Dla Sokratesa punktem wyjścia był
brak wiedzy, czyli uznanie własnej niewiedzy. Wiem, że nic nie wiem, i dlatego
chcę się czegoś dowiedzieć. Ten punkt wyjścia trzeba nazwać poznaniem samego
siebie. Człowiek zatem stale zdąża do wiedzy. To doprowadziło do wyeksponowania
wiedzy jako dobra najwyższego i czegoś naprawdę realnego. Sokratejskie poznanie
i wiedza polegają na definiowaniu pojęć, ale przecież tych pojęć mamy bardzo
wiele. Dlatego tylko zmierzamy do wiedzy, co każe nam nieustannie filozofować.
Dla Arystotelesa punktem wyjścia
staje się pojęcie substancji (ousia). Jest to pojęcie teoretyczne, mające
ujmować ontyczne podłoże danej rzeczy, czyli mające ujmować to, co realne. Nasz
umysł poznaje istotę rzeczy jako substancję danego bytu. Ten punkt wyjścia
prowadzi rozważania filozoficzne do opisu i przedstawienia bytu
substancjalnego. Dla Arystotelesa nie ma innych postaci realności, są jedynie
substancje (byty substancjalne) złożone z formy i materii.
Natomiast angielski empiryzm
zrezygnował z pojęcia substancji i jako punkt wyjścia przyjęto pojęcie faktu.
Według empirystów to, z czym mamy do czynienia i co poznajemy bezpośrednio, to
są fakty. Oczywiście fakty poznaje nasza zmysłowość (poznanie zmysłowe). Toteż
ludzka wiedza przedstawia i opisuje fakty, czyli pewne materialne wydarzenia
ujmowane zmysłowo. Takie fakty stają się przedmiotami poznania jako dostępna
człowiekowi postać realności (albo już tylko przedmiotowości). Wiedza naukowa
powinna więc dotyczyć faktów (wiedza faktyczna).
Otóż Jaspers jako punkt wyjścia
ustanawia pojęcie sytuacji. Człowiek staje przed sobą (czyli jawi się sobie)
jako umieszczony w jakiejś sytuacji. Tutaj sytuacja stanowi dla człowieka
początek refleksji. Od niej w myśleniu
rozpoczynam i do niej powracam (52). Sytuacja zawiera moją wolną decyzję
oraz możliwość bycia (sobą). Sytuacja stanowi doraźne spełnienie się przejawu
bytu. Tak więc sytuacja ma być zapoczątkowaniem (właściwie wstępem do) czegoś
realnego. Jednak sama sytuacja jako proces stawania się świata i jako
decydowanie w wolności (o sobie samym) jest nieustannym ruchem (zob. 53). Nie
ma więc czegoś trwałego, jest tylko nieustanna zmienność. Dlatego Jaspers
powie, że czuję się w tej sytuacji
nieokreśloną możliwością (s.54). I dalej powiada: filozofuję wtedy z możliwej egzystencji (54) oraz jestem możliwą egzystencją (66). To już
oznacza, że człowiek, zwłaszcza ten filozofujący, jest pojmowany jako sama
możliwość. Dlatego należałoby stwierdzić, że filozofowanie Jaspersa zaczyna się
od przyjęcia jakiejś możliwości. Człowiek znajdujący się w sytuacji jest tylko możliwością bycia sobą. Autor powie, że w świadomości mojej sytuacji /…/ uciska mnie nieokreślony lęk (por.
50-51). Jak można się domyślać, jest to lęk z racji odczucia samej tylko możliwości bycia sobą.
Dlaczego tak się dzieje? Otóż
Jaspers filozofuje z perspektywy świadomości i dlatego musiał sobie stworzyć
jakieś nowe pojęcie, które mogłoby wyznaczyć pewien punkt wyjścia. Postawił
więc na pojęcie sytuacji. To pojęcie sytuuje człowieka jako filozofa w jakimś bliżej
nieokreślonym miejscu (terenie badawczym?). Człowiek zostaje umieszczony w
sferze możliwości, stąd musi podjąć poszukiwanie bytu, żeby dotrzeć do czegoś
realnego. Wplątany w daną sytuację,
budząc się w sobie samym, pytam, co to jest byt? Czując się w tej sytuacji
nieokreśloną możliwością, muszę szukać bytu, żeby znaleźć samego siebie
naprawdę. (s.53)
Wydaje się, że człowiek
postawiony czy też odnajdujący się w jakiejś sytuacji powinien co najwyżej zapytać
o to, kim lub czym jest on sam. Ale Autor robi tutaj sprytny unik, gdyż
twierdzi, że sytuacja wynika z tego, co
minęło i ma głębię historyczną (52). To pozwala mu na skorzystanie z
minionego dorobku historii filozofii i odwołanie się do pojęcia bytu. Pojęcie
bytu ma się stać lekarstwem na nieokreśloną
możliwość bycia sobą.
Jaspers powie: /…/ dokonuję dwojakiego doświadczenia: że w
mojej sytuacji coś innego jako obce, dane mi, a niezależne ode mnie, jest
równie rzeczywiste i przeciwstawiające mi się, jak ja sam jestem rzeczywisty i
wolny we własnym wyborze i stanowieniu. (52)
Otóż człowiek uwikłany w
sytuację, gdy rozgląda się wokoło postępując naprzód, wtedy z jednej
perspektywy dostrzega stojące naprzeciw niego różne rzeczy (właściwie
przedmioty), które wydają się mu obce, może nawet go atakują lub tworzą jakąś
nieprzekraczalną granicę. W tej perspektywie powstaje jakby jakieś ograniczenie
albo zewnętrzne opakowanie sytuacji. Patrząc z drugiej perspektywy, czyli
spoglądając niejako do wewnątrz tej sytuacji, pojawia się jakaś tożsamość
własna, czyli poczucie własnego ja (wyrażające się w stwierdzeniu „ja jestem”).
Według Jaspersa filozofowanie przypisuje obu tym perspektywom pojęcie bytu.
Pojawia się byt jako przedmiot oraz byt jako ja.
Byt znajdowany w sytuacji jest dla mnie obiektem. Ja sam jestem
zupełnie inaczej. Nie jestem przeciwstawiony sam sobie, tak jak przeciwstawiony
jestem rzeczom. Jestem tym pytającym, któremu wszystkie tamte przedmiotowe
sposoby bycia przedstawiają się jako odpowiedzi i który wie o sobie, że to on
pyta. Jeśli nawet próbuję samego siebie uczynić obiektem, zawsze pozostaję
sobą, tym, dla którego uczyniłem siebie obiektem; zawsze pozostaje więc bycie
sobą. (54)
Ja jako byt jestem rdzennie odmienny od bytu wszelkich rzeczy, gdyż
mogę powiedzieć „ja jestem”. Jeżeli jednak czynię siebie samego jako empiryczne
bycie tu oto, to nie jestem – jako taki – tym, czym jest „ja” samo w sobie.
Czym jestem sam w sobie, tego nie wiem, dopóki jestem sam dla siebie
przedmiotem. Musiałbym siebie doznawać w sposób niestanowiący wiedzy
poznawczej. (55)
Byt jako bycie sobą jest równie bezpośrednio pewny, jak niepojęty. Daje
się poznać tylko o tyle, o ile staje się obiektem jako empiryczne bycie tu oto,
a wtedy nie jest już więcej właściwym ja. (55)
Dla filozofowania, jako rozjaśniania bytu, wysuwa się w pewnej chwili
na czoło byt jako byt dla samego siebie, ten, który pyta i poznaje. Ma on w tym
specyficznym punkcie ujmowania samego siebie tendencję do przyznania sobie
pierwszeństwa. (56)
Jak zobaczymy dalej, Autor jasno
i wyraźnie opowiada się po stronie świadomości i myślenia. Dla niego bycie tu oto jest świadomością i cała
filozoficzna analiza dotyczy świadomości.
Wszystko, co w ten sposób pomyślane, wypływa ze wspólnego podłoża – bycia tu oto, które myśli. Myśl sama,
to w czym tkwią wszelkie perspektywy, jest bytem jako każdorazowo obecna całość
obejmująca wszystko, co występuje jako byt. Myśl ta jest świadomością, która
jako czasowe bycie tu oto w tym oto
czasie, zawiera się w sytuacji, w której siebie odnajduję. (s.57)
Ponieważ bycie tu oto jest świadomością i ja istnieję jako świadomość,
to rzeczy są dla mnie tylko przedmiotami świadomości. Wszystko, co jest dla
mnie, musi wystąpić w świadomości. Świadomość jako bycie tu oto jest ośrodkiem
wszystkiego, choćby nawet okazała się ona wyłącznie „wodą bytu”. (57)
[chyba przepływem bytu albo mgiełką bytu]
Analiza bycia tu oto to analiza świadomości. /…/ Jako nauka o
świadomości analiza ta uznaje ową świadomość za coś niezmiennego, lecz
pozbawionego rzeczywistości. (57)
Świadomość nie jest bytem takim jak byt rzeczy, lecz bytem, którego
istotą jest myślące nastawienie na przedmioty. Ten pierwotny fenomen równie sam
przez się zrozumiały, jak zdumiewający, nazwano intencjonalnością. Świadomość
jest zawsze intencjonalna, /…/ W świadomości mam raczej jakiś przedmiot przed
sobą. Wszystko jedno, w jaki sposób go mam, czy w spostrzeżeniu /…/, czy w
wyobrażeniu /…/, czy też w myśleniu. Zawsze jedno pozostaje niezmienne: istota świadomości jako myślące nastawienie.
(57-58)
To pokazuje, że człowiek
odnajduje się jako świadomość. Należałoby zapytać, dlaczego odnajduje się jako
świadomość? Odpowiedź jest prosta, ponieważ zostało to od razu bezwiednie albo
raczej milcząco założone. Zostało to założone z racji uwikłania w nowożytną historię
filozofowania jako świadomościowego myślenia. Jeżeli rozpoczynamy od myślenia
(co zapoczątkował Kartezjusz), to ostatecznie musimy pozostać na gruncie
świadomości (co pokazał Husserl a dalej Jaspers). W filozoficznym myśleniu nie
ma wyjścia poza koncepcję świadomości. Rodzi się konieczność ciągłego grzebania
się w ludzkiej świadomości. Może wydaje się to fascynujące, ale zapominamy
wtedy, że naprawdę fascynująca jest realność. Od świadomości jako możliwości
nie ma przejścia do realności.
Świadomość ze swoim myśleniem
jest czymś uprzedmiotawiającym wszystko. Ale okazuje się, że świadomość może
się odciąć od tego, co przedmiotowe i zwrócić się ku sobie samej, stając się
wtedy samoświadomością. Wydaje się, że właśnie na tym etapie ujmuje ona swoją
sytuację jako świadomość bycia tu oto.
Oznacza to, że odkrywamy własne ja. Jaspers odwołuje się tutaj do określenia „ja jestem”. Ja sądzę, że należałoby
raczej powiedzieć „oto jestem”.
Niestety to „ja jestem” czy raczej „oto jestem” oznacza tylko możliwość bycia,
co zostało dalej określone jako „możliwa
egzystencja”.
Świadomość ujmując przedmioty jako coś, co jest tylko czymś obcym,
siebie samą ujmuje wprawdzie również jako przedmiot, ale równocześnie zespala
się ze sobą jako z tym przedmiotem. (58)
Można powiedzieć, że w ten sposób
„świadomość zwraca się ku sobie samej”
(58).
Nie ma świadomości siebie bez choćby najbardziej nikłej świadomości
przedmiotowej. (59)
Jaspers powiada z jednej strony,
że „dla budzącej się świadomości nie ma
radykalnego początku” (59). Ale z drugiej strony stwierdza, że „ta świadomość wyłącznie bycia tu oto wydaje się od strony świadomości rozszczepionej
granicą dającą się empirycznie wyjaśnić jako początek i przejście oraz jako
zakreślająca podstawa” (59).
Mamy więc świadomość świadomą
siebie samej, która odkrywa możliwość bycia to oto jako możliwość własnego
bycia. Powstaje pytanie, czy to jest możliwa
egzystencja? Dla mnie egzystencja pojawia się trochę jak deus ex machina.
Cokolwiek bym zechciał pomyśleć, myślenie stwarza mi tylko przestrzeń
mego „ja” jako możliwej egzystencji, która zawsze pozostaje poza wszystkim, co
jest myślane, stając się dla niej tym, co poznawalne, możliwe, pobudzające, ale
tylko relatywnie. (80) [jakoś nie pasuje mi tu wyrażenie „stając się dla niej”, może powinno być „dla niego”, czyli myślenia]
Byt pytającego jako taki jest możliwą egzystencją, [zaś] jej poszukiwanie [jest] filozofowaniem. Byt staje się zagadnieniem
dopiero dla egzystencji bycia tu oto, która filozofując zmierza do
przeniknięcia bycia na drogach myślenia. (81) [dodatki moje]
Filozofowanie z możliwej
egzystencji, która chce przez
życie filozoficznie wkraczać w rzeczywistość, pozostaje szukaniem. (81)
Znowu mamy tutaj jakąś dziwną
antycypację. Filozofowanie według Jaspersa jest poszukiwaniem lub szukaniem. Co
więcej, ma to być filozofowanie z możliwej egzystencji. Ale okazuje się, że
właśnie jako możliwa egzystencja odnalazł się byt pytającej świadomości.
Środkowym punktem owego ruchu myśli jest egzystencja. Spotyka się w
niej i krzyżuje wszystko, co ma dla nas bezwzględną doniosłość. Bez
egzystencji, jako teraźniejszości i możliwości, myśl i życie gubią się w
bezkresie i bezsensie. (82)
Dopiero gdy przechodzimy do egzystencji, zbliżamy się do czegoś
absolutnie nieprzedmiotowego, czego
pewność siebie jest centrum naszego bycia tu oto, od którego wychodząc,
poszukuje się bytu i rozjaśnia istotę
wszelkiej obiektywności. (82)
Są również środki do tego, by myśląc, stać się samemu sobie jasnym, bez
równoczesnego wglądu wyjaśniającego jakąś rzecz. Wyjaśnianie samego siebie jest
formą bycia tu oto nieprzedmiotowej, możliwej egzystencji. (83)
Filozofowanie z możliwej egzystencji to wysiłek, by poprzez wskazanie
na pustą jakoby głębię dojść za pomocą środków myślowych do jaśniejszego
uobecnienia. Gdy nie przestajemy zagłębiać się w egzystencję, nawet bez
możliwości poznania, mamy do czynienia z prawdziwym filozofowaniem. (83)
Jestem ciekaw, co to za środki myślowe, o których tajemniczo
mówi Jaspers. Z tego, co czytam, można by wnioskować, że tym środkiem jako
środkowym punktem ruchu myśli jest właśnie egzystencja. Powstaje pytanie, czy
egzystencja jako możliwa egzystencja jest tylko środkiem myślenia albo
środkowym punktem myślenia filozofującego? Tak czy siak egzystencja byłaby
zawsze tylko czymś pomyślanym, żeby nie powiedzieć wymyślonym.
Trzeba powiedzieć tak. Jaspers
uwikłany w tradycję filozofii nowożytnej jako teorii świadomości i myślenia
jest skazany na filozofowanie z pozycji świadomości. Dokonuje jednak
intelektualnej ekwilibrystyki, żeby przeskoczyć uprzedmiotowienie myślenia i
wyjść poza świadomość w stronę tego, co nazywa egzystencją. Pytanie, po co się
tak męczyć? Przecież wystarczyłoby pokazać dwie drogi filozofowania. Pierwszą
starożytną, która rozpoczyna od umysłu poznającego realność rzeczywistości (oczywiście
należałoby ustalić, dlaczego i jak to się dzieje), oraz drugą nowożytną, która
przedstawiła i opisała działanie świadomości z jej myśleniem (można przyjąć, że
tutaj mamy pełny ogląd zagadnienia). Otóż w przypadku konkretnego człowieka
mamy do czynienia z obiema drogami, czyli z jednej strony z poznaniem
realności, a z drugiej strony z myśleniem, które nie jest poznaniem lecz jest
poznawczą twórczością. Łatwo zauważyć, że oba te działania umysłu falują na co
dzień i raz jedno a raz drugie uzyskuje przewagę i dominację. Ma to
bezpośrednie przełożenie na szeroko pojętą działalność człowieka (poczynając od
życia rodzinnego, poprzez wychowanie i wykształcenie, życie zawodowe i
twórczość albo uczestnictwo w kulturze, aż po zrozumienie samego siebie).
Jeżeli więc człowiek
(filozofujący) pragnie poznać samego siebie, musi zwrócić się do umysłu
poznającego realność, a nie uruchamiać jedynie swoje myślenie. Myślenie o
człowieku nie prowadzi nas do poznania człowieka. Możemy bowiem wymyślić
dowolnie wszystko lub cokolwiek określonego. To nie prowadzi do poznania
ludzkiej egzystencji. A przecież trzeba się dokopać do samej egzystencji jako
podmiotowości naszego istnienia.