1.Godność jest statusem osoby ludzkiej. Godność stanowi więc szczególny
osobowy status ontyczny człowieka. Godność tworzą egzystencjalne własności
osobowe (prawda-dobro-piękno). Godność osoby wyraża się w jej
egzystencjalnej aktywności (kontemplacja-sumienie-upodobanie). Dzięki temu
wewnętrznemu doświadczeniu godność przemawia do nas, czyli daje się poznać,
oraz doskonali naszą duchową naturę (duszę). Władze duchowe otrzymują wówczas
słowo prawdy, czyn dobra oraz przeżycie piękna. W ten sposób nasza dusza
otrzymuje i zdobywa to, co potocznie nazywamy „prawem moralnym” albo też
„prawem naturalnym”. Wydaje się jednak, że pokantowskie określenie „prawo
moralne” jest raczej mylące. Należałoby tutaj mówić o moralnej powinności, jaką
nakłada na nas osobowa godność. Dlatego ks. Styczeń będzie mówił, że osobowa
godność jest normą moralności. Tej moralnej powinności dotyczy również norma
personalistyczna Wojtyły.
2.Godność według ks.
Stycznia
Ks. Styczeń wiąże godność człowieka z osobowym charakterem ludzkiego bytu. Człowiek jest dla niego osobą stworzoną na obraz Boży (homo – imago Dei). Godność jest związana z istnieniem człowieka jako osoby. Dlatego stwierdza on, że osobowa godność wyrasta z samej struktury bytowej oraz przenika tę strukturę. W strukturze osoby ludzkiej autor wyróżnia dobro naczelne, którym jest sama osoba i które nazywa godnością osobową. Wyróżnia także pozostałe dobra: - konieczne (życie) i niekonieczne (cielesność, czyli cielesny organizm) dla osoby.
Ta godność człowieka jest
związana ze stworzeniem na obraz Boży. To Bóg stwarza osobę człowieka. Bóg
stwarza człowieka od razu jako byt osobowy. Dzięki temu osoba ludzka może
uczestniczyć w osobowej godności Stwórcy. Jednak ks. Styczeń dopowiada, że to
miłość jako afirmacja osoby gwarantuje nam uczestnictwo w Najwyższym Dobru.
Możemy zatem powiedzieć, że osobowa godność pochodzi bezpośrednio od Boga i
pozwala nam uczestniczyć w Dobroci Boga. Ponadto
ks. Styczeń uważa, że mimo moralnego upadku (grzechu) człowiek zachowuje swą
osobową godność w sposób nienaruszalny. Gdyż jest ona przynależna do jego struktury
bytowej i przenika ją.
Dla ks. Stycznia ta osobowa
godność jest normą moralności. Wyjaśniając to powie, że godność osoby (dignitas personae humanae) stanowi normę
moralności, czyli kryterium, w świetle którego działanie staje się istotowo
moralnie powinne lub moralnie wartościowe. To znaczy, że kryterium oceny
moralnej działania jest poszanowanie i spełnienie osobowej godności człowieka.
To właśnie godność ukazuje nam człowieka jako cel moralnego działania. Osobowa
godność (jako bezwzględne dobro moralne) wyklucza bezwzględnie dopuszczalność
instrumentalnego traktowania osób „dla dobra” innych osób, np. w formie
„poświęcenia” jednostki dla wielu osób lub „poświęcenia się” wielu osób dla
jednostki. Człowiek nie może być traktowany jako środek prowadzący do celu.
Może być wyłącznie celem moralnego działania. Dlatego, zdaniem ks. Stycznia,
„dobro wspólne” jest właściwie określone, jeśli gwarantuje afirmowanie godności
wszystkich członków wspólnoty.
Ks.
Styczeń uważa, że z godności wypływa moralna powinność działania. Moralną
powinność działania wiąże on z moralną świadomością. To znaczy, że musimy
poznać godność osoby i stwierdzić powinność działania względem niej. Twierdzi
on, że podmiotową świadomość moralnej powinności działania nazywa się sumieniem w szerszym znaczeniu. Ta
świadomość znajduje wyraz w postaci sądu: „Powinienem spełnić to działanie”.
Według Stycznia taki sąd jest już sumieniem w ścisłym znaczeniu. Tak więc sumienie
z jednej strony jest własnym aktem poznania podmiotu, w którym zobowiązuje się
on do działania, a z drugiej strony jest aktem poznania, w którym stwierdza on
prawdę o rzeczywistej wartości osoby. Potocznie powiemy tak: „Człowiek jest
osobą, która posiada szczególną wartość, czyli godność” (jako wartość
bezwzględną) oraz „Osobę należy kochać” (czyli afirmować w sposób bezwzględny).
Dlatego zdaniem ks. Stycznia, sumienie staje się podmiotowym wyrazem normy
moralnej. Norma jako kryterium jest zawarta w samej osobie człowieka (jako jej
godność). Natomiast w sądzie sumienia zostaje przez nas uświadomiona, czyli
poznana i uznana. W ten sposób obiektywna godność osoby przekształca się w
subiektywną powinność działania. Sumienie jako akt poznania rozpoznaje godność
osoby i domaga się potwierdzenia tego w działaniu. Dlatego według Stycznia
sumienie staje się dla podmiotu sposobem kierowania sobą w świetle „prawdy o
dobru”. Sumienie informuje nas niezawodnie o powinności afirmowania osoby z
uwagi na jej godność. Wniosek sumienia o moralnej powinności działania wypływa
ze zgodności z obiektywna normą moralności, czyli godnością osoby. Natomiast
informacja o słuszności działania nie jest niezawodna (nie wiem, czy postąpiłem
słusznie). Dlatego mamy obowiązek stałego formowania swojego sumienia
wyrażający się w konieczności coraz głębszego poznania osoby ludzkiej.
Na koniec ks. Styczeń
stwierdza, że przedmiotem etyki jest doświadczalnie stwierdzalna w sumieniu
powinność afirmowania osoby z uwagi na przysługującą jej godność. Powiemy więc,
że głos sumienia jako Boży nakaz funkcjonuje w moralności bezpośrednio jako
apel godności osoby o afirmację (czyli miłość).
3.Osobowa
aktywność. Jeżeli u człowieka brakuje osobowej aktywności, to
godność nie znajduje swojego wyrazu. Dusza zaczyna wówczas działać bez udziału
osobowej godności i aktywności. A tym samym ludzka duchowość pozostaje zdana
sama na siebie. Otóż władze duchowe zdane na siebie działają wyłącznie na
zasadzie możliwości. Wyrazem tej duchowej potencjalności staje się wolność
działania, którą tworzą same możliwości działania a nie realne działanie.
Dlatego umysł traci wtedy
słowo prawdy (oraz wiarę) i zaczyna tylko myśleć, czyli wypuszczać swobodne
intencje myślne (zamierzenia poznawcze). Wola z kolei traci wtedy czyn dobra,
czyli chcenie dobra, i zaczyna swobodnie wybierać stając się wolnością wyboru (liberum arbitrium). Natomiast nasza
uczuciowość tracąc przeżycie piękna (i nadzieję) zaczyna chłonąć jedynie
doznania przyjemności płynące wprost od ciała. Duszy brakuje wtedy realnej mocy
sprawczej, co powoduje, że nie może się doskonalić moralnie, czyli nie jest w
stanie zdobywać cnót wiary, miłości i nadziei.
4.
Zamieniamy wówczas osobową doskonałość (czyli tworzenie osobowości moralnej na
poziomie duchowym) na szkolenie się w pozornych działaniach, czyli
umiejętnościach dotyczących życia codziennego lub zawodowego. Stąd wszelkie
instytucje zawodowe (biura, firmy i przedsiębiorstwa) zmierzają ostatecznie do
depersonalizacji człowieka. Dzięki temu rozwój moralny (i religijny) zostaje
zamieniony na karierę zawodową lub medialną. Dzisiaj stawia się wyłącznie na
sukces zawodowy, który ma określać doskonałość człowieka, ale musimy pamiętać,
że taka doskonałość oznacza jedynie użyteczność zawodową lub społeczną.
Oczywiście w społeczeństwie człowiek jest rozliczany ze swej użyteczności a nie
moralności. Można postawić pytanie, dlaczego tak się dzieje?
Jest to z pewnością wpływ
angielskiego utylitaryzmu, czyli pewnej koncepcji człowieka, która głosiła, że
swobodne działania człowieka przyczyniają się do ogólnej szczęśliwości
społeczeństwa. Liczy się bowiem jak największa przyjemność (i zadowolenie) jak
największej liczby ludzi.
Otóż
ludzka natura pozbawiona sprawczej mocy osoby może działać tylko na zasadzie
wolności. Ale taka wolność sprowadza się do możliwości działania. Dlatego
natura pozostawiona sama sobie może podejmować działania duchowe i cielesne,
ale będą to zawsze działania potencjalne a nie realne czyny moralne. Utraciwszy
wpływ osobowej aktywności władze duchowe zostają pozbawione doskonałości
moralnej. Bez sprawczej mocy pochodzącej z osobowej godności duchowość
człowieka przechyla się w stronę użyteczności, czyli posługiwania się i
wykorzystywanie tego, co otacza człowieka. Władzom duszy pozostaje jedynie
jakiś potencjalny zwrot przed siebie (taka intencjonalna świadomość). Pozostaje
im potencjalne działanie, które samo w sobie nie jest wcale określone (jest
beztreściowe). Są to jakieś idealne zamierzenia i intencje, które albo zostaną
czymś wypełnione (na ogół zostają wypełnione treściami zmysłowymi), albo
powracają jako puste i niezrealizowane tworząc samoświadomość.
5. Umysł pozbawiony słowa
prawdy przestaje poznawać i rozumieć rzeczywistość złożoną z realnych bytów,
gdyż nie jest w stanie dotrzeć do własności egzystencjalnych (prawdy, dobra i
piękna). Dlatego wypuszcza puste intencje myślne, które dopiero muszą być
wypełnione przez jakieś dane zmysłowe. A wtedy całe myślenie dotyczy jedynie
wykorzystywania poznania zmysłowego, które odnosi się do właściwości
cielesnych. Dlatego empiryzm stwierdził, że poznajemy tylko ciała i ich
właściwości.
Podobnie przedstawia się
sprawa woli. Osobowe akty woli są zawiązane z chceniem dobra (realnego dobra
zawartego w bytach). Gdy wola utraci moc sprawczą skłaniającą ją do chcenia
dobra, wtedy zaczyna wybierać coś dowolnego. Jest to skutkiem tego, że w woli
pozostaje tylko możliwość chcenia. Taka możliwość wybiega jedynie w postaci
pustego pragnienia, które potrzebuje wypełnienia treścią zmysłową. A wówczas
takie puste pragnienie przekształca się w wybór napotkanej rzeczy (na podstawie
danych zmysłowych). Nasze pragnienie łapie po prostu to, co wpadnie mu w ręce.
W podobnej sytuacji znajdują
się nasze uczucia. Uczuciowość pobudzana przez osobowe akty upodobania zwraca
się bezpośrednio do własności piękna zawartej w realnych bytach (na ogół chodzi
o osobowe piękno innych ludzi). Gdy jednak zabraknie takiego pobudzenia do
przeżywania piękna, wtedy uczuciowość wybiega przed siebie w sposób
nieokreślony trafiając najczęściej na cielesne doznania przyjemności lub
przykrości. Stąd łapie się tych doznań traktując je jako zaspokojenie swoich
przeżyć.
6.
Cała ta sytuacja nie sprzyja doskonaleniu się władz duchowych, a jedynie
prowadzi do całkowicie swobodnego działania, które nazywamy wolnością
człowieka. Otóż tylko działania osobowe (jako czyny moralne) doskonalą
człowieka. To znaczy, że czynią go odpowiedzialnym za swoje działanie, a nie
tylko wolnym w swoim działaniu. Wolność jako możliwość działania nie tworzy i
nie stanowi odpowiedzialności, która określa postawę moralną. Nie da się
przekształcić wolności działania w odpowiedzialność. Odpowiedzialność musi być
budowana i kształtowana na realnej podmiotowości osoby, a nie na potencjalności
władz duchowych. Odpowiedzialność dotyczy bowiem czynów moralnych jako działań
osobowych. Przecież sama wolność działania nie skłania nas do podejmowania
działań moralnych. One oczywiście mogą się nam zdarzać i z pewnością się
zdarzają, ale to nie jest wtedy nasza zasługa, lecz przypadek.
Działania moralne mają swoje
źródło w osobie człowieka, skąd wypływa moralna powinność wobec osobowej
godności człowieka. Dlatego należy mówić o powinności poszanowania osoby
ludzkiej. Tak naprawdę szacunek należy się właśnie osobie człowieka, a nie jego
naturze. Albowiem w człowieku osoba jest czymś najdoskonalszym a przez to
godnym szacunku, czyli naszego moralnego zaangażowania. Teologia moralna powie
tutaj wprost o miłości bliźniego. Mówiąc obrazowo, bliźni to jest człowiek,
którego spotykamy na swej drodze. Każdy spotkany człowiek wymaga szacunku i
życzliwości, a to oznacza, że potrzebuje naszej afirmacji. Najłatwiej jest nam
odnosić się w ten sposób do najbliższych osób w rodzinie. Dlatego afirmujemy na
pewno rodziców, współmałżonków oraz własne dzieci. Staramy się również
zachowywać wobec nich odpowiedzialnie, gdyż wiemy, że jesteśmy za te osoby
odpowiedzialni, i dlatego nie zachowujemy się tutaj w sposób dowolny kierując
się swoją wolnością.