29.01.2016

Rozważania wokół sumienia (1)



(1) [Świadomość moralna człowieka] Człowiek jest bytem realnym. Jest otoczony realnymi bytami. Człowiek jest realnym bytem zamieszkującym wśród innych realnych bytów. Należy do świata realnego. Człowiek posiada również zdolność poznawczą. Poznaje rzeczywistość. Jednak poznając rzeczywistość tworzy w sobie pomyślany obraz tej rzeczywistości. Człowiek ma możliwość poznawania i pojmowania rzeczywistości, czyli rozumienia realnych bytów. Pojmuje i ogarnia poznane byty w sposób pojęciowy. W swoim działaniu człowiek posługuje się poznaniem rzeczywistości. Posługuje się swoja wiedzą, czyli pojmowaniem i rozumieniem rzeczywistości (realnych bytów). Człowiek posługuje się swoją świadomością. Dlatego powiemy, że do działania człowiekowi potrzebna jest świadomość. Ale jakiej świadomości potrzebuje człowiek?

Człowiek potrzebuje na pewno świadomości moralnej. Do tego, żeby postępować moralnie człowiek potrzebuje poznania i rozumienia zasad moralnych. Potrzebuje możliwości oceny swojego działania i postępowania. Za źródło ocen moralnych uważane jest sumienie – czyli właśnie świadomość moralna (łacińskie conscientia). Jak powstaje nasza świadomość moralna? Czy ma ona charakter wrodzony, czy jest czymś nabytym i powstaje na zasadzie doświadczenia?

Moralna świadomość człowieka musi mieć swój początek. Skoro rządzi ona ludzkim postępowaniem, to musi posiadać zasady, które określałyby nasze działanie. Świadomość moralna będzie więc poznaniem i rozumieniem zasad moralnych, czyli zasad moralnego postępowania. Dla podjęcia działania w rzeczywistości człowiek musi spotkać się z tą rzeczywistością. Konieczne jest poznanie i rozumienie rzeczywistości, zwłaszcza realności samego człowieka.



Rozumienie jest wewnętrznym wyposażeniem władzy poznawczej, czyli rozumu. Będzie to skutek przyjęcia słowa prawdy. Przyjęcie i zadomowienie się słowa prawdy w rozumie owocuje rozumieniem. Dlatego władzę poznawczą człowieka nazywamy rozumem. A samemu człowiekowi przypisujemy rozumność.



Słowo prawdy jest skutkiem aktywności bytowej prawdy. Jeśli słowo prawdy będzie skutkiem aktywności osobowej prawdy człowieka, to zaowocuje ono rozumieniem prawdy o człowieku, czyli rozumieniem samego człowieka. Bez takiego rozumienia będziemy mieli jedynie wiedzę empiryczną, czyli kojarzenie danych zmysłowych (wrażeń).



Rozumienie jest niezbędnym wyposażeniem rozumu. Bez słowa prawdy i rozumienia nie ma poznania intelektualnego (intelektu). Ale to rozumienie nie jest jakimś zewnętrznym oglądem intelektualnym albo świadomościową naocznością. Rozumienie jest oparte na słowie prawdy, a więc na realnym i bezpośrednim oddziaływaniu prawdy bytu. Rozumienie jest zatem oglądem samej prawdy jako własności istnienia. Jest czytaniem wewnątrz bytu (inter legere=intellegere). Rozumienie przenika więc do wnętrza bytu albo po prostu jego prawda ujawnia się na zewnątrz w intelekcie.



Można powiedzieć, że rozumiemy samą prawdę bytu, a nie jakieś poznawcze treści (taką lub inną species). Rozumienie dotyczy zatem realnych bytów w samej ich realności (w ich istnieniu), a nie naszego ujęcia poznawczego. Słowo obrazuje bowiem samą realność. Obrazuje prawdę istnienia. Dlatego powiemy, że rozumiemy rzeczywistość dzięki zdobyciu i przyjęciu bytowej prawdy, a nie dzięki konstrukcji poznawczych treści (kojarzeniu wrażeń lub scaleniu wyobrażeń). To przyjęcie prawdy w postaci słowa prawdy daje nam rozumienie rzeczywistości. Tym rozumieniem staje się słowo prawdy. A zatem to prawda daje rozumienie, a nie poznanie zmysłowe. Zmysły mogą jedynie potwierdzać nasze rozumienie.



Tak więc rozumienie staje się słowem, a słowo rozumieniem. Dlatego słowo i rozumienie są związane bezpośrednio z prawdą bytu. Są one skutkiem oddziaływania tej prawdy na rozum (intelekt). Dlatego mówimy, że intelekt (rozum) jest zdolny oglądać, czyli rozumieć, prawdę. Dopiero to rozumienie-słowo  może zostać przedstawione i wypowiedziane przez rozum. Na tym zdaje się polegać dialogiczność człowieka, czyli zdolność mowy. Rozumienie ma postać słowa wewnętrznego, które może zostać wypowiedziane na zewnątrz. Na tym polega ludzka zdolność mówienia (zdolność przedstawiania poznania). Podstawą mowy jest więc rozumienie prawdy jako słowo prawdy. Jest to słowo, które możemy wypowiedzieć.



Słowo prawdy jest związane z rozumieniem rzeczywistości. Ale słowo prawdy przynosi nam jeszcze jeden wymiar poznania rzeczywistości. Słowo prawdy rodzi się w naszym intelekcie pod wpływem oddziaływania realnego bytu. Ukazuje nam prawdę bytu. Jeśli słowo prawdy ukazuje nam prawdę człowieka (prawdę o człowieku), to staje się od razu jakimś nakazem moralnym. Rozumienie człowieka nakazuje nam odpowiednie odniesienie do niego.

Dlatego powiemy, że świadomość moralna wyrasta z przyjęcia słowa prawdy stanowiącego dla nas nakaz moralny. Słowo prawdy rozpoznające i ujmujące człowieka jako osobę wyznacza nakaz szacunku i miłości wobec osoby oraz potrzebę moralnego odniesienia do niej. W swoich analizach Wojtyła ujął to w postaci normy personalistycznej, która stwierdza, że osoba jest takim dobrem (czyli dobrem bezwzględnym), któremu należy się miłość.



Doświadczenie osobowe człowieka musi zostać przez nas, właściwie przez nasz rozum, przełożone na specyficzną wiedzę o moralności (czyli zbiór sądów praktycznych albo moralnych). Ta wiedza dotyczy ogólnych zasad moralnych oraz różnych konkretnych norm postępowania. Jest ona sformułowana w postaci różnych sądów praktycznych. Zbiór sądów praktycznych tworzy naszą świadomość moralną. Wola doświadcza dobra osobowego i przyjmuje je jako zasadę swojego działania. Afirmacja woli wobec osobowego dobra zostaje przełożona na nakaz moralny wyrażony i wypowiedziany w postaci sądu praktycznego. Stąd nakaz moralny czynienia dobra zostaje wyrażony w sądzie: „czyń dobro” albo „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe” albo „szanuj każdego człowieka”. Takie sądy moralne współtworzą i określają naszą świadomość moralną. Mamy więc sądy ogólne lub najogólniejsze zwane nakazami sumienia, ale mamy również sądy szczegółowe (np. „mów zawsze proszę i dziękuję” lub „pomagaj starszym osobom”).



Doświadczenie osobowe buduje więc naszą świadomość moralną. Jestem osobą, która żyje wśród innych osób, i dlatego mam postępować moralnie. Świadomość moralna jest więc oparta na doświadczeniu osobowej prawdy, osobowego dobra i osobowego piękna. Będzie to przyjęcie osobowego doświadczenia i próba przełożenia go na konkretne normy i zasady postępowania, ale właśnie postępowania moralnego.

Rozważania wokół sumienia (2)



(2) [Narodziny moralności] Tak naprawdę tylko filozofia pyta, dlaczego człowiek działa, tak jak działa? Jak to w ogóle się dzieje? Wszystkie pozostałe „nauki o człowieku” przyjmują działanie człowieka jako coś oczywistego i nie podlegającego dyskusji. Nauki przyrodnicze dążą jedynie do opisu tego działania w kategoriach poznania zmysłowego oraz zastosowania odpowiednich narzędzi pomiarowych. Ale takie metody  zupełnie nie prowadzą do zrozumienia ludzkiej działalności. Otóż na gruncie filozofii już od początku były prowadzone rozważania i dyskusje na temat działania człowieka. Jako pierwszy temat ten podjął Sokrates, który twierdził, że człowiek działa na podstawie wiedzy. Jeśli człowiek będzie wiedział, czym jest sprawiedliwość, to jego zdaniem, będzie już postępował sprawiedliwie. Jego następcy wykazali, że człowiek nie działa wyłącznie na podstawie posiadanej wiedzy, lecz w grę wchodzą tutaj także inne zdolności. Arystoteles wskazując na wolę i chcenie człowieka uważał, do właściwego działania potrzebna jest również pewna siła i moc sprawcza w postaci cnoty – cnoty sprawiedliwości – która będzie nas popychać do sprawiedliwego działania. Człowiek potrzebuje nie tylko wiedzy, ale również siła napędowej. Dlatego sprawiedliwość musi być nie tylko wiedzą, lecz również siłą napędową. Ostatecznie Arystoteles uznał, że ludzkie działanie zależy zarówno od poznania i wiedzy, jak też od pożądania i wyboru. Dlatego za zasady ludzkiego działania przyjmował namysł (oparty na poznaniu i rozważaniu) oraz decyzję woli (stanowiącą zdolność wyboru tego, co zostało rozważone). Ta teoria ukazywała naturalne zdolności człowieka do działania. Oczywiście sam Filozof zdawał sobie sprawę, że ludzkie działania mogą osiągać skrajne przypadki, dlatego postulował podążanie drogą pośrednią (mediocritas) bez popadania w skrajności.

2.Jak teraz ma się do tego osobowa aktywność człowieka? Otóż władze duchowe (potentiae animae) wyróżnione przez Arystotelesa stanowią jedynie zdolności i możności do działania. One podejmują i wykonują konkretne czynności. Jednak samo źródło ludzkiej aktywności musi tkwić znacznie głębiej. Św. Tomasz analizując ludzką działalność doszedł do wniosku, że człowiek działa samodzielnie i dobrowolnie. A to już oznaczało, że człowiek zawiera w sobie przyczynę i zasadę działania. Rozważając dalej całą tę sytuację Tomasz odwoływał się do rozumności człowieka, czyli do jego władz duchowych – intelektu i woli. Intelekt ze swoim poznaniem celu (intencją poznawczą) stanowi zasadę działania, zaś wola ze swoim chceniem (skłonnością do dobra) stanowi przyczynę sprawczą działania człowieka. Otóż najgłębsze źródło aktywności Tomasz upatruje w istocie duszy, w której, jak powiada, są zakorzenione władze duchowe. Dodaje też, że istota duszy jest przyczyną wszystkich władz jako ich cel i jako czynna zasada. Można więc przypuszczać, że cała aktywność płynie z głębi duszy określanej jako „istota duszy”.

3.Otóż odwołując się do wypracowanej definicji osoby jako podmiotowości istnienia możemy przyjąć, że tą głębią albo istotą duszy jest osoba człowieka. Zatem to tam leży najgłębsze źródło ludzkiej aktywności. Wojtyła ujmował to zagadnienie w krótkiej łacińskiej formule – operari sequitur esse. Co by znaczyło, że wszelkie działanie człowieka ma źródło w osobowym istnieniu ludzkiego bytu. Toteż aktywność osoby zdaje się napędzać duchowe działania człowieka.

4.Zobaczmy teraz, jak to możliwe? Władze duchowe stanowią bezpośrednią podmiotowość ludzkich działań. Aby te władze mogły w ogóle działać Arystoteles przypisywał im status ontyczny możności (potentiae animae). Dlatego działanie pojmował on jako przejście z możności do aktu. To wymagało jednak odpowiedniego zapoczątkowania lub pobudki i sprawności do działania. Za tym szła odpowiednia przyczynowość. Jak widzieliśmy, Tomasz odwoływał się w tym względzie do istoty duszy twierdząc, że istota duszy jest przyczyną wszystkich władz. My wskazujemy w tym miejscu raczej na osobę będącą podmiotowością istnienia. Przecież pierwszym aktem w bycie jest istnienie. Dlatego Tomaszową „istotę duszy” można rozumieć jako osobową podmiotowość istnienia, w którym dla Tomasza jest zakotwiczona cała dusza. Przeto warto uznać, że ową zasadę i początek władz duchowych stanowi właśnie osoba ludzka.

5.Pisaliśmy już poprzednio, że osobowa podmiotowość jest związana z osobowymi własnościami istnienia – z prawda, dobrem i pięknem. Wydaje się, że te własności istnienia stoją u podstaw tworzenia się władz duchowych oraz nadają tym władzom sprawczy impuls do działania. Wnioski, jakie wysnuł Tomasz, zdają się potwierdzać, że własności osobowe przyczynują same władze duchowe oraz zapoczątkowują ich działalność. Pokażemy dalej, jak to przebiega.

6.Intelekt powstaje dzięki prawdzie, wola powstaje pod wpływem oddziaływanie dobra, zaś nasza ludzka uczuciowość jest sprawiana przez własność piękna, która jako moc ożywcza łączy się z życiem. Można zatem przyjąć, że transcendentalna własność prawdy stanowi moc poznawczą, która ustanawia intelektualną władzę poznawczą oraz nadaje jej zdolność poznawania i rozumienia w postaci słowa prawdy (nazywanego tradycyjnie inteligencją). Z kolei transcendentalna własność dobra posiada moc pożadawczą, a właściwie moc działania, która napędza całą aktywność ludzkiej natury. Ta moc sprawia naszą władzę woli i nadaje jej zdolność chcenia i podążania za dobrem. Wreszcie transcendentalna własność piękna dysponuje mocą ożywczą, która stoi u początków naszej uczuciowości i daje jej zdolność fascynacji pięknem i upodobania życia. To pokazuje, że nasza duchowość nie bierze się znikąd, lecz ma swoje źródło w sprawczej aktywności własności istnieniowych ludzkiego bytu. Duchowość człowieka zależy bowiem bezpośrednio od podmiotowości osobowej, którą tworzą prawda, dobro i piękno.

7.Trzeba się teraz zastanowić, skąd się bierze aktywność osoby. Otóż osoba jest tym, co bezpośrednio stwarzane jest przez Boga. Bóg nie stwarza więc ani cielesności, ani duszy człowieka. Bóg stwarza ludzką osobę, czyli podmiotowość istnienia. Tomiści powiedzą, że Bóg stwarza akt istnienia, który jest wyposażony w różne własności transcendentalna. Osobową podmiotowość stanowią własności prawdy, dobra i piękna. Wydaje się, że pozostałe nieosobowe własności tworzą jakąś podmiotowość życia i decydują o naszej ludzkiej cielesności (czyli o organizmie żywym).

8.Bóg stwarzając osobę od razu nawiązuje z nią kontakt osobowy. Ten kontakt ma postać relacji osobowych, które przebiegają pomiędzy własnościami osobowymi ludzkiego istnienia a mocą albo wszechmocą Boskiego Istnienia i jego Prawdą, Dobrem i Pięknem (Życiem). Ta łączność z Bogiem decyduje o szczególnej aktywności osoby człowieka. Dzięki mocy sprawczej otrzymanej od Boga na zasadzie relacji osobowych podmiotowość istnienia sprawia powstanie ludzkiej duszy i ciała jako wyposażenia istotowego. Natomiast na konkretny kształt duchowości i cielesności człowieka wpływ mają także drugorzędne przyczyny zewnętrzne (zwłaszcza rodzice). Należy stwierdzić, że w akcie stwarzania Bóg przekazuje powstającemu aktowi istnienia odpowiednią moc, dzięki której może dalej powstać pełny i całościowy byt złożony z istnienia i istoty (czyli ludzkiej natury). Na tej zasadzie mówimy, że akt istnienia stanowi wewnętrzną przyczynę realności bytu ludzkiego. Osoba działa więc dzięki mocy udzielonej jej przez Boga, który jest Stwórcą (Pierwszą Przyczyną Sprawczą).

9.Osoba działa mocą prawdy, dobra i piękna. Dlatego uważamy, że osoba jest w człowieku czymś najdoskonalszym, ponieważ to w niej zawiera się cała moc realności człowieka. Bez tej osobowej podmiotowości, a więc bez osobowego fundamentu, człowiek nie mógłby działać ściśle po ludzku, czyli osobowo. Byłby może zdolnym zwierzęciem, ale na pewno nie człowiekiem, bo człowiek jest przede wszystkim osobą.

10.Mamy zatem osobową podmiotowość wyposażoną i opartą na trzech własnościach transcendentalnych prawdy, dobra i piękna. Te osobowe własności naładowane mocą płynącą z relacji osobowych z Bogiem podejmują aktywność, która przenika do naszych władz duchowych. Zaktywizowana własność prawdy wysyła akty kontemplacji, które docierają do naszego umysłu (intelektu) i umacniają jego działanie. Można stwierdzić, że dzięki aktom kontemplacji do naszego umysłu przenika moc prawdy, która – jeśli zostanie przyjęta – rodzi w umyśle słowo prawdy. Sama prawda jako realna własność istnienia nie może być obecna w intelekcie, dlatego jest tam przyjmowana i przejawia się w postaci słowa prawdy, które jest przystosowane do statusu ontycznego umysłu (intelektu). Niemniej słowo prawdy przynosi ze sobą realną moc prawdy istnienia. Dlatego błędem jest pojmowanie kontemplacji jako działania umysłowego. Kontemplacja jest aktem samej osobowej prawdy, która zaczyna się uaktywniać pod wpływem relacji nawiązywanych z Bogiem lub z innymi osobami (aniołami lub ludźmi świętymi). Akty kontemplacji jedynie oddziałują na nasz umysł (intelekt) wywołując w nim odpowiednie skutki, co owocuje doświadczeniem obecności osoby, która nawiązała z nami kontakt osobowy (czyli relację wiary). Nasz umysł doświadczając w ten sposób osobowej prawdy „przeżywa” prawdziwą obecność wiernej lub wierzącej osoby. Dzięki temu możemy kontemplować, jak potocznie mówimy, obecność Chrystusa oraz jego Świętych. Dlatego nie można wywołać w sobie kontemplacji albo „przeżycia kontemplacyjnego”, ale z pewnością możemy się przygotować do takiego doświadczenia poprzez oczyszczenie umysłu ze wszystkich zbędnych myśli i pomysłów.

11.Podobnie wygląda sprawa sumienia. Już w czasach średniowiecza przedstawiano koncepcję synderezy (gr. synderesis) jako prasumienia, które miało stanowić główną zasadę naszego działania i postępowania. W mojej interpretacji owo sumienie staje się aktem własności dobra i oddziałuje bezpośrednio na naszą wolę. Akty sumienia powstają z racji aktywizacji własności dobra, która nawiązuje relacje osobowe z dobrem innych osób. Relacje osobowe sprawiają jakby „przepełnienie się” dobra zawartego w istnieniu i jego wypływ w postaci aktów sumienia, które docierają do naszej woli. Scholastycy za Pseudo-Dionizym mówili o dobru, że jest rozlewaniem siebie (bonum est diffusivum sui). Wydaje się, że w przypadku człowieka to rozlewanie się dobra przybiera postać aktów sumienia, które umacniają naszą wolę. Potocznie mówimy o głosie sumienia, ale faktycznie jest to jakaś fala mocy, która oddziałuje na wolę napełniając ją siła do działania, która nakazuje „czynić dobro”. Toteż odebranie przez wolę i przyjęcie aktów sumienia rodzi w niej czyn dobra. Osobowa własność dobra przejawia się bowiem w woli w postaci czynu dobra. Wówczas wola bez problemu może podejmować działanie i czynić dobro, czyli chcieć i miłować. W ten sposób wola uzyskuje odpowiednią moc miłości, która jest dla niej czymś najważniejszym. Taka miłość obejmuje już konkretne osoby, gdyż jest to miłość osobowa. Najpełniej doświadczamy takiej miłości w rodzinie, a potem w małżeństwie i znowu w rodzinie.

12.Gdy św. Tomasz analizował działanie woli, uznał wtedy, że porusza się ona pod wpływem namysłu dokonującego się w intelekcie. Zatem chcenie albo raczej wybór woli zostaje poprzedzony namysłem rozumu, po którym następuje działanie woli w postaci wyboru. Powstaje w ten sposób ciąg współpracy rozumu i woli: – namysł – chcenie – namysł – chcenie itd. Tomasz uważa, że nie można tutaj iść w nieskończoność, lecz trzeba przyjąć jakąś pierwszą przyczynę zewnętrzną. W ten sposób uzasadnia, że zarówno intelekt, jak i wola muszą być poruszane do swojego działania przez przyczynę zewnętrzną. Jednak wydaje się, że Tomasz zbyt szybko przeskakuje tutaj do Boga twierdząc, że to Bóg stwarzając ludzką duszę stanowi jednocześnie pierwszą przyczynę ruchu dla władz duszy. Otóż z moich rozważań wynika, że Bóg nie stwarza duszy człowieka, lecz stwarza bezpośrednio ludzką osobę, która dzięki temu stanowi podmiotową doskonałość aktu istnienia. To właśnie moc sprawcza, jaką osoba otrzymuje w darze od Boga, pozwala jej tworzyć istotowe wyposażenie duszy człowieka, czyli przede wszystkim tworzyć władze duchowe, a w dalszej konsekwencji pobudzać te władze do działania (nadając im jednocześnie odpowiednie dla nich przedmioty). Dlatego mówi się, że tzw. przedmiotem formalnym umysłu (intelektu) jest prawda (ja dodam – osobowa prawda), zaś tzw. przedmiotem formalnym woli jest osobowe dobro. Jak już pokazywaliśmy, tak naprawdę, czyli w sposób realny, umysł otrzymuje od osoby słowo prawdy, natomiast wola otrzymuje czyn dobra, a więc władze otrzymują pewne aktywne zasady działania. Należy więc przyjąć, że realną zasadę działania woli stanowi czyn dobra, a nie jakiś przedmiot ogólny i konieczny. Trzeba pamiętać, że same ogólne pojęcia, czy to prawdy, czy to dobra, nie są w stanie uruchomić działania intelektu lub działania woli. Tutaj konieczna jest realna zasada i realna sprawczość, a nie jakaś ogólna intencjonalność pojęć, którymi posługuje się poznanie.

13.Wola jako władza pożądawcza nie jest poruszana przez pojęciowe poznanie naszego intelektu. Żadne pojęcia ani idee intelektu nie posiadają bowiem mocy sprawczej. Natomiast taką realną moc sprawczą mają własności transcendentalne istnienia, czyli sama prawda i samo dobro. I to te własności są w stanie uruchomić nasze władze duchowe. Tak więc wolę do działania (do chcenia) pobudza i porusza aktywność osobowego dobra. Nadmiar tego dobra spowodowany nawiązaniem relacji osobowej z Bogiem lub z drugim człowiekiem sprawia rozlewanie dobra w postaci aktów sumienia, które docierają do woli rodząc w niej czyny dobra, czyli aktywne pożądanie dobra. Taki czyn dobra (potocznie mówimy o dobrych uczynkach) można również nazwać czynem miłości, gdyż stanowi on bezpośrednią afirmację osobowego dobra. Widzimy zatem, że dokonywane przez człowieka uczynki miłości, przebiegają i dzieją się pod wpływem osobowych aktów sumienia wysyłanych przez własność dobra. Jeżeli natomiast zabraknie całej tej osobowej aktywności, to może się okazać, że wola faktycznie będzie wtedy skazana na uleganie wpływom uczuciowości (pożądliwości) bądź wybieranie spośród propozycji poznawczych. Dopiero wówczas zaczynamy się kierować różnymi poglądami i opiniami, jedynie wybierając przedstawiane propozycje (np. gdy chcemy podjąć jakąś pracę zawodową). Ale w takim wypadku nie można mówić o osobowej aktywności człowieka, a jedynie o działalności praktyczno-technicznej lub artystycznej (czyli gospodarce lub sztuce).

27.01.2016

Rozważania wokół sumienia (3)



(3) [Sumienie ze Słownika] Sumienie jest zasadą ludzkiej moralności. Sumienie stanowi zasadę moralną dlatego, że kontaktuje nas bezpośrednio z osobowym dobrem. Sumienie stanowi samo wezwanie osobowego dobra. Dlatego głos sumienia wzywa naszą wolę do czynienia dobra. Wówczas osobowe dobro zawarte w ludzkiej egzystencji wzywa nas do wypełnienia moralnej powinności. Powinnością woli jest bowiem pragnienie dobra. Ale to musi być osobowe dobro człowieka albo Boga. Osobowe dobro jest dobrem bezwzględnym. Kiedy wola pragnie dobra bezwzględnego, wtedy może podjąć akt afirmacji, czyli miłości osobowej. Właśnie wówczas możemy powiedzieć, że pokochaliśmy daną osobę. Taka miłość nie jest możliwa bez kontaktu z osobowym dobrem. Ten kontakt zapewnia nam sumienie.

Głos sumienia jest bezpośrednim wezwaniem dobra. Czasami wzywa nas Boskie Dobro, ale najczęściej jest to wezwanie osobowego dobra człowieka. To wezwanie staje się zasadą działania woli. I przeradza się w powinność woli. W działaniu moralnym wola kieruje się powinnością wobec osobowego dobra (ludzkiego lub Boskiego). Tylko wtedy moralne działanie człowieka nabiera prawdziwego sensu. W ten sposób buduje się moralność jako krąg wspólnotowy łączący ludzi realnymi więziami.

Człowiek nie może się obejść bez sumienia. Sumienie jest podstawą moralności, czyli osobowego życia człowieka. Bez udziału sumienie nie ma aktywności osoby i osobowego życia. Jeżeli więc człowiek zamierza żyć jako osoba, to powinien kierować się kontemplacją, sumieniem i upodobaniem. Aby poznać osobową prawdę człowiek potrzebuje kontemplacji. Aby zapragnąć osobowego dobra człowiek musi posłuchać swojego sumienia. Aby przeżyć osobowe piękno powinien doświadczyć upodobania i uczuciowej fascynacji.

W działaniu moralnym głos sumienia pełni najważniejszą rolę. Kontakt z osobowym dobrem stanowi bowiem nieodzowną pobudkę do działania moralnego. Jeśli człowiek chce działać moralnie, musi poczuć i doznać osobowego dobra. Aby w ogóle zapragnąć tego dobra, wola człowieka musi mieć kontakt z tym dobrem. Inaczej wola zacznie się kierować ustaleniami rozumu, które bez udziału kontemplacji stają się raz prawidłowe, ale innym razem błędne. Natomiast wskazanie sumienia staje się czymś rozstrzygającym, ponieważ sumienie zawsze ukazuje nam dobro – osobowe dobro człowieka. Sumienie się nie myli, ale błędne lub niewłaściwe może być nasze odniesienie do sumienia, jeśli głos sumienia zastąpimy jedynie naszą wiedzą na temat tego, co uważamy za dobre. Wtedy zaczynamy tworzyć różne teorie dobra, a zapominamy o wezwaniu sumienia. Dlatego w etyce powinniśmy zawsze powracać do sumienia i jego wezwania do dobra.

Rozważania wokół sumienia (4)



(4) [Sumienie I ] A przecież człowiek stale ocenia swoje postępowanie. Wskazuje na to nasze sumienie. Sumienie nakazuje szukać dobra. Czyń dobro, a unikaj zła. Sumienie stanowi zasadę ludzkiego postępowania. Takie sumienie staje się normą ludzkiego działania. Staje się normą czynów moralnych człowieka. Sumienie jest więc zasadą i normą moralności człowieka. Sumienie jest powodem normalności działania. Aby działanie człowieka było normalne (czyli właściwe i odpowiednie) musi zmierzać do dobra. To sumienie ukazuje nam i nakazuje dobro. To sumienie ukazuje nam cel działania. Ukazuje nam i nakazuje realne dobro jako cel naszego działania (jako cel całego naszego życia).

Sumienie stanowi przeciwwagę dla naszego myślenia. Sumienie każe się nam nawrócić. To sumienie każe nam wyjść poza myślenie. Sumienie podpowiada nam, przestań myśleć (przestań wymyślać niestworzone rzeczy), a zacznij działać. Zacznij czynić dobro, a to znaczy także wybieraj dobro. Jeżeli stoisz przed jakimś wyborem, to wybierz dobro a nie zło. Zastanów się również, gdzie jest i gdzie się znajduje dobro. Sumienie pilnuje chcenia woli. Może nawet określa to chcenie właśnie jako chcenie dobra.

Nasza moralność ma dwa źródła: uznanie prawdy i chcenie dobra. Kontemplacja powinna pilnować poznania prawdy, a sumienie ma za zadanie pilnować i strzec chcenia dobra. Uznanie prawdy i chcenie (pragnienie) dobra stanowią w człowieku podstawy moralności i moralnego działania. Bez tych zasad nie można w ogóle mówić o życiu moralnym człowieka. Uznanie prawdy i chcenie dobra – to dopiero jest pełna afirmacja rzeczywistości (zarówno ludzkiej, jak i boskiej).

Ludzkie działania potrzebują zasady i normy. Potrzebują jednej zasady i normy. Aby mogły przebiegać prawidłowo, czyli w sposób słuszny i prawy (godziwy), ludzkie działania potrzebują jakiegoś wyznacznika. Normą ludzkiego działania jest sumienie. Jest to moralny nakaz (powinność), który rozkazuje nam: „Czyń dobro, a unikaj zła”. Sumienie wymaga od nas dobrego działania. Dobre działanie jest zarazem właściwym działaniem. Bez dobrego działania ludzkie życie traci sens. Takie życie staje się nieznośne, staje się udręką. Potocznie mówimy, że nic się nam nie udaje.

Czy człowiekowi potrzebna jest zasada i norma działania (postępowania)? Tak, bo inaczej wszystko zależałoby od zwykłego widzimisię. Jeżeli się rozejrzymy, to dostrzeżemy, że tak właśnie postępują małe dzieci. Wszyscy mówią dziecku: „Nie rób tego”. A ono właśnie to robi – na zasadzie: a bo ja tak chcę. Doskonale zdajemy sobie sprawę, jak bezsensowne i denerwujące jest takie zachowanie. Wprost nie sposób z tym wytrzymać. Tak właśnie wyglądałyby nasze działania, gdybyśmy przestali kierować się dobrem (nakazem czynienia dobra) jako zasadą i normą działania. Nie można by było z nami wytrzymać.

Sumienie jest afirmacją dobra. Sumienie jest bezwzględną afirmacją dobra. Jeśli nasza wola kieruje się taką afirmacją dobra, to nasze działania mogą być (a nawet muszą być) dobre, czyli normalne. Ale jeśli wola uprze się przy wolności – wolności decyzji i wyboru, to wówczas nasze działania staną się złe i nienormalne. Wtedy nasze życie i my sami zostajemy zagrożeni upadkiem i destrukcją. Czy zdołamy się z tego podnieść? Sami z pewnością nie. Czasami udaje się to na krótką chwilę. A potem czeka nas jeszcze większy upadek.

Jeżeli odrzucimy dobro i zaczniemy wybierać zło, to możemy się tylko zastanawiać, jak wybrać mniejsze zło. Stajemy wtedy przed jakąś wyimaginowaną (wymyśloną przez nasze myślenie) hierarchią zła. Nie szukamy już wtedy dobra, o którym zapomnieliśmy i nawet go nie widzimy, ale zaczynamy poszukiwać jedynie mniejszego zła. A to już jest moralna klęska człowieka (dramat moralny). Najlepiej widać to w naszej polityce. W polityce sloganem stał się właśnie wybór mniejszego zła. Jeśli te postawy zastosujemy w życiu społecznym i politycznym, to będziemy mieli tylko relatywizm i permisywizm, czy wreszcie zasadę, że cel uświęca środki (Machiavelli).

Dlatego człowiekowi potrzebna jest jedna zasada i norma postępowania. Nosi ona miano sumienia. Przy czym trzeba zaznaczyć, że już w scholastyce rozróżniano pomiędzy sumieniem (synderesis) i świadomością moralną (conscientia). Sumienie stanowi zasadę działania – nakazuje nam, jak mamy postępować. Natomiast świadomość moralna pozwala nam oceniać postępowanie według zasady i normy sumienia (czyli według nakazu sumienia). Sumienie zwraca nas do dobra. Sumienie każe nam nawrócić się do dobra. Sumienie ma więc rangę bezwzględnego nakazu (imperatywu kategorycznego, jak u Kanta). Sumienie każe nam powrócić do rzeczywistości, do realnego dobra. Sumienie stanowi remedium (lekarstwo) na nasze myślenie. Kiedy zaczynamy myśleć wbrew rzeczywistości i kiedy postępujemy przeciwko niej, wówczas sumienie nas ostrzega – „Zboczyłeś z drogi, musisz powrócić na właściwy szlak, na drogę moralną. Musisz powrócić do moralnego dobra. Porzuć swoje błędne myślenie (porzuć myślenie wartościami) i wróć do dobra.”