Jako osoba człowiek powinien
wzrastać i rozwijać się w rodzinie. Rodzina jest bowiem wspólnotą osobową, a
nie żadną instytucją czy komórką społeczną. Tylko w rodzinie człowiek może
doświadczyć i poznać relacje osobowe. Tego nie znajdziemy w żadnej instytucji
państwowej czy publicznej. Szkoła jest w stanie przekazać dziecku wiedzę, może
wdrożyć je w ogólne formy zachowań społecznych (proszę, dziękuję, przepraszam), lecz nie potrafi wychować dziecka
do relacji osobowych. Dlatego instytucja szkolna nie zdoła obdarzyć młodego
człowieka relacjami osobowymi wiary, miłości i nadziei. Takie rzeczywiste
relacje możemy odnaleźć jedynie w kręgu wspólnoty osobowej, czyli w rodzinie.
Właśnie w rodzinie możemy nauczyć
się wierności słowu prawdy, afirmacji i zamiłowania do czynów dobra oraz
wrażliwości na piękno życia. Dla wzajemnego dialogu i porozumienia w rozmowie
potrzebna jest wierność słowu prawdy, czyli wierność prawdziwemu przekazowi na
temat realności człowieka i świata. Dla podejmowania i realizacji trudnych
działań, dla wzajemnej współpracy niezbędne jest zamiłowanie i pragnienie
czynów dobra, a nie wybieranie jakichś pozornych działań w sferze możliwości. Z
kolei dla pełnego rozwoju życia konieczna jest szczególna wrażliwość na piękno
ludzkiego życia. Życie każdego człowieka posiada szczególny znak osobowego
piękna, dlatego wymaga poszanowania, troski i ochrony od samego początku.
Co najbardziej przeszkadza
człowiekowi w realizacji życia osobowego? Wydaje się, że główną przeszkodą jest
gwałtowny i niekontrolowany rozwój różnych technologii. Ludzie zadowalając się
wszelkimi zdobyczami technicznymi uważają, że najważniejsza jest doskonałość
rzeczy zewnętrznych, ale zapominają zupełnie o swoim wnętrzu. Wydaje im się, że
osiągną doskonałość posługując się coraz lepszymi maszynami i urządzeniami technicznymi
(np. elektroniką). Ale to nie są przecież żywe urządzenia, które mogłyby
zrozumieć nasze żywe człowieczeństwo. Z maszyną nie spotkamy się twarzą w
twarz, nie doświadczymy osobowej obecności.
Maszynami możemy się tylko
posługiwać, a posługując się nimi traktujemy je wyłącznie użytecznie, czyli
oceniając, czy są przydatne, czy nie do naszych działań. Jeżeli pracujemy
zawodowo przez cały dzień z różnymi urządzeniami biurowymi lub produkcyjnymi,
to podejście użytecznościowe narzuca się nam coraz bardziej. Stąd współczesny
człowiek ma coraz mniej czasu na osobowe obcowanie we wspólnocie, na czym
cierpi jego rodzina. W związku z tym również relacje w rodzinie ulegają
uprzedmiotowieniu. Dzisiaj niekiedy traktuje się rodzinę jak dobrze (lub źle)
zarządzane przedsiębiorstwo. Każdy ma do spełnienia określoną funkcję, z czego
jest rozliczany w jakimś momencie. To powoduje, że relacje osobowe zanikają
nawet w rodzinie – w ostatniej dostępnej na co dzień wspólnocie osobowej.
Czego możemy się więc spodziewać?
Chyba tylko ogólnej dehumanizacji życia. Już dziś dehumanizacja w polityce
przybrała zastraszające rozmiary. To rzutuje niestety na resztę społeczeństwa.
Fala wzajemnej nienawiści przybiera na sile. Jeśli nie odmienimy siebie samych,
to czeka nas chyba jakieś wojenne tsunami.
Oczywiście człowiek ma jeszcze
schronienie we wspólnocie religijnej. Ale to musi być wspólnota skupiona wokół
Osobowego Boga. Inaczej religia bardzo łatwo przybiera formę sekciarską lub
ideologiczną, a niekiedy nawet formę ideologii walczącej (patrz islam). Czy
religia może obronić dzisiaj człowieka przed postawą utylitarystyczną (przed
nieograniczonym użytkowaniem technologii)? Nie jest to wcale takie oczywiste,
gdyż trzeba by zanegować samą ideę rozwoju technologicznego, co na dzisiaj
wydaje się niemożliwe. Czy zatem można ten rozwój poddać jakiejś ocenie
religijnej lub humanistycznej (czy personalistycznej)? Okazuje się, że ludzie
kochają żyć w sposób łatwy i przyjemny (a technologia
tak ma), i nie sposób namówić ich do wyrzeczeń. Widzimy, jak ogromne
pieniądze idą na badania naukowe i rozwój technologiczny. Tego szaleństwa nie
można już powstrzymać!
Czego więc powinniśmy poszukiwać
we wspólnocie religijnej, właściwie w Kościele? Na pewno nie chodzi o
potwierdzenie własnych poglądów, własnego myślenia czy własnych decyzji. Musimy
sobie zdawać sprawę, że wiara religijna pociągnie nas w głąb samych siebie, że
zaproponuje otwarcie naszej osobowej podmiotowości i skieruje nas w stronę
Osobowego Źródła wszelkiej aktywności, czyli w stronę Osobowego Boga. Jeżeli
wiara religijna nie wskazuje nam Osobowego Boga, to możemy uznać, że mamy do
czynienia z jakimś sekciarskim pomysłem ludzkim albo z ideologią religijną.
Podstawą prawdziwej religijności jest spotkanie z Osobowym Bogiem. Człowiek potrzebuje
właśnie takiej religijności. Chcemy więc zanurzyć się w religijnej wspólnocie
wyznającej Osobowego Boga i skupionej wokół Niego.
Na co musimy zwrócić szczególną
uwagę? Otóż tym, co ma dla nas ludzi pierwszorzędne znaczenie, jest moc łaski
Bożej. Człowiekowi potrzebna jest łaska. Kościół Katolicki głosi, że łaska Boża
jest do zbawienia niezbędnie konieczna. Lecz należy przyjąć, że łaska Boża jest
człowiekowi potrzebna także w życiu codziennym. Może właśnie najbardziej w
życiu codziennym. Dlaczego potrzebna jest nam łaska Boża?
Otóż religia chrześcijańska od
czasów Augustyna mówi o oświeceniu, jakie płynie do nas od Boga. Bóg oświeca
człowieka właśnie przy pomocy łaski. Bóg obdarza naszą osobę szczególną mocą,
czyli darem łaski, co sprawia wzmożoną aktywność naszej osoby. Zostają
pobudzone własności osobowe (dobro, prawda i piękno), które wysyłają swoje akty
osobowe w kierunku władz duchowych. Mamy wtedy do czynienia z aktami sumienia
(własność osobowego dobra), dalej z aktami kontemplacji (własność osobowej
prawdy) oraz z aktami upodobania (własność osobowego piękna). Taka aktywność
naszej osoby (podmiotu egzystencjalnego) pobudzonej przez łaskę posiada właśnie
charakter oświecenia. To oznacza, że osobowe akty oświecają właśnie władze
duchowe sprawiając w nich odpowiednie zasady osobowego działania człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz