27.10.2013

Dlaczego człowiek nie potrafi obronić własnej realności?



Dlaczego człowiek nie potrafi obronić własnej realności? Dlaczego tak się dzieje? Z pewnością człowiek nie jest ostateczną przyczyną swojej realności. To znaczy, że realność nie zależy wyłącznie od niego, ale zależy od czegoś (lub kogoś) zupełnie innego.

Człowiek otrzymał realność w darze. Otrzymał ją do zagospodarowania. To znaczy, że powinien ją zachowywać i rozwijać. Człowiek ma dalej przekazywać swoją ludzką realność. Jaka jest ta nasza realność? Otóż realnością człowieka jest osoba, która stanowi podmiotowość istnienia. Osoba jest samym centrum realności człowieka. Bez osoby nie byłoby w człowieku niczego realnego. Co więcej, osoba decyduje o zachowaniu lub utracie realności, albo nawet o jej pomnożeniu.

Bo tylko człowiek może zadecydować o pomnożeniu osobowej realności w naszym świecie. Człowiek otrzymał bowiem dar wcielenia, czyli przekazywania życia, co pozwala na wcielenie się kolejnej osoby. Bóg stwarza osobę człowieka, ale człowiek staje się współpracownikiem Boga, gdyż to on decyduje o nowym wcieleniu. To znaczy, że człowiek nie tworzy realności, ale jakby nią zarządza na zasadzie dzierżawy. Prawdziwą ekonomię stanowi gospodarowanie realnością. Człowiek jakby zarządza Boskimi Darami. Dostał w dzierżawę winnicę Pańską. Za taką gospodarkę odpowiedzialni są wszyscy wierzący. Kościół dysponuje bowiem potężną siłą w postaci łaski. To jest Boska Moc, która pozwala nam rozwijać realność, osobową realność człowieka.

Dzisiaj trzeba uruchomić zarządzanie i gospodarowanie realnością. Co z tego, że tworzymy wokół siebie coraz to nowe możliwości, jeśli zapominamy o własnej realności i całej realności naszego ziemskiego świata. Żadne tworzone możliwości nie mogą uratować ludzkiej realności. Teraz trzeba powrócić do mądrego gospodarowania realnością człowieka.

Ekonomia musi się przekonać do prymatu osoby, żeby móc rozwijać realność człowieka i jego realne potrzeby. Ludzkie życie nie polega na pogoni za różnymi możliwościami (czyli możliwymi do wymyślenia potrzebami świadomości człowieka), ale na odkrywaniu potrzeb realności, czyli tego, co potrzebuje naprawdę ludzka osoba.

Czego potrzebuje osoba? Osoba potrzebuje przede wszystkim wspólnoty, czyli życia wspólnotowego. Taką wspólnotę tworzy rodzina. Dlatego w życiu człowieka najważniejsza jest rodzina i z tego nie wolno rezygnować. Rodzina powstaje dzięki osobowemu związkowi mężczyzny i kobiety, ponieważ to osoba mężczyzny i osoba kobiety dopełniają się w swojej realności i dzięki temu mogą tworzyć wspólnotę zdolną do rozwoju poprzez zrodzenie kolejnych osób. Na tym właśnie polega faktyczna łączność i realny związek osób. Wszystkie inne pomysły należy odrzucić jako absurdalne, gdyż pozbawiają one człowieka jego osobowej godności, czyniąc z niego produkt ideologiczny.

Jeśli ktoś chce być produktem swojego myślenia, to proszę bardzo, ale niech nie wymaga dla siebie poszanowanie, ponieważ szacunek należy się realnej osobie, a nie skutkom myślenia, które odrzuca realność. Nie tak dawno mieliśmy różne produkty ideologicznego myślenia jak homo sovieticus albo homo germanicus, które okazały się całkowitą zagładą osobowego człowieczeństwa. Niestety ideologiczne myślenie marzy o uwolnieniu człowieka od ograniczeń realności, co prowadzi bezpośrednio do zanegowania tejże. Żeby stworzyć nowego człowieka (np. homo sexicus) trzeba najpierw zniszczyć jego realną osobę. Po co nam takie myślenie? Okazuje się, że nic tak nie ogłupia człowieka jak myślenie.

Dzisiaj człowiek robi wszystko, żeby wymyślić siebie na nowo. Ale myślenie nie ma mocy sprawczej lecz tylko możliwość negacji i dlatego dąży do odrzucenia realności, żeby poszukiwać dla siebie jakiejś zmyślonej tożsamości. Myślenie pragnie, żebyśmy utożsamili je z czymś rzeczywistym. Żeby „zaistnieć”, myślenie musi się pokazać, a żeby się pokazać, musi przesłonić realność, gdyż na tle realności wypada blado i nieciekawie. Dlatego myślenie woła do nas: „Myślę więc jestem”. Myślenie pragnie przekonać człowieka, że jest tym, co najlepsze i najciekawsze. Kusi nas literaturą i poezją. Podszywa się pod poznanie. Myślenie chce omotać człowieka, żeby zrobić z niego swoje bezwładne narzędzie, bo chce wykorzystać go do swoich niecnych celów.

Myślenie jest naprawdę podstępne, gdyż działa w samym człowieku i atakuje go od wewnątrz. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak to może być groźne. Człowiek myśli, że wszystko jest w porządku, a jego myślenie tylko to potwierdza. Ale myślenie bierze się z negacji rzeczywistości, dlatego potwierdzając siebie i swoją przydatność zarazem neguje całą realność. Właśnie stąd biorą się wszystkie uzależnienia człowieka.

Myślenie głosiło o sobie: – cogito ergo sum. Wydawało się, że w ten sposób ogłosiło swoją tożsamość, ale to jest jedynie tożsamość myślenia. U Kartezjusza właśnie na tym miała polegać prawdziwość. Prawdziwe jest to, co da się pomyśleć jasno i wyraźnie. A to już jest zgodność myślenia z samym sobą. Myślenie jasne i wyraźne jest czystym myśleniem, które odrzuciło realność. Poznanie realności (czegoś realnego) wcale nie jest jasne i wyraźne. Ono jest słuszne i prawdziwe, ale nie daje się od razu ująć w pojęcia. Realność nie jest bowiem idealistyczna, lecz jest realistyczna. Żeby ją zrozumieć potrzebujemy słowa prawdy, a nie myślenia. Słowo prawdy jest zasadą poznania, a nie pomyślaną ideą. Słowo prawdy niesie ze sobą moc poznawczą, która przenika w głąb realnych bytów. Natomiast myślenie nawet nie dociera do tego, co realne, gdyż korzysta jedynie ze zmysłowych wyobrażeń. Dlatego poznajemy realne byty, ale myślimy tylko o zjawiskach (przejawach realności w postaci substancji lub faktów).

Współczesny człowiek buduje swój świat na możliwościach stwarzanych przez myślenie. Odeszliśmy już zupełnie od naszej osobowej realności na rzecz tworzonego wizerunku. Dzisiaj liczy się wyłącznie wizerunku, jaki człowiek zdoła stworzyć sobie w sferze medialnej. Najlepszym przykładem są tutaj celebryci, którzy pokazują się w mediach. Realny człowiek stoi poza takim obiegiem jako szare tło dla blasku gwiazd.

Realność staje się jedynie tłem dla „błyskotliwych” pomysłów naszego myślenia. A co gorsza, wszyscy zachwycają się takimi pomysłami, zaś prawdziwą i piękną realność mają w pogardzie. Dlaczego zachwyca nas myślenie, a nie potrafimy pokochać prawdziwej rzeczywistości? Czy myślenie naprawdę ma taką siłę przebicia, że wydaje się lepsze niż realność? Przecież myślenie stwarza tylko możliwości. Czy warto zamieniać realność na możliwość? Człowiek powinien żyć swoją osobową realnością, a nie błyskotliwymi możliwościami. Naprawdę warto walczyć o swoją osobę.

Dlaczego więc człowiek przedkłada możliwości ponad realność? Obecnie wiedza wygląda w ten sposób, że raczej poznajemy możliwości niż realność. Poznanie realności, nawet swojej własnej, jest trudne i mozolne, a wcale nie jest takie oczywiste jak myślenie. Łatwiej jest myśleć o różnych możliwościach, gdyż wymyślanie możliwości przychodzi bardzo łatwo. Wystarczy pomyśleć, co chciałoby się zrobić, a możliwości zjawiają się same. Jednak takie myślenie jest bardzo zwodnicze, gdyż otwiera przed nami szerokie pole możliwości, lecz jednocześnie odrywa nas i odciąga od prawdziwej realności. Realność niesie ze sobą prawdę i dobro, natomiast możliwości mamią nas tylko wolnością wyboru. Z możliwościami można bowiem wszystko zrobić albo właściwie wszystko pomyśleć. A to nie jest przecież trudne, trzeba tylko coś sobie pomyśleć. Chyba dzisiaj człowiekowi wystarczy, że sobie o czymś pomyśli lub coś wymyśli. Wystarczy zajrzeć do internetu. Co tam ludzie nie wymyślają na swój temat lub na temat innych ludzi.

Myślenie nie jest w stanie przekonać nas do realności, ponieważ samo wyrasta z jej negacji. Myślenie przekonuje nas zawsze, że wystarczy myśleć i wymyślać coś nowego (nowe możliwości). Dzisiaj wszechwładnie panuje myślenie. Realność przestała się zupełnie liczyć. Myślenie wydaje się bezcenne, gdyż jest obecnie w cenie. Przecież dziś handlujemy bardziej możliwościami niż czymś realnym. A tak naprawdę bezcenna jest osobowa realność człowieka.

Poza tym myślenie oderwane od rzeczywistości staje się bezmyślne, bo traci sens. Ale dziś propaguje się bardziej bezsens i absurd niż prawdę i dobro. W filozofii już dawno myślenie starało się dowieść, że to realność jest absurdalna (wystarczy poczytać Sartre’a), natomiast ono samo jest wielkie, gdyż jest wolne i niezależne. Myślenie nie chce się poddać wymogom realności, gdyż chce nad nią zapanować. Myślenie domaga się niezależności od realności. Ale to prowadzi do bezsensownych rządów myślenia.

Czy osobowa realność człowieka może zniknąć? Z pewnością nie może, ale to okaże się dopiero na sam koniec. Co możemy zrobić teraz? Jak bronić się przed wszechwładzą myślenia? Trzeba się wystrzegać myślenia, ale to nie znaczy, że mamy porzucić poznanie albo naszą duchowość. Tak naprawdę władze duchowe żywią się prawdą, dobrem i pięknem. Dlatego powinny się zwrócić (czyli nawrócić) do wewnętrznego doświadczenia, które tworzy osobowa aktywność. Wewnętrzne doświadczenie polega na aktach kontemplacji, sumienia i upodobania. Są to bowiem akty samej osoby, a dokładniej akty własności osobowych prawdy, dobra i piękna. Prawda przemawia do nas w akcie kontemplacji, gdyż kontemplacja nie jest aktywnością naszego umysłu, ale jest aktem samej własności prawdy, która oddziałuje w ten sposób na nasz umysł. Dobro wzywa nas w akcie sumienia (synderezy), które jest aktem własności dobra, i podrywa naszą wolę do czynu dobra (czyli do aktów miłości). Wreszcie osobowe piękno objawia się w akcie upodobania, który kształtuje naszą uczuciowość obdarzając ją radością i nadzieją. Pod wpływem upodobania piękna uczuciowość jest nastawiona na przeżywanie piękna, które objawia się w samym życiu. Wówczas uczuciowość poszykuje w naszym życiu piękna, a nie przyjemności i rozkoszy.

Otóż myślenie potrafi korzystać jedynie z doświadczenia zmysłowego. Ono żywi się wrażeniami i wyobrażeniami, i wcale nie zna osobowej aktywności, która płynie z własności osobowych. Osobowa aktywność obdarza naszą duchowość wiarą, która jest przeciwieństwem myślenia. Wiara stanowi bowiem pełne uznanie realności i dlatego może posłużyć do akceptacji doświadczenia wewnętrznego. Dlatego wszelkie teorie oparte na myśleniu odrzucają wiarę, nawet tą filozoficzną wiarę Jaspersa.

Wiara rodzi się ze słowa prawdy, które nasz umysł otrzymuje dzięki aktom kontemplacji. Wiara rodzi się więc ze słowa, które płynie do nas kanałami osobowymi. To może być oczywiście Słowo Boże, jaki dostajemy od Boga, ale to może być również słowo prawdy przekazywane nam przez rodziców lub nauczycieli, jeśli oczywiście dysponują oni doświadczeniem osobowym. Dar słowa jest darem osobowym, który otrzymujemy w bezpośrednim kontakcie osobowym polegającym na relacjach osobowych. Słowem dysponuje jedynie nasza osoba, a nie nasza świadomość lub myślenie. Nasze myślenie nie ma ze słowem nic wspólnego. Myślenie i świadomość dysponują jedynie różnymi pojęciami (treściami znaczeniowymi skomponowanymi z wrażeń i wyobrażeń). Świadomość nie zdoła nigdy osiągnąć poznania słowa prawdy, gdyż posługuje się wyłącznie znaczeniami językowymi, chociaż mówi o nich „słowa”, żeby podszywać się pod realne poznanie.

Słowo jest poznawczym wyrazem prawdy bytowej (ontycznej). Słowo niesie ze sobą prawdę, dlatego zawsze jest prawdziwe. Stąd mówimy o nim „słowo prawdy”. Natomiast pojęcia są tworzone przez myślenie, dlatego nie mają bezpośredniego odniesienia do rzeczywistości, a jedynie odnoszą się do sfery zjawiskowej. Dlatego słowo jest obrazem prawdy, zaś pojęcie jest przedstawieniem zjawiskowym (fenomenalnym). Mamy pojęcia, które odnosimy do faktów albo do substancji, i tyle. Istnieje więc ogromna różnica pomiędzy słowem prawdy a pojęciem językowym.

Jeżeli posiadamy słowo, to ono wydaje się przemawiać bezpośrednio, natomiast wszelkie próby wyrażenia go w pojęciach języka spełzają na niczym. Dlatego można postawić tezę, że realności i jej prawdy nie da się określić i zamknąć w pojęciach (w wiedzy pojęciowej). Stąd o realności osobowej człowieka możemy mówić dzięki słowu prawdy albo nie mówimy o niej niczego. Słowo prawdy stanowi bowiem samą pochwałę realności. To może być wychwalanie Osobowego Boga lub osoby stworzonej przez Boga.

Musimy się nauczyć zarządzać własną realnością. Przede wszystkim musimy się nauczyć duchowego zarządzania osobową realnością. Kiedyś nazywano to kierownictwem duchowym, ale dzisiaj taka umiejętność zdaje się zanikać.

Kto dziś potrafi odróżnić kontemplację od medytacji, albo sumienie od świadomości moralnej, nie mówiąc już o odróżnieniu upodobania piękna od doznawania przyjemności? Kto dziś wie, skąd w naszym umyśle bierze się słowo prawdy, a skąd w naszej woli bierze się czyn dobra? Współczesna duchowość jest dogłębnie skażona myśleniem i ludziom wydaje się, że wystarczy tylko o czymś takim pomyśleć. Jeśli zapytamy wierzącego człowieka, jak spotyka się z Bogiem, to z pewnością odpowie, że rozmyśla o Bogu w kościele lub podczas modlitwy, tak jakby rozmyślanie zbliżało nas do Boga, a przecież ono oddala nas od Niego. Kto dziś wierzy, że człowiek naprawdę potrzebuje modlitwy Credo? Kto słyszał przemawiające do niego słowo Boże albo jakieś inne słowo prawdy? Dzisiaj nie zwraca się uwagi na takie rzeczy. A szkoda.

Trzeba więc na nowo rozpoznać i rozważyć całą kwestię duchowości i duchowego kierownictwa. To jest naprawdę paląca sprawa, gdyż za kilka lub kilkanaście lat będzie już za późno. Człowiek utraci swoją duchowość już na zawsze i będzie się posługiwał wyłącznie myślącą świadomością. Świadomość jest w stanie wszystko pomyśleć, ale nie potrafi poznać realności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz