29.08.2012

Realność jest zachwycająca



Natura sama z siebie nie potrafi realnie działać. Ona jedynie pozoruje działania. Samodzielnym działaniem naszej natury jest myślenie (rozumu) oraz wybór (woli). Takie działania są pozbawione realnej zasady. One żywią się jedynie doświadczeniem zmysłowym (danymi zmysłowymi). Chwytają treści zmysłowe i zaczynają się nimi posługiwać. Hume nazwał to kojarzeniem (association). Takie skojarzenia są całkowicie swobodne i dowolne. Hume uważał, że polegają przede wszystkim na naszych przyzwyczajeniach.
 
Jego stanowisko pokazuje, że tym, co napędza ludzkie działania, byłoby przyzwyczajenie. Człowiek dość szybko przyzwyczaja się do miejsca i środowiska, w którym żyje. Na przykład człowiek miejski źle się czuje na wsi i odwrotnie człowiek wiejski nie umie poruszać się w wielkim mieście. Jednak codzienne przyzwyczajenia nie chronią człowieka przed dramatycznymi wydarzeniami. Dlatego do życia człowiekowi potrzeba czegoś więcej niż zwykłe przyzwyczajenie. Człowiek potrzebuje czegoś niezwykłego. Wprost nadzwyczajnego. Taką niezwykłością człowieka jest jego osoba. Osoba ludzka jest czymś nadzwyczajnym, ponieważ wyrasta ponad naturę i jej przyzwyczajenia. Być może naszej naturze wystarczy codzienna rutyna. Musimy przecież jeść i spać, musimy się poruszać i coś robić. To wszystko stanowi nasze codzienne i naturalne życie (codzienne czynności życiowe).

Ale przecież człowiek chce kochać, chce poznawać i wiedzieć, kim jest. Chce przeżywać swoje życie pięknie i radośnie. Chce po prostu dać coś z siebie. Pragnie więc obdarzyć świat swoją osobą, gdyż czuje, że właśnie jego osoba jest czymś ważnym i niezwykłym. Takie nastawienie staje się już czymś nadzwyczajnym. Taka postawa jest czymś nadprzyrodzonym (ponadnaturalnym). Człowiek potrzebuje zatem życia nadprzyrodzonego, które jest czymś nadzwyczajnym. Życie naturalne mu nie wystarcza.

Jednak najgłupszą rzeczą jest fakt, gdy człowiek zaczyna sam wymyślać swoją nadzwyczajność. Nasze myślenie wyrasta z negacji. Jeśli więc pragniemy wymyślić coś niezwykłego, to najczęściej negujemy dotychczasowe przyzwyczajenia. Poszukujemy czegoś niezwykłego w negacji. Dlatego próbujemy pokonać i przekroczyć własną naturę, wybierając rzeczy i działania nienaturalne.

Gdy przekraczamy swoją naturę, wtedy wydaje się nam, że jesteśmy tacy niezwykli. Zresztą nasze myślenie, które popycha nas do zanegowania realności i natury, utwierdza nas w przekonaniu, że postępujemy właściwie, skoro postępujemy w dowolny sposób (to nazywamy dziś wolnością). Myślenie uwielbia dowolność zamiast osobowej wolności (osobowej mocy realności). Pogardza wszelkim spętaniem i jakąkolwiek zależnością. Myślenie chce być niezależne, gdyż w tym upatruje swoją „potęgę”. Dlatego myślenie odrzuca realność. Walczy z osobą, która stanowi realną podmiotowość (podmiot egzystencjalny), o panowanie nad człowiekiem. Myślenie swobodnie wybiega naprzód. Cieszy się, że jest takie postępowe, chociaż nie wie dokąd zmierza. Jest przez to nie do uchwycenia, bo tak naprawdę go nie ma (realnie nie istnieje). Jest tylko odlot i bujanie w obłokach.

Nasze myślenie przekonuje nas, że taka sytuacja jest czymś najlepszym, co może się przydarzyć człowiekowi. Niestety człowiek ślepo wierzy swojemu myśleniu. Nie wiadomo dlaczego. Przecież myślenie nie sprawia niczego dobrego. Ono nas zwodzi i oszukuje, tak jak dzisiejsze reklamy. Myślenie świetnie umie wypromować siebie, lecz zapomina zupełnie o prawdzie.

Tak naprawdę myślenie jest banalne i kiczowate, ale chce nam udowodnić, że jest wspaniałe i niezwykłe. Jednak dla filozofii niezwykła jest tylko rzeczywistość. Arystoteles twierdził, że rzeczywistość jest tak zadziwiająca, że wywołuje naukowy zachwyt, czyli właśnie filozofię. Dlatego filozofia nie rodzi się z myślenia (jak wmawiano nam później), lecz z zachwytu nad realnością. I to jest jej siła i potęga, bo to jest siła realności, skoro tylko realność jest nadzwyczajna i zachwycająca. Realnością człowieka jest jego osoba a nie myślenie.

26.08.2012

Przypadkowo o Człowieku na Księżycu


Myślenie nie jest zasadą naszego umysłu. Dlatego nie może być zasadą poznania umysłowego. Myślenie nie daje nam wiedzy o realności. Ono nie daje umysłowi niczego realnego, ani konkretnego.


Ale z drugiej strony myślenie jest twórcze. To właśnie myślenie umie coś stworzyć. Jednak tworzy ono zupełnie dowolne rzeczy. Myślenie tworzy jakąś sferę zjawiskową, lecz to nie znaczy, że sięga do rzeczywistości. Tak jak określił to Kant, myślenie scala dane zmysłowe. Rzecz sama w sobie jest niepoznawalna, czyli właściwie jest nie do pomyślenia.

Myślenie nie stanowi więc poznania umysłowego. Ono jedynie uczestniczy w tworzeniu wiedzy zjawiskowej (fenomenalnej). Otóż później u Hegla myślenie zdominowało już wszystko. Stało się samym fundamentem bytu i rzeczywistości. Stało się również immanentną siłą ducha, ponieważ u Hegla duch podlega prawom myślenia (dialektyce jako teorii myślenia). W ten sposób Hegel stworzył system myślenia, który nazwał fenomenologią ducha. Stąd był już tylko jeden krok do fenomenologii Husserla i stwierdzenia, że ludzki umysł jest myślącym podmiotem, czyli świadomością. Zdaniem Husserla, świadomość posługuje się wyłącznie treściami intencjonalnymi, czyli pomyślanymi. Chociaż uważał on, że intencje umysłu docierają do sfery istotowej, ale to oznaczało, że obejmują to, co może być pomyślane. W świadomości wszystko jest pomyślane, dlatego realność trzeba wziąć w nawias, czyli wykluczyć, ponieważ sprawia ona kłopoty naszemu myśleniu. Rzeczywistości nie można pomyśleć, dlatego trzeba ją zanegować, aby osiągnąć czyste myślenie nieskażone realnością (czystą świadomość). Jeśli pozostawimy naszej świadomości pełną swobodę, to stworzy ona sobie własny świat intencjonalny (pomyślany). Myślenie potrafi świetnie żonglować danymi zmysłowymi. Próbuje w ten sposób zamaskować swoją poznawczą niemoc. Pokazuje nam, że tak świetnie się na wszystkim zna, że potrafi stworzyć wiedzę pojęciową na każdy temat, że umie wymyślić nowy lepszy świat.

Powinniśmy wystrzegać się takiego myślenia, bo jest ono w stanie nas zupełnie oszukać i omamić. Mimo, że myślenie nie stanowi żadnej zasady, to jednak potrafi kierować naszym postępowaniem, gdyż przedstawia nam swój własny świat. Człowiek chętnie poddaje się myśleniu, gdyż traktuje je jako coś całkowicie własnego. Przecież z dumą mówimy: – Moje Ja albo moje ego. Ale musimy wiedzieć, że za tym stwierdzeniem nie kryje się nic realnego. Tam panuje tylko moje myślenie. Musisz pamiętać, że twoje myślenie to nie jesteś Ty sam. Myślenie jest zawsze bezosobowe i bezpłciowe. Myślenie jest idealne i idealistyczne. Pokazuje nam tylko to, czego nie ma. W ten sposób jedynie przesłania nam prawdziwą realność.

Przede wszystkim myślenie nie objawia nam drugiej osoby (ani twojej osoby), lecz pokazuje nam zawsze nasze myślenie o kimś. Jeżeli o kimś myślę, to jeszcze nie znaczy, że poznałem lub spotkałem jego osobę. Tylko o nim myślę i nic więcej. Mogę o kimś pomyśleć dobrze lub źle, ale to nie znaczy, że on jest przez to dobry lub zły.

Człowieka musimy poznać w nim samym. Musimy poznać jego realność, czyli jego osobę. Osoba stanowi samą realność człowieka, gdyż jest podmiotowością istnienia. Osoba posiada więc moc istnienia i moc działania. Posiada też moc życia. (esse-intelligere-vivere) To w osobie tryska źródło naszego człowieczeństwa (realnego a nie wymyślonego człowieczeństwa).

Myślenie odwraca wszystko na nice. Przekręca realność do góry nogami. Każe nam porzucić realność i podążać za swoimi pomysłami. Możemy zapytać, czy stając na Księżycu człowiek poznał w jakiś sposób swoje człowieczeństwo? Z pewnością nie, ale poznał „siłę” swojego myślenia, właściwie twórczą siłę, czyli wolność. Swoboda i wolność myślenia pozwala nam tworzyć (marzyć, czyli wymyślać jakieś nowe potrzeby). Czy człowiek potrzebuje latać w Kosmos? Skoro wymyślił coś takiego, to teraz trudno się przed tym powstrzymać. Ale to w żaden sposób nie poszerza naszego człowieczeństwa, a nawet potrafi je zniszczyć, jak w przypadku nieudanych prób. Czy więc potrzeba mocnych wrażeń, oczywiście wymyślona przez człowieka, ma nam zastąpić odwieczną potrzebę mądrości, czyli filozofię?

Filozofia postawiła sobie za zadanie ratowanie człowieka przed nim samym. Hasło wypromowane przez Sokratesa – Poznaj samego siebie, należy uznać za najgłębszy sens ludzkiej działalności i kultury w ogóle. Człowiek nie powinien działać bez poznania samego siebie, gdyż to on sam jest panem swojego działania. Dlatego poznanie samego siebie jest niezbędne i konieczne do skutecznego działania. Inaczej może się okazać, że człowiek podejmuje jakieś pozorne działania, które nie służą umacnianiu jego realności. Dla człowieka najważniejszym priorytetem musi być realność, bo ludzkie życie powinno być realne, to znaczy prawdziwe, dobre i piękne.

Jeśli uważamy, że nasze życie powinno być łatwe i przyjemne, to zgadzamy się na okradanie siebie z osobowej realności. Życie łatwe i przyjemne może się bowiem odbywać kosztem utraty ludzkiej osoby i realnej osobowości. Kierując się przyjemnością człowiek zaczyna działać jako świadomy swoich cielesnych potrzeb organizm. Jego świadomość będzie funkcjonować wyłącznie w oparciu o dane zmysłowe, poddając się całkowicie potrzebom łatwej przyjemności. Taki uproszczony, żeby nie powiedzieć prostacki, hedonizm każe nam cieszyć się doznawanymi przyjemnościami. Dzisiejszą kulturę opanowała hedonistyczna świadomość, która cieszy się powszechną popularnością. Hedonistyczna świadomość rządzi dziś człowiekiem i światem. A co będzie potem? Potem nie będzie już niczego.

Lezioni di umanita

Lezioni di umanita


Wykłady na temat człowieczeństwa

Czym jest realne człowieczeństwo

Czym jest realne człowieczeństwo i gdzie w człowieku mieszka?

Filozofia od początku (właściwie od Sokratesa) badała ludzką naturę. Filozofom wydawało się bowiem, że człowieka należy sprowadzić do samej natury. Oczywiście Platon marzył, że ludzka natura istnieje i funkcjonuje w świecie idealnym jako wzorzec człowieczeństwa. Ale Arystoteles szybko sprowadził ją na ziemię dowodząc, że wszystko, czym jest człowiek, musi być zawarte w jego substancjalnym bycie. To oznaczało, że ludzka natura nie buja w obłokach, lecz stąpa razem z nami po ziemi. Tak powstała pierwsza naturalistyczna koncepcja człowieka. Człowiek rodzi się z człowieka i rodzice przekazują nam wyposażenie istotowe, czyli właśnie ludzką naturę.

Problem pojawił się wtedy, gdy chodziło o wyjaśnienie ludzkiej rozumności. Arystoteles przyjmował, że Pierwszy Poruszyciel jest doskonałym umysłem, a zatem mógł być przyczyną ludzkiej rozumności, chociaż nie było wiadomo, jak to się dzieje. I nie było jasne, dlaczego tylko człowiek jest rozumny? Już znacznie później Augustyn stwierdził, że rozumną duszę człowieka stwarza sam Bóg. Ale takie stwierdzenie narzucało wniosek, że człowieczeństwo należy utożsamić z rozumną duszą. A gdzie się podziała cała reszta? Znów nie wiadomo.

Scholastyka na nowo podjęła interpretację ludzkiej natury. Stało się jasne, że człowiek jest bytem duchowo-cielesnym. Posiada duszę i ciało, które razem tworzą ludzką naturę. W ten sposób powrócono w zasadzie do ustaleń arystotelesowskich. Jednak doktryna katolicka było już tematycznie znacznie bogatsza. Odbywano poważne dyskusje teologiczne dotyczące ludzkiej natury Chrystusa i jego człowieczeństwa (homo factus est). To prowadziło do sformułowania nowych zagadnień i rozwiązań. Już od czasów Augustyna i Boecjusz podejmowano dyskusje na temat relacji między naturą i osobą. Zastanawiano się, jak są one ze sobą powiązane jednocześnie różniąc się od siebie. Okazało się, że z tych rozważań teologicznych wynikało szersze rozumienie samego człowieczeństwa. W ten sposób człowiek stał się osobą powiązaną z naturą. Chociaż nie uświadamiano sobie do końca ważności tego stanowiska, to jednak wystąpił on w ujęciach antropologicznych i chrystologicznych. Jeżeli nawet scholastyka nie rozstrzygnęła tego problemu, to dzięki ujawnieniu go przekazała dalszym pokoleniom. W każdym razie należy stwierdzić, że odtąd można mówić o człowieku jako osobie powiązanej z naturą. Może trochę na wyrost można powiedzieć, że człowieczeństwo będzie odtąd obejmowało osobę i naturę człowieka.

Filozofia nowożytna cofnęła problematykę człowieczeństwa niemalże do punktu wyjścia. Kartezjusz stworzył nieprzezwyciężalny dualizm. Człowiek rozpadł się znowu na duszę i ciało radykalnie sobie przeciwstawione. Przy czym dusza staje się już nie formą ciała, lecz odrębną substancją myślącą (res cogitans), czyli tym, co później zostanie zdefiniowane jako świadomość (jaźń). Pojawia się więc jakieś abstrakcyjne myślenie (cogito) oraz rozciągła cielesność (też abstrakcyjna). Gdzie w tym wszystkim szukać człowieczeństwa? Nie wiadomo, chyba zupełnie znikło. Okazuje się, że cała nowożytność idzie w kierunku utożsamienia człowieczeństwa z myślącą rzeczą – czyli świadomością. Cały ten nurt kończy się na Husserlu, który zamierza już badać wyłącznie ludzką świadomość. Najlepszym podsumowaniem tego antropologicznego stanowiska jest określenie człowieka w systematyce biologicznej jako homo sapiens – człowiek myślący.

Trzeba więc wprost zapytać: – gdzie zamieszkuje człowieczeństwo? Czy człowieczeństwem jest sama natura człowieka? Czy może jest nim tylko osoba? Czy wreszcie człowieczeństwem będzie ludzka świadomość (lub cogito)? Każda z tych propozycji wskazuje na pewien element współtworzący ludzki byt. Ale tak naprawdę nasze człowieczeństwo obejmuje wszystkie te trzy elementy. Nie wystarczy jednak stwierdzić, że człowiek jest naturą i osobą i świadomością, gdyż to nic nam nie mówi. Wydaje się, że trzeba dzisiaj pokazać wzajemne powiązania i zależności przyczynowe, że trzeba poszukiwać to, co realne, a odrzucać pozory realności. Trzeba więc wyjaśnić, jak te elementy mają się do siebie wzajemnie, co stanowi podstawę i fundament ludzkiego bytu, a co jest jedynie pozornym przejawem realności.

Taką poważną interpretację antropologiczną jest w stanie dać nam jedynie metafizyka. To właśnie metafizyka bada zależności przyczynowe, wskazuje na przyczyny i skutki, dzięki czemu osiągamy zrozumienie realności, co w przypadku człowieka ma zasadnicze znaczenie. Co w człowieku jest realne i skąd się bierze ta realność? Czy podstawą i przyczyną realności jest natura, czy osoba, czy może jednak świadomość? Przecież Kartezjusz twierdził – cogito ergo sum (myślę więc jestem). I właśnie tutaj metafizyka ostro protestuje. Myślenie nie może być w żadnym wypadku przyczyną realności. Myślenie jedynie wymyśla różne rzeczy (treści pojęciowe, czyli znaczenia), ale nie posiada mocy sprawczej i nie jest w stanie wymyślić realności. Realność pochodzi wyłącznie od istnienia jako jedynej przyczyny realności. Dlatego przyczyną i zasadą realności ludzkiego bytu jest jego istnienie (akt istnienia), jak stwierdził Tomasz z Akwinu.

Natomiast przyczyną sprawczą wszelkiej realności jest Bóg jako Czysty Akt Istnienia. Bóg (Boskie Istnienie) przyczynuje stworzony akt istnienia w każdym realnym bycie. Zatem Bóg stwarza ludzkie istnienie, które stanowi wewnętrzną zasadę realności człowieka. Dopiero następnie ów stworzony akt istnienia wyłania z siebie (emanuje) realność istotową. Tak powstaje ludzka natura, czyli treściowy porządek istotowy człowieka. Ludzka natura ma więc przyczynę w akcie istnienia. Istnienie stworzone przez Boga jest wyposażone we własności transcendentalne (m. in. w prawdę, dobro i piękno). I właśnie aktywność tych własności istnieniowych sprawia istotę bytu i wpływa na jej kształt. Własności osobowe kształtują duchowość istotową, zaś własności nieosobowe (ożywcze) tworzą życie ożywiające materię. Na kształt wyposażenia istotowego wpływają również przyczyny zewnętrzne (dlatego jesteśmy podobni do rodziców).

Gdzie w tym wszystkim należy szukać osoby? Zostało już wyjaśnione, że ludzka natura jest związana z porządkiem istotowym. To właśnie istota bytu, pojmowana jako złożona z formy i materii, była w swoim działaniu określana jako natura. Dlatego najprościej jest stwierdzić, że natura człowieka obejmuje duszę i ciało. Dusza była zawsze pojmowana jako zasada ożywiająca ciało. Arystoteles przyznawał duszy postać aktu formy, który miał określać i determinować materialną cielesność. Gdy więc utożsamiamy człowieka z naturą, wówczas pojmujemy go jako złożonego z duszy i ciała. Jednak takie złożenie nie może istnieć i funkcjonować samodzielnie. Stąd Augustyn twierdził, że duszę jako samodzielną substancję stwarza Bóg. To obarczałoby jednak Boga odpowiedzialnością za niedoskonałość duszy. Z kolei ludzka dusza nie może powstawać na drodze naturalnej, czyli dzięki ewolucji, gdyż radykalnie przekracza porządek naturalny (jako siła ożywcza i jako rozumność).

Dlatego konieczne stało się dalsze odkrycie metafizyczne. Dokonał go Tomasz z Akwinu. To on uznał, że realny byt musi zawierać przyczynę swej realności (żeby odróżniać się od poznawczego pojęcia). Taką zasadą i przyczyną może być jedynie akt istnienia. Jak już wspomnieliśmy, akt istnienia jako podstawa realności jest stwarzany bezpośrednio przez Boga (przez Czysty Akt IstnieniaIpsum esse). Bóg stwarza ludzkie istnienia. W przypadku człowieka akt istnienia jest istnieniem osobowym. Tak określił je K. Wojtyła (Osoba i czyn). Polscy tomiści zawsze mieli świadomość, że człowiek jest przede wszystkim osobą. Dzięki ich dorobkowi możemy dziś stwierdzić, że stworzone przez Boga istnienie stanowi osobową podmiotowość. Dlatego należy przyjąć, że Bóg stwarza bezpośrednio ludzką osobę. Stworzone istnienie jest u człowieka wyposażone we własności osobowe, czyli w osobową prawdę, osobowe dobro i osobowe piękno. I dopiero dalej te osobowe własności tworzą i przyczynują duchowe wyposażenie istoty człowieka, czyli jego duszę. Natomiast własności nieosobowe cechujące stworzone istnienie stanowią jakąś egzystencjalną podmiotowość życia (vivere jako moc ożywcza). Ta egzystencjalna moc ożywcza istnienia sprawia biologiczne życie, które organizuje cielesną materię w żywy organizm. W ten sposób porządek egzystencjalny przyczynuje i kształtuje sferę istotową. Własności istnieniowe kształtują treściowy porządek istoty. Na tym właśnie polega sprawcza rola istnienia w przyczynowaniu całego bytu.

Jeżeli teraz zapytamy o stosunek i zależność osoby i natury, to trzeba odpowiedzieć, że to osoba (jako podmiotowość istnienia) tworzy i kształtuje porządek natury (jej treściowe wyposażenie) zarówno na poziomie duchowym, jak i na poziomie cielesnym dzięki powiązaniu z życiem ożywiającym ciało. Dlatego ludzka natura nie może istnieć bez osobowego istnienia. Natura przede wszystkim w zakresie swej duchowości jest podporządkowana bezpośrednio osobie, a pośrednio także w zakresie swej ożywionej cielesności. Bez tych związków natura nie może prawidłowo funkcjonować.

Co więc się stanie, gdy natura będzie chciała się oderwać od osoby? Otóż wówczas następuje znany dramat człowieka. Katolicka teologia nazywa to upadkiem grzechu pierworodnego. Jest to efekt tego, że natura pragnie działać sama z siebie. Jak już mówiliśmy, natura czerpie swoją realność i realne działanie od aktu istnienia (czyli od osobowej aktywności). Jeżeli jednak będziemy chcieli zadziałać inaczej, niejako wbrew realności, to wówczas wkraczamy w całkiem nowy porządek – czyli w podmiotowość intencjonalną. Tak właśnie „powstaje” nasza świadomość. Gdy natura w zakresie swej duchowości oderwie się od osobowej podmiotowości i aktywności, wtedy popada w stan możnościowy. Próbuje wówczas wydobyć swoje działanie z poziomu możnościowego. Władze duchowe same w sobie stanowią możność (potentia). Aby działać w sposób realny i osobowy, muszą czerpać aktywność z mocy sprawczej osobowych własności istnieniowych. Ale jeśli tego zabraknie, to duchowe władze możnościowe zostają sprowadzone do poziomu potencjalnego (intencjonalnego), a to znaczy, że utraciły realną moc działania i pozostaje im jedynie działanie nierealne (niezbyt realne), czyli pozorne. Wtedy pojawia się myślenie (cogito) w naszym rozumie, w woli zaś pojawia się wolny wybór (liberum arbitrium), natomiast w naszej uczuciowości pojawiają się doznania przyjemności (passioines delectationis). W ten sposób w naszej duszy rodzi się sfera możnościowa, czyli świadomość, która zaczyna działać wyłącznie pod wpływem efektów doznań cielesnych (doznań zmysłowych). Rozum zaczyna kierować się wrażeniami zmysłowymi, wola zaczyna wybierać spośród pożądliwości zmysłowych, a uczucia doświadczają jedynie przyjemności zmysłowych.

Tak powstaje sfera możnościowa naszej upadłej natury, którą filozofia nowożytna nazwała świadomością (a wcześniej jaźnią). Potocznie świadomość ujmuje się jako podmiotowość myślenia, idąc za myślą Kartezjusza. Ale już u samego Mistrza cogito obejmowało działania wszystkich trzech władz duszy. Niestety w przeciwieństwie do podmiotowości osobowej świadomość nie stanowi realnego podmiotu. Ona jest jedynie podmiotowością intencjonalną (używając terminologii fenomenologicznej) albo podmiotowością możnościową (używając terminologii arystotelesowskiej).

Przeto świadomość nie może stanowić realnego człowieczeństwa, ale jest tylko wypaczeniem ludzkiej natury. Oczywiście ludzka natura może się kierować propozycjami świadomości, ale to zupełnie nie znaczy, iż osiąga w ten sposób poziom realności. Mówiąc bez ogródek natura staje się dzięki temu mniej realna lub niezbyt realna (czyli nierealna). Nasze myślenie nigdy nie będzie miało statusu realnego aktu. Ono pozostaje zawsze czymś możnościowym. Jest intencjonalne, czyli posiada status intencji myślnej, a nie realności.

Dlatego nie wolno uważać świadomości za przejaw ludzkiego człowieczeństwa, gdyż wówczas sprowadzamy człowieczeństwo do czegoś tylko pomyślanego, a człowieczeństwo powinno być czymś zasadniczo realnym. Nie można sprowadzać człowieczeństwa do samej świadomości. Stąd definiowanie człowieka jako świadomość jest poważnym błędem. Realny człowiek jest osobą. Człowiek jest przede wszystkim osobą. Jest osobową podmiotowością, która przyczynuje i sprawia cały porządek natury ludzkiej. Dopiero kiedy natura próbuje się oderwać od osoby, wtedy staje się świadomością, czyli podmiotowością intencjonalną. Ale to nie jest realny podmiot działania. Człowiek w swoim człowieczeństwie musi być czymś realnym, a nie tylko pomyślanym. Dzisiaj człowiek woli wymyślać siebie od nowa niż zgodzić się na swoją własną realność. Dlaczego tak się dzieje? Otóż człowiek upatruje swoją wolność właśnie w myśleniu i wybieraniu, a także przeżywaniu przyjemności. Ale to jest jakieś potworne złudzenie. Wszystko bierze się stąd, że porzucono metafizykę i dlatego zapomniano o realności. Trzeba przywrócić poznanie realności, bo inaczej zginiemy skacząc w ponurą otchłań myślenia. Czyżby już nie było ratunku dla człowieka?

Jak można ukazać osobowe człowieczeństwo?


Jak człowiek może ukazać swoje osobowe człowieczeństwo? Przecież tego na zewnątrz nie widać. Łatwiej jest stworzyć i pokazywać jakiś swój wizerunek, jakąś maskę lub minę. Natomiast nasza osoba ujawnia się w szczególnych sytuacjach, gdy nawiązujemy relacje osobowe. A więc tylko wtedy, gdy kogoś kochamy lub w kogoś wierzymy. To są odpowiednie momenty, kiedy jesteśmy w relacjach osobowych. Być może taki moment zdarza się w życiu człowieka raz lub dwa. Szczególnie wtedy, gdy wybieramy swoją drogę życiową. Gdy spotykamy drugą osobę, z którą chcemy przeżyć swoje życie. Wtedy jesteśmy w stanie wyznać jej miłość i wiarę, gdyż pragniemy się z nią połączyć na całe życie.

Na co dzień żyjemy jedynie pozornymi działaniami. Jak zatem pogodzić te radykalne wymagania egzystencjalne z szarą codziennością? Przecież na co dzień trudno jest żyć całkiem osobowo, ale nie można również żyć bez osobowych fundamentów, bo wtedy ludzkie życie staje się nieludzkie. Nie wolno zapominać o osobowych podstawach człowieczeństwa. Człowiek jest przede wszystkim osobą i trzeba o tym pamiętać, żeby nie utracić własnego człowieczeństwa.

Człowiek powinien się odnaleźć w osobowym spotkaniu. Ale to nie są codzienne spotkania z różnymi ludźmi. Osobowe spotkanie jest czymś wyjątkowym. To jest zachwycenie i zauroczenie spotkaną osobą. Takie spotkanie dokonuje się pomiędzy osobami mężczyzny i kobiety. Osobowa miłość jest możliwa właśnie w spotkaniu mężczyzny i kobiety. Jak rozpoznać takie osobowe spotkanie?

Na pewno poczujesz bezinteresowne zaangażowanie. Nie wolno Ci o tym wszystkim myśleć, ponieważ myślenie zabija wszelkie relacje osobowe. Dlatego człowiek powinien umieć oczyścić się z niepotrzebnych myśli i pomysłów (na życie). Tutaj nie wolno niczego tworzyć, gdyż nie da się wykreować relacji osobowych. Nie można myśleć o przyjemnościach, bo przyjemności nie wnoszą niczego osobowego. Nasze myślenie odrywa nas od osobowych własności, na których oparte są relacje osobowe, i popycha nas w stronę świadomościowych intencji, które nas zwodzą tym, że wydają się tylko czymś najlepszym. Nie ma nic lepszego od realności, czyli u człowieka od jego osobowego istnienia. Człowiek powinien dążyć do poznania swej realności, a nie tylko pragnąć myślenia. Myślenie (cogito) niczego nie poznaje, a jedynie wymyśla, zaś rzeczy wymyślone nie są realne, skoro są tylko pomyślane.

Realność możemy poznać dzięki słowu prawdy, które daje ludzkiemu umysłowi moc poznawczą (intelligere). Bez takiej poznawczej mocy stać nas wyłącznie na myślenie. Myślenie tworzy własną intencjonalną podmiotowość, czyli świadomość. Świadomość jest w stanie pomyśleć najróżniejsze rzeczy, ale niczego nie poznaje i dlatego korzysta z poznania zmysłowego. Świadomość porusza się w realnym świecie po omacku nie rozumiejąc zupełnie, czym coś jest. Woli swój własny świat intencjonalny. Dziś ludzka świadomość stworzyła sobie świat wirtualny, gdyż w nim czuje się znacznie lepiej niż w realu, czyli w rzeczywistości. Nawet rzeczywistość, w której dzisiaj żyjemy, jest bardziej wytworem kultury niż realnością natury. Człowiek porzucił naturalną rzeczywistość, kiedy zaczął tworzyć i produkować sztuczne materiały i tworzywa. W ten sposób coraz rzadziej mamy do czynienia z naturalnymi produktami, a coraz częściej otaczamy się sztucznymi produktami. W końcu zostaniemy ofoliowani jak dzieła jednego artysty. To nie jest kierunek rozwoju zgodny z ludzką naturą i to nie służy naszej ludzkiej osobie.

Dopiero pełne odkrycie własnej osoby pozwoli człowiekowi zrozumieć znaczenie natury i tego, co jest zgodne z naturą. Dopiero wówczas zdołamy spojrzeć na realność natury (i przyrody) z właściwej perspektywy i będziemy się mogli w to zaangażować. Natura powinna służyć ludzkiej osobie. Dlatego powinniśmy rozwijać nasze naturalne zdolności w kierunku wzmocnienia osoby, a nie szukać sztucznych potrzeb i podniet.

Wróćmy do pytania, jak rozpoznać osobowe spotkanie dwóch osób? Wydaje się, że doświadczamy wówczas bezpośrednio własności osobowych prawdy, dobra i piękna. Dzięki temu rodzi się w nas wiara, miłość i upodobanie. Najmocniej odczuwamy zachwyt i fascynację osobowym pięknem. To sprawia szczególne ożywienie i aktywizację naszej osoby. Chcemy kochać i wierzyć, chcemy kogoś uwielbiać. Ale to wszystko nie mogą być wyłącznie nasze marzenia. W tym wypadku nie możemy dać się ponieść emocjom i marzeniom. Człowiek często żyje pustymi emocjami. Wymyślamy sobie różne potrzeby i przyjemności, próbując dostosować do nich rzeczywistość. A skoro nie da się podporządkować realności wymyślonym potrzebom, to wtedy odrzucamy realność, a nie te niepotrzebne przyjemności.

Osobowe spotkanie owocuje w umyśle słowem prawdy, zaś w woli pojawia się czyn dobra, czyli akt miłości. Zaczynamy wtedy kochać drugą osobę, a to znaczy, że chcemy połączyć się z nią relacją miłości. To dzięki relacji miłości odnajdujemy tę drugą osobę. Takie osobowe spotkanie jest początkiem miłości. Kochamy zawsze konkretną osobę, a nie coś innego. Osobowe spotkanie objawia się również w naszej uczuciowości. Gdy zaczyna na nas oddziaływać osobowe piękno, wtedy ożywiają się nasze uczucia, co przejawia się w upodobaniu piękna. Nasze uczucia są powołane do tego, żeby fascynować się osobowym pięknem. Gdy zachwycamy się czyimś pięknem, wtedy pojawiają się uczucia radości i nadziei. Właśnie przeżycie radości i nadziei wskazuje na osobowe spotkanie pomiędzy kobietą i mężczyzną. Najwięcej radości i nadziei sprawia nam piękne życie.

Jeśli zastanowimy się nad tym głębiej, to dostrzeżemy, że przedstawione tutaj objawy osobowego spotkania częściej występują w kontakcie z Bogiem niż w kontakcie z drugim człowiekiem. Spotkanie z Bogiem ma bowiem cechy doświadczenia mistycznego i takie właśnie jest osobowe spotkanie. Wówczas staje się jasne, że w kontakcie z Bogiem otrzymujemy bezpośrednio od Niego słowo prawdy, czyn dobra (miłość) czy też przeżycie nadziei. Nasze spotkanie z Bogiem ma zawsze osobowy charakter. To nie może być nasze myślenie o Bogu, ani doznawanie przyjemności z powodu udanej modlitwy. Jeśli myślimy o Bogu, to wcale się z Nim nie spotykamy. Również w przyjemnościach nie doświadczamy Boga. Spotkanie z Bogiem to zawsze jest nagłe objawienie się Osobowej Mocy w człowieku.

Jednak również ludzkie spotkanie osobowe, spotkanie umiłowanej osoby, czyli osoby, która jest dla nas godna miłości, objawia się w tej wspaniałej mocy duchowej, która popycha nas do osobowej aktywności (do wiary i miłości, do radości i nadziei). Nie wolno przegapić lub przespać takiego momentu naszego życia. Młody człowiek powinien być szczególnie czujny. Do takiej czujności względem drugiej osoby wzywa nas Apel Jasnogórski. Jestem przy Tobie, Pamiętam, Czuwam. Tak właśnie powinno przebiegać nasze życie osobowe. Pamiętam zawsze o osobie Boga lub człowieka. Czuwam, aby zawsze być gotowym na spotkanie z odpowiednią osobą, która stanie się dla mnie kimś najbliższym. Aż wreszcie Jestem przy Tobie, jesteś z Twoją osobą, jestem przy Twojej osobie, bo Cię kocham. Kocham Ciebie, to znaczy, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą. Ty jesteś osobą i dlatego ja jestem przy Tobie i kocham Cię. Miłość osobowa ma w sobie coś mistycznego, gdyż płynie bezpośrednio od Boga, który sam jest Osobowy. Bóg jest Trójcą Osób. Dlatego jest Słowem i Miłością, jest Życiem i Drogą do zbawienia.