25.04.2014

Personalizm społeczny /4



Czy zatem człowiek nie może działać osobowo? Albo czy po prostu nie ma gdzie działać osobowo? Człowiek może i powinien działać osobowo, ale trzeba mieć świadomość, że takie działania są podejmowane na gruncie wspólnoty osobowej. Trzeba też wiedzieć, że żadne instytucje i organizacje społeczne nie tworzą czegoś takiego w rodzaju wspólnoty osobowej. Są to wszystko jedynie uporządkowane zespoły organizacyjne powołane do wykonywania określonych zadań. Życie społeczne i polityczne kieruje się bowiem ustaleniami prawnymi (przepisami, ustawami i uchwałami, statutami, kodeksami, itp.). Tam nie ma miejsca na bezinteresowne działania osobowe.

A przecież człowiek jest osobą i powinien działać jak osoba. Gdzie zatem jest miejsce na działania osobowe? Otóż w życiu człowieka występują dwa kręgi wspólnotowe. Pierwszym i zarazem najbliższym kręgiem jest rodzina, drugim zaś nieco dalszym jest wspólnota religijna (czyli Kościół). Ze swoją pierwszą wspólnotą, czyli rodziną, człowiek spotyka się już w momencie narodzin. Można powiedzieć, że każdy człowiek rodzi się w rodzinie, lecz dzisiaj nie jest to już takie oczywiste. Człowiek przychodzi na świat w rodzinie. W rodzinie wzrasta i dojrzewa (osiąga dojrzałość). W rodzinie człowiek żyje (czyli przeżywa życie) i starzeje się.

W naukach społecznych traktuje się rodzinę zazwyczaj jako instytucję życia społecznego. Ale to nie jest do końca prawdą. Swego czasu ukuto nawet slogan, że rodzina jest podstawową komórką społeczeństwa (pojmowanego jako organizm). Otóż na podstawie pionierskiej pracy Instytutu Studiów nad Rodziną wiadomo już, że rodzina jest przede wszystkim wspólnotą osób. Można zapytać, czym różni się wspólnota osobowa od zwykłej instytucji publicznej czy społecznej? Wspólnotę osobową tworzą realne osoby powiązane ze sobą na mocy relacji osobowych. Te relacje łączą bezpośrednio osoby stanowiące podmiotowość istnienia. Już Wojtyła pisał, że osoba jest podmiotem istnienia i działania. Wspólnotę osobową stanowią więc osoby połączone relacjami przebiegającymi na poziomie istnienia, które to relacje zostają potwierdzone poprzez działania osobowe dokonywane z kolei na poziomie natury będącej w człowieku podmiotowością działania.

Relacje osobowe znakomicie opisał Gogacz. Są to relacje zakotwiczone we własnościach transcendentalnych charakteryzujących osobowe istnienie człowieka. Ludzki byt według Gogacza, który jest wierny Tomaszowi z Akwinu, składa się z aktu istnienia oraz istotowej możności. Ten akt istnienia jest wyposażony we własności prawdy, dobra i piękna (które kiedyś przypisywano ogólnie całemu bytowi). Gogacz twierdzi, że te własności przysługują właśnie osobowemu istnieniu człowieka. Poprzez te własności osoby łączą się ze sobą uobecniając się dla siebie wzajemnie. Dotyczy to zarówno naszej łączności z osobami w rodzinie, jak też łączności z Osobowym Bogiem. Na tej zasadzie powstaje wspólnota rodzinna, którą Wojtyła nazwał communio personarum. Powstaje ona dzięki zawarciu sakramentalnego małżeństwa i dlatego jest powołana do nadprzyrodzonej służby człowiekowi. Powszechnie uważa się, że rodzina jest powołana do zrodzenia oraz wychowania dzieci. Ale musimy pamiętać, że w rodzinie rodzi się nowa osoba, a nie tylko rozumne zwierzę. Dlatego mówimy o rodzinie, że jest pierwszym i najważniejszym środowiskiem człowieka – człowieka jako osoby. Stanowi bowiem krąg osobowy, w którym osoba ludzka przychodzi na świat, a dalej wzrasta i rozwija się dzięki wychowaniu, i na koniec osiąga pełną dojrzałość i spełnienie.

Wspólnota osobowa nie jest jakąś instytucją lub organizacją społeczną. Ona powstaje dzięki wierze, miłości i nadziei, które najpierw stanowią relacje osobowe, żeby następnie przekształcić się w sprawności i cnoty naszych władz duchowych. Ta relacyjna łączność sprawiana przez Boga decyduje o nierozerwalnym charakterze wspólnoty rodzinnej. Jest to łączność i związek na poziomie egzystencjalnym, a to już znaczy, że wykracza poza ludzkie poznanie i ludzkie wybory. Gogacz podkreśla, że nawiązane relacje osobowe wyprzedzają naszą działalność w sferze natury. Relacje osobowe przebiegają bowiem na poziomie istnienia, zaś nasze działania są podejmowane przez władze duchowe, które funkcjonują na poziomie istotowym (na poziomie ludzkiej natury).

Życie człowieka dokonuje się i wypełnia w osobowej wspólnocie. Przede wszystkim we wspólnocie rodzinnej, ale również we wspólnocie religijnej, jaką jest Kościół powołany do istnienia i działania przez samego Boga (Syna Bożego). Wspólnota kościelna zapewnia łączność poszczególnych osób (i całych rodzin) z Osobami Boskimi. To dzięki temu możemy czerpać realną siłę sprawczą, którą teologia nazywa łaską Bożą. Kościół naucza, że łaska Boża jest do zbawienia konieczna.

Otóż w przypadku wspólnoty osobowej (rodziny i Kościoła) mamy do czynienia ze szczególną formą łączności, która przebiega na poziomie egzystencjalnym. Nawiązywanie takich więzi przysługuje tylko podmiotom osobowym i nie mogą one występować na poziomie naturalnym (esencjalnym), czyli np. nie występują w ożywionej przyrodzie. Jeżeli człowiek w swoim życiu będzie działał jedynie na poziomie naturalnym, to nigdy nie doświadczy tego, co osobowe. A skoro człowieka nie stać na nawiązanie relacji osobowych, to nie będzie on zdolny stworzyć prawdziwej wspólnoty. W takim przypadku pozostaje mu jedynie realizacja działań i organizacji instytucjonalnych wyznaczonych przez ustawowe prawo. W takiej społecznej działalności ludzie podejmują próby odwołania się do prawa naturalnego. Lecz gdy zastanowimy się nad prawami człowieka zawartymi w Deklaracji ONZ, to okaże się tak naprawdę mają one charakter prawa stanowionego, ponieważ odwołują się do takich wartości jak równość i wolność, które nie są zasadami realnego człowieczeństwa osobowego. Czymś naprawdę realnym w człowieku jest jego osoba. Otóż osobie przysługują i charakteryzują ją własności prawdy, dobra i piękna. I to na nich opierają się relacje osobowe wiary, miłości i nadziei. Wiara jest relacją łączącą własności prawdy zawarte w dwóch osobach. Miłość łączy i wiąże własności dobra przysługujące dwóm osobom, zaś nadzieja to relacja nawiązywana pomiędzy własnościami piękna, jakie cechują osoby ludzkie. Dlatego właśnie Wojtyła traktował miłość jako normę personalistyczną, gdyż porządek moralny oraz prawny musi być ufundowany na czymś naprawdę realnym. Do tej osobowej miłości należy dodać więc wiarę i nadzieję, a wówczas będziemy mieli pełną podstawę i przyczynę osobowego działania człowieka.

Musimy jednocześnie pamiętać, że działania osobowe są przeprowadzane we wspólnocie osobowej, gdyż dotyczą one najbliższych nam osób. Zatem z działaniami osobowymi mamy do czynienia właśnie w rodzinie. To tam panuje wiara, nadzieja i miłość, a z nich największa jest miłość, jak czytamy u św. Pawła. Osobowa miłość dotyczy bezpośrednio osoby człowieka albo Boga. To znaczy, że kochać możemy człowieka jako osobę. Natomiast wszystkie inne przejawy miłości są tylko pozorne i stanowią jakąś pomyłkę. Nie można kochać szybkich samochodów lub modnych strojów. Tego dotyczy ludzkie pożądanie. Pożądanie i namiętność nie są wyrazami prawdziwej miłości. Bzdurą jest również chęć przenoszenia osobowej miłości na całą ludzkość. Kochamy zawsze konkretną osobę a nie abstrakcyjną ludzkość, jak chciał Comte. Dlatego nie da się na miłości zbudować jakiegoś zorganizowanego życia społecznego (np. komunizmu). Miłość jest fundamentem dla powstania wspólnoty osobowej, jaką jest rodzina. Toteż z miłości powstaje rodzina, ale nie organizacje społeczne.

