20.12.2011

Życzenia

Gloria in excelsis Deo
Et in terra pax hominibus bonae voluntatis

 Radujmy się! W tę noc Betlejemską zabłysło nam światło Wcielonego Słowa
Dzięki temu człowiek może wreszcie zrozumieć siebie,
bo nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa

Człowiek samotny

Człowiek samotny jest ograniczony w swej osobowej aktywności. Samotny człowiek zatraca swą osobę, ponieważ osoba rozwija się we wspólnocie. Osoba do swojego rozwoju potrzebuje wspólnoty. Tylko wspólnota łączy ze osobą poszczególne osoby. Tylko we wspólnocie rozwijają się relacje osobowe, które stanowią podstawę życia osobowego. Osoba wzrasta i rozwija się w łączności z innymi osobami. Nasza osoba wzrasta bowiem dzięki darowi innych osób. W łączności wspólnotowej osoby oddają się sobie wzajemnie. Właśnie wzajemne oddanie tworzy wspólnotę osobową. W ten sposób powstaje osobowa pełnia i doskonałość. Jest to widoczne zwłaszcza w związku małżeńskim. Wzajemne oddanie dopełnia i wzbogaca małżonków. To duchowe bogactwo pozwala im działać osobowo i moralnie.

Człowiek samotny jest skazany wyłącznie na siebie. A to znaczy, że jest skazany wyłącznie na swoją ludzką naturę. Ludzka natura jest słaba i zmienna. Ludzka natura raz działa dobrze, a raz źle. Natura sama z siebie nigdy nie znajdzie tyle siły, żeby stać się w pełni doskonała. To musi się dokonać tylko pod wpływem osoby i jej mocy. Ale swoją moc i siłę osoba zdobywa we wspólnocie osobowej. Patrząc na to z teologicznego punktu widzenia powiemy, że natura nie może siebie zbawić, czyli doprowadzić do doskonałości, jak chciał Pelagiusz.

Człowiek samotny, czyli pozostawiony sam sobie, nie zdoła do końca poznać ani siebie, ani Boga. Człowiek samotny nie zdoła odkryć tego, co w nim samym jest osobowe. Osoba ujawnia się bowiem wobec drugiej osoby. Osoba ujawnia się w spotkaniu z drugą osobą. Bez osobowego kontaktu nie będziemy wiedzieli wszystkiego o sobie. Niekiedy w samotności nasza osoba wyrywa się do Boga. Pragniemy wtedy poznać Najwyższą Osobę. Ale bez Bożej pomocy to się nie uda. Bóg nigdy nie zamierzał pozostawić człowieka samemu sobie. Od początku, a nawet już po upadku, wspierał go swoją obecnością, swoją mocą i łaską. Jednak człowiek nie zawsze wierzy w Boga.

Najczęściej człowiek wierzy tylko we własne siły. Sam chce wykorzystać swoje siły i zdolności. Tak było również wtedy, gdy zakładał pierwszą wspólnotę cywilizacyjną. Człowiek chciał to zrobić sam, dlatego oparł się na własnych możliwościach. Biblia informuje nas, że pierwsze państwo i pierwszą społeczność stworzył Kain. Dlatego ludzka społeczność oparta jest na przemocy i zbrodni, oparta jest na chęci panowania. Człowiek zbudował społeczeństwo oparte na władzy. Dlatego powiemy, ze wszelka ziemska władza pochodzi od człowieka. Władza pochodzi i wyrasta z ludzkiego myślenia, z ludzkiej chęci panowania, z kierowania się fizyczną siłą. Taka władza na pewno nie pochodzi od Boga. Bóg nigdy nie obdarzyłby człowieka przemocą i chęcią panowania. To sam człowiek ustanowił władzę sprawowaną nad innymi ludźmi. To człowiek wymyślił władzę i panowanie. Bóg chciał zawsze służyć ludziom. Bóg nigdy nie chciał panować. Bóg wymagał od ludzi tylko służby, a nie panowania.

Służyć ludziom możemy jedynie w łączności z Bogiem. Służyć naprawdę możemy jedynie w osobowej wspólnocie. Służba jest bowiem działaniem jak najbardziej osobowym. Nie da się służyć ludziom w państwie poprzez instytucje i organizacje. W takim układzie można co najwyżej ludziom pomagać. Taka pomoc jest niezmiernie potrzebna. Ale prawdziwa służba wypływa z całkowitego osobowego oddania i jest domeną świętych.

Służenie państwu jest wymysłem ideologicznym. Państwem można jedynie władać. W państwie, ale i w społeczeństwie, można tylko sprawować władzę, można rządzić. Ale władza nigdy nie służy społeczeństwu. Władza może jedynie panować. Dawniej mówiono: Miłościwie nam panujący władca...

Służyć ludziom możemy wyłącznie we wspólnocie osobowej. Tak naprawdę służyć ludziom możemy w rodzinie, gdyż rodzina jest wspólnotą osobową. W rodzinie ujawnia się osobowa obecność i zaczyna działać osoba człowieka. Tylko osoba może służyć człowiekowi jako osobie. Tylko osoba może wspierać osobę w jej rozwoju i życiu. Tego nie zdoła zrealizować żadna władza, czyli żadne instytucje i organizacje.

W rodzinie człowiek działa i żyje osobowo. Rodzina stanowi bowiem krąg osobowy, czyli osobową wspólnotę. Tylko w rodzinie oddajemy siebie na służbę innym, zwłaszcza dzieciom. Natomiast w społeczeństwie i państwie człowiek działa jako władca lub poddany (jako rządzący lub rządzony). W państwie funkcjonują jedynie relacje zależności (władzy i podwładności). Człowiek nie został stworzony i powołany do władzy lub podwładności. Nie został stworzony do rządzenia i bycia rządzonym. Człowiek został stworzony jako osoba na obraz i podobieństwo Boże. Człowiek tym samym został stworzony i powołany do służenia i dawania siebie. Człowiek jako osoba został stworzony do bezinteresownego działania. Natomiast w społeczeństwie, zwłaszcza liberalnym, człowiek kieruje się korzyścią własną lub zmyślonym pożytkiem społecznym.

Dlatego w historii rozwoju społecznego przeplatają się nieustannie -  postawa personalistyczna z utylitarystyczną. Obserwujemy stale zderzenie rodziny jako wspólnoty osobowej z państwem, które jest instytucją władzy. Państwo nigdy nie osiągnie doskonałości wspólnoty osobowej. Nie ma i nie będzie doskonałego państwa. To są mrzonki idealistycznych filozofów. Doskonałość możemy osiągnąć jedynie we wspólnocie rodzinnej, w swoim własnym domu. Bo właśnie tam możemy wieść życie osobowe i moralne. Tylko w rodzinie możemy służyć człowiekowi w jego osobowym bytowaniu. I tylko tam możemy się oddać i poświęcić dla drugiego człowieka.

Rodzina opiera się bowiem na osobie człowieka. Zaś społeczeństwo jest oparte na ludzkiej naturze. Osoba jest powołana do doskonałości, a natura stała się niedoskonała i tego już nie zmienimy. Natura nie ma siły, żeby samodzielnie poderwać się do doskonałości. Dlatego społeczeństwo jako zbiorowisko jednostek ludzkich nigdy nie będzie działać w sposób doskonały. Doskonałość działania może osiągnąć osoba, ale pozostająca w stałej łączności z Bogiem. Nie ma więc doskonałości bez życia religijnego. Doskonałość osobowa jest związana z wypełnieniem życia religijnego.

Świadomość w człowieku

Klasyczna metafizyka przyjmuje, że człowiek jest bytem substancjalnym. Byt substancjalny jest tożsamy sam w sobie (ens in se) oraz samodzielny, czyli niezależny od innych bytów (ens per se). Człowiek bytuje sam w sobie oraz sam przez się. Dlatego mówimy, że byt ludzki jest indywidualny i odrębny, czyli zamknięty w sobie.

W człowieku istota jest zawarta w istnieniu. Istota jest jakby zamknięta wewnątrz istnienia. Stąd taką istotę nazywamy substancją i subsystencją. Ta istota jakby tkwi pod powierzchnią bytu. Powiemy ponadto, że istota bytuje wewnątrz siebie (est in se). Dlatego istota nie może ujawnić się doskonale na zewnątrz. Istota nie może się w pełni objawić. Nie znajduje pełnego wyrazu na zewnątrz. Jest zamknięta w sobie. Dlatego uznano, że byt ludzki jest nieprzejrzysty i nieprzenikniony.

To powoduje, że człowiek dąży do zamknięcia się w sobie. Człowiek pragnie siebie i swej samotności. Człowiek zamyka się w swej samotności rozwijając swoją świadomość. W tym zamknięciu człowiek wprost staje się świadomością. Właśnie dzięki świadomości i w świadomości człowiek buduje swoją samotność.

Świadomość poszukuje tożsamości wewnątrz siebie. Poszukuje tożsamości sama w sobie. Staje się samo-świadomością. Mówimy też o jaźni (ego) lub ludzkim „Ja”. Tożsamość świadomości polega na utożsamieniu wszystkiego ze sobą. Świadomość sprowadza wszystko do samej siebie. Świadomość wszystko sobie przywłaszcza i zawłaszcza. Świadomość działa jak „czarna dziura”, wciąga wszystko do środka i niczego nie wypuszcza. Wszystko pochłania. Świadomość nie interesuje się tym, co dzieje się na zewnątrz. Jest zwrócona tylko na siebie.

W ten sposób świadomość utożsamia wszystko ze sobą, to znaczy utożsamia wszystko z myśleniem (z cogito). Według Levinasa świadomość staje się tożsamością, która wszystko utożsamia ze sobą. Świadomość bytuje więc na sposób tożsamości. Świadomość ograbia rzeczywistość z całego sensu, jaki niesie ona ze sobą, i posługuje się tylko abstrakcyjnym znaczeniem. Jeśli rozpoczniemy od świadomości, to wszystko będziemy starali się sprowadzić do myślenia. Wszystko będzie dla nas intencją lub aktem lub przeżyciem świadomości. Wtedy znika cały sens rzeczywistości, a w świadomości pozostaje tylko myśl i znaczenie. Okazuje się wówczas, że tworzymy tylko różne systemy znaczeń – np. system językowy.

Człowiek doświadcza samego siebie jako świadomość. Człowiek przeżywa siebie jako świadomość. Dlatego człowiekowi wydaje się, że jest świadomością. W myśli współczesnej widać wyraźnie, że człowiek traktuje siebie jako świadomość. Najlepszym przykładem jest oczywiście Husserl.

Żeby przezwyciężyć własną świadomość, człowiek musi zwrócić się w poznaniu do rzeczywistości. Człowiek musi poddać się rzeczywistości, musi przyjąć wpływ i oddziaływanie rzeczywistości. Człowiek musi chcieć spotkać się z rzeczywistością. Ale nie jest to łatwe z powodu zamknięcia w sobie. Człowiek musi dokonać radykalnego wyjścia poza siebie, radykalnego zerwania z sobą samym. Człowiek musi dokonać radykalnego zerwania ze swoją świadomością. Jest to jedyny ratunek przed idealizmem, w który popycha nas świadomość ze swoim myśleniem. Ale jak tego dokonać? Chyba potrzebna jest do tego jakaś szczególna moc i siła. Wydaje się, że może to być Pierwsza Prawda, która oświeca i wzmacnia nasz intelekt. Przyjęcie Pierwszej Prawdy jest dla człowieka podstawą poszukiwania wszelkiej prawdy.

Nawet jeśli wydaje się nam, że świadomość jest czymś najważniejszym, to trzeba przyznać, że nie da się żyć tylko samym myśleniem. Nie da się żyć we własnej świadomości, choćby była ona najciekawsza. Jeśli człowiek kieruje się wyłącznie własnym myśleniem, to nie jest w stanie nawiązać kontaktu z drugim człowiekiem. Dlatego teorii Husserla zarzuca się solipsyzm.

Świadomość można więc określić jako doświadczenie dostępne każdemu człowiekowi. Świadomość jest pierwszym doświadczeniem samego siebie. Świadomość jest pierwszym sposobem doświadczania siebie przez człowieka. Jest to zarazem doświadczenie własnej tożsamości. Człowiek doświadcza siebie w tożsamości własnej świadomości. Jak pokazuje Levinas, świadomość jest jakąś absolutną tożsamością.

Na początku człowiek tworzy i rozwija swoją świadomość. Rozumność człowieka pragnąc uzyskać samodzielność i niezależność staje się świadomością. Rozumność chce uzyskać tożsamość, chce się stać jaźnią, czyli Ja. Rozumność chce się usamodzielnić. Rozumność stara się wszystko objąć i wyrazić w sobie. Człowiek stara się wszystko sobie zracjonalizować, wszystko ogarnąć swoim rozumem. Rozumność człowieka dąży do samo-świadomości.

Całą tę sytuację analizuje filozofia nowożytna. Era nowożytna jest erą świadomości. Kartezjusz, Kant, Husserl – wszyscy oni tworzą filozofię podmiotu jako teorię jaźni i świadomości. Kartezjusz wychodzi od myślenia (od doświadczenia myśli) i poszukuje myślącego podmiotu (cogito ergo sum res cogitans). Dalej Locke odkrywa refleksję jako doświadczenie wewnętrzne. Według niego znamy bezpośrednio tylko idee naszego umysłu. I to właśnie nasze pojęcia (idee) są punktem wyjścia dla wiedzy. Z kolei dla Kanta metafizyka staje się tworzeniem czystych idei rozumu. Kantowski rozum posługuje się ideami, które nie mają żadnych podstaw w rzeczywistości.

Filozofia musi powrócić dzisiaj do pierwotnego doświadczenia rzeczywistości. Pierwotnym doświadczeniem rzeczywistości jest teoria mowy, stworzona przez filozofię dialogu i spotkania. To pierwotne doświadczenie ma postać nieuświadomioną, gdyż nie jest tworem świadomości, lecz jest wywołane realnym oddziaływaniem realnego bytu. Wydaje się, że przełamaniem zamkniętego kręgu świadomości jest właśnie teoria mowy. Jest to widoczne już u Bubera, a zwłaszcza u Levinasa i Gogacza. Jeśli człowiek zaczyna mówić i rozmawiać z kimś, to musi się dla niego otworzyć, musi przyjąć i oddać słowo lub czyn.

14.12.2011

Społeczeństwo tworzą wspólnoty ludzkie

Ludzie tworzą społeczeństwo. Ale to nie znaczy, że społeczeństwo składa się z pojedynczych ludzi, gdyż byłoby wówczas jedynie dowolną zbieraniną, tak jak ludzki tłum. Społeczeństwo nie jest zwykłym tłumem ludzi, ale nie jest również samodzielnym i totalnym bytem.
Społeczeństwo składa się z wielu wspólnot o różnym zakresie. Pierwszą i podstawową wspólnotą jest rodzina. Dalej idą wspólnoty lokalne – wiejskie i miejskie, które obejmują wiele albo nawet bardzo wiele wspólnot rodzinnych. Na koniec wielość wspólnot lokalnych obejmuje jedna wspólnota narodowa. Wszystkie te poziomy wspólnotowe są ze sobą ściśle powiązane. Są one powiązane miedzy sobą oraz same w sobie relacjami społecznymi. Dlatego dopiero razem tworzą społeczeństwo.
Relacje społeczne pojawiają się najpierw w rodzinie. W rodzinie występują podstawowe zasady współżycia i współdziałania. Dawniej można było mówić o wspólnej pracy, wspólnym stole, wspólnym łożu, wspólnej zabawie. Była to codzienna pełna łączność członków rodziny. Dzisiaj niektóre elementy tej wspólnoty zanikają (nie ma już wspólnej pracy), pojawiają się natomiast nowe (np. wspólny wypoczynek).
Kolejna wspólnota lokalna przynosi nam dalsze relacje społeczne. Mamy więc zakorzenienie w danym miejscu i otoczeniu (nasze odniesienie do krajobrazu i klimatu), zakorzenienie w obyczajach kultury ludowej lub miejskiej oraz odniesienie do kultu religijnego. Następnie powiązania ekonomiczne: gospodarcze i handlowe, ale również wzajemną pomoc. Wreszcie ograniczona łączność ze światem, który wykracza poza ten lokalny krąg wspólnotowy.
Najszerszą wspólnotą jest naród. W tym szerokim kręgu wspólnotowym najważniejszą rolę odgrywają relacje kulturowe, zwłaszcza mowa ojczysta i cały dorobek kulturalny narodu. Przynależność do kultury narodowej określa w dużej mierze rozwój pomniejszych wspólnot rodzinnych i lokalnych.
Ciekawą sprawą jest fakt, że wspólnoty narodowe powstawały kiedyś i umacniały się dzięki wydarzeniom religijnym, takim jak chrzest Polski, Rusi czy Moraw, lub też innych narodów. Takie wydarzenia stawały się właściwym założeniem w tych krajach nowej państwowości. Dlatego za początek Państwa Polskiego uznaje się Chrzest Polski, czyli przyjęcie religii katolickiej przez władcę panującego na ziemiach polskich.
Ponadto przyjęcie religii chrześcijańskiej było jednocześnie najważniejszym wydarzeniem kulturotwórczym. Kultura w ogóle, a w szczególności kultura narodowa odkrywała w religii jasny drogowskaz rozwoju, a zarazem źródło mocy twórczej, gdyż w religii człowiek odnajdywał swoje oblicze (swoją osobę) oraz sens własnego życia na ziemi. Znikała bowiem cała przypadkowość ludzkiego istnienia. Dzięki religii i wierze człowiek poznawał, skąd pochodzi, kim jest i dokąd zmierza. Odtąd nie musiał się już błąkać po bezdrożach tego świata, ale w Kościele znajdował schronienie i opiekę, sens i cel swojego życia, wreszcie moc i łaskę potrzebne do działania. Uczestniczył odtąd w nowej wspólnocie ludzi wierzących związanych z Bogiem szczególnym przymierzem. W ten sposób człowiek odnajdował swoje miejsce na ziemi w Kościele, który był miejscem kultu Jedynego Boga.
Naród nie może istnieć bez religii i moralności. Wydaje się, że naturalne związki krwi, czyli więzi plemienne, nigdy nie stanowiły podstawy do utworzenia trwałej państwowości. Dla powstania państwa potrzebna jest wspólnota narodowa oparta na trwałych zasadach kulturotwórczych, czyli religii i  moralności. Jeśli dziś porzucimy te tradycyjne zasady, to społeczeństwo stanie się zwykłą zbieraniną ludzi. Będzie to zbieranina ludzi bez korzeni i bez gniazda, jakby bezdomnych i zagubionych, bez własnego miejsca na ziemi.
W takim społeczeństwie ludzie będą wyalienowani i zagubieni, będą osamotnieni, a więc będą zdolni jedynie do kierowania się własną korzyścią i przyjemnością. Tacy ludzie najłatwiej ulegają manipulacji. Ponowożytne społeczeństwo zmierza w stronę bezwzględnej manipulacji obywatelami. Zbieranina ludzi gromadzi się bowiem tylko wokół bieżących wydarzeń. Dlatego dominującą rolę w takim społeczeństwie przejmują media. Ludzie zaczynają skupiać się na wydarzeniach, które przedstawiają media, gdyż w dzisiejszych czasach media są ogólnie dostępne. Media z jednej strony wytwarzają presję na poszukiwanie nowych wydarzeń lub faktów (nie bez powodów serwisy informacyjne noszą właśnie takie nazwy), które można zaproponować odbiorcom. Z drugiej strony człowiek osamotniony i oderwany od realiów poszukuje w mediach interpretacji tego, co się dzieje lub wydarza.
W ten sposób powstaje dziwna sfera wyobraźni nie tyle społecznej, co medialnej, albo raczej sfera medialnej manipulacji wyobraźnią społeczną. Ludzie przestają dziś myśleć o rzeczywistości, a jedynie komentują przedstawiane wydarzenia i redakcyjne komentarze. Przestaje być ważne, jak jest naprawdę, a liczy się jedynie to, co się o tym mówi. Najważniejsze stają się medialne komentarze. Są to dowolne interpretacje, które mają kształtować rzeczywistość, czyli nadawać jej sens i znaczenie. Nie ważne jest, co się wydarzyło, ale ważne jest, jaki nadamy temu sens.
Temu wszystkiemu może się przeciwstawić człowiek zakorzeniony w jakiejś wspólnocie. Jeśli człowiek żyje mocno związany z rodziną albo ze wspólnotą lokalną, z tzw. małą ojczyzną, to nie poddaje się manipulacji, gdyż wie, co w życiu jest ważne, bo może o tym porozmawiać z innymi członkami swojej wspólnoty. Rodzina stanowi realną wspólnotę osób i właśnie tam człowiek żyje jako osoba. Rodzina jest pierwszym źródłem moralności i religijności, zaś człowiek jako osoba żyje przede wszystkim moralnością i religijnością. Jeżeli więc zniszczymy rodzinę, to zniszczymy osobowe korzenie człowieka, a w konsekwencji upadnie całe społeczeństwo. Ludzie nie mogą żyć jako zbieranina, wszystko jedno czy będzie to zbieranina rolników i robotników, czy naukowców, czy złodziei i bandytów. Społeczeństwo nie jest zbieraniną ludzi. To nie jest przypadkowe zgromadzenie, to nie jest tłum, który się zebrał w jakimś bliżej nie określonym celu.
Życie społeczne jest związane z naturą człowieka. Dlatego podobnie jak natura człowieka obejmuje cały wachlarz działań. Jednak to nie są działania oderwane, które podejmuje osamotniony człowiek, żeby przetrwać w nieprzyjaznym świecie. Życie społeczne tworzą działania wspólnotowe, które człowiek podejmuje wspólnie z innymi oraz nawzajem względem innych. Takie działania występują przede wszystkim w rodzinie oraz we wspólnotach lokalnych. To tutaj ludzie działają wspólnie, czyli razem. To znaczy, że te działania łączą i wiążą ludzi między sobą. One łączą ze sobą wszystkich członków rodziny lub szerszej wspólnoty. Powstaje wtedy wspólnota działania. Taka wspólnota działania może być podstawą życia społecznego.
Działania wspólnotowe mają jeden cel – połączyć członków wspólnoty oraz rozwinąć ich możliwości życiowe, czyli osobiste talenty. Rozwój człowieka jako osoby – oto zadanie życia rodzinnego. Jest to zarazem główny cel życia społecznego. Widzimy więc, że w tym zakresie powinna panować całkowita zgodność. Jeśli nie będziemy pojmowali społeczeństwa w kategoriach wspólnoty osobowej, a jedynie widzieli w nim zbieraninę pojedynczych osobników, to nigdy nie osiągniemy tych celów.
Jako jednostka człowiek potrzebuje poczucia wolności i niezależności dla określenia własnej tożsamości. Ale jeżeli pragnie żyć w społeczeństwie, jeżeli chce być podmiotem wspólnoty rodzinnej i narodowej, to powinien przyczyniać się i współdziałać dla rozwoju i dobra innych ludzi. Jeśli do tego nie dorósł, to znaczy, że potrzebuje lepszej edukacji. Na gruncie społecznym nie liczy się moje poczucie wolności, ale umiejętność współpracy i współdziałania z innymi dla rozwoju wszystkich razem.
Człowiek jest osobą, a osoba jest podmiotem otwartym na innych. Osoba żyje nie dla samej siebie lub własnej korzyści, ale żyje dla innych. W tym człowiek odkrywa swój sens. Jako osoba człowiek żyje w rodzinie. Rodzina stanowi naturalną wspólnotę osobową. Osoba ludzka istnieje jako kobieta lub mężczyzna. Dlatego wzajemna łączność mężczyzny i kobiety prowadzi do stworzenia wspólnoty rodzinnej jako wspólnoty osobowej.

7.12.2011

Instytucje nie tworzą życia społecznego

Instytucje nie tworzą życia społecznego. Życie społeczne powstaje na bazie współdziałania i współpracy ludzi między sobą. Człowiek działa bowiem sam w sobie i sam z siebie, ale nie działa jako instytucja.

Błędem jest tworzenie lub przebudowa życia społecznego na bazie instytucjonalnej. W instytucji człowiek jedynie „pracuje”, czyli „chodzi do pracy”. Życie społeczne nie powstaje dzięki instytucjom i organizacjom. Po prostu same instytucje publiczne nie potrafią, ani nie mogą niczego zdziałać, gdyż trwają one wyłącznie na sposób intencjonalny, czyli pomyślany.

Wszystko natomiast są w stanie zrobić działający ludzie. Dlatego najważniejsze jest samo współdziałanie. Ono nie rodzi się w instytucjach publicznych, lecz w umysłach i sercach ludzi. Dlatego działalność społeczną trzeba dzisiaj oprzeć na realnych działaniach obywateli.

Trzeba przekonać i zachęcić ludzi do działania i współdziałania. A to znaczy, że trzeba ludziom dać swobodę działania. Trzeba więc usuwać wszelkie bariery i ograniczenia. Dlatego państwo powinno zacząć zwijać swoje instytucje, a nie tworzyć nowe. Obywatel w swoim działaniu musi poczuć się wolny, aby nabrać chęci do działania. Nie da się tego ująć w żadne przepisy prawne czy organizacyjne.

Człowiek musi wiedzieć, że działa przede wszystkim dla siebie i swoich najbliższych. Taka jest idea ludzkiej pracy. Tak naprawdę człowiek nie chce i nie potrzebuje pracować dla zysku ekonomicznego albo pomnażania PKB. Człowiek pragnie pracować dla swoich bliskich. To znaczy, że chce pracować dla swojej rodziny.

Takie są realne wymogi ludzkiego działania i żadne polityczne pomysły tego nie zmienią. To jest jedyna droga do przywrócenia ludzkiej godności pracownikom oraz ukazania godności samej pracy. Nie ma innego wyjścia, trzeba ludzką pracę związać z godnością osoby. Trzeba na powrót odnaleźć personalistyczną wartość pracy, o co zabiegał papież JP2.

Dopiero takie realistyczne podejście pozwoli zbudować nowe struktury społeczne i polityczne. Nie wolno zatem zaczynać od dowolnie wymyślanych pomysłów polityków. Politycy opowiadają nam dzisiaj bzdury, że trzeba na nowo wymyślić Europę (patrz Sarkozy). Nie ma nic bardziej błędnego. Mieliśmy już doskonałe pomysły komunistyczne, które chciały uspołecznić człowieka na siłę. I co z tego?

Mówi się, że człowiek jest z natury istotą społeczną. Ale to ludzkie życie społeczne powstaje i rozgrywa się na gruncie wspólnotowym, w osobowej wspólnocie. Trzeba pozwolić człowiekowi działać w sposób osobowy i wspólnotowy. Społeczeństwo nie jest bowiem tworem ludzkiego rozumu, jak wydawało się różnym ideologom. Społeczeństwo powstaje na zasadzie współdziałania kręgów wspólnotowych tworzonych przez relacje osobowe. Trzeba więc pozwolić działać osobie człowieka, gdyż to właśnie ona jest prawdziwym podmiotem ludzkiego działania. Działanie nie bierze się z myślenia. Ono ma swoje źródło w realności i aktywności osobowego podmiotu, jakim jest ludzka egzystencja (czyli istnienie bytu ludzkiego). Nasze poznanie i myślenie jedynie ukierunkowują tę aktywność w dobrą lub złą stronę.

Trzeba najpierw uruchomić ludzką aktywność, a dopiero potem zapewnić jej odpowiedni kierunek poprzez realistyczne myślenie o osobie ludzkiej i jej rozwoju, gdyż celem ludzkiego życia, także tego społecznego, jest rozwój osobowy, a nie obkładanie człowieka jak największą ilością przeróżnych przedmiotów.

Człowiek chce żyć osobowo i życie społeczne powinno mu to umożliwiać, a nie odrzucać. Skoro jesteśmy osobami, to mamy niepodważalne prawo żyć jak osoby, czyli przede wszystkim rozwijać osobową realność, a nie pracować na funkcjonowanie instytucji państwowych. Państwo ma służyć ludziom, a nie ludzie państwu. Państwo nie może wykorzystywać ludzi do pozornego funkcjonowania machiny państwowej.

Dlatego musimy zacząć od postawienia na pierwszym miejscu realnego celu osobowego działania człowieka. Człowiek żyje przede wszystkim dla rozwoju siebie i swoich bliskich. Ale to ma być rozwój osobowy, a nie rozwój dotyczący pracy zawodowej.

Odpowiedzialność

Albo człowiek jest podmiotem swojego działania, albo podlega jakimś ogólnym procesom społecznym. Polityka próbuje nam wmówić to drugie. Ale wówczas sam człowiek zostaje skazany na pożarcie przez władzę. Trzeba się bronić!

Musimy przywrócić osobowe rozumienie człowieka. Człowiek jest bowiem przede wszystkim osobą. Jest więc działającym podmiotem, który może odpowiadać za swoje czyny. Jedynie osobowy podmiot może działać w sposób całkowicie odpowiedzialny. Możemy też powiedzieć, że to osoba działa z pełną odpowiedzialnością. Wszelkie inne działania tracą już duży zakres odpowiedzialności. Natura ludzka nie stanowi bowiem pełnej podmiotowości. Naturalny rozum potrafi działać w sposób dialektyczny – raz na tak, a raz na nie. To znaczy, że może działać w sposób dowolny, w zasadzie niczym się nie kierując. Natomiast nasza cielesność podlega już całkowicie ograniczeniom materialnym i przez to jest bardzo ograniczona w swoim działaniu.

A zatem tylko człowiek jako osoba czuje się odpowiedzialny za swoje działanie, gdyż to osoba działa w sposób wolny, który staje się odpowiedzialnością. Dlatego przyjmuje się, że działania osobowe posiadają charakter moralny. Działania moralne są właśnie odpowiedzialne. A to znaczy, że osoba działa w człowieku w sposób moralny.

Jeżeli stwierdzimy, że człowiek traci swoją podmiotowość na rzecz procesów lub praw społecznych, to jednocześnie pozbawiamy go odpowiedzialności. Gdy więc uznamy, jak to się dzisiaj dzieje, że człowiek podlega procesom społecznym, które rządzą społeczeństwem, wtedy zdejmujemy z niego wszelką odpowiedzialność. Zamiast człowieka podmiotem staje się społeczeństwo jako jakiś ogólny byt. Tym samym cała odpowiedzialność spada na konieczne procesy lub prawa społeczne, które działają w społeczeństwie. Człowiek w społeczeństwie podlega jedynie oddziaływaniom zewnętrznym, na które reaguje właściwie w sposób konieczny. W ten sposób znika gdzieś cała odpowiedzialność, czyli rozmywa się w tym oceanie społecznym.

Jest to bardzo wygodna teoria, ponieważ w pierwszym rzędzie dotyczy polityków. Skoro mają oni do czynienia tylko z jakimiś koniecznymi prawami i procesami społecznymi, które starają się tylko ogarnąć, ale nie są w stanie nimi pokierować, to znika zupełnie odpowiedzialność tych polityków za działania polityczne.

Widać to dzisiaj najlepiej na przykładzie Julii Tymoszenko, którą postawiono przed sądem. Politycy europejscy mocno protestują przeciwko temu, gdyż pociągnięcie do odpowiedzialności jednego polityka może pociągnąć za sobą chęć rozliczenia innych polityków w różnych krajach. W ten sposób politycy solidarnie bronią się przed odpowiedzialnością.

Ale takie podejście bardzo szybko przenosi się na pozostałych obywateli – tych rządzonych. Widząc, co się dzieje, ludzie tracą poczucie odpowiedzialności. Przecież tłumaczy się im, że procesy społeczne i ekonomiczne są nieuchronne i konieczne. Jak ja mam odpowiadać za coś, co nie zależy ode mnie? Po co mam żyć i postępować moralnie, skoro to nic nie daje poza ciągłymi wyrzeczeniami. W ten sposób zwykły człowiek przestaje być odpowiedzialny, nie zdając sobie przy tym sprawy, że przestaje zarazem być osobą, która jest źródłem odpowiedzialności. Człowiekowi po prostu wygodnie jest odrzucić moralność i odpowiedzialność, jak przepowiedział nam Nietzsche.

Czy mówi się dzisiaj, że kryzys ekonomiczny został spowodowany przez czyjeś błędne pomysły oraz błędne decyzje? Czy politycy przyznają się do swoich błędów? Nie macie co marzyć, nigdy się tego nie doczekacie. Nie do zobaczenia. Pozdrawiam.

5.12.2011

Na gorąco - szczytowanie polityków

Trzeba dzisiaj przestrzegać ludzi przed politycznym myśleniem. Prezydent Sarkozy powiedział: Musimy na nowo wymyślić Europę.

Nie ma chyba nic groźniejszego niż takie stwierdzenie. Myślenie nie jest w stanie stworzyć nic realnego. Można wymyślać przeróżne rzeczy lub instytucje, ale to nie prowadzi do niczego prawdziwego i realnego.Tutaj potrzeba czegoś zupełnie innego niż myślenie. Trzeba wrócić do filozoficznego poznania. Do poznania realistycznego i metafizycznego. Konieczne jest prawdziwe poznanie realności człowieka. Myślenie nie jest poznaniem! Jest tylko lub aż myśleniem.

Jeżeli postawimy tylko na myślenie, to będziemy jedynie wymyślali kolejne pozorne instytucje. Politycy muszą sobie zdać sprawę, że instytucje są strukturami pomyślanymi, czyli wymyślonymi przez ludzi. Jednak ludzkie myślenie nie musi być na niczym oparte. Ono bierze się z niczego. Instytucje nie stworzą niczego realnego. To nie jest żadna rzeczywistość. Na myśleniu nie da się zbudować niczego dobrego. Myślenie jest bowiem wolne i swobodne, lecz jest nieodpowiedzialne.

Dzisiaj politycy stali się jedynie marnymi myślicielami. Stale tylko myślą, co tu zrobić, żeby złapać i zatrzymać władzę. Po co komu władza, która nie tworzy niczego realnego, a na dodatek straszy nas swoimi pomysłami. Ale zwykłym ludziom w ich zwykłych sprawach władza nie jest potrzebna. Ludzie nie żyją na sposób instytucjonalny, lecz żyją realnie swoimi osobowymi sprawami.

Człowiek chce żyć realnie i prawdziwie, a nie w świecie pozornych wytworów. Dlatego konieczne jest jasne wskazanie celu ludzkiego życia. Bo to w tym zakresie tkwi dzisiaj największy fałsz. Powtarzamy więc nieustannie, że człowiek nie jest powołany do pracy zawodowej i działalności instytucjonalnej i nie osiągnie swojego szczęścia w doskonaleniu zawodowym. Człowiekowi potrzebny jest rozwój osobowy a nie zawodowy. Dlatego człowiek musi się dzisiaj bić o swoją własną osobę i życie osobowe. Ponieważ tylko osoba jest odpowiedzialnym podmiotem działania.

4.12.2011

Świadomość jest nieodpowiedzialna


Myśląca świadomość człowieka jest wolna, ale nieodpowiedzialna, gdyż nie traktuje realności jako czegoś niezależnego. Taka świadomość traktuje wszystko jako własną intencjonalność. Traktuje zatem wszystko jako swój własny świat (świat wartości intencjonalnych). Ale jest to tylko świat pomyślany i nic więcej.

Jedynie poznanie intelektualne (intelligere) ujmuje rzeczywistość jako prawdę i realność. Także zmysły rozpoznają prawdziwe cechy cielesne (własności fizyczne ciał). Jednak zmysły odczuwają wyłącznie określone cechy, co nie może dać w efekcie rozumienia rzeczywistości. Dlatego rozumienie może się pojawić tylko w rozumie na poziomie intelektualnym (na poziomie poznania intelektualnego jako oglądu realności). Ale do tego jest potrzebna obecność w intelekcie lub rozumie prawdy w postaci słowa. Gdyż to właśnie słowo prawdy daje nam zdolność i siłę rozumienia rzeczywistości (rozumienia człowieka oraz rozumienia świata i Boga).

Świadomość myśląca (intencjonalna) nie dysponuje rozumieniem. Ona jest pozbawiona rozumienia, gdyż stanowi rozumność pozbawioną słowa prawdy. Świadomość nie ma więc mocy poznawczej. Jest bezsilna i bezradna wobec rzeczywistości. Dlatego ludzka świadomość nienawidzi realności i walczy z nią.

Świadomość nie ma rozumienia, ani nie jest rozumieniem. Nie posiada więc możliwości odczytania sensu bytu albo poznania prawdy bytu. Ponieważ to jedynie rozumienie ma zdolność odczytywania i wydobywania sensu z bytu. Rozumienie ogląda bowiem bezpośrednio samą prawdziwość bytu. Dlatego myśląca świadomość próbuje nadawać własne sensy. Próbuje w ten sposób tworzyć „własne rozumienia”. Ale to są tylko cienie i złudzenia. Dlatego świadomość zaciemnia rozumienie rzeczywistości. Świadomość pokazuje nam tylko maskę, a nie samą realność. Stara się narzucić swój własny obraz rzeczywistości. Po prostu nas oszukuje.

Świadomość wypacza zwłaszcza obraz naszego ludzkiego działania. Nasze działanie jest czymś realnym, gdyż dokonuje się w rzeczywistości (w realnym świecie). Dlatego do działania potrzebne jest rozumienie rzeczywistości. Potrzebne jest także rozumienie samego działania. Jeżeli rozumiemy swoje działania, to wiemy, że jesteśmy jego podmiotem i sprawcą. Wówczas czujemy się odpowiedzialni za swoje czyny. Człowiek kierujący się rozumem i rozumieniem staje się odpowiedzialny za siebie, a nawet za innych ludzi.

Natomiast świadomość nie posiada takiego rozumienia ludzkiego działania. Ona wymyśla swoje własne oceny i wartości. Nadaje własne sensy. Dlatego świadomość nie przyjmuje odpowiedzialności za działanie, lecz dąży do usprawiedliwienia działania. Gdy staramy się usprawiedliwić własne działania, wtedy uciekamy od odpowiedzialności. Zaczynamy zasłaniać się niewiedzą lub okolicznościami, po prostu zaczynamy ściemniać, jak mówi młodzież. To właśnie jest robota naszej świadomości.

Trzeba to w sobie zmienić. Trzeba zbudować swoją świadomość moralną, która wyrasta z rozumienia człowieka i jego działania. Świadomość moralna jest oparta na rozumieniu człowieka jako osoby. Dlatego powiemy, że moralny człowiek nie kieruje się świadomością myślącą, lecz rozumiejącym umysłem, który musi być wyposażony w słowo prawdy.

Zobaczmy jak to wygląda.