17.04.2012

Dwa spojrzenia cdn

Jeżeli sprowadzimy człowieka do myślącego zwierzęcia, to pozbawimy go całej jego realności traktując go jak pojęcie (treść gatunkową). Musimy pamiętać, że nawet jeśli podaliśmy zrozumiałą definicję człowieka, to wcale nie znaczy, że ujęliśmy coś realnego (realny byt). W swej realności człowiek wcale może nie być myślącym zwierzęciem. Może sformułowaliśmy jedynie jasne pojęcie odpowiadające naszemu poznaniu zmysłowemu i myśleniu. Może więc tylko myślimy o człowieku jako myślącym zwierzęciu, a realnie jest on kimś innym. Może jest kimś zupełnie różnym od zwierzęcia. Może człowiek jest osobą a nie zwierzęciem. Jakoś człowiek nie chce żyć w świecie zwierząt. Ciekawe dlaczego?

Stajemy zatem przed prostym wyborem – albo człowiek jest zwierzęciem, choćby wyjątkowym, czyli rozumnym i myślącym, albo człowiek jest osobą i ze zwierzętami nie ma wiele wspólnego. Te dwie koncepcje dominują we współczesnym świecie. Ale możemy uznać, że przeciwstawiają się sobie radykalnie. Albo chcemy zrównać człowieka ze zwierzętami, ale wtedy nie bardzo wiadomo, co zrobić z jego myśleniem. Albo odkrywając jego osobową godność pragniemy wynieść człowieka do rangi osoby i obdarzyć go osobowym życiem. Najlepiej zapytajmy każdego z nas, czego pragnie dla siebie? Jakim człowiekiem chce być? Co chce osiągnąć? Kim chce się stać?

Każdy człowiek chce być sobą. Każdy myśli o sobie. Co więc człowiek ma ze sobą zrobić? Gdzie może siebie odnaleźć? Jak ma dotrzeć do swojej realności – do siebie samego? Co może o sobie powiedzieć? Jeśli choć raz zadaliście sobie takie pytanie, to znaczy, że potrzebujecie filozoficznej odpowiedzi. Potrzebna jest wam prawdziwa metafizyka, czyli filozofia realności. Uprawianie filozofii nie jest wcale łatwe. Nasze myślenie zastawia na nas pułapki na każdym kroku. To wcale nie jest przenośnia. Tak się dzieje we wszystkich rozważaniach filozoficznych (w obecnych także).

Myślenie nie idzie w parze z realnością. Myślenie wyrasta bowiem z negacji rzeczywistości. Aby człowiek mógł pomyśleć, musiał zanegować rzeczywistość (np. Boga) i powiedzieć „Nie”. Dopiero gdy człowiek odrzucił realność i odwrócił się od niej, wtedy zaczął myśleć. Myślenie stało się wymyślaniem. Zaczęło wymyślać niestworzone rzeczy. Dlatego myślenie zaczęło panować nad człowiekiem. To myślenie stworzyło świadomość, tzn. ludzką jaźń. Jaźń („ja” – ego) powstała jako podmiotowość myślenia. Potem przekształciła się w świadomość. Podmiotowość myślenia jest złudą realności. Jaźń lub świadomość są złudzeniem prawdziwej i realnej podmiotowości. Podmiotowość myślenia jest wymyślona przez samo myślenie. Wymyślona po to, aby zasłonić i ukryć realną podmiotowość osoby. Świadomość nie jest żadną postacią osoby lub osobowości. To jest jedynie maska mająca na celu ukrycie prawdziwej realności osoby. Świadomość ma zamaskować to, co naprawdę dzieje się w człowieku.

A w człowieku dzieją się rzeczy wielkie i wspaniałe. Nie dotyczy to jednak świadomości lecz istnienia. To w istnieniu kryje się źródło realności. To w istnieniu zawarta jest realna podmiotowość osoby. Istnienie jest przyczyną realności człowieka. Istnienie daje realność całemu człowiekowi. Przede wszystkim istnienie daje realność istocie. To znaczy, że sprawia i urzeczywistnia treści i zdolności istotowe. Ponadto istnienie stanowi źródło wszelkiej aktywności. A to z kolei znaczy, że urealnia wszystkie akty i działania. Jedynie myślenie wymyka się sprawczej mocy istnienia. Myślenie bierze się bowiem z niczego. Bierze się z samej negacji rzeczywistości. Dlatego nie ma i nie musi mieć początku w przyczynie realności, choć dzieje się w realnej władzy rozumu. Myślenie przeciwstawia się istnieniu i realności istoty. Myślenie chciałoby wymyślać całą rzeczywistość od nowa, ale nie jest w stanie. Myślenie nie jest w stanie niczego sprawić. Może myśleć i wymyślać, ale nic z tego nie stanie się realne.

Człowiek lubi coś sobie pomyśleć. Lubi o tym swoim myśleniu pogadać z innymi. Ale jak zaprząc to myślenie do roboty? Jak sprawić, żeby myślenie służyło człowiekowi? Wydaje się, że taką próbą jest i była filozofia. Filozofia powstała jako myślenie o świecie i człowieku. Miała poznawać człowieka i tym służyć człowiekowi. Właśnie filozofia zamierzała zaprząc myślenie na służbę człowiekowi. Ale kiedy filozofia zwracała się do samego myślenia (cogito – jak u Kartezjusza), to przestawała służyć człowiekowi. Dlatego filozofii potrzebne jest poza myśleniem coś jeszcze. Platon i Sokrates wierzyli, że filozofia jest umiłowaniem mądrości. Filozofia nie może opierać się tylko na myśleniu. Filozofia potrzebuje przede wszystkim mądrości. Ale gdzie znaleźć mądrość?

Myślenie jest dostępne każdemu człowiekowi. Każdy człowiek myśli. Ale brakuje nam dzisiaj mądrości. Mądrość nie rodzi się bowiem z niczego jak myślenie. Mądrość wyrasta z głębi człowieka, z jego wnętrza, które jest osobowe. Można nawet powiedzieć, że mądrość rodzi się z istnienia. To tam mieszka osobowa prawda i osobowe dobro. Prawda uruchamia kontemplację, a dobro sumienie. Kontemplacja stanowi akceptację osobowej prawdy, zaś sumienie jest wezwaniem do afirmacji osobowego dobra. Mądrość jest efektem połączenia kontemplacji i sumienia. Mądrość jest połączeniem akceptacji prawdy i afirmacji dobra, dzięki czemu odnajduje osobową godność człowieka. Mądrość odkrywa osobową rangę ludzkiego istnienia (ludzkiej egzystencji). Mądrość odkrywa, że to ludzkie istnienie jest obdarzone szczególną prawdą i szczególnym dobrem (także pięknem). Mądrość rozpoznaje w człowieku to, co bezwzględne i absolutne – absolutną prawdę i absolutne dobro.

Mądrość trafia i dociera do wnętrza człowieka. Mądrość trafia do ludzkiej egzystencji i odkrywa jej absolutną wartość, czyli godność. Mądrość odkrywa to, co najważniejsze w człowieku – osobową godność, czyli obraz Boży. Nie ma w człowieku nic wspanialszego. Jeżeli nie umiłujemy mądrości, jeśli nie staniemy się filozofami, to nie dowiemy się o człowieku tego, co najważniejsze. Nie poznamy osobowej prawdy w człowieku, a tym samym nie poznamy prawdy o człowieku. Nie zapragniemy osobowego dobra człowieka. Nie poczujemy blasku osobowego piękna. Będziemy wtedy ludzkimi kalekami lub ludźmi niepełnowartościowymi. Może będziemy tylko jakimiś tworami człowieko-podobnymi. Będziemy ludźmi na niby, na aby-aby, byle jak. Kto chciałby być wyrobem człowieko-podobnym jak lalka Barbie lub Supermen.

Każdy człowiek liczy na to, że wymyśli dla siebie wspaniałe życie. Ale co z tego, że wymyślimy sobie najwspanialsze życie (znakomitą pracę, przepiękną żonę lub ogromny dom)? Co z tego, że nawet dzięki własnemu myśleniu to wszystko osiągniemy? Jeżeli będziemy stale myśleć o sobie w znakomitej pracy, o rozkoszach z piękną żoną, o zaletach mieszkania w ogromnym domu, to takie myślenie będzie z pewnością zadowalać naszą świadomość, ale nie zmieni naszej realności. A co się stanie, gdy na moment przestaniemy o tym myśleć? Wtedy zniknie znakomita praca, super żona i ogromny dom. Pozostanę jedynie ja sam odarty z tych wszystkich rzeczy. I wtedy nagle okaże się, że poza myśleniem o sobie w tych wszystkich sytuacjach nie mam nic. Poza myśleniem nie ma mnie wcale, że tracę grunt pod stopami – grunt realności. Okaże się, że muszę na nowo coś wymyślać, aby zapełnić swoją świadomość, swoje myślące „ja”, bo gdy przestanę myśleć, to zniknę. Jest to dramat człowieka myślącego.

Aby zerwać z myśleniem, trzeba się nawrócić. Trzeba się zwrócić do rzeczywistości – albo do realnego Boga, albo do realnego człowieka. Trzeba zaakceptować realne istnienie Boga oraz realne istnienie człowieka. Trzeba uwierzyć w Boga oraz w człowieka. Trzeba wyznać istnienie Boga oraz istnienie człowieka. Trzeba przyjąć słowo prawdy.

Tylko osobowa prawda może wyzwolić nas z kajdan myślenia. Wiara i przyjęcie osobowej prawdy mają moc oczyszczającą. Oczyszczają człowieka z pęt myślenia, z dialektycznego i pojęciowego myślenia, z idealizmu. Oczyszczają człowieka z potoku myśli (z nieustannej bieganiny myśli). Wiara i prawda pozwalają mu sięgnąć głębiej do poziomu istnienia i odkryć mowę serca. Pozwalają człowiekowi wsłuchać się w swoje serce i jego mowę. Sięgnięcie do mowy serca jest już wkroczeniem w etap oświecenia. Mowa serca daje oświecenie naszemu umysłowi. Kontemplacja oświeca rozum, a sumienie napełnia (oświeca) naszą wolę. Dzięki kontemplacji rozum zaczyna świecić blaskiem osobowej prawdy, a wola dzięki wezwaniu sumienia jaśnieje blaskiem osobowego dobra. Światłem rozumu jest akceptacja prawdy, czyli wiara. Światłem woli jest afirmacja dobra, czyli miłość. Wiara i miłość prowadzą już do zjednoczenia z drugą osobą. Prowadzą do zjednoczenia z Bogiem lub człowiekiem (kobietą albo mężczyzną). Zjednoczenie z Bogiem jest celem świętości, a zjednoczenie z człowiekiem – kobiety z mężczyzną – jest celem moralności.

Podsumujmy nasze rozważania. W filozofii mamy dwie odmienne koncepcje człowieka. Pierwszą można nazwać naturalistyczną. Pojmuje ona człowieka jako byt naturalny ukształtowany pod wpływem sił naturalnych i ewolucyjnych. W tej koncepcji poznanie człowieka sprowadza się do zdefiniowania jego natury. Klasycznym przykładem jest tutaj koncepcja Arystotelesa. Opisuje on człowieka w odniesieniu do świata natury (przyrody). Człowiek jest zwierzęciem rozumnym (dziś powiedzielibyśmy - myślącym).

Drugą koncepcję człowieka nazwiemy personalistyczną. Człowiek jest bytem osobowym, co wyróżnia go radykalnie od świata zwierząt. Człowiek został stworzony przez Boga na obraz i podobieństwo Boże. Przykładem może być tutaj koncepcja Wojtyły lub Gogacza. W tej koncepcji, aby poznać człowieka, trzeba sięgnąć do osobowego istnienia. Osoba (osobowe istnienie) pochodzi więc bezpośrednio od Boga, a natura jest następnie przyczynowana przez własności transcendentalne (zawarte w istnieniu). Zatem natura pochodzi od osoby i dlatego jest rozumna i wolna. Kluczem do poznania człowieka jest więc poznanie osoby. Tak więc podstawowym problemem antropologii jest możliwość poznania osoby człowieka. Według Gogacza osobę możemy poznać dzięki mowie serca. Mowa serca jest szczególnym doświadczeniem własności transcendentalnych bytu. Mowę serca tworzą kontemplacja i sumienie. Dzięki kontemplacji i sumieniu człowiek może odbierać bezpośrednie oddziaływanie własności prawdy i dobra. Kontemplacja i sumienie są podstawą mądrości. Mądrość łączy doświadczenie prawdy i dobra, i ustala ich bezwzględną rangę. W ten sposób mądrość dociera do godności osobowej człowieka, czyli bezwzględnej realności człowieka. Mądrość uznaje i potwierdza absolutność bytu osobowego. Mądrość wyznaje absolutność Boga, ale potwierdza również absolutną realność człowieka.

Współcześnie dominują różne wersje koncepcji naturalistycznej. Mieściła się tutaj zarówno filozofia marksistowska, jak też naukowy empiryzm – czy to w postaci empiryzmu angielskiego, czy to w postaci pozytywizmu. Również współczesne teorie wychowania oparte są na naturalistycznej koncepcji człowieka. W tym wypadku ewolucjonizm gatunkowy poparty jest lub uzupełniany przez rozwój osobniczy człowieka. Wszystko to razem wzięte znaczy, że człowiekowi wystarczą do życia środki naturalne. Rozwój człowieka polega na naturalnym kontakcie ze środowiskiem, ze światem przyrody. Następuje to dzięki poznaniu zmysłowemu. Ten naturalny kontakt jest uzupełniany przez wytwory kultury. Tworzenie kultury jest także naturalną zdolnością człowieka, czyli jest zgodne z jego rozumną naturą i jest jej efektem. W uproszczonej wersji przedstawia się to następująco. Kultura (tworzenie kultury) jest działalnością rozumu. Działanie rozumu jest funkcją mózgu. Z kolei mózg ludzki rozwinął się w procesie ewolucji. [Zob. J.Brockman, Nowy renesans: granice nauki, wyd.Cis – Związki wszak są oczywiste – sztuka, filozofia i literatura są produktem interakcji ludzkich umysłów, umysł zaś jest wytworem mózgu, który z kolei jest (częściowo przynajmniej) produktem ludzkiego genomu, czyli czegoś, co powstało w fizycznym procesie ewolucji. (za Rzeczpospolitą z 6/7 sierpnia 2005, s.A6)]

W tym sensie kultura jest jedynie przedłużeniem naturalnego rozwoju człowieka. Dlatego wychowanie ma za zadanie udostępnienie młodemu człowiekowi kontaktu z przyrodą i z kulturą (ze środowiskiem naturalnym oraz z wytworami kultury). Im lepszy i szerszy będzie ten kontakt, tym pełniejsze będzie wychowanie. Można powiedzieć, że wychowanie sprowadza się do uzupełnienia natury (człowieka) przez kulturę. Kultura ma być szczytem i doskonałością natury. A to już znaczy, że można sterować naturą przy pomocy kultury (przede wszystkim przy pomocy różnych poglądów). W ten sposób kultura staje się manipulacją człowiekiem i jego naturą. Próbuje się zmienić człowieka za pomocą proponowanych wartości kulturowych (wolności lub zniewolenia, prawa lub bezprawia, demokracji lub totalizmu, altruizmu lub egoizmu).

Trzeba sobie zdawać sprawę, że gdy kultura zaczyna rządzić naturą, to znaczy to, że naszą naturą rządzi myślenie. Ludzkie myślenie jest twórcą kultury. To myślenie wyznacza trendy i mody w kulturze. Ale gdy myślenie zaczyna rządzić naturą, to jest to już znak, że zagrożona jest sama natura, ponieważ myślenie liczy się jedynie z wymogami wolności a nie realności. Myślenie pragnie bowiem oderwać się od realności i dąży do całkowitej emancypacji, czyli uniezależnienia się od rzeczywistości. Na tym polega wolność myślenia.

Jeżeli kultura rządzi naturą, to traci na tym sam człowiek. Wówczas kultura odbiera naturze całą realność. Kultura próbuje podporządkować sobie naturę, pozbawić ją znaczenia i sama przejąć rolę natury (wydawać by się mogło, że lepszej natury). Takie zawłaszczenie prowadzi do zguby człowieka. Nie da się żyć samą kulturą. Kulturą można się co najwyżej bawić, a człowiek oczywiście lubi zabawę.

Wyjściem z tych problemów wychowania jest personalistyczna koncepcja człowieka. Ujmuje ona człowieka jako osobę. Człowiek jest przede wszystkim osobą. Osoba jest podmiotowością istnienia (Wojtyła). Osobę stanowi ludzkie istnienie i intelektualność istoty (Gogacz). Podstawą realności człowieka jest więc osobowe istnienie (egzystencja). To istnienie przejawia się we własnościach transcendentalnych (prawda, dobro, piękno). Ludzkie istnienie przyczynuje i urzeczywistnia istotę człowieka (jego naturę). Istnienie urealnia treściowość istoty (władze i ich zdolności) poprzez własności transcendentalne. Prawda przyczynuje rozum, dobro wolę, a piękno kształtuje uczucia. Można więc przyjąć, że to osoba ludzka jest bezpośrednią przyczyną natury człowieka. To osoba kształtuje naturę nadając jest charakter rozumny i wolny. Zatem natura jest skutkiem oddziaływania osoby i własności osobowych.

W tej sytuacji jest oczywiste, że natura powinna podlegać działaniom (aktom) osoby. Natura powinna przejawiać aktywność osoby. Wówczas działania natury nabierają szczególnego charakteru, gdyż stają się działaniami moralnymi. To osoba ludzka działa w sposób moralny. Osoba jest podmiotem moralności. Natomiast władze naturalne człowieka ujawniają i przekazują na zewnątrz czyny moralne. Dlatego natura powinna objawiać to, co osobowe. Aktami osobowymi są wiara, nadzieja i miłość. To one powinny zostać ujawnione przez rozum, uczucia i wolę.

Osoba pragnie się ujawnić. Osoba jest otwartością człowieka. Jest podmiotem otwartym i skierowanym na zewnątrz. Osoba jest egzystencją (ex-sistentia) skierowaną ku drugiej osobie. Osoba wydarza się (wy-darza) i wyraża się na zewnątrz. Osoba przemawia do drugiej osoby. Osoba przemawia w słowie prawdy. Osoba objawia się w czynie dobra (wydarza się, czyli daje się na zewnątrz). Osoba ujawnia się w przeżyciu piękna (w upodobaniu). Te działania osoby stanowią podstawę moralności. Nie będzie moralności bez słowa prawdy, czynu dobra i upodobania piękna.

Można więc powiedzieć, że natura powinna się uczyć moralności od osoby. Na tym właśnie musi polegać wychowanie człowieka. Ale do tego wychowania potrzebny jest kontakt z Bogiem. Ludzka osoba ożywa bowiem i działa pod wpływem relacji z Bogiem. Nie będzie więc wychowania moralnego bez religijności człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz