22.03.2016

Wykład o godności człowieka




1.Godność jest statusem osoby ludzkiej. Godność stanowi więc szczególny osobowy status ontyczny człowieka. Godność tworzą egzystencjalne własności osobowe (prawda-dobro-piękno). Godność osoby wyraża się w jej egzystencjalnej aktywności (kontemplacja-sumienie-upodobanie). Dzięki temu wewnętrznemu doświadczeniu godność przemawia do nas, czyli daje się poznać, oraz doskonali naszą duchową naturę (duszę). Władze duchowe otrzymują wówczas słowo prawdy, czyn dobra oraz przeżycie piękna. W ten sposób nasza dusza otrzymuje i zdobywa to, co potocznie nazywamy „prawem moralnym” albo też „prawem naturalnym”. Wydaje się jednak, że pokantowskie określenie „prawo moralne” jest raczej mylące. Należałoby tutaj mówić o moralnej powinności, jaką nakłada na nas osobowa godność. Dlatego ks. Styczeń będzie mówił, że osobowa godność jest normą moralności. Tej moralnej powinności dotyczy również norma personalistyczna Wojtyły.

2.Godność według ks. Stycznia

Ks. Styczeń wiąże godność człowieka z osobowym charakterem ludzkiego bytu. Człowiek jest dla niego osobą stworzoną na obraz Boży (homo – imago Dei). Godność jest związana z istnieniem człowieka jako osoby. Dlatego stwierdza on, że osobowa godność wyrasta z samej struktury bytowej oraz przenika tę strukturę. W strukturze osoby ludzkiej autor wyróżnia dobro naczelne, którym jest sama osoba i które nazywa godnością osobową. Wyróżnia także pozostałe dobra: - konieczne (życie) i niekonieczne (cielesność, czyli cielesny organizm) dla osoby.

Ta godność człowieka jest związana ze stworzeniem na obraz Boży. To Bóg stwarza osobę człowieka. Bóg stwarza człowieka od razu jako byt osobowy. Dzięki temu osoba ludzka może uczestniczyć w osobowej godności Stwórcy. Jednak ks. Styczeń dopowiada, że to miłość jako afirmacja osoby gwarantuje nam uczestnictwo w Najwyższym Dobru. Możemy zatem powiedzieć, że osobowa godność pochodzi bezpośrednio od Boga i pozwala nam uczestniczyć w Dobroci Boga. Ponadto ks. Styczeń uważa, że mimo moralnego upadku (grzechu) człowiek zachowuje swą osobową godność w sposób nienaruszalny. Gdyż jest ona przynależna do jego struktury bytowej i przenika ją.
Dla ks. Stycznia ta osobowa godność jest normą moralności. Wyjaśniając to powie, że godność osoby (dignitas personae humanae) stanowi normę moralności, czyli kryterium, w świetle którego działanie staje się istotowo moralnie powinne lub moralnie wartościowe. To znaczy, że kryterium oceny moralnej działania jest poszanowanie i spełnienie osobowej godności człowieka. To właśnie godność ukazuje nam człowieka jako cel moralnego działania. Osobowa godność (jako bezwzględne dobro moralne) wyklucza bezwzględnie dopuszczalność instrumentalnego traktowania osób „dla dobra” innych osób, np. w formie „poświęcenia” jednostki dla wielu osób lub „poświęcenia się” wielu osób dla jednostki. Człowiek nie może być traktowany jako środek prowadzący do celu. Może być wyłącznie celem moralnego działania. Dlatego, zdaniem ks. Stycznia, „dobro wspólne” jest właściwie określone, jeśli gwarantuje afirmowanie godności wszystkich członków wspólnoty.
Ks. Styczeń uważa, że z godności wypływa moralna powinność działania. Moralną powinność działania wiąże on z moralną świadomością. To znaczy, że musimy poznać godność osoby i stwierdzić powinność działania względem niej. Twierdzi on, że podmiotową świadomość moralnej powinności działania nazywa  się sumieniem w szerszym znaczeniu. Ta świadomość znajduje wyraz w postaci sądu: „Powinienem spełnić to działanie”. Według Stycznia taki sąd jest już sumieniem w ścisłym znaczeniu. Tak więc sumienie z jednej strony jest własnym aktem poznania podmiotu, w którym zobowiązuje się on do działania, a z drugiej strony jest aktem poznania, w którym stwierdza on prawdę o rzeczywistej wartości osoby. Potocznie powiemy tak: „Człowiek jest osobą, która posiada szczególną wartość, czyli godność” (jako wartość bezwzględną) oraz „Osobę należy kochać” (czyli afirmować w sposób bezwzględny). Dlatego zdaniem ks. Stycznia, sumienie staje się podmiotowym wyrazem normy moralnej. Norma jako kryterium jest zawarta w samej osobie człowieka (jako jej godność). Natomiast w sądzie sumienia zostaje przez nas uświadomiona, czyli poznana i uznana. W ten sposób obiektywna godność osoby przekształca się w subiektywną powinność działania. Sumienie jako akt poznania rozpoznaje godność osoby i domaga się potwierdzenia tego w działaniu. Dlatego według Stycznia sumienie staje się dla podmiotu sposobem kierowania sobą w świetle „prawdy o dobru”. Sumienie informuje nas niezawodnie o powinności afirmowania osoby z uwagi na jej godność. Wniosek sumienia o moralnej powinności działania wypływa ze zgodności z obiektywna normą moralności, czyli godnością osoby. Natomiast informacja o słuszności działania nie jest niezawodna (nie wiem, czy postąpiłem słusznie). Dlatego mamy obowiązek stałego formowania swojego sumienia wyrażający się w konieczności coraz głębszego poznania osoby ludzkiej.
Na koniec ks. Styczeń stwierdza, że przedmiotem etyki jest doświadczalnie stwierdzalna w sumieniu powinność afirmowania osoby z uwagi na przysługującą jej godność. Powiemy więc, że głos sumienia jako Boży nakaz funkcjonuje w moralności bezpośrednio jako apel godności osoby o afirmację (czyli miłość).
3.Osobowa aktywność. Jeżeli u człowieka brakuje osobowej aktywności, to godność nie znajduje swojego wyrazu. Dusza zaczyna wówczas działać bez udziału osobowej godności i aktywności. A tym samym ludzka duchowość pozostaje zdana sama na siebie. Otóż władze duchowe zdane na siebie działają wyłącznie na zasadzie możliwości. Wyrazem tej duchowej potencjalności staje się wolność działania, którą tworzą same możliwości działania a nie realne działanie.
Dlatego umysł traci wtedy słowo prawdy (oraz wiarę) i zaczyna tylko myśleć, czyli wypuszczać swobodne intencje myślne (zamierzenia poznawcze). Wola z kolei traci wtedy czyn dobra, czyli chcenie dobra, i zaczyna swobodnie wybierać stając się wolnością wyboru (liberum arbitrium). Natomiast nasza uczuciowość tracąc przeżycie piękna (i nadzieję) zaczyna chłonąć jedynie doznania przyjemności płynące wprost od ciała. Duszy brakuje wtedy realnej mocy sprawczej, co powoduje, że nie może się doskonalić moralnie, czyli nie jest w stanie zdobywać cnót wiary, miłości i nadziei.
4. Zamieniamy wówczas osobową doskonałość (czyli tworzenie osobowości moralnej na poziomie duchowym) na szkolenie się w pozornych działaniach, czyli umiejętnościach dotyczących życia codziennego lub zawodowego. Stąd wszelkie instytucje zawodowe (biura, firmy i przedsiębiorstwa) zmierzają ostatecznie do depersonalizacji człowieka. Dzięki temu rozwój moralny (i religijny) zostaje zamieniony na karierę zawodową lub medialną. Dzisiaj stawia się wyłącznie na sukces zawodowy, który ma określać doskonałość człowieka, ale musimy pamiętać, że taka doskonałość oznacza jedynie użyteczność zawodową lub społeczną. Oczywiście w społeczeństwie człowiek jest rozliczany ze swej użyteczności a nie moralności. Można postawić pytanie, dlaczego tak się dzieje?
Jest to z pewnością wpływ angielskiego utylitaryzmu, czyli pewnej koncepcji człowieka, która głosiła, że swobodne działania człowieka przyczyniają się do ogólnej szczęśliwości społeczeństwa. Liczy się bowiem jak największa przyjemność (i zadowolenie) jak największej liczby ludzi.
Otóż ludzka natura pozbawiona sprawczej mocy osoby może działać tylko na zasadzie wolności. Ale taka wolność sprowadza się do możliwości działania. Dlatego natura pozostawiona sama sobie może podejmować działania duchowe i cielesne, ale będą to zawsze działania potencjalne a nie realne czyny moralne. Utraciwszy wpływ osobowej aktywności władze duchowe zostają pozbawione doskonałości moralnej. Bez sprawczej mocy pochodzącej z osobowej godności duchowość człowieka przechyla się w stronę użyteczności, czyli posługiwania się i wykorzystywanie tego, co otacza człowieka. Władzom duszy pozostaje jedynie jakiś potencjalny zwrot przed siebie (taka intencjonalna świadomość). Pozostaje im potencjalne działanie, które samo w sobie nie jest wcale określone (jest beztreściowe). Są to jakieś idealne zamierzenia i intencje, które albo zostaną czymś wypełnione (na ogół zostają wypełnione treściami zmysłowymi), albo powracają jako puste i niezrealizowane tworząc samoświadomość.
5. Umysł pozbawiony słowa prawdy przestaje poznawać i rozumieć rzeczywistość złożoną z realnych bytów, gdyż nie jest w stanie dotrzeć do własności egzystencjalnych (prawdy, dobra i piękna). Dlatego wypuszcza puste intencje myślne, które dopiero muszą być wypełnione przez jakieś dane zmysłowe. A wtedy całe myślenie dotyczy jedynie wykorzystywania poznania zmysłowego, które odnosi się do właściwości cielesnych. Dlatego empiryzm stwierdził, że poznajemy tylko ciała i ich właściwości.
Podobnie przedstawia się sprawa woli. Osobowe akty woli są zawiązane z chceniem dobra (realnego dobra zawartego w bytach). Gdy wola utraci moc sprawczą skłaniającą ją do chcenia dobra, wtedy zaczyna wybierać coś dowolnego. Jest to skutkiem tego, że w woli pozostaje tylko możliwość chcenia. Taka możliwość wybiega jedynie w postaci pustego pragnienia, które potrzebuje wypełnienia treścią zmysłową. A wówczas takie puste pragnienie przekształca się w wybór napotkanej rzeczy (na podstawie danych zmysłowych). Nasze pragnienie łapie po prostu to, co wpadnie mu w ręce.
W podobnej sytuacji znajdują się nasze uczucia. Uczuciowość pobudzana przez osobowe akty upodobania zwraca się bezpośrednio do własności piękna zawartej w realnych bytach (na ogół chodzi o osobowe piękno innych ludzi). Gdy jednak zabraknie takiego pobudzenia do przeżywania piękna, wtedy uczuciowość wybiega przed siebie w sposób nieokreślony trafiając najczęściej na cielesne doznania przyjemności lub przykrości. Stąd łapie się tych doznań traktując je jako zaspokojenie swoich przeżyć.
6. Cała ta sytuacja nie sprzyja doskonaleniu się władz duchowych, a jedynie prowadzi do całkowicie swobodnego działania, które nazywamy wolnością człowieka. Otóż tylko działania osobowe (jako czyny moralne) doskonalą człowieka. To znaczy, że czynią go odpowiedzialnym za swoje działanie, a nie tylko wolnym w swoim działaniu. Wolność jako możliwość działania nie tworzy i nie stanowi odpowiedzialności, która określa postawę moralną. Nie da się przekształcić wolności działania w odpowiedzialność. Odpowiedzialność musi być budowana i kształtowana na realnej podmiotowości osoby, a nie na potencjalności władz duchowych. Odpowiedzialność dotyczy bowiem czynów moralnych jako działań osobowych. Przecież sama wolność działania nie skłania nas do podejmowania działań moralnych. One oczywiście mogą się nam zdarzać i z pewnością się zdarzają, ale to nie jest wtedy nasza zasługa, lecz przypadek.
Działania moralne mają swoje źródło w osobie człowieka, skąd wypływa moralna powinność wobec osobowej godności człowieka. Dlatego należy mówić o powinności poszanowania osoby ludzkiej. Tak naprawdę szacunek należy się właśnie osobie człowieka, a nie jego naturze. Albowiem w człowieku osoba jest czymś najdoskonalszym a przez to godnym szacunku, czyli naszego moralnego zaangażowania. Teologia moralna powie tutaj wprost o miłości bliźniego. Mówiąc obrazowo, bliźni to jest człowiek, którego spotykamy na swej drodze. Każdy spotkany człowiek wymaga szacunku i życzliwości, a to oznacza, że potrzebuje naszej afirmacji. Najłatwiej jest nam odnosić się w ten sposób do najbliższych osób w rodzinie. Dlatego afirmujemy na pewno rodziców, współmałżonków oraz własne dzieci. Staramy się również zachowywać wobec nich odpowiedzialnie, gdyż wiemy, że jesteśmy za te osoby odpowiedzialni, i dlatego nie zachowujemy się tutaj w sposób dowolny kierując się swoją wolnością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz