1.Czy można stworzyć dobrą
instytucję, która służyłaby człowiekowi? W działalności społecznej, a już na
pewno politycznej, instytucje są niezbędne. Trzeba więc zadać sobie pytanie, co
jest potrzebne do powstania dobrej i właściwej instytucji? Otóż pierwszą zasadą,
którą należy uwzględnić przy tworzeniu odpowiedniej instytucji, jest ludzkie
myślenie. Instytucja wraz z całą strukturą organizacyjną powstaje na podstawie
ludzkiego pomysłu. Trzeba zdawać sobie sprawę, że zasady prawne działalności
każdej instytucji i organizacji są pomysłem człowieka (grupy ludzi). Na ogół
korzystamy w tym zakresie z wcześniejszych pomysłów prawnych i organizacyjnych
(struktur zarządzania). Tak więc ludzkie myślenie odgrywa tutaj zasadniczą rolę
i w tym zakresie słuszne jest korzystanie z dorobku i doświadczenia minionych
pokoleń. Trzeba jednak przyznać, że pojawiające się nowe wyzwania społeczne
wymagają dostosowania minionych rozwiązań do nowych zadań.
Kolejną ważną zasadą jest
umiejętność jasnego określenia celów działalności instytucjonalnej. Każdy
człowiek działa bowiem w sposób celowy i dlatego musi umieć określić cele
swojego działania. Dotyczy to również współdziałania w większej grupie, czyli
właśnie współpracy w ramach jakiejś instytucji. Na ogół cele i zadania są
określone w statucie lub jakichś innych przepisach prawnych nowo powstającej
instytucji. Cele powinny być wyraźnie określone, żeby wynikały z nich stosowne
działania prowadzące do realizacji owych celów. To również są pomysły ludzkiego
myślenia.
Czym zatem powinno się kierować
myślenie twórców instytucji, żeby jej działalność przebiegała sprawnie i
rozsądnie? Otóż w tym momencie najważniejszą rolę odgrywają wartości zawarte w
myśleniu. Samo ludzkie myślenie charakteryzuje się całkowitą wolnością i
swobodą, co oznacza, że potrafimy pomyśleć w przypadku różnych spraw i wydarzeń
dowolne rzeczy i przeróżne rozwiązania. Dlatego nasze myślenie powinno być
czemuś podporządkowane. I tutaj pojawia się właśnie problem wartości.
Jeżeli nasze myślenie jest oparte
na poznaniu i rozumieniu realności, to wówczas realność i zasady rządzące
realnością określają przyjętą hierarchię wartości. Nasze wartości kształtujemy
na podstawie poznanie tego, co realne, a przede wszystkim na podstawie poznania
i rozumienia realności człowieka. Gdy nasze poznanie zawodzi w tym zakresie,
wtedy myślenie próbuje narzucić realności swoje „zasady”. Na ogół kończy się to
niezrozumieniem rzeczywistości i opowiedzeniem się za rozwiązaniami
idealistycznymi, co w polityce i życiu społecznym owocuje rozstrzygnięciami
ideologicznymi. Ideologowie chcą zawsze narzucić rozwiązania wymyślone przez
siebie, a nie wynikające z poznania realności. Najlepszym przykładem jest ideologia
komunistyczna zamierzająca narzucić siłą odgórne uspołecznienie ludzkości
poprzez sprowadzenie wszystkich do poziomu proletariatu i rządów partii
proletariackiej, czyli komunistycznej.
2. Trzeba więc poddać nasze myślenie
rygorom realności, a nie kultywować wolność poglądów, bo to nie prowadzi do
niczego dobrego. Niestety okazuje się, że samo myślenie ze swej istoty stoi w
sprzeczności z realnością. Myślenie wyrasta bowiem z negacji realności. Ponadto
jak pokazał Hegel, myślenie jest dialektyczne, czyli niesie ze sobą sprzeczność
tezy i antytezy. Myślenie coś przedstawia, żeby zaraz to zanegować. W ten
sposób może przebiegać tylko myślenie, które posiada jedynie istnienie
intencjonalne, natomiast taka sprzeczność nie może być zasadą realności
(realnego istnienia). W rzeczywistości coś jest i istnieje albo czegoś nie ma i
to nie istnieje. Stąd widać już, że myślenie nie pasuje do rzeczywistości. Gdy
dla Hegla myślenie (przede wszystkim jego myślenie) było ważniejsze niż
realność, wtedy musiał on podporządkować rzeczywistość dialektyce myślenia. Ale
jest to tylko idealistyczny błąd (taka przesada w myśleniu).
Jak można to odnieść do
powstawania instytucji? Otóż instytucje powstają (czyli są powoływane do
działania a nie do prawdziwego istnienia, które przysługuje jedynie realności)
jako twory ludzkiego myślenia. Dlatego myślenie stojące u podstaw tworzonych
instytucji musi być zakotwiczone w poznaniu realności. Dotyczy to przede
wszystkim poznania i rozumienia realności człowieka, gdyż instytucje społeczne
i polityczne są nastawione na działalność ludzi. Zatem instytucje muszą
wykorzystywać zasady ludzkiego działania.
Najogólniejszymi zasadami
działania człowieka są rozumność i wolność, czyli celowość i zdolność wyboru.
Człowiek może obierać sobie różne cele i potrafi dostosować do nich odpowiednie
środki, czyli odpowiednie metody postępowania prowadzące do osiągnięcia celu.
Te zasady powinny być przestrzegane w działalności instytucjonalnej. Każde
działanie powinno jednak być wypadkową pomiędzy rozumnością i wolnością, gdyż
przechylenie się w którąkolwiek stronę prowadzi do wypaczeń i błędów. Takie wypośrodkowanie
działania można nazwać samostanowieniem o sobie. Samostanowienie człowieka
polega właśnie na współdziałaniu rozumu i woli, co sprawia, że możemy podążać
do celu najlepszą drogą (czasami najprostszą, a czasami najłatwiejszą).
Czy da się to samostanowienie
(lub autodeterminację) zastosować do działań instytucjonalnych? Przecież o
działalności instytucji stanowi zawsze człowiek. Taka działalność zostaje ujęta
w ramy prawne, tzn. że mamy określone, co wolno robić, a czego nie wolno. W
ramach regulacji prawnych są również określone cele i zadania każdej
instytucji. Ale musimy zdawać sobie sprawę, że takie regulacje tylko
umożliwiają odpowiednie działania, lecz ich nie sprawiają. Właściwym sprawcą
działania jest zawsze konkretny człowiek. To ludzie działają w zakresie
odpowiednich przepisów i zarządzeń. Dlatego potrzebna jest tutaj odpowiednia
wiedza (zawodowa lub też nieco szersza). Ale potrzebna jest tu także zgoda
człowieka do pracy w danej instytucji.
3. Trzeba zatem określić cele i
zadania. Jak ma się do tego odpowiedni system wartości? Czy działalność
instytucjonalna korzysta z jakiegoś wypracowanego wcześniej i trwałego systemu
wartości? Czy może taka działalność tworzy od nowa swój system wartości? I
tutaj stajemy wobec głównego problemu działalności instytucjonalnej. Ponieważ
powstająca struktura władzy i zarządzania instytucją zawsze będzie chciała
narzucić pracującym ludziom „własny system wartości” związany z realizacją
obranych i wyznaczonych celów. Bardzo szybko okazuje się, że cele instytucji
nie pokrywają się z celami życiowymi człowieka, zwłaszcza z jego celami
osobowymi. Następuje wtedy zderzenie systemu wartości określanego przez cele i
strukturę instytucji (organizacji) z systemem wartości moralnych wyznawanych
przez człowieka. Chyba że człowiek porzuci swój system wartości na rzecz
wartości tworzonych przez instytucję.
Musimy wiedzieć, że żadne
instytucje nie realizują osobowych celów człowieka. Takie cele mogą zrealizować
jedynie wspólnoty osobowe, przede wszystkim rodzina i Kościół, a w mniejszym
zakresie również wspólnoty lokalne i wspólnoty narodowe. Tak naprawdę rozwój
osobowy zapewnia nam rodzina (rozwój moralny) oraz Kościół (rozwój religijny).
Wspólnoty lokalne gwarantują nam rozwój materialny, czyli ekonomiczny (praca,
dom, wyżywienie), zaś wspólnota narodowa zapewnia nam rozwój kulturowy
(korzystanie z dorobku kultury i tradycji minionych pokoleń).
Wydaje się, że wszystkie
instytucje społeczne zostały powołane do ułatwienia człowiekowi codziennego życia.
Dlatego powinny one pełnić w tym zakresie rolę pomocniczą i służebną.
Instytucje nie mogą przejmować władzy nad człowiekiem. Nie mogą podejmować za
człowieka decyzji o jego życiu i działaniu. Człowiek sam decyduje o sobie i sam
jest odpowiedzialny za swoje życie i postępowanie. Dlatego działania instytucji
nie mogą usprawiedliwiać naszego postępowania. Działalność powstających
instytucji musi zawsze służyć prawdzie i dobru człowieka, musi służyć realności
człowieka i doskonaleniu w zakresie ludzkiej natury. Człowiek posiada bowiem
doskonałą osobę (osobową podmiotowość istnienia), ale musi zadbać o
doskonalenie swojej natury (duchowej i cielesnej), aby podporządkować działania
naturalne zasadom osobowym (prawdzie, dobru i pięknu).
4. Dlatego działalność instytucjonalna
człowieka nie może wyznaczać jego celów osobowych i osobistych
(personalistycznych). Rozwój człowieka nie polega bowiem tylko na doskonaleniu
zawodowym, nawet jeśli nam się wydaje, że spełniamy się doskonale w życiu
zawodowym. Tak naprawdę człowiek potrzebuje spełnienia osobowego. A tutaj Jan
Paweł II uczył nas, że takie spełnienie dokonuje się poprzez bezinteresowny dar
z samego siebie. Ale nie chodzi tu o dar na rzecz instytucji, lecz o dar, który
dokonuje się w małżeństwie i rodzinie, stanowiących związek osoby mężczyzny i
osoby kobiety, a nie tylko połączenie dwóch ludzi nastawionych na cielesną
przyjemność i rozkosz.
Człowiek nie może więc służyć
instytucjom, lecz to instytucje muszą zawsze służyć i usługiwać człowiekowi.
Trzeba więc przywrócić rangę wartościom personalistycznym, żeby w tworzeniu i
działalności instytucji mogły strzec naszego myślenia o człowieku, aby to
myślenie nie stawiało działalności instytucjonalnej ponad realnością człowieka,
gdyż może się wkrótce okazać, że człowiek pochłonięty przez zadania
instytucjonalne zatraci swoją faktyczną realność, utraci osobową prawdę,
osobowe dobro i osobowe piękno, i stanie się jedynie pionkiem w
instytucjonalnej grze. Dlatego działalność instytucjonalna powinna być
podporządkowana rozwojowi personalistycznemu człowieka. W życiu społecznym
najwyższą rangę powinny uzyskać moralność i religijność, a nie sukces zawodowy.
Nasze myślenie musimy dostosować
do wymogów realności, a nie dostosowywać, czyli ograniczać, realność do potrzeb
myślenia. Gdyż kierując się wolnością myślenia możemy pozbawić się – nie zdając
sobie z tego sprawy, bo myślenie nie będzie nas o tym ostrzegać – własnej
realności stając się jedynie wymyślonym obrazkiem – taką wizytówką na profilu
społecznościowym. Na co dzień nie dostrzegamy, że działalność instytucjonalna
(przede wszystkim zawodowa) odbiera nam możliwości rozwoju osobowego, ponieważ
stajemy się wówczas tylko pracownikami swojej instytucji (urzędnikami
wykonującymi polecenia służbowe, które przecież nie służą człowiekowi).
Wydaje się, że jest to ostatni
moment, żeby przemyśleć te sprawy przed ostateczną katastrofą społeczną –
całkowitą depersonalizacją i dehumanizacją człowieka.