3.09.2018

Z możliwości nie ma przejścia do realności



Z możliwości nie ma przejścia do realności. Taka była główna zasada scholastycznej metafizyki. Posługiwał się nią Tomasz z Akwinu. Ale czasy realistycznej metafizyki dość szybko się skończyły. Przyszedł bowiem Kartezjusz i wywrócił wszystko do góry nogami. Zaczął filozofowanie od myślenia, czyli od czystej możliwości. Ponadto uznał, że można swobodnie przejść od myślenia do realności świata (ale tylko dzięki swobodnemu myśleniu). Co ciekawe następcy dali się zwieść takiej „precyzji myślenia”. Odtąd możliwość zaczęła rządzić ludzkim życiem i działaniem.
Człowiek żyjący w jakimś państwie, czyli obywatel tego państwa, musi mieć zagwarantowaną swobodę działania. Nie chodzi jednak o swobodę działania w imię nieokreślonej wolności, czyli samej możliwości działania, lecz w imię aktywności wyraźnie określonej i nastawionej na rozwój osobowy. Ponieważ głównym celem społecznym wspólnoty państwowej powinien być rozwój osobowy obywateli, a więc przede wszystkim rozwój moralny.
Jak na tym tle wygląda działalność zawodowa? Otóż działalność zawodowa jest jakby dodatkiem i nie może stanowić jedynej doskonałości człowieka. Rozwój i działanie zawodowe są efektem współpracy gospodarczej całej społeczności danego państwa. Ludzie współdziałając w celu zagospodarowania swojego kraju i zapewnienia rozwoju ekonomicznego podejmują różnorodne prace zawodowe. Jednak osobowy rozwój człowieka nie polega na pracy i sukcesach zawodowych, gdyż przy takim podejściu do sprawy bardzo łatwo jest popaść w uzależnienie od posiadania dóbr materialnych (przysłowiowe „mieć”, a nie „być”). Nagromadzenie różnych dóbr i rzeczy nie świadczy wcale o doskonałości człowieka, a tym bardziej o doskonałości jego człowieczeństwa. Liczyć się musi bycie człowiekiem i jego osobowe człowieczeństwo (bycie osobą). Ludzka tożsamość jest wyznaczona przez osobowe bycie. Bycie osobą to jest właśnie bycie sobą. Osoba wyznacza i kształtuje nasze człowieczeństwo. To osoba kreuje człowieka.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie chodzi o negowanie czy odrzucanie rozwoju zawodowego, ale chodzi o pokazanie właściwej hierarchii w dążeniu człowieka do doskonałości. Jeżeli na pierwszym miejscu stawiamy rozwój osobowy, to będziemy wtedy patrzyli na rozwój zawodowy z lepszej perspektywy. W takiej sytuacji każdy człowiek będzie w stanie sam pokierować swoim rozwojem zawodowym. Gdy jednak ulegniemy propagandzie, że czymś najdoskonalszym jest rozwój zawodowy, wtedy nie ma już powrotu do rozwoju osobowego. Zaczyna dominować perspektywa „mieć”, lecz od „mieć” nie da się przeskoczyć do „być”. Nie ma bowiem żadnego przejścia od posiadanych rzeczy do bycia osobą. Możemy o tym zapomnieć. Natomiast nasze bycie osobą w znakomity sposób reguluje rozwój zawodowy nie pozwalając na jego dominację. Sukces zawodowy nie jest sukcesem naszej osoby. To jest sukces naszej świadomości. Otóż świadomość toczy nieustanną walkę o dominację i zwycięstwo nad osobą. Świadomość mami nas obietnicą wolności działania, ale rzeczywistą wolnością (czyli mocą woli) jest osobowa aktywność człowieka.
Dopiero aktywność osoby posiada odpowiednią moc sprawczą do urzeczywistnienia prawdziwego człowieczeństwa. Takie prawdziwe i realne człowieczeństwo (czyli osobowa tożsamość) powstaje we współdziałaniu z innymi osobami, czyli realizuje się we wspólnocie osobowej. Człowiek jest bowiem osobą powołaną do życia wspólnotowego, czyli życia w rodzinie. Rodzina jest pierwszym i najważniejszym środowiskiem człowieka. Jeśli zniszczymy to środowisko rodzinne, to nie zostanie nam już nic z naszego rzeczywistego człowieczeństwa. Pogrążymy się w szalonych możliwościach twórczych marząc, że uda się nam stworzyć na nowo człowieka, czyli samego siebie. Jednak nasze świadomościowe myślenie nie ma mocy sprawczej i może nas mamić tylko wolnością twórczą, czyli samą możliwością. Z możliwości nie ma przejścia do realności (ab posse ad esse non est exire), jak uczy realistyczna metafizyka.