30.11.2018

Znów dopadła mnie filozofia polityki



Przewodniczący Tusk powiedział:

Jeśli stawiasz państwo lub naród ponad wolność i godność jednostki - nie jesteś chrześcijańskim demokratą.
Wszyscy patrioci stawiali z pewnością naród i oddaniu jemu ponad swoją wolność osobistą, ponieważ walka o odzyskanie niepodległego państwa wiązała się z poważnym ryzykiem utraty życia lub aresztowania.
Jak można w ogóle zestawiać wolność i godność jednostki. Są to kategorie, które się wykluczają. Wolność dotyczy bowiem wyłącznie ludzkiego działania. Otóż człowiek może działać w sposób wolny, a właściwie dowolny, tylko wtedy, gdy zaneguje swoją godność. Osobowa godność człowieka stoi bowiem na straży działania osobowego, czyli działania moralnego i religijnego. Takie działania nie są działaniami dowolnymi, lecz są one działaniami powinnościowymi, czyli właśnie działaniami należnymi z racji osobowej realności człowieka. Godność przysługuje bowiem osobie człowieka.
Albo więc opowiadamy się za wolnością i wtedy wyznajemy demokrację liberalną, albo opowiadamy się za godnością i tylko wtedy możemy wyznawać demokrację chrześcijańską.

– Chciałbym wierzyć, że wszyscy pozostaniemy wierni ideom prawdziwej chrześcijańskiej demokracji. Wszyscy chcemy wygrać nadchodzące wybory, ale pamiętajmy, że ich stawką nie są korzyści i posady, ale obrona naszych fundamentalnych wartości.
Na jakiej podstawie Przewodniczący Tusk twierdzi, że pozostanie wierny ideom chrześcijańskiej demokracji. Przecież on realizuje postulat demokracji liberalnej, która nie jest demokracją chrześcijańską. Należy więc przypuszczać, że Przewodniczący Tusk posługuje się jedynie nazwą „chrześcijańskiej demokracji”, ale daleko mu do idei prawdziwej chrześcijańskiej demokracji. O czym więc on tak naprawdę mówi. Zupełnie nie wiadomo.

Dodatek. Wolność i godność stanowią przeciwstawne wartości. Tak naprawdę wolność jest wartością spreparowaną przez nasze myślenie (myślący umysł), natomiast godność jest realną rangą naszej osobowej podmiotowości istnienia. To oznacza, że należą do dwóch odrębnych porządków – wolność jest tylko i wyłącznie pomyślaną wartością, zaś godność określa faktyczną realność człowieka.
Jeżeli więc opowiadamy się za wolnością, to od razu odrzucamy godność człowieka, chyba że będziemy uważali (czyli myśleli), że wolność jest „godnością” człowieka. Ale wówczas sprowadzamy „godność” do poziomu pomyślanej wartości traktując ją jako czystą ideę.
Jeżeli zaś opowiadamy się za godnością, to wyklucza to wolność działania, ponieważ realność – realna godność – posiada i narzuca swoje uwarunkowania i wymagania, co skłania nas do traktowania siebie oraz spotkanego człowieka w kategoriach moralnych, czyli działania osobowego. Osobowe działanie jest powinnością człowieka. To działanie jest mocą człowieka, a nie tylko jakąś możliwością jako wolność działania. Wolność nie posiada bowiem żadnej mocy sprawczej, otwiera przed nami jedynie jakiś pozorny świat możliwości, co pozwala człowiekowi tworzyć kulturę (artefakty społeczne).
Godność wyznacza realny stosunek pomiędzy ludźmi, co prowadzi do nawiązywania relacji osobowych. Godność dotyczy osoby człowieka i tylko jej, stąd oznacza szczególną rangę podmiotu osobowego określaną przez własności prawdy, dobra i piękna. Bo tylko osoba jest prawdziwa, dobra i piękna. Można powiedzieć, że to na godności zasadza się nasze osobowe człowieczeństwo, a co za tym idzie również osobowe działanie człowieka, czyli działanie moralne. Moralność jest efektem naszej osobowej godności, którą otrzymaliśmy wprost od Boga w akcie stworzenia. To Bóg stwarza bezpośrednio osobę człowieka.

29.11.2018

Tożsamość i różność



Osobowa tożsamość (jako tożsamość metafizyczna) pochodzi od Boga, natomiast zróżnicowanie możliwości (różnorodność myślenia i chęć odróżniania się) pochodzi od Demona.
Najpierw człowiek poszukiwał tożsamości w sobie. Badał swoją naturę i chciał żyć w zgodzie z naturą. Taka naturalna, czy może naturalistyczna, tożsamość pojawiła się w filozofii greckiej. Ale już ci sami Grecy przeczuwali, że człowiek jest w stanie osiągnąć doskonalszą tożsamość w świecie idealnym lub boskim. Człowiek może bowiem przekroczyć naturę i osiągnąć jakąś boską tożsamość (Platon). Ten postulat został bardzo wzmocniony w czasach rozwoju chrześcijaństwa. I taka sytuacja trwała przez wieki.
Jednak zupełnie niespodziewanie na arenę dziejów wkroczyła nowoczesność wraz z kartezjańskim myśleniem (cogito). Przed nowoczesnym człowiekiem otwierały się niezmierzone możliwości, a człowiek mógł sobie wybierać dowolne działania. Odtąd nowoczesny człowiek stał się Panem Możliwości, co zaczęto określać mianem wolności człowieka.
Taka wolność w postaci możliwości dowolnego działania zaczęła fascynować ludzi. Wolność rozciąga bowiem przed nami cały wachlarz możliwości. Ale żeby stać się naprawdę wolnym, trzeba porzucić dotychczasowe uwarunkowania realności. Zrozumiano dość szybko, że wolność jest związana z odrzuceniem tożsamości i realności, która pochodzi od Boga. Stąd zrodziło się przekonanie, że ateizm jest wolnością człowieka. Ateizm stał się głosem wolności.
Od tej pory poszukując tożsamości człowiek zaczął się utożsamiać z czymś zewnętrznym, co często traktował jako formę absolutu. Kolejnym krokiem wolności stał się atak na tę nową postać tożsamości. Trzeba odebrać człowiekowi wszelkie formy tożsamości, bo takie poszukiwania mogą zwrócić go ku samemu sobie i własnej osobie. Jak więc zniszczyć wszelkie poszukiwania tożsamości? Trzeba namówić człowieka na różnorodność i zróżnicowanie. Ponowoczesność woła do człowieka, po co ci tożsamość? Wystarczy , że będziesz się odróżniał. Ale żeby się totalnie wyróżniać, należy się odróżnić od wszystkiego, a wtedy nie ma już miejsca na tożsamość. Taka wolność jest pozbawieniem człowieka punktów zaczepienia, wszelkich korzeni czy związków przyczynowych. Jest to rzucenie człowieka w otchłań możliwości. Taka wolność zniszczy człowieka.
Ponowoczesność jest w tym względzie brutalna. Nie wolno się zatrzymywać, poprzestawać na czymkolwiek, trzeba się od wszystkiego stale odróżniać. Wszelkie zatrzymanie czy przytrzymanie się czegokolwiek jest upadkiem. Żeby iść przed siebie, człowiek musi ciągle odróżniać się od tego, co osiągnął, od tego, co było. W ten sposób człowiek nigdy nie osiągnie tożsamości. Co więcej, nawet o niej nie pomyśli. A bez tożsamości człowieka po prostu nie ma. Pozostaje tylko jakaś nieokreślona możliwość. Odtąd bycie człowiekiem staje się jakąś różnicą, zróżniczkowaniem własnej tożsamości. Przecież to Leibniz wymyślił najlepszy z możliwych światów.

23.11.2018

Filozoficzny kloc



Propozycja dla Młodych /1



1. W rozważaniach filozoficznych ważną sprawą jest dobry start. Wydaje się, że trzeba zacząć od jakiegoś powszechnego doświadczenia, żeby trafić do wielu ludzi. Dla każdego człowieka czymś dostępnym jest zwykła codzienność. Każdy z nas żyje swoją codziennością, która kształtuje nasze przyzwyczajenia. Na ogół nie zastanawiamy się nad codziennymi sprawami, gdyż zdają się one być oczywiste a nawet konieczne. Znamy przecież wiele codziennych działań i poczynań, które są niezbędne dla naszego życia. Chciałoby się powiedzieć, że działamy wtedy zupełnie automatycznie. Do tego nie jest potrzebna ani wiedza naukowa, ani filozoficzne rozumienie rzeczywistości. Wystarczy codzienna praktyka, którą ćwiczymy i powtarzamy każdego dnia. Można więc przyjąć, że na co dzień jesteśmy pragmatystami, czyli liczy się dla nas skuteczność działania. Właściwie można przeżyć całe życie rozwijając jedynie niezbędną praktykę.

Lecz w pewnym momencie może pojawić się refleksja. Człowiek nagle zastanawia się nad sobą i swoim życiem. Stąd nagle może się zrodzić pytanie dotyczące mnie samego. Kim jestem? Dokąd zmierzam? Skąd pochodzę? Okazuje się, że człowiek pragnie poznać siebie i otaczający go świat. Taki cel i zadanie przyświecały właśnie powstaniu filozofii dotyczącej człowieka i świata. Żeby poznać siebie, człowiek musi wyjść poza codzienną praktykę. W natłoku codziennych spraw nie dostrzegamy potrzeby refleksji prowadzącej do poznania samego siebie. Dlatego musimy porzucić swoją codzienną praktykę, żeby zwrócić się ku teorii, czyli ku teoretycznemu poznaniu. To wymaga zanegowania w jakimś stopniu zwykłego pragmatyzmu. Ale jednocześnie powoduje to ożywienie – jakby uruchomienie – ludzkiej duchowości. Zaczynamy wówczas poszukiwać tego, co w nas samych i dla nas samych jest najważniejsze. To jest pierwszy krok w stronę filozofii. Poszukujemy teoretycznej wiedzy o człowieku, czyli o nas samych. Codzienna praktyka już nie wystarcza, potrzebna jest teoria (jako trwała i niezmienna wiedza). Potrzebna jest wiedza rozumiejąca.

Propozycja dla Młodych /2



2. Jak zatem rozpocząć poznanie samego siebie? Najłatwiej jest myśleć o sobie. Na początku sądzimy, że myśląc o sobie dojdziemy do poznania siebie. Myślenie jest przecież dla człowieka czymś najłatwiejszym. Nawet nie zauważamy, że myślenie od razu podszywa się pod poznanie. Kiedy pomyślimy coś o sobie, kiedy w ogóle myślimy, to wydaje się nam, że poznaliśmy już siebie. Nic bardziej złudnego i błędnego. Myślenie o sobie nie daje nam żadnego poznania. Możemy co najwyżej dojść do takiego poglądu na swój temat, który nazywamy egoizmem. Otóż egoizm jest takim myśleniem o sobie. Z tego egoistycznego myślenia nie może się zrodzić nic więcej niż teza o własnym „Ja”: – „Ja” jestem najważniejszy; „Ja” jestem najpotężniejszy, ponieważ mogę tak o sobie pomyśleć. Egoizm w każdej postaci jest wynikiem naszego myślenia.

Jak więc rozpocząć poznanie samego siebie? Wiemy już, że nie wolno opierać się na myśleniu. Żeby poznać siebie, trzeba odrzucić myślenie. Cóż więc pozostanie? Od czego zacząć?

Możemy stwierdzić z całą pewnością, że człowiek nie jest myśleniem o sobie. Człowiek nie jest także jakąś egoistyczną podmiotowością. Myślenie chce nas przekonać, że stanowi podstawowe źródło realności, lecz nie możemy się na to dać nabrać. Kartezjusz, który zaczął filozofowanie od myślenia (cogito), musiał uznać, że myślenie tworzy realną podmiotowość. Dlatego pojawia się u niego pojęcie res cogitans. Trzeba stwierdzić, że nie ma żadnej „myślącej rzeczy” lub „myślącej substancji”. Jeżeli przyjmiemy istnienie „myślącego Ja” („myślącej jaźni”), to wtedy skręcamy już na ścieżkę egoizmu, czyli absolutyzacji myślenia. Zaczynamy tworzyć jakąś wyimaginowaną „podmiotowość myślenia” – czyli jaźń lub ego, a ostatecznie myślącą świadomość.

Cała filozofia nowożytna poszła właśnie w tym kierunku. Kolejne etapy pokazują różne poziomy myślenia (Kartezjusz, Kant, Fichte, Hegel, Husserl). Można śmiało przyjąć, że doprowadziło to do stworzenia teorii myślenia oraz koncepcji świadomości. Ale w ten sposób ludzkie myślenie stworzyło dla siebie ontologiczne uzasadnienie w postaci podmiotowości myślenia – czyli świadomości. Świadomość jest złudną podmiotowością, ponieważ realnie nie jest w stanie niczego sprawić. Czy można uznać człowieka za myślącą świadomość? Przecież każdy z nas zaprzeczy czemuś takiemu. Różni naukowcy powiedzą, że myślenie jest tym, co wyróżnia człowieka, ale należałoby dodać, że to nie znaczy, iż człowiek jest myśleniem. Żadne myślenie nie wymyśli przecież człowieka. Człowieka trzeba poznać. Jak poznać człowieka?

Propozycja dla Młodych /3



3. Wychodząc od codziennej praktyki wskazywaliśmy, że należy przejść do poznania teoretycznego. Zwykle przeciwstawia się teorię i praktykę. Co kryje się pod pojęciem teorii? Dla Greków była to wiedza ogólna i konieczna. Natomiast praktyka jest zawsze szczegółowa (konkretna) i zmienna. Dlatego filozofia musiała przekroczyć znajomość praktyczną i zwrócić się ku wiedzy teoretycznej, dziś powiedzielibyśmy – wiedzy naukowej. Takiej wiedzy o człowieku poszukiwano od początku. Zdawano sobie sprawę, że taka wiedza musi być oparta na jakimś poznaniu. Poznanie stanowi bezpośredni kontakt z tym, czego dotyczy (kontakt z rzeczywistością). Mówimy o poznaniu rzeczywistości. Platon i Arystoteles uważali, że człowiek jest w stanie poznać rzeczywistość, chociaż w zupełnie inny sposób podchodzili do rzeczywistości. Stagiryta przyjmował, że bezpośredni kontakt z rzeczywistością zapewniają nam zmysły. Umysł z kolei wyabstrahowuje z materiału zmysłowego treści ogólne, i tak powstaje wiedza teoretyczna (ogólna i konieczna). Platon natomiast twierdził, że umysł człowieka miał na początku bezpośredni kontakt z rzeczywistością (realnością idei) i tylko przypominamy sobie wcześniej posiadaną wiedzę.