Dlaczego
człowiek nie potrafi obronić własnej realności?
Dlaczego tak się dzieje? Z pewnością człowiek nie jest ostateczną przyczyną
swojej realności. To znaczy, że realność nie zależy wyłącznie od niego, ale
zależy od czegoś (lub kogoś) zupełnie innego.
Człowiek otrzymał realność w
darze. Otrzymał ją do zagospodarowania. To znaczy, że powinien ją zachowywać i
rozwijać. Człowiek ma dalej przekazywać swoją ludzką realność. Jaka jest ta
nasza realność? Otóż realnością człowieka jest osoba, która stanowi
podmiotowość istnienia. Osoba jest samym centrum realności człowieka. Bez osoby
nie byłoby w człowieku niczego realnego. Co więcej, osoba decyduje o zachowaniu
lub utracie realności, albo nawet o jej pomnożeniu.
Bo tylko człowiek może
zadecydować o pomnożeniu osobowej realności w naszym świecie. Człowiek otrzymał
bowiem dar wcielenia, czyli przekazywania życia, co pozwala na wcielenie się
kolejnej osoby. Bóg stwarza osobę człowieka, ale człowiek staje się
współpracownikiem Boga, gdyż to on decyduje o nowym wcieleniu. To znaczy, że
człowiek nie tworzy realności, ale jakby nią zarządza na zasadzie dzierżawy.
Prawdziwą ekonomię stanowi gospodarowanie realnością. Człowiek jakby zarządza
Boskimi Darami. Dostał w dzierżawę winnicę Pańską. Za taką gospodarkę
odpowiedzialni są wszyscy wierzący. Kościół dysponuje bowiem potężną siłą w
postaci łaski. To jest Boska Moc, która pozwala nam rozwijać realność, osobową
realność człowieka.
Dzisiaj trzeba uruchomić
zarządzanie i gospodarowanie realnością. Co z tego, że tworzymy wokół siebie
coraz to nowe możliwości, jeśli zapominamy o własnej realności i całej
realności naszego ziemskiego świata. Żadne tworzone możliwości nie mogą
uratować ludzkiej realności. Teraz trzeba powrócić do mądrego gospodarowania
realnością człowieka.
Ekonomia musi się przekonać
do prymatu osoby, żeby móc rozwijać realność człowieka i jego realne potrzeby.
Ludzkie życie nie polega na pogoni za różnymi możliwościami (czyli możliwymi do
wymyślenia potrzebami świadomości człowieka), ale na odkrywaniu potrzeb
realności, czyli tego, co potrzebuje naprawdę ludzka osoba.
Czego potrzebuje osoba?
Osoba potrzebuje przede wszystkim wspólnoty, czyli życia wspólnotowego. Taką
wspólnotę tworzy rodzina. Dlatego w życiu człowieka najważniejsza jest rodzina
i z tego nie wolno rezygnować. Rodzina powstaje dzięki osobowemu związkowi
mężczyzny i kobiety, ponieważ to osoba mężczyzny i osoba kobiety dopełniają się
w swojej realności i dzięki temu mogą tworzyć wspólnotę zdolną do rozwoju
poprzez zrodzenie kolejnych osób. Na tym właśnie polega faktyczna łączność i
realny związek osób. Wszystkie inne pomysły należy odrzucić jako absurdalne,
gdyż pozbawiają one człowieka jego osobowej godności, czyniąc z niego produkt
ideologiczny.
Jeśli ktoś chce być
produktem swojego myślenia, to proszę bardzo, ale niech nie wymaga dla siebie
poszanowanie, ponieważ szacunek należy się realnej osobie, a nie skutkom
myślenia, które odrzuca realność. Nie tak dawno mieliśmy różne produkty
ideologicznego myślenia jak homo
sovieticus albo homo germanicus,
które okazały się całkowitą zagładą osobowego człowieczeństwa. Niestety
ideologiczne myślenie marzy o uwolnieniu człowieka od ograniczeń realności, co
prowadzi bezpośrednio do zanegowania tejże. Żeby stworzyć nowego człowieka (np.
homo sexicus) trzeba najpierw
zniszczyć jego realną osobę. Po co nam takie myślenie? Okazuje się, że nic tak
nie ogłupia człowieka jak myślenie.
Dzisiaj człowiek robi
wszystko, żeby wymyślić siebie na nowo. Ale myślenie nie ma mocy sprawczej lecz
tylko możliwość negacji i dlatego dąży do odrzucenia realności, żeby poszukiwać
dla siebie jakiejś zmyślonej tożsamości. Myślenie pragnie, żebyśmy utożsamili
je z czymś rzeczywistym. Żeby „zaistnieć”, myślenie musi się pokazać, a żeby
się pokazać, musi przesłonić realność, gdyż na tle realności wypada blado i
nieciekawie. Dlatego myślenie woła do nas: „Myślę więc jestem”. Myślenie
pragnie przekonać człowieka, że jest tym, co najlepsze i najciekawsze. Kusi nas
literaturą i poezją. Podszywa się pod poznanie. Myślenie chce omotać człowieka,
żeby zrobić z niego swoje bezwładne narzędzie, bo chce wykorzystać go do swoich
niecnych celów.
Myślenie jest naprawdę
podstępne, gdyż działa w samym człowieku i atakuje go od wewnątrz. Nawet nie
zdajemy sobie sprawy, jak to może być groźne. Człowiek myśli, że wszystko jest
w porządku, a jego myślenie tylko to potwierdza. Ale myślenie bierze się z
negacji rzeczywistości, dlatego potwierdzając siebie i swoją przydatność
zarazem neguje całą realność. Właśnie stąd biorą się wszystkie uzależnienia
człowieka.
Myślenie głosiło o sobie: –
cogito ergo sum. Wydawało się, że w ten sposób ogłosiło swoją tożsamość, ale to
jest jedynie tożsamość myślenia. U Kartezjusza właśnie na tym miała polegać
prawdziwość. Prawdziwe jest to, co da się pomyśleć jasno i wyraźnie. A to już
jest zgodność myślenia z samym sobą. Myślenie jasne i wyraźne jest czystym
myśleniem, które odrzuciło realność. Poznanie realności (czegoś realnego) wcale
nie jest jasne i wyraźne. Ono jest słuszne i prawdziwe, ale nie daje się od
razu ująć w pojęcia. Realność nie jest bowiem idealistyczna, lecz jest
realistyczna. Żeby ją zrozumieć potrzebujemy słowa prawdy, a nie myślenia.
Słowo prawdy jest zasadą poznania, a nie pomyślaną ideą. Słowo prawdy niesie ze
sobą moc poznawczą, która przenika w głąb realnych bytów. Natomiast myślenie
nawet nie dociera do tego, co realne, gdyż korzysta jedynie ze zmysłowych
wyobrażeń. Dlatego poznajemy realne byty, ale myślimy tylko o zjawiskach
(przejawach realności w postaci substancji lub faktów).
Współczesny człowiek buduje
swój świat na możliwościach stwarzanych przez myślenie. Odeszliśmy już zupełnie
od naszej osobowej realności na rzecz tworzonego wizerunku. Dzisiaj liczy się
wyłącznie wizerunku, jaki człowiek zdoła stworzyć sobie w sferze medialnej.
Najlepszym przykładem są tutaj celebryci, którzy pokazują się w mediach. Realny
człowiek stoi poza takim obiegiem jako szare tło dla blasku gwiazd.
Realność staje się jedynie
tłem dla „błyskotliwych” pomysłów naszego myślenia. A co gorsza, wszyscy
zachwycają się takimi pomysłami, zaś prawdziwą i piękną realność mają w pogardzie.
Dlaczego zachwyca nas myślenie, a nie potrafimy pokochać prawdziwej
rzeczywistości? Czy myślenie naprawdę ma taką siłę przebicia, że wydaje się
lepsze niż realność? Przecież myślenie stwarza tylko możliwości. Czy warto
zamieniać realność na możliwość? Człowiek powinien żyć swoją osobową
realnością, a nie błyskotliwymi możliwościami. Naprawdę warto walczyć o swoją
osobę.
Dlaczego więc człowiek
przedkłada możliwości ponad realność? Obecnie wiedza wygląda w ten sposób, że
raczej poznajemy możliwości niż realność. Poznanie realności, nawet swojej
własnej, jest trudne i mozolne, a wcale nie jest takie oczywiste jak myślenie.
Łatwiej jest myśleć o różnych możliwościach, gdyż wymyślanie możliwości
przychodzi bardzo łatwo. Wystarczy pomyśleć, co chciałoby się zrobić, a
możliwości zjawiają się same. Jednak takie myślenie jest bardzo zwodnicze, gdyż
otwiera przed nami szerokie pole możliwości, lecz jednocześnie odrywa nas i
odciąga od prawdziwej realności. Realność niesie ze sobą prawdę i dobro,
natomiast możliwości mamią nas tylko wolnością wyboru. Z możliwościami można
bowiem wszystko zrobić albo właściwie wszystko pomyśleć. A to nie jest przecież
trudne, trzeba tylko coś sobie pomyśleć. Chyba dzisiaj człowiekowi wystarczy,
że sobie o czymś pomyśli lub coś wymyśli. Wystarczy zajrzeć do internetu. Co
tam ludzie nie wymyślają na swój temat lub na temat innych ludzi.
Myślenie nie jest w stanie
przekonać nas do realności, ponieważ samo wyrasta z jej negacji. Myślenie
przekonuje nas zawsze, że wystarczy myśleć i wymyślać coś nowego (nowe
możliwości). Dzisiaj wszechwładnie panuje myślenie. Realność przestała się
zupełnie liczyć. Myślenie wydaje się bezcenne, gdyż jest obecnie w cenie.
Przecież dziś handlujemy bardziej możliwościami niż czymś realnym. A tak naprawdę
bezcenna jest osobowa realność człowieka.
Poza tym myślenie oderwane
od rzeczywistości staje się bezmyślne, bo traci sens. Ale dziś propaguje się
bardziej bezsens i absurd niż prawdę i dobro. W filozofii już dawno myślenie
starało się dowieść, że to realność jest absurdalna (wystarczy poczytać
Sartre’a), natomiast ono samo jest wielkie, gdyż jest wolne i niezależne.
Myślenie nie chce się poddać wymogom realności, gdyż chce nad nią zapanować.
Myślenie domaga się niezależności od realności. Ale to prowadzi do
bezsensownych rządów myślenia.
Czy osobowa realność
człowieka może zniknąć? Z pewnością nie może, ale to okaże się dopiero na sam
koniec. Co możemy zrobić teraz? Jak bronić się przed wszechwładzą myślenia?
Trzeba się wystrzegać myślenia, ale to nie znaczy, że mamy porzucić poznanie
albo naszą duchowość. Tak naprawdę władze duchowe żywią się prawdą, dobrem i
pięknem. Dlatego powinny się zwrócić (czyli nawrócić) do wewnętrznego
doświadczenia, które tworzy osobowa aktywność. Wewnętrzne doświadczenie polega na
aktach kontemplacji, sumienia i upodobania. Są to bowiem akty samej osoby, a
dokładniej akty własności osobowych prawdy, dobra i piękna. Prawda przemawia do
nas w akcie kontemplacji, gdyż kontemplacja nie jest aktywnością naszego
umysłu, ale jest aktem samej własności prawdy, która oddziałuje w ten sposób na
nasz umysł. Dobro wzywa nas w akcie sumienia (synderezy), które jest aktem
własności dobra, i podrywa naszą wolę do czynu dobra (czyli do aktów miłości).
Wreszcie osobowe piękno objawia się w akcie upodobania, który kształtuje naszą
uczuciowość obdarzając ją radością i nadzieją. Pod wpływem upodobania piękna
uczuciowość jest nastawiona na przeżywanie piękna, które objawia się w samym
życiu. Wówczas uczuciowość poszykuje w naszym życiu piękna, a nie przyjemności
i rozkoszy.
Otóż myślenie potrafi
korzystać jedynie z doświadczenia zmysłowego. Ono żywi się wrażeniami i
wyobrażeniami, i wcale nie zna osobowej aktywności, która płynie z własności
osobowych. Osobowa aktywność obdarza naszą duchowość wiarą, która jest
przeciwieństwem myślenia. Wiara stanowi bowiem pełne uznanie realności i
dlatego może posłużyć do akceptacji doświadczenia wewnętrznego. Dlatego
wszelkie teorie oparte na myśleniu odrzucają wiarę, nawet tą filozoficzną wiarę
Jaspersa.
Wiara rodzi się ze słowa
prawdy, które nasz umysł otrzymuje dzięki aktom kontemplacji. Wiara rodzi się
więc ze słowa, które płynie do nas kanałami osobowymi. To może być oczywiście
Słowo Boże, jaki dostajemy od Boga, ale to może być również słowo prawdy
przekazywane nam przez rodziców lub nauczycieli, jeśli oczywiście dysponują oni
doświadczeniem osobowym. Dar słowa jest darem osobowym, który otrzymujemy w
bezpośrednim kontakcie osobowym polegającym na relacjach osobowych. Słowem
dysponuje jedynie nasza osoba, a nie nasza świadomość lub myślenie. Nasze
myślenie nie ma ze słowem nic wspólnego. Myślenie i świadomość dysponują
jedynie różnymi pojęciami (treściami znaczeniowymi skomponowanymi z wrażeń i
wyobrażeń). Świadomość nie zdoła nigdy osiągnąć poznania słowa prawdy, gdyż
posługuje się wyłącznie znaczeniami językowymi, chociaż mówi o nich „słowa”,
żeby podszywać się pod realne poznanie.
Słowo jest poznawczym
wyrazem prawdy bytowej (ontycznej). Słowo niesie ze sobą prawdę, dlatego zawsze
jest prawdziwe. Stąd mówimy o nim „słowo prawdy”. Natomiast pojęcia są tworzone
przez myślenie, dlatego nie mają bezpośredniego odniesienia do rzeczywistości,
a jedynie odnoszą się do sfery zjawiskowej. Dlatego słowo jest obrazem prawdy,
zaś pojęcie jest przedstawieniem zjawiskowym (fenomenalnym). Mamy pojęcia,
które odnosimy do faktów albo do substancji, i tyle. Istnieje więc ogromna
różnica pomiędzy słowem prawdy a pojęciem językowym.
Jeżeli posiadamy słowo, to
ono wydaje się przemawiać bezpośrednio, natomiast wszelkie próby wyrażenia go w
pojęciach języka spełzają na niczym. Dlatego można postawić tezę, że realności
i jej prawdy nie da się określić i zamknąć w pojęciach (w wiedzy pojęciowej).
Stąd o realności osobowej człowieka możemy mówić dzięki słowu prawdy albo nie
mówimy o niej niczego. Słowo prawdy stanowi bowiem samą pochwałę realności. To
może być wychwalanie Osobowego Boga lub osoby stworzonej przez Boga.
Musimy się nauczyć zarządzać
własną realnością. Przede wszystkim musimy się nauczyć duchowego zarządzania
osobową realnością. Kiedyś nazywano to kierownictwem duchowym, ale dzisiaj taka
umiejętność zdaje się zanikać.
Kto dziś potrafi odróżnić
kontemplację od medytacji, albo sumienie od świadomości moralnej, nie mówiąc
już o odróżnieniu upodobania piękna od doznawania przyjemności? Kto dziś wie,
skąd w naszym umyśle bierze się słowo prawdy, a skąd w naszej woli bierze się
czyn dobra? Współczesna duchowość jest dogłębnie skażona myśleniem i ludziom
wydaje się, że wystarczy tylko o czymś takim pomyśleć. Jeśli zapytamy
wierzącego człowieka, jak spotyka się z Bogiem, to z pewnością odpowie, że
rozmyśla o Bogu w kościele lub podczas modlitwy, tak jakby rozmyślanie zbliżało
nas do Boga, a przecież ono oddala nas od Niego. Kto dziś wierzy, że człowiek
naprawdę potrzebuje modlitwy Credo?
Kto słyszał przemawiające do niego słowo Boże albo jakieś inne słowo prawdy?
Dzisiaj nie zwraca się uwagi na takie rzeczy. A szkoda.
Trzeba więc na nowo
rozpoznać i rozważyć całą kwestię duchowości i duchowego kierownictwa. To jest
naprawdę paląca sprawa, gdyż za kilka lub kilkanaście lat będzie już za późno.
Człowiek utraci swoją duchowość już na zawsze i będzie się posługiwał wyłącznie
myślącą świadomością. Świadomość jest w stanie wszystko pomyśleć, ale nie
potrafi poznać realności.