13.05.2016

Obywatele kontra politycy - czyli czy można uwolnić się od polityki?



Czy można uwolnić się od polityki? W tym celu trzeba by wyjechać gdzieś daleko do lasu, bez telewizora i komputera. Dzisiaj już wiemy, że cywilizacja (w swoim pędzącym rozwoju) pożera osobę i osobowość człowieka.

A przecież człowiek jest osobą. Człowiek jest osobą społeczną, czyli wspólnotową, skoro jest osobą mężczyzny i kobiety. Trzeba się zgodzić, że człowiek potrzebuje wspólnoty osobowej i szerzej wspólnoty społecznej, czyli narodowej. Ale powstaje pytanie, czy człowiek potrzebuje działalności politycznej? Dlaczego nie możemy się obejść bez polityki?

Wiąże się z tym kwestia władzy, czyli zarządzaniem społecznościami ludzkimi. Wspólnota społeczna musi działać w sposób uporządkowany, bo inaczej stanie się nieogarnionym ludzkim tłumem. To oznacza, że życie społeczne zorganizowane w formie państwa nie może się obejść bez politycznego rządzenia. Czemu jednak ma służyć taka władza? Otóż władza powinna zapewniać bezpieczeństwo i rozwój, to znaczy, że powinna zapewniać swobodne możliwości działania.

Nie od dziś wiadomo, że potęga polityczna państwa opiera się na aktywności obywateli jako członków społeczności. Głównym zadaniem polityków jest uruchomić taką aktywność. Pierwszym celem jest kształcenie obywateli (czyli jakieś ogólne wykształcenie, a dziś również kształcenie zawodowe). Równie ważna jest opieka zdrowotna, czyli zapewnienie obywatelom leczenia i zdrowia. Administracja kraju zapewnia także szlaki drogowe i kolejowe oraz rzeczne. Dziś dochodzi do tego przekaz informacyjny (czyli media – radio, TV, internet). Dla podejmowania tych zadań państwowych władza nakłada na obywateli podatki.

Jednak państwo nie może się mieszać do aktywności obywateli. Ludzie-obywatele muszą mieć swobodę działania. Działania obywatelskie obejmują całą gamę możliwości. Różnorodność ludzkich działań jest odzwierciedleniem całkowitej nierówności, czyli zróżnicowania pomiędzy ludźmi. Gdyby w tym względzie była jakakolwiek równość, wtedy wszyscy działaliby w jeden określony sposób, jak to obserwujemy w przyrodzie.

Państwo musi przyjąć i zaakceptować różnorodność obywateli. Państwo nie może zmierzać do ujednolicenia obywatelskiej działalności, gdyż kończy się to totalitaryzmem. Mieliśmy tego aż nazbyt przerażające przykłady. Oczywiście państwo będzie oceniało, promowało i nagradzało różne przejawy aktywności, ale nie powinno w ten sposób dochodzić do żadnego wykluczania kogokolwiek, jeśli działalność nie stoi w sprzeczności z zasadami współżycia społecznego, czyli z prawdą, sprawiedliwością i pokojem.

Najszerszą swobodę działania obywatele powinni posiadać na gruncie wspólnot lokalnych, czyli tzw. samorządów lokalnych. Tutaj powinna funkcjonować pełna niezależność i samorządność. Takie rozwiązanie miała gwarantować ustawa samorządowa. Żeby jednak zagwarantować pełną samorządność i niezależność, trzeba by wprowadzić tutaj zakaz kandydowania do władz lokalnych dla przedstawicieli partii politycznych, ponieważ ideologie partyjne nie służą rozwojowi samorządności oraz różnorodności działań obywatelskich. Dopiero sprawdzeni na tym etapie samorządowcy mogliby zasilać szeregi partyjne po zakończeniu swojej kadencji, gdyby oczywiście zechcieli.

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że polityczny system partyjny zniszczył zupełnie demokrację, zamieniając ją w partyjną oligarchię (oligarchię władzy albo pieniądza). Dlatego należy od nowa zastanowić się nad funkcjonowaniem państwa i jego instytucji. Trzeba na nowo definiować cele i zadania polityki. Jakie mają być cele i zadania polityki? Mówiliśmy już, że władza polityczna powinna zapewnić społeczeństwu (czyli każdemu obywatelowi) bezpieczeństwo i rozwój. To dotyczy przede wszystkim swobody działania.

Każdy człowiek jest powołany do działania, gdyż każdy z nas stanowi realną podmiotowość działania. Człowiek jest przede wszystkim osobą. Człowiek jest osobą, która stanowi podmiotowość istnienia i działania, na co wskazywał Karol Wojtyła. Jako osoba człowiek jest rzeczywistym podmiotem sprawczym. Jest jedynym sprawcą swoich działań. Scholastyczna formuła mówiła, że człowiek jest panem i władcą swoich działań (homo est dominus actuum sui). Dlatego człowiek dysponuje wolnością działania. Tylko bowiem przyczyna sprawcza jest wolna i niezależna w swoim działaniu. Wszelkie przyczyny drugorzędne, czyli istotowe, jedynie współuczestniczą w kształtowaniu realnego skutku, czyli wpływają na kształt porządku istotowego. Człowiek jest rzeczywistym sprawcą swoich działań, nawet jeśli są one kształtowane przez warunki zewnętrzne, czyli przez otoczenie, w jakim działamy.

Otóż człowiek jest realnym sprawcą przede wszystkim swoich czynów moralnych i religijnych. Skoro jest faktycznym sprawcą tych czynów, to również w pełni za nie odpowiada. Tak więc od razu z naszą aktywnością moralną wiąże się zarazem odpowiedzialność moralna. Jako ich sprawcy odpowiadamy w pełni za swoje czyny. Stąd w perspektywie społecznej nie powinno dochodzić do ograniczenia lub wypaczenia aktywności obywateli, gdyż to się wiąże z przejęciem przez władze państwowe odpowiedzialności za działania obywateli (przede wszystkim za złe działania).

Aby lepiej zrozumieć taką sytuację odwołamy się do stanowienia prawa przez władzę państwową (ustawodawczą władzę Sejmu). Jeżeli władza ustawodawcza uchwala prawo zezwalające na aborcję lub eutanazję, to niestety bierze na siebie odpowiedzialność za takie czyny. A przez to staje się władzą zbrodniczą zezwalając na niemoralne działania.

Polityka pozbawiona moralności i zasad moralnych wcześniej czy później stanie się działalnością zbrodniczą, gdyż wyrzeka się w ten sposób poszanowania dla godności osobowej człowiek (obywatela jako człowieka i osoby ludzkiej).

Dzisiaj widzimy, że demokracja staje się niemoralna, gdyż przestaje służyć człowiekowi i jego niezbywalnej godności, staje się natomiast polem do załatwiania różnych sekciarskich interesów. W demokracji odbiera się człowiekowi jego podmiotowość działania próbując zastąpić ją przystosowaniem do różnych układów, instytucji i organizacji politycznych lub społecznych. Zaś człowiek, który nie potrafi lub nie chce się odnaleźć w dostępnych układach i instytucjach, staje się zbędny i niepotrzebny. Jest uważany za pasożyta społecznego albo człowieka z marginesu. Takie określenia funkcjonowały za komunizmu, ale dzisiaj wcale nie jest lepiej, skoro rodziny wielodzietne były uważane za patologię społeczną.

Państwo nie może nakłaniać albo wprost zmuszać ludzi do jakiejś określonej aktywności, lecz powinno tworzyć możliwie szeroki zakres wolności działania, żeby obywatele nie czuli się skrępowani w swojej aktywności. Otóż przypadki skrajne i sytuacje graniczne są regulowane przez sprawiedliwe prawo. Natomiast indywidualne działania obywateli powinny być wyznaczane przez zasady moralne oraz ogólne zasady życia społecznego. Te zasady ogólno-społeczne zostały przedstawione przez filozofów już w starożytnej Grecji. Oni mówili o mądrości i sprawiedliwości, o męstwie i umiarkowaniu, ale także o prawdzie, dobru i pięknie, o współpracy i pokoju. Te zasady postępowania nie mogą zniknąć z życia społecznego i politycznego, gdyż wtedy społeczeństwo staje się rozszalałym tłumem wywołującym rewolucyjny zamach stanu, co wiąże się ze zbrodniami politycznymi i wojną domową.

Musimy sobie zdawać sprawę, że hasła wolności służyła zawsze do obalenia istniejącego porządku społecznego i politycznego, a nie do uwolnienia obywateli. Wolność oznacza zawsze jedynie możliwość działania. Oznacza dowolność działania. Możliwość nie jest w stanie sprawić niczego realnego. Wolność nie wprowadza żadnych zasad działania, ona po prostu znosi takie zasady. Otóż zasady działania człowiek musi odnajdywać sam w sobie, żeby mógł podejmować działania moralne.

Sprawiedliwość społeczna nie leży na ulicy, ani nie biega po różnych instytucjach państwowych. Sprawiedliwość będzie albo konkretną normą moralną, czyli cnotą moralną, jaką kierują się poszczególni ludzie, albo będzie to jedynie jakaś wykładnia prawna (np. kara śmierci dla wrogów komunistycznego państwa albo kara śmierci dla Żydów jako wrogów III Rzeszy Niemieckiej, albo też z drugiej strony może to być odstąpienie od kary ze względu na niską szkodliwość społeczną). Jak widać bardzo łatwo wypaczyć słuszną zasadę sprawiedliwości, która od czasów rzymskich miała rządzić prawem państwowym i cywilnym.

Trzeba więc zapytać, czy w państwie mamy jakiś autorytet, który stałby na straży sprawiedliwości, nie mówiąc już o mądrości, bo z nią musimy się pożegnać w demokracji. Otóż sądy kierują się przepisami prawnymi, czyli Kodeksami, ale przepisy prawne nie obejmują wszystkich możliwych sytuacji i przypadków działania. Nie bez powodu mówimy o twardym prawie, żeby nie powiedzieć – niesprawiedliwym.

Ogólne życie społeczne obywateli  ma w państwie regulować Konstytucja, która określa prawa i obowiązki obywateli. Na straży Konstytucji stoi obecnie Trybunał Konstytucyjny. Cóż się jednak okazało w bieżącej sytuacji politycznej? Otóż okazuje się, że teraz i poprzednio Sejm może uchwalić ustawę nawet niezgodną z Konstytucją nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności. Trybunał może orzec niezgodność z Konstytucją, co niejako cofa lub powstrzymuje daną ustawę, ale bez żadnych konsekwencji politycznych.

Otóż pierwszą zasadą demokracji powinna być polityczna odpowiedzialność za stanowione prawo. Skoro posłowie przegłosowali ustawę niezgodną z Konstytucją, to powinni być automatycznie odwołani jako działający na szkodę państwa. To dotyczy zarówno poprzedniej kadencji Sejmu, jak i obecnej. Tylko w ten radykalny sposób obywatele mogą być bronieni przed partyjnymi zakusami na łamanie prawa i sprawiedliwości w imię interesów różnych partii. Takie rozwiązanie powinno się znaleźć w Konstytucji, co byłoby prawdziwym ostrzeżeniem dla polityków (młotem na polityczne czary). Jeżeli lekarz popełnia jakiś błąd w swoim działaniu, to podlega ocenie zawodowej i może być pozbawiony prawa wykonywania zawodu. Pytam, dlaczego podobne rozwiązanie prawne nie dotyczy polityków? Jeżeli w Sejmie zostaje przegłosowany jakiś bubel prawny, to głosujący za tym posłowie (politycy) powinni ponosić polityczną, czyli zawodową, odpowiedzialność w postaci zakazu (np. czasowego) prowadzenia działalności politycznej. Może wówczas do polityki nie pchaliby się różni nieudacznicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz