17.04.2012

Dwa spojrzenia na człowieka

W historii mamy dwa różne spojrzenia na człowieka. Widać to już od początku filozofii w koncepcjach Platona i Arystotelesa. Według Platona człowiek (dusza) pochodzi ze świata boskiego, dlatego posiada w duszy to, co realne i idealne. Natomiast ziemska powłoka człowieka przesłania to, co realne i idealne. U Arystotelesa zaś człowiek jest całkiem naturalny. Człowiek jest rozumnym zwierzęciem. Jest bytem naturalnym, który powstał jako efekt naturalnych przemian substancjalnych. Człowiek żyje naturalnie, czyli działa w oparciu o swoją naturę (istotę). Poznaje w sposób naturalny (na drodze od zmysłów do rozumu). Tworzy wiedzę na podstawie doświadczenia zmysłowego abstrahując i uogólniając treści zmysłowe. Wiedza naukowa (teoria) dotyczy istoty i przypadłości rzeczy ujmowanych w dziesięciu kategoriach.

Z kolei chrześcijaństwo ukazało nam antropologię biblijną, która również opisywała pochodzenie człowieka od Boga. Człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Wiadomo, że człowiek na początku mógł kontaktować się nawet z Bogiem, ale w wyniku grzechu pierworodnego utracił taką możliwość. Do opisu człowieka w stanie upadku wykorzystywano filozofię Arystotelesa. Ale do opisu kontaktu z Bogiem lepiej pasował Platon.

Narodziny nowożytnej koncepcji wiedzy i nauki spowodowało poznawcze rozdzielenie koncepcji człowieka. Empiryzm na nowo sformułował naturalistyczne założenia koncepcji człowieka. Człowiek rodzi się jako tabula rasa. A to znaczy, że cała jego wiedza jest naturalna i pochodzi z doświadczenia (Locke). To prowadziło do stwierdzenia, że rozum jest czymś naturalnym i nie potrzebuje zdolności nadprzyrodzonych. Człowiekowi nie jest potrzebna łaska i zbawienie, a to już znaczyło, że człowiek może się obyć bez Boga. Dlatego także później naturalistycznie nastawiony Nietzsche stwierdzi, że Bóg umarł. Ale już św. Augustyn zdając sobie sprawę z sytuacji człowieka upadłego dostrzegał potrzebę łaski i kontaktu z Bogiem. Człowiek bez Boga traci swoje znaczenie. Człowiek pochodzi od Boga i do Boga zmierza.

Jednak naturalizm uważa, że człowiek jest efektem przemian przyrodniczych. Ludzka natura wykształciła się w przyrodzie przy oddziaływaniu sił ewolucyjnych. Człowiek jest więc bytem naturalnym. Kieruje się wyłącznie zdolnościami naturalnymi. Jednak zdolności naturalne nie są jednoznacznie ukierunkowane, lecz stanowią możliwość działania na obie strony. Człowiek poznaje prawdę i fałsz, ludzkie decyzje i wybory dotyczą dobra i zła. Dlatego errare humanum est. Wątpienie i błądzenie, podejrzliwość i niewiara są czymś typowo ludzkim. Człowiek musi się zmagać ze swoim tragicznym losem.

Myślący rozum jest dialektyczny. Gdy rozum podejmuje myślenie, może równie dobrze coś twierdzić lub zanegować. Kartezjusz postawił myślenie na pierwszym miejscu i podniósł do rangi zasady i początku człowieka. Hegel z kolei pokazał nam dialektykę myślenia. Wszystko to są próby odkrycia naturalnych zdolności rozumu. Naturalny rozum może coś potwierdzać lub zanegować. Jeśli w swoim rozstrzyganiu rozum odwoła się jedynie do danych zmysłowych, to jest skazany na tworzenie wiedzy empirycznej. Potwierdza jedynie to, o czym informują go zmysły, a zaprzecza temu, czego w zmysłach nie ma. Na tej podstawie rozwinęła się nowożytna nauka zawężona do wiedzy przyrodniczej. Ale początek takiemu podejściu dał Arystoteles, bo już u niego wiedza płynęła przez zmysły.

Tragedią myślącego rozumu jest uzależnienie się od zmysłów. Jeżeli mamy myśleć według danych zmysłowych, to nie możemy uprawiać prawdziwej metafizyki. Możemy co najwyżej uprawiać metafizykę przypadłości. W najlepszym wypadku metafizykę substancji, jak Arystoteles. Będziemy poznawać byty substancjalne i opisywać je za pomocą pojęć gatunkowych i rodzajowych (czyli za pomocą zakresów pojęciowych). Tworzenie pojęć w rozumie jest bowiem dostosowane do zakresu wiedzy empirycznej.

Dopiero rozum pobudzony zupełnie innym doświadczeniem może zmienić swoje myślenie. Nawet św. Tomasz, który odkrył w bycie poziom istnienia, nie potrafił w pełni wykorzystać tego w myśleniu o człowieku. Znacznie lepiej szło mu z myśleniem o Bogu, ale myślenie o człowieku pozostawało nadal w okowach esencjalizmu. Dopiero egzystencjalizm Kierkegaarda wywrócił dotychczasowe myślenie do góry nogami. Zanegował wszystko, co do tej pory było pojęciowe i racjonalne. Egzystencjalizm zmusił człowieka do nowego spojrzenia na swoją wiarę i do spojrzenia w głąb siebie. Dotarcie do egzystencji człowieka stało się początkiem metafizyki osoby. W ten sposób egzystencjalizm jednym ruchem odrzucił idealizm myślenia, odrzucił całą nowożytną metafizykę, odrzucił także empiryczną wiedzę i naukę. Można powiedzieć, że Kierkegaard zanegował i odrzucił człowieka myślącego. Odkrył natomiast człowieka wierzącego i to stało się podstawa nowego rozwoju filozofii. Kierkegaard od nowa postawił człowieka przed nim samym. Od tej pory człowiek myślący musiał przemyśleć nie tylko swoją istotę i naturę, ale przede wszystkim swoją egzystencję, czyli swoje istnienie. W ten sposób doszła wreszcie do głosu ludzka egzystencja. Chociaż na początku tym głosem stało się milczenie, aby dalej zmienić się w akceptację i afirmację, czyli w wiarę i miłość.

Dopiero z perspektywy wielu wieków widzimy, jak trudno jest dojść do głosu ludzkiemu istnieniu (egzystencji). Mimo filozoficznego postulatu poznania samego siebie, człowiekowi nie przychodziło to wcale łatwo. A przeszkadzało mu w tym poznanie zmysłowe, dialektyczne myślenie i wolność wyboru. Łatwo jest wybierać spośród tego, co widać, a tak trudno jest zapragnąć tego, co niewidzialne.

Człowiek nie może myśleć bez posługiwania się pojęciami. Ale człowiek nie musi wierzyć w swoje myślenie. Gdy uwierzy w swoje myślenie, wtedy straci możliwość spotkania prawdy. Wiara w myślenie jest zgubą człowieka i początkiem wszystkich błędów. Człowiekowi potrzebna jest wiara w prawdę własnej egzystencji. Człowiekowi potrzebna jest wiara w swoją osobę. Człowiekowi potrzebna jest wreszcie wiara w osobowego Boga. To wiara kontaktuje nas z osobą Boga i człowieka. Musimy zaakceptować osobę, jej realność i prawdę. Potrzebna jest nam do tego kontemplacja. Kontemplacja jest doświadczeniem przez rozum człowieka osobowej prawdy. W kontemplacji mamy bezpośrednie oddziaływanie na rozum osobowej prawdy. W ten sposób rozum doznaje tego, co osobowe. Jakby ogląda bezpośrednio lub unaocznia sobie osobową prawdę. Doznaje wówczas otwartości samej prawdy i sam się otwiera na prawdę, czyli uznaje ją za swoją. Wtedy rozum zdobywa i osiąga osobową prawdę, i zaczyna działać w sposób osobowy. Rozum zaczyna przemawiać słowem prawdy. Człowiek przemawia prawdą. Wtedy rozdaje prawdę wokół siebie. Wszyscy garną się do tej prawdy. Tak było w przypadku Jezusa Chrystusa. Jezus rozdawał wokół siebie słowa prawdy i dzięki temu nawracał ludzi, zwłaszcza grzeszników. Potem słowo prawdy (słowo Boże) głosili Apostołowie. Dzisiaj czynią to kolejni słudzy Kościoła.

Do myślenia w kategoriach osobowych potrzebne jest słowo prawdy, a nie wiedza pojęciowa. To wiara stanowi nasze osobowe myślenie (myślenie o osobie ludzkiej i boskiej). Osobowe myślenie wiarą stanowi uznanie i akceptację osobowej prawdy. Dlatego wiara zawsze dąży do stwierdzenia i potwierdzenia osobowej prawdy. W wierze nie ma więc błędu i wątpienia. Jest w niej tylko uznanie osobowej prawdy. W wierze uznajemy osobową prawdę. W wierze uznajemy także samą osobę. Dlatego mówimy, że w wierze wyznajemy osobowego Boga. Ale w tej wierze wyznajemy także osobowego człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boże. Jeżeli wiara nie dotyczy osoby Boga i człowieka, to nie jest wiarą lecz ludzkim myśleniem. Wiara jest czymś radykalnie różnym od myślenia. Nie można mylić wiary (credo) z myśleniem (cogito). Wiara nie jest naszym pojęciowym myśleniem o Bogu. Wiara jest wprost samym uznaniem Boga i Bożej Prawdy (Credo in Deum). Wiara jest wyznaniem kontaktu z osobowym Bogiem. Jest pełną akceptacją Boskiej Osoby. Wiarę daje nam osobowy Bóg. Wiarę daje nam Słowo Boże. Otrzymana wiara owocuje w nas słowem prawdy i wyznaniem w nim prawdy ludzkiej i boskiej.

Skoro wiara nie jest pojęciowym myśleniem, to nauka jest wobec niej bezradna. Nauka nie jest w stanie ogarnąć aktu wiary i jej przedmiotu (właściwie osobowego podmiotu). Nauka w ogóle nie jest w stanie ogarnąć osobowego podmiotu, gdyż jest on czymś zupełnie innym niż rzeczy cielesne i poznawane zmysłowo. Nauka wypracowała metody badania materialnych przedmiotów, ale nie dysponuje metodami do badania osobowych podmiotów (czyli aktów istnienia). Psychologia, tak dzisiaj modna, zajęła się jedynie ludzkim myśleniem, czyli tym, jak wywołać odpowiednie myślenie o czymś. Sprowadza się to do manipulacji człowiekiem i jego myśleniem. Tak pojmuje się dzisiaj kulturę i politykę. Ale prowadzą one do oderwania człowieka od rzeczywistości, a nawet wprost do zanegowania tej osobowej realności. Dlatego człowiek musi się bronić przede wszystkim przed sobą samym. Człowiek musi się bronić przed swoim myśleniem, aby myślenie nie zanegowało jego osobowej prawdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz