26.09.2014

Dobro Rzeczpospolitej oraz pomyślność jej obywateli



Słucham tych polityków i słucham, i doszedłem do wniosku, że dobro Rzeczpospolitej oraz pomyślność jej obywateli są dla mnie najbardziej zagadkową kategorią polityczną.

Dobro Rzeczpospolitej jest czymś tak ogólnym jak wszystkie pomysły ogółu obywateli. Ktoś bardziej obeznany mógłby odpowiedzieć, że chodzi tutaj o dobro wspólne. Ale jak tu ustanowić wspólne dobro jakiejś większej społeczności demokratycznej. Zagorzali demokraci odpowiedzą z pewnością, że należy przeprowadzić referendum i zagłosować nad tą sprawą. Czy jednak dobro wspólne można osiągnąć samym głosowaniem? To ktoś inny podpowie, że może tutaj chodzi o dobrobyt społeczny. Ekonomiści uważają, że to się da nawet łatwo zmierzyć wynikami PKB, czyli procentowym wzrostem.

Ale obywatele odpowiadają na to – co z tego, iż PKB rośnie, jak my wcale tego nie odczuwamy, a nawet doświadczamy czegoś przeciwnego. Jak zatem wygląda sprawa z tą pomyślnością obywateli? Jeśli obywatele pytają wprost, jak tu żyć, to z tą ich pomyślnością nie jest najlepiej. A może obywatele tylko się mylą w tym swoim myśleniu? Może wystarczy zmienić myślenie, a wtedy pomyślność od razu nam wzrośnie. Nasza władza zdaje się dążyć właśnie w tym kierunku. Pani Premier przekonuje od razu, jaki ten rząd jest dobry. Wystarczy więc pozytywnie pomyśleć o nowym rządzie i w ten sposób wzrośnie pomyślność obywateli. Przecież pomyślność obywateli jest dla rządu (co słyszeliśmy z ust wszystkich ministrów) najwyższym nakazem. Tak nam dopomóż Bóg, bo nikt inny nie może nam w tym pomóc.

22.09.2014

Zasady polityki /1

Zasadami moralności są prawda, dobro i piękno. Polityka nigdy nie będzie się odwoływała do zasad moralnych. Ona co najwyżej może się odwoływać do zasad etycznych. To znaczy, że polityka powinna się kierować zasadami sprawiedliwości i roztropności (mądrości życiowej). Takie postulaty sformułowali już greccy filozofowie, a później rozwinęli je rzymscy prawnicy. Zasady mądrości i sprawiedliwości przyświecały wszystkim długotrwałym rządom.

Ludzie i obywatele w różnych epokach zdawali sobie sprawę, że należy znaleźć człowieka mądrego i sprawiedliwego, który będzie nimi rządził. Najczęściej wybierano takiego człowieka na króla, który tworzył potęgę swojego narodu. Ale kiedy rządy królewskie przybierały charakter dynastyczny, wtedy sprawy polityczne zaczęły się komplikować. Żeby ratować instytucję króla (przecież powstała teza, że władza pochodzi od Boga) stworzono ideał władcy oświeconego, który zawczasu miał być przygotowany do sprawowania rządów w państwie.

Natomiast starożytni Grecy i Rzymianie większy nacisk kładli na rolę prawa. Według nich to właśnie prawo powinno stać na straży porządku społecznego i politycznego. Starożytni sądzili bowiem, że najprościej jest przelać sprawiedliwość i mądrość na przepisy prawne. Wierzyli również, że prawo stworzone na zasadach sprawiedliwości i mądrości będzie w stanie ochronić obywateli przed nadużyciami władzy. Porządkiem politycznym miało rządzić prawo i sprawiedliwość. A jednak nie zawsze się to udawało. Można postawić pytanie – dlaczego? Dlaczego władza tak szybko i tak bardzo korumpuje ludzi? Dlaczego do głosu dochodzą różne zbrodnicze instynkty – zawiść i nienawiść? Czy człowiek jest naprawdę zły w swej naturze, jak twierdzili późniejsi filozofowie? Gdzie w człowieku kryje się zło, które popycha go do zbrodni i przestępstw, do krzywdy i bezprawia?

Jeżeli uznamy, że zła jest ludzka natura, to trzeba zapytać, skąd się brały te różne koncepcje etyczne wskazujące na mądrość i sprawiedliwość? Przecież są dziełem człowieka i jego rozumnej natury. Jeśli z kolei ludzka natura jest dobra, to skąd się biorą ludzkie krzywdy i zbrodnie? Markiz de Sade uznał na przykład, że zbrodnia jest dla człowieka czymś naturalnym.

Otóż filozofia stawiała tutaj na wiedzę i edukację człowieka-obywatela. Już w czasach greckiej demokracji dostrzeżono, że w sprawach publicznych (czytaj politycznych) konieczna jest wiedza o człowieku i jego postępowaniu. Stąd zaczęły powstawać szkoły filozoficzne i etyczne. Historia dowiodła, że to jest rozwiązanie potrzebne i sensowne. W dzisiejszej demokracji mamy powszechne szkolnictwo. Czy jednak nie zagubiliśmy gdzieś głównego przesłania i zadania, jakie stało przed obywatelską edukacją – odpowiednie wychowanie człowieka do mądrości i sprawiedliwości. Dzisiaj postawiono na kształcenie zawodowe, natomiast wychowanie społeczno-polityczne odeszło w zapomnienie. Co najwyżej z okazji jakiejś rocznicy przypominamy sobie o wychowaniu patriotycznym, a więc właśnie politycznym. Co zatem należy z tym zrobić?

Grecy stawiali na wiedzę. Dla nich wiedza była zrozumieniem tego, co jest. Wiedza była rozumieniem realności. Grecy sądzili, że na podstawie wiedzy o rzeczywistości (o świecie i o człowieku) można rozwijać słuszne i odpowiednie dla człowieka działanie, czyli działanie etyczne. Uważali, że nie da się prawidłowo działać bez poznania i rozumienia rzeczywistości. Jednak szybko zdano sobie sprawę, że wiedza to nie wszystko. Do działania potrzebna jest dodatkowa siła. Coś, co by napędzało to działanie. Dlatego grecka etyka ogniskuje się wokół pojęcia cnoty (arete – jako gotowość i dzielność potrzebna do działania). Arystoteles twierdził, że taką cnotę i dzielność nabywamy poprzez powtarzanie właściwego działania.

Człowiekiem sprawiedliwym nie jest ten, kto wie, czym jest sprawiedliwość (jak sądził Sokrates), lecz ten, kto podejmuje sprawiedliwe działania. Tak więc dzielność postępowania tworzy się w działaniu. Nie ma cnoty bez działania. A to oznaczało, iż cnoty etyczne powstają w działaniu a nie na podstawie wiedzy. Człowiek musi się ćwiczyć w sprawiedliwym postępowaniu. Jak zatem należy uczyć moralnego postępowania? Czy w ogóle można się tego nauczyć? Czym jest wiedza praktyczna? Czy jest jeszcze wiedzą, czy już tylko praktycznym ćwiczeniem? Bo przecież w praktyce bardzo łatwo można odwołać się do przyjemności, a wówczas trudno jest mówić o właściwym postępowaniu moralnym. Gdy kierujemy się przyjemnościami, wtedy znika gdzieś poznanie i rozumienie rzeczywistości, znika zupełnie wiedza filozoficzna, a pozostaje tylko jakieś zmysłowe doznanie. Okazuje się jednak, że w praktyce życia codziennego takie podejście w zupełności wystarcza. Trzeba jednak zapytać, czy wystarcza również w życiu społecznym i politycznym? Chyba już nie.

Skąd zatem wzięły się propozycje stawiające na sprawiedliwość i mądrość (roztropność)? Wydaje się, że są one oparte na wiedzy o człowieku i jego ludzkiej naturze. A może wystarczyłoby odwołać się w tym zakresie do wielowiekowej tradycji i obserwacji życia społecznego. To zagadnienie wiąże się z pewnością z ogólną oceną ludzkiego postępowania. Człowiek zawsze oceniał swoje działania. Ocenia je według kategorii dobra i zła, albo pożyteczności i skuteczności. Co więcej, człowiek pragnie na ogół wybierać to lepsze działanie. Mówimy po prostu o racjonalności ludzkiego działania. Ale czy to wystarcza do oceny działania? Filozofia od początku odnosiła się do rozumnej natury człowieka. Na pewno rozumność pozwala nam zestawiać różne rzeczy i porównywać je ze sobą. Właśnie na tym zdaje się polegać ocena działania. Ale jak przejść od tego do pojęcia sprawiedliwości?

Zasady polityki /2


Człowiek jest istotą społeczną. Żyje we wspólnocie, w grupie społecznej. To sprawia, że nauczył się współdziałania. W dowolnej społeczności ludzie współdziałają wymieniając się swoimi działaniami i usługami. W zwartej grupie społecznej takie działania mają charakter bezinteresownej pomocy. Ale w kontaktach zewnętrznych (w kontaktach z innymi grupami) takie działania przybierają już postać wymiany handlowej. W takiej wymianie usług i narzędzi pojawia się kwestia należności, czyli należnej zapłaty. Zatem działania handlowe prowadziły do powstania pojęcia należności i zapłaty. Od pojęcia należności już bardzo łatwo przejść do pojęcia sprawiedliwości, czyli oddawania każdemu tego, co mu się należy. Sprawiedliwość oznaczała po prostu odpowiednią zapłatę. Pewnie szybko dostrzeżono, że różne działania człowieka, które prowadzą do wytworzenia czegoś pożytecznego, można ocenić i wycenić. Na koniec filozofowie stwierdzili, że działania społeczne człowieka potrzebują i wymagają sprawiedliwości, czyli należnej oceny. To odnoszono przede wszystkim do działań społecznych, które przyczyniają się do rozwoju współpracy i wspólnoty społecznej. Współdziałanie w grupie społecznej musi być oparte na zasadach sprawiedliwości. Inaczej w ogóle trudno jest mówić o wzajemnej współpracy, a w konsekwencji o rzeczywistym rozwoju. Dla życia społecznego najważniejszy jest sprawiedliwy rozwój i współpraca.

Jednak uznano, że dla właściwego i prawidłowego rozwoju społecznego potrzeba coś jeszcze. Potrzebna jest tutaj mądrość i roztropność, które powinny wyznaczać ogólny cel i kierunek rozwoju. Ten kierunek rozwoju musi być bowiem zgodny z wymogami realności człowieka. Mówimy o realności, która jest rozumiana na tyle szeroko, że obejmuje nie tylko naturę człowieka lecz również jego osobę. Gdy w filozofii odwołujemy się do realności, to należy wiedzieć, że realność w człowieku stanowi przede wszystkim osoba, a dopiero skutkiem osobowej aktywności i sprawczości jest zmożnościowana realność natury. Dlatego rozwój społeczny powinien obejmować nie tylko realność natury, lecz przede wszystkim realność osoby. Obie te sfery ludzkiego bytu muszą być uwzględnione i uzgodnione ze sobą. Dlatego rozwój społeczny nie może podążać w jakąś stronę wyznaczoną przez fragment realności człowieka, np. przez cielesność czy nawet samą rozumność. Rozwój musi uwzględniać wymagania osoby ludzkiej, a dalej duchowości i cielesności człowieka. Nie wolno rozwijać jednego elementu kosztem drugiego, bo to nie daje właściwych efektów. Nie wolno rozwijać duchowości kosztem cielesności, tak jak nie wolno rozwijać cielesności kosztem osoby, albo odwrotnie.

Przeto do życia społecznego potrzebna i konieczna jest wiedza na temat realności. A to oznacza, że potrzebna jest realistyczna filozofia, która będzie dążyć do pełnego zrozumienia realności człowieka. To nie może być filozofia świadomości, ani filozofia języka czy kultury. To musi być realistyczna metafizyka, która rozpoznaje, a dalej rozważa i analizuje ontyczne zasady realności. Tutaj potrzebne jest poznanie realności we wszystkich jej aspektach, ale to, co najważniejsze, to ustalenie zasad przyczynowości i sprawczości. Musimy wiedzieć, co jest skutkiem a co przyczyną, co sprawia i kształtuje aktywność na tych różnych poziomach – osoby, duchowości i cielesności. Każde działanie człowieka musi znaleźć swoje wytłumaczenie. Nie wolno żonglować jedynie jakimiś fragmentami lub elementami całości traktując je jako całość, gdyż jak uczył Arystoteles, mały błąd popełniony na początku staje się wielki na końcu.

Starożytność stawiała w życiu politycznym na mądrość i sprawiedliwość. Dlaczego nowożytność opowiedziała się za wolnością? Co skłoniło nowożytnych myślicieli do wyeksponowania wolności? Przecież tak naprawdę z samej wolności nie da się niczego zbudować. Wolność potrafi raczej wszystko zniszczyć. To wolność zniszczyła mądrość i sprawiedliwość. Wszystkie rewolucje podejmowane w imię wolności prowadziły tylko do zniszczenia i chaosu. Jeśli z tego wyłaniał się jakiś nowy porządek, to na pewno nie z powodu wolności.

Dlaczego więc porzucono mądrość i sprawiedliwość na rzecz wolności. Wydaje się, że było to związane z odrzuceniem rozumienia realności (intelligere) i opowiedzeniem się za myśleniem (cogito). To właśnie panujące w czasach nowożytnych myślenie wybrało wolność przeciwko mądrości i sprawiedliwości. Ludzkie myślenie popchnęło człowieka ku wolności i twórczej swobodzie. Człowiek myślący zachłysnął się twórczym charakterem myślenia i swoje życie zaczął kształtować według twórczej wolności. W ten sposób wolność myślenia zapanowała nad realnością człowieka. Im więcej wolności osiągamy w swoim życiu, tym mniej pozostaje nam realności. Przekładając to na język etyki powiemy, że im więcej wolności w ludzkim działaniu, tym mniej pojawia się tam moralności, która jest przejawem realności. Zatem wolność wypiera z ludzkiego życia moralność, zaś w życiu społecznym wolność neguje mądrość i sprawiedliwość.

Grecy starali się budować swoją demokrację na mądrości i sprawiedliwości. Jednak już Cyceron dostrzegał, że demokracja obywatelom tylko wolność. Ten rzymski polityk mądrość i sprawiedliwość łączył raczej z rządami królewskimi, bo król może być mądry i sprawiedliwy. Starożytni zdawali sobie sprawę, że mądrość i sprawiedliwość są wyjątkowymi przymiotami człowieka, natomiast ogół obywateli nie posiada takich cech, gdyż zwykły człowiek dba o własny interes. Dlatego można stwierdzić, że demokratyczna wolność wyraża się w dbałości o własne korzyści i interesy. Polityczna wolność nigdy nie jest bezinteresowna. Taka wolność staje się możliwością zadbania o własną korzyść i pożytek. Stąd też liberalne teorie społeczne odwoływały się do zasady wspólnego pożytku, czyli do utylitaryzmu. Rozwój społeczeństwa miałby się dokonywać na zasadzie zsumowania wszystkich pojedynczych korzyści i pożytków. W ten sposób powstawałby ogólny dobrobyt społeczeństwa, czy raczej państwa. Toteż teorie liberalne mówią najchętniej o wolności ekonomicznej, która miałaby być podstawą dobrobytu ekonomicznego (czyli właściwie pożytku społecznego).

To pokazuje, że wolność stała się po prostu możliwością społecznego działania. Każdy człowiek ma możliwość życia i działania w społeczeństwie i z tego tytułu osiągania poprzez działanie różnych korzyści. Ale taka wolność nie gwarantuje sprawiedliwości, a jedynie prowadzi do utylitaryzmu i dalej do konsupcjonizmu (konsumizmu). Widać to doskonale w dzisiejszej demokracji, gdzie panuje wszechwładnie wolność konsumpcji, czyli każdy może się obżerać do woli, jeśli tylko sobie na to zapracuje. A kto nie pracuje nich nie je, ponieważ staje się nieprzydatny i bezużyteczny.

Demokratyczna wolność stanowi jedynie podstawę funkcjonowania społeczeństwa, gdyż stwarza wyłącznie pole do działania i daje możliwości działania oraz samorealizacji zawodowej. Jednak życie społeczne wymaga dodatkowych realnych zasad, które pobudzałyby i zapewniały rzeczywiste współdziałanie wszystkich obywateli oraz rzeczywisty rozwój każdego z nich. Właśnie do tego są niezbędne zasady mądrości (roztropności) i sprawiedliwości. Powinny one znaleźć odzwierciedlenie w porządku prawnym, który zawiaduje całościowym porządkiem politycznym państwa. Ale przede wszystkim sprawiedliwość i roztropność powinny cechować współobywateli każdej społeczności. Tutaj nie należy wystrzegać się oceny ludzi pod tym względem, ponieważ jedynie słuszna ocena społeczna pozwoli wyłonić odpowiednich kandydatów do sprawowania władzy.

18.09.2014

Walcząc o godność


O godności lub jej braku /1

Początkowo wiedza o człowieku sprowadzała się do filozofii. Przez długi czas była to jedyna nauka o człowieku. Dlatego filozofia miała silne aspiracje naukowe dbając, aby wiedza była ogólna i powszechna. Jednocześnie filozofia niosła ze sobą ożywczy powiew mądrości, gdyż powstała jako umiłowanie mądrości.
Dzisiaj mamy rozliczne nauki o człowieku. Ale nauki te obejmują przede wszystkim wiedzę zjawiskową. Zjawiska wydają się nam dostępne i zrozumiałe, jak chciał Kant. Dlatego naukową wiedzę humanistyczną interesują wyłącznie zjawiska, a nie realność. Współczesna nauka uważa, że możemy obserwować zjawiska społeczne i zjawisko indywidualnych zachowań człowieka. Sądzi ponadto, że zachowanie człowieka jest wypadkową oddziaływań środowiska społecznego i naszego własnego myślenia o tym środowisku. Możemy obserwować tylko to i tylko to powinniśmy wytłumaczyć. Można podsumować, że panuje przekonanie, że to wystarczy do zrozumienia człowieka. Być może wystarczy to nauce, ale z pewnością nie wystarczy samemu człowiekowi.
Nauki nie interesuje fakt, że jeśli przyjmiemy, iż działanie człowieka jest wzajemną interakcją pomiędzy świadomością a przyrodą (naturą) i kulturą, to odrzucamy i negujemy rolę osobowej podmiotowości człowieka. Widać, że nauce nie jest potrzebna osoba człowieka. Może naukowcy nie zdają sobie sprawy, że pozbawiają w ten sposób człowieka sprawczej podmiotowości. Mówiąc wprost, znaczy to, że działanie nie zależy od człowieka, ale jest uwarunkowane społecznie i kulturowo. Człowiekowi jest oczywiście potrzebne zrozumienie zjawisk naturalnych, społecznych i kulturowych. Ale musimy pamiętać, że w ten sposób nie znajdziemy osobowej tożsamości człowieka. Zrozumienie człowieka musi dotyczyć jego realności, a nie jego zewnętrznych przejawów. Dlatego nie zrozumiemy działania człowieka bez odkrycia wewnętrznego źródła tej aktywności, czyli realnej podmiotowości. Działanie człowieka wyrasta z jego wnętrza. To w samym człowieku siedzi sprawca jego własnych czynów. Dlatego ludzkie działanie nie jest prostą interakcją, czyli wzajemnym oddziaływaniem różnych elementów zewnętrznych i wewnętrznych.
Pojawia się teraz kwestia, czy ta sprawcza podmiotowość występuje na poziomie ludzkiej natury (istoty), czy może skrywa się jeszcze głębiej? Musimy zapytać, czy ostatecznym sprawcą działań są władze i zdolności istotowe, czy może źródła sprawczości trzeba szukać aż w akcie istnienia?
Już Arystoteles opisywał władze, czyli zdolności do działania, jako możności. To prowadziło do stwierdzenia, że te zdolności i możności mogą działać lub nie. A to znaczyło, że pobudka do działania musi tkwić gdzieś głębiej poza samymi władzami. Wszelkie działanie powinno mieć realną przyczynę, czyli musi pochodzić ostatecznie od aktu, a nie z możności. Dlatego później św. Tomasz z Akwinu uznał, że ostateczną przyczyną działania musi być aktywność istnienie. Także Karol Wojtyła odwoływał się w tej kwestii do scholastycznej zasady – operari sequitur esse. Zatem sprawczej mocy do działania należy szukać w akcie istnienia.
W istnieniu działają własności transcendentalne. To one dysponują mocą sprawczą. Własności transcendentalne są sposobami (modus essendi) urzeczywistniania się aktu istnienia. Są przejawami aktywności istnienia. Można powiedzieć, że to dzięki tym własnościom działa akt istnienia i za ich pomocą urzeczywistnia istotę bytu. Dlatego własności transcendentalne działają poprzez istotę bytu, czyli poprzez naturę człowieka.
Ludzkie istnienie posiada własności osobowe i nieosobowe. Do własności osobowych należą prawda, dobro i piękno, a do nieosobowych – jedność, odrębność i przedmiotowość (rzecz). Własności osobowe przyczynują władze duchowe człowieka, zaś własności nieosobowe przyczynują władze cielesne (cielesność człowieka). Własności transcendentalne sprawiają najpierw odpowiednie władze, a następnie pobudzają te władze do działania. Dlatego władze duchowe – rozum, wola i uczucia – nie mogłyby działać i doskonalić się bez udziału własności osobowych. A to znaczy, że człowiek nie mógłby działać bez osobowej podmiotowości.
Jeżeli więc poszukujemy tożsamości człowieka, to nie znajdziemy jej na poziomie zjawiskowym, ale musimy sięgnąć głębiej do osobowej podmiotowości. Tożsamość człowieka nie sprowadza się jedynie do tego, jak przejawiają się jego działania. Ta tożsamość odnosi się do samych podstaw ludzkiego działania. Fundamentem tego działania jest osobowa podmiotowość, która występuje na poziomie istnienia (ludzkiej egzystencji). Dlatego powiemy, że tożsamość człowieka może stanowić tylko osoba ludzka.
Tożsamością człowieka jest więc osoba, a nie sama natura. Działania naturalne człowieka są zmienne i przeciwstawne (na tak i na nie). Dlatego nie można mówić o tożsamości odwołując się do różnorodnych przejawów natury człowieka, gdyż ukazują one jedynie dialektyczny charakter rozumności. Rozumna natura działa w sposób przeciwstawny od tak do nie. Przeciwieństwo naturalnych działań na pewno nie może określać tożsamości człowieka. Tożsamość musi być niezmienna i trwała. Tożsamość nie może pojawiać się i znikać. Otóż w człowieku trwała i niezmienna jest tylko podmiotowość osoby. To osoba działa moralnie, czyli w jeden prawidłowy sposób, gdyż osoba działa mocą prawdy, dobra i piękna. Działanie osoby nie jest więc dialektyczne i przeciwstawne, ale jest prawe i prostolinijne. Osoba zawsze działa na tak. Osoba zawsze działa dobrze. Dlatego tożsamość człowieka może być wyłącznie osobowa.
Z osobową podmiotowością człowieka związana jest również ludzka godność. Godność oznacza bowiem sam osobowy charakter podmiotowości człowieka. Godność nie odnosi się zatem do ludzkiej natury, ale dotyczy samej osoby człowieka. Godność oznacza szczególną rangę osoby ludzkiej. Nasza godność stanowi współdziałanie osobowych własności transcendentalnych. Godność oznacza sprawczą moc osobowego istnienia, która ujawnia się pod postacią działania trzech osobowych własności. Godność jest więc bezpośrednio związana z tożsamością, bo zarówno tożsamość, jak i godność dotyczą osobowej podmiotowości człowieka.
Sens naszego człowieczeństwa zależy od tego, jak pojmujemy godność. Jeżeli pojęcie godności odniesiemy i zawęzimy do ludzkiej natury, to będziemy podkreślali te wyznaczniki, które decydują o rozumnej naturze człowieka. Wówczas godnością staje się zdolność myślenia (myślenia o wartościach – w zasadzie kulturowych) oraz wolność wyboru (wybierania tych wartości). Czy jednak takie możliwości działania możemy faktycznie nazwać godnością człowieka? Z pewnością nazwiemy je niezależnością i autonomią człowieka, ale nie godnością. A już na pewno nie godnością osobową!
Czym jest więc godność? Jest ona związana bezpośrednio z osobą człowieka. Godność oznacza szczególny status ludzkiego bytu. Jest to jakaś wyjątkowa pozycja ontologiczna człowieka. Na czym polega ów wyjątkowy status i szczególna ranga? Otóż rangę godności bytowi człowieka nadaje status osoby. Człowiek jest osobą. Osoba stanowi podmiotowość istnienia, która jest źródłem realności człowieka. Osoba oznacza więc samą osobową zawartość aktu istnienia. Tę zawartość stanowią własności transcendentalne. Osobową podmiotowość wyznaczają trzy własności osobowe – prawda, dobro i piękno. Realność osoby posiada charakter egzystencjalny. To nie jest realność istotowa. Realnością osoby nie jest zatem rozumność człowieka, bo to jest realność istotowa. Realnością osoby nie jest również wolność woli, bo to także jest realność istotowa. Realnością osoby może być tylko realność istnieniowa, czyli sprawcza aktywność osobowego istnienia.

O godności lub jej braku /2

W polskim personalizmie osobę uznaje się za podmiotowość istnienia. Wojtyła mówi wprost o osobowym istnieniu. Również Gogacz definiuje osobę w odniesieniu do aktu istnienia. W jaki sposób działa podmiotowość istnienia? Wiadomo, że u św. Tomasza istnienie urealnia istotę bytu. Istnienie sprawia więc i przyczynuje istotową realność. Otóż istnienie sprawia i urzeczywistnia istotę  bytu dzięki sprawczej mocy własności transcendentalnych. Jak twierdzi Gogacz, istnienie bytu ludzkiego posiada w sobie własności osobowe i nieosobowe. Własności osobowe sprawiają zdolności duchowe istoty, natomiast własności nieosobowe przyczynują zdolności cielesne.


Godność człowieka jest związana z realnością przysługującą osobowemu istnieniu. Godność jest związana z osobowymi własnościami transcendentalnymi. Są nimi prawda, dobro i piękno. Działając razem własności te sprawiają duchowość ludzkiego bytu. Prawda sprawia rozum, dobro przyczynuje wolę, a piękno kształtuje uczucia. Z kolei własności osobowe pozwalają działać duchowej naturze człowieka w sposób słuszny, prawy i piękny. Właśnie od tej aktywności własności osobowych zależy moralne postępowanie człowieka. Cała ta sprawcza aktywność prawdy, dobra i piękna stanowi o szczególnej godności człowieka. Dlatego możemy powiedzieć, że godnością jest osobowa aktywność istnienia (podmiotowości istnienia). A zarazem godnością człowieka jest jego moralne działanie. Godnością jest zatem osobowy sposób działania, które wyznacza moralność człowieka. Godnością nie jest więc sama rozumność, ani sama wolność. Godnością są moralne czyny, które mogą podejmować władze rozumu i woli, także uczuć, pod wpływem aktywności własności osobowych prawdy, dobra i piękna.


Musimy wreszcie zapytać o same własności osobowe. Otóż nie biorą się one z niczego. To Bóg stwarza ludzkie istnienie i to On wyposaża to istnienie we własności transcendentalne prawdy, dobra i piękna. Ponadto wydaje się, że aby te własności mogły osiągnąć moc sprawczą, muszą być w stałej łączności z Bogiem. Jak uczy nas Gogacz, dokonuje się to dzięki relacjom osobowym, które może nawiązać sam Bóg. Jeżeli osobowa prawda człowieka połączy się z Boską Prawdą, wówczas otrzymuje zdolność działania (moc sprawczą) i objawia się dzięki kontemplacji na gruncie istotowym w rozumie. Wtedy rozum może przyjąć tę prawdę i posługiwać się nią jako zasadą poznania. Podobnie rzecz się ma z wolą. Jeżeli osobowe dobro człowieka połączy się z Boskim Dobrem, to zaczyna działać i dzięki wezwaniu sumienia pociąga do siebie naszą wolę. Wola pragnie wtedy osobowego dobra i to pragnienie staje się zasadą chcenia i wyboru. Również nasze uczucia podlegają działaniu osobowego piękna. Jeżeli osobowe piękno człowieka łączy się z Boskim Pięknem (Majestatu Boga), to nabiera zdolności i mocy sprawczej i dzięki upodobaniu zaczyna oddziaływać poprzez naszą uczuciowość. Uczucia człowieka znajdują wtedy upodobanie w osobowym pięknie (pięknie życia) i zaczynają korzystać z niego jako zasady podniecenia i pożądliwości. Wtedy uczucia kierują się pięknem i mogą je przeżywać, a nie muszą być podległe i zależne od przyjemności lub przykrości. Zależność od przyjemności wypacza nasze uczucia.


Osobowa godność człowieka polega na aktywności własności transcendentalnych. Jednak ta aktywność nie może się ujawnić bez łączności z Bogiem. Dlatego trzeba stwierdzić, że nie będzie godności bez łączności z Bogiem, czyli bez życia religijnego. Nie będzie godności bez osobowych relacji z Bogiem. Nie będzie godności bez wiary, miłości i nadziei.


Współczesna kultura podsuwa nam różne (nawet przeciwstawne) pojęcia godności. Takie pojęcia są często wymysłem człowieka. Możemy sobie oczywiście pomyśleć, że godnością jest wolność i absolutna niezależność. Ale musimy sobie zdawać sprawę, że taka wolność dotyczy jedynie samego myślenia. A to znaczy, że nasze myślenie pragnie nadać sobie najwyższą rangę i wartość – czyli godność. Zapominamy jednak, że godność jest czymś, co człowiek otrzymuje w akcie stworzenia. Człowiek został stworzony przez Boga jako osoba. Otrzymał od Boga osobowe istnienie, które zawiera w sobie własności prawdy, dobra i piękna. Te własności Bóg dał człowiekowi wraz z osobowym istnieniem. Dlatego własności transcendentalne posiadają moc sprawczą służącą do urzeczywistniania rozumnej natury człowieka. Toteż godność człowieka stanowi wspólna aktywność własności osobowych zawartych w istnieniu. Osobowa godność stanowi więc fundament realności człowieka i jego działania. Oznacza ona szczególny status i rangę ludzkiej egzystencji. Dlatego to właśnie osobowa godność jest podstawą rozumnej natury człowieka, a nie odwrotnie. To osobowa godność określa rozumną naturę, a nie natura decyduje o godności człowieka. Bez godności jako podstawy nie byłoby natury człowieka.


Dlatego godnością człowieka nie jest myślący rozum i wolna wola. Myślenie rozumu i wolność woli są efektem odwrócenia się od Boga. Są skutkiem odwrócenia się od osobowej realności. Dlatego myślenie i wolność decyzji nie służą osobie człowieka, a raczej jej przeszkadzają. Właśnie one – myślenie i wolność decyzji – są w stanie pozbawić człowieka osobowej godności. Mogą odebrać człowiekowi jego godność. Myślenie i wolność decyzji chcą bowiem przejąć całkowitą kontrolę nad działaniem człowieka. Negują i odrzucają osobową aktywność, czyli pomijają prawdę, dobro i piękno. A wówczas działanie człowieka staje się kłamstwem, przemocą i gwałtem, czymś szpetnym i obrzydliwym. Trzeba więc zapytać, czy propagując kłamstwo, przemoc, brzydotę opowiadamy się za godnością człowieka? Czy w wymyślaniu kłamstw o człowieku, czy w zachęcaniu do gwałtu i przemocy, nawet zbrodni przeciwko człowiekowi, czy w pokazywaniu brzydkich i obrzydliwych postępków człowieka możemy dostrzec i odkryć osobową godność? Na pewno nie!


Godność kryje się w samej osobie człowieka. Ale osoba nie jest świadomością ani wolnością. Osoba nie jest wymyśloną podmiotowością ludzkiego „ja”. To nie jest ani ego, ani super-ego. Osoba ludzka jest podmiotowością istnienia. Ta podmiotowość wyraża się w sprawczej mocy i aktywności prawdy, dobra i piękna. I właśnie ów sprawczy związek własności transcendentalnych stanowi o godności człowieka. Godnością jest wspólnota prawdy, dobra i piękna. Ten związek i wspólnota jest jednocześnie obrazem Bożym w człowieku i pochodzi bezpośrednio od Boga. Dlatego mówimy, że godność człowieka pochodzi od Boga.

12.09.2014

Osobową podmiotowość człowieka ożywiają relacje osobowe


Osobową podmiotowość człowieka ożywiają relacje osobowe, które są nawiązywane bezpośrednio przez osoby ludzkie. Ale tego typu relacje zależą w całej pełni od sprawczej wszechmocy Boga. Bóg stwarza bezpośrednio osoby ludzkie, ale posiada również moc pozwalającą na połączenie osób relacjami osobowymi. Są to relacje przebiegające pomiędzy osobowymi własnościami istnienia, które wyznaczają egzystencjalną strukturę osobowego podmiotu. Podążając w tym momencie za rozwiązaniami zaproponowanymi przez prof. Gogacza, powiemy, iż osobową podmiotowość człowieka stanowią transcendentalne własności prawdy, dobra i piękna. Te własności pozwalają osobom nawiązywać bezpośrednie relacje międzyosobowe. Ale to wszystko dzieje się przy sprawczym udziale Osoby Boskiej, ponieważ tylko Bóg posiada odpowiednią moc sprawczą, która pozwala Mu oddziaływać w sferze egzystencjalnej realnego bytu. Bóg więc sprawia wszystko to, co dzieje się w naszej osobie, nawiązując z nami bezpośredni kontakt osobowy w momencie stwarzania naszej osoby. Dlatego mówimy, że Bóg obdarza osobę człowieka pełnią doskonałości. W człowieku doskonała jest właśnie osoba, a tę doskonałość zachowuje ona dzięki pozostawaniu w nieustannym kontakcie z Bogiem. Bóg objawia się w człowieku właśnie w postaci mocy i aktywności naszej osoby. Wówczas nasza ludzka natura zostaje podporządkowana aktom osobowym, jakimi są kontemplacja, sumienie i upodobanie. Ta osobowa aktywność buduje w naszej duszy (w duchowej sferze natury ludzkiej) siły i sprawności moralne, które na co dzień pozwalają nam działać w sposób osobowy, czyli moralnie. Tak więc moralność człowieka rodzi się w środowisku osobowym, jakim jest rodzina i Kościół jako wspólnota osób powiązanych relacjami osobowymi.

Moralność jako aktywne wyposażenie duchowe człowieka musi mieć jak najbardziej realną przyczynę. Dlatego przyczyną moralności nie może być wiedza ani myślenie, gdyż żadne z nich nie dysponuje realną mocą. Przyczyną ludzkiej moralności mogą być jedynie akty osobowe, czyli sprawcza aktywność podmiotowości istnienia. Takie akty nasza osoba wysyła do władz duchowych. Wysyła je wtedy, gdy jej własności osobowe (transcendentalne własności prawdy, dobra i piękna) zostaną pobudzone przez nawiązane relacje osobowe z Bogiem albo z drugim człowiekiem (lub aniołem?). Pobudzone do aktywności własności osobowe wysyłają akty kontemplacji (prawda), sumienia (dobro) i upodobania (piękno), które to akty przyjęte przez władze duchowe sprawiają w nich odpowiednie skłonności i pobudki do osobowego działania. Akt kontemplacji wywołuje w umyśle słowo prawdy. Akt sumienia wytwarza w woli czyn dobra, zaś akt upodobania kształtuje w uczuciowości przeżycie piękna, które wyraża się w fascynacji życiem. Te trzy pobudki skłaniające nasze władze duchowe do osobowego działania stanowią zaczątek dla powstania cnót moralnych – wiary, miłości i nadziei. Prawdziwa osobowa moralność człowieka jest oparta na tych trzech cnotach. Wiara oznacza akceptację (uznanie) tego wszystkiego, co jest prawdziwe ontycznie. Miłość stanowi afirmację (potwierdzenie w działaniu, w czynie) tego wszystkiego, co jest realnym i ontycznym dobrem. Nadzieja zaś tworzy fascynację życiem (pięknem życia), czyli fascynację tym, w czym przejawia się rzeczywiste piękno.

Dlatego należy stwierdzić, że moralność tworzą posiadane przez człowieka cnoty wiary, miłości i nadziei, które dotyczą tego wszystkiego, co jest osobowe, czyli odnoszą się głównie do osób (do realnych osób z Bogiem na czele).

Wiedza nie tworzy moralności



Wiedza nie tworzy moralności, ponieważ wiedza nie ma mocy sprawczej. Wiedza nie posiada mocy sprawczej, gdyż nie jest czymś realnym. Wiedza jest tylko myśleniem człowieka i niczym więcej. Filozofia (w wersji fenomenologii) powie, że wiedza posiada istnienie czysto intencjonalne. Dla metafizyki to znaczy, że wiedza należy do sfery możliwości a nie realności.
Moralność potrzebuje realnej mocy sprawczej, skoro stanowi realne działanie człowieka. Dlatego moralność może być sprawiana przez realną aktywność osoby, gdyż to osoba posiada moc sprawczą. Ludzka osoba czerpie swoją moc sprawczą bezpośrednio od Boga, który stwarza właśnie osobę człowieka, a nie coś innego (np. duszę i ciało).
Podobnie wygląda sprawa religijności. Religijność (religia) stanowi realne odniesienie do Boga. To jest nasze ludzkie działanie skierowane wprost do Boga (np. modlitwa). Dlatego również w tym wypadku wiedza nie tworzy naszej religijności. Jeśli chcemy zamienić religijne działanie na wiedzę, to wówczas pojawia się gnoza. Gnoza jest naszym ludzkim myśleniem o Bogu, które przesłania nam prawdziwą realność Boga. Gdy stawiamy na wiedzę o Bogu, wtedy najczęściej oddalamy się od  Niego. Religijność (podobnie jak moralność) trzeba oprzeć na relacjach osobowych, jakie Bóg nawiązuje z człowiekiem. To oznacza, że musimy przyjąć łaskę Bożą, która zaktywizuje naszą osobową podmiotowość. Dopiero dzięki aktywności osoby pojawiają się w duszy, czyli we władzach duchowych, działania religijne. Umysł zaczyna wychwalać Boga, czyli głosi Chwałę Bożą (głosi pochwałę Boskiej Realności). Wola zaś ogarnia miłością Boską Realność (czyli Czysty Akt Istnienia). Nawet nasza uczuciowość przeżywa piękno Boskiej Realności (piękno Trójcy – omne trinum perfectum). W porównaniu z prawdziwą religijnością teozoficzna gnoza wydaje się być nieudolnym pomysłem człowieka. Człowiek nigdy nie zdoła pomyśleć lub wymyślić realności, a już na pewno nie wymyśli Boskiej Realności (Ipsum Esse).
A jednak człowiek religijny doświadcza boskiej współobecności na zasadzie wewnętrznego doświadczenia osobowego. Doświadczamy bowiem wewnętrznej aktywności osoby, czyli jakoś przeżywamy akty kontemplacji, sumienia i upodobania, które pochodzą od osoby. Osobowa podmiotowość istnienia dysponuje sprawczą mocą własności transcendentalnych prawdy, dobra i piękna, które podejmują osobowe akty. Bez tej osobowej aktywności nie byłoby ani moralności człowieka, ani jego religijności. Nie da się bowiem uzyskać tego rodzaju działalności na podstawie samej wiedzy lub myślenia.

11.09.2014

Człowiekowi nie można narzucić moralności



Człowiekowi nie można narzucić moralności z zewnątrz. Moralność stanowi taką aktywność człowieka, która może pochodzić tylko z wewnątrz. A to oznacza jedno, że moralność wypływa lub wynika z osoby człowieka. Źródłem moralności jest więc ludzka osoba stanowiąca osobową podmiotowość istnienia. Osoba jest bowiem sprawczą i aktywną podmiotowością.
Dlatego źródłem moralności człowieka nie może być wiedza albo myślenie, gdyż żadne z nich nie posiada mocy sprawczej, ani nie jest realną aktywnością. Wiedza powstająca przy udziale myślenia tworzy jedynie różne poglądy. W przypadku pojedynczego człowieka takie poglądy przyjęło się określać mianem światopoglądu. Stąd światopogląd powinien oznaczać nasze ludzkie rozumienie rzeczywistości. Ale na ogół światopogląd stanowi zespół mniej lub bardziej uporządkowanych twierdzeń o świecie i o człowieku.
Otóż trzeba stwierdzić, że światopogląd mający charakter wiedzy o świecie – chociaż nie jest do końca pewne, czy chodzi o świat realny, czy tylko pomyślany – nie może być zasadą działania człowieka. Nasza ludzka działalność musi posiadać realną przyczynę sprawczą, czyli coś takiego, co popycha nas do działania i co dysponuje mocą działania. Żadna wiedza nie dysponuje mocą sprawczą, czyli nie jest w stanie uaktywniać ludzkie działanie. Natomiast taką aktywizację ludzkiego działania stanowi właśnie moralność. Można powiedzieć nawet więcej, że stanowi ona aktywizację działania osobowego człowieka. Ponieważ moralność ma swoje źródło w osobie.
Na poziomie ludzkiej natury (czyli duchowości i cielesności) moralność przybiera postać sprawności do działania, czyli siły napędowej nazywanej virtus. Mówiąc po prostu chodzi tutaj o sprawności odpowiednich władz duszy, popularnie zwanych cnotami moralnymi. Te cnoty powstają we władzach duchowych pod wpływem aktów osobowych pochodzących bezpośrednio z osobowego podmiotu, czyli z osobowej podmiotowości istnienia. Albowiem właśnie w osobowym istnieniu zawarta jest prawdziwa i realna moc sprawcza, która aktywizuje naszą duchową możność. Bez osobowej aktywności (bez aktów pochodzących od osoby) nasza duchowość pozostaje jedynie w stanie możnościowym.
Nowożytna filozofia określiła ten stan mianem świadomości, czyli myślącego podmiotu, i uparcie doszukiwała się w świadomości źródła ludzkiego działania. Otóż ludzka świadomość tworzy jedynie treści intencjonalne, czyli stwarza wokół siebie sferę możliwości. Lecz tworzenie możliwości działania nie osiągnie nigdy statusu czegoś realnego. Możliwość nie potrafi i nie zdoła stać się realnością. Dlatego moralność człowieka nie zależy od jego świadomości, a tylko od jego osoby jako realnego podmiotu sprawczego.