Słucham tych polityków i słucham,
i doszedłem do wniosku, że dobro Rzeczpospolitej oraz pomyślność jej obywateli
są dla mnie najbardziej zagadkową kategorią polityczną.
Dobro Rzeczpospolitej jest czymś
tak ogólnym jak wszystkie pomysły ogółu obywateli. Ktoś bardziej obeznany
mógłby odpowiedzieć, że chodzi tutaj o dobro wspólne. Ale jak tu ustanowić
wspólne dobro jakiejś większej społeczności demokratycznej. Zagorzali demokraci
odpowiedzą z pewnością, że należy przeprowadzić referendum i zagłosować nad tą
sprawą. Czy jednak dobro wspólne można osiągnąć samym głosowaniem? To ktoś inny
podpowie, że może tutaj chodzi o dobrobyt społeczny. Ekonomiści uważają, że to
się da nawet łatwo zmierzyć wynikami PKB, czyli procentowym wzrostem.
Ale obywatele odpowiadają na to –
co z tego, iż PKB rośnie, jak my wcale tego nie odczuwamy, a nawet doświadczamy
czegoś przeciwnego. Jak zatem wygląda sprawa z tą pomyślnością obywateli? Jeśli
obywatele pytają wprost, jak tu żyć, to z tą ich pomyślnością nie jest
najlepiej. A może obywatele tylko się mylą w tym swoim myśleniu? Może wystarczy
zmienić myślenie, a wtedy pomyślność od razu nam wzrośnie. Nasza władza zdaje
się dążyć właśnie w tym kierunku. Pani Premier przekonuje od razu, jaki ten
rząd jest dobry. Wystarczy więc pozytywnie pomyśleć o nowym rządzie i w ten
sposób wzrośnie pomyślność obywateli. Przecież pomyślność obywateli jest dla
rządu (co słyszeliśmy z ust wszystkich ministrów) najwyższym nakazem. Tak nam
dopomóż Bóg, bo nikt inny nie może nam w tym pomóc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz