Kolejnym
krokiem jest tu akceptacja. Akceptacja jest uznaniem prawdy. W przypadku dwojga
ludzi będzie to pełna akceptacja drugiej osoby. W miłości akceptacja jest
przyjęciem i uznaniem osobowej prawdy człowieka. Wiąże się z tym konieczność
dotarcia do samej osobowej prawdy. To znaczy, że musimy odnaleźć tę prawdę
zarówno w sobie, jak i w drugiej osobie. Musimy zaakceptować prawdę drugiej
osoby. Mężczyzna powinien zaakceptować prawdę kobiety (jako prawdę o kobiecie),
zaś kobieta powinna przyjąć i uznać prawdę mężczyzny (jako prawdę o
mężczyźnie).
Człowiekowi
nie jest wcale łatwo dotrzeć do osobowej prawdy. Tutaj nie wystarczy zwykłe
rozumowe poznanie albo jakaś abstrakcyjna i pojęciowa wiedza. Tutaj potrzebne
jest specjalne doświadczenie. Aby człowiek mógł doświadczyć osobowej prawdy,
potrzebna jest mu kontemplacja. Konieczne jest tu otwarcie się na samą
aktywność osoby (boskiej i ludzkiej). Dlatego wydaje się, że na tym etapie
niezbędne jest pogłębienie życia religijnego. Ponieważ do poznania osobowej
prawdy potrzebny jest kontakt z Osobowym Bogiem. Bardzo przydatny jest także
kontakt z osobami Świętej Rodziny. Bo skoro trudno jest człowiekowi dostrzec
to, co osobowe w drugim człowieku, skoro przesłaniają nam to bieżące sprawy, którymi
żyjemy na co dzień, to powinniśmy się zwrócić do Boga, powinniśmy podjąć
kontemplację życia Świętej Rodziny, gdyż tam z pewnością zobaczymy prawdę o
osobie. Mężczyzna dostrzeże wówczas prawdę o osobie kobiety, ale zobaczy także
swoją prawdę mężczyzny jako ojca i opiekuna. Podobnie powinna postąpić kobieta,
aby w pełni odkryć prawdę swojej kobiecości. Aby poznać prawdę o osobie kobiety
musimy się zwrócić do osoby Maryi.
Osobowa
prawda przemawiająca w kontemplacji nauczy nas wiary i wierności. Nie może być
osobowego zjednoczenia małżonków bez wzajemnej wierności i wiary. Budując
wspólnotę powinniśmy sobie wzajemnie zawierzyć i zaufać. Czasami trudno jest
uwierzyć drugiemu człowiekowi. Dlatego powinniśmy się wtedy zwrócić do samej
osobowej prawdy. Skoro wiemy, że każdy z nas jest osobą, to podstaw współżycia
musimy szukać na poziomie osobowym. Aby uwierzyć w prawdziwość swoich
deklaracji, musimy poczuć, że te słowa płyną z samej osobowej prawdy. Musimy
poczuć, że wypowiadane obietnice są słowem prawdy. Musimy poczuć i zrozumieć,
że to nasza osobowa prawda wzywa drugą osobę do wspólnoty i wspólnego życia.
Musimy zrozumieć, że to osobowa prawda wzywa nas do wiary w drugiego człowieka.
Na tym
etapie potrzebne jest głębsze kierownictwo duchowe, ponieważ trzeba rozpoznać i
odrzucić to, co jest tylko naszym myśleniem. Jeśli nasze obcowanie ze sobą
zmierza do przyrzeczenia sobie wierności, to takie przyrzeczenie nie może się
opierać jedynie na myśleniu. Gdyż myślenie może się w każdej chwili zmienić i
co wtedy? Przyrzeczenie wierności musi być oparte na samej osobowej prawdzie.
Musimy ostatecznie zrozumieć, że to moja osobowa prawda wzywa mnie do
zawierzenia drugiej osobie. Powinniśmy także zrozumieć, że moja wiara w tego
człowieka dotyczy osobowej prawdy, a nie jakichś głoszonych poglądów. Ja wierzę
wtedy w prawdę tej osoby, ponieważ wiem, że ją jako osobę stać na wierność.
Osobowa prawda domaga się bowiem wiary i wierności. Warto zawierzyć tej
prawdzie.
Ponadto
jako chrześcijanie wierzymy, że Bóg ofiarowuje człowiekowi swoją pomoc w
postaci łaski. W sakramencie małżeństwa Bóg obdarza nas swoją łaską. Filozofia
podpowie nam, że Bóg obdarza małżonków relacjami osobowymi łączącymi ich
osobowe własności prawdy, dobra i piękna. A zatem to Bóg i tylko Bóg ma moc połączyć
małżonków relacją wiary, która zaowocuje wzajemnym zawierzeniem sobie.
Cały ten
etap akceptacji i wzajemnego zawierzenia sobie (czyli wiary w osobową aktywność
mężczyzny i kobiety) znajduje zakończenie przed ołtarzem podczas sakramentu
małżeństwa. Zakończenie czasu akceptacji i wiary dokonuje się w akcie przysięgi
małżeńskiej. Taka przysięga (przyrzeczenie) jest darem słowa. Darem słowa
prawdy. Właśnie w tej przysiędze małżonkowie przyrzekają sobie wiarę i wierność
aż do końca (aż do śmierci). Ta przysięga jest darem słowa, który wyrasta z
samej osobowej prawdy człowieka. Dlatego powiemy, że przysięga małżeńska jest
oparta na prawdzie osoby ludzkiej potwierdzonej przez Osobę Boga. Ona nie
odwołuje się do pomysłów czysto ludzkich. Nawet starożytni dostrzegali w
przysiędze małżeńskiej objawienie się prawa naturalnego. Człowiek jest zdolny
do takiego przyrzeczenia jedynie jako osoba obdarzona prawdą. Bez osobowej
prawdy, która w sakramencie zostaje umocniona łaską Bożą, ta przysięga byłaby
nie do spełnienia.
Przysięga
małżeńska nie może być oparta jedynie na ludzkim myśleniu. Samo myślenie jest
zmienne. Człowiek zmienia po prostu swoje myślenie, zmienia poglądy. To, co
jest oparte na samym myśleniu, może zostać w każdej chwili zmienione lub
odrzucone. Widać to najlepiej na przykładzie stanowionego prawa. Ale przysięga
małżeńska nie podlega odwołaniu, gdyż wyrasta z osobowej prawdy, która jest
niezmienna i wieczna. Osoba ludzka działa na zasadzie daru. Dar słowa jest
tutaj nieodwołalny, gdyż jest darem osobowym. W dawaniu wyraża się ponadto
osobowa wolność. Prawdziwą wolnością jest dawanie, a nie wybieranie lub
zabieranie.
Przysięga
małżeńska stanowi wyraz pełnej akceptacji drugiego człowieka. Przysięga jest
darem słowa. Obopólny dar słowa rodzi wspólnotę wiary (wzajemnego zawierzenia).
W tym momencie uznajemy drugą osobę za kogoś nam bliskiego – najbliższego.
Poprzez akt małżeński ogłaszamy pełną bliskość dwojga ludzi – bliskość
małżonków. Małżeństwo stanowi nawiązanie bezpośredniej bliskości. Małżonkowie wyznają
i ogłaszają swoją chęć całkowitego zbliżenia się. Biblia mówi pięknie o tej
bliskości, że „stają się jednym ciałem” (Rdz 2,24). Co więcej, jest
powiedziane, że małżonkowie opuszczą swoich rodziców, z którymi byli do tej
pory najbliżej związani. W nowym związku małżeńskim staną się jednością,
nierozerwalną wspólnotą. Od tej pory będą razem jednym ciałem, jednym życiem i
jedną rodziną. Nawiązanie takiej bliskości pozwala małżonkom na połączenie się
dla daru życia.
Nawiązanie
bliskości tworzy już wspólnotę życia i miłości, jaką jest rodzina. Okres
małżeński rozpoczyna więc spełnianie się miłości. Można zatem powiedzieć, że to
dopiero teraz nadchodzi czas wypełnienia miłości. Miłość małżonków – miłość
oblubieńcza – jest czymś najpiękniejszym na świecie. Tego nic nie jest w stanie
zniszczyć. Przychodzi więc nowy etap. Etap spełnienia miłości.
Wojtyła
nauczał, że miłość jest afirmacją. Jak akceptacja dotyczyła osobowej prawdy,
tak afirmacja odnosi się do samego osobowego dobra. Osobowe dobro wywołuje afirmację,
czyli miłość. Osobowe dobro domaga się afirmacji. Wojtyła pokazał nam, że
właśnie osoba jest takim dobrem (dobrem bezwzględnym), które potrzebuje i
wymaga miłości. Osobę trzeba po prostu kochać. W życiu człowieka musi nadejść
ten moment, kiedy zrozumie on sens osobowego istnienia człowieka. Często
najpierw przychodzi miłość, a dopiero później zrozumienie jej charakteru.
Wydaje się, że decyzja o małżeństwie może zaowocować taką pełną miłością. To,
co do tej pory traktowaliśmy jako miłość, okaże się jedynie początkiem
prawdziwej osobowej miłości.
Miłość jest
zgodą i pragnieniem pełnego zjednoczenia. Miłość jako afirmacja jest
pragnieniem samej osoby drugiego człowieka. Kocham Cię. Pragnę Ciebie
całkowicie i w całości, zupełnie i w zupełności. Pragnę połączyć się z Tobą.
Pragnę pełnego zjednoczenia. Chcę zjednoczyć się z Twoją osobą. Być razem dla
siebie i w sobie nawzajem. Tylko taka miłość otwiera nas całkowicie dla siebie.
Jesteśmy już nie dwoje, ale jesteśmy jednością – unio, czyli
zjednoczeniem. Ale jesteśmy także – communio, czyli wspólnotą (rodziną
jako wspólnotą życia i miłości). Rodzina to wspólnota, która daje życie i
miłość nowym pokoleniom.
Nie jest
łatwo mówić o miłości. Wydaje się, że o miłości możemy mówić tylko
metaforycznie i symbolicznie. Miłość jest zjednoczeniem wewnętrznym, a nie
zewnętrznym. Miłość nas zagarnia. Miłość nas pochłania, czyli wciąga do
wnętrza. Miłosne połączenie dokonuje się na zasadzie wchłonięcia, a nie
zmieszania. Kochając oddaję siebie, ale nie po to, żeby ktoś mnie zabrał lub
wziął. Oddaję siebie, aby zostać pochłoniętym (tak jak ogień pochłania drzewo).
To pochłonięcie oznacza doskonałą obecność w kimś. Tylko przez pochłonięcie
mogę stać się dla kogoś obecnym. Tak właśnie wyraża się obecność Boga w
człowieku (Chrystus staje się w nas obecny przez pochłonięcie, czyli przyjęcie
hostii). Bóg daje nam siebie, ale to ja muszę Go przyjąć – wprost pochłonąć,
tzn. przyjąć do wnętrza mojej egzystencji, do głębi samej osoby, a nie tylko do
serca czy umysłu.
Innym
określeniem afirmacji i miłości będzie zamieszkiwanie. Zapraszamy kogoś do
domu. Zapraszamy gościa do wnętrza, do środka. Skoro zapraszamy kogoś do
zamieszkania razem, to znaczy, że udostępniamy mu swój dom, swoje wnętrze.
Zapraszamy go do szczególnej bliskości, która łączy domowników. Według Pisma
Świętego człowiek staje się domownikiem Boga, gdyż Bóg w nim zamieszkał. Jest
to wspaniały obraz miłosnego zjednoczenia.
Afirmacja
jest pełną miłością, jest miłością bezwzględną (bezwarunkową). Taka miłość jest
zarazem naszym umocnieniem się. Jesteśmy umocnieni miłością. Ta miłość niesie
ze sobą potężną moc. Jest ostatecznym spełnieniem i pełnią mocy. Tej mocy
człowiek potrzebuje do działania, do życia, do czynów miłosierdzia. Miłość jest
już mocą sprawczą, ponieważ miłość ma moc sprawiania doskonałych uczynków, a
nawet cudów. Miłość jest afirmacją. Wzajemna miłość jest konfirmacją, czyli
wspólnym umocnieniem życia osobowego. Miłość jest mocą osoby. Jest mocą
sprawczą osoby, dzięki której może ona działać poprzez naturę i objawiać się na
zewnątrz.
Miłość jest
umocnieniem związku i pełnym umocowaniem go w osobach małżonków. Miłość jest
umocnieniem dotychczasowej łączności i bliskości. Do tej pory bliskość była
jeszcze zewnętrzna. Była jedynie spotkaniem. Teraz nadszedł czas spełnienia się
obecności albo współobecności na najgłębszym poziomie egzystencjalnym. Ta
obecność sprawia, że istniejemy razem (dla siebie i w sobie). Ja jestem w
Tobie, wprost istnieje w Tobie. Ty jesteś we mnie, czyli istniejesz we mnie.
Jest już tylko My – zjednoczenie i wspólnota (unio et communio). Formuła
rzymska małżeństwa głosiła: „Gdzie ja tam Ty” (Ubi tu Caius, ibi ego Caia).
Jest to nierozerwalna łączność Ja i Ty, o której mówił Buber. Jest to łączność
osobowa na poziomie osobowego istnienia. Ale taką łączność daje sam Bóg.
Łączność
osobowa ma charakter nadprzyrodzony. Staje się i dokonuje mocą łaski Bożej. Ale
jej owoce pojawiają się na gruncie natury ludzkiej. Człowiek osiąga wewnętrzny
pokój. Wszystkie władze duchowe zaczynają działać w zgodzie i harmonii.
Człowiek osiąga wewnętrzną radość i zadowolenie płynące ze spełnienia siebie.
Możemy powiedzieć, że kochający człowiek osiąga szczęście. Ale będzie to
szczęście rodzinne, a nie indywidualne, jak chcieli starożytni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz