Zastanówmy się teraz, jak powinny
wyglądać społeczne powinności, czyli należności, obywatela. Sprawiedliwość
nakazuje oddać każdemu to, co mu się należy. Inaczej mówiąc, chodzi o właściwe
obowiązki wobec współmieszkańców czy współobywateli. Od razu należy postawić
pytanie, czy te niejako społeczne obowiązki mamy wobec innych obywateli, czy
też trzeba przyjąć także obowiązki wobec państwa (wobec machiny państwowej,
czyli wobec instytucji państwowych). Każdy chyba się zgodzi, że państwo nakłada
na obywateli podatki i opłaty, które powinniśmy płacić. Ale sprowadzanie
obowiązków i należności społecznych do płacenia podatków jest dużym
uproszczeniem.
Związana jest z tym kwestia
pracy. Przecież musimy pracować, żeby zarobić i móc płacić podatki. I tutaj
pojawia się problem społeczny, albo raczej polityczny – czy to państwo powinno
zapewniać obywatelom miejsca pracy (socjalizm), czy powinien kształtować to
wolny rynek (liberalizm)? Wiadomo, że w dzisiejszych czasach występuje tu kwestia
wykluczenia różnych grup społecznych. Okazuje się, że nie wszyscy ludzie
nadążają za tym szalonym postępem techniczno-cywilizacyjny, z jakim mamy do
czynienia. Znów pojawia się pytanie, czy wszyscy muszą uczestniczyć w
popieraniu postępu, który nie wiadomo dokąd nas zaprowadzi? Jeżeli nie
powrócimy do fundamentalnych pytań (skąd przybywamy? kim jesteśmy? dokąd
zmierzamy?), to cały ten postęp wymknie się spod kontroli, a wówczas
spadniemy na łeb, na szyję, czyli po prostu zginiemy (ktoś powie, że przez
przypadek).
Jaki jest więc obowiązek i
powinność człowieka wobec rozwoju cywilizacyjnego? Wydaje się, że tutaj musimy
się nieustannie zastanawiać, co właściwie robimy albo jak możemy się rozwijać w
odpowiednim (czyli ograniczonym?) tempie lub zakresie. Wskazuje na to ostatnia
ekologiczna Encyklika papieża
Franciszka. Trzeba się stale zastanawiać nad tym, co tak naprawdę służy
człowiekowi? Co więc leży w interesie obywateli danego państwa? Otóż możemy
przyjąć, że należy porzucić panującą dziś ekonomię maksymalnego zysku i
powrócić do zasad racjonalnego gospodarowania. Gospodarowanie polega przede
wszystkim na perspektywicznym zarządzaniem posiadanym majątkiem. Mądry
gospodarz tak zarządza posiadanymi dobrami, aby jego działalność nie prowadziła
do dewastacji majątku, ale pomnażała posiadane dobra dzięki mądremu rozwojowi
(ograniczonemu postępowi). Takie gospodarowanie dotyczyło zawsze uprawy ziemi i
wyżywienia ludzi, dysponowania dobrami przyrody oraz surowcami, przede
wszystkim zarządzanie lasami, rzekami i jeziorami. Dlatego korzystanie z dóbr
przyrody musi być oparte na mądrym gospodarowaniu, a nie na teorii zysku
(maksymalizacji zysku).
Wszyscy powinniśmy być takimi
gospodarzami we własnym kraju (państwie). Państwo to jest takie przeogromne
gospodarstwo, którym trzeba mądrze zarządzać. W dawnych czasach było to
gospodarstwo króla jako prawowitego i całkowitego władcy, który dla sprawnego
kierowania państwem powierzał w zarząd różne części państwa swoim
przedstawicielom. Można dodać, że już Cicero wiedział, że łatwiej o jednego
mądrego i sprawiedliwego człowieka niż o zbiorową mądrość demokracji. Widzimy
przecież, że zbiorowa mądrość (np. partii) raczej się nie sprawdza. Spytacie
dlaczego? Odpowiedź socjologiczna jest prosta – otóż ludzie mądrzy są w
mniejszości, dlatego zawsze zostaną przegłosowani. Trzeba sobie zdawać sprawę,
że właśnie taki jest cel działalności partyjnej we współczesnych demokracjach
(przegłosować tych mądrych). Chodzi bowiem o łatwe manipulowanie ludźmi
żyjącymi z dnia na dzień, a nie tymi przewidującymi, co się stanie. Mądry
człowiek potrafi się znaleźć i ustawić w każdej sytuacji, a już na pewno nie
pcha się na tłumne pochody i manifestacje.
Ale patrząc realnie nie sposób
wypracować czegoś takiego, jak mądrość zbiorowa, gdyż w ustrojach
demokratycznych panuje przeciętność, czyli poglądy odzwierciedlające jakąś
średnią. No to może taką średnią światopoglądową należałoby potraktować jako
mądrość? Przecież nawet Arystoteles zalecał, żebyśmy postępowali drogą
pośrednią. Niestety w praktyce okazuje się, że taka demokratyczna przeciętność
nie dorasta do mądrości ani do sprawiedliwości. Z kolei ujmując tę sprawę
jeszcze z innej strony, nie da się ani nakazać prawnie, ani zagwarantować
naukowo, żeby ludzie mądrzy oddawali swoją mądrość na usługi państwa, bo
mądrość dotyczy chyba czegoś innego. Czy to znaczy, że państwo nie potrzebuje
mądrych ludzi? Na pewno nie, jednak jakby sama struktura władzy państwowej, a
już na pewno tej wybieralnej co jakiś czas, nie sprzyja zaangażowaniu ludzi
mądrych. To może da się to załatwić w jakiś inny sposób? Dawniej za czasów
panowania królów funkcjonowała tzw. Rada Królewska. Chodziło więc o pewnego
rodzaju ciało doradcze złożone z mądrych i szlachetnych obywateli, którzy zabierali
głos w najważniejszych sprawach. U nas kiedyś była tzw. Rada Państwa, która
powinna mieć głos doradczy w ważnych sprawach państwowych. Jednak w układach
partyjnych, gdy w komunizmie rządziła jedna słuszna Partia, Rada Państwa była
powołana jedynie do zaklepywania postanowień i wyroków Partii (np. sprawa
zatwierdzenia stanu wojennego w 1981 roku).
Czy w ogóle można w jakiś sposób
wpisać mądrych ludzi w struktury państwowe? Niestety jestem negatywnego zdania
w tym temacie, ponieważ wyraźnie widać, że demokracja wcale nie dąży do
wykorzystania swoich mądrych obywateli. Demokracja zachłystuje się bowiem
wolnością, która stwarza jedynie pole różnych możliwości działania, ale sama
wolność nie jest wstanie niczego wykreować, a już na pewno nie stworzy mądrości
we władzach państwowych. Dlatego w demokracji ludzkie pokłady mądrości leżą po
prostu odłogiem.
Należałoby zatem zagospodarować
zwykłą ludzką aktywność, bo człowiek jest bytem aktywnym. Jest działającym
podmiotem, a co więcej jest panem i władcą swoich działań. I tutaj pojawia się
następny problem, bo skoro obywatel jest panem i władcą swoich działań,
to tym samym staje się niebezpieczny dla władzy, czyli dla rządzących państwem.
Rządzący potrzebują bowiem posłusznych robotników (podwładnych), którzy będą
pracowali pod dyktando władzy. Samorządny i niezależny w swoim działaniu obywatel
nie jest z pewnością posłusznym robotnikiem. Doskonale rozumiał to komunizm,
który postawił sobie za cel i zadanie stworzenie z obywateli posłusznych
robotników. Jednak ludzka aktywna podmiotowość obroniła obywateli przed
zakusami komunistycznej władzy. Trzeba jasno powiedzieć, że chodzi tutaj o
podmiotowość osoby ludzkiej, która posiada niezbywalną godność, co broni
człowieka przed kompletnym zeszmaceniem się. Dlatego podstawowym zadaniem
obywateli jest zachowanie i ochrona osobistej godności. Człowiek nie powinien
się wyrzekać własnej godności pod żadną presją, ani pod żadnym warunkiem.
Godność jest dobrem bezwzględnym i bezwarunkowym. Kierując się własną godnością
człowiek działa jako realny podmiot, a nie jakiś wymyślony konglomerat
społeczny. Otóż instytucje państwa (żadne instytucje) nie chronią osobistej
godności człowieka, gdyż instytucje są to struktury organizacyjne przeznaczone
do sprawowania władzy (o charakterze przełożony-podwładny).
Swoją osobową godność człowiek
może rozwijać i wykorzystywać jedynie na gruncie wspólnoty osobowej, jaką jest
rodzina. Tylko w rodzinie żyjemy pełnią osobowego życia i tylko w rodzinie
realizujemy się jako osoby z całą swoją godnością. Właśnie tutaj we wspólnocie
osobowej (do tego wspartej przez łaskę sakramentalną płynącą poprzez Kościół)
człowiek może działać za zasadzie daru, czyli całkowicie bezinteresownie. Żadne
działania polityczne lub społeczne nie osiągną takiej osobowej
bezinteresowności. Dlatego głównym zadaniem państwa powinno być wspieranie rodzin
pod każdym względem, bo tak naprawdę to rodzina jest fundamentem państwa, a nie
różne tworzone instytucje społeczne. Przecież to w rodzinie rozwija się ludzka
mądrość i sprawiedliwość, to w rodzinie rodzi się szlachetność i łaskawość,
radość i nadzieja.
Skoro dzisiejsza demokracja
sponiewierała życie rodzinne w imię wymyślanych ideałów wolności, to sama
zbiera teraz tego owoce. Najgorszą polityczną bzdurą jest próba tworzenia
człowieka na nowo. Trzeba sięgać raczej do osobowych pokładów aktywności
ukrytych w człowieku i pozwalać, żeby jak najlepiej się rozwijały, a wtedy
wszyscy będziemy mogli czerpać ze swojego wzajemnego dorobku. Dobrobyt państwa
tworzą i budują przecież aktywni obywatele. To obywatele działają aktywnie w
ramach państwa. Dlatego państwo (i władza państwowa) powinno umieć
zagospodarować obywatelską aktywność, ponieważ nie da się wykreować prawdziwej
aktywności na zasadach instytucjonalnych. Wszelkie instytucje produkują jedynie
pozorną działalność. Określamy to mianem biurokracji. Być może biurokracja jest
potrzebna dla funkcjonowania albo istnienia (jak się niektórym wydaje) państwa,
gdyż państwo w postaci instytucjonalnej jest tylko tworem pomyślanym. Musimy
sobie zdawać sprawę, że państwo nie stanowi realnej rzeczywistości jak człowiek
lub zwierzę. Nawet jeśli porównujemy działalność państwa do organizmu, to jest
to tylko wypowiedź metaforyczna albo symboliczna, która może coś opisuje,
jednak niczego nie wyjaśnia. Realnie działają tylko ludzie jako realne sprawcze
podmioty. Dlatego cele i zadania ludzkiej działalności (ludzkiego życia) mogą
być ujęte w odniesieniu do zasad realności.
Zatem państwo jest zobowiązane do
przestrzegania zasad ludzkiej realności. Ale musimy mieć świadomość, że nie
chodzi tutaj o wolność albo tolerancję, bo to nie są zasady realności, tylko
wymyślone postulaty. Chodzi natomiast o prawdę, dobro i piękno, także o jedność
i różnorodność, gdyż to właśnie te zasady wyznaczają aktywność duchową oraz
żywotność cielesności człowieka. Te zasady realności stanowią najgłębszy
fundament naszego człowieczeństwa, zaś w wymiarze społecznym przybierają one
postać wartości prawdy, pokoju i sprawiedliwości. Właśnie wokół tych wartości
należy budować struktury i instytucje państwowe, bo inaczej w państwie będzie
rządzić kłamstwo i oszustwo, walka i nienawiść oraz niesprawiedliwość i poniżanie
obywateli.
Ludzka aktywność wyrasta z samego
osobowego centrum, z samej osoby człowieka. Ta osobowa aktywność jest
wywoływana przez realne własności transcendentalne prawdy, dobra i piękna.
Rozwija się ona na gruncie wspólnoty osobowej, jaką jest rodzina. To właśnie wspólnota
osobowa musi zadbać o rozwój aktywności i osobowości człowieka – młodego
człowieka – opartej na prawdzie, dobru i pięknie. Od tych realnych zasad
pochodzą przyjmowane przez nas na poziomie świadomości moralnej wartości
prawdy, sprawiedliwości i pokoju. Jeśli młody człowiek nauczy się w rodzinie
posługiwania się tymi wartościami, to później już w dorosłym życiu będzie umiał
zastosować te wartości do działalności społecznej i zawodowej. Ale jeśli nie
wyniesie tego z domu rodzinnego, to już zawsze jego działalność będzie kulała,
aby na koniec zupełnie się załamać.
Stąd państwo musi wspierać
wychowanie w rodzinie, a nie twierdzić kłamliwie, że zdoła samo wychować
mądrych i szlachetnych obywateli. Musimy wiedzieć i pamiętać, że z wychowaniem
– tym wychowaniem moralnym – mamy do czynienia w domu rodzinnym. Wszelkie inne
oddziaływania społeczne albo grupowe prowadzą jedynie do przystosowania się do
panujących wokół warunków. Możemy wtedy mówić jedynie o wtłoczeniu człowieka w
jakiś układ społeczny, czyli przymuszeniu go do wymagań otoczenia.
Dlatego w życiu politycznym
panuje dziś zasada poprawności politycznej (jako dostosowania się do bieżącej
sytuacji), czyli akceptacji warunków i układów nazywanych demokratycznymi. Ale
w ten sposób sprawiedliwość zastąpiono tolerancją dla błędów i wypaczeń, która
całkowicie rozmywa odpowiedzialność polityków za ich działania lub zaniechania.
Pokój zamieniono na walkę interesów i nienawiść do przeciwników ideologicznych,
prawdę zaś zmieniono w zwykłe kłamstwo oraz manipulację medialnym pijarem (tworzenie
tzw. wizerunku medialnego). Wszystko to razem prowadzi do politycznego chaosu
(nie wiadomo, kto jest kim), bo trzeba mieć świadomość, że ostatecznym efektem
postulowanej wolności jest właśnie chaos, czyli ślepa pogoń za rozbieżnymi
możliwościami.
Jeżeli państwo ma być
uporządkowanym rozwojem społecznym, to musi się kierować wartościami będącymi
poznawczym wyrazem (czyli poznaniem) realnych zasad. To nie mogą być dowolne
pomysły różnych ideologów (czyli polityczne wymysły). Otóż nic nie szkodzi
życiu społecznemu bardziej niż polityczne myślenia, bowiem wymyślić można
całkiem niestworzone rzeczy, czyli to wszystko, co nie jest realne. Myślenie
nie ogarnia bowiem realności, lecz tworzy własne możliwości (tzw. „byty
możliwe”). Niestety nowożytna filozofia (w wersji ontologicznej) poszła właśnie
w kierunku rozważania bytów możliwych, a tym samym dała nieograniczone pole do
popisu dla wszelkich pomysłów ideologicznych. Dziewiętnastowieczny idealizm
stworzył najbardziej zbrodnicze ideologie XX wieku.
Albo więc odetniemy się od tych
zgubnych pomysłów na polu filozofii i ideologii, albo dalej będziemy brnęli w
chaos i społeczną destrukcję, aż do totalnej zagłady. Człowiek musi stawiać
sobie realne cele, które będą zgodne z jego realnością. Ktoś powie, że taka
realna aktywność jest mało atrakcyjna, że lepiej żyć swoimi marzeniami i
pragnieniami, bo to jest znacznie ciekawsze i bardziej fascynujące. Dzisiaj
gonimy za silnymi wrażeniami i emocjami nie zdając sobie sprawy, że takie
postępowanie popycha nas ku psychicznym uzależnieniom. Co więcej, nie potrafimy
wykrzesać ze swojego życia uczuciowego choćby odrobiny piękna i pięknego życia.
Nie liczy się już przeżywanie piękna lecz jedynie silne wrażenia. Nasze życie
uczuciowe potrzebuje na co dzień odpowiedniej dawki piękna, które stanowi
realną zasadę rzeczywistości (widoczną zwłaszcza w przyrodzie).
Zbierając na koniec nasze
rozważania należy stwierdzić, że to państwo na służyć i pomagać obywatelom w
ich aktywności. Natomiast obywatele wspierają swoje państwo poprzez własną
aktywność. Państwo powinno popierać i chronić aktywność obywateli a nie
nakładać przeróżne ograniczenia. Jeżeli te proporcje zostaną zachwiane, gdyż
państwo ograniczy zbytnio działalność obywateli, to wówczas zaczyna się chwiać
cała struktura państwa i władza zaczyna stosować przemoc wobec własnych
obywateli. A jeżeli to wszystko się zawali, to obywatele będą musieli powoli i
mozolnie odbudowywać wszystko od nowa.
Państwo powinno dawać obywatelom
swobodę działania. Ale należy pamiętać, że wolność działania może skutecznie
rozłożyć aktywność. Wolność jest potrzebna jedynie jako swoboda działania,
jednak samo działanie musi posiadać własne zasady sprawcze, bo bez tego nie
będzie w ogóle żadnej aktywności. Wolność nie potrafi niczego sprawić, ona
jedynie umożliwia nam działanie lecz nie daje samego działania. Możliwość
działania nie stanowi jeszcze żadnego działania. Aktywna i sprawcza jest tylko
realność. Dlatego w człowieku aktywna jest osoba jako podmiotowość istnienia,
która stanowi samo centrum realności. Osoba jest po prostu aktywna, gdyż jest
aktem istnienia, ale to nie znaczy, że musi być wolna. Wolność jest
możliwością, czyli czymś potencjalnym. Natomiast osoba jest aktywna, gdyż
posiada moc sprawczą.
Co z tego, że demokratyczne
państwo oferuje nam wolność. Przecież taka wolność nie jest siłą sprawczą,
dlatego człowiek musi odnaleźć sama w sobie własną aktywność i uruchomić jej
źródło. Otóż w tym nie pomoże mu żadna wolność będąca jedynie możliwością.
Człowiek potrzebuje do działania mocy sprawczej. Jeśli nie znajdzie takiej mocy
w sobie, to będzie zmuszony zaczerpnąć ją z zewnątrz. Albo więc przyjmie moc
Bożej łaski, która zdoła uruchomić jego osobową aktywność, i stanie się silną
osobą, albo będzie musiał słuchać rozkazów swoich przełożonych i stanie się
posłusznym wykonawcą obcych mocodawców.
Godność osoby ludzkiej wymaga od
nas bycia panem i władcą własnych czynów i działań. Na pewno powinniśmy działać
i pracować sami dla siebie bez względu na to, co robimy. Działalność na cudzy
rachunek jest zawsze w jakiejś mierze upokarzająca . Albo będziemy działali
jako wolne podmioty osobowe, albo staniemy się niewolnikami w rękach
biurokratów.