23.08.2015

Rozważania o miłości dla młodych (3)



Kolejnym krokiem jest tu akceptacja. Akceptacja jest uznaniem prawdy. W przypadku dwojga ludzi będzie to pełna akceptacja drugiej osoby. W miłości akceptacja jest przyjęciem i uznaniem osobowej prawdy człowieka. Wiąże się z tym konieczność dotarcia do samej osobowej prawdy. To znaczy, że musimy odnaleźć tę prawdę zarówno w sobie, jak i w drugiej osobie. Musimy zaakceptować prawdę drugiej osoby. Mężczyzna powinien zaakceptować prawdę kobiety (jako prawdę o kobiecie), zaś kobieta powinna przyjąć i uznać prawdę mężczyzny (jako prawdę o mężczyźnie).

Człowiekowi nie jest wcale łatwo dotrzeć do osobowej prawdy. Tutaj nie wystarczy zwykłe rozumowe poznanie albo jakaś abstrakcyjna i pojęciowa wiedza. Tutaj potrzebne jest specjalne doświadczenie. Aby człowiek mógł doświadczyć osobowej prawdy, potrzebna jest mu kontemplacja. Konieczne jest tu otwarcie się na samą aktywność osoby (boskiej i ludzkiej). Dlatego wydaje się, że na tym etapie niezbędne jest pogłębienie życia religijnego. Ponieważ do poznania osobowej prawdy potrzebny jest kontakt z Osobowym Bogiem. Bardzo przydatny jest także kontakt z osobami Świętej Rodziny. Bo skoro trudno jest człowiekowi dostrzec to, co osobowe w drugim człowieku, skoro przesłaniają nam to bieżące sprawy, którymi żyjemy na co dzień, to powinniśmy się zwrócić do Boga, powinniśmy podjąć kontemplację życia Świętej Rodziny, gdyż tam z pewnością zobaczymy prawdę o osobie. Mężczyzna dostrzeże wówczas prawdę o osobie kobiety, ale zobaczy także swoją prawdę mężczyzny jako ojca i opiekuna. Podobnie powinna postąpić kobieta, aby w pełni odkryć prawdę swojej kobiecości. Aby poznać prawdę o osobie kobiety musimy się zwrócić do osoby Maryi.

Osobowa prawda przemawiająca w kontemplacji nauczy nas wiary i wierności. Nie może być osobowego zjednoczenia małżonków bez wzajemnej wierności i wiary. Budując wspólnotę powinniśmy sobie wzajemnie zawierzyć i zaufać. Czasami trudno jest uwierzyć drugiemu człowiekowi. Dlatego powinniśmy się wtedy zwrócić do samej osobowej prawdy. Skoro wiemy, że każdy z nas jest osobą, to podstaw współżycia musimy szukać na poziomie osobowym. Aby uwierzyć w prawdziwość swoich deklaracji, musimy poczuć, że te słowa płyną z samej osobowej prawdy. Musimy poczuć, że wypowiadane obietnice są słowem prawdy. Musimy poczuć i zrozumieć, że to nasza osobowa prawda wzywa drugą osobę do wspólnoty i wspólnego życia. Musimy zrozumieć, że to osobowa prawda wzywa nas do wiary w drugiego człowieka.

Na tym etapie potrzebne jest głębsze kierownictwo duchowe, ponieważ trzeba rozpoznać i odrzucić to, co jest tylko naszym myśleniem. Jeśli nasze obcowanie ze sobą zmierza do przyrzeczenia sobie wierności, to takie przyrzeczenie nie może się opierać jedynie na myśleniu. Gdyż myślenie może się w każdej chwili zmienić i co wtedy? Przyrzeczenie wierności musi być oparte na samej osobowej prawdzie. Musimy ostatecznie zrozumieć, że to moja osobowa prawda wzywa mnie do zawierzenia drugiej osobie. Powinniśmy także zrozumieć, że moja wiara w tego człowieka dotyczy osobowej prawdy, a nie jakichś głoszonych poglądów. Ja wierzę wtedy w prawdę tej osoby, ponieważ wiem, że ją jako osobę stać na wierność. Osobowa prawda domaga się bowiem wiary i wierności. Warto zawierzyć tej prawdzie.

Ponadto jako chrześcijanie wierzymy, że Bóg ofiarowuje człowiekowi swoją pomoc w postaci łaski. W sakramencie małżeństwa Bóg obdarza nas swoją łaską. Filozofia podpowie nam, że Bóg obdarza małżonków relacjami osobowymi łączącymi ich osobowe własności prawdy, dobra i piękna. A zatem to Bóg i tylko Bóg ma moc połączyć małżonków relacją wiary, która zaowocuje wzajemnym zawierzeniem sobie.

Cały ten etap akceptacji i wzajemnego zawierzenia sobie (czyli wiary w osobową aktywność mężczyzny i kobiety) znajduje zakończenie przed ołtarzem podczas sakramentu małżeństwa. Zakończenie czasu akceptacji i wiary dokonuje się w akcie przysięgi małżeńskiej. Taka przysięga (przyrzeczenie) jest darem słowa. Darem słowa prawdy. Właśnie w tej przysiędze małżonkowie przyrzekają sobie wiarę i wierność aż do końca (aż do śmierci). Ta przysięga jest darem słowa, który wyrasta z samej osobowej prawdy człowieka. Dlatego powiemy, że przysięga małżeńska jest oparta na prawdzie osoby ludzkiej potwierdzonej przez Osobę Boga. Ona nie odwołuje się do pomysłów czysto ludzkich. Nawet starożytni dostrzegali w przysiędze małżeńskiej objawienie się prawa naturalnego. Człowiek jest zdolny do takiego przyrzeczenia jedynie jako osoba obdarzona prawdą. Bez osobowej prawdy, która w sakramencie zostaje umocniona łaską Bożą, ta przysięga byłaby nie do spełnienia.

Przysięga małżeńska nie może być oparta jedynie na ludzkim myśleniu. Samo myślenie jest zmienne. Człowiek zmienia po prostu swoje myślenie, zmienia poglądy. To, co jest oparte na samym myśleniu, może zostać w każdej chwili zmienione lub odrzucone. Widać to najlepiej na przykładzie stanowionego prawa. Ale przysięga małżeńska nie podlega odwołaniu, gdyż wyrasta z osobowej prawdy, która jest niezmienna i wieczna. Osoba ludzka działa na zasadzie daru. Dar słowa jest tutaj nieodwołalny, gdyż jest darem osobowym. W dawaniu wyraża się ponadto osobowa wolność. Prawdziwą wolnością jest dawanie, a nie wybieranie lub zabieranie.

Przysięga małżeńska stanowi wyraz pełnej akceptacji drugiego człowieka. Przysięga jest darem słowa. Obopólny dar słowa rodzi wspólnotę wiary (wzajemnego zawierzenia). W tym momencie uznajemy drugą osobę za kogoś nam bliskiego – najbliższego. Poprzez akt małżeński ogłaszamy pełną bliskość dwojga ludzi – bliskość małżonków. Małżeństwo stanowi nawiązanie bezpośredniej bliskości. Małżonkowie wyznają i ogłaszają swoją chęć całkowitego zbliżenia się. Biblia mówi pięknie o tej bliskości, że „stają się jednym ciałem” (Rdz 2,24). Co więcej, jest powiedziane, że małżonkowie opuszczą swoich rodziców, z którymi byli do tej pory najbliżej związani. W nowym związku małżeńskim staną się jednością, nierozerwalną wspólnotą. Od tej pory będą razem jednym ciałem, jednym życiem i jedną rodziną. Nawiązanie takiej bliskości pozwala małżonkom na połączenie się dla daru życia.

Nawiązanie bliskości tworzy już wspólnotę życia i miłości, jaką jest rodzina. Okres małżeński rozpoczyna więc spełnianie się miłości. Można zatem powiedzieć, że to dopiero teraz nadchodzi czas wypełnienia miłości. Miłość małżonków – miłość oblubieńcza – jest czymś najpiękniejszym na świecie. Tego nic nie jest w stanie zniszczyć. Przychodzi więc nowy etap. Etap spełnienia miłości.

Wojtyła nauczał, że miłość jest afirmacją. Jak akceptacja dotyczyła osobowej prawdy, tak afirmacja odnosi się do samego osobowego dobra. Osobowe dobro wywołuje afirmację, czyli miłość. Osobowe dobro domaga się afirmacji. Wojtyła pokazał nam, że właśnie osoba jest takim dobrem (dobrem bezwzględnym), które potrzebuje i wymaga miłości. Osobę trzeba po prostu kochać. W życiu człowieka musi nadejść ten moment, kiedy zrozumie on sens osobowego istnienia człowieka. Często najpierw przychodzi miłość, a dopiero później zrozumienie jej charakteru. Wydaje się, że decyzja o małżeństwie może zaowocować taką pełną miłością. To, co do tej pory traktowaliśmy jako miłość, okaże się jedynie początkiem prawdziwej osobowej miłości.

Miłość jest zgodą i pragnieniem pełnego zjednoczenia. Miłość jako afirmacja jest pragnieniem samej osoby drugiego człowieka. Kocham Cię. Pragnę Ciebie całkowicie i w całości, zupełnie i w zupełności. Pragnę połączyć się z Tobą. Pragnę pełnego zjednoczenia. Chcę zjednoczyć się z Twoją osobą. Być razem dla siebie i w sobie nawzajem. Tylko taka miłość otwiera nas całkowicie dla siebie. Jesteśmy już nie dwoje, ale jesteśmy jednością – unio, czyli zjednoczeniem. Ale jesteśmy także – communio, czyli wspólnotą (rodziną jako wspólnotą życia i miłości). Rodzina to wspólnota, która daje życie i miłość nowym pokoleniom.

Nie jest łatwo mówić o miłości. Wydaje się, że o miłości możemy mówić tylko metaforycznie i symbolicznie. Miłość jest zjednoczeniem wewnętrznym, a nie zewnętrznym. Miłość nas zagarnia. Miłość nas pochłania, czyli wciąga do wnętrza. Miłosne połączenie dokonuje się na zasadzie wchłonięcia, a nie zmieszania. Kochając oddaję siebie, ale nie po to, żeby ktoś mnie zabrał lub wziął. Oddaję siebie, aby zostać pochłoniętym (tak jak ogień pochłania drzewo). To pochłonięcie oznacza doskonałą obecność w kimś. Tylko przez pochłonięcie mogę stać się dla kogoś obecnym. Tak właśnie wyraża się obecność Boga w człowieku (Chrystus staje się w nas obecny przez pochłonięcie, czyli przyjęcie hostii). Bóg daje nam siebie, ale to ja muszę Go przyjąć – wprost pochłonąć, tzn. przyjąć do wnętrza mojej egzystencji, do głębi samej osoby, a nie tylko do serca czy umysłu.

Innym określeniem afirmacji i miłości będzie zamieszkiwanie. Zapraszamy kogoś do domu. Zapraszamy gościa do wnętrza, do środka. Skoro zapraszamy kogoś do zamieszkania razem, to znaczy, że udostępniamy mu swój dom, swoje wnętrze. Zapraszamy go do szczególnej bliskości, która łączy domowników. Według Pisma Świętego człowiek staje się domownikiem Boga, gdyż Bóg w nim zamieszkał. Jest to wspaniały obraz miłosnego zjednoczenia.

Afirmacja jest pełną miłością, jest miłością bezwzględną (bezwarunkową). Taka miłość jest zarazem naszym umocnieniem się. Jesteśmy umocnieni miłością. Ta miłość niesie ze sobą potężną moc. Jest ostatecznym spełnieniem i pełnią mocy. Tej mocy człowiek potrzebuje do działania, do życia, do czynów miłosierdzia. Miłość jest już mocą sprawczą, ponieważ miłość ma moc sprawiania doskonałych uczynków, a nawet cudów. Miłość jest afirmacją. Wzajemna miłość jest konfirmacją, czyli wspólnym umocnieniem życia osobowego. Miłość jest mocą osoby. Jest mocą sprawczą osoby, dzięki której może ona działać poprzez naturę i objawiać się na zewnątrz.

Miłość jest umocnieniem związku i pełnym umocowaniem go w osobach małżonków. Miłość jest umocnieniem dotychczasowej łączności i bliskości. Do tej pory bliskość była jeszcze zewnętrzna. Była jedynie spotkaniem. Teraz nadszedł czas spełnienia się obecności albo współobecności na najgłębszym poziomie egzystencjalnym. Ta obecność sprawia, że istniejemy razem (dla siebie i w sobie). Ja jestem w Tobie, wprost istnieje w Tobie. Ty jesteś we mnie, czyli istniejesz we mnie. Jest już tylko My – zjednoczenie i wspólnota (unio et communio). Formuła rzymska małżeństwa głosiła: „Gdzie ja tam Ty” (Ubi tu Caius, ibi ego Caia). Jest to nierozerwalna łączność Ja i Ty, o której mówił Buber. Jest to łączność osobowa na poziomie osobowego istnienia. Ale taką łączność daje sam Bóg.

Łączność osobowa ma charakter nadprzyrodzony. Staje się i dokonuje mocą łaski Bożej. Ale jej owoce pojawiają się na gruncie natury ludzkiej. Człowiek osiąga wewnętrzny pokój. Wszystkie władze duchowe zaczynają działać w zgodzie i harmonii. Człowiek osiąga wewnętrzną radość i zadowolenie płynące ze spełnienia siebie. Możemy powiedzieć, że kochający człowiek osiąga szczęście. Ale będzie to szczęście rodzinne, a nie indywidualne, jak chcieli starożytni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz