania. Ten kształt lub zmieniająca się postać zależą więc od tego, czy działanie jest właściwe i prawidłowe, czy też błędne.

Bierzące rozważania personalistyczne /8

Nasze władze duchowe są wspierane przez akty płynące z podmiotu osobowego. Nasza osoba dysponuje trzema różnymi aktami odpowiednio do trzech władz duszy. Są to akty kontemplacji, sumienia i upodobania. Akty kontemplacji są zależne od aktywności osobowej własności prawdy i doskonalą one władzę umysłu. Akty sumienia są związane z mocą sprawczą i aktywnością osobowej własności dobra i wpływają na doskonalenie się władzy woli. Z kolei akty upodobania stanowią aktywność osobowej własności piękna i wspierają duchową władzę uczuciowości.

Wszystkie te akty są zależne od mocy sprawczej osobowego podmiotu istnienia, która to moc zostaje zintensyfikowana pod wpływem nawiązanych relacji osobowych. Najlepiej kiedy relacje są nawiązywane z Osobami Boskimi, ponieważ wówczas moc sprawcza osoby staje się najsilniejsza. A takie wsparcie powoduje, że nasza duchowość będzie działała w sposób doskonały, to znaczy w sposób moralny i religijny.

Aktywność osobowa zaszczepia bowiem we władzach duszy odpowiednie zasady działania moralnego i religijnego. Akty kontemplacji sprawiają w umyśle człowieka słowo prawdy, które staje się zasadą poznawczą oraz impulsem komunikacyjnym. Mówiąc zwyczajnie, człowiek zaczyna poznawać i mówić prawdę. Akty sumienia wywołują w woli pojawienie się czynu dobra, który będzie zasadą działania nakierowanego na osobowe dobro człowieka. Człowiek zaczyna wtedy spełniać dobre uczynki. Wreszcie akty upodobania sprawiają w uczuciowości powstanie przeżycia piękna, co powoduje w tej władzy dążenie do przeżywania życia w sposób piękny. Człowiek dostrzega wtedy piękno rodzącego się życia i zmierza do rozwoju życia poprzez rodzicielstwo. Jeśli nie osiągniemy upodobania rodzącego się życia, to pozostaniemy bezpłodnymi egoistami. Upodobanie piękna rodzi bowiem w uczuciowości (wśród naszych uczuć) przeżywanie radości i nadziei na piękne życie. Nowe życie zawsze jest piękne.

Bierzące rozważania personalistyczne /9

Władze duchowe należą do sfery możności istotowej. Toteż same z siebie nie posiadają wystarczającej mocy sprawczej, która zapewniałaby im działanie właściwe dla osobowego charakteru bytu ludzkiego. Oznacza to, że władze duchowe nie są w stanie działać osobowe same z siebie. Dlatego do takiego działania wymagają i potrzebują wsparcia płynącego w postaci aktów osobowych pochodzących od osobowego podmiotu istnienia. Dopiero wzmocnione aktami osobowymi docierającymi do poszczególnych władz stają się one zdolne do podejmowania działań osobowych. I tak akty kontemplacji doskonalą poznawczą władzę umysłową zapewniając jej poznawcze dążenie do zetknięcia się z realną prawdą (prawdziwą realnością). Dzięki temu nasz umysł może dotrzeć do rzeczywistości i będzie zdolny ujmować prawdę zawartą w realnych bytach. Wydaje się, że w pierwszym rzędzie dotyczy to ujmowania osobowej prawdy każdego człowieka. To, co w człowieku jest osobowe, skrywa się bowiem na poziomie egzystencjalnym, skąd nie jest ujmowane samorzutnie przez nasze władze duchowe. Gdyby nasz umysł od razu widział w człowieku osobę, z pewnością nie mielibyśmy problemu z potraktowaniem innych ludzi z szacunkiem i troską. Jednak do poznania realnej osoby nasz umysł musi być przygotowany i uzdolniony przez akty kontemplacji. Zdobywa on wówczas słowo prawdy, które wskazuje na osobowy charakter człowieka. A tym samym jesteśmy skłonni zwracać się do człowieka jako do osoby obdarzonej szczególną godnością, co wyróżnia ludzi spośród świata przyrody.

Podobnie wygląda sprawa z działaniem woli. Chrześcijańska tradycja religijna (i filozoficzna) uparcie twierdziła, że wola pragnie dobra z natury (ze swej natury jako władza pożądawcza). Otóż wola sama z siebie nie jest w stanie wytrwale chcieć dobra. Dlatego raz pragnie dobra, a innym razem (właściwie za chwilę) będzie chciała jakiegoś zła (na ogół mówimy o mniejszym złu). Dzieje się tak dlatego, że wola pozostawiona sama sobie (czyli w stanie upadłej natury) będzie dokonywać jednorazowych wyborów niczym nie uzasadnionych. To oznacza, że na co dzień nasza wola stoi każdorazowa przed wyborem jakiegoś działania, ale nie dysponuje żadną zasadą wyboru (gdyż posiada tylko możliwość wyboru). Zatem do właściwego działania w sposób osobowy, czyli do chcenia osobowego dobra, musi być pobudzona i usprawniona przez osobowe akty sumienia. Pod wpływem oddziałujących na nią aktów sumienia wola zdobywa realną zasadę w postaci czynu dobra. Taka zasada działania (czyn dobra) popycha wolę do dobrych uczynków wobec innych ludzi. To wywołuje wobec nich pomoc, troskę i opiekę, zwłaszcza nad bliskimi nam osobami, co potwierdza w działaniu nawiązanie relacji osobowych. Gogacz nazywa to etyką chronienia osób. Można przyjąć, że taka troska i ochrona stanowi istotę moralnego działania człowieka. Stanowi realną służbę człowiekowi.

Bierzące rozważania personalistyczne /10

Moralność dotyczy przede wszystkim osób i naszego odniesienia do nich. Moralność oznacza więc działania osobowe, a do realizacji działań osobowych konieczna jest interwencja aktów osobowego podmiotu istnienia. Jeżeli więc Wojtyła twierdził, że osoba jest podmiotem działania, to należy to rozumieć w tym sensie, że osoba inicjuje i wpływa na urzeczywistnienie działań osobowych na poziomie naszych władz duchowych. Moralność nie polega więc na wolności działania, lecz wyraża się w wykorzystaniu osobowej aktywności do realizacji działań duchowych. Tylko wówczas człowiek może działać odpowiedzialnie wobec innych osób, które spotyka w swoim życiu. Odpowiedzialność polega bowiem na odpowiednim odniesieniu się do spotkanej osoby. Jeśli spotykamy drugiego człowieka, to nasza aktywność osobowa pozwala rozpoznać go jako osobę i w dalszej konsekwencji zareagować działaniami opieki i pomocy. Otaczając człowieka troską i opieką ofiarujemy mu wszystko, czego potrzebuje do życia osobowego.

Natomiast wolność działania neguje troskliwe i opiekuńcze odniesienie do drugiego człowieka, podsuwając nam działania szkodliwe a nawet zbrodnicze. Wolność myślenia pozwala lub nawet każe nam widzieć w drugim człowieku wroga i zagrożenie z jego strony.

Bierzące rozważania personalistyczne /11

Co zatem powoduje, że człowiek chce się opowiedzieć za wolnością traktując ją jako coś doskonałego, czy nawet absolutnego? Z pewnością nie może to być aktywność osobowa, ponieważ taka aktywność jest nastawiona jedynie na realność i nie ma nic wspólnego z wolnością działania. Skąd więc bierze się wolność działania. Niestety teologia chrześcijańska uważała i nadal tak sądzi, że to Bóg obdarzył człowieka wolnością wyboru, co jest kompletną bzdurą. Bóg daje bowiem człowiekowi pełnię realności i doskonałości w postaci istnienia wraz z wyposażeniem w podmiot osobowy i życiowy (moc ożywczą). Ewidentnym dowodem jest tu stworzenie pierwszych ludzi, czyli Adama i Ewy. Posiadali oni doskonałość osobową, co pozwalało im bezpośrednio spotykać się z Bogiem (spotkanie twarzą w twarz). Posiadali również doskonałość życia nadprzyrodzonego, co przekładało się na ich nieśmiertelność. Możemy przyjąć, że taki właśnie był Boży plan stworzenia człowieka.

Ale, jak czytamy w Piśmie Swiętym, coś poszło dalej nie tak, gdyż człowiek popadł w grzech pierworodny. Nawet z dzisiejszej perspektywy trudno jest rozstrzygnąć, czym konkretnie był grzech pierworodny. Jedno jest pewne, że została zerwana osobowa łączność z Bogiem, a dalsze konsekwencje były dla człowieka tragiczne, ponieważ utracił nieśmiertelność. Wszystko to wskazuje na radykalną utratę związku sfery egzystencjalnej (podmiotów osoby i życia) z porządkiem istotowym (duszy i ciała). Co mogło spowodować takie oddzielenie porządków struktury bytowej? Wydaje się, że mogło to być zerwanie przepływów aktywności egzystencjalnej i oderwanie się od kontaktu z realnością. A przecież człowiek (Adam) stworzony przez Boga i egzystujący w pełnej doskonałości osoby nie mógł sam z siebie oderwać się od realnej rzeczywistości świata Boskiego. Wyjaśnienie podaje nam Biblia, wskazując, że Adam i Ewa zostali namówieni do grzesznej przewiny przez Szatana (Demona czystej świadomości). Szatan namówił ich, żeby zrobili coś, co sprawi, że będą jak bogowie, czyli poznają dobro i zło. To było wierutnym kłamstwem, gdyż Bóg działa mocą dobra i nie poznaje zła. Otóż aby poznać zło, które jest brakiem i pozbawieniem (privatio), czyli jakąś formą nierealności, trzeba sobie to zło wymyślić i chcieć je urzeczywistnić. A to jest już oderwaniem się od tego, co realne i rzeczywiste (a jednocześnie dobre i doskonałe). Stąd owa chęć poznania zła stała się tym, co spowodowało oderwanie się pierwszych ludzi od wszystkiego, co realne (przede wszystkim od Boga jako przyczyny sprawczego realności).