Jeśli chcemy zbudować swoje życie, musimy zacząć od fundamentów. Filozofia zawsze była fundamentem dla ludzkiego życia. Niech tak pozostanie.
23.07.2012
Kultura
W XX wieku nauczyliśmy się walczyć z
zanieczyszczeniem przyrody i środowiska naturalnego człowieka. Natomiast w XXI
wieku musimy się nauczyć radzić sobie ze skażeniem i zanieczyszczeniem kultury.
Nasza kultura stała się kulturą masową. Dawniej istniała kultura elitarna oraz
kultura ludowa. Kultura masowa dokonała wymieszania obu tych gatunków. Dzisiaj
dzieło kultury stało się produktem masowym. Kultura zaczęła się rządzić prawami
ekonomicznymi (prawami zysku i straty).
Kultura nigdy nie
była narażona na różne manipulacje tak bardzo jak dzisiaj. Obecnie kulturą
rządzą albo duże pieniądze (co znaczy, że za pieniądze można wypromować
wszystko i każdego), albo skrajne poglądy (propaguje się wolność albo przemoc,
które niszczą człowieka). Zagrożeniem dla kultury jest zarówno manipulacja
finansowa, jak i manipulacja poglądowa (właściwie ideologiczna lub naukowa).
Sama różnorodność poglądów nie szkodzi jeszcze kulturze, ale kiedy dany pogląd
lub koncepcja przeradzają się w ideologię uznawaną za jedynie słuszną, wtedy
mamy do czynienia z poważnym zagrożeniem środowiska kulturowego. Ponadto
istnieją poglądy i teorie, które mimo pozorów negują wartości realnego
człowieka.
Jak obronić się
przed takim skażeniem i zagrożeniem? Na własnym gruncie kultura nie posiada
jasnych i pewnych kryteriów weryfikacji, ponieważ wszystko, co pojawia się w
kulturze, ma rangę i wartość kulturową. Dlatego kulturowy liberalizm głosi
równoważność wszystkich poglądów i pomysłów człowieka. W czasach przełomowych
wydawało się, że można odwołać się do podstawowych praw człowieka. Był w
historii czas, kiedy osądzono zbrodnie przeciwko ludzkości. A dzisiaj mamy taki
czas, kiedy ustanawia się prawa popierające zbrodnie przeciwko nienarodzonemu
lub umierającemu człowiekowi. Dlaczego kiedyś broniono ludzkości, a dzisiaj nie
chcemy bronić i ochraniać pojedynczego człowieka? Przecież nie jest to
naturalna kolei rzeczy.
Dlatego powiemy, że
dzisiejszej kulturze czegoś brakuje, a czegoś innego jest za dużo. Czego
brakuje współczesnej kulturze? Chętnie odpowiemy, że brakuje jej prawdy, dobra
i piękna. Ale tak naprawdę są to własności przynależne realnym bytom, dlatego
one same są nieobecne w kulturze. Musimy pamiętać, że kultura nie jest realnym
bytem. Kultura jest wytworem człowieka. Dlatego kultura może jedynie opowiadać
o tych realnych własnościach. Może je przedstawiać i propagować jako wartości
moralne i osobowe. Ale w samej kulturze nie znajdziemy realnej prawdy, realnego
dobra lub realnego piękna. W kulturze pojawiają się tylko wyobrażenia i przedstawienia
tych własności. Jeżeli więc zaczniemy poszukiwać w kulturze realności, to tym
samym odwrócimy się od prawdziwej realności, czyli od rzeczywistości. Jeśli
uznamy, że te własności bytują w kulturze, to stracimy wówczas z nimi realny
kontakt i nigdy ich już nie poznamy.
Słowo prawdy, czyn
dobra i przeżycie piękna są osobowymi aktami człowieka. Dokonuje ich osoba
ludzka. Są to działania i przejawy samej realności człowieka. Kultura może co
najwyżej przedstawić je i opowiedzieć o nich, ale dzieła kulturowe nie są w
stanie wypowiedzieć słowa prawdy, ani dokonać czynu dobra, ani przeżyć piękna.
Tego dokonuje sam człowiek. Dzieła kultury próbują jedynie przedstawić i
zobrazować słowo prawdy, czyn dobra lub przeżycie piękna. Kultura jest tylko
zobrazowaniem realnego piękna, dobra i prawdy. Dzięki kulturze nie dotykamy
prawdy, dobra i piękna, bo ich tam nie ma. Spotykamy jedynie ich obrazy i
wyobrażenia. Dzieła kultury powinny nam pokazywać, gdzie mamy szukać tych
realnych własności bytów, a zwłaszcza człowieka. Kultura musi nas odnosić do
człowieka. Kultura musi służyć poznaniu człowieka. Ma nas przybliżać do
człowieka, a nie popychać w wyimaginowane światy. Kultura powinna wskazywać na
realność i rzeczywistość. Na realnego człowieka. Powinna służyć chronieniu człowieka.
A nie ukazywać nam jedynie człowieka wymyślonego.
Dlatego musimy
poznać i ująć właściwą wartość kultury. Często wydaje się nam, że kultura
wyrasta ponad rzeczywistość. Uważana jest za coś, co przybliża nas nawet do
Boga. Dotyczy to poezji, literatury, malarstwa lub muzyki. Ale musimy pamiętać,
że kultura jest tylko wytworem człowieka. To człowiek tworzy wspaniałe dzieła
kultury. I to artysta jako człowiek jest blisko Boga dzięki swojemu życiu
duchowemu. To człowiek dzięki działaniom duchowym (dzięki aktom wiary, nadziei
i miłości) zbliża się do Boga, albo się od Niego oddala. Artysta daje temu
wyraz zewnętrzny. Do Boga zbliżają nas jedynie realne akty rozumu, woli i
uczuć. Dzieła sztuki przedstawiają jedynie wewnętrzne życie człowieka. Dzięki
temu mogą nas zachęcać i namawiać do rozwoju życia duchowego. Ale same tego nie
zastąpią.
Dlatego nie można
kulturze przypisywać bezwzględnej wartości. Kultura posiada jedynie wartość
względną i pośrednią. Jest cenna tylko ze względu na człowieka, jeśli pomaga mu
w rozwoju duchowym. Kultura jest wartościowa, jeśli ukazuje człowiekowi
możliwości i sposoby rozwoju osobowego (czyli wzrastania duchowego). Kultura
musi nam pokazywać osobową prawdę o człowieku, a nie wymyślone teorie
człowieka. Kultura powinna nam ukazywać realne i osobowe dobro człowieka, a nie
wszystkie dobre i złe czyny, które może popełnić człowiek. Pokazywanie
zbrodni i przemocy niszczy i zabija
samego człowieka. Kultura powinna pokazywać realne i osobowe piękno człowieka,
a nie wykreowany ideał piękności lub brzydotę codzienności.
Kultura powinna być
dziełem sztuki, które służy zrozumieniu osobowego charakteru człowieka.
Człowiek jest osobą i kultura powinna ukazywać to, co w człowieku jest osobowe.
Dopiero wtedy kultura odnajdzie swoja głębie ukazując osobową głębię
człowieczeństwa. Jeżeli kultura będzie bazowała jedynie na tym, co w człowieku
jest naturalne, to stanie się dialektycznym tworem człowieka, jak odkrył to
Hegel. Taka kultura będzie ukazywała dobre i złe strony człowieczeństwa, wzloty
i upadki człowieka. Tak właśnie dzieje się dzisiaj. A do tego uznano jeszcze,
że kultura nie powinna niczego oceniać. Ma pokazywać dobro i zło, bo to dotyczy
człowieka. Ale tego właśnie chciał Szatan, gdy kusił na początku człowieka.
Wmówił Adamowi i Ewie, że będą jak bogowie, bo poznają dobro i zło. Jest to
wierutne kłamstwo, gdyż w poznaniu zła nie ma nic boskiego. Mówiąc wprost, Bóg
nie znał zła, gdyż poznaje tylko to, co realne, a sama realność jest dobra, bo
pochodzi od Boga. Aby poznać zło, Bóg stał się człowiekiem. Jako człowiek
Chrystus doświadczył całego zła, jakie może spotkać człowieka. Był męczony i
zabity. Ale jako Bóg pokonał zło – zmartwychwstał i wstąpił do nieba.
Kultura powinna nas
przestrzegać przed złem, kłamstwem i brzydotą. Powinna ukazywać i propagować
wartości osobowe i osobowe działania człowieka. W samym człowieku jest tyle
piękna, że można je pokazywać w nieskończoność. Osobowe piękno człowieka
przejawia się w doskonałości życia. Ludzkie życie jest piękne. Życie jest
oparte na pięknie. Ludzkie życie jest darem osobowego piękna. To znaczy, że
osobowe piękno człowieka wyraża się w darze życia. O tym właśnie powinna
opowiadać kultura i sztuka. Taka kultura stanie się prawdziwym humanizmem.
Kulturze potrzebny
jest humanizm. Humanizm jest zwróceniem się do człowieka. Jest spojrzeniem na
człowieka jako osobę. Jest dostrzeżeniem w człowieku osobowej podmiotowości,
która jest aktywnością istnienia. Humanizm powinien wydobyć to, co w człowieku
jest najwartościowsze. Humanizm ma zadbać o ujawnienie się osoby w działaniach
ludzkich. Humanizm musi zadbać o pokazanie moralnych działań człowieka.
Najważniejszym dziełem człowieka jest bowiem moralność i religia. To poprzez
moralność ujawnia się osobowa podmiotowość. To dzięki osobie człowiek jest w
stanie działać moralnie i religijnie. Bez osoby nie będzie ani moralności, ani
religijności. Kultura musi pokazać przede wszystkim działania osobowe. Musi nam
ukazać człowieka w całej pełni jego działania.
Bez aktywności
osobowej człowiek jest zdany wyłącznie na działania rozumne i wolne. Ale sam
myślenie rozumu i wolność woli nie mogą zapewnić człowiekowi moralnego
postępowania. Działania oparte na myśleniu i wolnej decyzji są różnorodne,
zmienne i przeciwstawne. Dzięki takim działaniom człowiek nie jest w stanie
dotrzeć do celu, ani czynić tego, co powinien. Dlatego dzięki myślącemu
rozumowi i wolnej decyzji człowiek nie zdoła poznać i zrozumieć swojej osoby,
ani osoby kogokolwiek innego. Nie będzie w stanie poznać osoby, ani jej
zapragnąć. To dlatego ludzka osoba wciąż czeka na odkrycie.
Aby w kulturze
przywrócić humanizm, człowiek musi dokonać duchowego oczyszczenia. Aby oczyścić
kulturę z wszelkich intelektualnych brudów i śmieci, człowiek musi najpierw
przeprowadzić duchowe oczyszczenie samego siebie. Jednak współczesny człowiek
żyje w świecie kultury wymyślonej i zaakceptowanej przez siebie. Co więc musi
się stać, żeby człowiek zrozumiał, że tak dalej być nie może? Człowiek boi się,
że zagraża mu katastrofa ekologiczna, czyli zniszczenie środowiska
przyrodniczego. Ale człowiek nie dostrzega jeszcze tego, że zagraża mu również
katastrofa kulturowa, czyli „kultura śmierci”, o czym przestrzegał nas papież
J P II.
Skażenie kultury
jest podstępne i zdradzieckie. Człowiek lubi głosić różne hasła. Dzisiaj
uwielbia sprzeciwiać się utartym zwyczajom i protestować przeciwko ograniczaniu
wolności. Pojmuje wolność jako możliwość czynienia czegokolwiek, nie zdając
sobie sprawy, że nie wszystkie działania dobrze mu służą. Dzisiaj człowiek
chciałby wszystkiego spróbować, Chciałby spróbować dobra i zła. Ale po takiej
próbie okazuje się, że łatwiej jest czynić zło niż dobro. Gdy człowiek spróbuje
zła, nie ma już dostatecznej siły, żeby powrócić do dobra. Potrzebuje wtedy
wsparcia ze strony Boga. Jeżeli się tego nie dowie albo nie będzie chciał
wiedzieć, to pogrąży się w upadku i grzechu. Kultura musi nas przed tym
nieustannie przestrzegać!
Kultura powinna być
humanistyczna a nie demoniczna. Dziś mamy wokoło kulturę demoniczną. Ta
demoniczna kultura jest kulturą śmierci. Śmierci Boga i człowieka. To w
kulturze i ludzkim myśleniu siedzą wszystkie demony człowieka. Teologia nazywa
to opętaniem przez złe duchy. Te demony człowiek wyhodował sam sobie. Trzeba
dzisiaj ujawnić wszystkie demony, które zawładnęły człowiekiem i które rządzą
jego kulturą.
Demony kultury
Pierwszym demonem
człowieka stało się poznanie zła. Zrodziło się ono z kłamstwa o Bogu.
„Będziecie jak bogowie, poznacie dobro i zło”. Gdy człowiek przyjął to
kłamstwo, wtedy zaczął myśleć i sprzeciwił się realności. Tak powstało zło,
które jest negacją i zaprzeczeniem tego, co realne. Skoro człowiek zaczął
myśleć, to mógł wymyślić tylko zło – czyli kłamstwo, zbrodnię i przemoc, oraz
uleganie przyjemnościom. Poznanie zła zrodziło się z chęci poznania czegoś
innego – innego niż realność (innego niż realność prawdy, dobra i piękna). Ale
tak naprawdę nie ma poznania zła, jest tylko wymyślanie zła. Człowiek zaczął
myśleć i wtedy mógł wymyślić zło. Myślenie, które uzyskał człowiek stało się
siłą demoniczną. To myślenie oderwało człowieka od Boga. Oderwało go również od
własnej osoby i od osoby innych ludzi. To dlatego człowiek stał się zdolny do
zbrodni i przemocy.
Ale myślenie
pozwoliło człowiekowi zdobywać także wiedzę o świecie. Człowiek poznaje świat
przyrody, poznaje świat cielesny i materialny w doświadczeniu zmysłowym i
dzięki myśleniu potrafi przekształcić to w wiedzę przyrodniczą (empiryczną).
Zdobywszy wiedzę o świecie potrafi dalej myśleć o wykorzystaniu spotkanych
rzeczy, roślin i zwierząt dla własnych celów. Ale jednocześnie możemy zauważyć,
że w zakresie zdobytej wiedzy empirycznej przestają obowiązywać wartości
moralne (humanistyczne), a liczy się wyłącznie użyteczność (liczy się technika
i technologia, produkcja i handel, zysk i sukces, postęp). A to wszystko wykracza
już poza dobro człowieka, poza humanizm, poza służbę osobie człowieka.
Gdy w kulturze
brakuje wartości moralnych, to znaczy, że do głosu dochodzi demon poznania zła.
Tym demonem jest samo myślenie – takie czyste cogito, które odkrył Kartezjusz.
Demon myślenia ukrywa się najczęściej pod postacią wiedzy naukowej. Gdy wiedza
naukowa odrywa się od poznania mądrościowego, wówczas zaczyna nami rządzić
demon myślenia. Inna postać, jaką przybiera ten demon to świadomość. Zapominamy
wtedy o rozumie i woli, o uczuciach, liczy się tylko „przeżycie świadomościowe”
albo „akty świadomościowe”. Dla badania i rozważania świadomości nie jest wcale
potrzebny kontakt z rzeczywistością, z człowiekiem lub Bogiem. Dla świadomości
wystarczy jedynie moje myślenie i moje „ja”. Dlatego świadomość i moje „ja”
stanowią jedynie podmiotowość myślenia. Jest to świat moich myśli i tego, czego
one dotyczą. W świadomości jako podmiotowości myślenia nie ma niczego realnego,
jest tylko samo myślenie, chcenie myślenia i przeżywanie myślenia.
Tak właśnie rodzi
się demon myślenia. Przecież to nie ja żyję w swojej świadomości, lecz to demon
świadomości zamieszkał we mnie. A skoro zamieszkał we mnie demon, to już nie ja
rządzę sobą, lecz mną rządzi ten demon. Każde opętanie jest związane z uległością
i uzależnieniem. Musimy wypędzić z siebie demona myślenia. Możemy tego dokonać
tylko poprzez nawrócenie i wiarę. Najpierw poprzez wiarę w Osobowego Boga, a
potem także dzięki wierze w osobowego człowieka. Dopóki nie przyjmiemy tej
wiary, dopóty nie zapanujemy nad swoim myśleniem. Dlatego pierwszym krokiem do
pokonania własnego demona jest religia, czyli kult religijny (przyjęcie
sakramentów świętych). Jedynie Chrystus (jako Bóg Osobowy) ma moc wypędzania
złych duchów i tę moc przekazał Apostołom i Kościołowi.
Kolejnym demonem
jest demon wolności, który opanował naszą wolę. Ukrywa się pod postacią
wolności decydowania o sobie. Wolność decyzji odrzuca bowiem chcenie i
pragnienie dobra, a opowiada się za możliwością wyboru czegokolwiek, czyli
dowolnego działania. Podobnie jak świadomość i myślenie są oderwaniem człowieka
od rzeczywistości i prawdy, tak samo możliwość wyboru jest porzuceniem
pragnienia realnego dobra na rzecz nierealnego zła. Jeżeli odrzucimy dobro i
realność, to musimy się zwrócić do czegoś nierealnego, co może być tylko złem.
Na ogół nazywamy to wyborem mniejszego zła. Ale wybór mniejszego zła jest
zawsze porzuceniem dobra. Dobra się nie wybiera, dobro można jedynie afirmować,
czyli chcieć bezwzględnie.
Demon wolności
wyboru panoszy się coraz bardziej. Jego działanie podsuwa się coraz młodszym
dzieciom. Stawia się je przed wyborem różnych rzeczy albo przed wyborem różnych
przyjemności. Próbuje się zachęcić człowieka do ciągłego wybierania, natomiast
nie uczy się go wcale chcenia. Nie stawia się przed człowiekiem bezwzględnych
celów, ale przedstawia się mu różne środki do wyboru. Prowadzi to na ogół do
wybierania mniejszego zła, a nie pragnienia dobra. Człowiek zmuszony do wyboru
mniejszego zła traci bezpośredni kontakt z realnym dobrem. Po prostu zapomina o
istnieniu realnego i bezwzględnego dobra. Taki człowiek przestaje pragnąć
dobra, ponieważ stale musi wybierać między mniejszym lub większym złem. Dlatego
na przykład polityka jest niemoralna.
Demon wolności
wyboru czyha na nas każdego dnia. Stara się odłączyć nas skutecznie od dobra.
Ratunkiem przeciwko niemu jest nasze sumienie jako źródło łączności z Bogiem.
Sumienie kontaktuje nas z realnym i osobowym dobrem. Woła do nas nieustannie,
abyśmy pragnęli dobra i jemu służyli. Dlatego człowiekowi potrzebny jest namysł
i zastanowienie nad swoim działaniem oraz rachunek sumienia, czy na pewno chcę
dobra. I tutaj Kościół posiada również mocne lekarstwo w postaci sakramentu
pojednania i pokuty, czyli nawrócenia się i rachunku sumienia. Dlatego musimy
zawsze słuchać głosu sumienia, abyśmy nie ulegli podszeptom demona wolności
wyboru.
Następnym demonem
człowieka jest demon przyjemności. Ten hedonistyczny demon jest znany od samego
początku ludzkości. Człowiek bardzo chętnie ulegał przyjemnościom, dlatego
hedonistyczny styl życia był zawsze obecny. Przyjemności lub przykrości
stanowią pierwsze doznania człowieka. Dlatego oddziałują na nas bardzo mocno. W
sposób odruchowy odbieramy otaczające nas rzeczy jako przyjemne lub przykre.
Dlatego doznania przyjemności od razu opanowują naszą uczuciowość, a następnie
rozum i wolę. Jeśli rozum zacznie myśleć o przyjemnościach, a wola zacznie je
wybierać, to znaczy, że poddaliśmy się demonowi przyjemności. Takiemu
człowiekowi wydaje się, że powinien żyć wyłącznie przyjemnościami. Jeżeli
przyjemności wzmocnione przez myślenie rozumu i wybór woli opanują nasze życie,
wówczas znikną osobowe przeżycia naszej uczuciowości. Uczucia rodzą się bowiem
z doświadczenia piękna, a nie przyjemności. Upodobanie piękna wywołuje w nas
uczucie radości i nadziei. Jeżeli naszą uczuciowością zawładnie demon
przyjemności, to nie będzie ona zdolna do wzbudzenia w sobie prawdziwych uczuć.
Uczucia radości i nadziei zostaną zastąpione przez doznania przyjemności.
Fascynacja przyjemnościami prowadzi do ich eskalacji. Przyjemność jest
nietrwała, dlatego potrzebujemy coraz silniejszych doznań. Zaczynamy szukać
przyjemności na wszelkie sposoby popadając w uzależnienie. Demon przyjemności
okrada nas z wszelkich uczuć. Stajemy się nieczuli i apatyczni, chociaż rzucamy
się w pogoń za nowymi przyjemnościami. Jednak przyjemności tylko na początku są
dla nas miłe i radosne, z czasem staja się naszym utrapieniem i uzależnieniem.
A wtedy już kontrolę nad naszymi uczuciami przejmuje demon przyjemności,
obiecując wszystko, a nie dając niczego. Taka sytuacja może doprowadzić
człowieka do kompletnego upadku. Jest to widoczne w przypadku różnych nałogów.
Wydaje się, że
radykalnym lekarstwem w tej sytuacji jest cierpienie. Dopiero cierpiący
człowiek zaczyna rozumieć absurdalność swojego życia. Dopiero prawdziwe
cierpienie jest czymś, co zmusza człowieka do refleksji nad swoim postępowaniem
i do porzucenia zgubnego hedonizmu. Człowiekowi uzależnionemu od przyjemności
trudno jest samemu wyrwać się z tego kręgu zła. Na ogół potrzebuje bardzo
silnego impulsu. Takim impulsem może być właśnie cierpienie. Cierpienie jest
realnym doświadczeniem ograniczenia naszej cielesności. Jest impulsem do
poszukiwania głębi człowieczeństwa. Dlatego cierpienie wymusza namysł nad
własnym życiem i może stać się początkiem nawrócenia. Kościół uczy nas
właściwego przeżywania cierpienia.
Diabeł pokazał człowiekowi język
Diabeł
pokazał człowiekowi język. Dosłownie i w przenośni.
Na początku
człowiek rozmawiał z Bogiem. Człowiek rozmawiała z Bogiem przy pomocy słowa.
Otrzymał to słowo od Boga jako Słowo Boże. Dlatego w ogóle mógł rozmawiać
(czyli mówić). Słowo posiada i niesie ze sobą rozumienie. Przyjąwszy Słowo Boże
człowiek mógł wszystko rozumieć. Dzięki temu rozumieniu posiadał jakąś pełnię
poznania. Dlatego mógł rozmawiać z Bogiem.
Posiadając słowo
człowiek był w pełni doskonały. Człowiek był pełen słowa. Nie musiał niczego
tworzyć lub dokonywać, żeby osiągnąć doskonałość. Był tak doskonały, że mógł
rozmawiać z samym Bogiem. Mógł stanąć z Bogiem twarzą w twarz. Bóg
zawarł przymierze z człowiekiem, gdy na początku dał mu swoje Słowo. To
pierwsze przymierze było przykazaniem przestrzegającym przez poznaniem zła (z
drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść).
Między Boga a
człowieka wmieszał się szatan. Zapytał: Czy Bóg zabronił wam jeść owoce z
rajskich drzew? Sens pytania był oczywiście podchwytliwy, że Bóg zakazał lub
zabronił człowiekowi tego, czego on potrzebuje. W ten sposób szatan obudził w
człowieku naturalna potrzebę. Zmusił człowieka do zastanowienia się nad tym, że
czegoś potrzebuje. Człowiek w Raju po prostu żył i nie musiał się zastanawiać,
czego potrzebuje, gdyż miał wszystkiego pod dostatkiem. Posiadał wszystko w
pełnej doskonałości. Był pełen łaski, jak byśmy powiedzieli za
Zwiastowaniem Anielskim. Jako pełen łaski człowiek niczego nie potrzebował.
Miał bowiem wszystko, co było potrzebne do osobowego życia. Dysponował pełnią
doskonałości i dzięki temu przyjaźnił się z Bogiem.
Skąd więc zjawiło
się zło? Dlaczego człowiek chciał poznać zło? Zło pociąga człowieka tym, że
może je dokonać sam, bez niczyjej pomocy. Zło mami nas swoją samodzielnością.
Źle działam sam, sam dla siebie. Zło jest działaniem tylko dla siebie. Jest
działaniem egoistycznym. Ale już małe dziecko walczy o swoją samodzielność,
wołając: Ja sam, ja sam (to zrobię).
Dlatego zło wydaje
się być samorodne. Rodzi się samo, nie wiadomo skąd. Trzeba jednak powiedzieć,
że zło rodzi się w umyśle człowieka. Ja sam, czyli moje ego. Egoizm,
czyli moja czysta świadomość. Czysta świadomość jest zawsze egoistyczna. Ja
sam to wymyśliłem, ja sam to zrobię. Jestem tylko ja sam dla
siebie. To jest Sartre’owska świadomość (l’etre pour soi). Ja jest
całkowicie moje (łac. ego est meum perfectum) Albo ang. I it’s me,
albo frnc. Je c’est moi.
Zło pociąga nas
tym, co się nam wydaje. A to już znaczy, że naprawdę pociąga nas własne
myślenie, a nie zło. Przecież własne myślenie traktujemy jako coś
samodzielnego. Dlatego trzeba zapytać, czy pociąga nas samo zło, czy może
własne samodzielne myślenie? Każdy chce mieć coś własnego, coś swojego.
Myślenie jest czymś najbardziej własnym. Jest właściwością świadomości. Inną moją
właściwością jest moje ciało. Czy to znaczy, że zło pojawia się w myśleniu albo
w cielesności?
Zło pojawia się
wtedy, gdy myślenie zaczyna działać samo z siebie (niezależnie od wszystkiego).
Podobnie zdarza się, gdy nasza cielesność zaczyna działać sama z siebie, np.
gdy seksualność działa sama z siebie niezależnie od całej reszty (od osoby lub
duchowości). Wówczas górę biorą pożądliwości i potrzeby cielesne i one
zaczynają rządzić ludzkim postępowaniem. Czasami człowiekowi wydaje się, że
działanie seksualności go nie dotyczy albo że dzieje się jakby poza nim. Ale
jeżeli pozwalamy potrzebom kierować sobą, to upada lub znika nasza duchowość
lub osobowość.
Dlatego można
stwierdzić, że zło pojawia się wtedy, gdy seksualność „chce” się usamodzielnić.
To tak jakby człowiek zamierzał stać się seksualnością. Wtedy sam sprowadza się
do seksu i „cały” staje się seksem. Ale wówczas następuje dehumanizacja
człowieka, czyli odczłowieczenie. Człowiek przestaje wtedy działać osobowo,
przestaje być osobą. Traci swoją podmiotowość i zmienia się tylko w swoją
właściwość. Stając się seksem, człowiek działa tylko i wyłącznie seksualnie.
Jest przez chwilę rozkoszą seksualną, która rozpływa się zaraz w niebyt, gdyż
nie może być powiązana z żadną podmiotowością. Co najwyżej, przeżycie rozkoszy
zostaje przechwycone przez świadomość. Świadomość jest jednak pozorną
podmiotowością, gdyż jest tylko pustką, w której przepływają myśli i doznania
bez żadnej integracji. Świadomość nie jest scalającym podmiotem, czyli centrum
dowodzenia, ale swobodną siecią internetową, czyli luźno powiązanymi elementami
przeróżnej proweniencji.
Gdy więc trwamy na
poziomie świadomości, jesteśmy jedynie świadomi zła, to znaczy wiemy, że coś
takiego się dzieje lub wydarza, ale zupełnie nie czujemy się jego sprawcą lub
przyczyną. Trochę tak, jakby to nas nie dotyczyło. Zresztą dla świadomości
wszystko, co realne dzieje się jakby poza nią. Świadomość włada i panuje nad
tym, co tworzy i wymyśla. Dlatego cielesne doznania jej nie dotyczą. Świadomość
traktuje je jako coś zewnętrznego, co wydarza się poza nią samą. Ale świadomość
chce wszystko zawłaszczyć dla siebie. Pragnie wszystkim rządzić i nad wszystkim
panować. Dlatego chętnie przywłaszcza sobie doznania cielesne i zaczyna rządzić
ludzką seksualnością. Wówczas świadomość myśli seksem i co więcej, może się
utożsamić z seksualnością i chcieć żyć tylko seksem. Świadomość sama zaczyna
wymyślać seks, czyli dochodzi do zboczeń seksualnych. Mówimy wtedy o
uzależnieniu od seksu.
Pragnienie dobra
jest czymś jak najbardziej realnym, gdyż dotyczy czegoś realnego. Dobro jest
zawsze związane z realnością. Z kolei pragnienie zła jest samym pragnieniem,
nie dotyczącym niczego. Pragnienie zła nie może dotyczyć czegoś realnego, gdyż
zło jest nierealne. Dlatego pragnienie zła doskonale pasuje do świadomości,
która nie znosi realności. W poznaniu i pragnieniu zła świadomość po prostu
jest sobą (czyli staje się czystą świadomością), gdyż nie musi zakładać i
potwierdzać czegoś realnego. Pragnienie zła jest „czystą intencją” jako „akt”
czystej świadomości. „Czysta intencja” nie powinna dotyczyć niczego realnego.
Może dotyczyć właśnie zła jako czegoś nierealnego. Trzeba przyznać, że zło
doskonale pasuje do intencjonalności.
Zamierzyć coś złego
– oto cel czystej świadomości. Moralna świadomość (czyli sumienie) zawsze woła
„czyń dobro”. Czysta świadomość będzie wołać „zamierzam czynić zło” („zamierzam
uczynić coś złego”). Świadomość wie, że dzięki temu będzie wolna. Świadomość
chce być wolna i niezależna. Ale dzięki temu będzie niemoralna albo wprost
zbrodnicza. Zło i zbrodnie są samorodne. Rodzą się w naszej świadomości, kiedy
traci ona kontakt z rzeczywistością i staje się zabsolutyzowaną wolnością.
Na co dzień
człowiek jest uzależniony od rzeczywistości. Jest zależny choćby od swojej
cielesności. Dlatego stara się wymyślić coś niezależnego. Coś, co by wykraczało
poza rzeczywistość. Ale to może być tylko samo zło, czyli zbrodnia. Zło pociąga
człowieka „obiecanką” wolności i niezależności. Marzymy o czymś całkowicie
własnym. Jednak własne działanie świadomości prowadzi do zła. Zło jest bardzo
złudne, gdyż wszystko obiecuje, a niczego nie daje, bo nie może dać.
Poza tym dokonane
zło jest banalne. Tego odkrycia dokonała Hannah Arendt analizując proces
Eichmanna. Zło jest banalne właśnie dlatego, że niczego człowiekowi nie daje.
Przemoc nie może dać człowiekowi władzy ani panowania. Przemoc nie daje
faktycznej siły, ale jedynie jej wyobrażenie. Zbrodniarz nie ma żadnej siły lub
władzy. Jest bezsilny w swojej złości. Złość nie jest żadną siłą. Zło jest po
prostu bezsilne. Zło jest pyszne i napuszone, ale jest strasznie banalne.
Zło jest pozbawione
realności. Oderwane od rzeczywistości zło będzie pozbawione siły i mocy. A
skoro jest bezsilne, to zaczyna posługiwać się przemocą, aby ukryć swoją
bezsilność. Przemoc jest ponurą i tragiczną maską bezsilności. Zło jest
bezsilne, dlatego sięga po broń. Tak właśnie dochodzi do zbrodni.
Pamiętamy
zawołanie: Zło dobrem zwyciężaj! Zło można pokonać realnością. Uznaniem
prawdy i dobra. Uznanie prawdy, czyli wiara jako akceptacja, oraz pragnienie
dobra, czyli miłość jako afirmacja, usuwają w pełni bezsilność zła. Prawda
zdoła nas wyzwolić z nierealności zła. Prawda, jaką uzyskujemy dzięki wierze,
przywraca nam świadomość moralną.
Wiara i miłość dają
nam realną siłę i moc, gdyż łączą nas i wiążą z realnymi bytami, jakimi są
osoby. Osoba stanowi to, co jest naprawdę realne. Osoba jest realną
podmiotowością opartą na prawdzie i dobru (i na pięknie). Osobę tworzy bowiem
prawda, dobro i piękno zawarte w istnieniu człowieka (w ludzkiej egzystencji).
Te własności transcendentalne określają samą istotę albo sedno realności. Są to
realne własności osobowe.
Subskrybuj:
Posty (Atom)