27.06.2019

Soren Kierkegaard



Damy Ci więcej wolności, czyli nic nie damy !!!

To doprawdy zadziwiające, że znowu pojawiła się kolejna polityczna paranoja. Postuluje się hasło wyborcze:  Damy więcej wolności. Trzeba być kompletnym idiotą ideologicznym, żeby wierzyć w sprawczą moc wolności. Oczywiście zwykły człowiek, czyli przeciętny wyborca żyjący tu i teraz, potrafi doskonale odróżnić sprawczą nicość wolności od nabywczej siły 500+. Ludzie z pewnością wiedzą, co mogą nabyć, czyli kupić sobie za otrzymane pieniądze. Wiedzą również, że za obiecaną wolność mogą sobie co najwyżej pomarzyć. Chyba tylko ideolodzy wolności spod znaku liberte nie rozumieją, że hasło - damy ci więcej wolności - oznacza w realnym świecie, że niczego nie dostaniesz, bo wolność niczego nie daje. Ona tylko wszystko obiecuje. Obiecanki cacanki a głupiemu radość. Można się tylko pośmiać z głupoty polityków.

15.06.2019

Ideologia wolności



Gdy trąbią Ci o wolności, to wydaje się, że wolność rozwiąże wszystkie twoje problemy. Wydaje się, że wolność ma wspaniałą moc, która zdoła pokonać wszystkie trudności, gdyż potrafi wszystko zdziałać. Dopiero gdy przyjdą różne problemy i kłopoty, wtedy okazuje się, że z powodu wolności zostajesz z nimi sam na sam i nikt Ci nie pomoże. Dopiero wtedy łapiesz się na tym, że wolność skazuje Cię na samotność. Co więcej, wolność czyni Cię bezradnym, skoro nie posiada żadnej aktywnej mocy. Wolność jest przecież czystą możliwością, ale ideolodzy wolności nie mówili Ci o tym. Oni wierzą w sprawczą moc wolności albo brutalnie kłamią. Debile!!! I tyle.

Człowiek dążący do wolności mówi sobie, że nie chce być uzależniony od kogokolwiek. Ale nie zdaje sobie sprawy, że staje się w ten sposób całkiem samotny. Wolność czyni człowieka samotnym. Odrywa go bowiem od relacji i związków z innymi ludźmi. Człowiek silny i zaradny to człowiek żyjący i działający we wspólnocie osobowej, czyli w rodzinie. Wspólnota osobowa daje nam siłę i chęć do współdziałania. Wówczas współdziałanie wynika z postawy odpowiedzialności za bliskie nam osoby.

Natomiast przyjęcie wolności sprawia, że pragniemy uniezależnić się od innych ludzi. Nie jesteśmy wtedy zdolni do nawiązywania relacji osobowych (również relacji osobowych między kobieta i mężczyzną). Wolność odrywa nas i oddala od innych ludzi i zamyka w sobie samym, czyli zamyka nas we własnej myślącej świadomości. Świadomość nie potrafi otworzyć się i zbliżyć do drugiego człowieka. Świadomość wymyśla wszystko sama dla siebie. Dlatego po jakimś czasie świadomość podpowiada nam, że ludzie są głupi i źli. Zaczynamy nienawidzić ludzi, gdyż przeszkadzają nam w pomysłach własnej „samorealizacji”, czyli zabieganiu o interes własny. Wydaje się nam, że ludzie nie pozwalają nam być wolnymi. A to prowadzi do odrzucenia, potępienia i pogardy, co powoduje różne konflikty społeczne.

Teraz wiadomo, skąd się biorą single. To są ludzie owładnięci ideologią wolności. Oni uwierzyli, że pragnienie wolności wyzwoli ich od zwykłych trudności i problemów. Wierzą tylko w wolność i dlatego nie stać ich na nawiązywanie rzeczywistych relacji osobowych. Wierzą, że mogą robić wszystko, co się im podoba. Że wystarczy dbać o swój własny interes kosztem innych ludzi. Dlatego zawsze pozostają  samotni, zarówno w swoich sukcesach jak i kłopotach. Ale powtarzają sobie zawsze: jestem wolny jak ptak.

Całe lata czekaliśmy na wolność. Wreszcie ogłoszono, że mamy wolność. Mówili nam, jesteście wolni i możecie robić, co chcecie. Wydawało się, że wyśniona wolność rozwiąże wszystkie nasze problemy. Ludzie tańczyli i śpiewali. Radość była powszechna. Festyn trwał jakiś czas. Ale w końcu trzeba było wziąć się do roboty. I wtedy okazało się, że wolność wszystko obiecuje, lecz niczego nie daje, bo nie ma żadnej mocy sprawczej. Wolność jest goła. Ci, którzy uwierzyli w możliwości wolności, stali bezradni i bezsilni. A wtedy za władzę i robotę polityczną zabrali się ludzie przyzwyczajeni do panowania nad innymi i gotowi do rządzenia. Zagarnęli wszystko dla siebie poganiając do roboty ogłupiałe tłumy. Ludzie wołali: chleba i wolności albo wolności i chleba. A władza stwierdziła : na chleb musicie sobie zapracować, a wolność zapewnią wam rządy Unii (EU). I tak skończyła się euforia wolności.

Wystrzegajmy się ideologii wolności, bo ona uczyni nas bezwiednymi, bezradnymi i bezsilnymi sługami i sługusami.
 

7.06.2019

Czy można stworzyć dobrą instytucję?



Czy można stworzyć dobrą instytucję, która służyłaby człowiekowi? W działalności społecznej, a już na pewno politycznej, instytucje są niezbędne. Trzeba więc zadać sobie pytanie, co jest potrzebne do powstania dobrej i właściwej instytucji? Otóż pierwszą zasadą, którą należy uwzględnić przy tworzeniu odpowiedniej instytucji, jest ludzkie myślenie. Instytucja wraz z całą strukturą organizacyjną powstaje na podstawie ludzkiego pomysłu. Trzeba zdawać sobie sprawę, że zasady prawne działalności każdej instytucji i organizacji są pomysłem człowieka (grupy ludzi). Na ogół korzystamy w tym zakresie z wcześniejszych pomysłów prawnych i organizacyjnych (struktur zarządzania). Tak więc ludzkie myślenie odgrywa tutaj zasadniczą rolę i w tym zakresie słuszne jest korzystanie z dorobku i doświadczenia minionych pokoleń. Trzeba jednak przyznać, że pojawiające się nowe wyzwania społeczne wymagają dostosowania minionych rozwiązań do nowych zadań.
Kolejną ważną zasadą jest umiejętność jasnego określenia celów działalności instytucjonalnej. Każdy człowiek działa bowiem w sposób celowy i dlatego musi umieć określić cele swojego działania. Dotyczy to również współdziałania w większej grupie, czyli właśnie współpracy w ramach jakiejś instytucji. Na ogół cele i zadania są określone w statucie lub jakichś innych przepisach prawnych nowo powstającej instytucji. Cele powinny być wyraźnie określone, żeby wynikały z nich stosowne działania prowadzące do realizacji owych celów. To również są pomysły ludzkiego myślenia.
Czym zatem powinno się kierować myślenie twórców instytucji, żeby jej działalność przebiegała sprawnie i rozsądnie? Otóż w tym momencie najważniejszą rolę odgrywają wartości zawarte w myśleniu. Samo ludzkie myślenie charakteryzuje się całkowitą wolnością i swobodą, co oznacza, że potrafimy pomyśleć w przypadku różnych spraw i wydarzeń dowolne rzeczy i przeróżne rozwiązania. Dlatego nasze myślenie powinno być czemuś podporządkowane. I tutaj pojawia się właśnie problem wartości.
Jeżeli nasze myślenie jest oparte na poznaniu i rozumieniu realności, to wówczas realność i zasady rządzące realnością określają przyjętą hierarchię wartości. Nasze wartości kształtujemy na podstawie poznanie tego, co realne, a przede wszystkim na podstawie poznania i rozumienia realności człowieka. Gdy nasze poznanie zawodzi w tym zakresie, wtedy myślenie próbuje narzucić realności swoje „zasady”. Na ogół kończy się to niezrozumieniem rzeczywistości i opowiedzeniem się za rozwiązaniami idealistycznymi, co w polityce i życiu społecznym owocuje rozstrzygnięciami ideologicznymi. Ideologowie chcą zawsze narzucić rozwiązania wymyślone przez siebie, a nie wynikające z poznania realności. Najlepszym przykładem jest ideologia komunistyczna zamierzająca narzucić siłą odgórne uspołecznienie ludzkości poprzez sprowadzenie wszystkich do poziomu proletariatu i rządów partii proletariackiej, czyli komunistycznej.
Trzeba więc poddać nasze myślenie rygorom realności, a nie kultywować wolność poglądów, bo to nie prowadzi do niczego dobrego. Niestety okazuje się, że samo myślenie ze swej istoty stoi w sprzeczności z realnością. Myślenie wyrasta bowiem z negacji realności. Ponadto jak pokazał Hegel, myślenie jest dialektyczne, czyli niesie ze sobą sprzeczność tezy i antytezy. Myślenie coś przedstawia, żeby zaraz to zanegować. W ten sposób może przebiegać tylko myślenie, które posiada jedynie istnienie intencjonalne, natomiast taka sprzeczność nie może być zasadą realności (realnego istnienia). W rzeczywistości coś jest i istnieje albo czegoś nie ma i to nie istnieje. Stąd widać już, że myślenie nie pasuje do rzeczywistości. Gdy dla Hegla myślenie (przede wszystkim jego myślenie) było ważniejsze niż realność, wtedy musiał on podporządkować rzeczywistość dialektyce myślenia. Ale jest to tylko idealistyczny błąd (taka przesada w myśleniu).
Jak można to odnieść do powstawania instytucji? Otóż instytucje powstają (czyli są powoływane do działania a nie do prawdziwego istnienia, które przysługuje jedynie realności) jako twory ludzkiego myślenia. Dlatego myślenie stojące u podstaw tworzonych instytucji musi być zakotwiczone w poznaniu realności. Dotyczy to przede wszystkim poznania i rozumienia realności człowieka, gdyż instytucje społeczne i polityczne są nastawione na działalność ludzi. Zatem instytucje muszą wykorzystywać zasady ludzkiego działania.
Najogólniejszymi zasadami działania człowieka są rozumność i wolność, czyli celowość i zdolność wyboru. Człowiek może obierać sobie różne cele i potrafi dostosować do nich odpowiednie środki, czyli odpowiednie metody postępowania prowadzące do osiągnięcia celu. Te zasady powinny być przestrzegane w działalności instytucjonalnej. Każde działanie powinno jednak być wypadkową pomiędzy rozumnością i wolnością, gdyż przechylenie się w którąkolwiek stronę prowadzi do wypaczeń i błędów. Takie wypośrodkowanie działania można nazwać samostanowieniem o sobie. Samostanowienie człowieka polega właśnie na współdziałaniu rozumu i woli, co sprawia, że możemy podążać do celu najlepszą drogą (czasami najprostszą, a czasami najłatwiejszą).
Czy da się to samostanowienie (lub autodeterminację) zastosować do działań instytucjonalnych? Przecież o działalności instytucji stanowi zawsze człowiek. Taka działalność zostaje ujęta w ramy prawne, tzn. że mamy określone, co wolno robić, a czego nie wolno. W ramach regulacji prawnych są również określone cele i zadania każdej instytucji. Ale musimy zdawać sobie sprawę, że takie regulacje tylko umożliwiają odpowiednie działania, lecz ich nie sprawiają. Właściwym sprawcą działania jest zawsze konkretny człowiek. To ludzie działają w zakresie odpowiednich przepisów i zarządzeń. Dlatego potrzebna jest tutaj odpowiednia wiedza (zawodowa lub też nieco szersza). Ale potrzebna jest tu także zgoda człowieka do pracy w danej instytucji.
Trzeba zatem określić cele i zadania. Jak ma się do tego odpowiedni system wartości? Czy działalność instytucjonalna korzysta z jakiegoś wypracowanego wcześniej i trwałego systemu wartości? Czy może taka działalność tworzy od nowa swój system wartości? I tutaj stajemy wobec głównego problemu działalności instytucjonalnej. Ponieważ powstająca struktura władzy i zarządzania instytucją zawsze będzie chciała narzucić pracującym ludziom „własny system wartości” związany z realizacją obranych i wyznaczonych celów. Bardzo szybko okazuje się, że cele instytucji nie pokrywają się z celami życiowymi człowieka, zwłaszcza z jego celami osobowymi. Następuje wtedy zderzenie systemu wartości określanego przez cele i strukturę instytucji (organizacji) z systemem wartości moralnych wyznawanych przez człowieka. Chyba że człowiek porzuci swój system wartości na rzecz wartości tworzonych przez instytucję.
Musimy wiedzieć, że żadne instytucje nie realizują osobowych celów człowieka. Takie cele mogą zrealizować jedynie wspólnoty osobowe, przede wszystkim rodzina i Kościół, a w mniejszym zakresie również wspólnoty lokalne i wspólnoty narodowe. Tak naprawdę rozwój osobowy zapewnia nam rodzina (rozwój moralny) oraz Kościół (rozwój religijny). Wspólnoty lokalne gwarantują nam rozwój materialny, czyli ekonomiczny (praca, dom, wyżywienie), zaś wspólnota narodowa zapewnia nam rozwój kulturowy (korzystanie z dorobku kultury i tradycji minionych pokoleń).
Wydaje się, że wszystkie instytucje społeczne zostały powołane do ułatwienia człowiekowi codziennego życia. Dlatego powinny one pełnić w tym zakresie rolę pomocniczą i służebną. Instytucje nie mogą przejmować władzy nad człowiekiem. Nie mogą podejmować za człowieka decyzji o jego życiu i działaniu. Człowiek sam decyduje o sobie i sam jest odpowiedzialny za swoje życie i postępowanie. Dlatego działania instytucji nie mogą usprawiedliwiać naszego postępowania. Działalność powstających instytucji musi zawsze służyć prawdzie i dobru człowieka, musi służyć realności człowieka i doskonaleniu w zakresie ludzkiej natury. Człowiek posiada bowiem doskonałą osobę (osobową podmiotowość istnienia), ale musi zadbać o doskonalenie swojej natury (duchowej i cielesnej), aby podporządkować działania naturalne zasadom osobowym (prawdzie, dobru i pięknu).
Dlatego działalność instytucjonalna człowieka nie może wyznaczać jego celów osobowych i osobistych (personalistycznych). Rozwój człowieka nie polega bowiem tylko na doskonaleniu zawodowym, nawet jeśli nam się wydaje, że spełniamy się doskonale w życiu zawodowym. Tak naprawdę człowiek potrzebuje spełnienia osobowego. A tutaj Jan Paweł II uczył nas, że takie spełnienie dokonuje się poprzez bezinteresowny dar z samego siebie. Ale nie chodzi tu o dar na rzecz instytucji, lecz o dar, który dokonuje się w małżeństwie i rodzinie, stanowiących związek osoby mężczyzny i osoby kobiety, a nie tylko połączenie dwóch ludzi nastawionych na cielesną przyjemność i rozkosz.
Człowiek nie może więc służyć instytucjom, lecz to instytucje muszą zawsze służyć i usługiwać człowiekowi. Trzeba więc przywrócić rangę wartościom personalistycznym, żeby w tworzeniu i działalności instytucji mogły strzec naszego myślenia o człowieku, aby to myślenie nie stawiało działalności instytucjonalnej ponad realnością człowieka, gdyż może się wkrótce okazać, że człowiek pochłonięty przez zadania instytucjonalne zatraci swoją faktyczną realność, utraci osobową prawdę, osobowe dobro i osobowe piękno, i stanie się jedynie pionkiem w instytucjonalnej grze. Dlatego działalność instytucjonalna powinna być podporządkowana rozwojowi personalistycznemu człowieka. W życiu społecznym najwyższą rangę powinny uzyskać moralność i religijność, a nie sukces zawodowy.
Nasze myślenie musimy dostosować do wymogów realności, a nie dostosowywać, czyli ograniczać, realność do potrzeb myślenia. Gdyż kierując się wolnością myślenia możemy pozbawić się – nie zdając sobie z tego sprawy, bo myślenie nie będzie nas o tym ostrzegać – własnej realności stając się jedynie wymyślonym obrazkiem – taką wizytówką na profilu społecznościowym. Na co dzień nie dostrzegamy, że działalność instytucjonalna (przede wszystkim zawodowa) odbiera nam możliwości rozwoju osobowego, ponieważ stajemy się wówczas tylko pracownikami swojej instytucji (urzędnikami wykonującymi polecenia służbowe, które przecież nie służą człowiekowi).
Wydaje się, że jest to ostatni moment, żeby przemyśleć te sprawy przed ostateczną katastrofą społeczną – całkowitą depersonalizacją i dehumanizacją człowieka.