17.05.2014

Bez filozofii



Bez filozofii możemy zapomnieć o realnym człowieczeństwie. Wiedza przyrodnicza zrównuje człowieka ze światem roślin i zwierząt. Spłaszcza w ten sposób człowieka do wymiaru cielesnego. Człowiek potraktowany cieleśnie staje się cząstką przyrody. Dlatego uważa się, że podlega on prawom przyrodniczym, czyli że jego istnieniem rządzi ślepy przypadek. To oznacza, że człowiek pojawił się na świecie przez przypadek, gdy małpa się pomyliła i zeszłą z drzewa. Ale dlaczego ta pomylona małpa wędrowała po świecie przez kilkadziesiąt tysięcy lat, aby stać się człowiekiem (homo sapiens), to doprawdy jest niezrozumiałe. Bo przecież człowiek podbił całą przyrodę w jakieś 10 tysięcy lat. A co więcej, przez ten czas zdołał już zniszczyć, czyli zabetonować, całkiem sporą przestrzeń na ziemi. Czy ewolucja była na tyle głupia, żeby wytworzyć swojego mściciela i niszczyciela? Jeśli jednak odpowiemy, że to człowiek okazał się na tyle głupi, żeby zniszczyć swój świat (własne środowisko naturalne), to będzie znaczyło, że on działa wbrew ewolucji. Człowiek okazał się bardzo niegrzecznym dzieckiem ewolucji.
Tak naprawdę rzeczywistości człowieka nie da się w żaden sposób wpisać w cykl ewolucyjny. Wszystkie takie zabiegi są z góry skazane na niepowodzenie. Skąd zatem wziął się człowiek? Może spadł z nieba? Może podrzucili go jacyś kosmici (kosmaci kosmici z Planety Małp). A może to sprawka złośliwego Demona, który się przyśnił Kartezjuszowi? To może być bliższe prawdy. Człowiek – ten niegrzeczny łobuz ma w sobie coś demonicznego. Ale zarazem ma w sobie coś boskiego. A więc Bóg stworzył człowieka? Poeta nam wyśpiewał, że to Bóg do spółki z Diabłem maczali w tym palce. Cóż więc należy z tym problemem zrobić? Wielce szacowna nauka leży w tym zakresie i kwiczy. Ludzie stale pytają lub po prostu w coś wierzą. Życie ludzkie toczy się dalej. I tak naprawdę nie wiadomo, co ze sobą zrobić. To przykre, ale prawdziwe.
Dlaczego człowiek przestał już marzyć o poznaniu prawdy o sobie? Człowiek zajął się działaniem. Zajął się własną pracą, bo coś mu z tego wychodzi. Raz lepiej, a raz gorzej, ale zawsze postępuje naprzód przed siebie. Okazuje się, że można żyć bez poznania i rozumienia siebie. No nie! Żyć może nie, lecz można zupełnie sprawnie funkcjonować. Człowiek zanurzył się dzisiaj w funkcjonalizmie i całkiem dobrze funkcjonuje sobie we własnym świecie. Funkcjonuje i funkcjonuje, nawet jeśli nie wie, kim jest. Przecież zinstytucjonalizowane społeczeństwo zawsze przyczepi mu jakąś łatkę lub gwiazdkę.
I tak człowiek wędruje sobie przez świat nie wiedząc nawet kim jest. Człowiek boi się nawet o to zapytać, gdyż zaraz okrzykną go zdrajcą i oszołomem. Dlatego wystarczy mu, że ma swoją funkcję w tym globalnym układzie. Ale co mam zrobić, jeśli nie funkcjonuję w tym układzie? Co zrobić, gdy jestem pozbawiony wszelkich funkcji? Jestem zupełnie bezużyteczny, bo naprawdę chcę być tylko człowiekiem. Lecz wszystko i wszyscy dokoła wołają, że nie ma realnego człowieka. Jest tylko jakaś funkcja! Wszechwładna Funkcja! Dlatego człowiek musi mieć funkcję. Jeśli chcesz być kimś bezinteresownym, jeśli chcesz być osobą, to przestajesz być użyteczny i przestajesz funkcjonować w zinstytucjonalizowanym świecie. Nowoczesne społeczeństwo zostało zinstytucjonalizowane do tego stopnia, że liczy się tylko twoja funkcjonalność w jakiejś instytucji. Może ciebie wcale nie być, ale musi być jakaś funkcja. Bez funkcji ani rusz!
Człowiek przestał już być człowiekiem, a stał się funkcjonariuszem publicznym. Gdy idę ulicą, widzę dookoła samych funkcjonariuszy. Tylko czasami przemknie jeszcze gdzieś człowiek. Zatrzyma się pod śmietnikiem, żeby się pożywić i wędruje dalej przed siebie ze swoim prawdziwym człowieczeństwem. Taki całkiem bezużyteczny i bezinteresowny. Ale jak najbardziej prawdziwy w swoim człowieczeństwie. Jak pisał poeta – człowiek szukający człowieka – żebrak.

16.05.2014

Teologia i filozofia



Teologia głosi chwałę Bożą. Głosi chwałę Boga jako Stwórcy całej rzeczywistości. Natomiast filozofia głosi pochwałę rzeczywistości stworzonej. Ale filozofia może głosić taką pochwałę tylko wtedy, gdy pozna i zrozumie otaczająca nas rzeczywistość.

Jeżeli więc filozofia pozna i zrozumie realność człowieka, to może wówczas ogłosić jego pochwałę, czyli wyrzec słowo o godności osoby ludzkiej. Bez zrozumienia i uznania osobowej godności człowieka nie można wychwalać jego bytu. Wiedza opisowa, jaką proponują nam nauki przyrodnicze, prowadzi bowiem do zrównania człowieka ze światem przyrody. A wtedy możemy co najwyżej uwielbiać Przyrodę (Naturę) próbując utożsamić ją z Bogiem. W historii mieliśmy już do czynienia z taką interpretacją. Filozofia nie powinna jednak poprzestawać na takiej uproszczonej wizji rzeczywistości. Ona musi dążyć do zrozumienia osobowej realności człowieka oraz poszukiwać uzasadnienia takiego rozumienia.

Stąd filozofia uznaje, ze człowiek jest przede wszystkim osobą. Ta ludzka osoba stanowi podmiotowość istnienia, która objawia się i działa poprzez duszę i ciało. Osoba bytuje zatem jako realność uduchowiona i wcielona. Ona ożywia i porusza duszę i ciało, które swoje działania czerpią z aktów osobowych. Dlatego mówimy, że osoba jest sprawczą przyczyną ludzkiej aktywności. Wojtyła posługiwał się scholastyczną formułą: operari sequitur esse. To właśnie ludzka osoba jest wolna w swojej aktywności, gdyż posiada odpowiednią moc sprawczą. Dlatego w naszej ziemskiej rzeczywistości człowiekowi należy się cześć i chwała jako bytowi osobowemu. Tak jak cześć i chwałę przypisujemy Osobowemu Bogu, który jest Trójcą Osób.

Teologia poucza nas o Osobowym Bogu, zaś filozofia uczy nas o osobowym człowieku. Wszystkie inne pomysły filozoficzne są wymyślone przez człowieka, podobnie jak różne teologiczne pomysły na temat Boga. Nie można robić z człowieka myślącej świadomości, tak jak nie wolno traktować Boga jako Myślącego Umysłu, bo wówczas nie ma już miejsca na osobową realność ani Boga, ani człowieka. Realność i aktywność istnienia wydaje się posiadać zawsze postać osobową.

Teologia i filozofia (Ratzinger)



Zarówno J. Ratzinger (B 16) jak i K. Wojtyła (JP 2) analizowali wzajemne relacje pomiędzy teologią i filozofią. Ich poglądy są zbieżne, gdyż obaj dostrzegają, że spotkanie tych dwu dziedzin jest możliwe w zakresie problematyki metafizycznej.

Przedstawimy rozważania Ratzingera z jego artykułu Wiara, filozofia i teologia[1] opublikowanego w 1985 roku. Natomiast w drugiej części zaprezentujemy wypowiedzi Papieża JP 2 zawarte w encyklice Fides et ratio.


W swojej interpretacji Ratzinger wyraźnie stawia tezę, że współczesna teologia (zwłaszcza teologia akademicka w Niemczech) odrzuca potrzebę współpracy z filozofią metafizyczną, a ponadto sama filozofia wyzbyła się zainteresowania dla metafizyki. Przedstawia krótki szkic historyczny wzajemnych stosunków między filozofią i teologią na przestrzeni dziejów. Wskazuje na ich łączność na początku, gdy doktryna chrześcijańska była uważana za nową filozofię, mówi o późniejszym rozdzieleniu w czasach scholastycznych (u św. Tomasza), aż dochodzi do radykalnego przeciwstawienia ich obu od czasu wystąpienia Lutra. Ukazując podejście Lutra autor posłużył się książką Lohse’go[2]. Warto przywołać tę interpretację poglądów Reformatora. „Filozofia jest według niego [Lutra] sposobem wyrażania się człowieka, który nie zna łaski i sam próbuje zbudować sobie własną mądrość i sprawiedliwość”. (s.18) Trzeba przyznać, że jest to zarazem słuszna charakterystyka naturalistycznego podejścia Arystotelesa, które przez wieki wyznaczało rozwój filozofii europejskiej. Arystoteles stworzył bardzo jasny paradygmat człowieka etycznego, który miał zachęcać człowieka do stania się dobrym obywatelem. Jego etyka nie wzlatuje już ku Platońskim ideom, lecz określa człowieka, który doskonali swoją naturę poprzez roztropne, słuszne i prawe działania. Według Stagiryty człowiek miał osiągać doskonałość dzięki działaniu zgodnemu ze swoją rozumną naturą.

Takie pojmowanie doskonałości łatwo mogło doprowadzić do herezji Pelagiańskiej, która utrzymywała, że człowiek może osiągnąć zbawienie dzięki naturalnemu działaniu. Przeto teologia Augustyna oparta jednoznacznie na działaniu i mocy łaski musiała odrzucić naturalną doskonałość człowieka i odwołać się do zagadnienia illuminatio, czyli jakiejś bezpośredniej interwencji Boskiej w naturalne zdolności człowieka. Dlatego u Lutra, który widział w łasce jedyną zasadę usprawiedliwienia człowieka, powstała konieczność odrzucenia wizji Arystotelesowskiej, a tym samym porzucenia filozofii (zwłaszcza filozofii moralnej).

W dalszym przebiegu historii okazało się, że również filozofia nowożytna (zwłaszcza w przypadku Bacona i Kartezjusza) odrzuciła dotychczasowy dorobek filozoficzny oparty na Arystotelesie, co dało asumpt do rozwoju naukowej wiedzy przyrodniczej z jednej strony, a teorii poznania jako myślenia a drugiej. Filozofia pochłonięta myśleniem staje się w dobie Oświecenia przeciwniczką wiary religijnej. Jest to oczywista konsekwencja, ponieważ ludzkie myślenie sprzeciwia się wierze, zaś wiara słusznie broni się przed myśleniem. Przecież to właśnie racjonalizm wprowadził koncepcję Absolutu jako Boga filozoficznego przeciwstawną religijnej wizji Boga Żywego jako Boga Osobowego.

Dlatego słuszny wydaje się pogląd K. Bartha przedstawiony przez Ratzingera, iż wiara ukazuje, że wszystkie obrazy Boga powstające dzięki myśleniu to Bożki[3]. Jeżeli więc pojawia się w historii przeciwstawienie teologii i filozofii albo źle sformułowane przeciwstawienie wiary i rozumu, to chodzi najczęściej o rozdział wiary i myślenia. Ratzinger pisze, że filozofia wzbrania się przed takim udogodnieniem dla myśli, jakim jest wiara, gdyż odczuwa je jako przeszkodę dla czystości i wolności myślenia. Teologia zaś wzbrania się przed założeniem myślenia filozoficznego i widzi w nim zagrożenie dla czystości i słuszności wiary[4]. W tej perspektywie radykalnego oddzielenia obu dziedzin filozofia jawi się jako zdrada teologii, jak sformułował to Luter[5].

A jednak kard. Ratzinger dostrzega konieczność zbliżenia filozofii i teologii. Jest to możliwe dopiero w zakresie problematyki metafizycznej (ontologicznej). Co ciekawe, postuluje on potrzebę uprawiania metafizyki i to ze względu na rozwój teologii. Powiada wprost, że filozofia jako taka nie może zrezygnować z ontologii (metafizyki) oraz że sukces teologii zależy od tego w nie mniejszym stopniu. Dezawuowanie ontologii w filozofii nie oczyszcza teologii, lecz pozbawia ją fundamentów. Dlatego wspólny sprzeciw wobec metafizyki jest groźny dla obu dziedzin, gdyż pozbawia je wymiaru metafizycznego, w którym są sobie nawzajem nierozerwalnie przyporządkowane[6].

Ratzinger zdaje sobie sprawę, że tym, co dla człowieka najważniejsze, jest zrozumienie bytu ludzkiego w całości rzeczywistości. Wiąże się z tym nieodzowne pytanie filozoficzne – skąd przychodzi i dokąd zmierza człowiek? Jest to pytanie o początek i kres, które jasno podejmuje wiara chrześcijańska[7]. Kardynał twierdzi, że wiara stawia tezę filozoficzną, dokładniej ontologiczną, gdy wskazuje na istnienie Boga. Jednocześnie podkreśla, że nie wolno widzieć w Bogu jedynie jakiejś hipotezy końcowej w procesie myślenia, bo to nie jest Bóg wiary[8]. Wiara zna Boga Osobowego i od Niego czerpie swoją siłę. Dzięki temu posiada charakter misyjny i kaznodziejski. Prawdziwa wiara domaga się głoszenia i przepowiadania.

To posłannictwo wiary ma prowadzić do jej zrozumienia. Toteż wiara odwołuje się do rozumienia, które jest zdolny osiągnąć ludzki rozum. Ale należy pamiętać, że to nie jest odwołanie się do ludzkiego myślenia. Myślenie nie jest rozumieniem realności. Jako znaczący przykład Autor wskazuje tutaj Ewangelię św. Jana z jej kluczowymi pojęciami – Logos i Aletheia. Jest to jak najlepsze wykorzystanie dorobku filozoficznego dla głoszenia wiary w Jezusa Chrystusa.

Dlatego Ratzinger powiada, że wiara może i chce się wytłumaczyć. Ona nie jest czystym decyzjonizmem. Wiara chce być zrozumiała dla ludzi. Toteż dzięki chrześcijanom Słowo-Logos staje się odpowiedzią na ludzkie pytania. To dlatego pierwsze ujęcia teologiczne miały sens apologetyczny. Skoro wiara dotyczy Logosu, to staje się apo-logią[9]. Wiara broni bowiem Logosu, który jest mocą poznawczą ludzkiego rozumu.



[1] Joseph kard. Ratzinger, Prawda w teologii, Kraków 2005, ss. 11-32..

[2] B. Lohse, Martin Luter. /…/, Munchen 1981.

[3] Por. s.19.

[4] Por. s.19.

[5] Por. s.18.

[6] Por. s.23.

[7] Por. s.23-24.

[8] Por. s.25.


[9] Por. s.28.

Wskazania papieża Jana Pawła II dotyczące filozofii



Wskazania papieża Jana Pawła II dotyczące filozofii.

Zamierzam przedstawić Państwu oceny i  wskazania papieża Jana Pawła II dotyczące filozofii. Wskazania te odnajdziemy w encyklice Fides et ratio. Wydaje mi się, że najcenniejsze będzie ukazanie samych fragmentów Encykliki bez żadnych interpretacji. Mogę powiedzieć, że dokonałem tylko własnego wyboru i uporządkowania zawartych w Encyklice wypowiedzi, aby stanowiły krótki, zwarty i czytelny dla każdego wykład. Natomiast swój komentarz dołączam na końcu.

Papieskie przesłanie dotyczące uprawiania filozofii streszcza się w następującej wypowiedzi: Niech zatem nie wyda się niestosowne moje głośne i zdecydowane wezwanie, aby wiara i filozofia odbudowały ową głęboką jedność, która uzdalnia je do działania zgodnego z ich naturą i respektującego wzajemną autonomię. (48)

Papież wyraźnie wskazuje na autonomię filozofii. Filozofia ujawnia słuszną ambicję, by być przedsięwzięciem autonomicznym, to znaczy kierującym się własnymi prawami, opierając się wyłącznie na zdolnościach rozumu. (75) Filozofia musi posługiwać się własnymi metodami i przestrzegać własnych zasad. Filozofia, która nie postępowałaby w świetle rozumu, zgodnie z własnymi zasadami i specyficzną metodą, byłaby mało użyteczna. (49) Głęboki fundament autonomii, jaką cieszy się filozofia, należy dostrzec w tym, że rozum jest ze swej natury zwrócony ku prawdzie, a ponadto został wyposażony w niezbędne środki, aby do niej dotrzeć. (49)

Papież odwołuje się również do ujęcia historycznego. Powiada: Św. Albert Wielki i św. Tomasz, choć zachowywali organiczną więź między teologią a filozofią, jako pierwsi uznali, że filozofia i różne dyscypliny nauki potrzebują autonomii, aby mogły prowadzić owocne badania w swoich dziedzinach. (45) Czymś wyraźnie różnym od tego słusznego postulatu [autonomii] jest teoria tak zwanej filozofii „samowystarczalnej” wyznawana przez licznych filozofów nowożytnych. Nie głosi ona słusznej autonomii refleksji filozoficznej, ale domaga się raczej uznania samowystarczalności myślenia, co jest w oczywisty sposób nieuzasadnione: odrzucenie bogactwa prawdy płynącej z Bożego Objawienia oznacza bowiem zamknięcie sobie dostępu do głębszego poznania prawdy, ze szkodą dla samej filozofii. (75) Jest oczywiste, że filozofia świadoma tej swojej „pierwotnej konstytucji” będzie respektować także wymogi i potwierdzenia znamienne dla prawdy objawionej. (49)

Niemniej w świetle wiary /.../ pragnę gorąco zachęcić filozofów, /.../ aby zachowali ufność w zdolności ludzkiego rozumu /.../ Wiara staje się zdecydowanym i przekonującym obrońcą rozumu. To wiara przynagla rozum, aby przekraczał wszelkie bariery izolacji i nie wahał się ponosić ryzyka w poszukiwaniu wszystkiego, co piękne, dobre i prawdziwe. (56) A jednak Papież jednocześnie ostrzega: „/.../ żadna filozofia historycznie ukształtowana nie może zasadnie twierdzić, że ujmuje całą prawdę, ani że w pełni wyjaśnia rzeczywistość człowieka, świata oraz relacji człowieka z Bogiem. (51)

/.../ Wiara jako taka nie jest filozofią. (76) Kościół nie głosi żadnej własnej filozofii, ani nie opowiada się oficjalnie po stronie jakiegoś wybranego kierunku filozoficznego, odrzucając inne. (49) Jednocześnie Papież stwierdza: /.../ uznałem za konieczne potwierdzenie w niniejszej Encyklice, że Kościół jest żywo zainteresowany filozofią. (63) Dodaje też, że „istnieje wręcz głęboka więź łącząca pracę teologa z filozoficznym poszukiwaniem prawdy”. (63) Dlatego obowiązkiem Magisterium Kościoła jest rozeznawanie i pobudzanie rozwoju myśli filozoficznej, która nie jest sprzeczna z wiarą. (63) Zadaniem Magisterium jest /.../ wskazywanie, jakie założenia i wnioski filozoficzne byłyby nie do pogodzenia z prawdą objawioną. (50) Magisterium ma obowiązek interweniować zdecydowanie i jednoznacznie, gdy dyskusyjne tezy filozoficzne zagrażają właściwemu rozumieniu prawd objawionych. (49) Kościół zobowiązany jest wskazywać, co w danym systemie filozoficznym może być niezgodne z wiarą, którą wyznaje. (50) Magisterium Kościoła może zatem i powinno krytycznie oceniać /.../ filozofie i poglądy, które sprzeciwiają się doktrynie chrześcijańskiej. (50) Interwencje Magisterium mają przede wszystkim pobudzać, popierać i wspomagać myśl filozoficzną. (51) /.../ wartość [rozeznania Kościoła] powinien docenić każdy filozof, gdyż jest ona oparciem dla recta ratio, to znaczy dla rozumu rozmyślającego właściwie o prawdzie. (50)

Papież pisze: Pragnę stanowczo potwierdzić, że studium filozofii jest podstawowym i nieodzownym elementem w strukturze studiów teologicznych /.../ (62) Dodaje też, że „istnieje wręcz głęboka więź łącząca pracę teologa z filozoficznym poszukiwaniem prawdy”. (63) Nie należy zapominać, że szczególny wkład myśli filozoficznej polega na tym, iż pozwala ona rozpoznać /.../ „nie to, co ludzie myślą, ale jaka jest obiektywna prawda”. (św. Tomasz, De cealo 1,22) Tym, co może być przydatne dla teologii, nie są rozmaite ludzkie poglądy, ale wyłącznie prawda. (69) Filozofia wnosi właściwy sobie wkład w teologię przez to, że rozpatruje strukturę poznania oraz porozumiewania się osób, a zwłaszcza różne formy i funkcje języka. (65) Bez udziału filozofii nie można by wyjaśnić takich zagadnień teologicznych, jak – na przykład – język opisujący Boga, relacje osobowe w łonie Trójcy, stwórcze działanie Boga w świecie, relacja miedzy Bogiem a człowiekiem, tożsamość Chrystusa, który jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. (66)

W rzeczywistości teologia zawsze potrzebowała i nadal potrzebuje pomocy filozofii. Teologia potrzebuje filozofii, aby prowadzić z nią dialog w celu sprawdzenia, czy jej twierdzenia są zrozumiałe i uniwersalnie prawdziwe. (77) Jeżeli teolog nie chce posługiwać się filozofią, powstaje niebezpieczeństwo, że będzie uprawiał filozofię nieświadomie i zamknie się w strukturach myślowych mało przydatnych do zrozumienia wiary. Gdyby natomiast filozof odrzucił wszelką więź z teologią, poczułby się zobowiązany do przywłaszczenia sobie treści wiary chrześcijańskiej, jak to uczynili niektórzy filozofowie nowożytni. W jednym i w drugim przypadku powstałoby niebezpieczeństwo zniszczenia podstaw autonomii, którą każda nauka słusznie  pragnie zachować. (77) Filozof musi kierować się własnymi regułami i opierać się na własnych zasadach, jednakże prawda może być tylko jedna. Chrześcijańskie Objawienie staje się zatem prawdziwym łącznikiem i przestrzenią spotkania między myślą filozoficzna a teologiczną w ich wzajemnych odniesieniach. Tak więc należy sobie życzyć, aby teologowie i filozofowie poszli za jedynym autorytetem prawdy w celu wypracowania filozofii współbrzmiącej ze słowem Bożym. Ta filozofia stanie się terenem spotkania między kulturami a wiarą chrześcijańską, podstawą do porozumienia między wierzącymi i niewierzącymi. (79)

Papież podsumowuje: Rozwijając nauczanie zawarte we wcześniejszych wypowiedziach Magisterium Kościoła, zamierzam w ostatniej części tej Encykliki wskazać pewne wymogi, jakie teologia – a przede wszystkim słowo Boże – stawia dzisiaj myśli filozoficznej i współczesnym filozofiom. (79) Słowo Boże stawia pytanie o sens istnienia i udziela na nie odpowiedzi kierującej człowieka ku Jezusowi Chrystusowi, Wcielonemu Słowu Bożemu, które w pełni urzeczywistnia ludzką egzystencję. Fundamentem „filozofii” zawartej w Biblii jest przekonanie, że życie ludzkie i świat mają sens i zmierzają ku pełni, która urzeczywistnia się w Chrystusie Jezusie. Tajemnica [Wcielenia] stawia najtrudniejsze wyzwanie przed filozofią, ale tylko tutaj sens istnienia osiąga swój szczyt. (80) Filozofia, która nie stawiałaby pytania o sens istnienia, byłaby narażona na poważne niebezpieczeństwo, jakim jest sprowadzenie rozumu do funkcji czysto instrumentalnych oraz utrata wszelkiego autentycznego zamiłowania do poszukiwania prawdy. (81)