25.10.2014

Wiara poszukuje zrozumienia



Wiara poszukuje zrozumienia. Tak sądził św. Anzelm. Ja powiem, że to człowiek poszukuje rozumienia. Natomiast wiara daje nam takie rozumienie.

Człowiek chadza różnymi ścieżkami. Raz trafia do lasu (silva rerum), a innym razem na pustynię (asceza). Człowiek wszędzie poszukuje rozumienia. Pragnie poznać i zrozumieć ten świat. Człowiek szuka rozumienia wokół siebie – szuka w górze albo na dole. Ale dopóki człowiek nie zapragnął poznać samego siebie, niczego nie rozumiał. Chodził i oglądał swój świat. Rozglądał się wokół siebie i widział tylko wodę, ogień, ziemię i powietrze. Chodził i oglądał. Wreszcie spróbował zrozumieć. Zaczął zadawać pytania. Spytał wprost, co było na początku, co mogło być początkiem wszystkiego. Próbował odkryć sens świata, czyli początek i zasadę. Pytanie o początek ma głęboki sens poznawczy, gdyż jest to zarazem spojrzenie ku zakończeniu. Koniec można zrozumieć wyłącznie w kontekście początku. Nie sposób poznać końca świata nie wiedząc nic o początku. Trzeba zacząć od początku, żeby dojść do końca.

Człowiek zna i doświadcza jedynie swoje własne życie. Dlatego przeżywa jedynie maleńki urywek tej drogi od początku do końca. Życie człowieka jest tylko pyłkiem na drodze świata (na Mlecznej Drodze). Jak pojąć, jak zrozumieć sens takiego malutkiego fragmenciku? Jak złożyć losy tylu ludzkich pokoleń w jedną sensowną całość? Człowiek nie jest w stanie tego ogarnąć. To może zrobić tylko Bóg. Człowiek jest pielgrzymem, wędrowcem na ziemi (homo viator). Jedynie Bóg ogarnia wszystko. On jest comprehensor. Wszechwiedzący.

Skąd zatem mamy się czegoś dowiedzieć, jak nie od Boga? Tylko Bóg może nam powiedzieć o początku i końcu, ponieważ Bóg jest A i Ω. To właśnie Bóg opowiedział ludziom o stworzeniu świata i stworzeniu człowieka. Bóg (Chrystus) opowiedział nam również o końcu świata i zbawieniu człowieka. Co więcej potrzebujemy wiedzieć? Całą resztę możemy wywnioskować i dopowiedzieć sobie sami. Dlaczego więc nie idziemy w tym kierunku? Co nas powstrzymuje? Co nas odstrasza lub odciąga? Co nam przeszkadza w poznaniu świata i samych siebie?

To na pewno musi być coś, co siedzi w samym człowieku. Dlaczego nie możemy przyjąć Słowa Bożego? Może nie chcemy? Przecież właśnie Słowo Boże niesie ze sobą całą prawdę i tylko prawdę. Przynosi nam prawdę o Bogu i o człowieku. Dlaczego człowiek nie chce tej prawdy? Dlaczego się od niej odwraca? Czego więc pragnie człowiek? Czego pragnie, jeśli nie chce prawdy? Czy można pragnąć kłamstwa? Dlaczego człowiek woli kłamstwo od prawdy?

Wydaje się, że musi być coś, co powstrzymuje człowieka przed prawdą. Coś, co nie pozwala nam przyjąć prawdy. Coś, co walczy z prawdą. Czy w ludzkim umyśle jest coś, co walczy z prawdą? Czy tkwi tam jakieś fundamentalne kłamstwo? Tylko ktoś zakłamany nie jest zdolny przyjąć prawdy. Zakłamany człowiek zostaje odcięty od prawdy. To znaczy, że coś odgradza nas od prawdy. Co to może być?

Jeżeli człowiek ma trudność z przyjęciem prawdy, to znaczy, że żyje w kłamstwie. Żyje w oderwaniu od prawdy. Tym samym żyje w oderwaniu od rzeczywistości. A powód lub przyczyna tego oderwania przeszkadza mu przyjąć prawdę. Jak możemy pokonać te przeszkody? Jedynym wyjściem wydaje się być nawrócenie. Musimy prosić Boga o łaskę nawrócenia. Musimy się modlić i prosić o przyjęcie Słowa Bożego. Tylko Słowo Boże jest w stanie uleczyć nas z całej niemocy przyjęcia prawdy. Już Augustyn zdawał sobie sprawę z niemocy naszego umysłu (rozumu). Pokazał, że do przyjęcia prawdy przez rozum potrzebne jest oświecenie łaską. Tylko dzięki oświeceniu przez Bożą Prawdę zdołamy osiągnąć prawdziwe poznanie.

Ale do oświecenia człowiek musi się przygotować. Musi się oczyścić. Oczyścić z brudów codzienności. Człowiek powinien się oczyścić z brudów swojego zwykłego ludzkiego postępowania. Ze złych myśli, ze złych słów, ze złych uczynków. Wszystko to są zbędne przyzwyczajenia, które tamują nam dostęp do łaski. A Boża łaska przynosi nam prawdę i dobro. Te rozważania prowadzą nas do wniosku, że ludzka natura nie działa w pełni dla naszego dobra. Natura działa raz dobrze, a raz źle. Natura jest jakby dialektyczna. Może lepiej należałoby powiedzieć, że to działania naturalne są dialektyczne, gdyż są oparte na dialektycznym myśleniu.

Myślenie posługuje się negacją. Gdy Parmenides myślał o bycie, przeciwstawiał go niebytowi jako negacji bytu. Gdy Platon myślał o duszy, przeciwstawiał ją ciału. Gdy Kartezjusz wymyślił cogito, przeciwstawił je cielesności pojmowanej pod pojęciem rozciągłości. Wszyscy oni postępowali według zasad logicznych, czyli według zasad myślenia.

Ale przecież rzeczywistość nie może istnieć na zasadzie negacji, jak chciał Hegel. Rzeczywistość po prostu jest – czyli istnieje. Nie ma negacji realności lub istnienia. Negację realności można tylko pomyśleć lub wymyślić. Trzeba więc zapytać, czy to nie wskazuje na fakt, że samo myślenie jest negacją. Przecież Kartezjusz odkrył myślenie, kiedy w wątpieniu zanegował rzeczywistość. Skąd się wzięła ta negacja rzeczywistości? Na pewno nie pochodzi ona od samej rzeczywistości. Poznanie rzeczywistości prowadzi zawsze do jej akceptacji, czyli do uznania jej realności. Poznanie powinno się kończyć akceptacją. Samo poznanie jako realny kontakt z bytem nie może prowadzić do negacji. Ono jest właśnie akceptacją. Skąd więc w naszym umyśle wzięła się negacja?

Czyżby negacja pochodziła z pierwotnego kłamstwa szatana? To szatan obdarzył człowieka kłamliwym słowem. A może pochodzi ona z poznania zła? Poznanie rzeczywistości jako poznanie jej prawdy i dobra skutkuje akceptacją i afirmacją. Ale poznanie zła może wywołać negację, gdyż samo zło jest brakiem lub pozbawieniem. Zło jest negacją. Pragnąc poznać zło człowiek musiał odrzucić dobro. Musiał zanegować dobro, żeby poznać albo raczej pomyśleć zło. Myślenie i negacja wzięły się z biblijnego poznania zła.

Samo myślenie jest poznaniem zła. Człowiek zaczął myśleć poznawszy zło. Zaczął myśleć zanegowawszy dobro i realność. Zaczął myśleć pomyślawszy zło. Myślenie zrodziło się jako negacja. Samo myślenie jest negacją realności. Jest negacją prawdy i dobra. Jest przede wszystkim negacją najwyższego dobra. Myślenie jest negacją Boga. Dlatego Boga nie da się pomyśleć. Ale można pomyśleć, że Bóg nie istnieje. Możemy w ten sposób zanegować istnienie Boga. I wtedy tryumfuje nasze myślenie, to znaczy, że tryumfuje szatan.

Nasze myślenie pochodzi od szatana. Nie możemy poddawać się myśleniu, ponieważ ono wyprowadzi nas na manowce. Jeżeli chcemy żyć realnie, czyli osobowo, to musimy się wystrzegać myślenia – wolnego myślenia. Zawsze mogę pomyśleć, że człowiek jest idiotą i powiedzieć to wprost każdemu z napotkanych ludzi. W ten sposób dokonuję negacji realności i godności człowieka. Okazuje się, że człowieka stać na taką negację człowieczeństwa. Co więcej, nasze myślenie potrafi być zabójcze. Przecież wszystkie zbrodnie przeciwko ludziom wzięły się z ludzkiego myślenia. Pod tym względem zarówno Stalin, jak i Hitler byli „wielkimi myślicielami”, ale wymyślali jedynie straszne zbrodnie. Jeśli zatem oprzemy politykę na samym myśleniu, to na pewno skończy się na zbrodniczych działaniach albo na rozpętaniu wojny. Dlatego w historii tak trudno było uniknąć wojny i rozlewu krwi. Nawet polityka społeczna może być oparta na złym myśleniu, np. działania proaborcyjne lub kontrola urodzeń.

Nasze życie społeczne powinniśmy budować na prawdzie i rozumieniu człowieka. Dlatego niezbędne jest w tym zakresie przyjęcie prawdy i pragnienie dobra. Nie ma innej drogi rozwoju społecznego niż uznanie prawdy, które zaowocuje zrozumieniem człowieka. Jednak to rozumienie musi być oparte na słowie prawdy, czyli na przyjętej przez nas prawdzie. Nie ma innej drogi dla zrozumienia człowieka. A bez tego rozumienia nie zdołamy zbudować życia społecznego. Życie społeczne nie może być jedynie wypadkową różnorodnych działań podejmowanych przez wszystkich ludzi – tak dobrych jak złych. Życie społeczne musi mieć określony kierunek i cel, ale tu nie chodzi tylko o kierunek rozwoju technologicznego lub ekonomicznego lub nawet kulturowego. Rozwojem życia społecznego powinna rządzić prawda o człowieku, czyli pełne rozumienie człowieka. Ani technika i technologia, ani ekonomia i gospodarka, ani nawet kultura nie dają nam pełnego rozumienia człowieka. To rozumienie możemy osiągnąć tylko dzięki przyjęciu słowa prawdy. Pomaga nam w tym personalizm filozoficzny (to powinien być personalizm metafizyczny) lub teologiczny (jako personalizm biblijny oparty na objawieniu Bożym). Bo tylko ujęcie personalistyczne ujmuje pełną prawdę o człowieku.

Człowiek jest osobą. Przede wszystkim jest osobą. Jest osobą w swoim osobowym istnieniu. A dopiero później staje się i przejawia jako dusza i ciało. Duchowość i cielesność są zatem przejawami osoby. Istnienie sprawia i urzeczywistnia możność istotową. Stworzone istnienie jest aktem, który zostaje ograniczony przez istotową możność. Istnienie wydarza się i wyraża na zewnątrz w postaci istoty. Ale jednocześnie stanowi realną przyczynę lub zasadę dla powstającej istoty. Istota w całej swojej duchowej i cielesnej treściowości nie może istnieć i działać bez fundamentu istnienia.

W swoim istnieniu człowiek jest osobą, natomiast w swej istocie jest duszą i ciałem. Nie można więc uważać ludzkiej duszy za ostateczny albo pierwszy fundament bytowości człowieka. A tym bardziej nie można uważać za to ciała. Tym, co w bycie pierwsze, jest istnienie, jak pokazał nam św. Tomasz. Tym, co pierwsze w człowieku, jest jego osoba jako podmiotowość istnienia. To właśnie osoba jest stwarzana bezpośrednio przez Boga, a nie dusza. Dlatego to osoba niesie ze sobą ontyczną doskonałość aktu. Dusza i ciało przyczynowane przez osobę, ale przy udziale zewnętrznych przyczyn wtórych, stają się już czymś ograniczonym i niedoskonałym. Dusza może być wypaczona, a ciało ułomne.

Ale jeśli naszą osobę otworzymy na łaskę Bożą, to wówczas akty osobowe będą w stanie udoskonalić duszę i ciało. Wtedy akty kontemplacji połączą nas z samą osobową prawdą i pozwolą rozumowi przyjąć tę prawdę. Natomiast akty sumienia połączą naszą duszę z realnym dobrem osób, a to zapewni naszej woli chcenie i czynienie dobra. Także akty upodobania połączą naszą duszę z realnym pięknem osób, co pozwoli naszej uczuciowości pożądać piękna związanego z życiem. Tak więc doskonała aktywność osoby uruchomiona przez łaskę Bożą jest w stanie udoskonalić działania naszej natury duchowo-cielesnej i podnieść ją do poziomu osobowej doskonałości. Dlatego mówimy, że łaska doskonali naturę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz