25.09.2020

Rozmowa o wolności i godności

 Rozmowa o wolności i godności

– Co wybierasz: wolność czy godność?

– Ja wybieram wolność!

– Czy aby wiesz, co Ci daje wolność? Powiedz, o jaką wolność Ci chodzi? 

– Ja pragnę wolności działania.

– Czy zatem sądzisz, że Twoje działanie wynika z wolności?

– Oczywiście, bez wolności działania nie mógłbym działać, gdyż działałbym pod przymusem.

– Lecz działanie pod przymusem też jest Twoim działaniem. Czy więc uważasz, że przyczyna sprawcza działa pod przymusem?

– Wystarczy, że działa z konieczności. Może jest to przymus konieczności.

– Ale zdajesz sobie sprawę, że jeśli działasz, musisz posiadać jakąś moc sprawczą, która pozwala Ci działać. Inaczej mówiąc, gdy działasz, jesteś sprawczym podmiotem działania.

– Oczywiście, że jestem podmiotem, który działa dzięki wolności działania.

– To oznacza jednak, że uważasz wolność za sprawczą moc działania.

– Wolność pozwala mi działać tak, jak chcę.

– Chcesz więc działać, czy tylko masz wolność działania?

– Mam wolność działania, która pozwala mi chcieć.

– Wynika stąd, że wolność jest przyczyną lub powodem do chcenia. Trzeba jednak wiedzieć, że wolność jest tylko możliwością (tutaj możliwością działania), natomiast chcenie było na ogół uznawane za moc sprawczą. Wolność nie jest więc chceniem, ani nie może być przyczyną chcenia, ponieważ możliwość nigdy nie staje się mocą, ani też nie może być przyczyną mocy. Klasyczna filozofia twierdziła, że nie ma przyczynowego przejścia od możności do aktu (ab posse ad esse), czyli od możliwości do działania.

– Ale właśnie ta filozofia uważała, że człowiek ma wolną wolę, czyli działa w sposób wolny i bez przymusu, co by znaczyło, że działa z powodu wolności.

– Otóż trzeba sobie wyjaśnić, czego dotyczy wolność u człowieka. Ta wolność dotyczy wyboru pomiędzy różnymi możliwościami, a nie dotyczy chcenia dobra jako zasady naszego działania. Człowiek działa mocą chcenia, natomiast wolność dotyczy wyboru różnych sposobów działania. To oznacza, że człowiek działa realnie na zasadzie chcenia dobra, które jest własnością tego, co realne. Człowiek działa pragnąc czegoś realnego, a nie tylko możliwego. Napędem naszego działania jest realność. Działanie jest napędzane przez chcenie czegoś realnego, a nie przez wolność wyboru różnych możliwości. Otóż wolny wybór dotyczy właśnie możliwości (różnych sposobów działania). Chcenie dąży do osiągnięcia realności, do spotkania z tym, co jest realne. Jeśli zaś zaczynamy coś wybierać, to nie jest to bezpośrednie pragnienie realności, lecz tylko wybór możliwości działania. Wybór nie dotyczy realności. Realności dotyczy tylko chcenie. Chcemy zawsze czegoś realnego, gdyż dążymy do tego, żeby nasze działanie zrealizowało i osiągnęło coś realnego. Działać musimy realnie. Gdy zaczynamy wybierać, wtedy odchodzimy od chcenia realności i skręcamy w stronę możliwości.

– Ale powszechnie uważa się, że wolność jest podstawą godności człowieka. Swoją godność może realizować człowiek wolny a nie niewolnik.

– To musimy poważnie zastanowić się nad tym, czym jest godność. Czy godność przysługuje ludzkiemu działaniu albo wolności działania, czy raczej godność przysługuje człowiekowi ze względu na szczególną rangę jego bytu (realnej struktury bytowej)? Jeżelibyśmy przypisywali godność wolnemu działaniu człowieka, to trzeba by stwierdzić, że człowiek posiada godność tylko wtedy, gdy działa i to działa w sposób wolny. Otóż dowolne działanie człowieka trudno uznać za godność, ponieważ dowolny wybór może dotyczyć raz dobra a raz zła (nawet jeśli założymy, że dobrem jest dla nas użyteczność lub przyjemność działania). Dlatego godność przypisywano raczej jakiemuś trwałemu składnikowi bytu.

– No właśnie, na ogół godność wiąże się z rozumną naturą człowieka. To rozum decyduje o naszej godności, gdyż ma szczególną rangę, jak mówiłeś.

– Oczywiście ty dość łatwo zgadzasz się na taką propozycję, skoro sądzisz, że ludzki rozum kieruje się wolnością. Przecież właśnie ludzkiemu myśleniu przyznajemy pełną wolność. Jednak już poprzednio mówiliśmy, że wolność dotyczy tylko możliwości a nie realności. Myślący rozum, czyli świadomość, kieruje się możliwościami, czyli wolnością myślenia. Świadomość, jak wykazał Husserl, jest podmiotowością intencjonalną, czyli tym, co tworzy sferę intencji myślnych (pomyślanych). Myślenie jest intencją, która skacze do przodu wprost przed siebie i dopiero wtedy poszukuje jakiegoś wypełnienia dowolnymi treściami poznawczymi (zmysłowymi bądź umysłowymi). W związku z tym należy stwierdzić, że myślenie nie jest ani poznaniem, ani działaniem. Dlatego nie można przypisywać myśleniu statusu ani rangi czegoś realnego. A zatem nie może posiadać właściwej godności, która jako coś niezbywalnego musi być związana z prawdziwą realnością (czymś prawdziwie realnym). Te rozważania zasadniczo podważają tezę, że godność dotyczy i przynależy do naszego rozumu (w sensie rozumu myślącego, czyli świadomości).

– No to czego dotyczy godność?

– Otóż godność dotyczy osoby ludzkiej, która jest podmiotowością istnienia (istnienia w tradycji tomistycznej). Właśnie osoba jest głównym podmiotem sprawczym, który odpowiada za powstanie duchowości człowieka (powstanie władzy umysłu, woli i uczuciowości) oraz za realne działania osobowe człowieka (za moralność i religijność). Jako podmiotowość istnienia osoba jest wyposażona we własności transcendentalne prawdy, dobra i piękna. Można przyjść, że to właśnie te własności przyczynują powstanie władzy umysłu (prawda), władzy woli (dobro) i władzy uczuć (piękno). Natomiast aktywność tych własności, czyli akty kontemplacji, akty sumienia i akty upodobania wpływają na władze duchowe zaszczepiając w nich odpowiednie zasady działań moralnych i religijnych. Dla umysłu taką zasadą jest słowo prawdy, dla woli jest to czyn dobra, a dla uczuciowości będzie to przeżycie piękna, które odnosi się do naszego ludzkiego życia. Dzięki temu podmiot osobowy gwarantuje naszej duchowości (czyli po prostu duszy) właściwe i realne działania odnoszące się do innych osób ludzkich i Boskich. To dlatego nasza osoba (osobowa podmiotowość istnienia) jest w całej bytowości człowieka (choć w stałej łączności z podmiotowością życia) najdoskonalszym elementem, któremu przysługuje specjalna ranga sprawczości. Osoba jest wewnętrznie naczelną zasadą sprawczą, która swoją moc otrzymała wprost od Boga w akcie stworzenia. I stąd to właśnie osobie i tylko osobie przyznajemy godność.

17.09.2020

Nie ma osoby LGBT. Jest tylko świadomość LGBT.

Człowiek jest przede wszystkim osobą. Podmiotowość osobowa istnienia jest wewnętrzną zasadą realności naszej duszy. Realność cielesności zapewnia nam podmiotowość życia (mocy ożywczej). Osoba jest zawsze osobą, gdyż jest podmiotowością istnienia. Osoba należy więc do porządku egzystencjalnego. Dlatego nie zależy od naszej wiedzy czy naszych poglądów. Podmiot osobowy przekracza cały porządek ludzkiej natury (istoty człowieka). Dlatego różne ograniczenia naszej duchowej natury nie dotyczą podmiotu osobowego. Podmiot osobowy posiada więc odpowiednią moc sprawczą. Osoba dzięki swoim aktom przyczynuje zasadnicze działania człowieka. Tak więc osobowa aktywność (akty kontemplacji, sumienia i upodobania) odpowiada za osobowe działania człowieka, czyli działania moralne i religijne. Możemy zatem mówić o moralnej i religijnej osobie człowieka. Ale nie można mówić, że mamy do czynienia z osobami LGBT. Jest to zwyczajne językowe nadużycie (czyli wymyślona zbitka pojęciowa). Można natomiast mówić o poglądach LGBT.

A zatem nie ma osoby LGBT. Jest tylko świadomość LGBT. A to jest fundamentalna różnica, która decyduje ostatecznie o tym, czy za realne człowieczeństwo uznajemy osobę z jej realną mocą sprawczą czy tylko świadomość z jej swobodnym myśleniem. Otóż jest to zasadniczy problem filozoficzny, który dla jednych jest oczywisty, a dla innych zbyt radykalnie postawiony.

Jak mówiliśmy, osoba jest egzystencjalnym podmiotem dysponującym mocą sprawczą w zakresie naszej duchowości. Oznacza to, że osoba sprawia (czyli powołuje do istnienia) i kształtuje (czyli wpływa na działanie) naszą duchowość (władze duchowe – umysł, wolę i uczucia). Natomiast świadomość jest podmiotem intencjonalnym (czyli możnościowym lub mówiąc inaczej możliwościowym). Świadomość jest jedynie podmiotowością myślenia i wolności (albo po prostu wolności myślenia). Świadomość określa naszą duchowość, która uwolniła się od tego, co realne, czyli odeszła i porzuciła kontakt z rzeczywistością. Świadomość uwolniła się spod wpływu realności i dlatego gloryfikuje wolność. Jest zapatrzona tylko w wolność, która stanowi czystą możliwość i nic więcej (możliwość określa istotę intencjonalności). Można przyjąć, że świadomość żyje wyłącznie fenomenalną wiedzą pojęciową, którą tworzy sama dla siebie. Świadomość nie potrzebuje poznania rzeczywistości w jej istnieniu i  istocie. Jej wystarczy wiedza możliwościowa (czyli możliwość istnienia czegokolwiek). Dlatego świadomość zachwyca się ideologią (ideologicznymi pomysłamia – patrz gender).

Jeżeli porzucimy swoją osobę, jeśli pomijamy jej aktywność, która buduje naszą osobowość (jako charakter moralny i religijny), to pozostaje nam jedynie świadomość wolności i myślenia o wolności, czyli uganianie się za dowolnym pomysłami. Świadomość nęci nas swoimi możliwościami. Ona tworzy i otwiera przed nami przeróżne możliwości. Ale uganianie się za możliwościami stanowi jedynie pozorne działania. Realne działania osobowe, podejmowane pod wpływem aktów osobowych (kontemplacji, sumienia i upodobania), są zawsze działaniami moralnymi i religijnymi. Chodzi tutaj o kulturę osobistą jako dbałość o dobro moralne drugiego człowieka oraz o kult religijny jako dbałość o chwałę Bożą.

Natomiast świadomość ideologiczna wprowadza do naszej duchowości tylko chaos wolności działania. Wszystko zaczyna się od wątpliwości oraz radykalnej krytyki realnego stanu naszego człowieczeństwa. Twierdzi się, że należy porzucić to, co znamy i to, o czym wiemy od zawsze, aby otworzyć wrota do poszukiwania dowolnych możliwości. A czym są te możliwości? Przecież to nie może być nic realnego. Trzeba więc stworzyć jakieś nowe zupełnie absurdalne pomysły. W ten sposób wymyślamy sobie dowolną ideologię. Otóż każda ideologia stawia sobie za cel panowanie nad realnością, przede wszystkim chodzi o panowanie nad człowiekiem. Jak to zrobić? Trzeba go zmusić do porzucenia własnej realności – czyli osoby i życia – a następnie opanować myślenie jego świadomości. Gdy człowiek podda się myśleniu (zamiast poznawaniu realności), to można mu wmówić (właściwie: wmyślić) wszystko. Trzeba więc zresetować człowieka i wgrać mu nowe myślenie albo nowe marzenia. Okazuje się, że ludzi można na coś takiego bardzo łatwo nabrać, zwłaszcza ludzi młodych.

8.09.2020

Musimy jasno określić, kim jest człowiek /1



Musimy jasno określić, kim jest człowiek, bo inaczej zostanie nam narzucona błędna interpretacja i jeszcze gorsza narracja. W dzisiejszej kulturze właściwym i zasadniczym problemem jest właściwe rozpoznanie realnego człowieczeństwa. Różne ideologie narzucają nam jedynie swoje pomysły interpretacyjne. Ideologie są oparte na swobodnym myśleniu i niczym więcej. Aby można było przeciwstawić się stanowczo tym ideologiom, trzeba poznać realność człowieka i pokazać wyraźnie, kim jest człowiek. To jest właśnie zadanie dla realistycznej metafizyki, jaką uprawiam. Tego nie załatwi ani polityka, ani dziennikarstwo, ani literatura, ani medycyna, ani nauki przyrodnicze.
Trzeba więc (finansowo) postawić na filozofię w wersji metafizycznej (realizm metafizyczny). Trzeba podążać drogą faktycznego rozwoju myśli tomistycznej (Krąpiec, Bartnik, ale przede wszystkim Gogacz i Wojtyła). Właśnie ja staram się iść tą drogą. Ale nie chodzi z zwykłe studiowanie tomistycznych Autorów. Należy drążyć problemy i poszukiwać metafizycznych konsekwencji, czyli badać przyczyny i skutki realności człowieka. Tutaj nie wystarczą łatwe odpowiedzi, trzeba wszystko dogłębnie przeanalizować. Niestety wymaga to czasami odrzucenia utartych poglądów i rozwiązań. Parafrazując: amicus Thomas, sed magis amica veritas. To oczywiście naraża badacza na zlekceważenie czy nawet na odrzucenie przez autorytet Kościoła. Jednak dzisiaj Kościół chyba stracił swój autorytet, a szkoda. Stracił go, ponieważ nie umiał podjąć wyzwania filozoficznego i teologicznego, żeby jasno określić, kim jest człowiek i skąd pochodzi.
Jeżeli przyjmiemy czysto naturalne (czyli przyrodnicze) pochodzenie człowieka, to wtedy nie ma żadnych podstaw do mówienia o osobie ludzkiej. Człowiek będzie wówczas pojmowany jako zwierzę równorzędne z innymi zwierzętami. Ale niech mi ktoś powie, jak wytłumaczyć wtedy ludzką zdolność myślenia i rozmawiania (ogólnie komunikacji)? Przecież tutaj chodzi przede wszystkim o tworzenie wiedzy pojęciowej, co pozwala na przekazywanie zdobytego doświadczenia i osiągnięć technicznych (ogólnie chodzi o uczenie się i kształcenie w zdobytej wiedzy). Dzięki temu człowiek stworzył swoją ziemską cywilizację i teraz zamierza nawet podbój Kosmosu.
Otóż technika jest czymś, co wyrasta radykalnie ponad naturę i nie można temu zaprzeczać. Takie działanie człowieka wymaga odpowiedniego wyjaśnienia. Wytłumaczenie, że chodzi jedynie o rozwój mózgu, jest po prostu śmieszne. Człowiek dysponuje myśleniem i to wyróżnia go radykalnie w świecie przyrody, którego wydaje się być częścią. I właśnie z związku z myśleniem nie można przypisywać człowieka do świata zwierząt. Człowiek nie jest więc zwierzęciem, ani nie jest częścią przyrody.
Kim zatem jest człowiek? Od razu nasuwa się odpowiedź, że człowiek jest kimś poza-naturalnym albo nadprzyrodzonym. Świadczy o tym, na pierwszy rzut oka, jego twórczość i działalność kulturowa (w tym również tworzenie narzędzi wielofunkcyjnych – maszyn i urządzeń technicznych). Mówiliśmy już, że jest to związane z myśleniem, które samo w sobie jest twórcze. Dlaczego tak się dzieje? Otóż dlatego, że myślenie wyrasta z negacji realności, a więc przede wszystkim z negacji zastanego świat przyrody. To dlatego człowiek dąży do przekroczenia czy nawet przeskoczenia warunków przyrodniczych, które postrzega jako ograniczenia (przecież człowiek nigdy nie zadomowił się w przyrodzie). Chcemy się wyrwać lub wznieść ponad otaczającą nas rzeczywistość. Chcemy wymyślić dla siebie „nowy wspaniały świat”. Co pozwala człowiekowi (a może go zmusza) działać w ten sposób?
Filozofia od początku odwoływała się tutaj do umysłu (rozumu), czyli specjalnej władzy i zdolności przysługującej człowiekowi. Umysłowi przypisywano zawsze charakter duchowy, czyli wykraczający poza cielesność otaczającego nas świata. To potwierdzało status człowieka jako transcendującego świat przyrody. Według Greków umysł ludzki sięgał świata boskiego. Platon stawiał go w świecie idealnym (świecie idei), który miał charakter nadprzyrodzony, chociaż niekoniecznie boski (gdyż boski był Parnas). Arystoteles twierdził, że umysł pochodzi ze świata ponad-księżycowego, czyli przynajmniej ze sfery niebieskiej. Dopiero Plotyn zamierzał wyjaśnić sprawę bardziej dokładnie. Przyjmował istnienie boskiego Umysłu (Nous) emanującego z Jedni, od którego poprzez Duszę Świata pochodzą nasze ludzkie dusze i umysły. Takie rozumienie gwarantowało szczególny nadprzyrodzony status ludzkiego umysłu.
Gdy na świat przybyło chrześcijaństwo, nastąpiła wtedy konfrontacja greckiej filozofii z nową wiarą i teologią. Przyjęto użyteczną terminologią i podstawowe zagadnienia dotyczące człowieka, ale dostosowano je do nowych rozwiązań. Uznano, że Bóg stwarza duszę człowieka, wraz z jej wyposażeniem w umysł i wolną wolę. W ten sposób tłumaczono pochodzenie człowieka i jego duchowego wyposażenia. Ale od razu zaznaczono, a wypunktował to wyraźnie Augustyn, że nasze zdolności umysłowe i wolitywne zostały mocno zaburzone na skutek grzechu pierworodnego Adama. Sądzono, że nasz umysł i wola odpadły od życia sprawami boskimi i stały się całkiem przyziemne. Teolog z Hippony uważał, że człowiek potrzebuje oświecenia Bożą łaską, czyli szczególnej nadprzyrodzonej interwencji Boga. Na tej zasadzie na powrót związano umysł ze światem nadprzyrodzonym.
Powstaje jednak pytanie i poważny problem, czy Bóg mógł stworzyć bezpośrednio ludzką duszę? A idąc dalej, czym było stwórcze działanie dotyczące człowieka? Otóż wydaje się, że to, co Bóg stworzył bezpośrednio w przypadku człowieka, powinno być w pełni doskonałe i doskonale realne. Jednak ludzki umysł taki nie jest, gdyż raz zwraca się do prawdy, a raz akceptuje fałsz i zmyślenie. Ponadto umysł jest władzą duchową, czyli możnością a nie aktywnością. Mamy więc kłopot, czy aby na pewno umysł pochodzi od Boga w akcie stwórczym?
Otóż ja uważam, że tak być nie może. Bóg stwarza bowiem bezpośrednio istnienie ludzkiego bytu, wyposażone we własności, które tworzą z jednej strony podmiot osobowy, a z drugiej strony podmiotowość życia (moc ożywcza). I dopiero stworzona podmiotowość osoby staje się przyczyną naszej duchowości, czyli władz duchowych (umysł, wola i uczucia). Przecież nasza duchowość należy do możności istotowej, czyli sfery ontycznej urealnianej przez akt istnienia (z podmiotem osobowym i podmiotem życiowym). Dlatego nasza duchowość może działać w sposób doskonały (moralnie i religijnie) tylko w łączności z osobą (podmiotem osobowym istnienia) oraz dzięki przyjęciu aktów osobowych (kontemplacji, sumienia i upodobania). Źródłem albo sprawcą naszej ludzkiej natury (duszy i ciała) jest więc aktywność podmiotowości istnienia (osoba jako moc duchowa oraz życie jako moc ożywcza).
Ale to wszystko razem pokazuje, że nasze człowieczeństwo ma ostatecznie charakter nadprzyrodzony, czyli ponadnaturalny. Człowiek w żadnym wypadku nie jest przypadkowym tworem przyrodniczym. Jego związek czy nawet zależność od świata przyrody ma jedynie charakter pośredni, to znaczy, że dotyczy to mocy ożywczej, która decyduje o powstaniu i kształcie naszej cielesności, bo tylko cielesność łączy człowieka ze światem przyrody. Zresztą cała przyroda rozwinęła się dzięki mocy ożywczej (jakiejś mocy egzystencjalnej pochodzącej od Boga), która działała w całej przyrodzie organizując w szczególny sposób cztery żywioły ziemskie.
Zawężenie człowieka do realności przyrodniczej (czy wprost cielesności) będzie więc zwykłym redukcjonizmem naszego człowieczeństwa. Człowiek jest bowiem przede wszystkim osobą. Oczywiście jest on osobą wcieloną i uduchowioną zarazem, ale nie można tego interpretować w ten sposób, że jest on złożony tylko z duszy i ciała. Duchowość i cielesność tworzą jedynie ludzką naturę, czyli możność istotową. Taka możność nie może istnieć ani działać samodzielnie. Dlatego realnym centrum i najgłębszym fundamentem człowieczeństwa jest podmiotowość istnienia, zarówno osobowa jak i ożywcza. Toteż cała nasza realna aktywność płynie z aktu istnienia, gdyż to właśnie tam zawarta jest realna moc sprawcza.
Podmiotowość osobowa przyczynuje i kształtuje naszą duchowość (władze duchowe), natomiast podmiotowość życia sprawia i kształtuje naszą cielesność (władze i narządy cielesne). Dlatego w człowieku czymś mocnym sprawczo i doskonale realnym jest centrum egzystencjalne (akt istnienia), ponieważ to centrum posiada realną moc sprawczą. A zatem podmiotem działającym aktywnie jest osoba i życie, natomiast cała nasz natura (dusza i ciało) stanowią jedynie podmiot wykonawczy. Ani dusza, ani ciało nie mogą działać same z siebie. Muszą być pobudzone do działania przez sprawczą moc podmiotowości istnienia. Zarówno osoba jak i życie posiadają moc sprawczą, którą otrzymały bezpośrednio w akcie stwórczym Boga.

1.09.2020

Musimy jasno określić, kim jest człowiek /2

Człowiek jest więc przede wszystkim osobą i życiem, które otrzymał od Boga i to Boga Osobowego. Dlatego nie powinniśmy mówić o Bogu jako jakimś bezosobowym Absolucie. Bóg jest Osobowy, a stanowią Go Trzy Osoby (Trójca Święta). Człowiek jako osoba pochodzi od Boga i tylko od Boga. Jeżeli zredukujemy go do świata przyrody, to możemy zapomnieć o osobie człowieka. A tym samym pozbawiamy go albo okradamy z osobowej godności. Godność człowieka dotyczy bowiem wyłącznie jego statusu osobowego i osobowego działania. Bez tego nie ma mowy o godności, bo człowiek stałby na równi ze zwierzętami. Człowiek bez osoby i życia osobowego staje się zwierzęciem, ktoś powie, że wyjątkowe zwierzę, gdyż jest to zwierzę myślące. Nie można jednak przypisać człowiekowi godności ze względu na myślenie, bo nie jest ono czymś doskonałym.

Czy warto myśleć o sobie jako o zwierzęciu? To może być ciekawe dla literatury, może dla poezji, ale nie dla realnego życia. Czy chcielibyśmy, żeby traktowano nas jako kota lub psa? Albo jako świnię lub osła? To jest po prostu niepoważne. Albo chcemy zachować ludzką godność i pozostać realną osobą, osobą wcieloną i uduchowioną, albo chcemy zejść do poziomu zwierzęcej bestii!

Człowiek jest przede wszystkim osobą. Człowiek, który działa dzięki aktywnej mocy swojej osoby (osobowej podmiotowości istnienia), postępuje moralnie i religijnie. Takiemu człowiekowi przysługuje godność należna jego osobie jako naczelnej zasadzie samostanowienia o sobie. Godność dotyczy zawsze statusu osoby, ale zbyt często przypisujemy ją osobowemu działaniu, ponieważ zwykle oglądamy działania osobowe (moralne i religijne), natomiast nie widzimy nigdy samej osoby stanowiącej podmiotowość istnienia (podmiot egzystencjalny).

Jeżeli zaś człowiek odrzuci sprawczą aktywność osoby, to wtedy pozostaje mu czysta lub pusta możność duchowa. Władze duchowe tracą wówczas realną pobudkę do osobowego działania, otwiera się natomiast przed nami szerokie pole możliwości działania pozornego. Filozofia nowożytna określiła to mianem świadomości lub jaźni, czyli intencjonalnej podmiotowości albo podmiotu myślenia i wolności.

Świadomość jest więc traktowana jako podmiotowość działań możliwościowych (działań pozornych), czyli swobodnego myślenia i wolnego wyboru. Ogólnie możemy powiedzieć, że chodzi tutaj o wolność decydowania o sobie samym bez odniesienia do własnej realności. Niestety, nie zdajemy sobie na ogół sprawy, że ta wolność decydowania o sobie sprowadza się do tworzenia (właściwie wymyślania) jakichś nowych możliwości nie mających z realnością nic wspólnego. Widać to doskonale na przykładzie teorii gender jako wymyślonej możliwości. Gdzie tu jest (proszę mi znaleźć !!!) jakakolwiek realność?

Tak więc nasz umysł pozbawiony rzeczywistego wpływu i oddziaływania aktów osobowych staje się jedynie „zasadą” możliwości, czyli właśnie świadomością. Otóż świadomość wraz ze swoim myśleniem wyrasta z negacji rzeczywistości. W przypadku człowieka na pierwsze miejsce wysuwa się negacja osoby jako realnego podmiotu sprawczego ludzkiego działania (działania osobowego). Negując i odrzucając swoją realność człowiek staje się wyłącznie igraszką wymyślonych możliwości. Dlaczego daje się na to nabrać? Ponieważ wmówiono nam, że dla człowieka najlepsza i najważniejsza jest wolność. Nikt nas nie ostrzegł (bo kto czyta dzisiaj św. Anzelma), że przecież wolność jest tylko możliwością, tylko możliwością działania a nie samym działaniem. Możliwość zaś jest tylko możliwością i nie sprawia niczego realnego, bo nie ma mocy sprawczej i aktywnej. O wolności ładnie się myśli, dużo opowiada, a nawet śpiewa, lecz nie da się przełożyć wolności na rzeczywistość. Toteż podstawą realnego rozwoju człowieka (rozwoju jego osobowości moralnej i religijnej) jest aktywność osoby, która dysponuje mocą sprawczą.