Internet jest jak śmietnisko, można tu znaleźć wszystko
Jeśli chcemy zbudować swoje życie, musimy zacząć od fundamentów. Filozofia zawsze była fundamentem dla ludzkiego życia. Niech tak pozostanie.
30.09.2012
20.09.2012
Żeby poznać siebie, trzeba przestać myśleć
Żeby poznać siebie, trzeba przestać myśleć. Myślenie
zabija bowiem wszelkie poznanie. Przede wszystkim zabija poznanie realności.
Myślenie chciałoby nawet unicestwić samą realność, ale nie ma takiej siły.
Dlatego przesłania nam i maskuje realność swoimi złudzeniami.
Żeby poznać samego siebie, nie potrzebujesz
myślenia. Żadne rozmyślania albo medytacje nic tu nie dadzą. Dlatego trzeba
porzucić myślenie i poszukać czegoś innego. Ale co to ma być? Odrzucając
myślenie musimy poszukać wiary. Musisz uwierzyć w siebie. Dopiero wiara otworzy cię
na egzystencjalną realność. Takiego odkrycia dokonał Kierkegaard. Musisz
uwierzyć w swoją realność, żeby w ogóle móc jej doświadczyć.
To tak jak z poznaniem Boga. Żeby Go poznać,
potrzebna jest wiara w Niego, a nie myślenie. Niewierzący nie znają Boga. Oni
mogą jedynie o Nim pomyśleć lub porozmawiać. Ale bez własnej wiary nigdy nie
poznają Boga. Wiara pozwala nam poznać Boga, gdyż pochodzi od Niego. Podobnie jest w przypadku człowieka. Wiara pozwala
nam poznać człowieka, jeśli pochodzi od jego realności, czyli egzystencji.
Jeżeli uwierzymy w bezwzględną realność człowieka, to możemy się starać ją poznać i opisać. Inaczej nasza wiedza o człowieku będzie zależna wyłącznie od myślenia, ponieważ za prawdę uznamy tylko to, co jesteśmy w stanie pomyśleć o człowieku. Ale pomyśleć możemy wszystko, a to znaczy, że niczego nie będziemy wiedzieli naprawdę.
Jeżeli uwierzymy w bezwzględną realność człowieka, to możemy się starać ją poznać i opisać. Inaczej nasza wiedza o człowieku będzie zależna wyłącznie od myślenia, ponieważ za prawdę uznamy tylko to, co jesteśmy w stanie pomyśleć o człowieku. Ale pomyśleć możemy wszystko, a to znaczy, że niczego nie będziemy wiedzieli naprawdę.
Dlatego człowiek jawi się nam raz jako zwierzę
będące cząstką przyrody, innym razem jako absolutny pan i władca samego siebie,
czyli jako jakiś bożek. Raz myślimy o sobie jako niedoskonałej cielesności, aby
za chwilę uznać siebie za doskonałą inteligencję (niemal boski umysł). W jednej
chwili jesteśmy myśleniem, aby za moment stać się wolnością. W ten sposób
ciągle się zmieniamy i stajemy w naszym myśleniu, tak jakby nas wcale nie było.
Okazuje się bowiem, że nie sposób uchwycić myślenia o sobie samym. Poznać i
ogarnąć (czyli uchwycić) możemy tylko własną realność. Jednak myślenie nie
skontaktuje nas z naszą własną realnością. Ono wciąż nas od tej realności
oddala i odgradza. Dlatego należy porzucić myślenie na rzecz wiary.
Otóż wiara jest czymś tak samo racjonalnym jak
myślenie. Powiemy nawet więcej – wiara jest zasadą i początkiem poznawania
tego, co realne. Wiara jest prawdziwym aktem rozumu. Natomiast myślenie jest
czymś złudnym i pozornym. To jest jedynie coś, co się nam wydaje (apparetur).
Ponieważ to my sami tworzymy te pozory i złudzenia, to bardzo łatwo się na nie
godzimy.
Przecież dla nas ludzi najważniejsze są zawsze własne
poglądy. Bo to sobie sami pomyśleliśmy. Bo sami wybieramy własne myślenie,
dlatego uważamy je za coś jak najbardziej swojego. Liczy się tylko moje zdanie,
nawet wbrew rzeczywistości. Hegel miał czelność odrzucać fakty, gdy nie
zgadzały się z jego poglądami (z jego myśleniem). Czyż my nie robimy tego
samego? I nawet nie zapytamy, po co jest to nam potrzebne.
Dlatego chętniej kreujemy swój wizerunek niż dajemy
się poznać naprawdę. Czego się boimy? Może tego, że poza pozorami nie ma już
niczego. Dlaczego więc nie chcemy odbudować własnej realności? Może po prostu
nie wiemy jak. Przecież zapomnieliśmy już o etyce i filozofii. Wystarcza nam
chemia i fizyka, biologia i fizjologia. I nawet nie zdajemy sobie sprawy, że
one nie sięgają do wnętrza naszej realności (naszej egzystencji).
Czy zatem człowiek jest w stanie odkryć swoją
realność? Czy zdoła zrozumieć swoją osobę? Czy będzie żył złudzeniami na temat
własnej natury? Raczej będzie się starał wymyślić siebie na nowo i zamknąć w
komputerowym świecie wirtualnym. W ten sposób człowiek stanie się tylko
złudzeniem, lecz pewnie nie potrzebuje niczego więcej.
Musisz się zdecydować, czy chcesz być złudzeniem i
żyć złudzeniami, pozostając samemu pozorną kreacją, czy jednak chciałbyś
osiągnąć osobową realność? Ale nie łudź się, że osiągniesz realność dzięki
wymyślaniu siebie. Możesz wymyślić sobie wspaniałą kreację, która zachwyci
wszystkich dookoła, ale pod tym opakowaniem zginęła już realna osoba. Wysilasz
się na zewnątrz wymyślając swój medialny wizerunek, lecz w środku brakuje
ciebie samego. Nie łudź się, że poprzez wizerunek stworzysz siebie samego. Tak
naprawdę człowiek istnieje w swojej osobie. Tam musisz poszukać siebie samego.
Musisz się zatroszczyć o osobę, bo przede wszystkim
jesteś wcieloną osobą. Aby więc być i pozostać sobą, musisz rozwinąć osobową
realność. Ponieważ to osoba tworzy i przyczynuje twoją dusze i ciało.
Swoją realność człowiek musi odnaleźć właśnie w
osobie, bo osoba stanowi samą zasadę realności. Osoba jest podmiotowością
istnienia. Jest to pierwsza zasada ludzkiego bytu. Wszystko inne zależy już od
osoby. Myślenie także.
Jakiego poznania potrzebuje człowiek?
Człowiek nie może się obyć bez poznania. Ale jakiego
poznania potrzebuje człowiek? Na co dzień wystarcza nam poznanie zmysłowe,
które pozwala nam poruszać się w otaczającym nas świecie. Ale to nie wszystko.
Człowiek jest świadomym siebie podmiotem, dlatego chciałby wiedzieć, kim jest.
A do tego konieczne jest już poznanie umysłowe. Co więcej potrzebna jest wiedza
filozoficzna. Na czym możemy oprzeć swoją wiedzą, aby pozwoliła nam zrozumieć
samego siebie i cały otaczający nas świat?
Filozofia pragnie być wiedzą rozumiejącą
rzeczywistość, a nie tylko ją opisującą. Sam opis nie daje nam rozumienia. Jak
więc osiągnąć rozumienie tego, co realne? Do poznania rozumiejącego potrzebna
jest odpowiednia moc poznawcza, w średniowieczu nazywana inteligencją
(intelligentia). Według mnie tą poznawczą mocą jest słowo prawdy, które nasz
umysł musi przyjąć z zewnątrz. Słowo prawdy pochodzi bezpośrednio od samej
prawdy bytowej. Albo więc pochodzi od Boga jako Pierwszej Prawdy, albo pochodzi
od osobowej prawdy bytów rozumnych (czyli od osobowego istnienia wyposażonego w
prawdę bytową).
Wydaje się, że nie ma innej drogi prowadzącej do
rozumienia rzeczywistości. Do tego jest potrzebna i konieczna szczególna moc
poznawcza – moc słowa prawdy. To właśnie słowo-logos stanowi moc poznawczą. Bez
tego słowa ludzki umysł staje się jedynie świadomością jako przechowalnią i
magazynem treści poznawczych. Gdy umysł straci moc słowa prawdy, wtedy staje
się czystą świadomością. Pozostają w nim stare treści poznawcze, a jednocześnie
pojawiają się nowe treści pochodzące z doświadczenia zmysłowego. Taki umysł ma
jedynie zdolność posługiwania się posiadanymi treściami, czyli dysponuje
zdolnością myślenia. Traci jednak zupełnie zdolność rozumienia rzeczywistości
(rozumienia tego, co realne).
Można powiedzieć, że taki umysł trwa wyłącznie jako
zamknięty w sobie (patrz solipsyzm zarzucany Husserlowi). Umysł jako świadomość
nie ma możliwości realnego kontaktu z bytami, ponieważ realny kontakt daje
umysłowi jedynie rozumienie sprawiane przez słowo prawdy. Bez słowa nie ma w
umyśle mocy poznawczej, czyli możliwości realnego kontaktu poznawczego z
rzeczywistością (z realnymi bytami). Umysłowe poznanie jest bowiem realnym
kontaktem z bytami.
Wynika z tego, że myślenie (cogito) jest tylko samym
posługiwaniem się treściami poznawczymi. To jest, jak sądzę, taka żonglerka
pojęciami. Myślenie posługuje się pojęciami, pojęcia są bowiem tworami
umysłowymi. To właśnie pojęcia wraz ze swoimi znaczeniami służą nam do myślenia
o czymś. Dalej służą także do opisu i mówienia o czymś. Są podstawą tworzenia
języka. Dlatego myślenie posługuje się treściami pojęciowymi, ale w żadnym
wypadku nie jest rozumiejącym poznaniem. Myślenie jest taką kulturalną
twórczością. Najlepiej wiedzą o tym pisarze i poeci.
Nasze pojęcia powinny powstawać w umyśle nie na
podstawie myślenia, lecz na podstawie rozumienia. Umysł musi dysponować
rozumieniami. Nasz umysł zdobywa rozumienia dzięki mocy poznawczej słowa
prawdy. Rozumienie jest bowiem owym realnym kontaktem z bytem. Dlatego
powinniśmy tworzyć pojęcia jedynie na podstawie rozumień. Tylko wówczas nasze
pojęcia umysłowe przystają do rzeczywistości i określają realność bytów. Jeżeli
zabraknie rozumienia, to wówczas pojawiają się dowolnie tworzone pojęcia oparte
tylko na zdolności myślenia. Łączymy wtedy swobodnie różne treści poznawcze,
zarówno te pochodzące z rzeczywistości, jak i te pochodzące z myślenia. Tak
powstaje poznawczy galimatias, czyli naukowy bełkot.
Możemy się także odwołać do doświadczenia
zmysłowego, ale wtedy pojawiają się jedynie wrażenia zmysłowe, które nasz
myślący rozum stara się zebrać i scalić w jakieś treści pojęciowe. Wydaje się,
że ten właśnie etap poznania opisał w swoim dziele Kant. Według niego myślący
rozum łączy wrażenia i wyobrażenia w treści pojęciowe tworząc w ten sposób
wiedzę zjawiskową. Natomiast empiryzm stawiając wyłącznie na poznanie zmysłowe
musiał całkowicie zrezygnować z rozumienia rzeczywistości (czyli bytów
substancjalnych). Dlatego Anglicy zerwali z pojęciem substancji, uważając, że
nie istnieje nic takiego, a jeśli istnieje, to jest niepoznawalne. Dalszą
konsekwencją było zastąpienie pojęcia substancji przez nowy twór umysłowy w
postaci pojęcia faktu. Uznano, że poznając rzeczywistość mamy do czynienia jedynie
z faktami (czyli jakimiś zdarzeniami dotyczącymi rzeczy cielesnych) ujmowanymi
przez zmysły. Według empirystów człowiek nie poznaje bytów substancjalnych,
gdyż nie ma do tego odpowiednich narzędzi, lecz poznaje fakty (przedmioty lub
zdarzenia cielesne). Jak chciał Hume, ludzka wiedza musi być faktyczna, czyli
jedynie opisywać fakty.
Jednak pojęcie faktu jest takim samym tworem umysłu
jak pojęcie substancji. Funkcja poznawcza obu tych pojęć jako rozumienie
rzeczywistości jest mocno ograniczona. Empiryczny fakt posiada taką samą
wartość jak substancja myśląca w racjonalizmie. To znaczy o czymś opowiada, ale
niczego nie wyjaśnia, a raczej zaciemnia. Można stwierdzić, że w ten sposób
powstaje jedynie wiedza pozorna, która dotyczy rzeczywistości w ograniczonym
zakresie. Dlatego były podejmowane próby stworzenia zupełnie nowej wiedzy o
rzeczywistości. Taką udaną teorię przedstawił Newton. Otóż pokazał on, że można
sformułować prawa rządzące światem przyrody w postaci wzorów matematycznych
(czyli zależności liczbowych).
To była prawdziwa rewolucja, która w doskonały
sposób połączyła umysł i zmysły, teorię i doświadczenie. Kant był zachwycony
odkryciami fizyki Newtonowskiej. Dlatego według niego tak powinna wyglądać
idealna wiedza naukowa. To znaczyło, że myśl w postaci liczby (właściwie wzoru
matematycznego) może ujmować i opisywać rzeczywistość. W ten sposób rozumienie
rzeczywistości zostało zastąpione przez matematyczne obliczenia. Istnieje więc
tylko to, co da się obliczyć i co jest wymierne. Rzeczywistość została
sprowadzona do zależności liczbowych. Odtąd już ważne będzie tylko to, co
możemy zmierzyć i zważyć, czego prędkość i masę zdołamy obliczyć. Ten ideał
został ostatecznie przyjęty w dobie neopozytywizmu. I taką wiedzę mamy do
dzisiaj.
Wszyscy byli tak zachwyceni nową metodologią, że
nawet nikt nie zapytał, czy w ten sposób można badać człowieka i co z tego
wyniknie? Czy człowiek jest tak samo wymierny jak rzeczywistość materialna?
Skoro człowiek jest materialny, co przecież widać gołym okiem, to zaczęto
wymierzać człowieka na wszystkie strony. Żeby sprowadzić go do roli przedmiotu
badań naukowych, uznano człowieka za cząstkę świata przyrodniczego. Człowiek
stał się takim materialnym materiałem badawczym. Znów powrócił do rangi
zwykłego zwierzęcia. Tyle, że człowiek wie, że jest zwierzęciem. Do takiego
poziomu sprowadzono ludzką rozumność, a właściwie świadomość. To pokazywało, że
człowiek może być zwierzęciem naukowym (jako badacz i badany).
Ale stwierdzono, że człowiek jest zwierzęciem, które
potrafi się uczyć niewyobrażalnie szybko, bo w sposób natychmiastowy. Nikt
nawet nie zauważył, że ten fakt zaprzecza ewolucji. Gdyż człowiek nie
potrzebuje nieskończonego procesu rozwojowego, bo rozwija się i uczy w
zawrotnym tempie. To po prostu jest cud natury, którego nie da się wytłumaczyć.
W co zatem mamy wierzyć? W to, że człowiek powstał w
wyniku ewolucji, żeby jednocześnie zaprzeczyć jej samej? Człowiek jest więc
rewolucją w ewolucji. Czy w to, że został stworzony w całej swojej realności
przez doskonałą przyczynę? A może rozwinął się sam z siebie i sam siebie
wykreował?
To dzisiaj człowiek podejmuje kreację samego siebie.
Człowiekowi przestała już wystarczać jego własna realność, toteż zaczął
poszukiwać czegoś nowego i innego. Ale ta samokreacja doprowadziła człowieka do
nierealności. Chcąc stworzyć coś nowego człowiek stworzył tylko pozorną nicość.
W dzisiejszych czasach człowiek marzy o kreacji
własnego wizerunku. Na ogół jest to kreacja wizerunku medialnego. Wizerunek
medialny to coś, czego naprawdę nie ma, ale coś, co istnieje w ludzkiej
świadomości. To jest coś, o czym się tylko mówi albo plotkuje. Ale większość
ludzi myśli, że to, o czym się mówi w mediach, jest prawdziwe i realne. Co
więcej, ci ludzie czują się zachwyceni takim myśleniem. Każdy człowiek czuje
się zachwycony swoim myśleniem. A to tylko znaczy, że myślenie ogłupia. Nic tak
nie ogłupia człowieka jak myślenie! Strzeżcie się swojego myślenia!
Człowiekowi potrzebne są relacje
Człowiekowi potrzebne są dzisiaj relacje a nie kreacje.
Człowiek się zupełnie pogubił. Zatracił siebie i swoją osobę, dlatego nie jest
w stanie nawiązać relacji osobowych.
A to przecież relacje osobowe dają nam realność
duchową. Relacje doskonalą sam aktywny podmiot, czyli właśnie osobę. Osoba
spotyka się z drugą osobą wyłącznie poprzez relacje osobowe. Cała sfera
duchowego przeżywania stanowi jedynie wyraz i przejaw nawiązywanych relacji
osobowych. Bez tych relacji nie ma duchowego życia.
Wiara w drugiego człowieka lub miłość do niego nie
pojawiają się znikąd jak kosmici. Takie duchowe doświadczenie musi mieć źródło
w realnym kontakcie, czyli w osobowym spotkaniu.
Osoby spotykają się na gruncie egzystencji, czyli
osobowego istnienia. Ludzka osoba stanowi podmiotowość istnienia. Dlatego osoba
„funkcjonuje” w wymiarze egzystencjalnym. Osoby spotykają się w łączności
egzystencjalnej, jaką dają nam tylko relacje osobowe.
Relacje osobowe łączą własności istnieniowe prawdy,
dobra i piękna dwóch osób. Dlatego nie mają nic wspólnego z relacjami
interpersonalnymi opisywanymi w psychologii, gdyż psychologia w żaden sposób
nie dociera do poziomu egzystencjalnego. Ona ślizga się jedynie po powierzchni,
co najwyżej zaglądając do przepastnego worka naszej świadomości.
Jednak to wszystko, co w człowieku jest osobowe, nie
dzieje się w świadomości, lecz w samej egzystencji. Tylko osobowe istnienie
posiada takie własności (transcendentalne), które umożliwiają powstanie kanałów
kontaktowych w postaci relacji osobowych. Prawda oddziałuje i łączy się z
prawdą. Dobro z dobrem, a piękno lgnie do piękna. W ten sposób powstaje realna
łączność na poziomie egzystencjalnym (czyli w samym istnieniu).
Nie ma silniejszej łączności pomiędzy osobami.
Wszystko inne stanowi jedynie namiastkę tej łączności jako jej istotowe
przejawy. Bez egzystencjalnej łączności nasze słowa i czyny, nasze uczucia i
przeżycia będą jedynie doraźnym złudzeniem, jakimś przypuszczeniem i domysłem
bez realnej pewności. Realną pewność związku dają nam relacje osobowe. Tylko
one tworzą nierozerwalne więzy, które są zdolne wszystko przetrwać.
Jeżeli chcemy budować wzajemną łączność na swoich
własnych decyzjach, to nie mamy co marzyć o trwałości związku, gdyż nasze
decyzje są zmienne i nietrwałe (filozofia powie, że są dialektyczne w
rozumieniu Heglowskim). Decyzje mogą być raz na tak, aby kolejnym razem zmienić
się na nie. Okazuje się, że decyzje podejmowane na poziomie rozumu i woli nie
są dla nas ostatecznym punktem odniesienia. One są po prostu dowolne. Dlatego powinny
być oparte na czymś niepodważalnym, czyli na silnym fundamencie realności. Same
decyzje nie mają bowiem realnej mocy, gdyż są jedynie aktami intencjonalnymi.
Mogą się dokonywać lub nie, albo idąc dalej dokonują się tak lub inaczej.
Decyzje mogą co najwyżej zaprzeczać lub potwierdzać
relacje osobowe. Bez tego potwierdzenia decyzje są niczym nie potwierdzone. A
to znaczy, że są dowolne i nietrwałe, chociaż są wolne i niezależne. Toteż
częściej zabiegamy o wolność decyzji, niż o ich realne ugruntowanie. Otóż
wolność decyzji niczego nam nie gwarantuje, a nawet wprost przeciwnie –
wywołuje brak odpowiedzialności. Nie można być odpowiedzialnym za wolność. Za
wolność się nie odpowiada. Dlatego dzisiaj człowiek chce być wolny, a nie
odpowiedzialny.
Nasze decyzje wyznaczają więc doraźne kontakty z
ludźmi. Codziennie decydujemy się na takie czy inne zachowanie. Ale nie wolno
nam decydować o życiu lub istnieniu tej czy innej osoby. Wobec osób, zwłaszcza
tych najbliższych, powinniśmy się kierować relacjami wiary, nadziei i miłości.
Możemy bowiem wierzyć w osobową prawdę drugiej osoby, a niekoniecznie w jej
decyzje. Możemy pokochać jej osobowe dobro, a nie jej postępowanie. Możemy
oczekiwać pięknego życia osobowego, a nie zmiennych uczuć.
Dopiero na podstawie relacji osobowych powinniśmy
podejmować konkretne decyzje, które będą wówczas służyły prawdzie, dobru i
pięknu drugiej osoby. W działaniu człowiek powinien służyć realności, a nie
zaspakajaniu własnej wolności decydowania. Wolność decydowania niczego nam nie
daje, a może wszystko zabrać. Dlatego najpewniejsze są relacje osobowe, które
obdarzają realnością nasze działania.
1.09.2012
Słowo prawdy, czyli poznanie filozoficzne
W trakcie uprawiania filozofii niezmiernie ważną
rolę odgrywa filozoficzne poznanie. Jeżeli zastanawiano się, czym ma zajmować
się filozofia, to było to zawsze związane z odpowiednią teorią poznania.
Wypracowane przez Greków założenie głosiło, że to przedmiot wiedzy naukowej,
czyli właśnie filozoficznej powinien wyznaczać właściwy zakres poznania. Jednak
zbyt często zdarzało się w historii, że różne ujęcia poznawcze określały
przedmiotowy zakres wiedzy filozoficznej.
Oczywiście wiodącą rolę przypisywano ludzkiemu
rozumowi, co niestety sprawiało, że wiedza rozumowa wprost wyznaczała
przedmioty, którymi miałaby się zajmować filozofia. Od początku zdawano sobie
sprawę, że nasz rozum tworzy wiedzę pojęciową. Ale to powodowało, że z jednej
strony chciano dostosowywać rzeczywistość do takiej wiedzy (Platon), albo z
drugiej strony starano się dostosowywać posiadaną wiedzę do rzeczywistości
(Arystoteles). Niestety te początkowe rozwiązania nie były zbyt adekwatne i
zadowalające. Ponieważ nie było do końca wiadomo, jak dokonuje się tutaj
ostateczne uzgodnienie pomiędzy rozumem a rzeczywistością. Dlatego przyjmowano,
że ludzki rozum pasuje albo przystaje do rzeczywistości, a jednocześnie
zakładano, że rzeczywistość w swej wewnętrznej strukturze jest racjonalna.
Scholastyka ukuła w tym względzie znaną formułkę – adequatio rei et
intellectus. Formuła była bardzo prosta i przez to stała się popularna, ale tak
naprawdę ona również niczego nie wyjaśnia.
Trzeba więc się zastanowić, czy ludzki rozum (albo
szerzej umysł) pasuje do rzeczywistości i jak to się dzieje? Dlaczego w ogóle
możemy poznawać realne byty? Naszą wiedzę pojęciową wyeksponował już Sokrates,
uznając ją za cnotę i najwyższe dobro człowieka. To oczywiście popchnęło filozofię
w kierunki etyki i antropologii, lecz zarazem wypaczyło metafizykę. Ponieważ na
tej podstawie Platon sformułował tezę, że pojęcia ogólne ujmują specyficzną
rzeczywistość idei (świat idei). Taki był ostateczny efekt nadmiernej wiary w
wiedzę pojęciową człowieka. Podobna sytuacja powróciła w sporze o uniwersalia,
jaki wybuchł w XII wieku. Ale takie samo myślenie przyświecało nowożytnemu
idealizmowi (np. Hegla).
W związku z tym należy postawić pytanie, czy wiedza
pojęciowa jest najdoskonalszym efektem naszego poznania rozumowego lub
intelektualnego? Otóż taka wiedza byłaby czymś doskonałym, gdyby zawierała całe
poznanie i rozumienie rzeczywistości, jakie jest dostępne człowiekowi. Jednak
tak się nie dzieje, gdyż wiedza pojęciowa nie jest prostym lub bezpośrednim
skutkiem poznania intelektualnego (rozumowego). To, co starożytni nazywali
intelligere nie wyraża się bowiem w pojęciu, lecz przede wszystkim w słowie.
Natomiast wiedza pojęciowa jest już skutkiem ludzkiego myślenia (cogito), które
posługuje się poznaniem zmysłowym tworząc na tej bazie swoje pojęcia. Stąd
wiedza pojęciowa jest skutkiem myślenia, a nie poznania intelektualnego
(intelligere). Dlatego pojęcia służą człowiekowi do myślenia o rzeczywistości i
nie przynoszą nam żadnego rozumienia rzeczywistości (jej realności). Rozumienie
realności jest zawarte w słowie, jakim posługuje się poznający intelekt
(jeszcze przed myśleniem), a nie myślący rozum. Dlatego musimy stwierdzić, że
to, co nazywamy potocznie poznaniem rozumowym w postaci wiedzy pojęciowej, jest
tylko naszym myśleniem. To właśnie myślenie stworzyło ludzki język, który
posługuje się pojęciami, czyli treściami o określonym zakresie znaczeniowym,
odnoszonymi do rzeczy ujmowanych w poznaniu zmysłowym.
Opracowanie tej koncepcji wiedzy rozumowej
zawdzięczamy w dużej mierze filozofii i myśli nowożytnej poczynając od
Kartezjusza poprzez Locke’a i Hume’a aż po Kanta. Niestety późniejszy idealizm
znów zabsolutyzował nasze myślenie utrzymując, że tworzy ono samą rzeczywistość
(Hegel). Można powiedzieć, że nowożytność była w ogóle zafascynowana myśleniem
i od czasów swego Mistrza Kartezjusza uznawała myślenie za poznanie
intelektualne (rozumowe lub umysłowe). Zupełnie zapomniano o poznaniu
rozumiejącym, które było zawsze podstawą wiedzy metafizycznej. Dlatego w
czasach nowożytnych metafizyka zaczęła szybko upadać, natomiast rozwijały się
bujnie wszelkiego rodzaju idealizmy. Już od czasów Platona idealizm odwoływał
się jedynie do ludzkiego myślenia. Szczytową formę to podejście osiągnęło u
Hegla. Uważał on po prostu, że myślenie stanowi fundament rzeczywistości, a
rzeczywistość istnieje i rozwija się w rytmie myślenia (teza-antyteza-synteza).
Nowożytny racjonalizm jest oparty na całkowitej
dominacji myślenia. Przecież już Kartezjusz uznał myślenie za jedyne
wyposażenie ludzkiego umysłu. Stąd dla całej filozofii nowożytnej ludzki umysł
potrafi tylko myśleć. Otóż empiryzm wcale nie zanegował tej tezy, a jedynie
dodał, że cała treść naszego myślenia pochodzi z doświadczenia zmysłowego. To
znaczyło tyle, że umysł dysponuje tym, co przekazują mu zmysły. Hume
dopowiedział, że umysł przeprowadza kojarzenie danych wrażeniowych. Z kolei
Kant stwierdził, że myślenie dokonuje scalenia danych wyobraźni. Wszystkie te
pomysły uzupełniały jedynie główną tezę Kartezjusza, że podstawą i zasadą
poznania umysłowego jest myślenie.
Już u samego Mistrza stało się jasne i oczywiste, że
myślenie zupełnie nie pasuje do rzeczywistości. Myślenie powstało bowiem na
zasadzie negacji realności. Myślenie nie jest więc i nie może być żadnym
poznaniem. Ono pozostaje zawsze tylko myśleniem. Pomimo wszelkich kłopotów
filozofia nowożytna nie porzuciła nigdy myślenia. Wprost przeciwnie, filozofia
akceptując bez wątpliwości myślenie odrzuciła po prostu rzeczywistość. Najpierw
odrzucono poznanie substancji (bytu substancjalnego), aby zamienić je na
poznanie faktów (czyli czegoś, co tworzy nasze myślenie). Hume uznał, że
człowiek poznaje jedynie jakąś mgiełkę wrażeń, a nie realne rzeczy. A potem
Kant uznał i dodał, że rzeczywistość (rzecz sama w sobie) jest niepoznawalna,
dlatego znamy jedynie jakąś sferę zjawiskową. Takie podejście do poznania
stanowiło śmierć metafizyki, a tym samym prawdziwej filozofii człowieka.
Człowiek stał się najpierw rzeczą lub substancją
myślącą, aby później okazać się myśląca jaźnią, która rozpływa się w jakimś
Myślącym Duchu. Na koniec został uznany u Husserla za myślący podmiot, czyli za
świadomość, która przecież realnie nie istnieje. Ani Kartezjańska res cogitans,
ani Husserlowska świadomość nie mają żadnych podstaw realności. Można więc
podsumować, że w czasach nowożytnych sam człowiek przestał istnieć. To znaczy,
że przestał być realnym bytem, zadowalając się jedynie pozorami i złudzeniami.
A więc człowiek okazał się fenomenem człowieka, a nie samym człowiekiem. Po
prostu przestaliśmy zauważać realność człowieka. To jest tragiczne.
Nieliczne protesty, jakie pojawiły się w XIX wieku,
zmierzały w stronę irracjonalizmu uznając człowieka za byt irracjonalny, a na
koniec za coś absurdalnego. Człowiek stał się nierealny, gdyż okazał się czymś
absurdalnym. Nierealność człowieka nikogo nie przeraża. Filozofowie zupełnie
się tym nie przejmują. Z kolei zwykli ludzie są pochłonięci swoją codziennością
nie zastanawiając się nad statusem własnej osoby. Ale taki stan świadomości
stworzył całkiem absurdalne poglądy, które zaprowadziły nas do ludobójstwa. To
jest niestety groźne.
Najłatwiej jest stwierdzić, że człowiek jest
myśleniem lub wolnością (świadomością), bo to brzmi jakoś swojsko i znajomo,
niż poszukiwać wyboistej drogi dotarcia do rzeczywistości i realności. Okazuje
się, że nasze myślenie zabija realność. Dlatego dzisiaj człowiekowi wydaje się,
że nie potrzebuje realności. Uważa, że wystarczy mu zwykłe myślenie. Ale to nie
wystarczy.
Skoro myślenie nie ma nic wspólnego z rozumieniem,
to gdzie należy szukać rozumiejącego poznania i rozumienia rzeczywistości.
Przecież bez tego nie będziemy w stanie zrozumieć człowieka, a więc poznać
siebie samych, ponieważ pomyśleć o człowieku możemy zupełnie dowolne rzeczy.
Możemy swobodnie pomyśleć i przyjąć, że człowiek jest czysto materialnym
ciałem, które przystosowało się do środowiska przyrodniczego. Ale równie dobrze
możemy to zanegować i przyjąć, że człowiek jest substancją czysto duchową,
czyli duszą, stworzoną przez Boga. Jednak obie te propozycje są tylko naszym
myśleniem o człowieku, a nie poznaniem ludzkiej realności. Człowiek nie jest
ani materialnym ciałem, ani niematerialną duszą. Człowiek jest przede wszystkim
osobą, która przejawia się dla nas jako dusza i ciało. Powiemy raczej, że
człowiek jest uduchowioną i wcieloną osobą.
Co zatem pozwala nam dotrzeć do realności osobowej
człowieka? Albo możemy zapytać inaczej, czym jest rozumiejące poznanie
człowieka? Aby ludzki umysł mógł poznawać rzeczywistość, musi być wyposażony w
odpowiednią moc poznawczą. Otóż tę moc poznawczą określano dawniej mianem intelligentia. Poznanie umysłowe czyli intelektualne (intelligere) uważano za
jakiś wewnętrzny ogląd rzeczy, jakby przenikanie wewnętrznej struktury bytu,
czyli poznanie zasad współtworzących realny byt. Wydaje się, że taka moc
poznawcza płynie ze strony słowa, które stanowi obecność w umyśle osobowej
prawdy. Ta bytowa prawda stanowiąca realną własność istnienia przejawia się w
umyśle właśnie pod postacią słowa, ponieważ w umyśle nie ma realnej prawdy,
lecz jest obecna jej moc poznawcza w postaci słowa prawdy. Obecne w umyśle
słowo prawdy uzdalnia i przystosowuje umysł do kontaktu z prawdą realności,
czyli z własnością prawdy obecną w każdym realnym bycie. Tylko dzięki słowu
prawdy umysł może przeniknąć aż do własności prawdy realnego bytu.
Bez tej mocy i zdolności nasz umysł byłby bezradny w
poznawaniu prawdy, a to znaczy, że musiałby podporządkować się poznaniu
zmysłowemu, jak chciał empiryzm. Tak właśnie się dzieje, gdy umysł utraci słowo
prawdy. Wtedy staje się zdolny jedynie do myślenia, czyli posługiwania się
treściami zmysłowymi. Myślący umysł, zwany potocznie rozumem, tworzy sobie
jakieś pozorne przedmioty (Kantowskie zjawiska albo empiryczne fakty) pomijając
zupełnie realne rzeczy. Dlatego można się zgodzić z Kantem, że myślący rozum
nie poznaje i nie zna rzeczy samych w sobie, lecz tylko wytworzone zjawiska.
Ale przez to nasz rozum nie rozumie rzeczywistości, ale obraca się w pomyślanym
świecie zjawisk i faktów.
Toteż do umysłowego poznania realności potrzebne
jest słowo prawdy. Umysł, który utraci słowo prawdy, nie jest w stanie odzyskać
go samodzielnie. Na pewno nie zdobędziemy słowa prawdy poprzez myślenie. Słowo
prawdy możemy tylko otrzymać od kogoś w darze. Jedynie druga osoba, sama
obdarzona wiarą i słowem, może nam przekazać posiadane słowo. Najłatwiej słowo
prawdy otrzymamy od Boga, ale do tego konieczne jest nawrócenie się. Jeżeli
więc zwrócimy się do samego Źródła Realności, to wówczas otrzymamy słowo, które
posiada moc poznawczą albo samo jest taką mocą.
Dlatego trzeba stwierdzić, że nauczanie filozofii
jest takim przekazywaniem sobie słowa prawdy. Prawdziwym filozofem jest tylko
ten, kto sam posiada słowo i umie je przekazać innym. Na tym także polega prawdziwa
katecheza. Zatem filozofia nie jest żadnym nauczaniem myślenia o człowieku,
lecz jest przekazem samej prawdy o człowieku. Filozofia jest przekazem słowa o
człowieku. (Mamy w historii takie teksty jak Słowo o wyprawie Igora)
Subskrybuj:
Posty (Atom)