20.09.2012

Myśliciel beznadziejny

Żeby poznać siebie, trzeba przestać myśleć



Żeby poznać siebie, trzeba przestać myśleć. Myślenie zabija bowiem wszelkie poznanie. Przede wszystkim zabija poznanie realności. Myślenie chciałoby nawet unicestwić samą realność, ale nie ma takiej siły. Dlatego przesłania nam i maskuje realność swoimi złudzeniami.

Żeby poznać samego siebie, nie potrzebujesz myślenia. Żadne rozmyślania albo medytacje nic tu nie dadzą. Dlatego trzeba porzucić myślenie i poszukać czegoś innego. Ale co to ma być? Odrzucając myślenie musimy poszukać wiary. Musisz uwierzyć w siebie. Dopiero wiara otworzy cię na egzystencjalną realność. Takiego odkrycia dokonał Kierkegaard. Musisz uwierzyć w swoją realność, żeby w ogóle móc jej doświadczyć.

To tak jak z poznaniem Boga. Żeby Go poznać, potrzebna jest wiara w Niego, a nie myślenie. Niewierzący nie znają Boga. Oni mogą jedynie o Nim pomyśleć lub porozmawiać. Ale bez własnej wiary nigdy nie poznają Boga. Wiara pozwala nam poznać Boga, gdyż pochodzi od Niego. Podobnie jest w przypadku człowieka. Wiara pozwala nam poznać człowieka, jeśli pochodzi od jego realności, czyli egzystencji. 

Jeżeli uwierzymy w bezwzględną realność człowieka, to możemy się starać ją poznać i opisać. Inaczej nasza wiedza o człowieku będzie zależna wyłącznie od myślenia, ponieważ za prawdę uznamy tylko to, co jesteśmy w stanie pomyśleć o człowieku. Ale pomyśleć możemy wszystko, a to znaczy, że niczego nie będziemy wiedzieli naprawdę.

Dlatego człowiek jawi się nam raz jako zwierzę będące cząstką przyrody, innym razem jako absolutny pan i władca samego siebie, czyli jako jakiś bożek. Raz myślimy o sobie jako niedoskonałej cielesności, aby za chwilę uznać siebie za doskonałą inteligencję (niemal boski umysł). W jednej chwili jesteśmy myśleniem, aby za moment stać się wolnością. W ten sposób ciągle się zmieniamy i stajemy w naszym myśleniu, tak jakby nas wcale nie było. Okazuje się bowiem, że nie sposób uchwycić myślenia o sobie samym. Poznać i ogarnąć (czyli uchwycić) możemy tylko własną realność. Jednak myślenie nie skontaktuje nas z naszą własną realnością. Ono wciąż nas od tej realności oddala i odgradza. Dlatego należy porzucić myślenie na rzecz wiary.

Otóż wiara jest czymś tak samo racjonalnym jak myślenie. Powiemy nawet więcej – wiara jest zasadą i początkiem poznawania tego, co realne. Wiara jest prawdziwym aktem rozumu. Natomiast myślenie jest czymś złudnym i pozornym. To jest jedynie coś, co się nam wydaje (apparetur). Ponieważ to my sami tworzymy te pozory i złudzenia, to bardzo łatwo się na nie godzimy.

Przecież dla nas ludzi najważniejsze są zawsze własne poglądy. Bo to sobie sami pomyśleliśmy. Bo sami wybieramy własne myślenie, dlatego uważamy je za coś jak najbardziej swojego. Liczy się tylko moje zdanie, nawet wbrew rzeczywistości. Hegel miał czelność odrzucać fakty, gdy nie zgadzały się z jego poglądami (z jego myśleniem). Czyż my nie robimy tego samego? I nawet nie zapytamy, po co jest to nam potrzebne.

Dlatego chętniej kreujemy swój wizerunek niż dajemy się poznać naprawdę. Czego się boimy? Może tego, że poza pozorami nie ma już niczego. Dlaczego więc nie chcemy odbudować własnej realności? Może po prostu nie wiemy jak. Przecież zapomnieliśmy już o etyce i filozofii. Wystarcza nam chemia i fizyka, biologia i fizjologia. I nawet nie zdajemy sobie sprawy, że one nie sięgają do wnętrza naszej realności (naszej egzystencji).

