Jeśli chcemy zbudować swoje życie, musimy zacząć od fundamentów. Filozofia zawsze była fundamentem dla ludzkiego życia. Niech tak pozostanie.
30.03.2019
Trzeba rozprawić się z teorią świadomości /16
Jak
można zachęcić lub przymusić świadomość do zaakceptowania moralności?
Kant chciał to zrobić
przy pomocy prawa. Wydawało mu się, że prawo będzie miało zdolność i siłę
kierowania świadomością, czyli myślącym rozumem. Kantowskie prawo miało
obowiązywać na podstawie powszechności nakazu. Powszechność była bowiem
uznawana za poznawczą doskonałość. Od czasów greckich wiedza miała być
powszechna i konieczna. Ale sama powszechność prawa nie dysponuje taką mocą,
która mogłaby przekonać świadomość i zobowiązać ją do moralności. Tutaj
potrzebny jest albo zewnętrzny przymus w postaci sankcji karnej, czyli władza
państwowa musi czuwać nad przestrzeganiem prawa, albo prawa są stanowione na
zasadzie demokratycznej zgody obywateli, czyli obywatele wybierają taką władzę
i takie prawa, które im odpowiadają. Jednak cała ta sytuacja sprowadza się do
tego, żeby świadomość uznała rządy prawa.
Świadomość chętniej poddaje się rządom prawa,
bo to ona ostatecznie ustala te prawa, niż rządom realności. Wybierając prawo
świadomość kieruje się własnym myśleniem. Prawo jest bowiem dziełem myślącego
rozumu. Dlatego wszystko zależy od naszego rozumnego myślenia. Niestety dziś
mamy wymyślanie przez urzędników dowolnego prawa. A kiedyś w Grecji prawodawcy
byli zaliczani do największych mędrców.
Zwolennicy prawa będą się odwoływali do prawa
naturalnego. Mówi się wtedy o wpisaniu prawa w naszą ludzką naturę przez Boga.
Ale to jest koncepcja, która zakłada, że ludzka natura została stworzona
bezpośrednio przez Boga. Otóż nic takiego nie ma miejsca. Bóg stwarza wprost
osobę człowieka, która stanowi podmiotowość istnienia. Mówiąc bardziej
obrazowo, Bóg nie grzebie się w naszej naturze, gdyż powstawanie natury jest
już domeną przyczyn drugorzędnych. Dlatego w człowieku doskonała jest tylko
osoba, a nie natura. Toteż należałoby wyprowadzać prawa człowieka z realności
osoby, a nie natury.
Czy zatem mamy do czynienia z prawem wpisanym
w naszą osobę? Można by tak to określić, gdybyśmy uznali, że takim prawem jest
osobowa godność. Ale godność stanowi osobową realność i aktywność, a nie jakiś
wymiar prawny, czyli postanowienie naszego rozumu lub świadomości. Czy jednak
godność ma siłę i moc oddziaływania na naszą świadomość? Otóż myśląca
świadomość wszelkimi sposobami będzie się broniła przed uleganiem realności i
realnym zasadom. Świadomość preferuje bowiem myślenie i wolność wyboru.
Dlatego, żeby człowiek mógł przyjąć oddziaływanie godności, powinien się
oczyścić ze wszystkich pomysłów świadomości, przede wszystkim z myślenia i
dowolnego wyboru. Tylko wówczas rozumna natura zdoła powrócić do swojego stanu
pierwotnego, gdy była otwarta na wewnętrzne doświadczenie osobowej aktywności.
Wtedy czerpała bezpośrednio z mocy i aktywności osobowej godności, czyli z
aktywności prawdy, dobra i piękna. Ale to, co uzyska dzięki temu rozumna natura
nie będzie miało postaci prawa (w dzisiejszym rozumieniu), lecz będzie pewnego
rodzaju powinnością moralną, czyli zobowiązaniem lub nakazem/zachętą. Dlatego
nie ma tutaj mowy o przyjęciu nakazu prawnego, lecz potrzebna jest moc
sprawcza, która będzie w stanie pobudzić i zobowiązać nasze władze duchowe do
działania moralnego i osobowego. Moralność nie rodzi się zatem z prawa, ale z
mocy realnych zasad zaszczepionych we władzach przez akty osobowe kontemplacji,
sumienia i upodobania. Moralność potrzebuje słowa prawdy, czynu dobra i
przeżycia piękna, które stanowią wewnętrzne wyposażenie władz duchowych.
Jeśli na zakończenie zechcemy odpowiedzieć na
postawione na początku pytanie, to należy stwierdzić, że nie sposób przekonać
lub przymusić funkcjonującej już świadomości do moralnego działania. Ponieważ
do tego konieczne jest nawrócenie i oczyszczenie świadomości z jej intencji, czyli
z myślenia i wolności wyboru, ale wtedy przestanie ona już być świadomością
powracając do pierwotnego stanu rozumnej natury poddanej osobowej aktywności.
Najważniejsza jest właśnie aktywność osoby, którą tworzą akty kontemplacji,
sumienia i upodobania. Natomiast samo myślenie o moralności albo opowiadanie o
niej niczego jeszcze nie gwarantuje. Przecież myślenie o moralności nie jest
moralnością, zaś wolność wyboru nie gwarantuje dobrego postępowania. Trzeba
więc całkowicie przebudować własną duchowość, czyli pozbawić świadomość jej
istotnych elementów. Dlatego moralność nie idzie w parze ze świadomością, lecz
wprost przeciwnie świadomość walczy z moralnością, czego potwierdzenie mamy we
współczesnych społeczeństwach. Trzeba więc przestawić duchowość ze świadomości
na moralność, a to jest niezwykle trudne. Ludzie wolą dziś żyć podług
świadomości własnej lub cudzej, ale nie chcą żyć według moralności. Przykra
sprawa.
Trzeba rozprawić się z teorią świadomości /17
Czego potrzebuje
świadomość moralna?
Na pewno potrzebuje wiary i prawdy. Czysta świadomość odrzuca wiarę na rzecz
myślenia i wiedzy pojęciowej. Świadomość moralna potrzebuje uznania prawdy. To
musi być prawda o człowieku. Wtedy będzie to zarazem prawda o dobru człowieka.
Prawda o dobru człowieka powinna być podstawą świadomości moralnej.
Świadomość moralna musi poznać osobową
godność człowieka. Ale do tego potrzebna jest wiara. Zarówno wiara religijna,
jak i wiara filozoficzna. Do poznania ludzkiej godności nie wystarczy bowiem
wiedza pojęciowa, ani racjonalistyczna, ani tym bardziej empiryczna. Aby poznać
ludzką godność trzeba sięgnąć do pochodzenia człowieka jako osoby stworzonej
przez Boga. Samo wskazanie na wyjątkowość człowieka w świecie przyrody nie
pokaże, ani nie wyjaśni jego prawdziwej godności. Pojmowanie człowieka jako
rozumnego zwierzęcia, jak chciał Arystoteles, niczego nie wyjaśnia, gdyż wiąże
pochodzenie człowieka ze światem zwierzęcym, co powoduje redukcję bytu
ludzkiego do przyrody. Mówi się wówczas o naturalnym albo przyrodniczym
pochodzeniu człowieka. Ale będzie to próba wyprowadzenia duchowej natury, czyli
rozumności człowieka, z cielesności. Rozumność miałaby być funkcją mózgu, który
rozwinął się w toku rozwoju ewolucyjnego. Albo przyjmuje się inne wyjaśnienie,
mianowicie że rozumność otrzymaliśmy od jakichś przybyszów z kosmosu (czyli
przedziwnych istot rozumnych).
Ale takie rozwiązania są nie do przyjęcia z
filozoficznego punktu widzenia. Filozofia w wersji metafizycznej domaga się
wyjaśnienia przyczynowego. To znaczy, że ludzka rozumność powinna otrzymać
uzasadnienie przyczynowe, a nie funkcjonalne (mianowicie, że coś materialnego
funkcjonuje na sposób duchowy). Przyczynowe wyjaśnienie i uzasadnienie możemy
przeprowadzić jedynie po przyjęciu osobowego bytu człowieka. Człowiek jest po
prostu osobą. Jest osobą stworzoną przez Boga. Tylko byt osobowy może
posiadać bowiem rozumną naturę. Ponieważ to osoba jako podmiotowość
istnienia przyczynuje rozumność ludzkiej natury.
Osoba jako podmiotowość istnienia jest
wyposażona w transcendentalne własności osobowe. Są to własności prawdy, dobra
i piękna. Właśnie te własności posiadają odpowiednią moc sprawczą (sprawcze są
jedynie własności osobowe) i dlatego mogą przyczynować duchowe wyposażenie
natury ludzkiej. Osobowa prawda stanowi przyczynę ludzkiego rozumu, osobowe
dobro sprawia ludzką wolę, zaś osobowe piękno kształtuje naszą uczuciowość.
Dlatego ludzki rozum przyczynowany przez
prawdę może poszukiwać prawdy i dążyć do jej osiągnięcia. Dzięki temu rozum
może dostrzegać i odbierać prawdę tam, dokąd się zwróci. Bez tej zdolności rozum
byłby ślepy na prawdę. Nie wiedziałby,
czego poszukuje, ani kiedy natrafił na
prawdę. Dlatego rozum musi posiadać wewnętrzną miarę i zasadę dla
poznania prawdy. Taką wewnętrzną zasadą jest dla rozumu słowo prawdy. Taki
rozum staje się intelektem zdolnym do oglądu prawdy, gdyż jedynie słowo prawdy
pasuje do prawdy realnego bytu. Dzięki nabytemu słowu rozum ma możliwość
spotkać się z prawdą realnych bytów.
Prawda o dobru człowieka płynie z wiary,
która jest uznaniem wszelkiej prawdy. Dzisiaj człowiekowi jest najbardziej
potrzebna wiara w człowieka. Wiara w człowieka jest zarazem uznaniem prawdy o
człowieku. Jednocześnie jest to uznanie prawdy o realności człowieka. Prawdy o
tym, kim on jest i skąd pochodzi. Wiara w człowieka musi być uznaniem samej realności
człowieka. Wtedy będzie to wiara w realne dobro człowieka. To musi być
potwierdzenie realnego dobra, a nie tylko stwierdzenie, że coś wydaje się być
dobre.
Dobrem może się wydawać wiedza, ale to nie
jest realne dobro. Dobrem może się wydawać przyjemność, ale ona również nie
stanowi realnego dobra. Człowiek musi odnaleźć swoje realne dobro, czyli swoją
osobową godność. Ale to wymaga odwołania się do wewnętrznego doświadczenia.
Przede wszystkim do doświadczenia sumienia (właściwie prasumienia). Tylko
wierzący rozum może działać na mocy sumienia, czyli działać jako świadomość
moralna. Świadomość moralna jako sumienie uczynkowe stanowi uznanie dobra i
przyjęcie go za zasadę działania. Dlatego to sumienie wzywa nas, żebyśmy
czynili dobro (czyń dobro). Głos sumienia woła: Należy czynić dobro!
Dlatego świadomość moralna musi wiedzieć, co dla człowieka jest dobre (realnie
dobre).
Wojtyła w Osobie i czynie badał
zagadnienie ludzkiego postępowania. Bada on działanie człowieka w odniesieniu
do świadomości moralnej. Ukazuje nam pełny zakres działania świadomości
moralnej. Ta świadomość musi znać działalność podmiotu moralnego. Dlatego Autor
wskazuje na to, co dotyczy moralnego działania człowieka. Mówi o
samoświadomości, o samostanowieniu oraz o samoposiadaniu. Właśnie te kategorie
charakteryzują działania świadomości moralnej.
Człowiek musi być świadomy swojego działania.
Ponadto człowiek jest wolny w swoim działaniu, ale na zasadzie samostanowienia.
Sam decyduje o swoim działaniu. Wreszcie człowiek działa i dysponuje swoim
działaniem na zasadzie samoposiadania. To, co posiadamy, możemy komuś
ofiarować. Rozdawać możemy tylko to, czym dysponujemy. Wszystko to dotyczy
działania w wymiarze duchowym, jak i cielesnym.
Dlatego wydaje się, że świadomość moralna
jest najlepiej określona przez te trzy kategorie wymienione w dziele Wojtyły.
Świadomość moralna powinna być samoświadomością, samostanowieniem (o sobie)
oraz samoposiadaniem.
Przeciwstawia się temu czysta świadomość,
która jest określana poprzez kategorię myślenia (cogito). Według
Kartezjusza chodzi o myślenie jasne i wyraźne, czyli myślenie prostymi
pojęciami (jak w matematyce). Z kolei u Kanta będzie to myślenie aprioryczne
(idee czystego rozumu) oraz autonomiczne prawo moralne. Później dla Hegla
będzie to myślenie dialektyczne, które przyczynia się do powstania ducha
obiektywnego i absolutnego. Wreszcie u Husserla mamy już próbę określenia
wprost czystej świadomości (świat zostaje wzięty w nawias).
Czysta świadomość to pomysł oderwania się od
moralności. Jest to świadomość, która uwolniła się od moralnego działania,
czyli wykroczyła poza dobro i zło albo przekroczyła „te ograniczenia”. W zamian
człowiek może wymyślać rozwiązania naukowe i techniczne, które mają załatwić
problemy moralne. W ten sposób zwycięża pragmatyzm i utylitaryzm, jako
doskonalenie sposobów działania, a nie dążenie do doskonałości moralnej samego
człowieka. Udoskonalenia techniczne nie sprawiają w człowieku żadnej
doskonałości.
Świadomość moralna pragnie udoskonalić
realnego człowieka, natomiast czysta świadomość chce „stworzyć” nowego
człowieka, który byłby jej w pełni podporządkowany. Świadomość moralna pragnie
służyć człowiekowi, zaś czysta świadomość chce panować nad człowiekiem, chce go
sobie podporządkować i ubezwłasnowolnić. Świadomość moralna dąży do
samostanowienia, czysta świadomość chce ubezwłasnowolnienia. Człowiek powinien
się wystrzegać czystej świadomości, bo ona go zniszczy.
Aby służyć człowiekowi, nasza świadomość musi
być poddana rygorom moralnym. Musi kierować się zasadami moralnymi, inaczej
stanie się wiązką bezwartościowego myślenia, które w ramach krytycyzmu będzie
zdolne wszystko zanegować albo w ramach pozytywizmu próbować wszystko ustanowić
od nowa.
Myślenie zmierza jedynie do zgodności z samym
sobą (jak to widać u Kartezjusza). Myślenie nie potrzebuje do myślenia niczego
innego. Rodzi się samo z siebie i żywi się sobą samo. Jest jak wąż, który
połyka sam siebie. Osiąga stan nicości pożerając siebie.
Czysta świadomość jest zdolna jedynie do
myślenia. Nie jest w stanie uczynić niczego innego. Może sobie myśleć i tyle.
Myślenie do niczego nie prowadzi i niczemu nie służy. Jest całkowicie wolne i
niezależne. Biegnie sobie swobodnie. Czasami trafia w różne miejsca. Ale
najchętniej wzbija się pod niebo (młodości ponad niebiosa wylatuj).
Żegluje gdzieś w przestworzach naszych idei (w sferach idealizmu), aby spaść na
ziemię w postaci kolejnych szalonych ideologii.
Myślenie nie musi się do niczego przyznawać.
Co więcej, ono nie chce się do niczego przyznawać. Nie chce za nic odpowiadać.
Chce być właśnie wolne i niezależne. Dlatego myślenie staje się
nieodpowiedzialne. Nie da się zbudować moralności na czystym myśleniu. Nie da
się zbudować moralności jako odpowiedzialności za drugiego człowieka. Jeżeli
więc chcemy preferować ludzkie myślenie i uważamy, ze można zbudować życie
społeczne na tym myśleniu, to bardzo się mylimy. A jeśli wierzymy, że to może
się udać, to oszukujemy siebie i innych. Mamy niezliczone przykłady, że nic
takiego się nie udaje.
Albo więc upokorzymy swoje myślenie poddając
je realności. Przede wszystkim podporządkowując myślenie realności ludzkiej
osoby, a może najpierw realności Boskiej Osoby Chrystusa. Albo więc nawrócimy
nasze myślenie na rzeczywistość, na realny kontakt z rzeczywistością (metanoja),
albo myślenie będzie nadal nami rządzić narzucając swoje własne pomysły
(paranoja).
Przyjemnie jest myśleć. Przyjemnie jest myśleć
o panowaniu nad ludźmi i nad światem. Ale nie wolno się temu poddawać. Trzeba
umieć dostosować myślenie do realiów i realnych potrzeb człowieka. Trzeba
zaprząc myślenie do służby na rzecz realności osobowej człowieka. Myślenie
powinno służyć przede wszystkim osobie. Myślenie powinno myśleć, jak tu pomóc
osobie, a nie jak nią zawładnąć. Myślenie ma służyć człowiekowi, a nie odwrotnie.
Człowiek nie może służyć myśleniu. Dlatego powiemy, że człowiek musi oswoić
swoje własne myślenie.
Człowiek lubi myślenie. Lubi zachwycać się
swoim myśleniem. Ale na ogół prowadzi to do jego zguby. Człowiek powinien
panować nad swoim myśleniem. Nie wolno poddawać się panowaniu myślenia.
Człowiek musi przemyśleć swoje myślenie. Musi ujarzmić to myślenie i wziąć je w
karby zasad poznawczych. Myślenie powinno być poddane słowu prawdy. Powinno
służyć słowu prawdy, które stanowi zasadę poznania umysłowego
(intelektualnego). Słowo niesie ze sobą prawdę (prawdę realności, czyli realną
własność prawdy). Słowo przynosi nam prawdę i pozwala na poszukiwanie tej
prawdy w poznaniu rzeczywistości.
Tylko słowo może skierować myślenie na
właściwe tory. Ze słowa rodzi się wiara, która jest uznaniem prawdy. To są
właśnie zasady poznawcze, które mogą skierować naszą świadomość na tory
moralności. Odpowiednie i słuszne myślenie to myślenie o moralności jako
służbie człowiekowi i o religijności jako służbie Bogu. Takie myślenie staje
się świadomością moralną, czyli sumieniem (conscientia). Człowiek w swoim
postępowaniu powinien kierować się sumieniem. Nasze myślenie o moralności albo
myślenie moralne przybiera kształt prawa moralnego. Prawo moralne określa
samostanowienie człowieka o sobie samym (o swoim postępowaniu). Można
powiedzieć, że prawo moralne jest istotą świadomości moralnej.
Trzeba rozprawić się z teorią świadomości /18
Osoba i prawo moralne
Człowiek powinien się kierować prawem
moralnym. Potocznie mówimy, że człowiek powinien się kierować sumieniem.
Sumienie jest pojmowane jako wewnętrzny głos duszy. Głos, który wzywa człowieka
do właściwego i odpowiedniego działania. Ten głos sumienia ma postać nakazu,
dlatego jest utożsamiany z prawem moralnym. Prawo jest bowiem tym, co nakazuje
działać człowiekowi w określony sposób. W średniowieczu funkcjonowała teza, że
ludzkie prawo jest dziełem rozumu.
Krąpiec uważa, że prawo moralne lub
naturalne jako wezwanie sumienia ma postać sądu praktycznego, czyli sądu
postulującego odpowiednie działanie człowieka. Ten sąd został więc sformułowany
przez ludzki rozum, który poznał realność człowieka oraz uznał i zaakceptował
zasady rządzące tą realnością. Już greckie hasło: „Poznaj samego siebie” (gnoti
seauton) było dla Sokratesa podstawą etyki. Człowieka musi więc poznać
siebie i swoje działanie. Dopiero takie poznanie powinno być podstawą rozważań
i teorii etycznych. Może być ono podstawą sformułowania (wypowiedzenia) sądów
etycznych jako sądów praktycznych, czyli sądów dotyczących moralnego działania
człowieka.
Okazuje się, że w tym zakresie pojawiają
się różne propozycje i rozwiązania. Ale większość z nich chyba nie do końca
zabiega o poznanie i uznanie realności człowieka. Wszelkie propozycje
hedonistyczne są oparte na powierzchownej znajomości człowieka. Chociażby
uznanie, że przyjemność jest jedynym dobrem dostępnym człowiekowi, bardzo
zawęża rozumienie samego człowieka, jak i rozumienie sposobów (czy możliwości)
jego działania. Stąd rodzą się takie hasła jak: „używaj życia” (carpe diem
– właściwie „używaj przyjemności każdego dnia”). Ideałem hedonizmu stała się
propozycja Benthama – osiągania maksimum przyjemności dla jak największej liczby
ludzi. Postępując tą drogą zamieniamy moralność na przyjemność. Ale czy dzięki
temu osiągamy doskonałość lub szczęście?
Sąd praktyczny dotyczący ludzkiego
działania wydaje się być oparty na rozpoznaniu realności, czyli bytu,
człowieka. Jednak w wielu wypadkach widzimy, że filozofom nie chodziło o pełne
poznanie człowieka. W swoich ustaleniach kierowali się raczej dostępnymi
teoriami, czyli myśleniem innych filozofów. Również literatura potrafi w tym
względzie narzucić swoje rozwiązania. Ale patrząc na to z drugiej strony wydaje
się, że sąd praktyczny nie musi wcale posiadać podstaw teoretycznych. Może być
utworzony i wypowiedziany na podstawie wieloletniej praktyki życiowej, czyli
mądrości. Na tej zasadzie zwracamy się po poradę do osób mądrych i doświadczonych
życiowo. Na ogół pytamy o radę ludzi starszych, którzy już wiele przeżyli.
Wówczas taki sąd będzie jakimś uogólnieniem praktyki życiowej. Będzie
uogólnieniem, a może tylko wyborem różnych sposobów postępowania. Mówimy
często, że ludzie tak lub inaczej postępują, to znaczy, że większość ludzi
postępuje w ten właśnie sposób. Ale takie podejście prowadzi najczęściej do
rozwiązań utylitarystycznych. Na ogół ludzie kierują się własną korzyścią.
Starają się wykorzystać dla własnych potrzeb to wszystko, co jest im dostępne
(rzeczy i wytwory). W ostatecznym rozrachunku okazuje się, że ci wszyscy ludzie
wcale nie dążą do spełnienia swojej osoby, a jedynie do przeżycia życia w
sposób łatwy i przyjemny, bezkonfliktowy i bezstresowy.
Co się jednak stanie, gdy dopadnie
człowieka sytuacja dramatyczna lub sytuacja graniczna (w nomenklaturze
Jaspersa)? Wówczas człowiek staje przed moralnym wyborem. Jest to moment w jego
życiu, gdy musi dokonać wyboru moralnego albo podjąć moralną decyzję. Jeżeli
człowiek nie żyje według zasad moralnych, to jest nieprzygotowany na taką
ewentualność i najczęściej popełnia wtedy błąd, to znaczy postępuje
niemoralnie. Taki niemoralny postępek pociąga za sobą dalsze czyny tego typu.
Człowiek zaczyna wówczas upadać. Jak podnieść się z upadku?
Filozofowie i moraliści przedstawiają
nam różne propozycje moralne. Proponują różne sądy praktyczne, które mogą stać
się prawem moralnym. Historia przekazała nam różne zakazy i nakazy moralne, ale
w dzisiejszych czasach pojawiają się również głosy przeciwne moralności.
Niektórzy uważają, że zakazy i nakazy ograniczają człowieka, że należy je
przekraczać. Postuluje się całkowitą wolność człowieka. Jedyną zasadą staje się
wtedy wolność. Kiedy absolutyzowano rozum, wtedy wydawało się, że człowiek działający
na mocy rozumu powinien działać z konieczności. Ale kiedy odrzucono rozum,
wtedy do głosu doszła absolutyzacja woli i wolności. Dzisiaj człowiek zachwyca
się wolnością wyboru, wolnością decydowania o sobie. Jednak już od początku
teologia chrześcijańska ostrzegała nas, że wolność decyzji i wyboru (liberum
arbitrium) stanowi upadłą postać naszej woli jako zdolności działania.
Późniejszy racjonalizm uważał, że wolną
wolę należy podporządkować konieczności rozumu i wtedy wszystko wróci do normy.
Kant chciał sprowadzić wolę do posłuszeństwa rozumowi, który miał ustanawiać
prawo powszechne i konieczne. W ten sposób wola człowieka miała przestać się
liczyć jako coś zbędnego i niepotrzebnego. Człowiekowi powinien wystarczyć sam
rozum. Ale jedynowładztwo rozumu już u Sokratesa doprowadziło do tego, że
jedyną zasadą i jedyną cnotą stawała się wiedza. Czy dzisiaj naszym życiem nie
zamierza kierować wiedza naukowa? Kto chce się temu przeciwstawić od razu jest
obwołany mianem „ciemnogrodu”. A przecież naukowy światopogląd odrzucił
moralność człowieka, gdyż nie mieściła się ona w granicach teorii naukowej.
Łącząc skrajne rozwiązania propaguje się
dzisiaj wolność ludzkiego myślenia. Uważa się, że człowiek powinien myśleć w
sposób nieskrępowany, a może dzięki temu wymyśli prawdę. Ale prawdy nie da się
wymyślić, można ja tylko przyjąć albo odrzucić. Prawda nie powstaje w naszym
umyśle samorzutnie. Ona może się tam pojawić dopiero dzięki kontemplacji. W
kontemplacji możemy przyjąć zgłaszającą się i nawiedzającą nas realną prawdę –
osobową prawdę człowieka, a nawet Osobową Prawdę Boga (czyli przyjąć samego
Chrystusa).
Człowiekowi jest potrzebne dzisiaj
poznanie praktyczne. Jest mu potrzebne poznanie ludzkiego działania. Jest
przede wszystkim potrzebne poznanie osobowego dobra. Ale człowiekowi jest
potrzebne również poznanie uczuciowości i poznanie życia. Bez tego nie może być
wiedzy praktycznej. Bez tego nie będzie praktycznej mądrości. Bo dopiero
mądrość może być wyrazicielką i nauczycielką sądu praktycznego dotyczącego
postępowania moralnego człowieka. Bez mądrości sądy moralne tracą sens i
wartość. Stają się dowolnymi wypowiedziami na temat ludzkiego życia i
działania. Człowiek w swojej głupocie jest zdolny do zanegowania wszystkiego,
co realne. Biblia nas poucza: rzekł głupiec w sercu swoim – „Nie ma Boga”.
Natomiast Dostojewski dopowiedział: „Jeśli nie ma Boga, to wszystko wolno
robić”. Okazuje się, że nie tak trudno jest odrzucić moralność. Wystarczy
zanegować i odrzucić istnienie Boga. A to dla głupca nie jest nic trudnego.
Dlaczego człowiek odrzuca mądrość a wielbi głupotę? Mądrość wymaga od człowieka
naprawdę wiele wysiłku, a głupota nic nie kosztuje. Łatwiej jest stwierdzić coś
dowolnego niż zabiegać o poznanie prawdy.
Każdy człowiek musi przyjąć dla siebie
własną zasadę moralną. Każdy z nas sam musi dojść do sformułowania swojego sądu
praktycznego, czyli sądu moralnego. A przecież nie wszyscy posiadają pełne
rozeznanie realności człowieka i realności świata. Skąd zatem zwykły człowiek
ma czerpać swoje sądy i oceny moralne? Człowiek nauczony wolności sam zaczyna
wypowiadać własne sądy. Uważamy, że przecież każdy ma prawo do własnego zdania.
Ale zapominamy, że moje własne zdanie nie może się stawać od razu prawem
moralnym. Bo gdy zmienię swoje zdanie, wówczas muszą zmienić również prawo
moralne. Takie podejście do tej sprawy wprowadza zwykły relatywizm. Zmieniam
zdanie, a co za tym idzie także prawo moralne w zależności od bieżących
potrzeb. Zaś ostatecznym argumentem jest stwierdzenie, że tylko krowa nie
zmienia poglądów. A to już jest powrót do formuły errare humanum est,
czyli człowiek musi się mylić, żeby być człowiekiem.
Gdzie zwykły człowiek może znaleźć
potwierdzenie prawa moralnego? Czy w swoim rozumie, który ciągle błądzi? Czy w
wiedzy naukowej, która neguje moralność? Czy w słowie prawdy o człowieku, które
tak rzadko do niego dociera? Czy w Słowie Bożym głoszonym przez Kościół? Czy w
kłamstwach o człowieku, które głoszą media? Czy w swoim sumieniu, które wzywa
go do czynienia dobra? Już sam nadmiar propozycji może być dla człowieka
przeszkodą w dotarciu do prawdy i dobra. Ponadto, czy zwykłego człowieka stać
na porównanie tych wszystkich propozycji? Czy nie dociera do niego to, co
najgłośniej woła – czyli media? Czy człowiek naprawdę poszukuje prawdy i dobra?
Czy zadowala się jedynie głośnymi okrzykami tłumów lub wypowiedziami
redaktorów? Każdy sam musi odpowiedzieć sobie na te pytania.
Według
Krąpca sąd praktyczny jest najwyższą formą poznania. Wyraża bowiem poznaną
rzeczywistość oraz nasz stosunek do niej. Sąd praktyczny wypowiada afirmację
rzeczywistości. Mamy więc sąd sumienia: „czyń dobro”, gdzie „dobro” oznacza
poznanie rzeczywistości jako dobra (dobre jest to, co realne), natomiast „czyń”
(czyli czynienie) oznacza afirmację realnego dobra. Afirmacja jako czynienie
dobra stanowi rzeczywiste pragnienie i potwierdzenie dobra w czynie.
Sąd praktyczny wyraża dopasowanie
naszego realnego działania do rzeczywistości, czyli dopasowanie naszego czynu
do realnego bytu, który stanowi realne dobro. Sąd praktyczny będący sądem
sumienia wzywa nas do afirmacji dobra, czyli do realnego potwierdzenia dobra.
Sąd sumienia ukazuje nam realność naszego działania. Natomiast wszelkie
idealizmy myślenia mamią nas złudnym i pozornym działaniem.
Trzeba rozprawić się z teorią świadomości /19
Ludzkie życie musi być oparte na realnych podstawach
Ludzkie
życie i działanie musi być oparte na realnych podstawach. Życie pozorne nie ma sensu. To nie rzeczywistość jest
absurdalna, tylko nasze myślenie. Myślenie potrafi wymyślić absurdalne i
niestworzone historie, gdyż myślenie potrafi zanegować wszystko – zarówno
prawdę, jak i fałsz. Proponowane człowiekowi życie według idealistycznych
teorii jest absurdem.
Realnością człowieka jest osoba. Osoba
potrzebuje dla siebie środowiska wspólnoty osobowej. Wspólnota osobowa nie
powstaje samorzutnie. Do tego potrzebne jest osobowe działanie. Osobowe
działanie to słowo prawdy, czyn dobra i przeżycie piękna. Każde z tych działań
tworzy swój krąg wspólnotowy. Jeśli te kręgi będą się pokrywały, to powstanie
doskonała wspólnota osobowa.
Wspólnota słowa zapoczątkowuje osobową
łączność między ludźmi. Jest ona oparta na darze słowa. Dar słowa jest
przyrzeczeniem. Obdarzając kogoś (małżonka) darem słowa przyrzekamy mu
wierność. Oddajemy swoją osobową prawdę do dyspozycji drugiej osoby (małżonka).
Dajemy mu słowo prawdy, czyli dajemy mu prawdę. Stajemy wobec niego w prawdzie
swojej osoby. Powierzamy mu swoją osobę oraz swoją osobową prawdę. W ten sposób
składamy innej osobie pierwszy osobowy dar.
Sąd praktyczny poucza nas, jak żyć.
Każdy człowiek powinien wypracować sobie swoją wizję życia, czyli każdy musi
przyjąć i wypowiedzieć swój sąd na temat życia. Ten sąd ma wyrażać nasze
podejście do życia. Jest to zarazem określenie naszego celu życiowego. Każdy
człowiek musi sformułować swój własny sąd praktyczny. Musi odpowiedzieć sobie
na pytanie, jak i po co chce żyć, co chce osiągnąć i czym się kierować. To musi
być jego własny sąd i jego decyzja. Jeżeli zaczynamy kierować się cudzymi
poglądami lub propozycjami, to na ogół źle na tym wychodzimy, gdyż w trudnych
momentach łatwo jest je odrzucić. W swoim postępowaniu musimy zajrzeć do swego
wnętrza albo w głąb siebie i zapytać, czego naprawdę chcemy, czego pragnie moja
osoba. Aby zdecydować o sobie, musimy dotrzeć do własnej osoby, nawet dusza i
ciało to za mało.
Sąd praktyczny powinien się zrodzić z
rozpoznania całej ludzkiej realności. Dlatego musi obejmować swym zakresem
poznanie samej osoby. Dopiero osoba stanowi pełnię realności człowieka, gdyż
przyczynuje realność istoty człowieka. Dusza i ciało są oparte na istotowej
możności. Są wypełnieniem tej możności. Dlatego nie mogą stanowić źródła i
przyczyny realności człowieka, ale jedynie jej zewnętrzny przejaw. Zdolności i
władze, zarówno duchowe jak i cielesne, są przejawem i obrazem sprawczej mocy
istnieniowej realności osoby. Podstawą i zasadą realności człowieka jest zatem
akt istnienia wyposażony we własności transcendentalne (osobowe i nieosobowe).
Dopiero poznanie tego poziomu realności pozwala określić cel ludzkiej
aktywności. I nie chodzi jedynie o aktywność duchowo-cielesną, jak się na ogół
sądzi. Chodzi zaś o aktywność osobową, która wyrasta z osobowej podmiotowości,
którą stanowią własności osobowe istnienia. Osoba działa bowiem mocą prawdy,
dobra i piękna. I to dzięki osobowej aktywności te własności mogą się
przejawiać we władzach duchowych.
Arystoteles twierdził, że prawda pojawia
się w umyśle człowieka pod wpływem poznania. Poznanie rzeczywistości miało
owocować w nas prawdą. Ale wydaje się, że nasze poznanie wygląda inaczej.
Osobowa prawda sprawia i przyczynuje sam rozum (intelekt). Natomiast rozum ma
możliwość poznawania rzeczywistości dzięki obecnej w nim prawdzie, która
stanowi miarę i zasadę poznania. Rozum przykłada jako miarkę własną prawdę do
poznawanych bytów, dzięki czemu stwierdza ich realność. Kryterium poznania jest
więc zawarte w zdolności poznawczej, czyli we władzy rozumu (intelektu).
Dopiero gdy porzucimy to kryterium, gdy odrzucimy prawdę, wtedy zjawia się w
naszym rozumie myślenie, które do poznania potrzebuje różnych treściowych
impulsów, jakie dają nam zmysły. To wówczas człowiek potrzebuje wrażeń
zmysłowych, które stają się pożywką dla naszego myślenia pojęciowego.
Prawdziwe poznanie dokonuje się dzięki
słowu prawdy. Rzeczywiste poznanie znajduje wyraz w słowie prawdy. Takie
poznanie wypowiadamy w słowie, a nie w pojęciu. Dlatego ludzka mowa jest
skutkiem zdolności poznawczej rozumu. Natomiast myślenie zostaje przedstawione
w języku. Myślenie wypowiadamy w jakimś języku. System językowy jest tworem
naszego myślenia.
Tylko mowa może nas informować
bezpośrednio o rzeczywistości. Mowa dotyczy osobowej realności człowieka. Nasza
osobowa aktywność przemawia do nas w mowie serca i umysłu. Ta mowa wyraża się w
słowie prawdy, w czynie dobra oraz w przeżyciu piękna. Są to elementy, które
tworzą szeroko pojętą mowę wewnętrzną. Ta mowa jest oparta na relacjach
osobowych łączących osoby w zakresie własności transcendentalnych. Relacje
osobowe stanowią więzi i powiązania międzyosobowe. Gdy więc mówimy, że człowiek
jest istotą dialogiczną (zob. Buber), to chodzi właśnie o relacje osobowe. Dialogiczność
można inaczej określić jako relacyjność osoby. Osoba jest realnością otwartą na
powiązania osobowe, czyli na relacje osobowe. Można więc przyjąć, że
dialogiczność jako zdolność do mowy, która jest powiązaniem osób między sobą
wyraża się w relacjach oraz w skutkach duchowych tych relacji. Relacje osobowe
skutkują bowiem działaniem władz duchowych. Relacja wiary owocuje kontemplacją
i wiarą w naszym rozumie. Relacja miłości owocuje głosem sumienia i czynem
afirmacji (czyli miłością) w naszej woli, zaś relacja nadziei sprawia
upodobanie i przeżycie pięknego życia w naszej uczuciowości.
Osoba powiązana z innymi osobami
relacjami osobowymi podejmuje dialog, czyli podejmuje mowę, jako łączność
osobową. Stąd Buber określa mowę jako relację Ja-Ty, czyli wzajemne powiązanie
dwóch osób. Osoby, które są powiązane relacjami, zaczynają się udostępniać
sobie dzięki mowie serca i umysłu. Mowa jest więc otwartością osób na siebie
nawzajem. Jest eksplikacją osobowej aktywności jako chęci udostępniania siebie,
może nawet uobecniania siebie drugiej osobie. Wydaje się, że mowa może być
darem osoby dla drugiej osoby. Mowa byłaby darem osobowym. Jest takim
bezinteresownym przekazaniem i oddaniem siebie. Właśnie w takiej mowie Bóg
przemówił do człowieka. Słowo Boże jest taką osobową mową. Jest udostępnieniem
się i uobecnieniem Boga dla człowieka. Bóg (Jezus Chrystus) jest dla nas obecny
w Słowie Bożym. Dlatego Osobę Jezusa Chrystusa nazywamy Słowem Bożym. Bóg jest
obecny w Osobie Chrystusa.
Buber odkrył, że byt człowieka jest
dialogiczny, czyli otwarty na komunikację. Można powiedzieć, że byt człowieka
jest komunikatywny. Ale wydaje się, że ta dialogiczność i komunikatywność
dotyczy przede wszystkim ludzkiej osoby. To osobowe istnienie jest dialogiczne
i komunikatywne. Istnienie stanowi w człowieku osobową podmiotowość.
Podmiotowość osoby oznacza aktywność osobowego istnienia. Istnienie sprawia
całe istotowe wyposażenie. Istnienie sprawia istotę bytu. Podmiotowość
istnienia oznacza więc sprawczą aktywność.
Dialogiczność i komunikatywność
ludzkiego bytu zawarta jest w osobowym istnieniu. Polega ona na relacyjności
osoby, czyli na zdolności podmiotowania relacji osobowych. Relacje osobowe są
szczególnymi powiązaniami między osobami. Tylko osoby mogą nawiązywać te
relacje. Chyba właśnie na tym polega osobowa aktywność. Relacje osobowe tworzą
wspólnotę, która jest zdolna zrodzić nową osobę. Pierwszą wspólnotę osobową
stanowi Trójca Osób Boskich. Boska Trójca jest powiązana doskonałymi relacjami
osobowymi. W Bogu relacje osobowe stają się samymi Osobami Boskimi – Syna i
Ducha Świętego, zaś osoby te są powiązane ze sobą jak najdoskonalej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)