31.05.2016

Społeczne obowiązki i należności

Zastanówmy się teraz, jak powinny wyglądać społeczne powinności, czyli należności, obywatela. Sprawiedliwość nakazuje oddać każdemu to, co mu się należy. Inaczej mówiąc, chodzi o właściwe obowiązki wobec współmieszkańców czy współobywateli. Od razu należy postawić pytanie, czy te niejako społeczne obowiązki mamy wobec innych obywateli, czy też trzeba przyjąć także obowiązki wobec państwa (wobec machiny państwowej, czyli wobec instytucji państwowych). Każdy chyba się zgodzi, że państwo nakłada na obywateli podatki i opłaty, które powinniśmy płacić. Ale sprowadzanie obowiązków i należności społecznych do płacenia podatków jest dużym uproszczeniem.
Związana jest z tym kwestia pracy. Przecież musimy pracować, żeby zarobić i móc płacić podatki. I tutaj pojawia się problem społeczny, albo raczej polityczny – czy to państwo powinno zapewniać obywatelom miejsca pracy (socjalizm), czy powinien kształtować to wolny rynek (liberalizm)? Wiadomo, że w dzisiejszych czasach występuje tu kwestia wykluczenia różnych grup społecznych. Okazuje się, że nie wszyscy ludzie nadążają za tym szalonym postępem techniczno-cywilizacyjny, z jakim mamy do czynienia. Znów pojawia się pytanie, czy wszyscy muszą uczestniczyć w popieraniu postępu, który nie wiadomo dokąd nas zaprowadzi? Jeżeli nie powrócimy do fundamentalnych pytań (skąd przybywamy? kim jesteśmy? dokąd zmierzamy?), to cały ten postęp wymknie się spod kontroli, a wówczas spadniemy na łeb, na szyję, czyli po prostu zginiemy (ktoś powie, że przez przypadek).
Jaki jest więc obowiązek i powinność człowieka wobec rozwoju cywilizacyjnego? Wydaje się, że tutaj musimy się nieustannie zastanawiać, co właściwie robimy albo jak możemy się rozwijać w odpowiednim (czyli ograniczonym?) tempie lub zakresie. Wskazuje na to ostatnia ekologiczna Encyklika papieża Franciszka. Trzeba się stale zastanawiać nad tym, co tak naprawdę służy człowiekowi? Co więc leży w interesie obywateli danego państwa? Otóż możemy przyjąć, że należy porzucić panującą dziś ekonomię maksymalnego zysku i powrócić do zasad racjonalnego gospodarowania. Gospodarowanie polega przede wszystkim na perspektywicznym zarządzaniem posiadanym majątkiem. Mądry gospodarz tak zarządza posiadanymi dobrami, aby jego działalność nie prowadziła do dewastacji majątku, ale pomnażała posiadane dobra dzięki mądremu rozwojowi (ograniczonemu postępowi). Takie gospodarowanie dotyczyło zawsze uprawy ziemi i wyżywienia ludzi, dysponowania dobrami przyrody oraz surowcami, przede wszystkim zarządzanie lasami, rzekami i jeziorami. Dlatego korzystanie z dóbr przyrody musi być oparte na mądrym gospodarowaniu, a nie na teorii zysku (maksymalizacji zysku).
Wszyscy powinniśmy być takimi gospodarzami we własnym kraju (państwie). Państwo to jest takie przeogromne gospodarstwo, którym trzeba mądrze zarządzać. W dawnych czasach było to gospodarstwo króla jako prawowitego i całkowitego władcy, który dla sprawnego kierowania państwem powierzał w zarząd różne części państwa swoim przedstawicielom. Można dodać, że już Cicero wiedział, że łatwiej o jednego mądrego i sprawiedliwego człowieka niż o zbiorową mądrość demokracji. Widzimy przecież, że zbiorowa mądrość (np. partii) raczej się nie sprawdza. Spytacie dlaczego? Odpowiedź socjologiczna jest prosta – otóż ludzie mądrzy są w mniejszości, dlatego zawsze zostaną przegłosowani. Trzeba sobie zdawać sprawę, że właśnie taki jest cel działalności partyjnej we współczesnych demokracjach (przegłosować tych mądrych). Chodzi bowiem o łatwe manipulowanie ludźmi żyjącymi z dnia na dzień, a nie tymi przewidującymi, co się stanie. Mądry człowiek potrafi się znaleźć i ustawić w każdej sytuacji, a już na pewno nie pcha się na tłumne pochody i manifestacje.
Ale patrząc realnie nie sposób wypracować czegoś takiego, jak mądrość zbiorowa, gdyż w ustrojach demokratycznych panuje przeciętność, czyli poglądy odzwierciedlające jakąś średnią. No to może taką średnią światopoglądową należałoby potraktować jako mądrość? Przecież nawet Arystoteles zalecał, żebyśmy postępowali drogą pośrednią. Niestety w praktyce okazuje się, że taka demokratyczna przeciętność nie dorasta do mądrości ani do sprawiedliwości. Z kolei ujmując tę sprawę jeszcze z innej strony, nie da się ani nakazać prawnie, ani zagwarantować naukowo, żeby ludzie mądrzy oddawali swoją mądrość na usługi państwa, bo mądrość dotyczy chyba czegoś innego. Czy to znaczy, że państwo nie potrzebuje mądrych ludzi? Na pewno nie, jednak jakby sama struktura władzy państwowej, a już na pewno tej wybieralnej co jakiś czas, nie sprzyja zaangażowaniu ludzi mądrych. To może da się to załatwić w jakiś inny sposób? Dawniej za czasów panowania królów funkcjonowała tzw. Rada Królewska. Chodziło więc o pewnego rodzaju ciało doradcze złożone z mądrych i szlachetnych obywateli, którzy zabierali głos w najważniejszych sprawach. U nas kiedyś była tzw. Rada Państwa, która powinna mieć głos doradczy w ważnych sprawach państwowych. Jednak w układach partyjnych, gdy w komunizmie rządziła jedna słuszna Partia, Rada Państwa była powołana jedynie do zaklepywania postanowień i wyroków Partii (np. sprawa zatwierdzenia stanu wojennego w 1981 roku).
Czy w ogóle można w jakiś sposób wpisać mądrych ludzi w struktury państwowe? Niestety jestem negatywnego zdania w tym temacie, ponieważ wyraźnie widać, że demokracja wcale nie dąży do wykorzystania swoich mądrych obywateli. Demokracja zachłystuje się bowiem wolnością, która stwarza jedynie pole różnych możliwości działania, ale sama wolność nie jest wstanie niczego wykreować, a już na pewno nie stworzy mądrości we władzach państwowych. Dlatego w demokracji ludzkie pokłady mądrości leżą po prostu odłogiem.
Należałoby zatem zagospodarować zwykłą ludzką aktywność, bo człowiek jest bytem aktywnym. Jest działającym podmiotem, a co więcej jest panem i władcą swoich działań. I tutaj pojawia się następny problem, bo skoro obywatel jest panem i władcą swoich działań, to tym samym staje się niebezpieczny dla władzy, czyli dla rządzących państwem. Rządzący potrzebują bowiem posłusznych robotników (podwładnych), którzy będą pracowali pod dyktando władzy. Samorządny i niezależny w swoim działaniu obywatel nie jest z pewnością posłusznym robotnikiem. Doskonale rozumiał to komunizm, który postawił sobie za cel i zadanie stworzenie z obywateli posłusznych robotników. Jednak ludzka aktywna podmiotowość obroniła obywateli przed zakusami komunistycznej władzy. Trzeba jasno powiedzieć, że chodzi tutaj o podmiotowość osoby ludzkiej, która posiada niezbywalną godność, co broni człowieka przed kompletnym zeszmaceniem się. Dlatego podstawowym zadaniem obywateli jest zachowanie i ochrona osobistej godności. Człowiek nie powinien się wyrzekać własnej godności pod żadną presją, ani pod żadnym warunkiem. Godność jest dobrem bezwzględnym i bezwarunkowym. Kierując się własną godnością człowiek działa jako realny podmiot, a nie jakiś wymyślony konglomerat społeczny. Otóż instytucje państwa (żadne instytucje) nie chronią osobistej godności człowieka, gdyż instytucje są to struktury organizacyjne przeznaczone do sprawowania władzy (o charakterze przełożony-podwładny).
Swoją osobową godność człowiek może rozwijać i wykorzystywać jedynie na gruncie wspólnoty osobowej, jaką jest rodzina. Tylko w rodzinie żyjemy pełnią osobowego życia i tylko w rodzinie realizujemy się jako osoby z całą swoją godnością. Właśnie tutaj we wspólnocie osobowej (do tego wspartej przez łaskę sakramentalną płynącą poprzez Kościół) człowiek może działać za zasadzie daru, czyli całkowicie bezinteresownie. Żadne działania polityczne lub społeczne nie osiągną takiej osobowej bezinteresowności. Dlatego głównym zadaniem państwa powinno być wspieranie rodzin pod każdym względem, bo tak naprawdę to rodzina jest fundamentem państwa, a nie różne tworzone instytucje społeczne. Przecież to w rodzinie rozwija się ludzka mądrość i sprawiedliwość, to w rodzinie rodzi się szlachetność i łaskawość, radość i nadzieja.
Skoro dzisiejsza demokracja sponiewierała życie rodzinne w imię wymyślanych ideałów wolności, to sama zbiera teraz tego owoce. Najgorszą polityczną bzdurą jest próba tworzenia człowieka na nowo. Trzeba sięgać raczej do osobowych pokładów aktywności ukrytych w człowieku i pozwalać, żeby jak najlepiej się rozwijały, a wtedy wszyscy będziemy mogli czerpać ze swojego wzajemnego dorobku. Dobrobyt państwa tworzą i budują przecież aktywni obywatele. To obywatele działają aktywnie w ramach państwa. Dlatego państwo (i władza państwowa) powinno umieć zagospodarować obywatelską aktywność, ponieważ nie da się wykreować prawdziwej aktywności na zasadach instytucjonalnych. Wszelkie instytucje produkują jedynie pozorną działalność. Określamy to mianem biurokracji. Być może biurokracja jest potrzebna dla funkcjonowania albo istnienia (jak się niektórym wydaje) państwa, gdyż państwo w postaci instytucjonalnej jest tylko tworem pomyślanym. Musimy sobie zdawać sprawę, że państwo nie stanowi realnej rzeczywistości jak człowiek lub zwierzę. Nawet jeśli porównujemy działalność państwa do organizmu, to jest to tylko wypowiedź metaforyczna albo symboliczna, która może coś opisuje, jednak niczego nie wyjaśnia. Realnie działają tylko ludzie jako realne sprawcze podmioty. Dlatego cele i zadania ludzkiej działalności (ludzkiego życia) mogą być ujęte w odniesieniu do zasad realności.
Zatem państwo jest zobowiązane do przestrzegania zasad ludzkiej realności. Ale musimy mieć świadomość, że nie chodzi tutaj o wolność albo tolerancję, bo to nie są zasady realności, tylko wymyślone postulaty. Chodzi natomiast o prawdę, dobro i piękno, także o jedność i różnorodność, gdyż to właśnie te zasady wyznaczają aktywność duchową oraz żywotność cielesności człowieka. Te zasady realności stanowią najgłębszy fundament naszego człowieczeństwa, zaś w wymiarze społecznym przybierają one postać wartości prawdy, pokoju i sprawiedliwości. Właśnie wokół tych wartości należy budować struktury i instytucje państwowe, bo inaczej w państwie będzie rządzić kłamstwo i oszustwo, walka i nienawiść oraz niesprawiedliwość i poniżanie obywateli.
Ludzka aktywność wyrasta z samego osobowego centrum, z samej osoby człowieka. Ta osobowa aktywność jest wywoływana przez realne własności transcendentalne prawdy, dobra i piękna. Rozwija się ona na gruncie wspólnoty osobowej, jaką jest rodzina. To właśnie wspólnota osobowa musi zadbać o rozwój aktywności i osobowości człowieka – młodego człowieka – opartej na prawdzie, dobru i pięknie. Od tych realnych zasad pochodzą przyjmowane przez nas na poziomie świadomości moralnej wartości prawdy, sprawiedliwości i pokoju. Jeśli młody człowiek nauczy się w rodzinie posługiwania się tymi wartościami, to później już w dorosłym życiu będzie umiał zastosować te wartości do działalności społecznej i zawodowej. Ale jeśli nie wyniesie tego z domu rodzinnego, to już zawsze jego działalność będzie kulała, aby na koniec zupełnie się załamać.
Stąd państwo musi wspierać wychowanie w rodzinie, a nie twierdzić kłamliwie, że zdoła samo wychować mądrych i szlachetnych obywateli. Musimy wiedzieć i pamiętać, że z wychowaniem – tym wychowaniem moralnym – mamy do czynienia w domu rodzinnym. Wszelkie inne oddziaływania społeczne albo grupowe prowadzą jedynie do przystosowania się do panujących wokół warunków. Możemy wtedy mówić jedynie o wtłoczeniu człowieka w jakiś układ społeczny, czyli przymuszeniu go do wymagań otoczenia.
Dlatego w życiu politycznym panuje dziś zasada poprawności politycznej (jako dostosowania się do bieżącej sytuacji), czyli akceptacji warunków i układów nazywanych demokratycznymi. Ale w ten sposób sprawiedliwość zastąpiono tolerancją dla błędów i wypaczeń, która całkowicie rozmywa odpowiedzialność polityków za ich działania lub zaniechania. Pokój zamieniono na walkę interesów i nienawiść do przeciwników ideologicznych, prawdę zaś zmieniono w zwykłe kłamstwo oraz manipulację medialnym pijarem (tworzenie tzw. wizerunku medialnego). Wszystko to razem prowadzi do politycznego chaosu (nie wiadomo, kto jest kim), bo trzeba mieć świadomość, że ostatecznym efektem postulowanej wolności jest właśnie chaos, czyli ślepa pogoń za rozbieżnymi możliwościami.
Jeżeli państwo ma być uporządkowanym rozwojem społecznym, to musi się kierować wartościami będącymi poznawczym wyrazem (czyli poznaniem) realnych zasad. To nie mogą być dowolne pomysły różnych ideologów (czyli polityczne wymysły). Otóż nic nie szkodzi życiu społecznemu bardziej niż polityczne myślenia, bowiem wymyślić można całkiem niestworzone rzeczy, czyli to wszystko, co nie jest realne. Myślenie nie ogarnia bowiem realności, lecz tworzy własne możliwości (tzw. „byty możliwe”). Niestety nowożytna filozofia (w wersji ontologicznej) poszła właśnie w kierunku rozważania bytów możliwych, a tym samym dała nieograniczone pole do popisu dla wszelkich pomysłów ideologicznych. Dziewiętnastowieczny idealizm stworzył najbardziej zbrodnicze ideologie XX wieku.
Albo więc odetniemy się od tych zgubnych pomysłów na polu filozofii i ideologii, albo dalej będziemy brnęli w chaos i społeczną destrukcję, aż do totalnej zagłady. Człowiek musi stawiać sobie realne cele, które będą zgodne z jego realnością. Ktoś powie, że taka realna aktywność jest mało atrakcyjna, że lepiej żyć swoimi marzeniami i pragnieniami, bo to jest znacznie ciekawsze i bardziej fascynujące. Dzisiaj gonimy za silnymi wrażeniami i emocjami nie zdając sobie sprawy, że takie postępowanie popycha nas ku psychicznym uzależnieniom. Co więcej, nie potrafimy wykrzesać ze swojego życia uczuciowego choćby odrobiny piękna i pięknego życia. Nie liczy się już przeżywanie piękna lecz jedynie silne wrażenia. Nasze życie uczuciowe potrzebuje na co dzień odpowiedniej dawki piękna, które stanowi realną zasadę rzeczywistości (widoczną zwłaszcza w przyrodzie).
Zbierając na koniec nasze rozważania należy stwierdzić, że to państwo na służyć i pomagać obywatelom w ich aktywności. Natomiast obywatele wspierają swoje państwo poprzez własną aktywność. Państwo powinno popierać i chronić aktywność obywateli a nie nakładać przeróżne ograniczenia. Jeżeli te proporcje zostaną zachwiane, gdyż państwo ograniczy zbytnio działalność obywateli, to wówczas zaczyna się chwiać cała struktura państwa i władza zaczyna stosować przemoc wobec własnych obywateli. A jeżeli to wszystko się zawali, to obywatele będą musieli powoli i mozolnie odbudowywać wszystko od nowa.
Państwo powinno dawać obywatelom swobodę działania. Ale należy pamiętać, że wolność działania może skutecznie rozłożyć aktywność. Wolność jest potrzebna jedynie jako swoboda działania, jednak samo działanie musi posiadać własne zasady sprawcze, bo bez tego nie będzie w ogóle żadnej aktywności. Wolność nie potrafi niczego sprawić, ona jedynie umożliwia nam działanie lecz nie daje samego działania. Możliwość działania nie stanowi jeszcze żadnego działania. Aktywna i sprawcza jest tylko realność. Dlatego w człowieku aktywna jest osoba jako podmiotowość istnienia, która stanowi samo centrum realności. Osoba jest po prostu aktywna, gdyż jest aktem istnienia, ale to nie znaczy, że musi być wolna. Wolność jest możliwością, czyli czymś potencjalnym. Natomiast osoba jest aktywna, gdyż posiada moc sprawczą.
Co z tego, że demokratyczne państwo oferuje nam wolność. Przecież taka wolność nie jest siłą sprawczą, dlatego człowiek musi odnaleźć sama w sobie własną aktywność i uruchomić jej źródło. Otóż w tym nie pomoże mu żadna wolność będąca jedynie możliwością. Człowiek potrzebuje do działania mocy sprawczej. Jeśli nie znajdzie takiej mocy w sobie, to będzie zmuszony zaczerpnąć ją z zewnątrz. Albo więc przyjmie moc Bożej łaski, która zdoła uruchomić jego osobową aktywność, i stanie się silną osobą, albo będzie musiał słuchać rozkazów swoich przełożonych i stanie się posłusznym wykonawcą obcych mocodawców.
Godność osoby ludzkiej wymaga od nas bycia panem i władcą własnych czynów i działań. Na pewno powinniśmy działać i pracować sami dla siebie bez względu na to, co robimy. Działalność na cudzy rachunek jest zawsze w jakiejś mierze upokarzająca . Albo będziemy działali jako wolne podmioty osobowe, albo staniemy się niewolnikami w rękach biurokratów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz