12.05.2018

Jeżeli rozważamy cokolwiek na temat człowieka



Jeżeli rozważamy cokolwiek na temat człowieka, to musimy mieć zawsze przed sobą najważniejszą prawdę, że człowiek jest przede wszystkim osobą. Nie ma sensu prowadzić rozważań o człowieku z innej perspektywy, gdyż to zawiedzie nas zawsze na manowce zgubnych możliwości. Nie da się sprowadzić człowieka do poziomu tworzywa materialistycznego, czy nawet bytu czysto przyrodniczego. Wiadomo przecież, ze u człowieka pojawia się nagle myślenie (myślenie abstrakcyjne), które w żaden sposób nie zależy od przemian cielesności.

Myślenie nie jest i nie może być funkcją mózgu, jak chcieliby nam wmówić naukowi ignoranci. Otóż wzrost mózgu dowodzi właśnie czegoś przeciwnego. Trzeba przyjąć, że to ludzki mózg rozwinął się i umocnił pod wpływem myślenia. Również rozwój i tworzenie narzędzi jest efektem myślenia i racjonalizacji działań z tym związanych, a nie odwrotnie. Zatem ludzkiego działania nie wolno uzależniać jedynie od czynników i warunków zewnętrznych. Człowiek dysponuje bowiem wewnętrzną siłą rozwojową, która płynie z jego osobowego istnienia (subiectum essendi).

Człowiek jest aktywnym podmiotem działającym. Jest rzeczywistym sprawcą swoich działań i nie wolno negować jego egzystencjalnej mocy sprawczej. Bo inaczej sprowadzimy wszystko do behawiorystycznego schematu bodziec-reakcja, który pozbawia człowieka wolności działania.

Problemem pozostaje pytanie, gdzie narodził się człowiek myślący (homo sapiens)? Czy stało się to na początku w Afryce, skąd ludzie wywędrowali po świecie, czy może nastąpiło to już w czasie wędrówki  gdzieś po drodze? Kiedy człowiek pomyślał coś po raz pierwszy (50 tys. lat temu, czy może 10 tys.)?  Jeżeli człowiek wyruszył z Afryki na podbój świata, to można by przypuszczać, że dokonał tego właśnie pod wpływem myślenia. Może pomyślał sobie, że tu się nie da żyć, więc może trzeba spróbować gdzie indziej, bo tam może być lepiej. A to stwierdzenie, że „gdzieś może być lepiej”, jest już efektem myślenia.

Nawet najlepsze przystosowanie się do jakichś warunków zewnętrznych nie wymaga bowiem myślenia – takiego myślenia o przyszłości (albo na przyszłość), jakie symbolizuje Prometeusz (prometein). Dla zwykłego przystosowania się wystarczy poznanie panujących warunków oraz pamięć o tym, jak żyło się dawniej (epimetein). Prometeusz byłby nauczycielem przyszłego rozwoju techniki (rozwoju naukowego i technologicznego). Epimeteusz natomiast byłby przedstawicielem życia zgodnego z przyrodą, a nie panowania nad nią dzięki technice. Na początku przyroda panowała jeszcze nad człowiekiem. W Europie kimś takim byli Neandertalczycy. Jednak starożytni Grecy wielbili już Prometeusza.

Można przyjąć, że te dwa sposoby podejścia do życia występują w całej historii człowieka. Są okresy, gdy ludzie poszukują różnych zmian, aby polepszyć swoje życie, i zachwycają się tymi zmianami, ale są też okresy, gdy ludzie trwają przy dawnych zwyczajach i sposobach działania, a do tego są zadowoleni z tego stanu rzeczy i nie potrzebują żadnych szybkich zmian. Dziś mamy czas, gdy pędzimy przed siebie gdzieś w nieznane, tak naprawdę nie wiadomo dokąd. Najchętniej polecielibyśmy w otchłań kosmosu, ale trzeba wiedzieć, że to tylko nasze myślenie skazuje nas na zagładę. Człowieka może uratować tylko poznanie realności własnej oraz zaakceptowanie realności, w której żyje, co powinno owocować sensowną ochroną środowiska osobowego (społecznego) oraz ochroną środowiska przyrodniczego (potrzebnego do życia).

Postęp technologiczny nie służy doskonałości samego człowieka. Zdobywanie wciąż nowych urządzeń technicznych nie wpływa na moralną doskonałość człowieka. Doskonałość moralna może płynąć jedynie z wnętrza człowieka, czyli z podmiotowości osoby ludzkiej. To tam zawarte są nasze duchowe skarby. To tak kryje się moc sprawcza osoby i jej osobowej aktywności (kontemplacja, sumienie i upodobanie), która doskonali naszą naturę. Same zdolności naturalne nie zdołają osiągnąć poziomu osobowego. Władze duchowe pozostawione same sobie tworzą tylko dowolne możliwości działania, czyli właśnie to, co popycha nas do poszukiwania nowych rozwiązań technicznych. Dlatego dzisiaj ludzie wyżywają się w pracy zawodowej zapominając o swoim osobowym powołaniu do życia moralnego i religijnego. Taka perspektywa rozwoju społecznego nie wróży nam niczego dobrego.

Akacja kwitnie




Pycha

Pięknie wszystko wiosną kwitnie
A ja siedzę sobie pod akacją 
I popijam mocną kawę 
Z akacjowym likierem
Pycha

8.05.2018

Naukowe podejrzenia



Nowożytna nauka rozpoczęła się w opozycji do starożytnej filozofii. Tak naprawdę zaczęła się wraz ze zmianą sposobu uprawiania filozofii (z metafizyki na fenomenologię). Przede wszystkim chodziło o zmianę początku filozofowania. Od czasów starożytności początkiem badań teoretycznych był byt w swojej realności. Rozważano i badano, czym jest byt (to on). Ale od czasu Kartezjusza początkiem filozofii stało się myślenie (cogito). To skłoniło badaczy do myślenia o rzeczywistości a nie poznawania jej. Stąd powstało myślenie o świecie na sposób matematyczny (Newton).
Już Kartezjusz stworzył pierwszy matematyczny model przestrzeni, czyli układ współrzędnych. I tak powstał pierwszy matematyczny wirtualny model „rzeczywistości”. Ten model obowiązuje do dzisiaj we wszystkich przedstawieniach wizji komputerowych. Pierwszą teorię fizyki stworzył Newton, który chciał przedstawić i opisać ruch w przestrzeni. To sprawiło, że do opisu działań musiał dodać jeszcze zmienną czasu, czyli czas. Pozwalało to na wyrażenie matematyczne ruchu przestrzennego. Idąc dalej tym tropem, stwierdził, że każdy ruch jest wywołany przez jakąś działającą siłę. Dzięki temu powstała pierwsza fizyczna teoria opisująca przy pomocy wzorów matematycznych to, co dzieje się w świecie na naszych oczach, a co mogło być zmierzone i opisane. Odtąd językiem fizyki stała się matematyka (wzory i równania matematyczne).
Widzimy więc, że metodologia badawcza fizyki została sprowadzona do matematyki, czyli obliczeń (wzory i równania), co powinno potwierdzać „doświadczenie” w postaci pomiarów eksperymentalnych. Otóż filozofia postawiłaby tutaj pytanie: co od czego zależy, czy obliczenia od pomiarów, czy odwrotnie pomiary od obliczeń teoretycznych, a na koniec co do czego należy dostosować? Przecież urządzenia pomiarowe są tworzone na podstawie teorii fizycznych, czyli obliczeń matematycznych.
Widzimy, że fizyka teoretyczna bardzo daleko odeszła od rozważań filozofii klasycznej. Poznanie filozoficzne jest oparte w gruncie rzeczy na podmiotowości człowieka, czyli na jego zdolnościach poznawczych. Fizyka oparta na matematyce (obliczenia i pomiary) odrzuca takie podmiotowe poznanie.
Filozofia postuluje istnienie całościowych porcji realności, które od czasów Arystotelesa określano mianem bytów substancjalnych (substancji). Istnienie bytu substancjalnego potwierdza nasze potoczne doświadczenie poznawcze (kontakt poznawczy człowieka ze światem, czyli z rzeczywistością). Otóż istnienie takich bytów można po prostu przyjąć i uznać, lecz nie sposób dokonać pomiarów realności substancji. Zmierzyć można jedynie właściwości, jakie przypisujemy bytom substancjalnym, czyli dokonać pomiarów fizycznych przejawów substancji. Można coś zmierzyć (długość lub wysokość), można coś zważyć, ale istnienie tego, czegoś trzeba założyć i przyjąć (na wiarę?). Fizyka odrzuca takie założenia.
Co więcej, matematyka, czyli opis matematyczny, tworzy jedynie model wirtualny, który, jak się zakłada (?), pasuje do „teoretycznej rzeczywistości” albo powinien pasować do „doświadczenia” (czyli do pomiarów), które też powstaje w ramach tej teorii. Filozof więc zapyta, co tak naprawdę bada fizyka, czy jakąś realność, czy tylko wirtualne możliwości?
Takie pytania nie były obce nawet na gruncie fizyki. Zastanawiano się nad realnością atomów, czy dalej struktur wewnątrz atomowych. Można postawić dalsze pytania. Czy w strukturze atomów mamy do czynienia z realnymi elementami, czy tylko z różnymi właściwościami? Czy zatem nie dokonujemy tutaj jakiejś substancjalizacji tych elementów? Jeżeli przyjąć, że fizyka bada tylko wirtualne możliwości oddziaływania różnych właściwości, to wtedy łatwo można przyjąć, że mamy do czynienia z różnymi przejawami danej właściwości. A może wirtualna realność przejawia się w najróżniejszy sposób w zależności od urządzeń pomiarowych.
Fizycy będą nas przekonywać, że świat działa według teorii fizykalnych, ale zwykły człowiek odpowie na to, że przecież niczego takiego nie widział. Komu zatem należy wierzyć? Czy mamy do czynienia tylko z wiarą, czy tylko z wiedzą naukową? Czy fizyka śledzi jakąś realność świata, czy tylko prezentuje możliwości interpretacyjne naszego myślącego umysłu?