19.05.2016

W poszukiwaniu politycznych celów



Politycy najczęściej odwołują się do kategorii dobra wspólnego. Oznacza to, że obywatele jako członkowie i uczestnicy danego państwa mają działać na rzecz tworzenia wspólnego dobrobytu. Inaczej mówiąc, dobro wspólne staje się celem działalności społecznej. Już samo określenie dobro wspólne pokazuje, że musi być ono osiągane we wzajemnej współpracy wszystkich członków danej społeczności. Na czym więc polega taka współpraca? Zapewne potrzebny jest dialog i porozumienie. Trzeba się dogadać w sprawie wspólnych celów, a więc zrozumieć i uzgodnić wspólne potrzeby, trzeba określić priorytety i zadania, wyznaczyć różne cele i dopasować środki do ich realizacji, żeby na koniec podjąć realną współpracę, czyli zorganizować i przeprowadzić konkretne działania.
Wypada więc zapytać, czy można w ogóle mówić o jakichś celach lub zadaniach społecznych? Czy potrafimy uzgodnić, co jest priorytetem społecznym, a co można odłożyć na bok? Można by powiedzieć, że cele społeczne powinny być wyznaczone przez samą naturę człowieka. Ale wiemy, że w tym względzie nie zdołano dojść do porozumienia. Jedni za naturę człowieka uważają cielesny organizm, drudzy będą mówić o wolności i myśleniu jako istocie człowieczeństwa. Dlatego filozofia personalistyczna podpowiada nam dzisiaj, że powinniśmy odwołać się do ludzkiej osoby. Człowiek jest przede wszystkim osobą. Jest uduchowioną i wcieloną osobą. Przecież to osoba stanowi aktywną podmiotowość człowieka i bez niej człowiek podlega jedynie zewnętrznym wpływom, tak jak to pojmował behawioryzm.
Trzeba zatem przyjąć i zrozumieć, czym jest osoba, a nie przyglądać się człowiekowi kształtowanemu przez środowisko przyrodnicze lub środowisko społeczne. Otóż podstawowym środowiskiem dla człowieka jest wspólnota osobowa, czyli rodzina. W rodzinie człowiek przychodzi na świat, w rodzinie wzrasta i dojrzewa. Właśnie na gruncie życia rodzinnego odnajdujemy główne przejawy osobowej aktywności człowieka. Tradycja nazwała tę aktywność moralnością i religijnością. Może częściej mówi się o etyce i religii, ale trzeba pamiętać, że to nie jest do końca to samo. Etyka stanowi bowiem wiedzę o moralności albo teorię postepowania moralnego, natomiast religia staje się dzisiaj wiedzą dotyczącą kultu religijnego. Ogólnie możemy powiedzieć, że moralność i religijność obejmują realną aktywność poszczególnych ludzi, zaś etyka i religia stanowią już ogólną wiedzę na ten temat.
Zastanówmy się teraz, czy na tym polu można poszukiwać celów i zadań społecznych? Czy moralność i religijność mogą albo czy powinny kształtować życie społeczne? Wiadomo, że dziś w systemach demokratycznych podważa się takie rozwiązanie twierdząc, że życie społeczne może się obejść bez moralności i religijności. Co więcej, twierdzi się, że taka aktywność przeszkadza w swobodnym rozwoju społecznym i postępie naukowo-technicznym. Dlaczego tak się dzieje? Otóż patrząc na ten problem z perspektywy politycznej (czyli władzy sprawującej rządy) można przypuszczać, że chodzi o kwestie autonomiczności działania. Tak naprawdę człowiek jest faktycznym sprawcą swoich czynów właśnie w zakresie moralnym i religijnym. Można dodać, że tutaj jest panem i władcą swoich działań. Taka postawa i taka aktywność stoi oczywiście w sprzeczności z zakusami rządzących polityków, którzy zmierzają do podporządkowania sobie wszystkich działań społecznych. Dlatego należało zniwelować albo odrzucić taką samowładną aktywność obywateli, żeby móc swobodnie manipulować ich życiem i ich działaniami.
Jednym ze sposobów ograniczenia niezależności obywateli są tzw. rządy prawa. Rządy prawa, ale trzeba mieć świadomość, że chodzi o prawo stanowione przez rządzących. W demokracjach przedstawicielskich, gdzie obywatele „są reprezentowani” przez wybieranych posłów (na ogół zawodowych polityków), tworzenie prawa pozostaje w rękach wybranych polityków. W ten sposób dochodzi do zastąpienia aktywności obywateli (tej moralnej i religijnej) przez prawo (ustawy prawne, które nakazują lub zakazują jakiegoś postępowania). Moralność staje się niepotrzebna, gdyż wydaje się, że wszystko potrafi „załatwić” prawo. Dura lex sed lex, żeby nie powiedzieć bzdura lex sed lex.
Otóż moralność stanowi istotę niezależności obywateli. Moralność, jaką posiadają obywatele, przeciwstawia się wszelkim naciskom ze strony władzy państwowej. Dlatego moralność jest w stanie obronić obywateli przed dyktaturą władzy albo przed dyktatem prawa, które narzucają rządzący. Tak naprawdę moralność i religijność stają się jedyną tarczą chroniącą ludzi przed szalonymi pomysłami polityków.
Moralność i religijność są przejawami bytu osobowego. Ukazują one osobowy charakter aktywności człowieka. To właśnie osoba objawia się w aktach moralnych i religijnych. Natomiast cała utylitarna działalność człowieka ma jedynie podłoże naturalne. Osoba skłania nas, a może nawet zmusza, do czynów moralnych i religijnych jako działań bezinteresownych, zaś natura (nasza ludzka natura w obecnym stanie) zmusza nas do działań interesownych i użytecznych, do działań w interesie własnym. Można powiedzieć, że natura dba o nasze codzienne życie i zdrowie, natomiast osoba zabiega o nasze zbawienie i życie wieczne.
W związku z tym powstaje pytanie, czy celem działalności społecznej mają być działania interesowne i użyteczne, czy też działania bezinteresowne? Czy w wymiarze społecznym ludzie powinni działać bezinteresownie, czy też należy poszukiwać jakiegoś wspólnego interesu, czyli dobra wspólnego? Od razu dostrzegamy, że w społeczeństwie celem staje się dobrobyt jako wspólny interes i tzw. dobro wspólne. Trzeba więc się zastanowić, dlaczego tak się dzieje? Co ogranicza człowieka w działalności społecznej i politycznej? Otóż wydaje się, że działań bezinteresownych nie można do końca poznać i przewidzieć, a tym bardziej nie da się ich uporządkować i zorganizować. Ogarnąć i uporządkować można jedynie działania użyteczne i interesowne, które zmierzają do zaspokojenia realnych potrzeb. Działania bezinteresowne dokonują się bez potrzeby, gdyż są darem i naddatkiem. Natomiast w życiu społecznym trzeba się kierować należnością, którą określa sprawiedliwość (należy oddać każdemu to, co mu się należy). Ta kategoria należności, która realnie przybiera po prostu postać własności, jest niezbędnym wyznacznikiem działalności społecznej jako współpracy i współdziałania. Poszanowanie własności i należności jest więc fundamentem życia społecznego. Dlatego prawo oparte na takiej sprawiedliwości stoi na straży własności prywatnej i należności praw i obowiązków. Toteż celem politycznym powinny być sprawiedliwe rządy
Wydaje się, że jedynie sprawiedliwość jest w stanie ogarnąć i uporządkować użyteczne i interesowne działania człowieka. Ale to powinna być sprawiedliwość obecna jako cnota moralna w każdym poszczególnym człowieku-obywatelu. Jeżeli współczesna polityka neguje w ogóle potrzebę moralności, to trudno wyobrazić sobie taką sytuację, że w społeczeństwie zapanuje moralność. Przecież dzisiaj sprawiedliwość znika nawet z ustaw i przepisów prawnych, gdyż prawo jest stanowione przez różne grupowe interesy, a nie na bazie sprawiedliwości. Dzisiaj prawo zatraciło zupełnie ideę sprawiedliwości. Można wyraźnie powiedzieć, że mamy interesowne prawo, które jeśli tylko może to ograbia zwykłego obywatela z należnych mu uprawnień i dóbr.
Czy można zmienić tę sytuację? Przy dzisiejszym systemie rządów partyjnych jest to niemożliwe. Dlatego najpierw należałoby rozwalić partyjny układ polityczny, żeby wybrać ludzi mądrych i sprawiedliwych. Ale już Cicero twierdził, że najłatwiej znaleźć i wybrać jednego sprawiedliwego człowieka, dlatego jego zdaniem demokracja nie przynosi ze sobą mądrości i sprawiedliwości. Toteż należałoby pójść w kierunku systemu prezydenckiego (prezydent wybierany w wyborach powszechnych), który tworzyłby rząd ludzi nieposzlakowanych moralnie. Ale to są marzenia ściętej głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz