31.10.2024

Problematyka ludzkiego działania (na dziś) /1

Człowiek jest działającym podmiotem. Podejmuje przeróżne działania, ale najważniejsze są dla niego działania duchowe. Działania te są podejmowane i wykonywane przez władze duchowe (potentiae animae), które pełnią rolę duchowych „narzędzi do działania”. Trzeba pamiętać, że władze duchowe stanowią jedynie zdolności i możności do działania, dlatego nie mogą działać samodzielnie i niezależnie. Potrzebują zatem wsparcia i umocnienia do tego, żeby działać i podejmować działania. Skąd mogą uzyskać takie wsparcie i napęd do działania? 

Jako możności władze duszy (potentiae animae) muszą zdobyć jakąż zewnętrzną siłę napędową. Skąd ona pochodzi? Otóż taki impuls i napęd musi pochodzić z poziomu doskonalszego niż sama duchowość. Według św. Tomasza taka aktywizacja może płynąć z poziomu egzystencjalnego, czyli poziomu istnienia. W związku z tym my wyróżniliśmy na tym poziomie podmiotowość egzystencjalną osoby oraz podmiotowość życia nadprzyrodzonego. Musimy zaznaczyć, że będziemy posługiwać się w tym zakresie terminologią Kierkegaarda. Egzystencja osobowa sprawia powstanie władz duchowych na poziomie istotowym, natomiast egzystencja życia nadprzyrodzonego odpowiada za powstanie cielesności ludzkiej i stworzenia narządów pozwalających na funkcjonowanie żywego organizmu cielesnego oraz jego działanie i  ruch. 

Jak więc działają władze duszy? Mamy trzy rodzaje tych władz. Poznawczą, czyli umysł; pożądawczą władzę woli i chcenia; oraz władzę uczuciową odpowiedzialną za przeżywanie ludzkiego życia, czyli władzę najbliższą naszej cielesności. Aby władze duszy mogły rozpocząć swoje działania, musiały być pobudzone i zaktywizowane przez podmiot osobowy. Egzystencjalny podmiot osoby charakteryzuje się trzema własnościami transcendentalnymi, które wysyłają swoje akty do poszczególnych władz. Są to akty kontemplacji (contemplatio), sumienia (conscientia) i upodobania (complacentia). Te egzystencjalne akty napędzają działania władz duszy zaszczepiając w nich odpowiednie zasady działania. Akt kontemplacji rodzą w umyśle zasadę słowa prawdy. Akty sumienia nadają woli zasadę czynu dobra. A akty upodobania wywołują w uczuciowości zasadę przeżycia piękna, która staje się podstawą przezywania ludzkiego życia. Dzięki zdobywaniu tych odpowiednich zasad władze duchowe, które są jedynie możnościami do działania, mogą dalej podejmować swoje odpowiednie działania oraz działać już w sposób ciągły i nieprzerwany przez całe życie człowieka. Należy jednak stwierdzić, że aktywność osoby przekłada się we władzach duszy przede wszystkim na działania moralne, dotyczące innych osób poznawanych i pojmowanych właśnie jako osoby. 

A przecież człowiek żyje i działa w realnym świecie, podejmując najróżniejsze działania twórcze lub pożyteczne dla swojego życia. Przecież w tym zakresie nie są konieczne działania moralne. Jak więc doszło do zastąpienia naszej działalności moralnej przez zwykłe działania użyteczne, które są podstawą – jak wiemy – całej tworzonej przez człowieka cywilizacji (od gospodarki po kulturę). Otóż działania duchowe napędzane i kierowane przez osobową aktywność odnosiły dawnego człowieka również do realności świata wraz z jej własnościami prawdy, dobra i piękna. To oczywiście pozwalało człowiekowi na pełne rozpoznanie realności przyrody, ale jednocześnie nakładało na człowieka podejście moralne do tej naturalnej realności otaczającego świata. Dlatego ludzie pierwotni (np. neandertalczycy) nie wykorzystywali i nie eksploatowali przyrody w zabójczy sposób, tak jak my to dzisiaj robimy. Oni traktowali otaczający ich świat moralnie, czyli z poszanowaniem go jako realnego dobra. 

Problematyka ludzkiego działania (na dziś) /2

Ale w pewnym momencie człowiek musiał zanegować i odrzucić otaczającą go realność przyrody – czy to ze względu na brak pożywienia, czy to ze względu na ataki dzikich zwierząt. Zdecydował porzucić znany sobie świat i poszukiwać innego miejsca do życia. Zaczął poszukiwać czegoś nowego. Takie postępowanie w nieznane spowodowało nagle u człowieka jakieś nowe działanie, chyba jakiś ogólny postęp duchowy, który zaowocował ogólnym postępem ludzkiego życia (postępem technicznym i kulturowym). 

Wszystko to razem pokazuje, że w pewnym momencie człowiek porzucił osobową aktywność kierującą jego działaniami na rzecz samodzielnego działania władz duchowych. Odtąd władze zaczęły działać – jak ja mówię – „na własną rękę”, czyli samodzielnie i niezależnie. To wywołało pojawienie się we władzach zupełnie nowych rodzajów działań. Umysł zaczął działać samodzielnie, co poskutkowało pojawieniem się myślenia (nieznanego neandertalczykom). Wola zaczęła podejmować swobodne wybory i decyzje, przybierając charakter liberum arbitrium (czego efektem stało się dowolne postępowanie człowieka). Wreszcie uczuciowość straciła zdolność przeżywania piękna i zwróciła się w stronę przeżywania przyjemności cielesnych.

To zadziwiające, że dzięki takiej degradacji duchowej człowiek zdobył zupełnie nowe i niestworzone możliwości twórcze. Odtąd człowiek już jako homo sapiens (człowiek myślący) mógł rozpocząć tworzenie zrębów cywilizacji. Mógł rozwinąć technikę i sztukę, czyli działalność gospodarczą (przemysłową) oraz kulturotwórczą. Co więcej, postanowił podporządkować sobie otaczający go świat przyrody poprzez wykorzystanie właściwości surowców naturalnych. Człowiek zaczął ponadto tworzyć struktury instytucjonalne, zakładał i budował miasta (civitas), uprawiał ziemie rolne na wsi. W ten sposób zaczął rozwijać podstawową działalność cywilizacyjną.

Ale najważniejszą sprawą okazała się możliwość stworzenia języka posługującego się ogólnymi pojęciami. Zdolność myślenia pozwoliła bowiem na przekształcenie indywidualnych rozumień i nazw rzeczy w ogólne pojęcia odnoszone do większej lub nawet niezliczonej ilości rzeczy. To spowodowało powstanie ogólnej wymiany informacji między ludźmi. A to już umożliwiło swobodną współpracę i współdziałanie w większych grupach, co ten stało się zasadą rozwoju cywilizacyjnego. 

Do tego ważnego momentu zmiany działania, człowiek posługiwał się poznanie realności otaczającego go świata. Poznawał konkretne rzeczy na zasadzie docierania do ich realnych własności (prawdy i dobra). Jak już mówiliśmy, to prowadziło człowieka do uzyskania rozumienia danej rzeczy, czyli tego, czym ona jest i jak działa. Na podstawie zdobytego rozumienia mógł określać te rzeczy, lecz nadając im jakby indywidualne nazwy, czyli jakieś znaki głosowe lub gestowe. Takie pierwotne formy komunikacji mogły występować tylko w wąskiej grupie rodzinnej. Dlatego neandertalczycy nie byli w stanie stworzyć szerszych instytucji czy też całej cywilizacji.

Sytuacja uległa dużej zmianie, gdy powstał homo sapiens, co oznacza, że człowiek uzyskał zdolność myślenia i swobodnego działania na podstawie tego myślenia. Otóż myślenie, które pojawiło się u człowieka, wykraczało jakoś poza poznanie. Wykraczało przede wszystkim zdolnością abstrakcji. Chodziło o możliwość zestawiania i porównywania ze sobą różnych rzeczy lub właściwości. Jednocześnie dzięki swobodnemu wyborowi woli człowiek mógł wybierać i zestawiać jedne rzeczy, a zarazem pomijać inne rzeczy czy właściwości. Na tej podstawie abstrakcja pozwoliła człowiekowi na tworzenie i posługiwanie się pojęciami ogólnymi. Dotychczasowe rozumienie konkretnych rzeczy zostało zamienione na ogólne znaczenia pojęciowe odpowiadające danej nazwie. W ten sposób myślenie stworzyło ogólne pojęcia będące podstawą powstania języka. Język stał się strukturą pojęciową dzięki łączeniu i rozdzielaniu pojęć. Dopiero na tym poziomie językowym komunikowanie się między ludźmi uzyskało powszechność i zrozumiałość dla wszystkich. Ludzie mogli się informować o tym, co poznali, mogli rozmawiać o swoich działaniach, co pozwoliło łączyć działania we współpracy gospodarczej i kulturowej.

Problematyka ludzkiego działania (na dziś) /3

Niestety w dzisiejszych czasach te różnorodne działania człowieka zostały wrzucone do jednego worka świadomości. Wszystko, co dotyczy  działalności człowieka, zostało sprowadzone do poziomu myślenia, zaś myślenie uznano za jedyną i doskonałą zasadę działania. W związku z tym postawiono nieopacznie na wolność i dowolność myślenia bez jakichkolwiek ograniczeń ze strony życia w realnym świecie. U nas zawsze powtarzano, że człowiek jest zdolny wymyślić niestworzone rzeczy, lecz dawniej było to ostrzeżeniem, a dzisiaj stało się zasadą twórczości ideologicznej ale również artystycznej. Może nadszedł już czas na poważne zastanowienie się nad przyszłością człowieka (przyszłością każdego z nas, gdyż ludzkość już się zupełnie wykoleiła). Czyżbyśmy musieli powrócić do pierwotnych czasów tworzenia małych grup rodzinnych wyemancypowanych ze społeczeństwa politycznego i uciekających przed nim, żyjących w swoim kręgu gospodarczym i kulturowym oraz żyjących swoją osobistą moralnością i religijnością.

Pomimo swobodnego rozwoju myślenia człowieka zawsze dążył do osiągnięcia mądrości. Ludzie starali się zrozumieć i opisać, jak powinniśmy żyć jak najlepiej i jak działać jak najskuteczniej. Takie zadania podejmowali filozofowie. Oni chcieli dowiedzieć się czegoś o świecie i o człowieku, a jednocześnie nauczyć tego innych ludzi. Czego nauczyli nas greccy filozofowie? 

Największe zasługi na tym polu ma Arystoteles. To on przeanalizował ludzkie działanie i doszedł do wniosku, że władze duchowe potrzebują odpowiednich sprawności do dobrego i skutecznego działania. Korzystając z dorobku poprzedników uznał, że każda z władz wymaga własnej sprawności, czyli cnoty (aretai). Według niego umysł jest doskonalony przez cnotę roztropności (rozsądku), która pozwala dokonywać namysłu nad właściwym działaniem. Wola z kolei jest usprawniana przez cnotę sprawiedliwości, co skutkuje dalszym stanowieniem prawa i kierowaniem się praworządnością. Na koniec uczuciowość jest wyposażona w cnotę umiarkowania, czyli powściągliwego umiaru, która pozwala nam unikać popadania w różne skrajności i uzależnienia. Wszystkie te duchowe sprawności były zaliczane do dziedziny etycznej, ale musimy zdawać sobie sprawę, że były one odnoszone do działalności politycznej, czyli ogólnie wspólnotowej lub społecznej (w ramach polis). To oznaczało, że cnoty etyczne regulują współdziałanie grupowe obywateli, czyli ludzką współpracę.

Trzeba jeszcze dodać, że Arystoteles pozostawił nam bardzo ważny postulat polityczny. Ten, że ludzie powinni unikać wszelkich skrajności (możemy dopowiedzieć, że skrajności z prawa i lewa), zaś w swoich działaniach politycznych podążać drogą środka. Ta arystotelesowska mediocritas przez całe wieki zdawała się porządkować życie społeczne i polityczne. Ale należy wskazać, że skrajność absolutyzmu wywołała reakcję przeciwną w postaci rewolucji jako gwałtownego przewrotu. Niestety od tego momentu zapanowała w życiu politycznym idea wolności – wolności myślenia i działania, co zaczęło wywoływać poważne perturbacje i kryzysy (wojny i rewolucje). Czy polityka zdoła powrócić do zasad etycznych zaproponowanych przez Arystotelesa? Chyba jest to konieczne, bo inaczej skończymy ostateczną demolką życia społecznego, co już widać dzisiaj. 

Problematyka ludzkiego działania (na dziś) /4

Musimy zwrócić uwagę na jedną ważną sprawę. Otóż te propozycje Arystotelesa mają charakter etyczny i jako takie należą do dziedziny etyki (zostały przedstawione w dziele Etyki). Tym bardziej trzeba pamiętać, że te etyczne propozycje dotyczą działań politycznych w wymiarze wspólnotowym (w ramach państwa – polis). Nie są to ustalenia dotyczące moralności, tak jak opisaliśmy to dziś, ponieważ działania moralne przypisane człowiekowi odnoszą się bezpośrednio do spotykanych przez nas konkretnych pojedynczych ludzi i  dotyczą ich osobowej realności. Takimi działaniami moralnymi są akty wiary, miłości i nadziei, które mają swój początek w podmiotowości osoby człowieka. Moralność sensu stricte należy pojmować jako odniesienie osoby do osoby poprzez działania duchowe. 

Natomiast działania polityczne (będące działaniami wspólnotowymi) oparte na arystotelesowskich cnotach etycznych dotyczą skutecznej realizacji interesów grupowych, na ogół skupionych w działalności instytucjonalnej. Chodzi wiec w nich o skuteczność działania. Dlatego należy stwierdzić, że polityka nie obejmuje działań moralnych, ale powinna być oparta na działaniach etycznych kierowanych rozsądkiem, sprawiedliwością i umiarkowaniem w pomysłach. Niestety wolność postulowana w życiu politycznym rozwala kompletnie jakiekolwiek zasady ogarniające i porządkujące działania społeczne. Życie społeczne w państwie nie może być oparte na dowolności działania, bo to ostatecznie prowadzi do anarchii i chaosu. Władza ma gwarantować obywatelom prawo do działania, ale nie na zasadzie wolności, czyli zupełnej swobody. 

26.10.2024

Zastęp personalistyczny na rok 2024 /1

Wstęp historyczny

Cały czas rozważamy zagadnienie, kim jest człowiek. Od razu należy stwierdzić, że człowiek jest kimś realnym. Sam w sobie jest właśnie realnością. Mówi się, że jest realnym bytem, ale trzeba dalej poszukiwać różnych elementów lub poziomów realności. Będziemy więc rozważać, co to znaczy – być czymś realnym.

Właściwie od początku przedstawiano człowieka jako złożonego z duszy i ciała. Tak podchodziła do tematu filozofia grecka, ale w taki sam sposób realność człowieka interpretowała Biblia i dalej teologia chrześcijańska. Dzisiaj dostrzegamy poważny problem wynikający z takiego podejścia do interpretacji realności człowieka.

Podział na duszę i ciało wprowadzał z jednej strony (poglądy radykalne) odrębność obu elementów, natomiast z drugiej strony skłaniał do poszukiwania łączności i współdziałania. Najwięcej rozważań na temat łączności duszy i ciała przedstawił Arystoteles. Interpretował oba te element w kategoriach formy i materii, ale też w pojęciach energeia kai dynamis (łac. actus et potentia). Dusza jako forma była dla niego zasadą realności i aktywności, określała i kształtowała cielesność jako dynamiczną materię. Ale w ten sposób dusza stawała się podstawą realności człowieka. Można ją określić jako trwałą i niezmienną realność, coś realnie istotnego. Natomiast cały proces stawania się był przypisywany cielesności jako realności dynamicznej, czyli zmiennej i rozwijającej się. Czy jednak takie ujęcie problemu sprawdzało się w życiu człowieka? Przecież zarówno cielesność jak i dusza rozwijają się w trakcie życia człowieka. Ale jakoś nie potrafiono rozwiązać tej trudności.

Skoro dusza i ciało jako tworzące naturę człowieka stanowią jedynie realności stawania się, czyli realności zmiennego rozwoju, to należało poszukać jakiejś głębszej realności, będącej fundamentem całej realności człowieka. Takie rozwiązanie znalazł św. Tomasz z Akwinu. Wskazał on na poziom egzystencjalny, czyli na istnienie urealniające cały byt człowieka. Wyróżnił więc poziom istnienia oraz poziom istoty. Realny byt musi według niego posiadać wewnętrzną przyczynę urealniającą treściowe wyposażenie istotowe. Dla Tomasza byt składa się z istoty i istnienia (esse et esentia). Takie rozwiązanie stanowiło znakomity wstęp do dalszych rozważań dotyczących realności człowieka. Realność człowieka wyznacza poziom istnienia, czyli poziom egzystencjalny. Na marginesie możemy dodać, że terminologię egzystencji i esencji wprowadził dopiero Kierkegaard. My w toku dalszych rozważań będziemy się posługiwali zarówno terminologią Tomasza jak też Kierkegaarda.

Swoim spojrzeniem na zasady realności człowieka Tomasz dokonał rewolucyjnego odkrycia w ramach metafizycznej antropologii. Nie znalazł jednak poparcia, co mogło sprawić, że nie rozwijał dalej swojego odkrycia. Pozostał jedynie na poziomie dostosowania teorii istnienia i istoty do dotychczasowych interpretacji duszy i ciała. Ale trzeba zaznaczyć, że ustalił jedną ważną sprawę dotyczącą stwórczego działania Boga. Przyjmował, że Bóg stwarza istnienie człowieka, oczywiście istnienie ograniczone przez treściowość istoty. Nie rozwinął jednak powiązań realności i aktywności istnienia z kształtowaniem stawania się istoty. Ale już samo stwierdzenie, że Bóg stwarza istnienie człowieka, każe od nowa przemyśleć wewnętrzną realność człowieka. Ponieważ to, co stwarza Bóg posiada doskonałą realność, która jak się wydaje, odpowiada za całą wewnętrzną strukturę bytową (co oznacza, że ma wpływ na duszę i ciało). W związku z tym należałoby stwierdzić, że poziom egzystencjalny, czyli podmiotowość istnienia, odpowiada za dalsze powstawanie i kształtowanie poziomu naturalnego, czyli wyposażenia istotowego w postaci duszy i ciała. Musimy zapytać, jak to jest możliwe?

I tutaj trzeba przejść do terminologii powstałej znacznie później, czyli do pojęcia egzystencji. Otóż to pojęcie zaproponowane przez Kierkegaarda miało opisywać charakterystykę podmiotowości istnienia. W czasach Tomasza patrzano na istnienie jako coś oczywistego. Sądzono, że realne byty w pełni określa i opisuje kategoria istoty czy substancji (gr. ousia). Było oczywiste, że byty substancjalne (ujmowane poprzez istotę) są realne i są istniejące. Po co więc dodawać nowe określenie pojęciowe. Ale kiedy pojawił się termin egzystencja, oczywiście w opozycji do terminu esencja, wtedy Kierkegaard chciał przekazać, że chodzi mu o jakiś zakres podmiotowości istnienia. Wskazywało to, że istnienie oznacza nie tylko kwestię realności, ale ma nam pokazać coś jeszcze, jakiś obszar podmiotowości tego istnienia (esse). Niestety późniejsi egzystencjaliści zaczęli dowolnie żonglować pojęciem egzystencji, co nie pozwalało na dalsze odkrycia w tym zakresie. Dopiero tzw. tomizm egzystencjalny spowodował popchnięcie tej sprawy dalej.

W ramach polskiego tomizmu (przede wszystkim na KUL-u) największe zasługi położyli w tym zakresie Karol Wojtyła i M. Gogacz. Wojtyła (już w latach 60-tych XX wieku) opracowując artykuł na temat personalizmu tomistycznego sformułował twierdzenie, że osoba jest podmiotem istnienia i działania człowieka. To stanowisko rozwijał w książce Osoba i czyn. Taka propozycja dała nam do myślenia w sprawie poznania i rozumienia realności osoby (i człowieka jako osoby). Równie ciekawe ustalenia przedstawił później prof. Gogacz, który rozwijał przede wszystkim temat relacji osobowych opartych na własnościach transcendentalnych istnienia. Przyjął bowiem, że własności transcendentalne charakteryzują istnienie człowieka. Zestawienie tych poglądów pozwoliło nam rozwinąć pojęcie podmiotowości istnienia, czyli tego, co zdawała się wyrażać egzystencja zaproponowana przez Kierkegaarda.

Na tej podstawie twierdzimy, że osoba jest podmiotem istnienia cechującym się własnościami prawdy, dobra i piękna. Można również mówić o podmiotowości egzystencjalnej, ale trzeba pamiętać i to jest nasze dalsze ustalenie, że do obszaru podmiotowości egzystencjalnej należy także podmiot życia nadprzyrodzonego (podmiot ożywiający całą ludzką cielesność z jej funkcjami życia biologicznego). Skoro uznaliśmy osobę za podmiot istnienia, to oznacza to, że mamy w tym przypadku do czynienia z doskonałą realnością, realnością, która ma charakter stały i niezmienny. Trzeba więc stwierdzić, że podmiot osoby jest realnością, która posiada prawdziwą moc sprawczą i która napędza całą aktywność człowieka. Osoba (obok życia egzystencjalnego) jest sprawczą zasadą ludzkiego działania. Bez osobowej aktywności nie byłoby duchowości wraz z jej ważną rolą w postępowaniu człowieka.

Dawniej podkreślano jedynie ogólną rolę istnienia w urealnianiu bytu ludzkiego, w tym w urzeczywistnianiu wyposażenia istotowego. Istnienie miało sprawiać, że istota otrzymywała swoją realność. Ale trudno było wyjaśnić na jakiej zasadzie się to dzieje. Nie było mowy o tym, co istnienia może przekazywać istocie (duszy i ciału), żeby mogła ona funkcjonować w realnym świecie. Mamy podstawy sądzić, że udało się nam wyjaśnić tę kwestię.

Wiadomo, że istnienie każdego bytu posiada odpowiednią moc sprawczą, która realizuje się dla całego bytu. Jednak nie można zakładać, że ta moc jest zawarta w całym istnieniu i realizuje się wobec całej istoty od razu. Przecież cały czas pokazywano, że istota człowieka jest złożona z dwóch odrębnych elementów treściowych, czyli z duszy i ciała. Gdyby moc sprawcza istnienia realizowała najpierw duszę, wówczas dusza musiałaby zorganizować sobie ciało. W teologii chrześcijańskiej zakładano ponadto, że duszę stwarza bezpośrednio sam Bóg (dla Tomasza poprzez stworzenie istnienia). Od czego więc zależy nasze ciało?

Zastęp personalistyczny na rok 2024 /2

Postęp teoretyczny

Z naszej perspektywy należy zinterpretować wszystko od nowa. Skoro prof. Gogacz przypisał własności transcendentalne samemu istnieniu bytu, to dzięki temu można wyróżnić w istnieniu jakąś podmiotowość związaną z tymi własnościami. Profesor mówił o własnościach osobowych, które tworzą prawda, dobro i piękno (ostatnie piękno jest już moim dodatkiem). To nasunęło mi wniosek, że w obszarze istnienia można wyróżnić podmiot osoby (podmiotowość osobową). Taka osobowa podmiotowość dysponowałaby mocą sprawczą w zakresie tych swoich trzech własności transcendentalnych. Tutaj mowa jest o podmiocie czy podmiotowości w zakresie sprawczej aktywności. To już znaczy, że podmiot osobowy (osoba) ma możliwości jakiegoś sprawczego działania. Może powoływać coś do realności.

Dalszy wniosek będzie stwierdzeniem, że osoba (jako podmiot istnienia) powołuje do działania i stawania się wyposażenie duchowe, czyli wpływa na powstanie trzech władz duszy. Tak naprawdę to, co nazywano zawsze duszą stanowią trzy władze duchowe – umysł (intelekt), wola (rozumne pożądanie) oraz uczuciowość (przeżywanie życia). Podmiot osobowy sprawia powstanie tych władz, a dalej poprzez swoją aktywność (akty osobowe) nadaje tym władzom zasady działania.

Analizując sprawę stworzenia człowieka powiemy, że Bóg stwarza ludzkie istnienie. Jest to ogólne stwierdzenie, ponieważ należy dopowiedzieć, że Bóg Ojciec stwarza istnienie wraz z podmiotowością osoby, natomiast Syn Boży dodaje niejako do tego podmiotowość życia nadprzyrodzonego (życia na poziomie egzystencjalnym). Ostatecznie zaś Duch Święty dokonuje konsolidacji tych podmiotów egzystencjalnych na drogę życia konkretnego człowieka, co skutkuje poczęciem człowieka w łonie matki. Ponadto Duch wysyła nam do pomocy Anioła Stróża, który ma za zadanie czuwać nad nami na drodze życia. To wszystko nie dzieje się przypadkowo, lecz jest związane z planem Bożym. Dawniej mówiono po prostu o przeznaczeniu człowieka, co oznaczało, że człowiek jest powołany do dzieła Bożego.

Stworzenie istnienia wyposażonego w podmiot osoby i podmiot życia staje się przyczyną dalszego rozwoju realności człowieka. Podmiot osobowy odpowiada za powstanie ludzkiej duchowości składającej się z trzech władz duchowych (umysłu, woli i uczuciowości). Za powstanie umysłu odpowiada aktywność własności transcendentalnej prawdy, która pozwala na ukształtowanie się duchowej władzy poznawczej. Dalsza aktywność osobowej prawdy w postaci aktów kontemplacji skutkuje powstanie w umyśle słowa prawdy jako zasady poznawczej. W umyśle mamy bowiem do czynienia z obecnością słowa prawdy a nie samej własności prawdy. To słowo prawdy napędza działanie naszego umysłu w kierunku poznania realności charakteryzującej się własnością prawdy. Dlatego nasz umysł bez problemu rozpoznaje prawdę osobową obecną w egzystencji innych ludzi. Nie mamy przecież problemu ze stwierdzeniem i uznaniem, że spotkaliśmy drugiego człowieka.

Z kolei za powstanie woli odpowiada aktywność własności transcendentalnego dobra, co sprawia ukształtowanie się duchowej władzy pożądawczej (władzy chcenia – potentia voluntatis). Natomiast dalsza aktywność osobowego dobra w postaci aktów sumienia skutkuje w woli powstaniem zasady czynu dobra. Również w woli nie pojawia się sama własność dobra, lecz mamy tam zasadę działania w postaci czynu dobra. To napędza nasze chcenie woli w kierunku realności cechującej się własnością dobra. Wola więc chce i pożąda osobowego dobra obecnego w egzystencji innych ludzi. Na tej zasadzie pragniemy dobra innych ludzi, co jest duchowym działanie moralnym. Chyba zbyt ogólnie mówiono dawniej o działaniu moralności.

Trzecią władzą duchową jest według mnie uczuciowość. Jest to władza duszy, która również ma powiązania z podmiotem osobowym. Za powstanie uczuciowości duchowej odpowiada aktywność własności transcendentalnego piękna, co przekłada się na ukształtowanie uczuciowości, czyli duchowego przeżywania realności życia. Z kolei dalsza aktywność osobowego piękna w postaci aktów upodobania prowadzi do narodzenia się w uczuciowości zasady przeżywania piękna (chodzi o piękno życia). To w efekcie powoduje radość i fascynację życiem, a przede wszystkim szacunek dla życia człowieka, zwłaszcza bliskiego nam. Duchowa uczuciowość pozwala nam dostrzegać i przeżywać realne piękno życia. Przeżywanie życia daje nam duchowe zadowolenie i radość połączoną z nadzieją (gaudium et spes). Ma to ogromne znaczenie gdy w rodzinie oczekujemy potomstwa (nowego życia). Ponadto duchowa uczuciowość pozwala nam właściwie przeżywać naszą ludzką seksualność służącą darowi życia. 

Zastęp personalistyczny na rok 2024 /3

Występ etyczno-moralny

Na podstawie tego, co przedstawiliśmy, łatwo jest postawić tezę, że całe moralne działanie człowieka zależy od aktywności osoby. Przy czym należy zaznaczyć, że aktywność osobowa nie polega na samodzielnym i niezależnym działaniu władz duchowych. To pokazuje, że nie wolno uważać za osobę świadomości człowieka, jak postulował Scheler. Świadomość jest efektem samodzielnego działania władz duchowych bez żadnego odniesienia do realności i jej własności transcendentalnych. Jeżeli bowiem zabraknie aktywności osobowej, to wówczas władze zaczynają działać „na własną rękę”, czyli podejmują swobodne działania. Umysł przechodzi do swobodnego myślenia, wola zaczyna dokonywać wolnych wyborów, a uczuciowość będzie się skłaniać do dowolnego przeżywania cielesnych przyjemności.

Jednak takie postępowanie oparte na wolności działania traci zupełnie  odniesienie do zasad moralnych. Wolność działania polega na pomijaniu jakichkolwiek zasad. Człowiek zaczyna poszukiwać wtedy dowolnych wartości, czyli należałoby powiedzieć, że zaczyna tworzyć w oparciu o myślenie dowolne wartości bez żadnego związku z realnością. Przecież to nasze myślenie – zwłaszcza wolne myślenie – tworzy sobie i kreuje przeróżne wartości (sławy, pieniądza, czy popularności). Jednak wykreowanych w ten sposób wartości nie można uznać za zasady moralne. Zasadami moralnymi są przede wszystkim realne własności osobowe oraz bezpośrednie skutki z nich wynikające. Skutkiem prawdy jest wypowiadanie słowa prawdy o realnym świecie oraz uznanie tego, co realne, czyli wiara. Skutkiem dobra jest chcenie osobowego dobra i wynikająca stąd miłość osobowa (umiłowanie dobra drugiej osoby). Skutkiem piękna jest przeżywanie piękna, jakie niesie ze sobą życie, oraz radość i nadzieja na nowe życie.

Moralność nie jest kwestią świadomości. Moralność jest przeciwieństwem świadomości, zaś świadomość jest zanegowaniem moralności. Nie można więc wyprowadzać moralności z wartości tworzonych przez świadomość (czyli przez wolność myślenia). Moralność jest bowiem efektem poznania faktycznej realności człowieka, natomiast świadomość jest tworzeniem wirtualnego świata możliwości a nie realności. Należy wiedzieć, że myślenie nie tworzy realności, lecz stwarza jedynie dowolne możliwości działania (tak naprawdę działania pozorowanego).

Musimy wiedzieć, że sfera duchowości, czyli działania władz duszy, jest obszarem stawania się (realności stawania się – fieri non esse). To oczywiście pozwala na działania wspomnianych władz. Władze duchowe są tylko możnościami działania (potentiae animae). Przeprowadzają więc swoje działania. Natomiast efektem podejmowania tych samych działań jest powstawanie trwałej dyspozycji. Taką dyspozycję traktowano jako pewnego rodzaju siłę i moc do działania, i określano ją mianem virtus, na język polski tłumaczona jako cnota. Powstawanie cnót jako trwałych dyspozycji jest w etyce określane jako tworzenie charakteru moralnego człowieka. Można przyjąć, że ten tradycyjnie rozumiany charakter moralny stanowi to, co dzisiaj nazwalibyśmy osobowością. Osobowość człowieka jest jakąś trwałą dyspozycją do moralnego działania. Ale konieczna uwaga, nie wolno mylić osobowości z osobą, gdyż występują one na dwóch różnych poziomach. Osoba jest podmiotem istnienia i można ją zaliczyć do poziomu egzystencjalnego. Natomiast osobowość przynależy do poziomu esencjalnego, gdyż stanowi wyposażenie naszej duchowości. Osoba jest trwałą i niezmienną realnością (pertinet ad esse), a osobowość należy do realności stawania się (pertinet ad fieri).

Działania moralne napędzane przez akty osobowe kontemplacji, sumienia i upodobania doprowadzają do powstania trwalej dyspozycji duchowej. Dzięki tym działaniom powstają najważniejsze usprawnienia i udoskonalenia charakteru moralnego, czyli osobowe cnoty moralne – wiary, miłości i nadziei. Działania i cnoty moralne odnoszą nas do konkretnych osób, które spotykamy na swej drodze życiowej i z którymi podejmujemy wspólne życie. Działania moralne dotyczą bowiem bezpośrednio osobowej realności człowieka. Wiara dotyczy uznania realności osobowej człowieka, czyli tego, że człowiek jest osobą (realnością o charakterze nadprzyrodzonym). Chodzi oczywiście o wiarę ujętą szerzej niż religijna. Miłość osobowa dotyczy bezpośrednio afirmacji ludzkiej osoby a nie jakichś pobocznych cech lub zdarzeń. Wreszcie nadzieja daje nam radość ze spełnienia dobrego życia i oczekiwanie życia prawdziwie osobowego. Działania moralne rozumiemy więc raczej wąsko, jako odnoszące się do tego, co w człowieku stanowi realność osobową.

Już etyka grecka podpowiadała nam, że istnieją dodatkowe usprawnienia naszego działania. Nazwano je cnotami kardynalnymi. Ale musimy wiedzieć, że cnoty kardynalne dotyczą działania człowieka w odniesieniu do współpracy grupowej, do działalności wspólnotowej. Te cnoty – roztropności i rozsądku (w połączeniu z namysłem); sprawiedliwości i wynikającej z niej praworządności; czy wreszcie powściągliwego umiaru w korzystaniu z dobrodziejstw otaczającego nas świata – pozwalają nam lepiej funkcjonować na gruncie instytucjonalnym. Są one potrzebne i konieczne we współpracy i współdziałaniu razem z innymi ludźmi. Opiera się na nich bezkonfliktowa współpraca w realizacji interesów grupowych. Dlatego cnoty kardynalne mają zastosowanie w działalności wszelkiego rodzaju instytucji społecznych i politycznych oraz w działalności firm i przedsiębiorstw. Stąd Grecy pojmowali je jako cnoty polityczne, konieczne do stworzenia idealnego polis.

W podsumowaniu możemy stwierdzić, że właściwe poznanie i rozumienie realności osoby ludzkiej pozwala nam rozwinąć kwestię ludzkiego działania i postępowania, i to zarówno w relacjach między poszczególnymi osobami jak również w kontekście szerszej współpracy instytucjonalnej i politycznej. Bez jasnego i jednoznacznego postawienia sprawy pojmowania osoby jako podmiotowej realności istnienia ludzkiego nie będziemy mieli możliwości rozwiązywania wszelkich problemów, z jakimi boryka się dzisiaj społeczeństwo wielu krajów.

28.09.2024

Proces rozwojowy życia

Faktycznym przykładem procesu rozwojowego jest rozwój żywej przyrody (czyli rozwój życia biologicznego w naszym ziemskim świecie). Rozwój przyrody ukazuje nam proces powstawania i rozpowszechniania się życia.

Rozwój życia przyrodniczego musi mieć swój początek. Wydaje się, że jest to stwórczy akt Boga. Bóg stwarza życie na ziemi. Oczywiście do tego były potrzebne odpowiednie warunki, czyli woda, powietrze oraz ziemia, czy wreszcie ogień jako podgrzewanie wszystkiego do przyjaznej temperatury.

Można domniemywać, że Bóg stwarza życie nadprzyrodzone, tak jak to jest w przypadku człowieka, ponieważ stwarza zawsze coś doskonałego. Powstaje od razu pytanie, gdzie znajduje się to życie, czy wewnątrz ziemi (jakby w jej jądrze), czy gdzieś na powierzchni? Chyba należy przyjąć to pierwsze rozwiązanie, gdyż na powierzchni żyją i funkcjonują substancje cielesne przejawiające rozwój życia, czyli żywe organizmy. Będą to organizmy od najprostszych form jednokomórkowych poprzez najróżniejsze formy roślinne aż po różne formy zwierząt (z owadami na czele).

Życie nadprzyrodzone jako przyczyna powstawania i kształtowania wszystkich organizmów żywych będzie stanowiło zasadę i początek tego wszystkiego, co żyje i porusza się samodzielnie w szeroko rozumianym świecie przyrody. Widzimy, że życie jest związane z ruchem i rozwojem. Co więcej ten biologiczny rozwój jest przekazywany z jednego organizmu (właściwie ze współdziałania dwóch organizmów) na inny w sposób rozmnażania się (zrodzenia).

Co ciekawe życie biologiczne (wraz ze wszystkimi jego funkcjami i narządami) jest przekazywane z jednego elementu (czy właściwie całego zespołu elementów, czyli pokolenia) na dalsze zespoły pokoleniowe na sposób rodzenia. Ta zdolność rodzenia, czyli możliwość przekazywania swojej natury (wraz z całym wyposażeniem organizmu żywego) zawarta jest w tym, co nazywamy nasieniem. Ta zdolność jest charakterystyczna dla rozwoju życia jako ciągłego (czasowo) procesu rozwojowego.

Życie biologiczne rozwija się w postaci organizmów żywych, czyli wyodrębnionych elementów jako jednostek cielesnych stanowiących organizmy spełniające funkcje życiowe (odżywianie się, wzrost i dojrzewanie, i wreszcie rozmnażanie się).

W procesie rozwojowym jest więc przekazywane życie jako coś realnego i konkretnego, co pozwala na powstawanie wciąż nowych organizmów o tej samej naturze. Tak się dzieje dzisiaj, ale dawniej uważa się, że powstawały jakieś nowe gatunki organizmów. W związku z tym trzeba zapytać, jak to było możliwe? Nauka biologii tłumaczy to zmieniającymi się warunkami zewnętrznymi (środowisko plus klimat). Lecz czy to wyjaśnia ten problem?

Pierwotne organizmy rozmnażały się na zasadzie podziału komórkowego (wraz z podziałem wyposażenia wewnątrz komórkowego). Ten sposób został zachowany i funkcjonuje do dzisiaj w trakcie powstawania i rozwoju wszystkich (???) organizmów żywych. W związku z tym możemy powiedzieć, że właśnie na tym rozroście polega proces rozwoju życia w konkretnych organizmach. Ale to by oznaczało, że siła i moc życia albo natura życia jest zawarta w każdej komórce rozrodczej i dalej we wszystkich komórkach organizmu żywego. Jeśli więc mamy dwie komórki rozrodcze (np. komórkę jajową i plemnik), to niosą one ze sobą życiową siłę i moc rodzenia, gdyż ich połączenie powoduje uruchomienie procesu życiowego, czyli powstania i wzrostu nowego organizmu (nowej i samodzielnej substancji żywej).

Co należy podkreślić, że rodzenie (czyli zrodzenie czegoś nowego) zawsze traktowano jako przekazywanie tej samej natury. [Dlatego teologia chrześcijańska wykorzystała termin rodzenia do wyjaśnienia pojawienia się Drugiej Osoby Boskiej, czyli Osoby Syna Bożego. Chrystus został zrodzony a nie stworzony.]

Wracając do tematu, jak zatem mogły powstawać nowe gatunki? Może stworzone ziemskie życie wytworzyło od razu kilka rodzajów organizmów żywych – najpierw organizmy pierwotne, dalej organizmy roślinne, dalej owady i na koniec zwierzęta (organizmy zwierzęce). Natomiast dalsze i kolejne zróżnicowanie (gatunki i podgatunki) było już spowodowane tymi uwarunkowaniami środowiskowymi. Oczywiście te zmiany rozciągają się w bardzo długim czasie (milionów lat).

Jeśli mamy do czynienia z procesem rozwojowym życia, to należy wyróżnić w tym procesie pierwotną przyczynę i zasadę, która stoi u początku rozwoju, ale która wykracza poza sam proces, co oznacza, że ma charakter nadprzyrodzony, w związku z czym jest stwarzana przez Boga. Dalej należy przyjąć, że cały proces odbywa się i dokonuje w sprzyjającym i odpowiednim środowisku, czyli otoczeniu fizyczno-klimatycznym. W tym sprzyjającym środowisku powstają cielesne organizmy w postaci jednostkowych substancji żywych. Najpierw powstają pierwotne organizmy jednokomórkowe. Można więc uznać, że pierwsza postać rozwojowa ma formę żywej komórki, która jest w stanie spełniać funkcje życiowe (odżywianie się, dojrzewanie i rozmnażanie). Na początku te jednokomórkowe organizmy mogły funkcjonować zespołowo we współdziałaniu i stałej łączności.

Ale wydaje się, że od początku musiały powstawać zróżnicowane rodzajowo organizmy, a więc te, które rozwijały się w wodzie (w środowisku wodnym), dalej te, które rozwijały się w ziemi (w środowisku glebowym), czyli wszelkie rośliny zakorzenione w glebie, dalej musiały rozwijać się organizmy lotne żyjące w powietrzu, czyli owady, i wreszcie (ale czy na końcu?) powstały organizmy zwierzęce już bardzo skomplikowane, czyli organizmy wielonarządowe (mające miliony komórek tworzących ich fizyczną cielesność).

Należy przyjąć, że zasada zapoczątkowująca cały proces rozwoju życia biologicznego była zdolna do wytworzenia i ukształtowania organizmów będących cielesnymi strukturami lub układami funkcjonalnymi życia. Ta naczelna przyczyna ożywcza (mająca potężną moc ożywiania) zapoczątkowuje procesy rozwojowe związane z funkcjonowaniem życia, które są w stanie rodzić wciąż nowe organizmy. To by oznaczało, że w powstających po kolei  organicznych jednostkach działają te same funkcje życiowe, które pozwalają na powstawanie wciąż nowych organizmów. Dzięki temu mamy stały rozwój procesu życiowego.

Wydaje się, że cały ten proces rozwojowy polega na rodzeniu, czyli pojawianiu się i życiu wciąż nowych organizmów (realnych jednostek organicznych), które działają na podstawie natury życia biologicznego. Natura życia w poszczególnych organizmach pozostaje ta sama i jest przekazywana dzięki zdolności rodzenia. Istnieje zatem jakiś przepływ życia mimo pojawiania się ciągle nowych jednostek substancjalnych (realnych jednostek). Mamy więc do czynienia z jednej strony z kolejnymi elementami cząstkowymi procesu rozwojowego, a z drugiej strony ciągłość funkcji i działań związanych z naturą procesu jako rozwoju życia. 

11.09.2024

Powody kryzysu politycznego

Myślenie tworzy wartości, ale może tworzyć dowolne wartości, albo wartości związane z realnością albo nie. Myślenie jest w stanie przedstawić wszystko (cokolwiek) jako wartość. Jak więc skłonić myślenie do tego, żeby jako wartości potraktowało prawdziwe własności tego, co realne (np. własności ludzkiej egzystencji)? Tego nie da się załatwić w łatwy sposób, ponieważ nic nie zdoła skłonić myślenia do przyjęcia czegoś realnego. Myślenie wyrasta bowiem z negacji realności.

Jeżeli politycy stosują jedynie myślenie, to zawsze stają po stronie dowolnych wartości. A to oznacza, że rozmijają się z realnością (np. realnymi interesami w różnych dziedzinach). Politycy powinni znać (czyli poznać) realne interesy społeczne, a nie myśleć wartościami, gdyż takie myślenie kończy się ideologicznymi bzdurami.

Filozof nie może być myślicielem. Wszyscy myśliciele wmawiają nam, że najważniejsze jest myślenie, ale to gówno prawda. Jest to sprytna zagrywka Wielkiego Demona, który jest panem i władcą wszelkiego myślenia. To on namawia ludzi do myślenia. Niestety dzisiejsze elity uwierzyły w myślenie, nie zdając sobie sprawy, że myślenie nie ma żadnej mocy sprawczej, gdyż jest tylko możliwością opartą na wolności i swobodzie pomyślenia czegokolwiek. 

Albo wrócimy do realistycznego poznania (przede wszystkim poznania umysłowego), albo skończymy w chaosie i anarchii pozornych działań politycznych i społecznych. Co ciekawe dostrzegają to przywódcy polityczni krajów krytykujących zachodnią politykę. Dlatego USA i EU odpadają, a zaczyna dominować reszta świata.

27.08.2024

Bez myślenia nie ma języka

Poznanie dotyczy realności. Dotyczy wewnętrznych zasad tego, co realne oraz zewnętrznej przyczynowości realnych bytów. Poznanie owocuje rozumieniem realności. Takie rozumienie prowadzi do nazywania realnych rzeczy. W Grecji pierwszym określeniem i nazwą realności była fizys – natura. Uważano, że rzeczy realne są naturalne i posiadają wewnętrzną zasadę realności, czyli naturę. Później zaczęto poszukiwać zewnętrznej przyczyny rzeczy naturalnych. Wskazywano na poszczególne żywioły – powietrze, wodę, ogień.

Na koniec nowe określenie realności dał Parmenides. Posłużył się nazwą bytu (gr. to on) w formie partycypium – to, co realne jako coś będącego (realnie). Jednak wnioskując przy pomocy logicznych zasad myślenie (bo chyba pierwszy posłużył się w filozofii myśleniem) doszedł do wniosku, że istnieje jeden wszechogarniający byt jako cała realność i jednocześnie zasada realności.

Patrząc na to z innej strony powiemy, że rozumienie realności pozwalało ludziom określić ich działanie w realnym świecie. Człowiek zaczął wysławiać swoje działanie w świecie. W łacinie słowo verbum oznacza zarazem formy czasownikowe ludzkiej mowy (języka).

Wydaje się, że pierwotną funkcją mowy jako po-rozumiewania się było określenie sposobów działania w realnym świecie (np. w naturze, czyli przyrodzie). Taka postać porozumiewania się zdaje się funkcjonować w przypadku neandertalczyków. Oni nie mieli jeszcze pełnej zdolności językowej (posługiwania się językiem w dzisiejszym sensie), ponieważ nie znali myślenia. Mieli tylko naturalne poznanie otaczającego świata i przekazywali sobie „informacje” o sposobach działania. Odbywało się to w praktyczny sposób na zasadzie naśladowania i powtarzania czynności.

Jeżeli człowiekowi brakuje myślenia, to nie jest w stanie tworzyć pojęć (czyli treści ogólnych) odnoszących się do wielu rzeczy tak samo nazywanych. Idąc dalej powiemy, że bez myślenia nie ma języka, bo nie ma możliwości łączenia i rozdzielania pojęć. W pełni językowy sposób porozumiewania się jest oparty na myśleniu ogólnymi pojęciami. Myślenie pojęciowe posługuje się różnymi zakresami ogólności. Na tej zasadzie Arystoteles stworzył system definiowania różnych rzeczy poprzez wskazanie zakresu rodzajowego i gatunkowego. Taki sposób naukowego opisu realnych rzeczy stosujemy do dzisiaj.

Historycznie dopiero homo sapiens był w stanie stworzyć język i posługiwać się mową w postaci językowej. Oczywiście nierozwiązalnym problemem pozostaje kwestia, skąd homo sapiens (człowiek myślący) zdobył myślenie? Ja od dawna głoszę tezę, że myślenie powstało na zasadzie negacji realności i realnego poznania. Ale co skłoniło człowieka do takiej gruntownej negacji? Być może były to radykalne warunki klimatyczne i żywieniowe zagrażające życiu człowieka. Być może stwierdził, że nie może już dłużej tu żyć (np. w Afryce)i mu poszukać sobie czegoż nowego. Chęć poszukiwania czego nowego i innego mogła być początkiem myślenia. Wiadomo, że myślenie jest warunkiem postępu, czyli odkrywania czegoś nowego ( nowych rozwiązań i zastosowań). Ta chęć odkrycia czegoś nowego jest w ogóle zasadą rozwoju cywilizacyjnego. Dlatego szeroką cywilizacje i kulturę rozwinął dopiero homo sapiens.


22.08.2024

Czekam na pigwówkę (Miss Piggy)

 


Nie da się stworzyć kultury bez podstaw religijnych

Nie da się stworzyć kultury bez podstaw religijnych. Religia niesie bowiem ze sobą rzeczywistość nadprzyrodzoną, Musimy pamiętać, że człowiek w swojej osobowej realności jest kimś nadprzyrodzonym a nie cząstką przyrody. Żeby nasza ludzka twórczość zdobywała wymiar prawdziwie realny, musi być odniesiona do realności nadprzyrodzonej. Inaczej twórczość będzie się odwoływać jedynie do możliwości myślenia. A takie możliwości myślenia -- napędzane wolnością -- tworzą tylko negacje lub aberracje realności. Właśnie dzięki temu kultura stacza się do poziomu antykultury, czyli zaprzeczenia wszystkiemu. To skutkuje zwykłym chaosem propozycji i anarchią wartości. Nie da się stworzyć pięknej i mądrej kultury na podstawie wolności, ponieważ wolność jest negacją wszelkich zasad. Trzeba to sobie jasno uświadomić, a nie opowiadać różne bzdury.

30.07.2024

Myślenie kontra realna filozofia (metafizyka)

Myślenie zanegowało realność jako zasadę poznawania. W ten sposób uzyskało możliwość tworzenia dowolnych treści, czyli zdobyło wolność myślenia. Wolność myślenia nie dotyczy realności, lecz jedynie dowolnych możliwości poznawczych, czyli tworzenia niezależnych treści. Wolność myślenia nie znajduje uzasadnienia, ponieważ wolność tego nie potrzebuje. To oznacza, że myślenie nie kieruje się żadną zasadą, czyli działa bezzasadnie, bo działa całkiem dowolnie (na podstawie wolności).

Myślenie nie jest poznaniem, ale wykorzystuje różne treści poznawcze. Myślenie nie kieruje się zasadą realnej prawdy jak poznanie, ale biegnie przed siebie, żeby złapać cokolwiek treściowego. Poznanie dotyczy zawsze czegoś realnego. Poznanie realności skutkuje rozumieniem, które zostaje wyrażone w nazywaniu (nadawaniu nazwy). Nazwa (oraz treść poznawcza zawarta w nazwie) dotyczy zawsze jednostkowej realności (konkretnej rzeczy). Ale kiedy tę treść poznawczą przejmuje myślenie, wtedy nadaje jej charakter ogólności odnosząc ją do wielu przedmiotów (desygnatów) określanych tak samo. W ten sposób powstają pojęcia, które funkcjonują już na poziomie ogólności. Pojęcia tworzące wiedzę są definiowane poprzez zakres rodzajowej i gatunkowej ogólności. Tak powstaje wiedza teoretyczna.

Ale tutaj mamy problem, czy wiedza teoretyczna dotyczy realności? W filozofii klasycznej dbano o to, żeby zachować adekwację (jakąś formę odpowiedniości) między pojęciami umysłu a rzeczami (elementami rzeczywistości). Kiedy jednak Kartezjusz postawił tylko na myślenie uznając je za doskonałą formę poznania rzeczywistości (Jego „myślę więc jestem”), wówczas skończyła się adekwacja, gdyż prawdą miała być zgodność myślenia z nim samym, czyli jasność i wyraźność myślenia.

Jak więc należy uprawiać filozofię? Czy jako właściwe nazywanie elementów realności, czy jako uogólniające teoretyzowanie (posługiwanie się pojęciami na poziomie ogólności? Jak łatwo zauważyć, Arystoteles stosował oba te podejścia. Oczywiście najpierw wykorzystywał odpowiednie nazewnictwo elementów realności (przede wszystkim tworzył właściwe nazwy zasad rządzących realnym działaniem człowieka (patrz: ergon > energeia / telos > entelechia). A przed tworzeniem wiedzy teoretycznej (czyli wiedzy naukowej) sformułował dziesięć kategorii poznawczych opisujących spotykane rzeczy, czyli byty substancjalne i ich właściwości i zdolności.

Tak samo postępował wcześniej Parmenides. On pierwszy sformułował nazwę – a w dalszych rozważaniach – także pojęcie bytu (gr. to on). Posłużył się nazwą „to on” do wskazania i opisu czegoś realnie będącego. Ale gdy zaczął teoretyzować na podstawie zasad logicznych (tożsamości i sprzeczności), wtedy używane przez niego pojęcie bytu przybrało cechy absolutu, czyli uznał, że mamy jeden wszechogarniający byt (pojęcie bytu). Musimy zdawać sobie sprawę, że realność nie zależy i nie poddaje się zasadom logicznym, lecz zależy i podlega zasadzie przyczynowości. Dlatego filozofia powinna poszukiwać i odkrywać faktyczną przyczynowość i sprawczą zależność wszystkich elementów realności (zarówno bytów jednostkowych jak również realnych składników wewnątrz bytu (np. zależności działań od zasad działania).

Filozofia jako wyjaśnienie przyczynowe (czyli metafizyka) była dalej uprawiana i rozwijana przez Tomasza z Akwinu. On pierwszy rozwinął zasady wewnątrz bytowe, stwierdzając, że musi być dodatkowa zasada realności. Uznał bowiem, że wyposażenie istotowe (dusza i ciało) nie stanowi dostatecznej przyczyny realności bytu. Konieczna jest wewnętrzna zasada urealniająca całość istotową bytu. Dlatego Tomasz przyjął, że taką zasadą jest esse (istnienie), które było już wcześniej używane jako istota Boga. Bóg jako ipsum esse (Czyste Istnienie) stwarza istnienie każdego jednostkowego bytu, co z pewnością dotyczy człowieka (każdego z nas). Ta metafizyczna interpretacja w świetny sposób tłumaczy problem stwarzania człowieka jako konkretnego wyjątkowego bytu. Przeciwstawia się również zaliczaniu człowieka do świata przyrody. Człowiek góruje przecież nad przyrodą bezpośrednią zależnością od Stwórcy i dzięki temu posiada szczególną podmiotowość egzystencjalną (nadprzyrodzoną egzystencję – osoby i życia).

8.07.2024

Elitaryzm kontra populizm


Współczesna ideologia lewicowa przypisuje sobie naturę elity. Jest to efektem pojmowania historii politycznej, która odwołuje się do kategorii postępu. Sensem historii ma być idea postępu. Taki postęp oznacza ciągłe tworzenie czegoś nowego. Ale kiedy brakuje już realnych pomysłów, wtedy do głosu dochodzi swobodne tworzenie dowolnie wymyślanych pomysłów, co skutkuje oczywiście bezsensowną ideologią i dalej pozornymi działaniami. Aby więc utrzymać się u władzy postępowi politycy są skłonni (bo są do tego zmuszeni) wymyślać coraz to głupsze pomysły, gdyż chodzi  o podtrzymanie postępu.

Na tej podstawie wszystkich innych traktuje się jako zacofanych konserwatystów. A przecież chodzi tutaj o znaczącą większość społeczeństwa, dlatego jako przeciwieństwo polityki postępu ukuto nazwę populizmu. Taki konserwatywny populizm ma wyraźnie negatywne znaczenie. Lewicowe elity, które jedynie same uważają się za elity, (ponieważ są elitami medialnymi, bo właśnie dysponują mediami społecznymi) pogardzają wprost postawami konserwatywnymi (zachowującymi realny porządek społeczny) nazywając to lekceważąco populizmem. Jest to uderzenie przede wszystkim w tradycyjną kulturę narodową (czyli ludową) oraz w tradycyjną ludową religijność.

Musimy sobie zdawać sprawę, że dzisiaj określenie populizmu oznacza tradycyjny realizm poznania i działania, a nie jakieś ideowe fanaberie. Jeżeli nazywają cię populistą, to możesz być dumny z tego, że realnie patrzysz na świat i chcesz żyć podług realnych zasad, czyli zasad moralnych. Odrzucenie moralności prowadzi do społecznego chaosu i anarchii. Nie da się na tym zbudować trwałych więzi społecznych czy realnego działania społecznego. Człowiek musi działać realnie (a nie ideologicznie), gdyż żyje i działa w realnym świecie. Propozycje pomyślanego świata (takiego świata wirtualnego) są zwykłym oszustwem.

2.07.2024

Zasadnicze i wtórne działania woli i umysłu

Trzeba przyznać, że Woroniecki słusznie zauważył i zaznaczył, iż Tomasz przyjmuje, że zarówno wola jak i umysł posiadają najpierw swoje zasadnicze działania, czyli chcenie w przypadku woli oraz poznanie w przypadku umysłu (co wtedy przypisywano intelektowi jako intelligere). Natomiast do realizacji konkretnych działań u człowieka potrzebne są dodatkowe działania woli i umysłu (już jako rozumu). W przypadku woli jest to wybór, zaś w przypadku umysłu (rozumu) jest to namysł, który naszym zdaniem, jest czynnością myślenia a nie poznania, które dotyczy realnych rzeczy.

Oczywiście w czasach Tomasza te zasadnicze działania przypisywano naturze danej władzy. Ale dzisiaj musimy stwierdzić, że skoro władze duszy są jedynie możnościami (czyli potencjami), to ich aktywność musi pochodzić z zewnątrz od realnej przyczyny sprawczej. Tomasz uznał, że należy to przyznać bezpośrednio samemu Bogu. Jednak Bóg stwarza i działa na poziomie doskonałej realności typu esse (egzystencji człowieka), a nie na poziomie potencjalnej realności typu fieri (realności stawania się).

Dlatego naszym zdaniem, działania chcenia i poznania są przyczynowane i pochodzą od podmiotowej realności osoby zawartej w istnieniu (w esse) ludzkiego bytu. A natomiast działania wtórne, czyli wybór i myślenie, pochodzą właśnie z możnościowej realności samych władz (z realności fieri), a w związku z tym nie dotyczą one rzeczywistej realności, lecz jedynie intencyjnego odniesienia do pojęciowego ujęcia świata, czyli naszego otoczenia, także – a może przede wszystkim – otoczenia kulturowego, w tym przede wszystkim języka.

Co mogę dziś dodać do tego podsumowania w sprawie wolnej decyzji? Przede wszystkim należy wyjaśnić kwestię namysłu. Tomasz słusznie zauważa, że namysł jest możliwy dzięki zdolności rozumu do zestawiania i porównywania różnych rzeczy ze sobą. Rozum poznaje relacje zachodzące pomiędzy rzeczami i w oparciu o to wydaje swój sąd. Namysł prowadzi więc do wyrażenia sądu, w którym rozstrzygamy, co należy przedłożyć nad czymś innym.

Otóż patrząc na to z dzisiejszej perspektywy mogę stwierdzić, że te przedstawione czynności rozumu  są po prostu możliwościami myślenia. Ponieważ to właśnie myślenie ma zdolność do zestawiania i porównywania różnych spraw i rzeczy. Ale należy pamiętać, że myślenie zestawia i porównuje pojęcia i sądy, a poprzez to dokonuje jakby porównania poznanych rzeczy.

Co jeszcze możemy dodać na temat myślenia (cogitare)? Myślenie nie jest poznaniem, dlatego może się oderwać od realności. Myślenie stosuje więc oderwanie od rzeczywistości w postaci abstrakcji. Abstrakcja polega na używaniu pojęć ogólnych. Pojęcia są oderwane od rzeczywistości. Posługiwanie się pojęciami pozwala myśleniu na tworzenie języka, który polega na zestawianiu i łączeniu pojęć.

Jeśli stosujemy zasadę prawdziwości logicznej, czyli posługujemy się adekwacją pojęć i rzeczy, to wówczas użyty język informuje nas o stanie rzeczywistości. Ale jeśli takiej adekwacji nie ma, to mamy do czynienia z poezją lub ideologią. Logiczny język jest potrzebny i konieczny dla komunikacji w sprawie realności oraz ustalenia wspólnego działania ludzi w tej rzeczywistości. Można chyba stwierdzić, że język wyraża naszą świadomość bycia w świecie.

Język służy nam również do tworzenia wiedzy (naukowej) na temat otaczającego nas świata i działających w nim ludzi. Jednak nie wolno traktować języka jako naszego poznania rzeczywistości. Do tego musi być zastosowana pierwotna aktywność naszego umysłu, czyli poznanie i uznanie realności. To prowadzi nas do rozumienia, które następnie staramy się wyrazić w języku. Czymś takim jest definiowanie pojęć i w tym wyraża się nasza wiedza o świecie i człowieku. Wiedza rodzi się z poznania i rozumienia realności (tego, co jest realne), ale zostaje już przełożona na pojęciowe kategorie języka i w nich niejako zapisana. Jeżeli chcemy się czegoś dowiedzieć, to wtedy odwołujemy się do zapisów językowych, czyli do teorii naukowych zapisanych w języku.

Myślenie jest oderwane od rzeczywistości. To oderwanie powoduje, że myślenie ujmuje poznane rzeczy w postaci pojęciowej. Te pojęcia przybierają od razu jakąś formę ogólności. Okazuje się, że możemy ujmować rzeczy pojęciowo na różnych poziomach ogólności. Arystoteles wykorzystał tę możliwość do stworzenia systemu wiedzy pojęciowej, czyli wiedzy teoretycznej. Pokazał, że możemy definiować pojęcia poprzez zakreślenie zakresu znaczeniowego. Mamy więc określenia rodzaju i gatunku (różnicy gatunkowej), w których należy umiejscowić definiowane pojęcie. Dlatego człowiek został zdefiniowany jako zwierzę rozumne (rodzaj plus gatunek). Dzisiaj wiemy, że taka definicja zaważyła na pojmowaniu człowieka przez całe wieki (nawet dzisiaj się do tego wraca), zaś w swojej prawdziwej realności egzystencjalnej człowiek jest zupełnie kimś innym, Człowiek jest przede wszystkim osobą i życiem nadprzyrodzonym. Niestety nasze myślenie tego nie ogarnia.

Poznanie dotyczy realnych rzeczy, zaś myślenie tworzy tylko możliwości. Poznanie informuje nas o realnych rzeczach oraz ich właściwościach i cechach. Natomiast myślenie potrafi zestawiać poznane cechy z potrzebami naszego działania. To powoduje tworzenie całkiem nowych zastosowań poznanych rzeczy i w konsekwencji zupełnie nowe sposoby działania. Tak powstaje technika i sztuka, które stanowią podstawę rozwoju cywilizacyjnego różnych społeczeństw.

Poznanie dotyczy realnych rzeczy, natomiast myślenie posługuje się pojęciami. Realne rzeczy możemy zdobywać albo odrzucać. Do tego potrzebne jest chcenie woli. Z kolei myślenie jest zdolne zestawiać i porównywać pojęcia tworzące przeróżne hierarchie wartości. Możemy powiedzieć, że myślenie nadaje rzeczom ujętym w pojęcia jakąś ocenę i wartość (wartość użytkową), co ostatecznie daje efekt uporządkowania. Dlatego myślenie sprawdza się najlepiej przy rozważaniu środków (sposobów działania) prowadzących do celu. Rozważanie środków (namysł) powinno doprowadzić nas do przedstawienia i osiągnięcia porządku w działaniu. Nasze działanie nie może być chaotyczne, a chaos w działaniu powoduje kierowanie się wolnością. Jeżeli myślenie odchodzi od wyznaczenia porządku na rzecz swobody działania (odrzucając realność i zamieniając ją na możliwość), to działania tracą potrzebny kierunek i odniesienie do celu, i zaczynają kręcić się w kółko albo rozbiegać na boki. Wówczas nie możemy niczego osiągnąć ani zdobyć.


12.06.2024

Człowiek żyje i działa w realnym świecie

Człowiek żyje i działa w realnym świecie. Dzięki umysłowi poznajemy to, co jest realne. Poznajemy coś realnego w aspekcie prawdy. Natomiast  dzięki woli chcemy i pragniemy czegoś realnego. Chcemy czegoś realnego pod względem dobra. Kiedy takie poznanie i chcenie spotykają się w konkretnym przypadku, to znaczy kiedy celują w tę samą realność, wtedy pojawia się realny cel naszego działania. Nasze działania muszą być skierowane do czegoś realnego, czego realność potwierdza prawda poznania oraz dobro chcenia. Celem działania powinna być prawdziwa i dobra realność (na ogół realny byt). Celem działania nie powinno być jakiekolwiek pojęcie albo pomyślana wartość. Dzisiaj jest to najczęstszy błąd naszego postępowania.

Jeśli stoi przed nami realny cel, to należy się zastanowić nad możliwościami osiągnięcia tego celu. I dopiero na tym etapie włącza się do działania myślenie rozumu i decyzja woli (zdolność wybierania). Już Woroniecki dostrzegł u Tomasza dwutorowość działań woli i umysłu, chodzi o chcenie i wybór (wolną decyzję) w przypadku woli, oraz o poznanie i namysł w przypadku umysłu. Wyróżnione w obu przypadkach działania mają zupełnie odmienny charakter. Poznanie i chcenie pokazują nam faktyczną realność, natomiast namysł i akceptujący wybór będą wykorzystywane do zdobywania potrzebnych realnych rzeczy. Nie należy więc mieszać lub zamieniać roli poszczególnych działań władz duchowych.

Chcenie woli i poznanie umysłu stanowią zasadnicze działania tych władz. Te działania nie są jednak samorzutnymi działaniami władz duszy, lecz są im nadawane przez wyjątkową aktywność egzystencjalnego podmiotu osoby, który jest zawarty w ludzkim istnieniu (esse). To dzięki aktywności podmiotu osobowego powstały na poziomie możności istotowej nasze władze duchowe i dalej dzięki odpowiednim aktom wola i umysł otrzymały właściwe zasady działania. Dzięki aktom kontemplacji umysł zdobył zasadę słowa prawdy (czyli poznania prawdy), zaś wola dzięki aktom sumienia zdobyła zasadę czynu dobra (czyli chcenia dobra). Dzieje się tak dlatego, że ani wola, ani umysł nie są w stanie działać same z siebie, ponieważ są potencjami (potentiae animae), czyli jedynie zdolnościami do działania (możliwościami).

Dopiero gdy władze duchowe stracą kontakt z aktami osobowymi, wtedy pojawiają się w nich jakby wtórne działania możnościowe. Takie działania nie mogą jednak docierać do istniejącej realności, lecz dzięki posiadanemu charakterowi możliwości uzyskują zupełnie nowe zdolności i możliwości. I tak pojawiające się myślenie uzyskuje możliwości zestawiania, porównywania i porządkowania (ogólnie opracowywania) efektów poznania ujętych w sposób pojęciowy. Natomiast działanie woli polegające na wybieraniu różnych działań pozwala na realizowanie działań pośrednio prowadzących do celu. Tak więc myślenie i wybierania odpowiadają za większość naszych działań przeprowadzanych na co dzień. Bez tych działań nie moglibyśmy się niczego nauczyć, bo codzienna praktyka polega na uczeniu się i powtarzaniu różnych sposobów działania.

Jednak nie możemy zapominać, że nasze osobowe działania mają charakter celowy. Dlatego początkiem realnego działania musi być akceptacja realnego celu. Za to odpowiada realistyczne poznanie i realne chcenie woli. Dopiero kiedy już przyjmujemy realny cel działania, dopiero wtedy możemy rozważać sposoby dotarcia i osiągnięcia tego celu. I tutaj wykorzystujemy zdolności naszego myślenia (myślenia, które nie jest poznaniem, ale które ma zdolność antycypowania możliwości działań pośrednich, czyli wirtualnego porównywania różnych sposobów działania).

Ale nie wolno wyznaczać dowolnego celu na podstawie myślenia, bo wtedy rozmijamy się zupełnie z realnością. Myślenie określa jedynie różne idee, co powoduje, że odnosimy się wtedy do czegoś nierealnego. Jeżeli zaś pragniemy osiągnąć jakąś ideę, to okazuje się, że musimy zastosować działania ideologiczne, czyli pozorne.

Na koniec możemy postawić tezę, że człowiekowi do życia w realnym świecie potrzebne są podwójne działania umysłu i woli. Działania główne (poznanie i chcenie) określają kierunek i cel naszego postępowania, natomiast dalsze działania poboczne (myślenie potrzebne do namysłu oraz akceptujący wybór) są konieczne do przyjęcia odpowiednich środków (pośrednich sposobów działania) prowadzących do osiągnięcia celu. 

2.06.2024

Tomasz o woli

 2.7. Podsumowanie i wnioski

  Na zakończenie obecnego rozdziału wypada podsumować rozważaną problematykę. Już na początku musimy stwierdzić, że św. Tomasz w swoich tekstach poświęca problematyce woli sporo miejsca. Od razu widać, że jest to dla niego ważne zagadnienie, skoro poświęca mu dużo uwagi i zainteresowania. Można również przyjąć, że problematyka woli jest Tomaszowi potrzebna i niezbędna dla szerszego ujęcia antropologicznego, zwłaszcza gdy chodzi o wytłumaczenie ludzkiego działania.

    Na podstawie dokonanej analizy tekstów widać, że problematyka wolitywna ma trwałe miejsce w systemie antropologicznym św. Tomasza. Tomasz posiłkując się koncepcją Arystotelesa dostrzegł ogromne znaczenie, jakie problematyka woli posiada dla zrozumienia człowieka i ludzkiego działania. Możemy więc powiedzieć, że całą swoją filozofię praktyczną związaną z ludzką aktywnością opiera on na problematyce woli. Tym samym staje się ona u Tomasza kluczem zarówno do zagadnień moralnych, jak i w dalszej konsekwencji do zagadnień społecznych czy politycznych.

    Trzeba ponadto dodać, że Tomasz traktuje zagadnienia związane z wolą na równi z zagadnieniami poznawczymi. W ten sposób nie absolutyzuje sfery poznawczej, ale w swej koncepcji antropologicznej wprowadza pewną równowagę pomiędzy zagadnieniami poznania i pożądania. Dotyczy to poza problematyką wolitywną także problematyki uczuć jako pożądania zmysłowego. Takie dowartościowanie zagadnień pożądawczych powoduje, że Tomaszowa koncepcja człowieka staje się pełną i całościową antropologią, która obejmuje wszystkie najważniejsze elementy. Jednocześnie pozwala to św. Tomaszowi na zbadanie wzajemnych związków poznania i pożądania oraz wyciągnięcie z tego ważnych wniosków.

    Przejdźmy teraz do ogólnego podsumowania zawartych w tym rozdziale rozważań. Na wstępie staraliśmy się pokazać, w jaki sposób Tomasz dochodzi do ujawnienia problemu woli. Otóż analizując najpierw działania przeróżnych bytów przyjął konieczność istnienia w nich sfery pożądawczej jako podstawy wszelkiego działania. Natomiast w przypadku bytów dysponujących poznaniem uznał, że pożądanie kieruje się poznaniem. Idąc dalej w swych rozważaniach doszedł do odróżnienia u człowieka woli na podstawie odmiennego sposobu poznania. Zdaniem Tomasza, różnice w poznawaniu decydują o naturze przedmiotu pożądania, a w konsekwencji różnicują samo pożądanie na zmysłowe i intelektualne (rozumne).

    Tomasz określa wolę jako pożądanie rozumne lub intelektualne. Jest to uzależnione od funkcji i działań woli, jakie rozważamy w danym momencie. Chcenie odpowiada bowiem funkcji intelektu, zaś zdolność wyboru jest analogiczna do rozumu i rozumowania. Wola jest władzą duszy. Tomasz uważa, że jako władza duchowa jest ona zapodmiotowana w samej istocie duszy, co powoduje, że jest zdolnością niematerialną oraz pozbawioną cielesnego narządu.

    Gdy rozważamy wolę od strony przedmiotowej, to jest ona poruszana przez intelekt i jego poznawcze pojęcie. Przedmiot pożądania, o ile zostanie poznany i przedstawiony woli przez intelekt, pobudza i determinuje działanie woli. Przedmiot pożądania uaktywnia bowiem wolę i nadaje jej treściową specyfikację. Skoro więc według Tomasza przedmiot określa charakter i specyfikację danej władzy, to ujmując wolę od strony przedmiotowej uważa on ją za władzę bierną.

    Ale patrząc na wolę od strony podmiotowej, czyli ujmując ją jako podmiot ludzkiego działania, Tomasz twierdzi, że pełni ona rolę przyczyny sprawczej całego postępowania człowieka. Porusza bowiem do działania zarówno samą siebie, jak i wszystkie pozostałe władze do wykonania odpowiednich aktów.

    Z kolei zastanawiając się nad naturą samej woli Tomasz opisuje ją w kategorii skłonności. Wola jest dla niego pewnego rodzaju  skłonnością do czegoś. Skłonność woli skierowana jest do dobra jako czegoś odpowiedniego. Jest ona jednocześnie następstwem i wynikiem poznawczej formy intelektualnej. Tomasz twierdzi, że skłonność woli dąży do dobra ogólnego i powszechnego. To ogólne pojęcie dobra stanowi również zasadę pożądania wszystkich innych rzeczy. Trzeba jednak zaznaczyć, że z tą skłonnością wiąże się naturalna konieczność. Dobro ogólne jest bowiem pożądane samo przez się w sposób konieczny. Ale tego typu konieczność jest naturalna i nie przeczy dobrowolności aktów woli, gdyż nie jest czymś przymusowym.

   Tomasz przyjmuje więc, że w sferze przedmiotowej występuje w woli zdeterminowanie i konieczność względem zasadniczego przedmiotu, którym jest dobro ogólne posiadające charakter celu ostatecznego. Uważa bowiem, że nawet w zakresie ruchów wolitywnych musi istnieć pewna stała, istotowa i naturalna zasada, która byłaby podstawą wszystkich działań woli. Według niego taką zasadą jest dobro ogólne i cel ostateczny. Gdy więc wola napotka przedmiot stanowiący dobro powszechne i doskonałe, to będzie do niego dążyć z konieczności. Za takie dobro Tomasz uznaje szczęście, którego pragną wszyscy ludzie.

    Natomiast wszystkie pozostałe dobra traktuje on jako środki wiodące do celu, gdyż stanowią one różne szczegółowe rzeczy. Są więc pojmowane jako dobra niepełne i niedoskonałe, i mogą być przez wolę zaakceptowane lub odrzucone, gdyż są chciane tylko ze względu na cel. Dlatego w stosunku do nich wola pozostaje niezdeterminowana, czyli wolna.

    Tomasz powiada jednak, że wola posiada pełną wolność w zakresie podejmowania i wykonania swojego działania. To znaczy, że może chcieć lub nie chcieć, gdyż porusza do działania samą siebie. Dlatego pod tym względem Tomasz uważa wolę za przyczynę sprawczą zarówno dla siebie samej, jak i dla pozostałych władz. Możemy stwierdzić, że wola jest motorem i napędem ludzkiego działania.

    Obecnie raz jeszcze wypada wrócić do wzajemnych relacji intelektu i woli. Trzeba podkreślić przede wszystkim samo rozróżnienie pomiędzy intelektem a wolą. W wielu współczesnych kierunkach w ogóle się o tym zapomina. Dlatego bardzo ważny i potrzebny wydaje się powrót do klasycznych ujęć antropologicznych, które przeprowadzają, tak jak to ma miejsce u Tomasza, jasne i wyraźne rozróżnienie kolejnych poziomów i rodzajów władz duszy. Takie podejście pozwala dokładnie umiejscowić przeróżne działania i czynności ludzkie w samym człowieku i jego duszy.

    Tomasz zaliczył wolę i intelekt do różnych rodzajów władz duszy. Doszedł bowiem do wniosku, że poznanie charakteryzuje się zupełnie innym odniesieniem do rzeczywistości niż pożądanie i chcenie. Dzięki poznaniu rzeczy pojawiają się w duszy w postaci pojęć, natomiast pożądanie zmierza do osiągnięcia samej rzeczy. Dlatego dla Tomasza wola i intelekt stanowią dwie różne władze duszy zaliczane do odmiennych rodzajów. Obie władze są jednak zakorzenione w samej duszy i należą do rozumnej jej części. Dzięki temu Tomasz uważa je za władze czysto duchowe, czyli pozbawione materii oraz narządów cielesnych. Duchowy charakter obu władz stanowi także podstawę zdolności do refleksji. Pozwala ona zwrócić się tym władzom na siebie same i na swoje działanie.

    Otóż z powodu refleksyjności intelekt i wola obejmują się nawzajem swoimi działaniami. Dzięki temu intelekt staje się wolny, zaś akt woli staje się poniekąd rozumny. Można ponadto dodać, że cały proces ludzkiego postępowania jest rezultatem owego przenikającego się współdziałania obu wyższych władz. W swej działalności wola jest uzależniona od poznania. Nie może ona niczego chcieć, co wcześniej nie zostanie poznane. Ale również intelekt, aby zrealizować poznanie, potrzebuje pobudzenia ze strony woli.

    Tomasz bardzo dokładnie przeanalizował wzajemne relacje intelektu i woli. Utrzymuje, że intelekt porusza wolę w roli przyczyny celowej, gdyż proponuje jej określony cel jako przedmiot pożądania. Natomiast woli przypisuje rolę przyczyny sprawczej. Wola stanowi przyczynę sprawczą zarówno w stosunku do intelektu, jak i wobec innych władz duszy, a poprzez to wobec całego ludzkiego postępowania.

    Tomasz rozpatruje także doskonałość intelektu i woli pytając, która z tych władz jest wyższa i znakomitsza. W odpowiedzi stwierdza, że bezwzględnie doskonalszy i wyższy jest intelekt. Jednak odkrywa, że w pewnym przypadku wola staje się doskonalsza i wyższa od intelektu. Dotyczy to Boga jako przedmiotu woli, gdyż chcenie woli zyskuje w tym przypadu na wartości dorównując niejako swemu przedmiotowi. Dlatego Tomasz przyznaje, że czasami wola staje się pod pewnym względem doskonalsza od intelektu.

    Wszystkie te wzajemne odniesienia, relacje i związki woli z intelektem mają przemożne i nieocenione znaczenie dla ludzkiego postępowania. Dokładniej te szczegółowe relacje przedstawimy jeszcze pod koniec pracy w rozdziale dotyczącym udziału aktów woli w procesie ludzkiego postępowania (rozdz. 4.4.).

    Na zakończenie wypada jeszcze wspomnieć o powiązaniach woli z Bogiem. Najważniejszy jest tu związek przyczynowy. Tomasz uznaje Boga za przyczynę istnienia i natury woli. Bóg stwarzając duszę człowieka powołał do istnienia także samą wolę. Nadał jej równocześnie naturalną skłonność do powszechnego dobra. Określając zaś naturę woli pobudził ją zarazem do pierwszego działania. Można zatem stwierdzić, że dla Tomasza Bóg jest początkiem i celem woli. Początkiem jako Stwórca człowieka, zaś celem jako najwyższe i uniwersalne Dobro.

    Rozważając całość przedstawionej tu problematyki wolitywnej dochodzimy do wniosku, że znakomicie wpisuje się ona w całość systemu filozoficznego św. Tomasza. Możemy powiedzieć, że dzięki dogłębnej analizie działania woli Tomasz raz jeszcze odkrywa konieczność istnienia pierwszej przyczyny ruchu, którą, idąc w tym względzie za wiarą, identyfikuje z Bogiem. Odpowiada to jego koncepcji stwórczej. Bóg stwarzając bowiem duszę człowieka, staje się zarazem przyczyną samej woli, i to zarówno od strony podmiotowej (nadając jej naturę i odpowiednią skłonność), jak i od strony przedmiotowej (gdyż jako dobro powszechne sam staje się przedmiotem woli).

   Problematyka woli pasuje ponadto znakomicie do koncepcji antropologicznej Tomasza. Rozumne lub intelektualne pożądanie uzupełnia bowiem koncepcję władz duszy o ważny składnik, który w połączeniu ze sferą poznawczą stanowi zasadę ludzkiego bytu w jego aktywności. Według Tomasza człowiek jest przecież bytem aktywnym i działającym podmiotem. Takie ujęcie bytu ludzkiego nie mogłoby się obyć bez wyższego pożądania, czyli woli. Bez tej władzy ludzkie działania byłyby niezrozumiałe.

    Trzeba więc stwierdzić, że problematyka woli jest u Tomasza konsekwencją uważnej analizy bytu ludzkiego pod kątem jego aktywności. Jeśli chcemy dziś odnowić całościową wizję człowieka, to nie możemy pomijać problematyki wolitywnej. Jeśli chcemy mówić o wolności człowieka, to zagadnienie to nie może fruwać w obłokach. Trzeba je związać właśnie z problemem woli, gdyż tylko w obrębie tej władzy i jej związków z poznaniem intelektualnym możemy poszukiwać wolności człowieka.