30.08.2021

Opowieści dziwnej treści /1

On pokochał wolność!!!

>>Wolność, kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem.<< 

Śpiewał tak na okrągło. Czuł się całkowicie wolnym. „Jestem wolny, jestem wolny!!!” – krzyczał na całe gardło wobec całego świata.

Jestem wolny, nie muszę nic robić. Jeśli będę cokolwiek robił, to taka robota tylko ograniczy moją wolność. Chcę być wolny. Wolny zawsze i wszędzie. Chcę być wolnym od wszystkiego, co mnie otacza i co może mnie spotkać. Jestem wolnością i niczego więcej nie potrzebuję.

Wołał: – Jestem wolnością! Wolność mnie wypełnia i przepełnia. Mogę rozlewać wolność dookoła siebie. Będę sikał wolnością, obrzygam was wolnością. Będę nawet srał wolnością. Wolność mnie przepełnia. Nie potrzebuję już niczego, bo cały jestem wolnością.

Wyśpiewywał: – „Wolność i swoboda to moja uroda”. Urodziłem się z wolności. Urodziłem się jako wolny człowiek i wolnym pozostanę. „Niech żyje wolność, a ja pragnę żyć wolnością” – wykrzykiwał. Ja sam jestem wolnością i tylko wolność mi wystarczy.

Znajomi pytali go, jak chce żyć samą wolnością? A on twierdził, że po prostu żyje wolnością.

– Ale przecież nie najesz się wolnością, nie ubierzesz się w wolność, nie zamieszkasz w wolności. Odpowiadał, że nie ma problemu, że wystarczy, że żyje wolnością i z wolności.

– Ale co ta wolność Ci daje? Daje mi wolność i to wystarczy. Ona wszystko dla mnie załatwia.

– Ale od tej wolności możesz stracić życie, gdyż do życia potrzeba czegoś więcej niż wolności. Odpowiadał: – Mi do życia wystarczy sama wolność. A jeśli umrę, to będę mógł powiedzieć, że umarłem z wolności. Nie można żyć bez wolności, nie można żyć w zniewoleniu.

Znajomi pytali: – Czy aby nie przesadzasz z tą wolnością? Czy możesz nam powiedzieć, czym dla Ciebie jest ta twoja wolność? Bo to pachnie jakąś skrajnością a może nawet nicością.

– Wolność jest chęcią bycia wolnym i tyle. Gdy pragnę wolności, to jestem już wolny. Wolność to poczucie bycia wolnym. Człowiek jest powołany do wolności, skoro powstał z wolności jako ktoś całkowicie wolny. Wolność nie potrzebuje niczego, aby być wolnością. Jako człowiek wolny nie potrzebuję niczego, żeby czuć się wolnym i być wolnym. Wolność po prostu jest wolnością i niczym więcej. Jestem wolny w swojej wolności. Wolność jest mną samym, a ja jestem wolnością.

Zaśpiewał znów: >>Wolność, kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem.<<

– Z tego, co mówisz, wynika, że zachwycasz się czystą możliwością, bo nie zdajesz sobie sprawy, że wolność jest tylko możliwością.

– Nie przeraża mnie wcale, że wolność jest możliwością. Wprost przeciwnie sądzę, że wolność otwiera przede mną szerokie pole możliwości. To właśnie daje człowiekowi poczucie wolności. Czuję, że mam możliwość bycia wolnym.

– Jednak możliwości nie przynoszą człowiekowi niczego pozytywnego.

– Ale po co mi pozytywne działanie. To tylko ogranicza moją wolność, gdyż określa mnie w sposób jednoznaczny. Ja kocham wolność, bo jest nieokreślona i niedefiniowalna. Co więcej, jako możliwość wolność jest nieskończona. A to oznacza, że wolność jest nieskończonością. Chcę się czuć nieskończenie wolnym. Czuję, że moja dusza, że tak powiem, jest nieskończenie wolna. Dzięki temu sam staję się nieskończonością. To pozwala mi czuć się bogiem.

Żył wolnością z dnia na dzień. Nic nie robiąc i nic nie wiedząc o Bożym świecie (o realnym świecie). Nic go nie interesowało i niczym się nie zajmował. Trwał uparcie w swojej wolności. Chodził i głosił wolność wszem i każdemu z osobna. Wiedział, że jest samą wolnością i chwalił się tym przed innymi.

Spotkani ludzie traktowali go jako dziwaka, takiego niegroźnego dziwaka. Niektórym imponowała jego niespożyta zawziętość w wychwalaniu wolności. Jedni z politowaniem kiwali głowami, zaś drudzy powtarzali, że ten gość chyba naprawdę jest wolny.

Chodził po mieście dzień, dwa, trzy… tydzień i nawoływał do wolności. Wreszcie zgłodniał na tyle, że wszedł do pierwszego lepszego sklepu i chwycił za bułkę. Został przepędzony ze sklepu jak złodziej. Ale to zdarzenie nie wpłynęło na jego poczucie własnej wolności. Innym razem został pobity za kradzież pomarańczy. Znajomi pytali, co mu się stało. A on odpowiadał, że wolność musi kosztować, bo to coś najbardziej wartościowego.

Ktoś powiedział do niego, że nie ma wolności za darmo, że wolność trzeba okupić swoją pracą. A on na to, że wolność nie wymaga żadnej pracy czy roboty, robienia czegokolwiek, bo wolność jest powołaniem człowieka. Nie trzeba nic robić, żeby być wolnym. Jego zdaniem, wolność z istoty swojej jest bezrobotna. Nie można na nią zapracować. Trzeba na nią po prostu sobie zasłużyć. Mówił, że wolność jest darmo dana, a to znaczy, że jest dla człowieka łaską. Wyglądał wtedy jak jakiś Prorok albo Prokop.

Ci, którzy się nim zachwycali, przynosili mu to, co niezbędne, przede wszystkim jedzenie. Niektórzy zabierali go do knajpy, jeśli mieli więcej czasu i pieniędzy albo chcieli sobie pogadać. Dla jednych stał się szybko maskotką miasta, zaś dla innych był idolem liberalizmu. On sam traktował siebie jak kogoś nawiedzonego. Wygłaszał coraz to dłuższe przemowy, a mówił coraz bardziej dobitnie. Wciąż zyskiwał nowych słuchaczy, chociaż większość porzucała go po chwili.

Wreszcie zainteresowały się nim władze miejskie. Zastanawiano się co z nim zrobić? Czy zamknąć go jako wariata, czy może wykorzystać do celów partyjnej propagandy, tej lewicowej oczywiście. Zaproszono go na spotkanie z miejscowymi władzami partii, gdzie zainteresował się nim główny ideolog partyjny prof. Matyja. Profesor wyczuł od razu sprawę swoim partyjnym węchem i postanowił go przeszkolić, żeby z tego nawiedzonego wolnościowca zrobić bojowego lewaka. Zaprosił go nazajutrz do siebie na rozmowę. Chciał zobaczyć, czy ten piewca wolności nada się do propagandowej działalności.

Rozmowa zaczęła się dość nietypowo: – Co Pan najbardziej kocha w życiu? – Przecież Pan wie, że kocham wolność. Wyśpiewuję o tym po całym mieście.

– No właśnie. Ale tę miłość należałoby w końcu jakoś skonsumować! Bo platoniczna miłość niczemu nie służy.

– Chce Pan powiedzieć, że muszę się jakoś wgryźć w tę swoją wolność? Tak naprawdę, to raczej ona wciąż mnie pożera, czuje to. Jestem już bardzo wymęczony. Chyba stanę się Męczennikiem Wolności.

– Po co od razu męczennikiem. Musi Pan nauczyć się realizacji własnej wolności. My znamy różne sposoby. Musi Pan odnaleźć prawdziwą moc wolności, a wtedy uda się Panu zmienić świat. Trzeba tylko uwolnić innych ludzi wokół siebie, tych, którzy stoją dookoła nas. Zrobił już Pan wiele głosząc na mieście ideę wolności. Ale teraz trzeba tę ideę przekuć w czyny, w całkowicie wolne myślenie i działanie. Musi Pan stworzyć Dzieło Wolności.

– Jak Pan to rozumie? Przecież już mówiłem, że wolność nie potrzebuje działania.

– Oczywiście nie chodzi o jakieś pracochłonne działanie, ale trzeba stworzyć wspaniałe Dzieło Wolności. Coś, co zdoła porwać za sobą tłumy gapiów. Takie dzieło musi zachwycać wszystkich ludzi. Ja wiem, że Pana stać na coś takiego, na dokonanie Dzieła Wolności. Teraz rozumie Pan o co chodzi?

– Chyba rozumiem, lecz nie potrafię jeszcze uświadomić sobie tego.

– No właśnie, trzeba będzie popracować nad Pańską świadomością. Świadomość wolności wymaga myślenia, nieustającego myślenia o wolności. A wtedy nasze myślenie stanie się samą wolnością.

– OK! Już wiem, że muszę myśleć o swoim Dziele Wolności. Tylko nie wiem od czego mam zacząć.

– Proszę przyjść do mnie za kilka dni. Wtedy o tym pomyślimy razem. Dziękuję Panu. Do zobaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz