17.03.2016

Moje uwagi dotyczące lektur (Reale, Il pensiero antico)


Dyktat myślenia w filozofii starożytnej


Wydaje się, że Parmenides jako pierwszy zastosował w filozofii (w metafizyce jako filozofii bytu) myślenie. Otóż przy określaniu przedmiotu filozofii odwołał się bowiem do negacji. Wprowadzając pojęcie bytu chciał je zrozumieć i rozważyć w odniesieniu do negacji, czyli pojęcia nie-bytu. To ewidentnie pokazuje, że posłużył się myśleniem, które stanowi negację realności. Konsekwencją takiego sposobu filozofowania była monistyczna teoria rzeczywistości. Byt oznacza rzeczywistość (czyli realność), ale istnieje tylko jeden taki wszechogarniający byt. Parmenides sądził, że tylko coś takiego jest zgodnego z myśleniem, dlatego utożsamiał swój byt z myśleniem („tym samym jest myślenie i byt”). Można zauważyć, że filozof nie dostrzegł tego, iż myślenie, którym się posłużył, wyraża się w pojęciu nie-bytu, a nie w pojęciu bytu. Jeżeli zamierzamy się posłużyć myśleniem, żeby wymyślać realność, to dojdziemy do takiego wniosku jak u Parmenidesa, że da się pomyśleć tylko jeden ogólny byt.


Podobnie postępował Spinoza, który odwoływał się wprost do myślenia logicznego. Został przez to swoje myślenie zmuszony do stworzenia koncepcji panteistycznej. U niego byt jako jedyna substancja został utożsamiony z Bogiem, zaś wszystko inne zawiera się w samym Bogu. Skoro Spinoza chciał myśleć o Bogu, to zdołał wymyślić tylko panteistyczny monizm.

Rozstrzygnięciom Parmenidesa przeciwstawili się kolejni filozofowie, którzy starali się poznać i zrozumieć rzeczywistość, a nie wymyślać ją. Nie zrezygnowano jednak całkowicie z myślenia. Kolejne znaczące zastosowanie myślenia odnajdziemy u sofistów. Tutaj chodzi o możliwość negowania dowolnego twierdzenia lub poglądu. Gorgiasz stwierdził, że byt nie istnieje, co oznaczało, że nic nie istnieje. A gdyby istniało cokolwiek, to i tak byłoby niepoznawalne, co oznacza, że nic nie jest poznawalne. Gdyby jednak cokolwiek było poznawalne, to i tak nie byłoby wyrażalne, co oznacza, że nie można o czymkolwiek mówić. W ten sposób myślenie osiągnęło swój szczyt wyrażający się w całkowitej negacji wszystkiego, co można uważać za realne.


Jeżeli zanegowaliśmy realność, to tym samym nie istnieje żadna prawda, a już na pewno nie ma Prawdy Absolutnej dotyczącej rzeczywistości. A jednak posługujemy się językiem, gdyż mówimy przecież do siebie. Coś więc mówimy. Przy takim podejściu język uzyskał pełną autonomię, niemal nieograniczoną autonomię, czyli wolność, ponieważ nie jest związany żadnym prawem lub wymogiem realności (prawem bytu). Stąd wszechwładną staje się retoryka, która jest w stanie wykorzystać aspekt dowolności języka. Retoryka staje się sztuką przekonywania. Nie liczy się zatem żadna prawda lecz siła perswazyjna (właściwie demagogiczna) języka.


Trzeba przyznać, że w ten sposób został odkryty język jako narzędzie myślenia (całkowicie swobodnego myślenia). Dlatego Gorgiasz uważał, iż potrafi mówić o wszystkim i to mówić najlepiej oraz że potrafi do tego przekonywać. Trzeba przyznać, że umiejętność retoryczna (pięknego mówienia) została tutaj wydana na pastwę myślenia. Tym samym język został po raz pierwszy podniesiony do rangi rzeczywistości, skoro poznanie rzeczywistości jest zupełnie niemożliwe, a tym samym niepotrzebne. Przecież wystarczy umiejętność przemawiania, która ma pociągać ludzi za myśleniem retora.


