30.04.2019

Wskazania papieża Jana Pawła II dotyczące filozofii



Człowiek jest z natury filozofem.
Wskazania papieża Jana Pawła II dotyczące filozofii.

Zamierzam przedstawić Państwu oceny i  wskazania papieża Jana Pawła II dotyczące filozofii. Wskazania te odnajdziemy w encyklice Fides et ratio. Wydaje mi się, że najcenniejsze będzie ukazanie samych fragmentów Encykliki bez żadnych interpretacji. Mogę powiedzieć, że dokonałem tylko własnego wyboru i uporządkowania zawartych w Encyklice wypowiedzi, aby stanowiły krótki, zwarty i czytelny dla każdego wykład. Natomiast swój komentarz dołączam na końcu.

Papieskie przesłanie dotyczące uprawiania filozofii streszcza się w następującej wypowiedzi: Niech zatem nie wyda się niestosowne moje głośne i zdecydowane wezwanie, aby wiara i filozofia odbudowały ową głęboką jedność, która uzdalnia je do działania zgodnego z ich naturą i respektującego wzajemną autonomię. (48)

Papież wyraźnie wskazuje na autonomię filozofii. Filozofia ujawnia słuszną ambicję, by być przedsięwzięciem autonomicznym, to znaczy kierującym się własnymi prawami, opierając się wyłącznie na zdolnościach rozumu. (75) Filozofia musi posługiwać się własnymi metodami i przestrzegać własnych zasad. Filozofia, która nie postępowałaby w świetle rozumu, zgodnie z własnymi zasadami i specyficzną metodą, byłaby mało użyteczna. (49) Głęboki fundament autonomii, jaką cieszy się filozofia, należy dostrzec w tym, że rozum jest ze swej natury zwrócony ku prawdzie, a ponadto został wyposażony w niezbędne środki, aby do niej dotrzeć. (49)

Papież odwołuje się również do ujęcia historycznego. Powiada: Św. Albert Wielki i św. Tomasz, choć zachowywali organiczną więź między teologią a filozofią, jako pierwsi uznali, że filozofia i różne dyscypliny nauki potrzebują autonomii, aby mogły prowadzić owocne badania w swoich dziedzinach. (45) Czymś wyraźnie różnym od tego słusznego postulatu [autonomii] jest teoria tak zwanej filozofii „samowystarczalnej” wyznawana przez licznych filozofów nowożytnych. Nie głosi ona słusznej autonomii refleksji filozoficznej, ale domaga się raczej uznania samowystarczalności myślenia, co jest w oczywisty sposób nieuzasadnione: odrzucenie bogactwa prawdy płynącej z Bożego Objawienia oznacza bowiem zamknięcie sobie dostępu do głębszego poznania prawdy, ze szkodą dla samej filozofii. (75) Jest oczywiste, że filozofia świadoma tej swojej „pierwotnej konstytucji” będzie respektować także wymogi i potwierdzenia znamienne dla prawdy objawionej. (49)

Niemniej w świetle wiary /.../ pragnę gorąco zachęcić filozofów, /.../ aby zachowali ufność w zdolności ludzkiego rozumu /.../ Wiara staje się zdecydowanym i przekonującym obrońcą rozumu. To wiara przynagla rozum, aby przekraczał wszelkie bariery izolacji i nie wahał się ponosić ryzyka w poszukiwaniu wszystkiego, co piękne, dobre i prawdziwe. (56) A jednak Papież jednocześnie ostrzega: „/.../ żadna filozofia historycznie ukształtowana nie może zasadnie twierdzić, że ujmuje całą prawdę, ani że w pełni wyjaśnia rzeczywistość człowieka, świata oraz relacji człowieka z Bogiem. (51)

/.../ Wiara jako taka nie jest filozofią. (76) Kościół nie głosi żadnej własnej filozofii, ani nie opowiada się oficjalnie po stronie jakiegoś wybranego kierunku filozoficznego, odrzucając inne. (49) Jednocześnie Papież stwierdza: /.../ uznałem za konieczne potwierdzenie w niniejszej Encyklice, że Kościół jest żywo zainteresowany filozofią. (63) Dodaje też, że „istnieje wręcz głęboka więź łącząca pracę teologa z filozoficznym poszukiwaniem prawdy”. (63) Dlatego obowiązkiem Magisterium Kościoła jest rozeznawanie i pobudzanie rozwoju myśli filozoficznej, która nie jest sprzeczna z wiarą. (63) Zadaniem Magisterium jest /.../ wskazywanie, jakie założenia i wnioski filozoficzne byłyby nie do pogodzenia z prawdą objawioną. (50) Magisterium ma obowiązek interweniować zdecydowanie i jednoznacznie, gdy dyskusyjne tezy filozoficzne zagrażają właściwemu rozumieniu prawd objawionych. (49) Kościół zobowiązany jest wskazywać, co w danym systemie filozoficznym może być niezgodne z wiarą, którą wyznaje. (50) Magisterium Kościoła może zatem i powinno krytycznie oceniać /.../ filozofie i poglądy, które sprzeciwiają się doktrynie chrześcijańskiej. (50) Interwencje Magisterium mają przede wszystkim pobudzać, popierać i wspomagać myśl filozoficzną. (51) /.../ wartość [rozeznania Kościoła] powinien docenić każdy filozof, gdyż jest ona oparciem dla recta ratio, to znaczy dla rozumu rozmyślającego właściwie o prawdzie. (50)

Papież pisze: Pragnę stanowczo potwierdzić, że studium filozofii jest podstawowym i nieodzownym elementem w strukturze studiów teologicznych /.../ (62) Dodaje też, że „istnieje wręcz głęboka więź łącząca pracę teologa z filozoficznym poszukiwaniem prawdy”. (63) Nie należy zapominać, że szczególny wkład myśli filozoficznej polega na tym, iż pozwala ona rozpoznać /.../ „nie to, co ludzie myślą, ale jaka jest obiektywna prawda”. (św. Tomasz, De cealo 1,22) Tym, co może być przydatne dla teologii, nie są rozmaite ludzkie poglądy, ale wyłącznie prawda. (69) Filozofia wnosi właściwy sobie wkład w teologię przez to, że rozpatruje strukturę poznania oraz porozumiewania się osób, a zwłaszcza różne formy i funkcje języka. (65) Bez udziału filozofii nie można by wyjaśnić takich zagadnień teologicznych, jak – na przykład – język opisujący Boga, relacje osobowe w łonie Trójcy, stwórcze działanie Boga w świecie, relacja miedzy Bogiem a człowiekiem, tożsamość Chrystusa, który jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. (66)

W rzeczywistości teologia zawsze potrzebowała i nadal potrzebuje pomocy filozofii. Teologia potrzebuje filozofii, aby prowadzić z nią dialog w celu sprawdzenia, czy jej twierdzenia są zrozumiałe i uniwersalnie prawdziwe. (77) Jeżeli teolog nie chce posługiwać się filozofią, powstaje niebezpieczeństwo, że będzie uprawiał filozofię nieświadomie i zamknie się w strukturach myślowych mało przydatnych do zrozumienia wiary. Gdyby natomiast filozof odrzucił wszelką więź z teologią, poczułby się zobowiązany do przywłaszczenia sobie treści wiary chrześcijańskiej, jak to uczynili niektórzy filozofowie nowożytni. W jednym i w drugim przypadku powstałoby niebezpieczeństwo zniszczenia podstaw autonomii, którą każda nauka słusznie  pragnie zachować. (77) Filozof musi kierować się własnymi regułami i opierać się na własnych zasadach, jednakże prawda może być tylko jedna. Chrześcijańskie Objawienie staje się zatem prawdziwym łącznikiem i przestrzenią spotkania między myślą filozoficzna a teologiczną w ich wzajemnych odniesieniach. Tak więc należy sobie życzyć, aby teologowie i filozofowie poszli za jedynym autorytetem prawdy w celu wypracowania filozofii współbrzmiącej ze słowem Bożym. Ta filozofia stanie się terenem spotkania między kulturami a wiarą chrześcijańską, podstawą do porozumienia między wierzącymi i niewierzącymi. (79)

Papież podsumowuje: Rozwijając nauczanie zawarte we wcześniejszych wypowiedziach Magisterium Kościoła, zamierzam w ostatniej części tej Encykliki wskazać pewne wymogi, jakie teologia – a przede wszystkim słowo Boże – stawia dzisiaj myśli filozoficznej i współczesnym filozofiom. (79) Słowo Boże stawia pytanie o sens istnienia i udziela na nie odpowiedzi kierującej człowieka ku Jezusowi Chrystusowi, Wcielonemu Słowu Bożemu, które w pełni urzeczywistnia ludzką egzystencję. Fundamentem „filozofii” zawartej w Biblii jest przekonanie, że życie ludzkie i świat mają sens i zmierzają ku pełni, która urzeczywistnia się w Chrystusie Jezusie. Tajemnica [Wcielenia] stawia najtrudniejsze wyzwanie przed filozofią, ale tylko tutaj sens istnienia osiąga swój szczyt. (80) Filozofia, która nie stawiałaby pytania o sens istnienia, byłaby narażona na poważne niebezpieczeństwo, jakim jest sprowadzenie rozumu do funkcji czysto instrumentalnych oraz utrata wszelkiego autentycznego zamiłowania do poszukiwania prawdy. (81)

Papież przedstawia również własne wskazania dla filozofii. Moje zadanie polega na wskazaniu pewnych zasad i punktów odniesienia, które uważam za nieodzowny warunek ustanowienia harmonijnej i owocnej więzi między teologią a filozofią. (63)

[1] Aby dobrze współbrzmieć ze słowem Bożym filozofia musi przede wszystkim odzyskać wymiar mądrościowy jako poszukiwanie ostatecznego i całościowego sensu życia. Ten podstawowy wymóg jest w istocie bardzo potrzebnym bodźcem dla filozofii, gdyż każe jej przystosować się do własnej natury. Idąc tą drogą, filozofia stanie się /.../ ostateczną instancją jednoczącą ludzką wiedzę i działanie przez to, że pod jej wpływem zmierzają one do jednego najwyższego celu i sensu. Słowo Boże objawia ostateczny cel człowieka i nadaje całościowy sens jego działaniu w świecie. Właśnie dlatego wzywa filozofię, by starała się znaleźć naturalny fundament tegoż sensu, którym jest religijność wpisana w naturę każdego człowieka. Filozofia, która podważałaby możliwość istnienia ostatecznego i całościowego sensu, byłaby nie tylko nieprzydatna, ale wręcz błędna. (81)

[2] Dochodzimy /.../ do drugiego postulatu: należy wykazać, że człowiek jest zdolny dojść do poznania prawdy; chodzi przy tym o poznanie, które dociera do prawdy obiektywnej poprzez adaeqatio rei et intellectus, o której mówią Doktorzy Scholastyki (por. św. Tomasz i św. Bonawentura). Ten wymóg, właściwy dla wiary, został jednoznacznie potwierdzony przez Sobór Watykański II: „Umysł bowiem nie jest zacieśniony do samych zjawisk, lecz może z prawdziwą pewnością ująć rzeczywistość poznawalną, mimo że w następstwie grzechu jest częściowo przyciemniony i osłabiony” (KDK, 15). Filozofia o charakterze zdecydowanie fenomenalistycznym czy relatywistycznym nie byłaby w stanie dopomóc w poznawaniu bogactw zawartych w słowie Bożym. (82)

[3] Z dwóch powyższych wymogów wynika trzeci: potrzebna jest filozofia o zasięgu prawdziwie metafizycznym, to znaczy umiejąca wyjść poza dane doświadczenia, aby w swoim poszukiwaniu prawdy odkryć coś absolutnego, ostatecznego, fundamentalnego. Wymóg ten wpisany jest zarówno w poznanie o charakterze mądrościowym, jak i analitycznym; w szczególności zaś jest to wymóg typowy dla poznania moralnego, którego ostatecznym fundamentem jest najwyższe Dobro, sam Bóg. Nie chcę tutaj mówić o metafizyce jako o konkretnej szkole lub określonym nurcie powstałym w przeszłości. Pragnę jedynie stwierdzić, że rzeczywistość i prawda wykraczają poza granice tego, co faktyczne i empiryczne; chcę też wystąpić w obronie ludzkiej zdolności do poznania tego wymiaru transcendentnego i metafizycznego w sposób prawdziwy i pewny, choć niedoskonały i analogiczny. W tym sensie nie należy uważać metafizyki za alternatywę antropologii, jako że to właśnie metafizyka pozwala uzasadnić pojęcie godności osoby, wskazując na jej naturę duchową. Problematyka osoby stanowi szczególnie dogodny teren, na którym dokonuje się spotkanie z bytem, a tym samym refleksją metafizyczną.  /.../ A zatem refleksja filozoficzna, która wykluczałaby wszelkie otwarcie na metafizykę, byłaby zupełnie nieprzydatna do pełnienia funkcji pośredniczącej w zrozumieniu Objawienia. Dlatego metafizyka odgrywa szczególnie ważną rolę w poszukiwaniach teologicznych. Teologia pozbawiona wymiaru metafizycznego nie potrafiłaby wyjść poza analizę doświadczenia religijnego, a intellectus fidei nie mógłby z jej pomocą poprawnie wyrazić uniwersalnej i transcendentnej wartości prawdy objawionej. Kładę tak wielki nacisk na element metafizyczny, gdyż jestem przekonany, że tylko tą drogą można przezwyciężyć kryzys, jaki dotyka dziś wielkie obszary filozofii, a ten sposób skorygować pewne błędne postawy rozpowszechnione w naszym społeczeństwie. (83)

Na zakończenie Papież stwierdza: Zdaję sobie sprawę, że te wymogi, stawiane filozofii przez słowo Boże, mogą się wydawać trudne dla wielu osób, które bezpośrednio zaawansowane są w prace badawcze w dziedzinie filozofii współczesnej. Właśnie dlatego pragnę wyrazić tutaj głębokie przekonanie, /.../ że człowiek jest w stanie wypracować sobie jednolitą i organiczną koncepcję poznania. Jestem przekonany, że filozofowie próbujący dziś podjąć zadania, jakie słowo Boże stawia przed ludzką myślą, powinni oprzeć swoją refleksję na powyższych postulatach i nawiązywać konsekwentnie do wielkiej tradycji zainicjowanej przez starożytnych, kontynuowanej przez Ojców Kościoła oraz mistrzów scholastyki i obejmującej także fundamentalne zdobycze myśli nowożytnej i współczesnej. Filozof, który będzie umiał czerpać z tej tradycji i znajdować w niej inspirację, z pewnością okaże się wierny wymogom autonomii myśli filozoficznej. (85)

Wskazania papieża Jana Pawła II dotyczące filozofii


Mój komentarz do wskazań papieża Jana Pawła II dotyczących filozofii

Postulat pierwszy – wymiar mądrościowy filozofii.

Filozofia była od początku uważana za mądrość, co wynika z jej greckiej nazwy. Ale prawie od początku mamy też pewną rozbieżność w pojmowaniu filozofii. Platon widział w niej właśnie mądrość, natomiast Arystoteles nadał jej rangę wiedzy naukowej. To w jego pismach filozofia stała się usystematyzowaną teorią (wykładem naukowym). Ta rozbieżność spowodowała w czasach nowożytnych oddzielenie się nauki od filozofii i wreszcie przeciwstawienie ich sobie. Z tego powodu trzeba było nawet bronić naukowego charakteru filozofii, co zostało wypełnione w XX wieku. Jednak po tych perturbacjach filozofia straciła swój wymiar mądrościowy. Dziś trzeba odnaleźć i odrodzić mądrość filozofii. Zastanówmy się więc, na czym polega ta mądrość?
Otóż sama mądrość albo poznanie mądrościowe sięga bezpośrednio do realności. Wiedza naukowa dotyczy dzisiaj jedynie poziomu zjawiskowego rzeczywistości. Nie zajmuje się wcale realnością, nie bada przyczyn istnienia czegokolwiek. W ten sposób współczesna nauka nie jest w stanie sięgnąć do podstaw rzeczywistości, do wnętrza i głębi bytu. Przede wszystkim dotyczy to człowieka jako realnego bytu. Jedynie filozofia może dotrzeć do wnętrza człowieka, do jego realności, do jego egzystencji i istnienia. Dopiero to pozwala określić realność człowieka, jego istnienie, a także jego osobę.
Mądrość rozpoznaje więc realność człowieka. To właśnie mądrość ujmuje realność i istnienie człowieka. W mądrości następuje bowiem połączenie prawdy i dobra. Odkryta prawda łączy się z chcianym dobrem. Mądrość łączy więc kontemplację prawdy z wezwaniem sumienia do pragnienia i czynienia dobra. Mądrość łączy kontemplację z sumieniem i zestawia razem ich osiągnięcia, czyli zestawia realną prawdę z realnym dobrem. W ten sposób docieramy do samej realności, do istnienia człowieka. Mądrość więc osiąga samą głębię człowieczeństwa, dociera do wnętrza, do samej przyczyny realności. Mądrość dociera do osobowego istnienia człowieka, które przejawia się właśnie we własnościach transcendentalnych prawdy i dobra. Jeżeli dzięki mądrości dokona się uzgodnienie (jakby nałożenie na siebie) prawdy i dobra, to wówczas mamy pewność, że dotarliśmy do źródła realności, jakim jest istnienie. To właśnie realna prawda i realne dobro informują nas (poprzez kontemplację i sumienie) o źródle realności człowieka, o jego istnieniu. To dopiero jest realne doświadczenie istnienia, a zarazem jest to doświadczenie osoby (wymiaru osobowego istnienia). Własności transcendentalne ludzkiego istnienia stanowią bowiem samą godność osobową.
Dlatego możemy powiedzieć, że to mądrość kontaktuje nas z realnością, kontaktuje nas z poziomem istnienia, które stanowi przyczynę realności, kontaktuje nas z osobą, z osobową prawdą i osobowym dobrem, kontaktuje nas wreszcie z godnością, czyli szczególną realności człowieka.

Postulat drugi – poznanie prawdy.
Filozofia od początku była nastawiona na poznanie prawdy. Badając rzeczywistość (to, co nas otacza i nas samych) filozofia zawsze chciała się dowiedzieć, jak jest naprawdę, a nie tylko jak się nam wydaje. Dlatego jako wiedza naukowa filozofia zawsze dążyła do poznania prawdy. Prawda od początku fascynowała człowieka. Ale dość szybko filozofia jako wiedza naukowa skupiła się na prawdzie poznania (prawdzie poznawczej). Uznano bowiem, że w samym poznaniu najważniejsza jest prawdziwość tego poznania. Definiowano ją jako zgodność poznania z rzeczywistością. Poznanie miało odpowiadać rzeczywistości, ujmować ją, ale już po swojemu (czyli intencjonalnie). W ten sposób poznanie miało przystawać do rzeczywistości i stanowić jej analogię (odpowiednik) w samym rozumie (lub duszy). Już Arystoteles twierdził, że dusza dzięki poznaniu staje się jakby wszystkim, co poznaje. Taka teoria prawdy była i jest słuszna i odpowiednia dla wiedzy naukowej.
Ale czy taka teoria prawdy jest odpowiednia i dostateczna dla samego człowieka i jego życia? Człowiek poznaje rzeczywistość, tworzy sobie jej obraz ujęty w myśleniu, ale człowiek zarazem działa i żyje w samej rzeczywistości, a nie w świecie wiedzy i myślenia. Dlatego jeśli nawet nasza wiedza potrzebuje prawdy poznawczej, to wydaje się, że sam człowiek potrzebuje realnej prawdy (prawdy realności, prawdy istnienia). Ażeby poznać samego siebie, swoją realność i istnienie, ażeby znaleźć właściwą zasadę działania, zwłaszcza działania moralnego, ażeby móc urzeczywistnić swoją potencjalność i dynamikę, ażeby móc stawać się osobą, człowiek potrzebuje bezpośredniego kontaktu z realną prawdą (z prawdą bytu). Człowiek potrzebuje dotarcia do własnej realności i do realnej prawdy bytu. Okazuje się jednak, że tego nie jest nam w stanie zapewnić wiedza naukowa (nauki szczegółowe). Nauka zawsze miała być i nadal jest wiedzą ogólną i konieczną. Jest wiedzą abstrakcyjną. Ale taka wiedza jest już oderwana od rzeczywistości.
Filozofia musi dziś na nowo powrócić do rzeczywistości. Musi powrócić do realności i istnienie. Dlatego filozofia potrzebuje kontemplacji. Filozofia potrzebuje jakiegoś bezpośredniego (apriorycznego, jak by powiedział Kant) otwarcia się na rzeczywistość. Filozof musi przekroczyć próg tego, co zjawiskowe, ale musi także przekroczyć próg myślenia opartego na poznaniu zmysłowym. Filozof musi przekroczyć obie te granice, aby osiągnąć czyste doświadczenie (mowy serca). To może się dokonać dzięki kontemplacji i sumieniu. Kontemplacja jest bezpośrednim przyjęciem oddziaływania realności w postaci prawdy bytu. Transcendentalna własność prawdy ma moc oddziaływania na nasz rozum (intelekt). Prawda bytu otwiera nasz rozum na przyjęcie realności. Kontemplacja wywołuje uznanie tego, co realne.
Aby spotkać się z realnością, musimy ją nie tylko poznać, ale również uznać (czyli zaakceptować). Poznajemy poprzez pojęcia (za pośrednictwem pojęć), ale uznajemy już bezpośrednio samą realność. W poznaniu coś jedynie stwierdzamy, natomiast w uznaniu już coś potwierdzamy. Uznanie realności wywołuje w nas wyłącznie kontemplacja. Efektem kontemplacji jest uznanie, czyli akceptacja (wiara). I dopiero akceptacja (uznanie) realności może stać się podstawą prawdziwości poznania (zwłaszcza poznania człowieka). Bez tej akceptacji (bez wiary) nie będzie możliwe prawdziwe poznanie człowieka. Ponieważ bez kontemplacji nasze poznanie, tak jak chciał empiryzm, opierałoby się na doświadczeniu zmysłowym. Bez kontemplacji nie będzie innej drogi do poznawania i zdobywania wiedzy. Ale to radykalnie ogranicza naszą wiedzę do sfery zjawiskowej. Wówczas prawdą byłoby to, co twierdził Kant, że poznajemy tylko zjawiska i cała wiedza naukowa jest zjawiskowa. Jednak takie podejście ma swoje dalsze konsekwencje w działaniu praktycznym człowieka. W tym wypadku człowiek jest skazany i zmuszony do kierowania się w swoim życiu tylko wiedzą empiryczną. A to już radykalnie zawęża pole działania. Nie ma bowiem możliwości sięgnięcia do zasad moralnych (np. do realnego dobra osoby). Wiedza zjawiskowa (empiryczna) nigdy nie doprowadzi nas do osoby. Co najwyżej pozostaniemy na poziomie rozumnego zwierzęcia. Ale jak wtedy budować etykę? Na czym oprzeć moralność oraz chęć lub powinność moralnego działania? Chyba na gruncie etyki najlepiej widać potrzebę dotarcia do prawdy bytu (do realnej prawdy), jaką zapewnia nam poznanie mądrościowe, a nie naukowe.

Postulat trzeci – zasięg prawdziwie metafizyczny.

W tym postulacie Papieżowi chodziło przede wszystkim o możliwość przekroczenia w filozofii doświadczenia empirycznego i sfery zjawiskowej. Poznanie metafizyczne musi sięgać do wnętrza bytu, nie może ślizgać się po powierzchni. Metafizyka poszukuje bowiem przyczyn i wyjaśnień ostatecznych. Dlatego nie może poprzestawać na doświadczeniu zmysłowym. Nie może nawet poprzestawać na doświadczeniu umysłowym (czyli refleksji jako oglądzie własnego myślenia albo przeżyciach świadomości, jak się to dzisiaj określa). Metafizyka musi poszukiwać głębszego uzasadnienia dla ludzkiej cielesności i ludzkiej świadomości. Metafizyka powinna sięgnąć do wnętrza bytu, do samej głębi ludzkiego bytu. Dopiero wtedy odnajdzie poziom istnienia i egzystencji człowieka. Metafizyka musi stać się dzisiaj filozofią istnienia – istnienia jako fundamentu bytowego człowieka. Albowiem dopiero na tym poziomie spotkamy realność i osobowy wymiar człowieka. Osoba i godność stanowią bowiem wyraz (ekspresję) samego istnienia ludzkiego bytu. Już Wojtyła stwierdził, że istnienie (esse) człowieka jest osobowe. Także Gogacz definiuje osobę poprzez istnienie przejawiające się w istocie (w istotowej rozumności) człowieka. To jest podejście ściśle metafizyczne. Również dopiero na poziomie istnienia zdołamy odkryć osobowe dobro i osobową prawdę człowieka.
Można też stwierdzić, że właśnie na poziomie istnienia może dojść do spotkania filozofii (jako metafizyki) z Boskim oddziaływaniem (działaniem Słowa Bożego). Tylko Bóg ma bowiem moc i zdolność oddziaływania na poziomie istnienia. Bóg spotyka się z człowiekiem poprzez relacje osobowe, które łączą istnienia obu bytów. Relacje osobowe według Gogacza są relacjami istnieniowymi. Relacje te przebiegają pomiędzy własnościami transcendentalnymi prawdy i dobra, które przejawiają istnienie. Bóg oddziałuje na nas swoją Prawdą, oddziałuje na nas także swoim Dobrem. To oddziaływanie uruchamia i uaktywnia nasze własności prawdy i dobra. To oddziaływanie (jako łaska) wzmaga moc naszej prawdy i dobra (nadając im charakter osobowy). Wówczas zostaje obudzona osobowa aktywność człowieka. Zostaje pobudzona osobowa prawda i osobowe dobro w naszym istnieniu. Istnienie człowieka staje się już egzystencją (ex-sistentia), czyli wyraża się na zewnątrz – ujawnia się w mocy i aktywności prawdy i dobra. Pod wpływem relacji z Bogiem ludzka egzystencja zaczyna do nas przemawiać (w mowie serca). Egzystencja nabiera wtedy osobowego charakteru. Uzewnętrznia się w osobowej aktywności. Staje się osobowym podmiotem. Tak rodzi się podmiotowość istnienia jako podmiotowość osoby. Pojawia się wówczas osobowe poznanie i działanie (bezpośrednie doświadczenie osoby). Objawia się ono w aktach kontemplacji i sumienia. Kontemplacja odbiera aktywność osobowej własności prawdy. Natomiast sumienie stanowi wezwanie osobowego dobra. To właśnie dzięki kontemplacji i sumieniu ujawnia się i dociera do naszej rozumności (do intelektu i woli) działająca osoba.
Osoba działa bowiem mocą prawdy i mocą dobra. Osoba działa na mocy prawdy i dobra. Osoba staje się w ten sposób fundamentem naszego działania osobowego. Osoba staje się jednocześnie fundamentem naszego działania moralnego. Tylko dzięki doświadczeniu osobowej prawdy i osobowego dobra możemy w pełni podejmować działanie moralne. Bez tego kontaktu z prawdą i dobrem nasza moralność będzie niedoskonała (niepełna i ułomna), gdyż będzie jedynie dowolnym wyborem dobra i zła.

Ale o tym wszystkim nie poinformuje nas doświadczenie zmysłowe, ani szczegółowa wiedza naukowa. Do osobowej podmiotowości, do poziomu istnienia może dotrzeć wyłącznie filozofia w wersji metafizycznej. To jest na dzisiaj zadaniem metafizyki i to jest właśnie miejsce spotkania filozofii z wiarą i Bożym Objawieniem, o czym mówił Papież.

26.04.2019

Wolna jest tylko osoba ludzka a nie cały człowiek



To przerażające, że ludzie boją się dziś mądrości. Boją się wypłynąć na głębię, wolą brodzić po płytkich wodach (wodolejstwa). Mądrość przestała się opłacać, gdyż wymaga zbyt wiele poświęcenia i uwagi. Po co skupiać swoje siły na czymś tak trudnym i nieprzystępnym, jeśli można łatwo i szybko osiągnąć przyjemną świadomość samozadowolenia, wystarczy uwierzyć w jakieś myślenie – swoje lub cudze. Po co się trudzić, jeśli można żyć łatwo i przyjemnie. Co z tego, że człowiek pozbawiony mądrości staje się łupem wszelkich zależności i uzależnień. Łatwiej zaakceptować swoje zgubne przyzwyczajenia niż z nimi walczyć, czego uczy nas psychologia. Przecież mądrość wymaga poznania prawdy. Wolnomyśliciele twierdzą, że mądrość uzależnia nas od prawdy. Lecz nasze myślenie nie potrzebuje i nie chce zależności od niczego. Przecież myślenie rości sobie pretensje do bycia zupełnie niezależnym. Okazuje się jednak, że ta jego niezależność udająca wolność nic nam nie daje. Myślenie nie jest w stanie sprawić niczego realnego.
Realność sprawia i buduje nasza osoba, która stanowi podmiotowość istnienia (ludzką egzystencję). To osoba sprawia w nas realne działanie (czyny moralne), dlatego należy ją uznać za przyczynę realności w człowieku. Św. Tomasz twierdził, że wolnym jest ten, kto stanowi przyczynę własnego działania. Skoro więc osoba stanowi przyczynę realnego działania człowieka (osobowego działania), to można przyjąć, że w człowieku naprawdę wolna jest jego osoba i nic poza tym. Ludzka natura nie jest naprawdę wolna, gdyż jest uzależniona od zewnętrznych warunków. Ani nasza duchowość (w obecnym stanie) nie jest zupełnie wolna, gdyż podlega zewnętrznym wpływom kulturowym. Ani nasza cielesność nie jest wolna, gdyż podlega zewnętrznym ograniczeniom materialnym.
Fromm uważał, że człowiek boi się wolności. Ale tak naprawdę wolności boi się nasza świadomość, a nie sam człowiek. Prawdziwa osobowa wolność zagraża bowiem naszej świadomości, która musi walczyć o swoją niezależność. Jednak nawet pełna niezależność świadomości nie stanie się nigdy prawdziwą wolnością. Niezależność jest tylko wyobrażeniem wolności. Dopiero wolność osobowa tworzy realność na poziomie natury. Niezależna świadomość stwarza nam świat intencjonalny, czyli pomyślany, ale to nie jest żadna realność.
Tylko osoba jest realnym podmiotem, gdyż jest zupełną przyczyną swoich aktów. Pozostałe podmiotowości działające w człowieku nie są w pełni przyczynami działania, ponieważ stanowią podmioty możnościowe (możności). Na przykład nasze władze duchowe są jedynie możnościami (potentiae). Również nasza świadomość stanowi tylko sferę możnościową. A to znaczy, że nie są to realne przyczyny ludzkiego działania.
Przyczyną aktywności człowieka jest przede wszystkim jego osoba. Wojtyła określał tę sytuację łacińską formułą – operari sequitur esse. Osoba stanowi bowiem podmiotowość istnienia. Aktami osoby są słowo prawdy (czyli nasza wiara) oraz czyn dobra (czyli miłość). Dopiero dzięki tym aktom uruchomiane są nasze władze duchowe i dlatego mogą spełniać swoje działania. Bez aktywności osoby stanowiącej subiectum essendi działalność naszej duszy i ciała byłaby próżna. Ani dusza, ani ciało jako nasza natura nie stanowią ostatecznego źródła aktywności.
Potocznie mówimy, że człowiek jest istotą rozumną albo rozumną naturą. A to znaczy, że możemy poznawać i rozumieć rzeczywistość oraz opowiadać o niej. Człowiek dysponuje więc poznaniem rozumnym (umysłowym) rzeczywistości, wiedzą rozumiejącą tę rzeczywistość oraz mową, która pozwala przekazywać uzyskaną wiedzę i poznanie. Ale to wszystko jest możliwe dzięki własnościom osobowym istnienia. Osobową podmiotowość człowieka stanowią bowiem własności transcendentalne istnienia – prawda, dobro i piękno. To one uzyskują moc sprawczą pod wpływem nawiązywanych relacji osobowych. Takie relacje zapoczątkowuje w nas Bóg. Na przykład momentem nawiązania realnych relacji osobowych między mężczyzną i kobietą jest sakrament małżeństwa. Wówczas Bóg obdarza męża i żonę łaską, która łączy ich relacjami osobowymi. To właśnie stanowi nierozerwalną łączność dwóch osób. Taka łączność jest możliwa między osobą mężczyzny i osobą kobiety. Pozwala ona dostosować do siebie nasze ludzkie natury oraz ich wzajemne współdziałanie, czyli działalność naszej duszy i ciała. Bez tej łaski ludziom trudno jest dopasować się do siebie. Wtedy natury mężczyzny i kobiety wydają się zupełnie rozbieżne i sprzeczne, co staje się powodem walki płci, jak to się popularnie określa. Takiej walce może zapobiec jedynie współdziałanie dwóch osób.
Podsumowując powiemy, że niezależność od zewnętrznych warunków nie stanowi jeszcze pełnej wolności. Człowiek może być niezależny i dysponować różnymi możliwościami działania, a mimo to może nie czuć się wolnym. Wolność człowieka ma bowiem charakter osobowy. Taka wolność jest związana z osobową aktywnością. Należy więc stwierdzić, że całkowicie wolna jest tylko nasza osoba, ponieważ jest sprawcą własnej aktywności. Natomiast ludzka natura nie jest ostatecznym sprawcą działań człowieka. Ona jedynie jakby przekazuje (transmituje) osobową aktywność na zewnątrz. Oczywiście nadając tej aktywności swoją naturalną charakterystykę i specyfikę. Dlatego natura potrzebuje ciągłego wsparcia ze strony osoby.
Stąd należy uznać, że źródło naszej działalności poznawczej tkwi w osobie i dzięki osobowej prawdzie mamy w ogóle możliwość albo moc poznawczą. Dlatego możemy aktualnie poznawać i rozumieć rzeczywistość. Krótko mówiąc, zarówno nasza władza poznawcza, jak i sama aktywność poznawcza tej władzy zależą od osobowej prawdy zawartej w osobie (w osobowej podmiotowości istnienia – in subiecto essendi). Dlatego trzeba uznać, że osobowa prawda stanowi ostateczną moc poznawczą (intelligere), która pochodzi od Stwórcy.
Podobnie wygląda porządek wolitywny. Źródłem i przyczyną poruszeń naszej woli jest osobowe dobro. To ono pobudza wolę do chcenia, co przekłada się dalej na zewnętrzne działanie. Osobowe dobro sprawia bowiem w woli czyn dobra, czyli akt miłości, który napędza nasze naturalne działanie. Bez takiej osobowej aktywności wola pozostaje zdana jedynie na wybieranie spośród różnych możliwości działania. Jednak nie jest wtedy zdolna do prawdziwej miłości jako bezinteresownego chcenia dobra. A tylko takie działanie woli możemy nazwać osobową wolnością. Natomiast zdolność wyboru nie stanowi realnej wolności, a jedynie niezależność od zewnętrznych uwarunkowań.
Wolność nie jest więc brakiem ograniczeń. Wolność jest mocą działania. W człowieku taka moc działania pochodzi od osoby. A zatem to nasza osoba jest naprawdę wolna. Ani nasza natura, ani nasza świadomość nie są wolne. Ponieważ natura nie ma w sobie pełnej mocy działania. Władze naturalne stanowią jedynie zdolności do działania, czyli możności. Muszą więc czerpać moc działania z zewnątrz. Z kolei świadomość tworzy jedynie możliwości działania, ale nie daje nam żadnej realnej mocy. Możliwość nigdy nie stanie się realnością.
Cała moc naszej aktywności płynie od osoby, która stanowi podmiotowość istnienia (subiectum essendi). Tylko istnienie posiada moc aktu, czyli pełną aktywność sprawczą. Nasza istota, czyli natura, musi być aktywizowana (uaktywniona) przez akt istnienia. Dlatego naprawdę wolna jest nasza osoba. Ona działa mocą sprawczą własności transcendentalnych (czyli własności zawartych w istnieniu) – prawdy, dobra i piękna. Dopiero aktywność tych trzech własności i mocy istnienia powoduje uaktywnienie się naszych władz duchowych (jako możności). Ta osobowa aktywność sprawia w umyśle powstanie słowa prawdy (czyli wiary), zaś w woli uruchamia czyn dobra (czyli miłość), a wreszcie w naszej uczuciowości wywołuje przeżycie piękna (czyli nadzieję). Te powstające aktywizacje stanowią już wyposażenie naszych władz i są zasadami ich działania. A więc funkcjonują jako sprawnościowe dyspozycje (dispositiones habituales). Bez tego nasze działania byłyby pozorne i nieskuteczne, czyli próżne.

17.04.2019

Przestrzeń wolności



Debata na temat wolności /1



Przedstawimy Państwu debatę na temat wolności. W debacie wystąpili: pan W. zwolennik i wyznawca wolności i pan A., który nie wierzy w siłę wolności.

Pan W.: Jestem liberałem i wolnomyślicielem, to znaczy jestem absolutnym liberałem i zadeklarowanym wolnomyślicielem. Dlatego będę bronił wolności za wszelką cenę. Dla mnie liczy się tylko wolność.

Pan A.: A ja jestem za personalistyczną aktywnością, co oznacza, że podstawą ludzkiego działania jest sprawcza podmiotowość osoby i jej egzystencjalna aktywność. Dlatego mogę nazwać siebie aktywistą. Wolność nie może być podstawą działania, ponieważ jest ona jedynie możliwością a nie żadną siłą sprawczą. Wolność wiele obiecuje, lecz niczego nie daje człowiekowi. Niech Pan spróbuje nakarmić ludzi wolnością.

Pan W.: Człowiekowi przysługuje i należy się wolność. Bez wolności człowiek byłby nikim albo byłby nierozumnym zwierzęciem. To wolność wyzwoliła nasze ludzkie działanie. Rozumne działanie oparte na myśleniu. Ludzkie myślenie jest właśnie wolne. Bez wolnego myślenia nie byłoby ani kultury, ani cywilizacji. A bez kultury i cywilizacji człowiek jest nikim. Bez wolnego myślenia nie byłoby postępu. Siedzielibyśmy w jaskiniach jak neandertalczycy i o niczym byśmy nie wiedzieli. Ale zjawił się wolny człowiek, człowiek myślący – homo sapiens. Odtąd ludzie ruszyli do przodu i zawładnęli światem. Wolne myślenie otworzyło nam drogę rozwoju i pozwoliło przewędrować i odkryć cały świat. Dlatego jestem wolnomyślicielem i piewcą wolności.

Pan A.: Pan twierdzi, że bez wolności człowiek jest nikim. Otóż bez wolności człowiek jest po prostu sobą. Wolność, która jest tylko możliwością, nie tworzy żadnej realności. Wolność nie daje człowiekowi jakiejś nowej tożsamości. Tożsamość człowieka stanowi realność jego istnienia, czyli realna egzystencja. Stąd tożsamością człowieka jest osobowa podmiotowość istnienia wraz z ożywczą podmiotowością istnienia. Otóż właśnie obie te podmiotowości posiadają moc sprawczą, która wyznacza naszą duchowość i naszą cielesność. Człowiek żyje i działa dzięki sprawczej aktywności istnienia. I tak wychwalana tutaj wolność nie ma nic do tego.

Pan W.: Przyjmuje Pan,  że człowiek posiada jakieś centrum energetyczne, jakby jakieś centrum dowodzenia, które zarządza i odpowiada za jego działania. Jest to stare założenie o niezmiennej naturze człowieka, które zostało poddane krytyce i właściwie odrzucone. Bo czy nie narzucałoby to jakiejś konieczności? Przecież człowieka działa w sposób wolny i świadomy, a nie z konieczności swojej natury.

Człowiek nie jest statyczną skałą, człowiek nieustannie się zmienia. Człowiek się rodzi, wzrasta i dojrzewa, rozwija się i wreszcie starzeje, aby umrzeć. Właściwie nie sposób uchwycić jakieś statyczne momenty, bo wydaje się, że będzie to jedynie ujęcie abstrakcyjnego poznania, a nie coś faktycznego. To dotyczy również ludzkiej natury, dlatego nauki o człowieku rezygnują dziś z takiego abstrakcyjnego ujęcia człowieka.

W przypadku człowieka mamy do czynienia z czymś, co nieustannie się staje. Człowiek jest więc jakąś potencjalnością, którą trzeba ciągle spełniać i wypełniać. Dlatego nieodzowne staje się spojrzenie na człowieka w perspektywie wolności. Przecież to wolność jest podstawą rozwoju człowieka. Jeśli człowiek chce się rozwijać, a nie zatrzymywać w miejscu, musi pokochać wolność. Dlatego jestem za wolnością człowieka.

Pan A.: Należy się zgodzić, że człowiek się rozwija i wzrasta, ale trzeba się zastanowić, czego faktycznie dotyczy ten rozwój. Musimy zapytać, czy człowiek rozwija się w swoim człowieczeństwie, czy tylko w zakresie potencjalności swojej duchowości albo osobowości. Ta potencjalność duszy, a także cielesności, jest i była z pewnością podstawą rozwoju cywilizacji i kultury. Jednak ta potencjalność nie dotyczy rzeczywistej realności człowieka, czyli aktu istnienia, który dysponuje mocą sprawczą. Trzeba tu przywołać łacińską formułę operari sequitur esse, która powiada, że ludzka aktywność pochodzi z egzystencjalnego źródła, jakim jest istnienie (akt istnienia). Natomiast to, co jest określane mianem natury człowieka, czyli dusza i ciało stanowią jedynie podmiot wykonawczy, a nie sprawczy. Tak więc to ludzka natura posiada różnorodną potencjalność, którą każdy człowiek wykorzystuje w odpowiedni dla siebie sposób. Dlatego jeden jest lekarzem, drugi marynarzem, ktoś jest politykiem, a ktoś sportowcem. Można przyjąć, iż pod względem rozwoju własnej natury duchowej i cielesnej, każdy człowiek dysponuje całym wachlarzem możliwości. Ale tylko to możemy określić mianem wolności.

Pan W.: A zatem zgadza się Pan, że człowiekowi przysługuje wolność.

Pan A.: Znowu dokonuje Pan nadużycia lub nadinterpretacji, mówiąc, że wolność przysługuje człowiekowi. Ja stwierdziłem, że wolność nie przysługuje człowiekowi, lecz oznacza zakres możliwości rozwoju społecznego człowieka (właściwie rozwoju zawodowego, czyli działania na forum społecznym). Wolność można przypisać roli społecznej, jaką każdy odgrywa w społeczeństwie. To prawda, że człowiek jest wolny i świadomy w swoim działaniu, ale to dotyczy podejmowania i rozwoju działalności społecznej, a nie wszelkich działań człowieka.

Pan W.: A więc mamy wolność w działalności społecznej, ale przecież wszystko, co robi człowiek, przynależy do sfery społecznej, nawet jeśli się odżywia lub jeździ na rowerze. Dlatego wolność można rozciągnąć na wszelkie działania człowieka.

Pan A.: Jednak wtedy mówimy już o wolności politycznej czy społecznej, a nie o wolności człowieka.

Pan W.: Kto zatem jest naprawdę wolny człowiek czy społeczeństwo?

Pan A.: Wydaje się, że wolności możemy poszukiwać właśnie na gruncie społecznym, czyli w sferze politycznej, a nie w samym człowieku. Człowiek jest kimś realnym i jego działania mają źródło w aktywności a nie w możliwości. Natomiast do swojego działania człowiek potrzebuje wolności w sferze politycznej, jeśli zamierza i chce uczestniczyć w życiu publicznym i społecznym. Najlepiej będzie to widoczne na takim przykładzie. Gdy wyślemy człowieka na bezludną wyspę, to będzie on zabiegał tylko o przeżycie, ponieważ nie będzie w stanie (nie ma takiej możliwości) rozwijać działalności społecznej. Czy wtedy można mówić o wolności działania tego człowieka?

Pan W.: W bardzo ograniczonym zakresie.