30.08.2021

Opowieści dziwnej treści /1

On pokochał wolność!!!

>>Wolność, kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem.<< 

Śpiewał tak na okrągło. Czuł się całkowicie wolnym. „Jestem wolny, jestem wolny!!!” – krzyczał na całe gardło wobec całego świata.

Jestem wolny, nie muszę nic robić. Jeśli będę cokolwiek robił, to taka robota tylko ograniczy moją wolność. Chcę być wolny. Wolny zawsze i wszędzie. Chcę być wolnym od wszystkiego, co mnie otacza i co może mnie spotkać. Jestem wolnością i niczego więcej nie potrzebuję.

Wołał: – Jestem wolnością! Wolność mnie wypełnia i przepełnia. Mogę rozlewać wolność dookoła siebie. Będę sikał wolnością, obrzygam was wolnością. Będę nawet srał wolnością. Wolność mnie przepełnia. Nie potrzebuję już niczego, bo cały jestem wolnością.

Wyśpiewywał: – „Wolność i swoboda to moja uroda”. Urodziłem się z wolności. Urodziłem się jako wolny człowiek i wolnym pozostanę. „Niech żyje wolność, a ja pragnę żyć wolnością” – wykrzykiwał. Ja sam jestem wolnością i tylko wolność mi wystarczy.

Znajomi pytali go, jak chce żyć samą wolnością? A on twierdził, że po prostu żyje wolnością.

– Ale przecież nie najesz się wolnością, nie ubierzesz się w wolność, nie zamieszkasz w wolności. Odpowiadał, że nie ma problemu, że wystarczy, że żyje wolnością i z wolności.

– Ale co ta wolność Ci daje? Daje mi wolność i to wystarczy. Ona wszystko dla mnie załatwia.

– Ale od tej wolności możesz stracić życie, gdyż do życia potrzeba czegoś więcej niż wolności. Odpowiadał: – Mi do życia wystarczy sama wolność. A jeśli umrę, to będę mógł powiedzieć, że umarłem z wolności. Nie można żyć bez wolności, nie można żyć w zniewoleniu.

Znajomi pytali: – Czy aby nie przesadzasz z tą wolnością? Czy możesz nam powiedzieć, czym dla Ciebie jest ta twoja wolność? Bo to pachnie jakąś skrajnością a może nawet nicością.

– Wolność jest chęcią bycia wolnym i tyle. Gdy pragnę wolności, to jestem już wolny. Wolność to poczucie bycia wolnym. Człowiek jest powołany do wolności, skoro powstał z wolności jako ktoś całkowicie wolny. Wolność nie potrzebuje niczego, aby być wolnością. Jako człowiek wolny nie potrzebuję niczego, żeby czuć się wolnym i być wolnym. Wolność po prostu jest wolnością i niczym więcej. Jestem wolny w swojej wolności. Wolność jest mną samym, a ja jestem wolnością.

Zaśpiewał znów: >>Wolność, kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem.<<

– Z tego, co mówisz, wynika, że zachwycasz się czystą możliwością, bo nie zdajesz sobie sprawy, że wolność jest tylko możliwością.

– Nie przeraża mnie wcale, że wolność jest możliwością. Wprost przeciwnie sądzę, że wolność otwiera przede mną szerokie pole możliwości. To właśnie daje człowiekowi poczucie wolności. Czuję, że mam możliwość bycia wolnym.

– Jednak możliwości nie przynoszą człowiekowi niczego pozytywnego.

– Ale po co mi pozytywne działanie. To tylko ogranicza moją wolność, gdyż określa mnie w sposób jednoznaczny. Ja kocham wolność, bo jest nieokreślona i niedefiniowalna. Co więcej, jako możliwość wolność jest nieskończona. A to oznacza, że wolność jest nieskończonością. Chcę się czuć nieskończenie wolnym. Czuję, że moja dusza, że tak powiem, jest nieskończenie wolna. Dzięki temu sam staję się nieskończonością. To pozwala mi czuć się bogiem.

Żył wolnością z dnia na dzień. Nic nie robiąc i nic nie wiedząc o Bożym świecie (o realnym świecie). Nic go nie interesowało i niczym się nie zajmował. Trwał uparcie w swojej wolności. Chodził i głosił wolność wszem i każdemu z osobna. Wiedział, że jest samą wolnością i chwalił się tym przed innymi.

Spotkani ludzie traktowali go jako dziwaka, takiego niegroźnego dziwaka. Niektórym imponowała jego niespożyta zawziętość w wychwalaniu wolności. Jedni z politowaniem kiwali głowami, zaś drudzy powtarzali, że ten gość chyba naprawdę jest wolny.

Chodził po mieście dzień, dwa, trzy… tydzień i nawoływał do wolności. Wreszcie zgłodniał na tyle, że wszedł do pierwszego lepszego sklepu i chwycił za bułkę. Został przepędzony ze sklepu jak złodziej. Ale to zdarzenie nie wpłynęło na jego poczucie własnej wolności. Innym razem został pobity za kradzież pomarańczy. Znajomi pytali, co mu się stało. A on odpowiadał, że wolność musi kosztować, bo to coś najbardziej wartościowego.

Ktoś powiedział do niego, że nie ma wolności za darmo, że wolność trzeba okupić swoją pracą. A on na to, że wolność nie wymaga żadnej pracy czy roboty, robienia czegokolwiek, bo wolność jest powołaniem człowieka. Nie trzeba nic robić, żeby być wolnym. Jego zdaniem, wolność z istoty swojej jest bezrobotna. Nie można na nią zapracować. Trzeba na nią po prostu sobie zasłużyć. Mówił, że wolność jest darmo dana, a to znaczy, że jest dla człowieka łaską. Wyglądał wtedy jak jakiś Prorok albo Prokop.

Ci, którzy się nim zachwycali, przynosili mu to, co niezbędne, przede wszystkim jedzenie. Niektórzy zabierali go do knajpy, jeśli mieli więcej czasu i pieniędzy albo chcieli sobie pogadać. Dla jednych stał się szybko maskotką miasta, zaś dla innych był idolem liberalizmu. On sam traktował siebie jak kogoś nawiedzonego. Wygłaszał coraz to dłuższe przemowy, a mówił coraz bardziej dobitnie. Wciąż zyskiwał nowych słuchaczy, chociaż większość porzucała go po chwili.

Wreszcie zainteresowały się nim władze miejskie. Zastanawiano się co z nim zrobić? Czy zamknąć go jako wariata, czy może wykorzystać do celów partyjnej propagandy, tej lewicowej oczywiście. Zaproszono go na spotkanie z miejscowymi władzami partii, gdzie zainteresował się nim główny ideolog partyjny prof. Matyja. Profesor wyczuł od razu sprawę swoim partyjnym węchem i postanowił go przeszkolić, żeby z tego nawiedzonego wolnościowca zrobić bojowego lewaka. Zaprosił go nazajutrz do siebie na rozmowę. Chciał zobaczyć, czy ten piewca wolności nada się do propagandowej działalności.

Rozmowa zaczęła się dość nietypowo: – Co Pan najbardziej kocha w życiu? – Przecież Pan wie, że kocham wolność. Wyśpiewuję o tym po całym mieście.

– No właśnie. Ale tę miłość należałoby w końcu jakoś skonsumować! Bo platoniczna miłość niczemu nie służy.

– Chce Pan powiedzieć, że muszę się jakoś wgryźć w tę swoją wolność? Tak naprawdę, to raczej ona wciąż mnie pożera, czuje to. Jestem już bardzo wymęczony. Chyba stanę się Męczennikiem Wolności.

– Po co od razu męczennikiem. Musi Pan nauczyć się realizacji własnej wolności. My znamy różne sposoby. Musi Pan odnaleźć prawdziwą moc wolności, a wtedy uda się Panu zmienić świat. Trzeba tylko uwolnić innych ludzi wokół siebie, tych, którzy stoją dookoła nas. Zrobił już Pan wiele głosząc na mieście ideę wolności. Ale teraz trzeba tę ideę przekuć w czyny, w całkowicie wolne myślenie i działanie. Musi Pan stworzyć Dzieło Wolności.

– Jak Pan to rozumie? Przecież już mówiłem, że wolność nie potrzebuje działania.

– Oczywiście nie chodzi o jakieś pracochłonne działanie, ale trzeba stworzyć wspaniałe Dzieło Wolności. Coś, co zdoła porwać za sobą tłumy gapiów. Takie dzieło musi zachwycać wszystkich ludzi. Ja wiem, że Pana stać na coś takiego, na dokonanie Dzieła Wolności. Teraz rozumie Pan o co chodzi?

– Chyba rozumiem, lecz nie potrafię jeszcze uświadomić sobie tego.

– No właśnie, trzeba będzie popracować nad Pańską świadomością. Świadomość wolności wymaga myślenia, nieustającego myślenia o wolności. A wtedy nasze myślenie stanie się samą wolnością.

– OK! Już wiem, że muszę myśleć o swoim Dziele Wolności. Tylko nie wiem od czego mam zacząć.

– Proszę przyjść do mnie za kilka dni. Wtedy o tym pomyślimy razem. Dziękuję Panu. Do zobaczenia.

Opowieści dziwnej treści /2

Nasz piewca wolności wrócił do domu, żeby przemyśleć całą sprawę. Położył się wygodnie na kanapie. Mama pytała z kuchni, czy czegoś by nie zjadł? Ale podziękował i na dobre rozpoczął rozmyślanie.

Ta sprawa Dzieła Wolności bardzo go zainteresowała. Miał wreszcie nad czym rozmyślać. Jak stworzyć prawdziwe Dzieło Wolności? Przeczuwał, że może stać się największym Artystą na świecie. Będzie o nim głośno we wszystkich mediach. Więc do Dzieła!!!

Przeleżał tak ze trzy godziny i nic. Ale nie mógł się tak od razu poddawać. Jest przecież wolny. Jest wolnością, musi więc wydobyć tę wolność z samego siebie, aby ukształtować z niej prawdziwie wolne Dzieło. Był świadomy, że jego wolność potrafi dokonać wielkiego – największego – Dzieła. On musi jedynie doświadczyć i ogarnąć moc, jaką daje mu wolność.

Nagle poczuł, że Wolność każe mu stworzyć Nowy Świat, całkiem Nowy Wspaniały Świat. Trzeba się pozbyć tego starego zapyziałego świata, który zawsze przeszkadzał Wolności. Trzeba zniszczyć rzeczywisty świat, całą tę zbędną realność, żeby w to miejsce stworzyć coś nowego. Trzeba stworzyć nowy świat możliwości – przemknęło mu przez myśl. Pamiętał, jak mu powtarzano, że wolność jest możliwością. Trzeba zmienić wszystko w czystą możliwość, a wtedy powstanie ostateczne Dzieło Wolności.

Zawołał nagle: – Precz z realnością! Niech żyje dowolna możliwość! Tylko możliwość jest czymś doskonałym.

I nagle pojawiła się przed nim dziwna Postać. Powiało od niej zimnym chłodem możliwości – czystej możliwości. Zapytał odruchowo: – Czy Ty jesteś realny? Kim jesteś?

Dziwny stworek czy potworek zaśmiał się i odrzekł: – Jestem czystą możliwością. Możliwością, której szukasz. Jestem Władcą Możliwości, czyli Księciem Ciemności. Możliwość jest ciemna i zimna, bo jest bezduszna, jak mówią. Ja jestem Duchem Ciemności, z której rodzą się wszystkie pomyślane możliwości.

– Och kurde!!! Chyba dokonałem Dzieła Wolności. Stworzyłem Władcę Możliwości.

– Głupku! Mnie nie można stworzyć. Możliwości się nie stwarza. Możliwości można tylko wymyślić i odkryć. Odkryłeś Czystą Możliwość. Możliwość istnienia i nieistnienia zarazem. Bo tak naprawdę nie wiadomo, czy możliwość istnieje, czy nie istnieje. Kiedyś uczeni neoplatonicy nazywali ją nieistniejącym niebytem (me onton me on). Jak widzisz, możliwości są czymś absurdalnym. Ale credo quia absurdum. Musisz uwierzyć w ten absurd. A potem dokonać skoku w otchłań Absurdu, jak uczył Kierkegaard.

Twoja wolność wymaga od Ciebie takiego dzieła. Dziełem Wolności jest Otchłań Absurdu. Dokonaj takiego dzieła. Pójdź w me ramiona.

Obudził się z jakiegoś koszmarnego snu. Zapytał: – Gdzie ja byłem? Gdzie mam skakać? Co to za Otchłań mnie wzywała? Chyba upragnione Dzieło Wolności stało się tylko snem lub marą. Czuł, że ogarnia go jakaś nicość. – Chyba zniszczyłem już wszystko. Poczuł, że ogarnia go Otchłań Możliwości. Leciał jakby gdzieś albo raczej spadał bez opamiętania.

Nagle oprzytomniał. To Matka chwyciła go za rękę. Przytuliła jego rozognioną głowę. I odezwała się: – Spokojnie mój Synu. Jestem przy Tobie. Kocham Cię. I nie zostawię Cię Synu na pastwę Złego Ducha.

Powoli oprzytomniał i odzyskiwał świadomość. Wstrząsały nim zimne konwulsje. Drgał cały i szczękał zębami. Chciał zawołać, lecz tylko wyszeptał: – Nie poddam się. Jestem wolny. Nie pozwolę się zniewolić nikomu. Apage satanas. Westchnął głęboko i znów stracił przytomność.

Po tym wydarzeniu leżał w domu przez cały miesiąc albo dłużej. Bał się ruszyć i nie chciał wychodzić. Nie mógł znieść pełnego światła. Matka była przy nim cały czas.

17.08.2021

Metafizyczne Puzzle /1

Układanka personalistyczna

1 Dzisiaj mamy poważny problem z określeniem ludzkiej natury. Chyba większość naukowców nie zastanawia się nawet, czym jest natura człowieka.  Przyjmuje się, że każdy człowiek ma swobodę w kształtowaniu własnego Ja. Każdy więc tworzy dowolnie własną naturę. Niestety takie podejście do tej sprawy jest spowodowane błędami, jakie zakradły się do historii filozofii.

2 Arystoteles twierdził, że istotę człowieka stanowi zawartość jego  bytu. Jakaś trwała realność, którą nazywał substancją. W dalszym opisie była tutaj mowa o duszy i ciele, pojmowanych jako forma i materia. Dusza miała być elementem ożywiającym i kształtującym nasze ciało. Tak pojmowano  ludzką naturę przez kolejne wieki historii filozofii. Czy dzisiaj wiemy coś więcej na ten temat?

3 Dla Arystotelesa ludzka natura upostaciowana w substancjalności bytu była najważniejszym elementem lub składnikiem bytu człowieka. Ale św. Tomasz zmienił nasze rozumienie realności. Uznał, że czymś najważniejszym jest istnienie urealniające istotę, czyli ludzką naturę. Nie ma realnej istoty bez istnienia. Będzie ona wtedy jedynie czymś pomyślanym, co ujmujemy w pojęciu.

4 Tak więc punkt ciężkości został przeniesiony na sferę egzystencjalną (na porządek istnienia). Tomasz pojmował także duchowość człowieka jako powiązaną z aktem istnienia. Swoje istnienia człowiek otrzymał bezpośrednio od Boga w akcie stworzenia.

5 Ten poziom egzystencjalny człowieka próbował później zinterpretować i opisać Kierkegaard. On mówił już wprost o egzystencji oraz esencji człowieka. Egzystencję jako porządek istnienia pojmował już szerzej niż Tomaszowe istnienie urealniające istotę. Można powiedzieć, że to chyba u Kierkegaarda rozumienie człowieka (czy może jakaś tajemnica?) podniosło się do poziomu egzystencjalnego. Esencja (czyli istota) staje się czymś wtórnym i drugorzędnym. Podążając tym tropem rozwijamy własne rozumienie człowieka.

6 Kolejnym etapem rozważań stało się określenie człowieka jako osoby. Tutaj pomysły były przeróżne, ale moją uwagę przykuła definicja Wojtyły stwierdzająca, że osoba jest podmiotem istnienia i działania. To sformułowanie odniosłem do porządku egzystencjalnego. Takie ujęcie potwierdzały również rozważania na temat osoby prof. Gogacza.

7 Wszystko to razem wzięte pozwala na postawienie tezy, że osoba jest podmiotem sprawczym i aktywnym zawartym w ludzkim istnieniu. Osoba przynależy więc do porządku egzystencjalnego. Nie można zatem traktować osoby ludzkiej jako elementu porządku istotowego (elementu esencji czy natury człowieka).

8 Porządek istotowy w postaci ludzkiej natury posiada charakter możności, czyli realności podlegającej stawaniu (fieri). Istnienie jest aktem, czyli realnością trwałą i niezmienną, zaś istota jako możność podlega ciągłemu stawaniu się, które dokonuje się poprzez działanie (duchowe i cielesne). Tak więc porządek istotowy jest urealniany dzięki sprawczej mocy i aktywności istnienia (w tym właśnie podmiotowości osoby). Aktywność podmiotu osobowego zawartego w istnieniu staje się wewnętrzną przyczyną kształtującą władze duchowe, czyli wyposażenie naszej duszy.

Metafizyczne Puzzle /2

9 Takie rozstrzygnięcie doprowadziło do stwierdzenia, że człowiek jest przede wszystkim osobą. Ale przecież nie jest tylko samą osobą. Dlatego przyjęliśmy dalsze konsekwencje, że człowiek jest wcieloną osobą. Tak określa człowieka ks. Dziewiecki. Wypada więc zapytać, czy człowiek jest osobą posługującą się ciałem. To wymaga jednak jakiegoś doprecyzowania na temat ciała człowieka. Stąd dalsze analizy szły w kierunku wyjaśnienia pochodzenia i realności naszego ciała. Od czego zależy nasza cielesność i co ją urealnia?

10 Cielesność podobnie jak duchowość jest przyczynowana i zależna od podmiotu istnienia. Tym podmiotem sprawczym jest życie egzystencjalne, czyli ożywcza podmiotowość istnienia. Bóg stwarzając nasze istnienie sprawia w nim  podmiot osobowy, który kształtuje naszą duchowość, oraz podmiot ożywczy (podmiotowość życia), który kształtuje naszą cielesność jako żywy organizm. Takie egzystencjalne życie jest w stanie przyczynować powstanie, czyli poczęcie, oraz rozwój ludzkiego organizmu (żywej cielesności). Dokonuje się to przy udziale powstającego kodu genetycznego. Kod genetyczny jest zasadą wewnętrzną, według której ulega organizacji nasza cielesność.

11 W związku z tym możemy mówić, że człowiek jest wcieloną osobą. Ja dodaję jeszcze, że jest on osobą wcieloną i uduchowiona. Jednak musimy przyjąć, że takie wcielenie ludzkiej osoby wymaga jakiejś szczególnej interwencji sprawczej. Dlatego należy domniemywać, ze pewna szczególna łączność zachodzi już na poziomie egzystencjalnym. Wydaje się, że odpowiada za to transcendentalna własność piękna. Taka łączność będąca efektem stwórczego działania Boga jest nadzorowana przez działanie Ducha Św. Należy zatem uznać, że poczęcie człowieka jako wcielonej osoby dokonuje się za sprawą Osoby Ducha Św.

12 To oznacza, że to Duch czuwa nad wcieleniem osoby ludzkiej. Nie ma innej możliwości, skoro konieczna jest osobowa moc sprawcza, a rozwiązanie naturalistyczne pozbawia człowieka podmiotowości osobowej. Bez zaangażowania Boskiej Mocy człowiek rodziłby się jako zwykłe zwierzę. Tak był potraktowany w filozofii Arystotelesa i niestety tak jest traktowany  w dzisiejszych teoriach naturalistycznych. A przecież człowiek ma poczucie ma silne poczucie własnego bytu osobowego. Przekonuje nas o tym doświadczenie wewnętrzne, czyli aktywność własności osobowych, która dociera do władz duszy.

13 Musimy więc przyjąć, że centrum realności człowieka stanowi jego istnienie wyposażone w podmiot osoby i podmiot życia. Obie te podmiotowości odpowiadają za powstanie i ukształtowanie naszej natury. Osoba przyczynuje nasze władze duchowe (które nazywamy duszą), natomiast życie egzystencjalne sprawia i kształtuje naszą cielesność (żywy organizm cielesny).

14 Człowiek jest przede wszystkim osoba i życiem. A to oznacza, że powinien działać jako osoba oczywiście przy udziale  swojej cielesności. Człowiek działa i postępuje w sposób osobowy przy pomocy władz duchowych. Ale musimy pamiętać, że to oznacza, iż nasze władze duchowe muszą być powiązane z aktywnością osobową. Mówiliśmy już, że podmiot osobowy przyczynuje (czyli jest wewnątrz-bytową zasadą) powstanie i działanie władz duszy. Zapytacie oczywiście, jak to się dzieje?

15 Wymaga to szerszego wyjaśnienia. Mówiliśmy już, że osoba jest podmiotem istnienia. To oznacza,  że jest pewną określoną zawartością aktu istnienia o charakterze podmiotu sprawczego i aktywnego. Powstaje pytanie, na jakiej zasadzie możemy wyróżnić i opisać taką podmiotowość? Otóż na podmiotowość osoby składają się trzy własności transcendentalne – prawda, dobro i piękno. W tym względzie opieramy się na ustaleniach prof. Gogacza.

16 Te trzy własności istnieją i działają we wspólnej łączności, gdyż wszystkie one mają u człowieka charakter osobowy. Razem tworzą podmiot osobowy (czyli realną wspólnotę osobową), a ich aktywność skutkuje przeniesieniem działania osobowego do poziomu ludzkiej natury, czyli do ludzkiej duszy. To sprawia, że w przypadku człowieka mamy realne odniesienie jednej osoby do drugiej (poprzez duchowe, ale też cielesne działania osobowe). Natomiast patrząc na tę sytuację od strony naszej duchowości powiemy, że człowiek ma silne poczucie i doświadczenie własnej osoby, zarówno na poziomie działań duchowych czy nawet cielesnych (weźmy np. poświęcenie własnego życia dla ratowania kogoś innego).

Metafizyczne Puzzle /3

17 Niestety przeżycie własnego Ja (osobowego) zostało w filozofii nowożytnej zbyt łatwo utożsamione ze świadomością. Tak naprawdę doświadczenie własnego Ja dotyczy właśnie aktywności osoby. Gdy mówimy o swoim Ja, to powinniśmy rozumieć przez to własną osobę a nie świadomość. Przecież to osoba jest tym centrum i podstawą naszej realności (świadomość jest związana wyłącznie z myśleniem).

18 Jak więc działa nasza osoba i jak doświadczamy aktów osobowych? Otóż „działalność” osoby należy nazwać i rozumieć jako aktywność (podejmowanie aktów). Mamy bowiem do czynienia z aktami płynącymi od poszczególnych własności. Te akty mają moc sprawczą i w pierwszym rzędzie skutkuje to powstanie władz duszy na poziomie możności istotowej. Na kolejnym etapie te osobowe akty nadają władzom duchowym odpowiednie zasady działania. A zatem aktywność naszej osoby (podmiotu osobowego) posiada realną moc sprawczą. Jest to związane z tym, że stworzone istnienie człowieka jako akt posiada wewnętrzną moc sprawczą pochodzącą od Boga. Greckie określenie energeia wyraźnie wskazuje na wewnętrzną moc działania (en-ergeia), czyli realną aktywność.

19 W filozofii realistycznej (patrz zwłaszcza tomizm) istota ludzka ma jedynie charakter i postać możności bytowej. Stworzone istnienie zostaje bowiem ograniczone przez konkretną możność istotową, która jest kształtowana i wyposażona do stawania się. Tak więc w przypadku istoty (natury człowieka) mamy do czynienia z jakąś możliwością stawania się, a nie z trwałą realnością istnienia. Możemy więc stwierdzić, że nie byłoby ludzkiej istoty bez aktywności (sprawczych aktów) podmiotu osobowego i podmiotu życia.

20 Nie wolno więc uzależniać istoty człowieka, czyli tego, co nazywamy ludzką naturą, wyłącznie od oddziaływania czynników zewnętrznych. W metafizyce realistycznej przyczyny zewnętrzne mogą jedynie współpracować, czyli tylko uzupełniać treściowo sprawczą moc przyczyny głównej albo sprawczą moc zasad wewnętrznych. Dlatego twierdzimy, że człowiek w całości jest stworzony przez Boga jako istnienie wyposażone w podmiot osobowy i podmiot ożywczy. Natomiast całe wyposażenie istotowe jako treściowość możności bytowej, jest już przyczynowane przez podmiotowości istnienia jako wewnętrzne zasady bytowe (principia ontyczne). Oczywiście na kształt treściowy naszej duchowości czy cielesności mogą mieć pośredni wpływ i mają taki wpływ nasi przodkowie jako pośrednicy w łańcuchu przyczynowości zewnętrznej dotyczącej różnych cech i właściwości fizycznych lub zdolności psychicznych i duchowych.

21 Człowiek rodzi człowieka, ale to nie znaczy, że człowiek jest przyczyną sprawczą człowieka. Ludzie w kolejnych pokoleniach przekazują sobie pewien materiał genetyczny, który określa i kształtuje cechy fizyczne naszej cielesności. Jednak musimy założyć, że samo powstanie kodu genetycznego jest przyczynowane przez egzystencjalną podmiotowość życia.

22 Jednocześnie nie jest możliwe, a by ludzie przekazywali sobie w trakcie zrodzenia podmiotowość osoby. Zarówno podmiot życia jak i podmiot osoby jako przynależne do porządku istnienia muszą pochodzić tylko od głównej przyczyny sprawczej, jaką jest Samo Istnienie (Ipsum Esse). W ten sposób rodzice stają się wprost współpracownikami Boga w akcie stworzenia człowieka.

23 Akt stworzenia dokonuje się poza momentem czasowym, dopiero zaś poczęcie i zrodzenie odbywa się w momencie czasowym, który możemy obserwować. Nasze ziemskie bytowanie jest więc przyjęciem przez rodziców stwórczego aktu Boga, czyli przyjęciem do wspólnoty rodzinnej nowej osoby ludzkiej. Przyjmując stwórczy akt Boga przyjmujemy jednocześnie osobę i życie człowieka. Nie wolno więc traktować człowieka jako skutku biologicznego zapłodnienia albo czysto zwierzęcego pochodzenia.