Wydawało się wówczas, że myślenie całkowicie zawładnie już człowiekiem, ponieważ miarą wszystkiego miało się stać myślenie człowieka (Protagoras). Ale temu sprzeciwił się z odwagą godną prawdziwego filozofa Sokrates, a następnie Platon. Jednak myślenie okazało się silniejsze nawet od samego umiłowania mądrości (i prawdy).

Otóż Platon zastosował myślenie do wyjaśnienia i interpretacji rzeczywistości zmysłowej. Stwierdził, że otaczającą nas naturalną realność można wytłumaczyć jedynie przy pomocy świata umysłowego (inteligibilnego). Świat umysłowy, czyli ostatecznie myślenie, stał się dla filozofa modelem i wzorem świata cielesnego i zmysłowego. Platon odwoływał się tutaj do pomysłów Sokratesa, który stwierdził, że człowiek może o wszystkim pomyśleć, a w związku z tym powinien posługiwać się logiką i dialektyką (negacją i podziałem). To oznaczało dla jego ucznia, że z jedności można wyprowadzić wielość przy pomocy myślenia na zasadzie negacji i podziału. W ten sposób myślenie potrafi wszystko rozróżnić i rozmnożyć. A to już oznaczał, że myślenie umysłu wprowadza wielość, czyli może być jakąś przyczyną zróżnicowanej wielości istot lub substancji. Dlatego możemy przyjąć, że Platon wymyślił swoją teorię rzeczywistości.


Arystoteles odrzucił takie myślenie. Ale musiał przyjąć, że nasze poznanie umysłowe jest oparte na danych zmysłowych. Dla niego poznanie zmysłowe utrzymuje nas przy rzeczywistości, czyli realności świata naturalnego (fizis). Jednak okazało się, że będzie musiał wykorzystać myślenie do opisu swojego Primus Motor jako ostatecznej przyczyny świata naturalnego. Skoro ta przyczyna jest u niego samą czystą formą, to trzeba jej przyznać działanie czysto duchowe – a więc myślenie. Wydawało się, że takie myślenie musi być myśleniem o myśleniu, czyli jakąś formą samomyślenia. Dziś w przypadku człowieka mówimy o samoświadomości. Arystotelesowski Primus Motor stał się takim samomyślącym się umysłem.


Podobnie wyglądała później kwestia neoplatońskiego Nous. Plotyn przedstawił w swoich pismach pełny opis tego samomyślącego się Umysłu. Powstaje jednak pytanie, jak od tego samomyślenia można w ogóle przejść do wymyślania czegokolwiek, czyli po prostu do twórczości i tworzenia czegoś. Nawet gdyby ten Umysł myślał Platońskimi ideami (co przypisywano Bogu), to do powstania świata potrzebny byłby Demiurg, który łączyłby idee z materią, jak słusznie postulował Platon. Przecież również w przypadku artysty mamy konieczność połączenia pomysłu z tworzywem, inaczej nie ma twórczości. Można zatem przypuszczać, że ten doskonały Nous wcale nie myśli ideami (czyli jakąś ogólną wiedzą), ale myśli samymi możliwościami, czyli tworzy tylko jakąś możliwość (materialną możność), którą Ktoś inny wypełnia zasadami realności. Skąd zatem pochodzi forma, która ma kształtować możność materialną? W starożytności to pytanie pozostało nie rozstrzygnięte.


Mariusz Wiktoryn, chrześcijański neoplatonik, przyjął, że w Bogu zawarta jest moc ożywcza (vivere), która obdarza byty życiem w postaci formy. Pierwszym zrodzonym Życiem staje się Logos (Syn Boży), który jest doskonałą Formą Bożą (forma dei), zaś poprzez Niego ożywianie i życie rozpływa się na resztę rzeczy stworzonych. Autor powie, że Logos jest tym, co definiuje i określa byt, ponieważ udziela każdemu bytowi jego własnej egzystencji. Rozwijając tę myśl dodaje, że Logos definiuje byt udzielając formy każdemu bytowi. Stąd można mówić o tym, że byt jest już istniejący, bo będzie przysługiwało mu istnienie jako pewna określona forma. (n. 72) Ta udzielona forma posiada zdolność i moc życia, a więc staje się tym, czym jest Arystotelesowska dusza ożywiająca dany byt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz