Trump zmienił filozofię ???
Ale moja filozofia się nie zmienia.
Jeśli chcemy zbudować swoje życie, musimy zacząć od fundamentów. Filozofia zawsze była fundamentem dla ludzkiego życia. Niech tak pozostanie.
Jak
to wygląda dzisiaj? Politycy obrzucają się „moralnymi argumentami”, zaś zwykli
ludzie obrzucają się „moralnymi wyzwiskami”. Ale czy to dotyczy moralności
człowieka? Jeśli byśmy zapytali tych ludzi (albo polityków), czym jest moralność,
to mieliby oni problem z szybką odpowiedzią. Na pewno zgodzimy się, że
moralność jest przypisywana człowiekowi, co oznacza, że dotyczy ona ludzkiego
działania i postępowania. Na ogół mówimy,
albo raczej mówiło się dawniej, że człowiek jest moralny lub nie.
Czy
można więc przyjąć, że moralność jest zasadą ludzkiego postępowania i
działania? Czy jest zasadą wszystkich naszych działań? Otóż powiem, że nie.
Moralność nie jest zasadą działań, jak często się mówi. Moralność jest
szczególnym sposobem działania. Trzeba zatem zapytać, jakich działań dotyczy,
czy wszystkich naszych działań, czy raczej jakichś działań określonych? Otóż
moralność jako sposób działania dotyczy działań odnoszących się bezpośrednio do
innych osób, czyli do ludzi traktowanych osobowo – jako realne osoby. Powiemy
więc, że działania moralne odnoszą się do osób, które spotykamy wokół siebie, a
już na pewno odnoszą się do osób, z którymi wspólnie żyjemy – do naszych
bliskich, czyli do członków rodziny.
Stwierdziliśmy, że moralność jest pewnym szczególnym sposobem działania. Jak więc należy określić działania moralne? Otóż będą to działania naszych władz duchowych, przynależne do nich, działania podejmowane przez władze duszy – przez umysł, wolę i uczuciowość. Są to szczególne działania tych władz, które możemy określić mianem działań osobowych. Jak łatwo się domyślić, działania osobowe mają związek z podmiotem osobowym człowieka, o czym powiemy dalej. Jakie działania osobowe przynależą do poszczególnych władz duszy?
Naszego umysłu dotyczą działania określane przeze mnie mianem „słowa prawdy”. Chodzi o wypowiadane przez człowieka do innych osób słowa prawdy, a nie dowolne poglądy. W przypadku woli będą to „czyny dobra”, czyli działania potwierdzające i wspierające osobowe dobro człowieka. Z kolei uczuciowość podejmuje działania nazywane „przeżyciem piękna”, które dotyczą bezpośrednio osobowego życia człowieka i potwierdzają nadzieję na piękne życie w wymiarze egzystencjalnym.
Moralność
stanowi więc sposób osobowego działania człowieka. Dlatego trzeba przyjąć i
uznać, że człowiek jest przede wszystkim osobą (osobą uduchowioną i wcieloną).
Wydaje się, że ta egzystencjalna podmiotowość osoby stanowi zasadę moralnego
działania człowieka. Fundamentem moralności jest zatem wiara (jako poznawcze uznanie,
akceptacja) w osobową realność człowieka, w jego egzystencjalną realność.
Filozofia personalistyczna podpowiada nam, że osoba jest podmiotem istnienia i
działania człowieka (teza Wojtyły). Osoba jest egzystencjalną realnością
zawartą w istnieniu człowieka.
Stwierdziliśmy
poprzednio, że osoba jest zasadą i przyczyną moralności. Musimy się zastanowić,
jak to się odbywa? Jak działa osobowy podmiot istnienia? Osoba stanowi podmiot
egzystencjalny zawarty w istnieniu człowieka (w istnieniu rozumianym w sensie
tomistycznym). Ale nazwaliśmy ten podmiot egzystencjalnym w sensie, w jakim
egzystencją posługiwał się Kierkegaard. Jak zatem należy rozumieć to określenie
„podmiot egzystencjalny” i jak można opisać sam ten podmiot?
Wiemy z historii, że według Tomasza Bóg stwarza istnienie człowieka. To istnienie zostaje od razu wyposażone we własności transcendentalne. Zdaniem Gogacza, mamy własności osobowe – prawda, dobro, piękno – oraz mamy własności nieosobowe, które wyznaczają według mnie podmiotowość życia (życia nadprzyrodzonego). Natomiast te własności osobowe wyznaczają i określają podmiot osoby. W przypadku ludzkiego istnienia mamy więc do czynienia z podwójną podmiotowością, która moim zdaniem, tworzy właśnie egzystencję ludzką, na co wskazywał Kierkegaard, rozróżniając w człowieku egzystencję i esencję. Ja z kolei badałem zależność i odniesienie pomiędzy egzystencją (osoba i życie) a esencją (dusza i ciało). Doszedłem do wniosku, że egzystencja jako podmiotowość istnienia stanowi dla esencji (możności istotowej) swoistą przyczynę wewnętrzną z racji swojej aktywności i mocy sprawczej płynącej z aktu istnienia, do którego należy egzystencja. Istnienie jest bowiem bezpośrednia przyczyną całej realności bytowej. Istnienie urealnia możność istoty. Według mnie działają w tym zakresie aktywnie właśnie podmioty osoby i życia, oraz ich własności transcendentalne.
W
przypadku podmiotu osobowego aktywnie działają określające tą podmiotowość
własności prawdy, dobra i piękna. Te własności dysponujące realną mocą sprawczą
przyczynują w pierwszym momencie odpowiednie władze duchowe na poziomie
możności istotowej. Aktywność sprawcza prawdy sprawia powstanie władzy umysłu.
Aktywność dobra powoduje powstanie władzy woli, zaś aktywność własności piękna
stanowi przyczynę powstania władzy uczuciowości. W ten sposób moc sprawcza
istnienia wyrażona w aktach własności transcendentalnych powoduje powstanie na
poziomie istotowym władz duszy, które ogólnie nazywamy duchowością albo wprost
duszą człowieka.
Jednak
aktywność osoby na tym się nie kończy, a tylko od tego się zaczyna. Ta osobowa
aktywność trwa nadal i w związku z tym powoduje zaszczepienie albo zrodzenie w
tych władzach duszy odpowiednich zasad działania. Podmiotowość osobowa wysyła
do poszczególnych władz swoje konkretne akty. Własność prawdy przesyła do
władzy umysłu akty kontemplacji, które sprawiają w niej powstanie zasady
działania w postaci słowa prawdy. Dzięki temu nasz umysł staje się zdolny do
poznawania realnych rzeczy w zakresie prawdy. Właśnie na tej podstawie umysł może
podejmować działania moralne i osobowe polegające na głoszeniu prawdy, przede
wszystkim prawdy dotyczącej realności człowieka, czyli prawdy o sobie i o
innych ludziach, z którymi spotykamy się i rozmawiamy codziennie lub od święta.
Podobna
aktywność dotyczy kolejnych własności osobowych. Dobro charakteryzujące podmiot
osoby rodzi i wysyła akty sumienia, które docierając do woli zaszczepiają w
niej zasadę działania w postaci czynu dobra, czyli sprawczą pobudkę lub
inicjatywę do podejmowania działań skierowanych do dobra drugiego człowieka.
Potocznie mówimy wtedy o dobrych uczynkach. Ale te działania (czyny dobra) mają
na celu potwierdzenie i wzmocnienie osobowego dobra innych ludzi. Wreszcie
własność piękna naszej osoby przesyła do władzy uczuciowości akty upodobania,
które aktywizują w tej władzy zasadę przeżywania piękna. To pozwala naszej
uczuciowości kierować się w działaniu do ludzkiego życia, które jest obrazem
piękna osobowego. Dzięki temu jesteśmy zdolni przeżywać ludzkie życie jako
osobową doskonałość człowieka i doceniać je jako coś wartościowego i
najważniejszego. To pokazuje, że nasza uczuciowość powinna być skierowana
przede wszystkim na przeżywanie powstającego i przebiegającego życia, a nie na
przeżywanie przyjemności.
Dopiero całe to powiązanie naszej osoby (jako podmiotu egzystencjalnego charakteryzującego się sprawczą aktywnością) z władzami duchowymi (funkcjonującymi na poziomie istoty człowieka – możności istotowej) pozwala nam zrozumieć i ocenić znaczenie działań moralnych, które faktycznie dokonują się we władzach duszy, skąd biorą początek, lecz swój kres i cel znajdują na zewnątrz w realności drugiego człowieka. Patrząc w szerszej perspektywie powiemy, że działania moralne mają początek w podmiotowości osobowej (w jej własnościach prawdy, dobra i piękna) a cel i kres w tych samych własnościach osobowych drugiego człowieka.
Działania
moralne służą zatem do potwierdzenia i pobudzenia (czyli rozwoju) osobowych
własności oraz osobowych zdolności u kontaktujących się realne dwojga ludzi. To
od razu pokazuje nam, że takie działania mają wymiar wspólnotowy, to znaczy, że
na co dzień tworzą i budują wspólnotę osobową. Dotyczy to przede wszystkim
wspólnoty rodzinnej, bowiem to w rodzinie – pomiędzy bliskimi sobie osobami –
rodzą się i przebiegają działania moralne. Rodzina stanowi najbliższe i
wyjątkowe środowisko osobowe człowieka. Przecież w rodzinie każdy z nas się
rodzi, wzrasta i dojrzewa, rozwija się osobowo i dorasta do stworzenia nowej
wspólnoty – swojej nowej rodziny.
Moralność
rodzi się i rozwija w rodzinie, ponieważ rodzina jest wspólnotą osobową.
Podstawą tworzenia wspólnoty osobowej (przede wszystkim rodziny) są relacje
osobowe. Według Gogacza te relacje przebiegają na poziomie naszej egzystencji.
Jego zdaniem, są to powiązania pomiędzy własnościami osobowymi, o których
mówiliśmy poprzednio.
Zapoczątkowanie
rodziny wydaje się być decyzją dwojga osób. Jest to wspólna decyzja kobiety i
mężczyzny. Ale musimy wiedzieć, że bycie mężczyzną lub kobietą zostaje
określone i wyznaczone przez sam charakter podmiotowości osoby. W przypadku
człowieka mamy zatem do czynienia z osobą mężczyzny albo z osobą kobiety, gdyż
to zależy od przeznaczenia stwórczego aktu Boga. To Bóg stwarza nas mężczyzną
lub kobietą, natomiast cała reszta duchowości (psychiki) oraz cielesności
zależy już od realizacji bytowej Boskiego postanowienia.
Dlatego
zapoczątkowanie rodziny jako wspólnoty osobowej jest sutkiem realnego spotkania
się dwóch osób – mężczyzny i kobiety. Takie spotkanie wywołuje nawiązanie
relacji osobowych pomiędzy osobowymi podmiotami istnienia. To właśnie na tym
polega siła łączności pomiędzy kobietą i mężczyzną. Czasami o tej łączności
jest przekonana jedna z osób – albo kobieta albo mężczyzna. Jednak ważne jest
to, aby oboje doświadczyli takiej łączności osobowej, co dzieje się najczęściej
już po ślubie, gdyż ta łączność staje się gwarantem trwałości związku
małżeńskiego. Oczywiście dodatkowym umocnieniem związku dwóch osób jest
sakrament małżeństwa, bo dzięki niemu związek zostaje zasilony łaską Boga.
Łaska wzmacnia bezpośrednio łączność osobową małżonków.
Wskazanie na taką łączność osobową stojącą u początku związku małżeńskiego pokazuje nam, że już od początku rodzą się w rodzinie działania osobowe i moralne. Samo zawarcie małżeństwa jest już pierwszym aktem moralnym. Małżonkowie podają sobie ręce na znak równości i wypowiadają przysięgę małżeńską obiecując sobie trwałość działań osobowych (że Cię nie opuszczę). Taki jest początek wspólnoty rodzinnej, ale dalsze działania osobowo-moralne zmierzają do najważniejszego aktu małżeńskiego, czyli zrodzenia dziecka. Ten akt świadczy o realnym spełnieniu życia osobowego i wypełnienia obietnic moralnych. Z kolei pojawienie się w rodzinie nowej osoby dziecka umacnia jak najbardziej łączność osobową i poszerza ją, co przekłada się na podjęcie działań moralnych wobec kolejnej osoby. To wyraża się najpierw w opiece i trosce o rozwój nowego życia dziecka, a zarazem powoduje odniesienie się z miłością (właśnie miłością osobową) do osoby dziecka. Poprzez zwielokrotnienie relacji osobowych wzmacniają się także nasze działania moralne. Wówczas rodzina zaczyna działać jako realna wspólnota osobowa.
Oczywiście
w rodzinie mamy do czynienia z przeróżnymi rodzajami działań. Ale na ogół te
różne działania są uzgadniane w ramach działających osób. Wszyscy członkowi
rodziny są bowiem równoważnymi i równoprawnymi osobami, i wszyscy uczestniczą w
działaniach rodziny, co dokonuje się na mocy obopólnej zgody. Zawsze trzeba
uzgodnić działania z zainteresowanymi osobami. Aż chciałoby się powiedzieć, że
w rodzinie jako wspólnocie osobowej panuje prawdziwa demokracja. W rodzinie nie
ma więc prawnej i instytucjonalnej hierarchii w zarządzaniu działaniami, jak w
działalności przedsiębiorstwa. Rodzina nie jest bowiem ani instytucją, ani
przedsiębiorstwem.
W
rodzinie wygląda to inaczej, gdyż większość działań jest bezinteresownych, co
oznacza, że osoby służą sobie nawzajem, pomagają sobie, troszczą się o siebie,
a jeśli zdarzy się taka potrzeba, to od razu przejmują obowiązki innej osoby.
Wszystko polega więc na wzajemnym poszanowaniu drugiej osoby. Z tego uznania
osobowego i szacunku dla drugiej osoby wynika właśnie wzajemna służba sobie. W
rodzinie wszyscy traktują siebie oraz innych w sposób osobowy, ponieważ nie ma
tam żadnych stanowisk czy zaszczytów, żadnej podległości czy hierarchii.
Dlatego wspólnota osobowa może być przykładem skutecznego działania
pozaprawnego i pozainstytucjonalnego. Dzieje się tak dlatego, że rodzina
stanowi sferę działalności, w której panuje moralność.
Rodzina jest pierwszym i podstawowym środowiskiem człowieka. To środowisko ma charakter wspólnoty osobowej. Młody człowiek rodzi się w rodzinie, w rodzinie wzrasta i dojrzewa, w rodzinie zdobywa wychowanie moralne, ponieważ w rodzinie wzajemne działania mają charakter osobowy, czyli są to działania moralne. Takie działania wyrażają się przede wszystkim w aktach wiary, miłości i nadziei. Chodzi tutaj o osobową wiarę, która daje nam akceptację i uznanie osoby zawartej w człowieku – w każdym człowieku. Tylko w rodzinie mamy do czynienia z osobową miłością, która daje nam afirmację osoby człowieka bez względu na jego słabsze czy błędne działania. Musimy pamiętać, że tylko taka miłość docenia prawdziwą realność człowieka. Otóż w człowieku tylko osoba jako podmiotowość egzystencjalna stwarzana przez Boga jest czymś najdoskonalszym. Osoba stanowi bowiem doskonałość nadprzyrodzoną. I wreszcie osobowa nadzieja ogarnia naszą fascynację życiem człowieka, jego życiem osobowym i nadprzyrodzonym. Wszystko to razem buduje w członkach rodziny potęgę i siłę osobowości, która przejawia się w postępowaniu moralnym. Nie ma innych podstaw moralności.
Trzeba
odróżnić moralność od religijności. Oczywiście oba sposoby działania i życie są
efektem tej samej osobowej podmiotowości człowieka, ale przebiegają w różnych
kierunkach. Może powinienem wyjaśnić moje rozumienie podmiotowości (czym jest
podmiot?). Moim zdaniem, podmiotowość lub podmiot oznacza realną zasadę
aktywności. Tak więc podmiot stanowi taką postać realności, która posiada wewnętrzną
moc sprawczą napędzającą aktywność danego bytu (w przypadku omawianych spraw
chodzi o człowieka). Właśnie dzięki temu egzystencjalny podmiot osoby napędza z
jednej strony działania moralne, a z drugiej działania religijne. Oba sposoby
działania mają charakter osobowy, ale różnią się odniesieniem i celem
działania. Działania moralne są skierowane ku ludziom i dotyczą realności
człowieka (jego prawdy, dobra i piękna). Natomiast działania religijne
(wypełnienie kultu religijnego) są skierowane ku Bogu i dotyczą uznania i
głoszenia chwały Osób Boskich (a pośrednio także Osób Świętych Pańskich).
Oczywiście oba sposoby działania mają wiele wspólnego, ponieważ swój początek
biorą z tej samej podmiotowości człowieka, czyli z jego osoby. Jednak ich
początkowa zasada jest inna, gdyż działania moralne powstają pod wpływem
relacji osobowych nawiązywanych pomiędzy ludźmi, zaś działania religijna są
zapoczątkowane przez relacje osobowe z Bogiem, a te relacje są inspirowane
przez Osoby Boskie i nawiązywane z mocy Bożej. Dlatego działania moralne
przebiegają we wspólnocie rodzinnej, a działania religijne są podejmowane we
wspólnocie Kościoła. Nie należy więc mylić działań moralnych człowieka z
działaniami religijnymi.
Zaczęliśmy
rozważania od kwestii posługiwania się moralnością w życiu politycznym i
społecznym. Powstaje pytanie, czy to ma w ogóle jakiś sens? Czy polityka albo
życie społeczne podlegają moralności? Aby odpowiedzieć na te pytania, trzeba
się zastanowić, czy w polityce działa podmiotowość osobowa człowieka. A więc
czy polityk działa w polityce osobowo? Chyba odpowiedź narzuca się sama – na
pewno NIE !!!
Działalność
polityczna, podobnie jak wszelka działalność społeczna, ma charakter
instytucjonalny. W polityce działa się poprzez instytucje partyjne. We wszystkich
instytucjach panuje hierarchia zarządzania. Widać to najlepiej w różnych
firmach i przedsiębiorstwach, ale jeszcze bardziej dotyczy to ugrupowań
partyjnych. Można uznać, że partia polityczna jest układem najbardziej
zhierarchizowanym. Funkcjonuje tam jeden przywódca (jakiś prezes lub
przewodniczący), dalej mamy grupę polityków skupionych wokół przywódcy i podległych jego rozkazom, jeszcze
dalej – właściwie niżej – występują członkowie partyjni i wyznawcy polityczni
(finansujący partię) przede wszystkim z mediów i internetu.
We
wszystkich układach hierarchicznych mamy zawsze relację przełożony- podwładny.
Taka relacja (zgodnie z przepisami prawa, które określa instytucję) stanowi od
razu zaprzeczenie powiązań osobowych, które mamy w rodzinie, gdzie panuje
obopólna zgoda i równość, co już pokazywaliśmy. Jeżeli więc instytucje nie
działają w sposób osobowy, to nie ma tam mowy o działaniach moralnych.
Instytucje publiczne są powoływane do ustalenia prawnej realizacji odpowiednich działań, w związku z czym posługują się prawnymi procedurami. Nie ma tam mowy o uwzględnianiu zasad działania osobowego. Urzędnik ma po prostu wykonywać odpowiednie zarządzenia proceduralne. Natomiast przełożony czuwa nad tym, żeby podejmowane działania podwładnego doprowadziły do planowanych osiągnięć. Dlatego jest to zupełnie odmienne działanie niż to, z którym mamy do czynienia w rodzinie. Nie ma więc podstaw, aby w działalności instytucji publicznych pojawiały się działania moralne. Tam wszystkie działania mają charakter użytkowy, czyli interesowny. Powiemy, że dzieje się dobrze, jeśli instytucje publiczne wypełniają w ogóle swoje działania, gdyż zbyt łatwo popadają w biurokrację, czyli w działalność pozorną (wszystko wygląda ładnie na papierze).
Widzimy
więc, że w działalności instytucji publicznych, zwłaszcza instytucji
państwowych, nie ma działań moralnych, dlatego też nie ma potrzeby rozliczania
tych instytucji z moralności. Działania państwowe nie podlegają moralności ani
ocenom moralnym. Natomiast działania instytucji państwa powinny podlegać
zasadom społecznym określającym skuteczność takiego działania. Już bowiem Grecy
poszukiwali takich zasad skutecznego i doskonałego działania. Sokrates
wskazywał na potrzebę wiedzy. Platon odwoływał się do mądrości filozofów. Jednak
całą problematykę w tej sprawie podsumował Arystoteles pokazując w swojej
Etyce, że konieczne są trzy zasady doskonalące nasze działania społeczne (wtedy
mówiono o działaniach politycznych). Według Arystotelesa tymi zasadami są cnoty
doskonalące władze duszy – roztropność (vel rozsądek), sprawiedliwość i
umiarkowanie. Te cnoty usprawniają działania człowieka tak, aby jak najlepiej
wpisywały się one w kontekst społeczny, czyli we wzajemna współprace obywateli
na rzecz dobra społecznego albo interesu publicznego. Należy jednak mieć
świadomość, że te zasady-cnoty nie dotyczą działań moralnych, które są
bezinteresowne, jak już mówiliśmy.
Na gruncie społecznym ludzie powinni działać etyczne, czyli w sposób prawidłowy i skuteczny, skoro nie ma tam miejsca dla działań moralnych, ponieważ nie występują tam relacje osobowe, które stanowią zapoczątkowanie działań moralnych. Dlatego w zakresie działalności społecznej (publicznej) nie ma potrzeby ani konieczności do rozliczania ludzi z moralności. Nie ma więc sensu rozliczanie polityków z moralności. Tutaj muszą wystarczyć Arystotelesowskie zasady i cnoty etyczne (dotyczące etyki społecznej). Dlatego polityków należy rozliczać ze skuteczności działania i zarządzania, czyli z faktycznej realizacji interesów społecznych (interesów poszczególnych grup, ale również z bezpieczeństwa i rozwoju całego społeczeństwa czy narodu).