Wiara
poszukuje zrozumienia. Tak sądził św. Anzelm. Ja powiem, że to człowiek
poszukuje rozumienia. Natomiast wiara daje nam takie rozumienie.
Człowiek chadza różnymi ścieżkami. Raz trafia
do lasu (silva rerum), a innym razem na pustynię (asceza). Człowiek wszędzie
poszukuje rozumienia. Pragnie poznać i zrozumieć ten świat. Człowiek szuka
rozumienia wokół siebie – szuka w górze albo na dole. Ale dopóki człowiek nie
zapragnął poznać samego siebie, niczego nie rozumiał. Chodził i oglądał
swój świat. Rozglądał się wokół siebie i widział tylko wodę, ogień, ziemię i
powietrze. Chodził i oglądał. Wreszcie spróbował zrozumieć. Zaczął zadawać
pytania. Spytał wprost, co było na początku, co mogło być początkiem
wszystkiego. Próbował odkryć sens świata, czyli początek i zasadę. Pytanie o
początek ma głęboki sens poznawczy, gdyż jest to zarazem spojrzenie ku
zakończeniu. Koniec można zrozumieć wyłącznie w kontekście początku. Nie sposób
poznać końca świata nie wiedząc nic o początku. Trzeba zacząć od początku, żeby
dojść do końca.
Człowiek zna i doświadcza jedynie swoje
własne życie. Dlatego przeżywa jedynie maleńki urywek tej drogi od początku do
końca. Życie człowieka jest tylko pyłkiem na drodze świata (na Mlecznej
Drodze). Jak pojąć, jak zrozumieć sens takiego malutkiego fragmenciku? Jak
złożyć losy tylu ludzkich pokoleń w jedną sensowną całość? Człowiek nie jest w
stanie tego ogarnąć. To może zrobić tylko Bóg. Człowiek jest pielgrzymem,
wędrowcem na ziemi (homo viator). Jedynie Bóg ogarnia wszystko. On jest comprehensor.
Wszechwiedzący.
Skąd zatem mamy się czegoś dowiedzieć, jak
nie od Boga? Tylko Bóg może nam powiedzieć o początku i końcu, ponieważ Bóg
jest A i Ω. To właśnie Bóg opowiedział ludziom o stworzeniu świata i stworzeniu
człowieka. Bóg (Chrystus) opowiedział nam również o końcu świata i zbawieniu
człowieka. Co więcej potrzebujemy wiedzieć? Całą resztę możemy wywnioskować i
dopowiedzieć sobie sami. Dlaczego więc nie idziemy w tym kierunku? Co nas
powstrzymuje? Co nas odstrasza lub odciąga? Co nam przeszkadza w poznaniu
świata i samych siebie?
To na pewno musi być coś, co siedzi w samym
człowieku. Dlaczego nie możemy przyjąć Słowa Bożego? Może nie chcemy? Przecież
właśnie Słowo Boże niesie ze sobą całą prawdę i tylko prawdę. Przynosi nam
prawdę o Bogu i o człowieku. Dlaczego człowiek nie chce tej prawdy? Dlaczego
się od niej odwraca? Czego więc pragnie człowiek? Czego pragnie, jeśli nie chce
prawdy? Czy można pragnąć kłamstwa? Dlaczego człowiek woli kłamstwo od prawdy?
Wydaje się, że musi być coś, co powstrzymuje
człowieka przed prawdą. Coś, co nie pozwala nam przyjąć prawdy. Coś, co walczy
z prawdą. Czy w ludzkim umyśle jest coś, co walczy z prawdą? Czy tkwi tam
jakieś fundamentalne kłamstwo? Tylko ktoś zakłamany nie jest zdolny przyjąć
prawdy. Zakłamany człowiek zostaje odcięty od prawdy. To znaczy, że coś
odgradza nas od prawdy. Co to może być?
Jeżeli człowiek ma trudność z przyjęciem
prawdy, to znaczy, że żyje w kłamstwie. Żyje w oderwaniu od prawdy. Tym samym
żyje w oderwaniu od rzeczywistości. A powód lub przyczyna tego oderwania
przeszkadza mu przyjąć prawdę. Jak możemy pokonać te przeszkody? Jedynym
wyjściem wydaje się być nawrócenie. Musimy prosić Boga o łaskę nawrócenia.
Musimy się modlić i prosić o przyjęcie Słowa Bożego. Tylko Słowo Boże jest w stanie
uleczyć nas z całej niemocy przyjęcia prawdy. Już Augustyn zdawał sobie sprawę
z niemocy naszego umysłu (rozumu). Pokazał, że do przyjęcia prawdy przez rozum
potrzebne jest oświecenie łaską. Tylko dzięki oświeceniu przez Bożą Prawdę
zdołamy osiągnąć prawdziwe poznanie.
Ale do oświecenia człowiek musi się
przygotować. Musi się oczyścić. Oczyścić z brudów codzienności. Człowiek
powinien się oczyścić z brudów swojego zwykłego ludzkiego postępowania. Ze
złych myśli, ze złych słów, ze złych uczynków. Wszystko to są zbędne
przyzwyczajenia, które tamują nam dostęp do łaski. A Boża łaska przynosi nam
prawdę i dobro. Te rozważania prowadzą nas do wniosku, że ludzka natura nie
działa w pełni dla naszego dobra. Natura działa raz dobrze, a raz źle. Natura
jest jakby dialektyczna. Może lepiej należałoby powiedzieć, że to działania
naturalne są dialektyczne, gdyż są oparte na dialektycznym myśleniu.
Myślenie posługuje się negacją. Gdy
Parmenides myślał o bycie, przeciwstawiał go niebytowi jako negacji bytu. Gdy
Platon myślał o duszy, przeciwstawiał ją ciału. Gdy Kartezjusz wymyślił cogito,
przeciwstawił je cielesności pojmowanej pod pojęciem rozciągłości. Wszyscy oni
postępowali według zasad logicznych, czyli według zasad myślenia.
Ale przecież rzeczywistość nie może istnieć
na zasadzie negacji, jak chciał Hegel. Rzeczywistość po prostu jest – czyli
istnieje. Nie ma negacji realności lub istnienia. Negację realności można tylko
pomyśleć lub wymyślić. Trzeba więc zapytać, czy to nie wskazuje na fakt, że
samo myślenie jest negacją. Przecież Kartezjusz odkrył myślenie, kiedy w
wątpieniu zanegował rzeczywistość. Skąd się wzięła ta negacja rzeczywistości?
Na pewno nie pochodzi ona od samej rzeczywistości. Poznanie rzeczywistości
prowadzi zawsze do jej akceptacji, czyli do uznania jej realności. Poznanie
powinno się kończyć akceptacją. Samo poznanie jako realny kontakt z bytem nie
może prowadzić do negacji. Ono jest właśnie akceptacją. Skąd więc w naszym
umyśle wzięła się negacja?
Czyżby negacja pochodziła z pierwotnego kłamstwa
szatana? To szatan obdarzył człowieka kłamliwym słowem. A może pochodzi ona z
poznania zła? Poznanie rzeczywistości jako poznanie jej prawdy i dobra skutkuje
akceptacją i afirmacją. Ale poznanie zła może wywołać negację, gdyż samo zło
jest brakiem lub pozbawieniem. Zło jest negacją. Pragnąc poznać zło człowiek
musiał odrzucić dobro. Musiał zanegować dobro, żeby poznać albo raczej pomyśleć
zło. Myślenie i negacja wzięły się z biblijnego poznania zła.
Samo myślenie jest poznaniem zła. Człowiek
zaczął myśleć poznawszy zło. Zaczął myśleć zanegowawszy dobro i realność.
Zaczął myśleć pomyślawszy zło. Myślenie zrodziło się jako negacja. Samo
myślenie jest negacją realności. Jest negacją prawdy i dobra. Jest przede
wszystkim negacją najwyższego dobra. Myślenie jest negacją Boga. Dlatego Boga
nie da się pomyśleć. Ale można pomyśleć, że Bóg nie istnieje. Możemy w ten
sposób zanegować istnienie Boga. I wtedy tryumfuje nasze myślenie, to znaczy,
że tryumfuje szatan.
Nasze myślenie pochodzi od szatana. Nie
możemy poddawać się myśleniu, ponieważ ono wyprowadzi nas na manowce. Jeżeli
chcemy żyć realnie, czyli osobowo, to musimy się wystrzegać myślenia – wolnego
myślenia. Zawsze mogę pomyśleć, że człowiek jest idiotą i powiedzieć to wprost
każdemu z napotkanych ludzi. W ten sposób dokonuję negacji realności i godności
człowieka. Okazuje się, że człowieka stać na taką negację człowieczeństwa. Co
więcej, nasze myślenie potrafi być zabójcze. Przecież wszystkie zbrodnie
przeciwko ludziom wzięły się z ludzkiego myślenia. Pod tym względem zarówno
Stalin, jak i Hitler byli „wielkimi myślicielami”, ale wymyślali jedynie
straszne zbrodnie. Jeśli zatem oprzemy politykę na samym myśleniu, to na pewno
skończy się na zbrodniczych działaniach albo na rozpętaniu wojny. Dlatego w historii
tak trudno było uniknąć wojny i rozlewu krwi. Nawet polityka społeczna może być
oparta na złym myśleniu, np. działania proaborcyjne lub kontrola urodzeń.
Nasze życie społeczne powinniśmy budować na
prawdzie i rozumieniu człowieka. Dlatego niezbędne jest w tym zakresie
przyjęcie prawdy i pragnienie dobra. Nie ma innej drogi rozwoju społecznego niż
uznanie prawdy, które zaowocuje zrozumieniem człowieka. Jednak to rozumienie
musi być oparte na słowie prawdy, czyli na przyjętej przez nas prawdzie. Nie ma
innej drogi dla zrozumienia człowieka. A bez tego rozumienia nie zdołamy
zbudować życia społecznego. Życie społeczne nie może być jedynie wypadkową
różnorodnych działań podejmowanych przez wszystkich ludzi – tak dobrych jak
złych. Życie społeczne musi mieć określony kierunek i cel, ale tu nie chodzi
tylko o kierunek rozwoju technologicznego lub ekonomicznego lub nawet
kulturowego. Rozwojem życia społecznego powinna rządzić prawda o człowieku,
czyli pełne rozumienie człowieka. Ani technika i technologia, ani ekonomia i
gospodarka, ani nawet kultura nie dają nam pełnego rozumienia człowieka. To
rozumienie możemy osiągnąć tylko dzięki przyjęciu słowa prawdy. Pomaga nam w
tym personalizm filozoficzny (to powinien być personalizm metafizyczny) lub
teologiczny (jako personalizm biblijny oparty na objawieniu Bożym). Bo tylko
ujęcie personalistyczne ujmuje pełną prawdę o człowieku.
Człowiek jest osobą. Przede wszystkim jest
osobą. Jest osobą w swoim osobowym istnieniu. A dopiero później staje się i
przejawia jako dusza i ciało. Duchowość i cielesność są zatem przejawami osoby.
Istnienie sprawia i urzeczywistnia możność istotową. Stworzone istnienie jest
aktem, który zostaje ograniczony przez istotową możność. Istnienie wydarza się
i wyraża na zewnątrz w postaci istoty. Ale jednocześnie stanowi realną
przyczynę lub zasadę dla powstającej istoty. Istota w całej swojej duchowej i
cielesnej treściowości nie może istnieć i działać bez fundamentu istnienia.
W swoim istnieniu człowiek jest osobą,
natomiast w swej istocie jest duszą i ciałem. Nie można więc uważać ludzkiej
duszy za ostateczny albo pierwszy fundament bytowości człowieka. A tym bardziej
nie można uważać za to ciała. Tym, co w bycie pierwsze, jest istnienie, jak
pokazał nam św. Tomasz. Tym, co pierwsze w człowieku, jest jego osoba jako
podmiotowość istnienia. To właśnie osoba jest stwarzana bezpośrednio przez
Boga, a nie dusza. Dlatego to osoba niesie ze sobą ontyczną doskonałość aktu.
Dusza i ciało przyczynowane przez osobę, ale przy udziale zewnętrznych przyczyn
wtórych, stają się już czymś ograniczonym i niedoskonałym. Dusza może być
wypaczona, a ciało ułomne.
Ale jeśli naszą osobę otworzymy na łaskę
Bożą, to wówczas akty osobowe będą w stanie udoskonalić duszę i ciało. Wtedy
akty kontemplacji połączą nas z samą osobową prawdą i pozwolą rozumowi przyjąć
tę prawdę. Natomiast akty sumienia połączą naszą duszę z realnym dobrem osób, a
to zapewni naszej woli chcenie i czynienie dobra. Także akty upodobania połączą
naszą duszę z realnym pięknem osób, co pozwoli naszej uczuciowości pożądać
piękna związanego z życiem. Tak więc doskonała aktywność osoby uruchomiona
przez łaskę Bożą jest w stanie udoskonalić działania naszej natury
duchowo-cielesnej i podnieść ją do poziomu osobowej doskonałości. Dlatego
mówimy, że łaska doskonali naturę.