25.04.2014

Personalizm społeczny /3



Z tego, co powiedzieliśmy do tej pory, wynika, że człowiekowi żyjącemu w sposób naturalny obce jest życie osobowe. Dlatego człowiek działający w społeczeństwie według swej natury nie jest w stanie odkryć swojej osobowej tożsamości. Trzeba stwierdzić, że to dokonało się w sposób nadprzyrodzony dzięki wcieleniu Syna Bożego. Bez tego historycznego wydarzenia człowiek nie zdołałby zrozumieć siebie samego.

Jak to możliwe, żeby pozostając cały czas osobą wyposażoną w szczególną godność nie zdawać sobie z tego sprawę? Skąd wzięło się u ludzi takie zaciemnienie umysłu? Wydaje się, że pierworodny upadek człowieka był naprawdę głęboki. Dlatego potrzeba było Boskiego oświecenia, żeby człowiek zdołał zrozumieć własne człowieczeństwo, czyli swoją realną podmiotowość.

Przez cały czas do momentu pojawienia się chrześcijaństwa ludzki umysł pozostawał w mrokach niewiedzy lub braku rozumienia, gdyż nie stać go było na prawdziwy akt wiary. Człowiek nie wierzył w Osobowego Boga. Nie wierzył ani w Osobę Boga, ani w realność własnej osoby. Wierzył jedynie w mitologiczne opowieści, które przekazywały jakieś dziwne informacje o początkach ludzkości. Czyżby człowiek bał się zapytać o własny początek. Przecież pierwsze filozoficzne pytanie dotyczyło początku świata przyrodniczego. Właściwie Grecy nie postawili wyraźnie problemu pochodzenia człowieka. Koncepcje pochodzenia ludzkiej duszy nie były sformułowane w sposób czysto filozoficzny (czyli jako pytanie metafizyczne). Wszystko to razem pokazuje, że tak naprawdę człowiek nie znał samego siebie, chociaż pragnienie takiego poznania było celem filozofii (poszukiwanie mądrości) od czasów Sokratesa.

Dopiero chrześcijaństwa przyniosło ludziom zrozumienie własnego człowieczeństwa. Stało się też oczywiste, że konieczna do tego jest wiara. Wiara jako nowa osobowa aktywność umysłu. To była oczywiście wiara religijna dotycząca Boga i Jego objawienia (Dobrej Nowiny). I na początku nie zdawano sobie z pewnością sprawy, że właśnie wiara odkrywa przed człowiekiem rozumienie jego samego jako osoby. Można postawić tezę, że bez objawienia się Osobowego Boga w Chrystusie nie mielibyśmy rozumienia człowieka jako osoby. Ludzkie życia przebiegałoby cały czas na poziomie natury. Dzięki swoim rozważaniom człowiek dysponowałby środkami zaradczymi w postaci teorii etycznych i politycznych, żeby nie doprowadzić do dramatu ludzkości. Inaczej życie społeczne ludzi byłoby pełne tragedii i niepewności. To byłoby życie beznadziejne (bez nadziei na lepszą przyszłość).

Nadzieję ludziom przyniosło chrześcijaństwo ze swoim przesłaniem o zbawieniu. Zrozumiano, że Bóg kocha ludzi i pragnie ich zbawić, że już ich zbawił w Osobie Chrystusa. Można sądzić, że był to potężny zastrzyk społecznego optymizmu, który mógł być wykorzystany do stworzenia nowego społeczeństwa. Czy tak się jednak stało? Augustyn przedstawił w swoim dziele wizję państwa Bożego (civitas Dei). Był to impuls dla przyszłych władców do budowania doskonałego państwa. Dlaczego jednak to się nie udało i nadal się nie udaje? Czy ludziom brakuje prawdziwej wiary? Czy może brakuje im osobowej miłości albo po prostu nadziei na lepsze jutro? Niestety również działalność samego Kościoła (np. rozłamy religijne) pokazuje, że człowiekowi nie jest łatwo działać całkowicie osobowo i bezinteresownie. Mamy oczywiście indywidualne przykłady Świętych, ale jakoś nie udało się uświęcić życia społecznego. Coś tu jednak przeszkadza.

Działania osobowe cechuje bezinteresowność. Wydaje się jednak, że życia społecznego (i politycznego) nie da się oprzeć na bezinteresownym działaniu. Życie codzienne człowieka wymagało zawsze i nadal wymaga zapewnienia materialnych środków do przetrwania. Człowiek potrzebuje koniecznie pożywienia, ubrania oraz mieszkania. A to wszystko są rzeczy, których nie można zdobyć lub pozyskać w sposób bezinteresowny. Konieczna jest w tym wypadku praca i zagospodarowanie zasobów naturalnych przyrody. Ludzka praca nie jest działaniem bezinteresownym. Ona kieruje się jasno określonym interesem, czyli pozyskiwaniem środków potrzebnych do życia.

Można więc uznać, że ta trudna i pracowita praktyka dnia powszedniego stoi w opozycji do bezinteresowności działań osobowych. Człowiek jest bowiem nie tylko uduchowioną osobą. Człowiek jest także osobą wcieloną, dlatego musi zadbać o swoją cielesność. Jeżeli troszczymy się o naszą cielesność, to nie możemy podejmować jednocześnie działań duchowych. Okazuje się, że w wymiarze społecznym (czyli tak przeciętnie) górę bierze działalność życiowo praktyczna. Natomiast działalność duchową i religijną podejmuje jedynie niewielka część ludzi. Dlatego społeczna działalność człowieka jest nastawiona na przetrwanie i rozwój cywilizacyjny społeczeństwa (państwa). Być może prawdą jest przypuszczenie, że gdyby wszyscy ludzie zaczęli działać w sposób bezinteresowny, to ludzkość byłaby skazana na wyginięcie lub całkowity zastój. Dlatego nierealne jest stworzenie przez człowieka raju na ziemi. Możliwość życia rajskiego została utracona raz na zawsze i żadne utopijne pomysły nam tego nie przywrócą. Zbawienie mamy obiecane w niebie a nie na ziemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz