Jeśli chcemy zbudować swoje życie, musimy zacząć od fundamentów. Filozofia zawsze była fundamentem dla ludzkiego życia. Niech tak pozostanie.
31.05.2014
17.05.2014
Bez filozofii
Bez
filozofii możemy zapomnieć o realnym człowieczeństwie. Wiedza przyrodnicza
zrównuje człowieka ze światem roślin i zwierząt. Spłaszcza w ten sposób
człowieka do wymiaru cielesnego. Człowiek potraktowany cieleśnie staje się
cząstką przyrody. Dlatego uważa się, że podlega on prawom przyrodniczym, czyli
że jego istnieniem rządzi ślepy przypadek. To oznacza, że człowiek pojawił się
na świecie przez przypadek, gdy małpa się pomyliła i zeszłą z drzewa. Ale
dlaczego ta pomylona małpa wędrowała po świecie przez kilkadziesiąt tysięcy
lat, aby stać się człowiekiem (homo sapiens), to doprawdy jest niezrozumiałe.
Bo przecież człowiek podbił całą przyrodę w jakieś 10 tysięcy lat. A co więcej,
przez ten czas zdołał już zniszczyć, czyli zabetonować, całkiem sporą przestrzeń
na ziemi. Czy ewolucja była na tyle głupia, żeby wytworzyć swojego mściciela i
niszczyciela? Jeśli jednak odpowiemy, że to człowiek okazał się na tyle głupi,
żeby zniszczyć swój świat (własne środowisko naturalne), to będzie znaczyło, że
on działa wbrew ewolucji. Człowiek okazał się bardzo niegrzecznym dzieckiem
ewolucji.
Tak
naprawdę rzeczywistości człowieka nie da się w żaden sposób wpisać w cykl
ewolucyjny. Wszystkie takie zabiegi są z góry skazane na niepowodzenie. Skąd
zatem wziął się człowiek? Może spadł z nieba? Może podrzucili go jacyś kosmici
(kosmaci kosmici z Planety Małp). A może to sprawka złośliwego Demona, który
się przyśnił Kartezjuszowi? To może być bliższe prawdy. Człowiek – ten
niegrzeczny łobuz ma w sobie coś demonicznego. Ale zarazem ma w sobie coś
boskiego. A więc Bóg stworzył człowieka? Poeta nam wyśpiewał, że to Bóg do
spółki z Diabłem maczali w tym palce. Cóż więc należy z tym problemem zrobić?
Wielce szacowna nauka leży w tym zakresie i kwiczy. Ludzie stale pytają lub po
prostu w coś wierzą. Życie ludzkie toczy się dalej. I tak naprawdę nie wiadomo,
co ze sobą zrobić. To przykre, ale prawdziwe.
Dlaczego
człowiek przestał już marzyć o poznaniu prawdy o sobie? Człowiek zajął się
działaniem. Zajął się własną pracą, bo coś mu z tego wychodzi. Raz lepiej, a
raz gorzej, ale zawsze postępuje naprzód przed siebie. Okazuje się, że można
żyć bez poznania i rozumienia siebie. No nie! Żyć może nie, lecz można zupełnie
sprawnie funkcjonować. Człowiek zanurzył się dzisiaj w funkcjonalizmie i
całkiem dobrze funkcjonuje sobie we własnym świecie. Funkcjonuje i funkcjonuje,
nawet jeśli nie wie, kim jest. Przecież zinstytucjonalizowane społeczeństwo
zawsze przyczepi mu jakąś łatkę lub gwiazdkę.
I
tak człowiek wędruje sobie przez świat nie wiedząc nawet kim jest. Człowiek boi
się nawet o to zapytać, gdyż zaraz okrzykną go zdrajcą i oszołomem. Dlatego
wystarczy mu, że ma swoją funkcję w tym globalnym układzie. Ale co mam zrobić,
jeśli nie funkcjonuję w tym układzie? Co zrobić, gdy jestem pozbawiony
wszelkich funkcji? Jestem zupełnie bezużyteczny, bo naprawdę chcę być tylko
człowiekiem. Lecz wszystko i wszyscy dokoła wołają, że nie ma realnego
człowieka. Jest tylko jakaś funkcja! Wszechwładna Funkcja! Dlatego człowiek
musi mieć funkcję. Jeśli chcesz być kimś bezinteresownym, jeśli chcesz być
osobą, to przestajesz być użyteczny i przestajesz funkcjonować w
zinstytucjonalizowanym świecie. Nowoczesne społeczeństwo zostało
zinstytucjonalizowane do tego stopnia, że liczy się tylko twoja funkcjonalność
w jakiejś instytucji. Może ciebie wcale nie być, ale musi być jakaś funkcja.
Bez funkcji ani rusz!
Człowiek
przestał już być człowiekiem, a stał się funkcjonariuszem publicznym. Gdy idę
ulicą, widzę dookoła samych funkcjonariuszy. Tylko czasami przemknie jeszcze
gdzieś człowiek. Zatrzyma się pod śmietnikiem, żeby się pożywić i wędruje dalej
przed siebie ze swoim prawdziwym człowieczeństwem. Taki całkiem bezużyteczny i
bezinteresowny. Ale jak najbardziej prawdziwy w swoim człowieczeństwie. Jak
pisał poeta – człowiek szukający
człowieka – żebrak.
16.05.2014
Teologia i filozofia
Teologia
głosi chwałę Bożą. Głosi chwałę Boga jako Stwórcy całej rzeczywistości.
Natomiast filozofia głosi pochwałę rzeczywistości stworzonej. Ale filozofia
może głosić taką pochwałę tylko wtedy, gdy pozna i zrozumie otaczająca nas
rzeczywistość.
Jeżeli
więc filozofia pozna i zrozumie realność człowieka, to może wówczas ogłosić
jego pochwałę, czyli wyrzec słowo o godności osoby ludzkiej. Bez zrozumienia i
uznania osobowej godności człowieka nie można wychwalać jego bytu. Wiedza
opisowa, jaką proponują nam nauki przyrodnicze, prowadzi bowiem do zrównania
człowieka ze światem przyrody. A wtedy możemy co najwyżej uwielbiać Przyrodę
(Naturę) próbując utożsamić ją z Bogiem. W historii mieliśmy już do czynienia z
taką interpretacją. Filozofia nie powinna jednak poprzestawać na takiej
uproszczonej wizji rzeczywistości. Ona musi dążyć do zrozumienia osobowej
realności człowieka oraz poszukiwać uzasadnienia takiego rozumienia.
Stąd
filozofia uznaje, ze człowiek jest przede wszystkim osobą. Ta ludzka osoba
stanowi podmiotowość istnienia, która objawia się i działa poprzez duszę i
ciało. Osoba bytuje zatem jako realność uduchowiona i wcielona. Ona ożywia i
porusza duszę i ciało, które swoje działania czerpią z aktów osobowych. Dlatego
mówimy, że osoba jest sprawczą przyczyną ludzkiej aktywności. Wojtyła
posługiwał się scholastyczną formułą: operari
sequitur esse. To właśnie ludzka osoba jest wolna w swojej aktywności, gdyż
posiada odpowiednią moc sprawczą. Dlatego w naszej ziemskiej rzeczywistości
człowiekowi należy się cześć i chwała jako bytowi osobowemu. Tak jak cześć i
chwałę przypisujemy Osobowemu Bogu, który jest Trójcą Osób.
Teologia
poucza nas o Osobowym Bogu, zaś filozofia uczy nas o osobowym człowieku.
Wszystkie inne pomysły filozoficzne są wymyślone przez człowieka, podobnie jak
różne teologiczne pomysły na temat Boga. Nie można robić z człowieka myślącej
świadomości, tak jak nie wolno traktować Boga jako Myślącego Umysłu, bo wówczas
nie ma już miejsca na osobową realność ani Boga, ani człowieka. Realność i
aktywność istnienia wydaje się posiadać zawsze postać osobową.
Teologia i filozofia (Ratzinger)
Zarówno
J. Ratzinger (B 16) jak i K. Wojtyła (JP 2) analizowali wzajemne relacje
pomiędzy teologią i filozofią. Ich poglądy są zbieżne, gdyż obaj dostrzegają,
że spotkanie tych dwu dziedzin jest możliwe w zakresie problematyki
metafizycznej.
Przedstawimy
rozważania Ratzingera z jego artykułu Wiara,
filozofia i teologia[1]
opublikowanego w 1985 roku. Natomiast w drugiej części zaprezentujemy
wypowiedzi Papieża JP 2 zawarte w encyklice Fides
et ratio.
W
swojej interpretacji Ratzinger wyraźnie stawia tezę, że współczesna teologia
(zwłaszcza teologia akademicka w Niemczech) odrzuca potrzebę współpracy z
filozofią metafizyczną, a ponadto sama filozofia wyzbyła się zainteresowania
dla metafizyki. Przedstawia krótki szkic historyczny wzajemnych stosunków
między filozofią i teologią na przestrzeni dziejów. Wskazuje na ich łączność na
początku, gdy doktryna chrześcijańska była uważana za nową filozofię, mówi o
późniejszym rozdzieleniu w czasach scholastycznych (u św. Tomasza), aż dochodzi
do radykalnego przeciwstawienia ich obu od czasu wystąpienia Lutra. Ukazując
podejście Lutra autor posłużył się książką Lohse’go[2].
Warto przywołać tę interpretację poglądów Reformatora. „Filozofia jest według
niego [Lutra] sposobem wyrażania się człowieka, który nie zna łaski i sam próbuje
zbudować sobie własną mądrość i sprawiedliwość”. (s.18) Trzeba przyznać, że
jest to zarazem słuszna charakterystyka naturalistycznego podejścia
Arystotelesa, które przez wieki wyznaczało rozwój filozofii europejskiej.
Arystoteles stworzył bardzo jasny paradygmat człowieka etycznego, który miał
zachęcać człowieka do stania się dobrym obywatelem. Jego etyka nie wzlatuje już
ku Platońskim ideom, lecz określa człowieka, który doskonali swoją naturę
poprzez roztropne, słuszne i prawe działania. Według Stagiryty człowiek miał
osiągać doskonałość dzięki działaniu zgodnemu ze swoją rozumną naturą.
Takie
pojmowanie doskonałości łatwo mogło doprowadzić do herezji Pelagiańskiej, która
utrzymywała, że człowiek może osiągnąć zbawienie dzięki naturalnemu działaniu.
Przeto teologia Augustyna oparta jednoznacznie na działaniu i mocy łaski
musiała odrzucić naturalną doskonałość człowieka i odwołać się do zagadnienia
illuminatio, czyli jakiejś bezpośredniej interwencji Boskiej w naturalne
zdolności człowieka. Dlatego u Lutra, który widział w łasce jedyną zasadę
usprawiedliwienia człowieka, powstała konieczność odrzucenia wizji
Arystotelesowskiej, a tym samym porzucenia filozofii (zwłaszcza filozofii
moralnej).
W
dalszym przebiegu historii okazało się, że również filozofia nowożytna
(zwłaszcza w przypadku Bacona i Kartezjusza) odrzuciła dotychczasowy dorobek
filozoficzny oparty na Arystotelesie, co dało asumpt do rozwoju naukowej wiedzy
przyrodniczej z jednej strony, a teorii poznania jako myślenia a drugiej.
Filozofia pochłonięta myśleniem staje się w dobie Oświecenia przeciwniczką
wiary religijnej. Jest to oczywista konsekwencja, ponieważ ludzkie myślenie
sprzeciwia się wierze, zaś wiara słusznie broni się przed myśleniem. Przecież
to właśnie racjonalizm wprowadził koncepcję Absolutu jako Boga filozoficznego
przeciwstawną religijnej wizji Boga Żywego jako Boga Osobowego.
Dlatego
słuszny wydaje się pogląd K. Bartha przedstawiony przez Ratzingera, iż wiara
ukazuje, że wszystkie obrazy Boga powstające dzięki myśleniu to Bożki[3].
Jeżeli więc pojawia się w historii przeciwstawienie teologii i filozofii albo
źle sformułowane przeciwstawienie wiary i rozumu, to chodzi najczęściej o
rozdział wiary i myślenia. Ratzinger pisze, że filozofia wzbrania się przed
takim udogodnieniem dla myśli, jakim jest wiara, gdyż odczuwa je jako
przeszkodę dla czystości i wolności myślenia. Teologia zaś wzbrania się przed
założeniem myślenia filozoficznego i widzi w nim zagrożenie dla czystości i
słuszności wiary[4]. W tej
perspektywie radykalnego oddzielenia obu dziedzin filozofia jawi się jako
zdrada teologii, jak sformułował to Luter[5].
A
jednak kard. Ratzinger dostrzega konieczność zbliżenia filozofii i teologii.
Jest to możliwe dopiero w zakresie problematyki metafizycznej (ontologicznej).
Co ciekawe, postuluje on potrzebę uprawiania metafizyki i to ze względu na
rozwój teologii. Powiada wprost, że filozofia jako taka nie może zrezygnować z
ontologii (metafizyki) oraz że sukces teologii zależy od tego w nie mniejszym
stopniu. Dezawuowanie ontologii w filozofii nie oczyszcza teologii, lecz
pozbawia ją fundamentów. Dlatego wspólny sprzeciw wobec metafizyki jest groźny
dla obu dziedzin, gdyż pozbawia je wymiaru metafizycznego, w którym są sobie
nawzajem nierozerwalnie przyporządkowane[6].
Ratzinger
zdaje sobie sprawę, że tym, co dla człowieka najważniejsze, jest zrozumienie
bytu ludzkiego w całości rzeczywistości. Wiąże się z tym nieodzowne pytanie
filozoficzne – skąd przychodzi i dokąd zmierza człowiek? Jest to pytanie o
początek i kres, które jasno podejmuje wiara chrześcijańska[7].
Kardynał twierdzi, że wiara stawia tezę filozoficzną, dokładniej ontologiczną,
gdy wskazuje na istnienie Boga. Jednocześnie podkreśla, że nie wolno widzieć w
Bogu jedynie jakiejś hipotezy końcowej w procesie myślenia, bo to nie jest Bóg
wiary[8].
Wiara zna Boga Osobowego i od Niego czerpie swoją siłę. Dzięki temu posiada
charakter misyjny i kaznodziejski. Prawdziwa wiara domaga się głoszenia i przepowiadania.
To
posłannictwo wiary ma prowadzić do jej zrozumienia. Toteż wiara odwołuje się do
rozumienia, które jest zdolny osiągnąć ludzki rozum. Ale należy pamiętać, że to
nie jest odwołanie się do ludzkiego myślenia. Myślenie nie jest rozumieniem
realności. Jako znaczący przykład Autor wskazuje tutaj Ewangelię św. Jana z jej
kluczowymi pojęciami – Logos i Aletheia. Jest to jak najlepsze wykorzystanie
dorobku filozoficznego dla głoszenia wiary w Jezusa Chrystusa.
Dlatego
Ratzinger powiada, że wiara może i chce się wytłumaczyć. Ona nie jest czystym
decyzjonizmem. Wiara chce być zrozumiała dla ludzi. Toteż dzięki chrześcijanom
Słowo-Logos staje się odpowiedzią na ludzkie pytania. To dlatego pierwsze
ujęcia teologiczne miały sens apologetyczny. Skoro wiara dotyczy Logosu, to
staje się apo-logią[9]. Wiara
broni bowiem Logosu, który jest mocą poznawczą ludzkiego rozumu.
Wskazania papieża Jana Pawła II dotyczące filozofii
Wskazania papieża Jana Pawła
II dotyczące filozofii.
Zamierzam przedstawić Państwu oceny i wskazania papieża Jana Pawła II dotyczące
filozofii. Wskazania te odnajdziemy w encyklice Fides et ratio. Wydaje
mi się, że najcenniejsze będzie ukazanie samych fragmentów Encykliki bez
żadnych interpretacji. Mogę powiedzieć, że dokonałem tylko własnego wyboru i
uporządkowania zawartych w Encyklice wypowiedzi, aby stanowiły krótki, zwarty i
czytelny dla każdego wykład. Natomiast swój komentarz dołączam na końcu.
Papieskie przesłanie dotyczące uprawiania filozofii
streszcza się w następującej wypowiedzi: Niech zatem nie wyda się
niestosowne moje głośne i zdecydowane wezwanie, aby wiara i filozofia
odbudowały ową głęboką jedność, która uzdalnia je do działania zgodnego z ich
naturą i respektującego wzajemną autonomię. (48)
Papież wyraźnie wskazuje na autonomię filozofii. Filozofia
ujawnia słuszną ambicję, by być przedsięwzięciem autonomicznym, to znaczy
kierującym się własnymi prawami, opierając się wyłącznie na zdolnościach rozumu.
(75) Filozofia musi posługiwać się własnymi metodami i przestrzegać własnych
zasad. Filozofia, która nie postępowałaby w świetle rozumu, zgodnie z własnymi
zasadami i specyficzną metodą, byłaby mało użyteczna. (49) Głęboki
fundament autonomii, jaką cieszy się filozofia, należy dostrzec w tym, że rozum
jest ze swej natury zwrócony ku prawdzie, a ponadto został wyposażony w
niezbędne środki, aby do niej dotrzeć. (49)
Papież odwołuje się również do ujęcia historycznego.
Powiada: Św. Albert Wielki i św. Tomasz, choć zachowywali organiczną więź
między teologią a filozofią, jako pierwsi uznali, że filozofia i różne
dyscypliny nauki potrzebują autonomii, aby mogły prowadzić owocne badania w
swoich dziedzinach. (45) Czymś wyraźnie różnym od tego słusznego
postulatu [autonomii] jest teoria tak zwanej filozofii
„samowystarczalnej” wyznawana przez licznych filozofów nowożytnych. Nie głosi
ona słusznej autonomii refleksji filozoficznej, ale domaga się raczej uznania
samowystarczalności myślenia, co jest w oczywisty sposób nieuzasadnione:
odrzucenie bogactwa prawdy płynącej z Bożego Objawienia oznacza bowiem
zamknięcie sobie dostępu do głębszego poznania prawdy, ze szkodą dla samej
filozofii. (75) Jest oczywiste, że filozofia świadoma tej swojej
„pierwotnej konstytucji” będzie respektować także wymogi i potwierdzenia
znamienne dla prawdy objawionej. (49)
Niemniej w świetle wiary /.../ pragnę gorąco
zachęcić filozofów, /.../ aby zachowali ufność w zdolności ludzkiego rozumu
/.../ Wiara staje się zdecydowanym i przekonującym obrońcą rozumu. To wiara
przynagla rozum, aby przekraczał wszelkie bariery izolacji i nie wahał się
ponosić ryzyka w poszukiwaniu wszystkiego, co piękne, dobre i prawdziwe. (56) A jednak Papież
jednocześnie ostrzega: „/.../ żadna filozofia historycznie ukształtowana nie
może zasadnie twierdzić, że ujmuje całą prawdę, ani że w pełni wyjaśnia
rzeczywistość człowieka, świata oraz relacji człowieka z Bogiem. (51)
/.../ Wiara jako taka nie jest filozofią. (76)
Kościół nie głosi żadnej własnej filozofii, ani nie opowiada się oficjalnie
po stronie jakiegoś wybranego kierunku filozoficznego, odrzucając inne.
(49) Jednocześnie Papież stwierdza: /.../ uznałem za konieczne potwierdzenie
w niniejszej Encyklice, że Kościół jest żywo zainteresowany filozofią. (63)
Dodaje też, że „istnieje wręcz głęboka więź łącząca pracę teologa z
filozoficznym poszukiwaniem prawdy”. (63) Dlatego obowiązkiem
Magisterium Kościoła jest rozeznawanie i pobudzanie rozwoju myśli filozoficznej,
która nie jest sprzeczna z wiarą. (63) Zadaniem Magisterium jest /.../
wskazywanie, jakie założenia i wnioski filozoficzne byłyby nie do pogodzenia z
prawdą objawioną. (50) Magisterium ma obowiązek interweniować
zdecydowanie i jednoznacznie, gdy dyskusyjne tezy filozoficzne zagrażają
właściwemu rozumieniu prawd objawionych. (49) Kościół zobowiązany jest
wskazywać, co w danym systemie filozoficznym może być niezgodne z wiarą, którą
wyznaje. (50) Magisterium Kościoła może zatem i powinno krytycznie
oceniać /.../ filozofie i poglądy, które sprzeciwiają się doktrynie
chrześcijańskiej. (50) Interwencje Magisterium mają przede wszystkim
pobudzać, popierać i wspomagać myśl filozoficzną. (51) /.../ wartość [rozeznania
Kościoła] powinien docenić każdy filozof, gdyż jest ona oparciem dla recta
ratio, to znaczy dla rozumu rozmyślającego właściwie o prawdzie. (50)
Papież pisze: Pragnę stanowczo potwierdzić, że
studium filozofii jest podstawowym i nieodzownym elementem w strukturze studiów
teologicznych /.../ (62) Dodaje też, że „istnieje wręcz głęboka więź
łącząca pracę teologa z filozoficznym poszukiwaniem prawdy”. (63) Nie
należy zapominać, że szczególny wkład myśli filozoficznej polega na tym, iż
pozwala ona rozpoznać /.../ „nie to, co ludzie myślą, ale jaka jest obiektywna
prawda”. (św. Tomasz, De cealo 1,22) Tym, co może być przydatne dla
teologii, nie są rozmaite ludzkie poglądy, ale wyłącznie prawda. (69) Filozofia
wnosi właściwy sobie wkład w teologię przez to, że rozpatruje strukturę
poznania oraz porozumiewania się osób, a zwłaszcza różne formy i funkcje
języka. (65) Bez udziału filozofii nie można by wyjaśnić takich
zagadnień teologicznych, jak – na przykład – język opisujący Boga, relacje
osobowe w łonie Trójcy, stwórcze działanie Boga w świecie, relacja miedzy
Bogiem a człowiekiem, tożsamość Chrystusa, który jest prawdziwym Bogiem i
prawdziwym człowiekiem. (66)
W rzeczywistości teologia zawsze potrzebowała i
nadal potrzebuje pomocy filozofii. Teologia potrzebuje filozofii, aby prowadzić
z nią dialog w celu sprawdzenia, czy jej twierdzenia są zrozumiałe i
uniwersalnie prawdziwe. (77) Jeżeli teolog nie chce posługiwać się filozofią, powstaje
niebezpieczeństwo, że będzie uprawiał filozofię nieświadomie i zamknie się w
strukturach myślowych mało przydatnych do zrozumienia wiary. Gdyby natomiast
filozof odrzucił wszelką więź z teologią, poczułby się zobowiązany do
przywłaszczenia sobie treści wiary chrześcijańskiej, jak to uczynili niektórzy
filozofowie nowożytni. W jednym i w drugim przypadku powstałoby niebezpieczeństwo
zniszczenia podstaw autonomii, którą każda nauka słusznie pragnie zachować. (77) Filozof musi
kierować się własnymi regułami i opierać się na własnych zasadach, jednakże
prawda może być tylko jedna. Chrześcijańskie Objawienie staje się zatem prawdziwym
łącznikiem i przestrzenią spotkania między myślą filozoficzna a teologiczną w
ich wzajemnych odniesieniach. Tak więc należy sobie życzyć, aby teologowie i
filozofowie poszli za jedynym autorytetem prawdy w celu wypracowania filozofii
współbrzmiącej ze słowem Bożym. Ta filozofia stanie się terenem spotkania
między kulturami a wiarą chrześcijańską, podstawą do porozumienia między
wierzącymi i niewierzącymi. (79)
Papież podsumowuje: Rozwijając nauczanie zawarte
we wcześniejszych wypowiedziach Magisterium Kościoła, zamierzam w ostatniej
części tej Encykliki wskazać pewne wymogi, jakie teologia – a przede wszystkim
słowo Boże – stawia dzisiaj myśli filozoficznej i współczesnym filozofiom.
(79) Słowo Boże stawia pytanie o sens istnienia i udziela na nie odpowiedzi
kierującej człowieka ku Jezusowi Chrystusowi, Wcielonemu Słowu Bożemu, które w
pełni urzeczywistnia ludzką egzystencję. Fundamentem „filozofii” zawartej w
Biblii jest przekonanie, że życie ludzkie i świat mają sens i zmierzają ku
pełni, która urzeczywistnia się w Chrystusie Jezusie. Tajemnica [Wcielenia]
stawia najtrudniejsze wyzwanie przed filozofią, ale tylko tutaj sens istnienia
osiąga swój szczyt. (80) Filozofia, która nie stawiałaby pytania o sens
istnienia, byłaby narażona na poważne niebezpieczeństwo, jakim jest
sprowadzenie rozumu do funkcji czysto instrumentalnych oraz utrata wszelkiego
autentycznego zamiłowania do poszukiwania prawdy. (81)
Subskrybuj:
Posty (Atom)