20.12.2020

Świat się zmienia od niechcenia (realności)

Świat się zmienia. Zamieniliśmy realność na możliwości. Wolimy się pławić w możliwościach niż żyć realnie. Zmogła nas nieograniczona wielość możliwości. Realność przestała się nam podobać, bo jest taka zwyczajna, więc wybraliśmy różne możliwości, które sami sobie wymyślamy.

Dzisiaj już nikt z młodych nie chce być realnym człowiekiem, bo media społecznościowe oferują mu przeróżne możliwości. Może będę kobietą albo mężczyzną, może będę binarny albo transbinarny, może będę mono albo quadrofoniczny. A jak mi się znudzi, to wypierdolę wszystko dookoła.

Łatwo jest pomyśleć sobie różne możliwości, ale może warto zapytać, co my z tego będziemy mieli? Przecież możliwość, czyli wolność (wolność jest tylko możliwością), nic nam nie daje. Od myślenia możliwościami nie staniemy się czymś realnym.

Jeśli postawiliśmy na myślenie, to gdy przestajemy myśleć, wtedy znikamy. Poza myśleniem nas nie ma. Myślę więc jestem. A gdy nie myślę, to mnie nie ma. To jest stara jak świat, czy raczej stara jak sam człowiek, sztuczka Demona. Albo może opętanie? Dlatego myśliciele ideologiczni tak ustawicznie rozmyślają, żeby wymyślić coś nowego. Jeśli opętała cię przemożna chęć myślenia, to jesteś zgubiony. Możesz zamyślić się na śmierć, ale nie wymyślisz niczego realnego.

Realność bowiem została stworzona a nie wymyślona. Została stworzona raz na zawsze i nasze myślenie tego nie zmieni. Myślenie jest negacją realności. A realność jest bezmyślna, tak można powiedzieć, gdyż jest nie do pomyślenia. Ona po prostu jest i to jest jej siła i moc. Myślenie może w sobie i dla siebie negować realność, lecz to nie oznacza, że ją pokonało. Myślenie może zaprzeczyć realności, ale nie jest w stanie jej unicestwić. Może nas przekonywać i namawiać, żebyśmy porzucili realność. Możemy zanegować swoją osobową realność, ale to nie spowoduje, że ona zniknie. Możemy zanegować swoją ludzką naturę, ale to nie sprawi, że powstanie coś innego.

Realność po prostu jest i istnieje, i nic z tym nie możemy zrobić, nawet gdybyśmy się nadymali w swoim myśleniu jak przywódczyni SK.

15.12.2020

Moje uwagi dotyczące lektur (Dante De Monarchia)

Trzeba zaznaczyć, że Dante wykracza poza realizm poznawczy i sytuuje od razu swoje rozważania (spekulacje) w sferze możliwości. Pojmuje Boga jako Doskonałego Artystę. Natura jest dla niego sztuką Boga (s.31). Tak jak sztuka występuje w trzech podmiotach – w umyśle twórcy, w działającym narzędziu i w materii ukształtowanej przez artystę, tak samo Natura najpierw jest w umyśle Boga, następnie w Niebiosach, jak gdyby w działającym narzędziu, i wreszcie jako odciśnięta w płynnej materii. Jeśli twórca jest doskonały i posługuje się doskonałym narzędziem, to sprawia doskonałe dzieło. Gdy dzieło jest niedoskonałe, jest to sprawka złej materii (która jest czystą możnością).

Każdy twórca działa celowo, czyli ze względu na zamierzony cel. Dlatego Dante mówi o celu wyznaczonym przez Boską sztukę, czyli Naturę, dla całego rodzaju ludzkiego. Gdy zastanawia się nad ostatecznym celem stwarzania, stwierdza wtedy, że tym celem (w zamierzeniu Stwórcy) nie jest sama istota (czyli realny byt), lecz właściwe dla niej działanie. (zob. s.32) Wynika stąd, że działanie jest racją bycia realną istotą, czyli znaczyłoby to, że ludzkie działanie jest racją bycia człowiekiem.

Dla Autora nie jest więc ważna realność ogólnej społeczności ludzkiej, lecz cel, jaki realizuje ona w swoim działaniu. Nie zastanawia się zatem, czy można przypisać takie działanie czemuś realnemu, ale od  razu odwołuje się do działania i celu, który przybiera oczywiście postać samej możliwości. Wprost mówi o szczycie możliwości, jaką jest w stanie zrealizować cała ludzkość (s.32). Ten szczyt ludzkich możliwości widzi w zdolności poznawczej naszego intelektu. Są to możliwości poznawcze, które określa on mianem potencji intelektualnej. Ta potencja intelektualna jest tak szeroka, że nie wypełnia się w przypadku pojedynczego człowieka, a zatem potrzebna jest do jej aktualizacji cała ludzkość (społeczność rodzaju ludzkiego). Dlatego Autor konkluduje, że właściwym zadaniem rodzaju ludzkiego jest ciągłe aktualizowanie potencjału intelektu możnościowego, najpierw w dziedzinie rozważań teoretycznych, a wtórnie w szerszym znaczeniu na polu działania. (por. s.33)

Przy takiej wizji pada stwierdzenie, że żaden człowiek nie jest w stanie wszystkiego poznać i przemyśleć, czyli nie może osiągnąć poznawczej doskonałości, ale wszyscy ludzie razem mogą to zrobić. Trzeba jednak zapytać, skąd taka pewność, czy może tylko marzenie? Skąd taka wiara w poznawcze możliwości ludzkości? Przecież historia nas uczy, że wszelkie odkrycia filozoficzne i naukowe były dokonywane przez konkretnych ludzi, zaś ogólna ludzkość nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.

Musimy też przyznać, że pojęcie ludzkości (humanitas) lub powszechnej społeczności świata (civilitas universalis) jest tworem naszego myślenia i realnie nie ma takiej bytowości. Dlatego przypisywanie ludzkości możliwości działania i związanego z tym celu jest co najmniej nadużyciem. Jest to związane z tworzeniem jakiejś ogólnoludzkiej świadomości albo woli (tak jak się mówi o woli ludu), co jest po prostu nieporozumieniem. Natomiast postawienie na czele tej społeczności ludzkiej jakiegoś super Monarchy zmusza Autora do przypisywania mu cech boskich. Taki Monarcha musiałby być wszechwiedzący i wszechmocny, dobry, mądry i sprawiedliwy w najwyższym stopniu. Otóż nie ma takich ludzi, a nawet gdyby się znalazł taki, co chciałby rządzić całą ludzkością, to niechybnie musiałby się uznać za Boga, a taka pycha odebrałaby mu wszystkie pozytywne cechy i stałby się tylko Wielkim Demonem.

Zbierzmy krótko dotychczasowe ustalenia. Dla Dantego nie liczy się realne istnienie, ale możliwość działania. Zatem wszystko, co zostało powołane do istnienia, zostało stworzone dla jakiegoś działania. Wszystko zaś działa ze względu na cel (celowo). Dlatego Dante może przypisywać możliwość działania całej społeczności ludzkiej nie troszcząc się o to, czy coś takiego istnieje, czy nie. Otóż celem i działaniem całej ludzkości jest aktualizowanie potencjalności intelektualnej jakiejś ogólnoludzkiej świadomości. Oznacza to, że intelektualna możliwość pomyślenia czegoś staje się mocą działania mitycznej ludzkości. Dziś w dobie panowania ideologii wiemy, jak to jest groźne.

W księdze drugiej Autor przedstawia swoją koncepcję prawa. Prawo jako najwyższe dobro istnieje najpierw w umyśle Bożym i jest tam samym Bogiem. Pierwszym i najważniejszym prawem jest Wola Boża. Wola i chcenie są w Bogu tym samym, zatem Wola Boża jest prawem. Skoro Bóg pragnie samego siebie (dotyczy to raczej Pierwszego Poruszyciela w filozofii Arystotelesowskiej), to prawo, które jest w Nim, jest przez niego chciane. (zob. s.51) Zakładamy więc, że to, czego Bóg pragnie dla społeczności ludzkiej, powinno być uznane za słuszne i nieskażone prawo. (s.51)

Powstaje więc pytanie, jak to Boże prawo spływa do nas na ziemię. Otóż Wola Boża powołała do istnienia naturę. Natura jest dziełem Bożym. Dante nawet powie, że natura jest narzędziem Boskiej sztuki (por. s.50). Wydaje się więc, że to na naturę spłynęło prawo Boże. Oczywiste jest, że Bóg chce tego, co jest celem natury, w przeciwnym razie Niebo poruszałoby się bez celu, czego nie można przyjąć. (s.75) Tak więc natura przekazuje dalej Boże prawo. To, co sprawiła natura, istnieje zgodnie z prawem. (s.60) Natura porządkuje rzeczy z uwzględnieniem ich zdolności, ten wzgląd jest fundamentem prawa złożonego w rzeczach. (s.61)

To, co najdoskonalsze stoi na szczycie natury. Lud rzymski jest według Autora najszlachetniejszy. Ludziom szlachetnym przysługuje przywództwo na zasadzie racji przyczynowej (chyba sprawstwa przyczynowego). (s.52) Dlatego zgodnie z prawem naturalnym otrzymał władzę nad całym światem (ówczesnym światem). Lud rzymski został powołany przez naturę do sprawowania władzy. (s.61) Lud rzymski rządził więc zgodnie z prawem. Z racji samego prawa konieczne jest zachowanie tego naturalnego porządku. (s.61)

Fundamentem Cesarstwa jest prawo ludzkie. Tak więc Cesarstwu nie wolno jest czynić czegokolwiek, co byłoby przeciwne prawu ludzkiemu. Cesarstwo jest porządkiem prawnym obejmującym swym zasięgiem doczesne prawo, zatem to ostatnie jest również bardziej pierwotne od sędziego, którym jest cesarz, ponieważ cesarz został powołany do przestrzegania tego właśnie porządku prawnego. (całość s.89)

Każdy kto pragnie dobra Rzeczypospolitej, pragnie tego, co jest celem prawa. (s.56) Wszystko działa według jakiegoś celu. Celem każdej społeczności jest dobro wspólne jej obywateli. (tamże) Celem rządzenia jest dobro wspólne, a zatem również celem prawa (dziś powiedzielibyśmy: rządów prawa) jest dobro wspólne. Nie może istnieć prawo, które nie zmierza do dobra wspólnego. (s.56) Prawa powinny bowiem wiązać ludzi nawzajem odniesieniem do dobra wspólnego. (s.57) Każdy, kto pragnie dobra Rzeczypospolitej, pragnie tego, co jest celem prawa. Jeśli więc Rzymianie dążyli do dobra Rzeczypospolitej, to słusznie można o nich powiedzieć, że dążyli do tego, co stanowi cel prawa. (s.57) Tak więc Autor wnioskuje, że lud rzymski podporządkowując sobie cały świat, miał na celu dobro powszechne. (s.59)

Już na pierwszy rzut oka widzimy, jak bardzo Dante idealizuje swoje rozumienie prawa. Prawo, którego celem byłaby realizacja dobra wspólnego jakiejkolwiek społeczności, wydaje się być świetnym marzeniem lecz tylko marzeniem. Nawet jeśli uznajemy prawo rzymskie za najdoskonalsze osiągnięcie intelektualne ludzkości, to musimy sobie zdawać sprawę, że dążyło ono do realizacji sprawiedliwości jako oddawania każdemu tego, co mu się należy. Tak rozumiana sprawiedliwość nie spełnia wymogów dobra wspólnego.

W pewnym momencie, gdy Autor rozważa funkcjonowanie porządku prawnego, całkiem słusznie odwołuje się do tworzenia instytucji ludzkich, bo to właśnie tam zawsze działa prawo. Mówi wprost, że mamy tam ustalanie granic prawa obowiązującego w danej instytucji. (s.61) I to jest właściwy zakres działania i obowiązywania prawa. Ale w związku z tym musimy pamiętać, że żadne instytucje powoływane przez społeczeństwo nie realizują dobra wspólnego. One realizują wyłącznie swój własny interes (co można określić mianem dobra własnego, jakim jest odpowiedni cel działalności instytucjonalnej). Taki jest realny wymiar prawa na gruncie społecznym i politycznym. Żadne prawo nie prowadzi do realizacji dobra wspólnego. Dobro wspólne jest bowiem realizowane przez dobrą wolę członków wspólnoty osobowej, która nie kieruje się prawem lecz zasadami moralnymi.

Państwo nie realizuje dobra wspólnego

Państwo nie realizuje dobra wspólnego, ponieważ to, co nazywamy dobrem wspólnym, jest osiągane wyłącznie we wspólnocie osobowej. Tylko rodzina jako wspólnota osobowa dba o zapewnienie dobra wspólnego swoich członków. Wspólnota osobowa jest bowiem oparta na relacjach osobowych, a nie relacjach władzy przełożony-podwładny.

Państwo, czyli władza państwowa, ma za zadanie zmierzać do dobrostanu społecznego, czyli ma stwarzać możliwości rozwojowe we wszystkich dziedzinach społecznych. Na ogół mówimy o tworzeniu dobrobytu materialnego na polu gospodarczym, należy też dodać dobrostan na polu kultury.

Państwo działa poprzez instytucje, tworzy prawa i dba o ich przestrzeganie w sądach. Taka działalność ma na celu sprawne uporządkowanie działalności ludzi w wymiarze społecznym i politycznym, czyli w wymiarze państwowym. Ale państwo nie może wpływać na działania poszczególnych ludzi (co mają robić) i wspólnot rodzinnych (jak mają żyć). Państwo ma obowiązek zapewnienia warunków rozwoju wspólnot rodzinnych, ponieważ dobrostan społeczny zależy właśnie od rozwoju wspólnot rodzinnych. Instytucje państwowe mają pełnić rolę pomocniczą dla wspólnot rodzinnych, a nie jakąś rolę władczą i nakazową wobec społeczeństwa jako ludzkiej masy.

Otóż bezpośrednim uzasadnieniem tworzenia władzy państwowej jest wspólnota narodowa (naród). Naród jest bowiem wspólnotą wspólnot, czyli rodziną rodzin, jak to określał kard. Wyszyński. Wspólnota narodowa powstaje na zasadzie łączności wspólnot rodzinnych (szeroko rozumianych), jaką stanowi wspólna religia i wspólna kultura (język i literatura, zwyczaje i obyczaje ludowe, oraz szerokie powiązania rodzinne i pokoleniowe, czyli tradycja). Państwo musi więc zadbać o rozwój kultury narodowej. Tutaj wystarczy nie przeszkadzać i dawać możliwości rozwoju.

Dążenie do dobra wspólnego /1

Czy ludzie mogą faktycznie zmierzać do dobra wspólnego, czy może kierują się tylko własnym interesem? Jak uzasadnić potrzebę dążenia do dobra wspólnego? Otóż należy mówić i pokazywać zależność pomiędzy naturą lub istotą człowieka (także jej rozwojem) a wspólnotą osobową, która powstaje na gruncie osobowej podmiotowości istnienia.

1 Realność człowieka wyznacza sfera egzystencjalna, czyli aktywność istnienia płynąca z podmiotowości osoby i życia.

2 Aktywność istnienia formuje naszą możność istotową. Podmiot osobowy przyczynuje i kształtuje naszą duchowość (władze duchowe), natomiast podmiotowość życia sprawia realny kształt naszej cielesności (czyli żywego organizmu).

3 Celem naszego ziemskiego bytowania i życia jest rozwój i doskonalenie zarówno naszej duchowości jak i naszej cielesności. NA tym polega wzrastanie i dorastanie, czyli dojrzałość.

4 Rozwój duchowości polega na budowaniu własnej osobowości, czyli charakteru moralnego i religijnego. Rozwój cielesności polega na usprawnianiu zdolności fizycznych naszego organizmu. Jednak rozwój duchowy jest możliwy tylko we wspólnocie osób, zaś ćwiczenia cielesne można podejmować samemu, chociaż lepiej to robić pod opieka i nadzorem trenerów.

5 Rozwój duchowy polega na wychowaniu moralnym i religijnym. Takie wychowanie odbywa się w rodzinie, która stanowi dla człowieka podstawowe środowisko osobowe. Bowiem w rodzinie pojmowanej tradycyjnie człowiek doświadcza relacji osobowych oraz cnót i działań osobowych. Tego nie mogą nam dać żadne instytucje, organizacje czy stowarzyszenia.

6 Toteż trzeba się zgodzić, że rozwój człowieka (młodego człowieka) jest nierozłączny z życiem wspólnoty osobowej, a wychowanie w takiej wspólnocie jest konieczne dla rozwoju osobowości człowieka.

7 Tak więc celem naszego człowieczeństwa (bycia realnym człowiekiem) jest wzrastanie w doskonałości duchowej i cielesnej (rozwój osobowościowy oraz rozwój fizyczny). Ten cel możemy zrealizować tylko we wspólnocie rodzinnej.

Dążenie do dobra wspólnego /2

8 To podpowiada nam, że celem życia wspólnotowego jest możliwie pełny rozwój każdego człowieka i wzajemne wspieranie się w tym rozwoju. Rodzice współdziałają dla rozwoju swoich dzieci, a dzieci wspierają potem rodziców na starość.

9 Rodzina (czyli jej członkowie) troszczy się również o zapewnienie warunków materialnych dla dobrego życia wszystkich razem. To rodzina tworzy dobrobyt materialny, konieczny do życia. Członkowie rodziny współdziałają i współpracują dla zapewnienia materialnego dobrobytu całej rodzinie i zaspokojenia potrzeb materialnych (ubranie, wyżywienie, dom). Rodzice odpowiadają za utrzymanie i wychowanie swoich dzieci. A czasami przyjmują do siebie jeszcze inne dzieci.

10 Wszystko to razem pokazuje, że naturalnym środowiskiem rozwoju człowieka jest rodzina (i tylko rodzina). Człowiek nie może rozwijać się moralnie poza środowiskiem rodzinnym (domem rodzinnym). Od początku jesteśmy zadomowieni w swoich rodzinach. Jeśli to odrzucimy, to zatracamy nasze życie osobowe, przestajemy wzrastać moralnie i religijnie. Stajemy się jedynie zbiorowiskiem pomysłów świadomościowych. Człowiek pozbawiony relacji osobowych staje się świadomością wypełnioną dowolnymi możliwościami myślenia, czyli wolnością pomyślenia czegokolwiek.

11 Gdy człowiek zostanie pozbawiony relacji osobowych, z powodu czego przestaje działać jego podmiotowość osobowa, wówczas taki człowiek staje się podatny na dowolne propozycje myślowe czy wybór czegokolwiek, gdyż nie posiada realnej zasady działania (sprawności, które czuwają nad podejmowaniem właściwych działań. Mówiąc zwyczajnie, staje się podatny na ideologiczną propagandę.

12 Człowiek „wychowany” na ideologicznej propagandzie przestaje być bytem osobowym, a staje się czystą świadomością. Pozostaje mu tylko świadomościowe myślenie, a to oznacza, że duchowa osobowość przekształciła się w strumień pomyślanych intencji, które zmieniają się dowolnie, pojawiają się i znikają. W myślącej świadomości nie ma nic stałego, pojawia się nieustanna zmienność, co prowadzi człowieka do relatywizmu. Znika nasza duchowa realność a pojawia się sfera możliwości, co ideologowie nazywają wolnością człowieka.

13 Trzeba sobie zadać pytanie, po co żyć samymi możliwościami?

14 Człowiek w swej pełnej bytowości jest samodzielnym realnym bytem zależnym od przyczyny sprawczej (czyli Boga) oraz od przyczyn drugorzędnych wpływających na wyposażenie jego natury. Jednak jego istotowa realność jest sferą możnościową. Realność ontyczna naszego bytu zależy od aktu istnienia, jednak istnienie naszego bytu jest ograniczone przez możność istotową. To sprawia, że mówimy o człowieku jako realności spotencjalizowanej. Możność istotowa stanowi potencjalność, która może być rozwijana. Tak więc człowiek jest w stanie rozwinąć swoją potencjalność duchową i cielesną. Oznacza to, że w tym zakresie, czyli w obrębie duszy i ciała, człowiek może i powinien się rozwijać.

Dążenie do dobra wspólnego /3

15 Wyposażenie możności istotowej jest uzależnione od aktywności naszego istnienia, czyli podmiotowości osoby i życia. Aktywność osobowa kształtuje i usprawnia naszą duchowość (władze duszy), natomiast aktywność mocy ożywczej kształtuje i usprawnia naszą cielesność.

16 Realny człowiek istnieje więc sam w sobie, ale rozwija się i działa wobec innych ludzi. Dlatego do rozwoju własnej potencjalności (natury duchowo-cielesnej) potrzebuje współdziałania i współpracy z innymi ludźmi (z innymi osobami). Człowiek żyje więc przede wszystkim w środowisku osobowym, czyli w rodzinie. W rodzinie przychodzi na świat, wzrasta i rozwija się, doskonali swoją duchowość poprzez osobowe obcowanie z innymi (poprzez relacje osobowe), a także rozwija i ćwiczy swoją cielesność poprze różnorodne prace fizyczne.

17 Stad do pełnego rozwoju swojej natury człowiek potrzebuje wspólnoty osobowej. Właśnie z tej racji mówimy, ze człowiek jest istotą społeczną. Trzeba jednak pamiętać, że to uspołecznienie ma zawsze charakter wspólnotowy i osobowy, a nie tylko postać prawno-instytucjonalną (przynależność państwową).

18 Człowiek od początku funkcjonował w rodzinie. Wszystko, co robił, odbywało się w kręgu rodzinnym (przy ognisku domowym), bo inaczej być nie mogło. Badanie antropologiczne potwierdzają, że rodzina stanowi naturalne środowisko człowieka. Natomiast dopiero dla rodziny naturalnym środowiskiem jest przyroda. Przecież to rodzina zagospodarowała otoczenie przyrodnicze. Naturalne otoczenie służyło rodzinom do wyżywienia się i do schronienia (a już później do budowy domu i zadomowienia się na dobre).

19 W życiu codziennym ludzie musieli zmagać się z warunkami przyrodniczymi. Poszukiwali dla siebie odpowiedniego miejsca do zamieszkania i życia. Ale właśnie w tym przypadku konieczną pomocą była wspólnota rodzinna. Współpraca w ramach rodziny pomagała wykorzystywać różne możliwości, jakie oferowało naturalne otoczenia (środowisko przyrodnicze).

20 Człowiek nie podbijał świata samotnie, bo to nie miało sensu. Podbijał świat w grupach rodzinnych. Zarazem trudy życiowe i współpraca utrwalały związki rodzinne. Stąd w przypadku wszystkich ludów i dawnych kultur mamy tę samą społeczną rolę rodziny (później również klanów rodzinnych).

21 Dlatego nie wolno pozbawiać dziecka życia w rodzinie. Dzisiaj już wiemy, że tzw. domy dziecka nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Dziecko do życia, do dojrzałego życia, potrzebuje wspólnoty rodzinnej, bo tylko tam panują relacje osobowe. I właśnie w rodzinie buduje się osobowość dziecka, czyli charakter moralny i religijny. A im większa rodzina, tym lepiej.