Życie społeczne (i polityczne) ma źródło i początek w naturalnych działaniach człowieka. Filozofia grecka starała się poddać te działania racjonalnej kontroli. Postawiono na roztropność i sprawiedliwość dodając do tego umiar i męstwo. Wszystko to razem oznaczało jakąś ludzką mądrość, która, jak zdawano sobie sprawę, jest potrzebna w życiu społecznym. Grecy wiedzieli, że o życiu politycznym decyduje prawo będące dziełem ludzkiego rozumu. Roztropność i sprawiedliwość miały czuwać nad słusznością prawa. Wielcy prawodawcy działali jeszcze przed wielkimi filozofami. Można więc przyjąć, że dokonano refleksji nad prawem funkcjonującym w życiu politycznym. Była to zatem refleksja nad naturalnym działaniem człowieka. Człowiek prawy moralnie, ale także politycznie, powinien działać roztropnie i sprawiedliwie, a dzięki temu zdobywał uznanie w państwie greckim. Dlatego możemy stwierdzić, że w starożytności instytucje społeczne i polityczne budowano na roztropnym i sprawiedliwym prawie. Toteż już wtedy mogły powstawać instytucje demokratyczne.

Dlaczego jednak te demokratyczne ustroje nie przetrwały zbyt długo? Co spowodowało, że zawieszono swobody demokratyczne? Co zatem okazało się silniejsze niż pragnienie słuszności prawa? Czy było to pragnienie władzy i panowania? Platon zaproponował, żeby rządzili filozofowie, albo starał się z władcy uczynić filozofa. Ta idea oświeconego władcy powracała jeszcze wielokrotnie. A mimo to nie udawało się stworzyć doskonałego państwa. Wydaje się, że filozoficzne postulaty na niewiele się tutaj zdają. Czyżby życie społeczne kierowało się jeszcze czymś innym?

Otóż wydaje się, że w tworzeniu polityki najważniejszą rzeczą jest myślenie polityków. Tego myślenia nie da się ująć w karby filozofii, jak chciał Platon. Ludzkie myślenie posiada nieograniczone możliwości, ale właśnie z tego powodu jest narażone na wszelkie błędy. Ponadto myślenie nie chce się podporządkować żadnym zasadom, gdyż uważa, że samo jest dostateczną zasadą postępowania. Myśleniu brakuje jednak poczucia realności, gdyż nie stanowi ono poznania rzeczywistości. Dlatego myślenie bardzo łatwo wykracza poza zasady moralne oparte na realności. Tylko myślenie potrafi uzasadnić polityczną przemoc i terror. Ono dąży do panowania nad człowiekiem, dlatego skłania się do zdobycia władzy oraz utrzymania jej za wszelką cenę. Takie myślenie przedstawił nam Machiavelli. Widzimy więc, że myślenie jest w stanie zniszczyć słuszność prawa oraz zaprowadzić bezprawie.

Myślenie jest całkiem egoistyczne, dlatego potrafi rozbić wszelkie próby współpracy i współdziałania. Tylko myślenie jest zdolne oderwać człowieka od spraw praktycznych, żeby wywyższyć go w chwale samouwielbienia. Ono popycha człowieka do megalomanii. Myślenie ukazuje nam przeróżne sposoby działania, lecz samo nie rozróżnia, które z nich są dobre a które złe. Dla myślącego człowieka wszystko, co jest w stanie pomyśleć albo już pomyślał, jest dobre czy raczej cenne lub wartościowe. A najbardziej wartościowe wydaje mu się to, że sam coś wymyślił.

Dlatego myślenie zamiast doskonalić życie społeczne, pcha je często w ślepą uliczkę dyktatury lub terroru. Nic tak nie pobudza chęci panowania jak megalomańskie myślenie. Ono umie znakomicie posługiwać się intrygami i pomówieniami. Zna wszystkie kłamstwa i oszustwa. Przeto myślenie jest zabójcze dla społecznego działania i współpracy. Myślenie potrafi zabić, czego doświadczył Sokrates. Jego proces opisany przez Platona jest znakomitym przykładem, do czego może doprowadzić zawistne myślenie. W polityce mamy zbyt wiele takiego zawistnego myślenia. Wystarczy posłuchać naszych polityków.

Myślenie nie jest w człowieku czymś osobowym. Myślenie jest wypaczeniem tego, co osobowe. Jest wypaczeniem słowa, czyli logosu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz