Czy zatem człowiek nie może
działać osobowo? Albo czy po prostu nie ma gdzie działać osobowo? Człowiek może
i powinien działać osobowo, ale trzeba mieć świadomość, że takie działania są
podejmowane na gruncie wspólnoty osobowej. Trzeba też wiedzieć, że żadne
instytucje i organizacje społeczne nie tworzą czegoś takiego w rodzaju
wspólnoty osobowej. Są to wszystko jedynie uporządkowane zespoły organizacyjne
powołane do wykonywania określonych zadań. Życie społeczne i polityczne kieruje
się bowiem ustaleniami prawnymi (przepisami, ustawami i uchwałami, statutami,
kodeksami, itp.). Tam nie ma miejsca na bezinteresowne działania osobowe.
A przecież człowiek jest osobą i
powinien działać jak osoba. Gdzie zatem jest miejsce na działania osobowe? Otóż
w życiu człowieka występują dwa kręgi wspólnotowe. Pierwszym i zarazem
najbliższym kręgiem jest rodzina, drugim zaś nieco dalszym jest wspólnota
religijna (czyli Kościół). Ze swoją pierwszą wspólnotą, czyli rodziną, człowiek
spotyka się już w momencie narodzin. Można powiedzieć, że każdy człowiek rodzi
się w rodzinie, lecz dzisiaj nie jest to już takie oczywiste. Człowiek
przychodzi na świat w rodzinie. W rodzinie wzrasta i dojrzewa (osiąga
dojrzałość). W rodzinie człowiek żyje (czyli przeżywa życie) i starzeje się.
W naukach społecznych traktuje
się rodzinę zazwyczaj jako instytucję życia społecznego. Ale to nie jest do
końca prawdą. Swego czasu ukuto nawet slogan, że rodzina jest podstawową
komórką społeczeństwa (pojmowanego jako organizm). Otóż na podstawie pionierskiej
pracy Instytutu Studiów nad Rodziną wiadomo już, że rodzina jest przede
wszystkim wspólnotą osób. Można zapytać, czym różni się wspólnota osobowa od
zwykłej instytucji publicznej czy społecznej? Wspólnotę osobową tworzą realne
osoby powiązane ze sobą na mocy relacji osobowych. Te relacje łączą
bezpośrednio osoby stanowiące podmiotowość istnienia. Już Wojtyła pisał, że
osoba jest podmiotem istnienia i działania. Wspólnotę osobową stanowią więc
osoby połączone relacjami przebiegającymi na poziomie istnienia, które to
relacje zostają potwierdzone poprzez działania osobowe dokonywane z kolei na
poziomie natury będącej w człowieku podmiotowością działania.
Relacje osobowe znakomicie opisał
Gogacz. Są to relacje zakotwiczone we własnościach transcendentalnych charakteryzujących
osobowe istnienie człowieka. Ludzki byt według Gogacza, który jest wierny
Tomaszowi z Akwinu, składa się z aktu istnienia oraz istotowej możności. Ten
akt istnienia jest wyposażony we własności prawdy, dobra i piękna (które kiedyś
przypisywano ogólnie całemu bytowi). Gogacz twierdzi, że te własności
przysługują właśnie osobowemu istnieniu człowieka. Poprzez te własności osoby
łączą się ze sobą uobecniając się dla siebie wzajemnie. Dotyczy to zarówno
naszej łączności z osobami w rodzinie, jak też łączności z Osobowym Bogiem. Na
tej zasadzie powstaje wspólnota rodzinna, którą Wojtyła nazwał communio personarum. Powstaje ona dzięki
zawarciu sakramentalnego małżeństwa i dlatego jest powołana do nadprzyrodzonej
służby człowiekowi. Powszechnie uważa się, że rodzina jest powołana do
zrodzenia oraz wychowania dzieci. Ale musimy pamiętać, że w rodzinie rodzi się
nowa osoba, a nie tylko rozumne zwierzę. Dlatego mówimy o rodzinie, że jest
pierwszym i najważniejszym środowiskiem człowieka – człowieka jako osoby.
Stanowi bowiem krąg osobowy, w którym osoba ludzka przychodzi na świat, a dalej
wzrasta i rozwija się dzięki wychowaniu, i na koniec osiąga pełną dojrzałość i
spełnienie.
Wspólnota osobowa nie jest jakąś
instytucją lub organizacją społeczną. Ona powstaje dzięki wierze, miłości i
nadziei, które najpierw stanowią relacje osobowe, żeby następnie przekształcić
się w sprawności i cnoty naszych władz duchowych. Ta relacyjna łączność
sprawiana przez Boga decyduje o nierozerwalnym charakterze wspólnoty rodzinnej.
Jest to łączność i związek na poziomie egzystencjalnym, a to już znaczy, że
wykracza poza ludzkie poznanie i ludzkie wybory. Gogacz podkreśla, że nawiązane
relacje osobowe wyprzedzają naszą działalność w sferze natury. Relacje osobowe
przebiegają bowiem na poziomie istnienia, zaś nasze działania są podejmowane
przez władze duchowe, które funkcjonują na poziomie istotowym (na poziomie
ludzkiej natury).
Życie człowieka dokonuje się i
wypełnia w osobowej wspólnocie. Przede wszystkim we wspólnocie rodzinnej, ale
również we wspólnocie religijnej, jaką jest Kościół powołany do istnienia i
działania przez samego Boga (Syna Bożego). Wspólnota kościelna zapewnia
łączność poszczególnych osób (i całych rodzin) z Osobami Boskimi. To dzięki
temu możemy czerpać realną siłę sprawczą, którą teologia nazywa łaską Bożą.
Kościół naucza, że łaska Boża jest do zbawienia konieczna.
Otóż w przypadku wspólnoty
osobowej (rodziny i Kościoła) mamy do czynienia ze szczególną formą łączności,
która przebiega na poziomie egzystencjalnym. Nawiązywanie takich więzi
przysługuje tylko podmiotom osobowym i nie mogą one występować na poziomie
naturalnym (esencjalnym), czyli np. nie występują w ożywionej przyrodzie.
Jeżeli człowiek w swoim życiu będzie działał jedynie na poziomie naturalnym, to
nigdy nie doświadczy tego, co osobowe. A skoro człowieka nie stać na nawiązanie
relacji osobowych, to nie będzie on zdolny stworzyć prawdziwej wspólnoty. W
takim przypadku pozostaje mu jedynie realizacja działań i organizacji
instytucjonalnych wyznaczonych przez ustawowe prawo. W takiej społecznej
działalności ludzie podejmują próby odwołania się do prawa naturalnego. Lecz
gdy zastanowimy się nad prawami człowieka zawartymi w Deklaracji ONZ, to okaże
się tak naprawdę mają one charakter prawa stanowionego, ponieważ odwołują się
do takich wartości jak równość i wolność, które nie są zasadami realnego
człowieczeństwa osobowego. Czymś naprawdę realnym w człowieku jest jego osoba.
Otóż osobie przysługują i charakteryzują ją własności prawdy, dobra i piękna. I
to na nich opierają się relacje osobowe wiary, miłości i nadziei. Wiara jest
relacją łączącą własności prawdy zawarte w dwóch osobach. Miłość łączy i wiąże
własności dobra przysługujące dwóm osobom, zaś nadzieja to relacja nawiązywana
pomiędzy własnościami piękna, jakie cechują osoby ludzkie. Dlatego właśnie
Wojtyła traktował miłość jako normę personalistyczną, gdyż porządek moralny
oraz prawny musi być ufundowany na czymś naprawdę realnym. Do tej osobowej
miłości należy dodać więc wiarę i nadzieję, a wówczas będziemy mieli pełną
podstawę i przyczynę osobowego działania człowieka.
Musimy jednocześnie pamiętać, że
działania osobowe są przeprowadzane we wspólnocie osobowej, gdyż dotyczą one
najbliższych nam osób. Zatem z działaniami osobowymi mamy do czynienia właśnie
w rodzinie. To tam panuje wiara, nadzieja i miłość, a z nich największa jest
miłość, jak czytamy u św. Pawła. Osobowa miłość dotyczy bezpośrednio osoby
człowieka albo Boga. To znaczy, że kochać możemy człowieka jako osobę.
Natomiast wszystkie inne przejawy miłości są tylko pozorne i stanowią jakąś
pomyłkę. Nie można kochać szybkich samochodów lub modnych strojów. Tego dotyczy
ludzkie pożądanie. Pożądanie i namiętność nie są wyrazami prawdziwej miłości.
Bzdurą jest również chęć przenoszenia osobowej miłości na całą ludzkość.
Kochamy zawsze konkretną osobę a nie abstrakcyjną ludzkość, jak chciał Comte.
Dlatego nie da się na miłości zbudować jakiegoś zorganizowanego życia
społecznego (np. komunizmu). Miłość jest fundamentem dla powstania wspólnoty
osobowej, jaką jest rodzina. Toteż z miłości powstaje rodzina, ale nie
organizacje społeczne.
Życie społeczne (i polityczne) ma
źródło i początek w naturalnych działaniach człowieka. Filozofia grecka starała
się poddać te działania racjonalnej kontroli. Postawiono na roztropność i
sprawiedliwość dodając do tego umiar i męstwo. Wszystko to razem oznaczało
jakąś ludzką mądrość, która, jak zdawano sobie sprawę, jest potrzebna w życiu
społecznym. Grecy wiedzieli, że o życiu politycznym decyduje prawo będące
dziełem ludzkiego rozumu. Roztropność i sprawiedliwość miały czuwać nad
słusznością prawa. Wielcy prawodawcy działali jeszcze przed wielkimi filozofami.
Można więc przyjąć, że dokonano refleksji nad prawem funkcjonującym w życiu
politycznym. Była to zatem refleksja nad naturalnym działaniem człowieka.
Człowiek prawy moralnie, ale także politycznie, powinien działać roztropnie i
sprawiedliwie, a dzięki temu zdobywał uznanie w państwie greckim. Dlatego
możemy stwierdzić, że w starożytności instytucje społeczne i polityczne
budowano na roztropnym i sprawiedliwym prawie. Toteż już wtedy mogły powstawać
instytucje demokratyczne.
Dlaczego jednak te demokratyczne
ustroje nie przetrwały zbyt długo? Co spowodowało, że zawieszono swobody
demokratyczne? Co zatem okazało się silniejsze niż pragnienie słuszności prawa?
Czy było to pragnienie władzy i panowania? Platon zaproponował, żeby rządzili
filozofowie, albo starał się z władcy uczynić filozofa. Ta idea oświeconego
władcy powracała jeszcze wielokrotnie. A mimo to nie udawało się stworzyć
doskonałego państwa. Wydaje się, że filozoficzne postulaty na niewiele się
tutaj zdają. Czyżby życie społeczne kierowało się jeszcze czymś innym?
Otóż wydaje się, że w tworzeniu
polityki najważniejszą rzeczą jest myślenie polityków. Tego myślenia nie da się
ująć w karby filozofii, jak chciał Platon. Ludzkie myślenie posiada
nieograniczone możliwości, ale właśnie z tego powodu jest narażone na wszelkie
błędy. Ponadto myślenie nie chce się podporządkować żadnym zasadom, gdyż uważa,
że samo jest dostateczną zasadą postępowania. Myśleniu brakuje jednak poczucia
realności, gdyż nie stanowi ono poznania rzeczywistości. Dlatego myślenie
bardzo łatwo wykracza poza zasady moralne oparte na realności. Tylko myślenie
potrafi uzasadnić polityczną przemoc i terror. Ono dąży do panowania nad
człowiekiem, dlatego skłania się do zdobycia władzy oraz utrzymania jej za
wszelką cenę. Takie myślenie przedstawił nam Machiavelli. Widzimy więc, że
myślenie jest w stanie zniszczyć słuszność prawa oraz zaprowadzić bezprawie.
Myślenie jest całkiem
egoistyczne, dlatego potrafi rozbić wszelkie próby współpracy i współdziałania.
Tylko myślenie jest zdolne oderwać człowieka od spraw praktycznych, żeby
wywyższyć go w chwale samouwielbienia. Ono popycha człowieka do megalomanii.
Myślenie ukazuje nam przeróżne sposoby działania, lecz samo nie rozróżnia,
które z nich są dobre a które złe. Dla myślącego człowieka wszystko, co jest w
stanie pomyśleć albo już pomyślał, jest dobre czy raczej cenne lub wartościowe.
A najbardziej wartościowe wydaje mu się to, że sam coś wymyślił.
Dlatego myślenie zamiast
doskonalić życie społeczne, pcha je często w ślepą uliczkę dyktatury lub
terroru. Nic tak nie pobudza chęci panowania jak megalomańskie myślenie. Ono
umie znakomicie posługiwać się intrygami i pomówieniami. Zna wszystkie kłamstwa
i oszustwa. Przeto myślenie jest zabójcze dla społecznego działania i
współpracy. Myślenie potrafi zabić, czego doświadczył Sokrates. Jego proces
opisany przez Platona jest znakomitym przykładem, do czego może doprowadzić
zawistne myślenie. W polityce mamy zbyt wiele takiego zawistnego myślenia.
Wystarczy posłuchać naszych polityków.
Myślenie nie jest w człowieku
czymś osobowym. Myślenie jest wypaczeniem tego, co osobowe. Jest wypaczeniem
słowa, czyli logosu.