Czy zatem człowiek jest w stanie odkryć swoją realność? Czy zdoła zrozumieć swoją osobę? Czy będzie żył złudzeniami na temat własnej natury? Raczej będzie się starał wymyślić siebie na nowo i zamknąć w komputerowym świecie wirtualnym. W ten sposób człowiek stanie się tylko złudzeniem, lecz pewnie nie potrzebuje niczego więcej.

Musisz się zdecydować, czy chcesz być złudzeniem i żyć złudzeniami, pozostając samemu pozorną kreacją, czy jednak chciałbyś osiągnąć osobową realność? Ale nie łudź się, że osiągniesz realność dzięki wymyślaniu siebie. Możesz wymyślić sobie wspaniałą kreację, która zachwyci wszystkich dookoła, ale pod tym opakowaniem zginęła już realna osoba. Wysilasz się na zewnątrz wymyślając swój medialny wizerunek, lecz w środku brakuje ciebie samego. Nie łudź się, że poprzez wizerunek stworzysz siebie samego. Tak naprawdę człowiek istnieje w swojej osobie. Tam musisz poszukać siebie samego.

Musisz się zatroszczyć o osobę, bo przede wszystkim jesteś wcieloną osobą. Aby więc być i pozostać sobą, musisz rozwinąć osobową realność. Ponieważ to osoba tworzy i przyczynuje twoją dusze i ciało.

Swoją realność człowiek musi odnaleźć właśnie w osobie, bo osoba stanowi samą zasadę realności. Osoba jest podmiotowością istnienia. Jest to pierwsza zasada ludzkiego bytu. Wszystko inne zależy już od osoby. Myślenie także.

Jakiego poznania potrzebuje człowiek?

Człowiek nie może się obyć bez poznania. Ale jakiego poznania potrzebuje człowiek? Na co dzień wystarcza nam poznanie zmysłowe, które pozwala nam poruszać się w otaczającym nas świecie. Ale to nie wszystko. Człowiek jest świadomym siebie podmiotem, dlatego chciałby wiedzieć, kim jest. A do tego konieczne jest już poznanie umysłowe. Co więcej potrzebna jest wiedza filozoficzna. Na czym możemy oprzeć swoją wiedzą, aby pozwoliła nam zrozumieć samego siebie i cały otaczający nas świat?


Filozofia pragnie być wiedzą rozumiejącą rzeczywistość, a nie tylko ją opisującą. Sam opis nie daje nam rozumienia. Jak więc osiągnąć rozumienie tego, co realne? Do poznania rozumiejącego potrzebna jest odpowiednia moc poznawcza, w średniowieczu nazywana inteligencją (intelligentia). Według mnie tą poznawczą mocą jest słowo prawdy, które nasz umysł musi przyjąć z zewnątrz. Słowo prawdy pochodzi bezpośrednio od samej prawdy bytowej. Albo więc pochodzi od Boga jako Pierwszej Prawdy, albo pochodzi od osobowej prawdy bytów rozumnych (czyli od osobowego istnienia wyposażonego w prawdę bytową).

Wydaje się, że nie ma innej drogi prowadzącej do rozumienia rzeczywistości. Do tego jest potrzebna i konieczna szczególna moc poznawcza – moc słowa prawdy. To właśnie słowo-logos stanowi moc poznawczą. Bez tego słowa ludzki umysł staje się jedynie świadomością jako przechowalnią i magazynem treści poznawczych. Gdy umysł straci moc słowa prawdy, wtedy staje się czystą świadomością. Pozostają w nim stare treści poznawcze, a jednocześnie pojawiają się nowe treści pochodzące z doświadczenia zmysłowego. Taki umysł ma jedynie zdolność posługiwania się posiadanymi treściami, czyli dysponuje zdolnością myślenia. Traci jednak zupełnie zdolność rozumienia rzeczywistości (rozumienia tego, co realne).

Można powiedzieć, że taki umysł trwa wyłącznie jako zamknięty w sobie (patrz solipsyzm zarzucany Husserlowi). Umysł jako świadomość nie ma możliwości realnego kontaktu z bytami, ponieważ realny kontakt daje umysłowi jedynie rozumienie sprawiane przez słowo prawdy. Bez słowa nie ma w umyśle mocy poznawczej, czyli możliwości realnego kontaktu poznawczego z rzeczywistością (z realnymi bytami). Umysłowe poznanie jest bowiem realnym kontaktem z bytami.

Wynika z tego, że myślenie (cogito) jest tylko samym posługiwaniem się treściami poznawczymi. To jest, jak sądzę, taka żonglerka pojęciami. Myślenie posługuje się pojęciami, pojęcia są bowiem tworami umysłowymi. To właśnie pojęcia wraz ze swoimi znaczeniami służą nam do myślenia o czymś. Dalej służą także do opisu i mówienia o czymś. Są podstawą tworzenia języka. Dlatego myślenie posługuje się treściami pojęciowymi, ale w żadnym wypadku nie jest rozumiejącym poznaniem. Myślenie jest taką kulturalną twórczością. Najlepiej wiedzą o tym pisarze i poeci.

Nasze pojęcia powinny powstawać w umyśle nie na podstawie myślenia, lecz na podstawie rozumienia. Umysł musi dysponować rozumieniami. Nasz umysł zdobywa rozumienia dzięki mocy poznawczej słowa prawdy. Rozumienie jest bowiem owym realnym kontaktem z bytem. Dlatego powinniśmy tworzyć pojęcia jedynie na podstawie rozumień. Tylko wówczas nasze pojęcia umysłowe przystają do rzeczywistości i określają realność bytów. Jeżeli zabraknie rozumienia, to wówczas pojawiają się dowolnie tworzone pojęcia oparte tylko na zdolności myślenia. Łączymy wtedy swobodnie różne treści poznawcze, zarówno te pochodzące z rzeczywistości, jak i te pochodzące z myślenia. Tak powstaje poznawczy galimatias, czyli naukowy bełkot.

Możemy się także odwołać do doświadczenia zmysłowego, ale wtedy pojawiają się jedynie wrażenia zmysłowe, które nasz myślący rozum stara się zebrać i scalić w jakieś treści pojęciowe. Wydaje się, że ten właśnie etap poznania opisał w swoim dziele Kant. Według niego myślący rozum łączy wrażenia i wyobrażenia w treści pojęciowe tworząc w ten sposób wiedzę zjawiskową. Natomiast empiryzm stawiając wyłącznie na poznanie zmysłowe musiał całkowicie zrezygnować z rozumienia rzeczywistości (czyli bytów substancjalnych). Dlatego Anglicy zerwali z pojęciem substancji, uważając, że nie istnieje nic takiego, a jeśli istnieje, to jest niepoznawalne. Dalszą konsekwencją było zastąpienie pojęcia substancji przez nowy twór umysłowy w postaci pojęcia faktu. Uznano, że poznając rzeczywistość mamy do czynienia jedynie z faktami (czyli jakimiś zdarzeniami dotyczącymi rzeczy cielesnych) ujmowanymi przez zmysły. Według empirystów człowiek nie poznaje bytów substancjalnych, gdyż nie ma do tego odpowiednich narzędzi, lecz poznaje fakty (przedmioty lub zdarzenia cielesne). Jak chciał Hume, ludzka wiedza musi być faktyczna, czyli jedynie opisywać fakty.

Jednak pojęcie faktu jest takim samym tworem umysłu jak pojęcie substancji. Funkcja poznawcza obu tych pojęć jako rozumienie rzeczywistości jest mocno ograniczona. Empiryczny fakt posiada taką samą wartość jak substancja myśląca w racjonalizmie. To znaczy o czymś opowiada, ale niczego nie wyjaśnia, a raczej zaciemnia. Można stwierdzić, że w ten sposób powstaje jedynie wiedza pozorna, która dotyczy rzeczywistości w ograniczonym zakresie. Dlatego były podejmowane próby stworzenia zupełnie nowej wiedzy o rzeczywistości. Taką udaną teorię przedstawił Newton. Otóż pokazał on, że można sformułować prawa rządzące światem przyrody w postaci wzorów matematycznych (czyli zależności liczbowych).

To była prawdziwa rewolucja, która w doskonały sposób połączyła umysł i zmysły, teorię i doświadczenie. Kant był zachwycony odkryciami fizyki Newtonowskiej. Dlatego według niego tak powinna wyglądać idealna wiedza naukowa. To znaczyło, że myśl w postaci liczby (właściwie wzoru matematycznego) może ujmować i opisywać rzeczywistość. W ten sposób rozumienie rzeczywistości zostało zastąpione przez matematyczne obliczenia. Istnieje więc tylko to, co da się obliczyć i co jest wymierne. Rzeczywistość została sprowadzona do zależności liczbowych. Odtąd już ważne będzie tylko to, co możemy zmierzyć i zważyć, czego prędkość i masę zdołamy obliczyć. Ten ideał został ostatecznie przyjęty w dobie neopozytywizmu. I taką wiedzę mamy do dzisiaj.

Wszyscy byli tak zachwyceni nową metodologią, że nawet nikt nie zapytał, czy w ten sposób można badać człowieka i co z tego wyniknie? Czy człowiek jest tak samo wymierny jak rzeczywistość materialna? Skoro człowiek jest materialny, co przecież widać gołym okiem, to zaczęto wymierzać człowieka na wszystkie strony. Żeby sprowadzić go do roli przedmiotu badań naukowych, uznano człowieka za cząstkę świata przyrodniczego. Człowiek stał się takim materialnym materiałem badawczym. Znów powrócił do rangi zwykłego zwierzęcia. Tyle, że człowiek wie, że jest zwierzęciem. Do takiego poziomu sprowadzono ludzką rozumność, a właściwie świadomość. To pokazywało, że człowiek może być zwierzęciem naukowym (jako badacz i badany).

Ale stwierdzono, że człowiek jest zwierzęciem, które potrafi się uczyć niewyobrażalnie szybko, bo w sposób natychmiastowy. Nikt nawet nie zauważył, że ten fakt zaprzecza ewolucji. Gdyż człowiek nie potrzebuje nieskończonego procesu rozwojowego, bo rozwija się i uczy w zawrotnym tempie. To po prostu jest cud natury, którego nie da się wytłumaczyć.

W co zatem mamy wierzyć? W to, że człowiek powstał w wyniku ewolucji, żeby jednocześnie zaprzeczyć jej samej? Człowiek jest więc rewolucją w ewolucji. Czy w to, że został stworzony w całej swojej realności przez doskonałą przyczynę? A może rozwinął się sam z siebie i sam siebie wykreował?

To dzisiaj człowiek podejmuje kreację samego siebie. Człowiekowi przestała już wystarczać jego własna realność, toteż zaczął poszukiwać czegoś nowego i innego. Ale ta samokreacja doprowadziła człowieka do nierealności. Chcąc stworzyć coś nowego człowiek stworzył tylko pozorną nicość.

W dzisiejszych czasach człowiek marzy o kreacji własnego wizerunku. Na ogół jest to kreacja wizerunku medialnego. Wizerunek medialny to coś, czego naprawdę nie ma, ale coś, co istnieje w ludzkiej świadomości. To jest coś, o czym się tylko mówi albo plotkuje. Ale większość ludzi myśli, że to, o czym się mówi w mediach, jest prawdziwe i realne. Co więcej, ci ludzie czują się zachwyceni takim myśleniem. Każdy człowiek czuje się zachwycony swoim myśleniem. A to tylko znaczy, że myślenie ogłupia. Nic tak nie ogłupia człowieka jak myślenie! Strzeżcie się swojego myślenia!

Człowiekowi potrzebne są relacje



Człowiekowi potrzebne są dzisiaj relacje a nie kreacje. Człowiek się zupełnie pogubił. Zatracił siebie i swoją osobę, dlatego nie jest w stanie nawiązać relacji osobowych.

A to przecież relacje osobowe dają nam realność duchową. Relacje doskonalą sam aktywny podmiot, czyli właśnie osobę. Osoba spotyka się z drugą osobą wyłącznie poprzez relacje osobowe. Cała sfera duchowego przeżywania stanowi jedynie wyraz i przejaw nawiązywanych relacji osobowych. Bez tych relacji nie ma duchowego życia.

Wiara w drugiego człowieka lub miłość do niego nie pojawiają się znikąd jak kosmici. Takie duchowe doświadczenie musi mieć źródło w realnym kontakcie, czyli w osobowym spotkaniu.

Osoby spotykają się na gruncie egzystencji, czyli osobowego istnienia. Ludzka osoba stanowi podmiotowość istnienia. Dlatego osoba „funkcjonuje” w wymiarze egzystencjalnym. Osoby spotykają się w łączności egzystencjalnej, jaką dają nam tylko relacje osobowe.

Relacje osobowe łączą własności istnieniowe prawdy, dobra i piękna dwóch osób. Dlatego nie mają nic wspólnego z relacjami interpersonalnymi opisywanymi w psychologii, gdyż psychologia w żaden sposób nie dociera do poziomu egzystencjalnego. Ona ślizga się jedynie po powierzchni, co najwyżej zaglądając do przepastnego worka naszej świadomości.

Jednak to wszystko, co w człowieku jest osobowe, nie dzieje się w świadomości, lecz w samej egzystencji. Tylko osobowe istnienie posiada takie własności (transcendentalne), które umożliwiają powstanie kanałów kontaktowych w postaci relacji osobowych. Prawda oddziałuje i łączy się z prawdą. Dobro z dobrem, a piękno lgnie do piękna. W ten sposób powstaje realna łączność na poziomie egzystencjalnym (czyli w samym istnieniu).

Nie ma silniejszej łączności pomiędzy osobami. Wszystko inne stanowi jedynie namiastkę tej łączności jako jej istotowe przejawy. Bez egzystencjalnej łączności nasze słowa i czyny, nasze uczucia i przeżycia będą jedynie doraźnym złudzeniem, jakimś przypuszczeniem i domysłem bez realnej pewności. Realną pewność związku dają nam relacje osobowe. Tylko one tworzą nierozerwalne więzy, które są zdolne wszystko przetrwać.

Jeżeli chcemy budować wzajemną łączność na swoich własnych decyzjach, to nie mamy co marzyć o trwałości związku, gdyż nasze decyzje są zmienne i nietrwałe (filozofia powie, że są dialektyczne w rozumieniu Heglowskim). Decyzje mogą być raz na tak, aby kolejnym razem zmienić się na nie. Okazuje się, że decyzje podejmowane na poziomie rozumu i woli nie są dla nas ostatecznym punktem odniesienia. One są po prostu dowolne. Dlatego powinny być oparte na czymś niepodważalnym, czyli na silnym fundamencie realności. Same decyzje nie mają bowiem realnej mocy, gdyż są jedynie aktami intencjonalnymi. Mogą się dokonywać lub nie, albo idąc dalej dokonują się tak lub inaczej.

Decyzje mogą co najwyżej zaprzeczać lub potwierdzać relacje osobowe. Bez tego potwierdzenia decyzje są niczym nie potwierdzone. A to znaczy, że są dowolne i nietrwałe, chociaż są wolne i niezależne. Toteż częściej zabiegamy o wolność decyzji, niż o ich realne ugruntowanie. Otóż wolność decyzji niczego nam nie gwarantuje, a nawet wprost przeciwnie – wywołuje brak odpowiedzialności. Nie można być odpowiedzialnym za wolność. Za wolność się nie odpowiada. Dlatego dzisiaj człowiek chce być wolny, a nie odpowiedzialny.

Nasze decyzje wyznaczają więc doraźne kontakty z ludźmi. Codziennie decydujemy się na takie czy inne zachowanie. Ale nie wolno nam decydować o życiu lub istnieniu tej czy innej osoby. Wobec osób, zwłaszcza tych najbliższych, powinniśmy się kierować relacjami wiary, nadziei i miłości. Możemy bowiem wierzyć w osobową prawdę drugiej osoby, a niekoniecznie w jej decyzje. Możemy pokochać jej osobowe dobro, a nie jej postępowanie. Możemy oczekiwać pięknego życia osobowego, a nie zmiennych uczuć.

Dopiero na podstawie relacji osobowych powinniśmy podejmować konkretne decyzje, które będą wówczas służyły prawdzie, dobru i pięknu drugiej osoby. W działaniu człowiek powinien służyć realności, a nie zaspakajaniu własnej wolności decydowania. Wolność decydowania niczego nam nie daje, a może wszystko zabrać. Dlatego najpewniejsze są relacje osobowe, które obdarzają realnością nasze działania.

1.09.2012

Myślenie mnie rozpiera



Słowo prawdy, czyli poznanie filozoficzne


W trakcie uprawiania filozofii niezmiernie ważną rolę odgrywa filozoficzne poznanie. Jeżeli zastanawiano się, czym ma zajmować się filozofia, to było to zawsze związane z odpowiednią teorią poznania. Wypracowane przez Greków założenie głosiło, że to przedmiot wiedzy naukowej, czyli właśnie filozoficznej powinien wyznaczać właściwy zakres poznania. Jednak zbyt często zdarzało się w historii, że różne ujęcia poznawcze określały przedmiotowy zakres wiedzy filozoficznej.

Oczywiście wiodącą rolę przypisywano ludzkiemu rozumowi, co niestety sprawiało, że wiedza rozumowa wprost wyznaczała przedmioty, którymi miałaby się zajmować filozofia. Od początku zdawano sobie sprawę, że nasz rozum tworzy wiedzę pojęciową. Ale to powodowało, że z jednej strony chciano dostosowywać rzeczywistość do takiej wiedzy (Platon), albo z drugiej strony starano się dostosowywać posiadaną wiedzę do rzeczywistości (Arystoteles). Niestety te początkowe rozwiązania nie były zbyt adekwatne i zadowalające. Ponieważ nie było do końca wiadomo, jak dokonuje się tutaj ostateczne uzgodnienie pomiędzy rozumem a rzeczywistością. Dlatego przyjmowano, że ludzki rozum pasuje albo przystaje do rzeczywistości, a jednocześnie zakładano, że rzeczywistość w swej wewnętrznej strukturze jest racjonalna. Scholastyka ukuła w tym względzie znaną formułkę – adequatio rei et intellectus. Formuła była bardzo prosta i przez to stała się popularna, ale tak naprawdę ona również niczego nie wyjaśnia.

Trzeba więc się zastanowić, czy ludzki rozum (albo szerzej umysł) pasuje do rzeczywistości i jak to się dzieje? Dlaczego w ogóle możemy poznawać realne byty? Naszą wiedzę pojęciową wyeksponował już Sokrates, uznając ją za cnotę i najwyższe dobro człowieka. To oczywiście popchnęło filozofię w kierunki etyki i antropologii, lecz zarazem wypaczyło metafizykę. Ponieważ na tej podstawie Platon sformułował tezę, że pojęcia ogólne ujmują specyficzną rzeczywistość idei (świat idei). Taki był ostateczny efekt nadmiernej wiary w wiedzę pojęciową człowieka. Podobna sytuacja powróciła w sporze o uniwersalia, jaki wybuchł w XII wieku. Ale takie samo myślenie przyświecało nowożytnemu idealizmowi (np. Hegla).

W związku z tym należy postawić pytanie, czy wiedza pojęciowa jest najdoskonalszym efektem naszego poznania rozumowego lub intelektualnego? Otóż taka wiedza byłaby czymś doskonałym, gdyby zawierała całe poznanie i rozumienie rzeczywistości, jakie jest dostępne człowiekowi. Jednak tak się nie dzieje, gdyż wiedza pojęciowa nie jest prostym lub bezpośrednim skutkiem poznania intelektualnego (rozumowego). To, co starożytni nazywali intelligere nie wyraża się bowiem w pojęciu, lecz przede wszystkim w słowie. Natomiast wiedza pojęciowa jest już skutkiem ludzkiego myślenia (cogito), które posługuje się poznaniem zmysłowym tworząc na tej bazie swoje pojęcia. Stąd wiedza pojęciowa jest skutkiem myślenia, a nie poznania intelektualnego (intelligere). Dlatego pojęcia służą człowiekowi do myślenia o rzeczywistości i nie przynoszą nam żadnego rozumienia rzeczywistości (jej realności). Rozumienie realności jest zawarte w słowie, jakim posługuje się poznający intelekt (jeszcze przed myśleniem), a nie myślący rozum. Dlatego musimy stwierdzić, że to, co nazywamy potocznie poznaniem rozumowym w postaci wiedzy pojęciowej, jest tylko naszym myśleniem. To właśnie myślenie stworzyło ludzki język, który posługuje się pojęciami, czyli treściami o określonym zakresie znaczeniowym, odnoszonymi do rzeczy ujmowanych w poznaniu zmysłowym.

Opracowanie tej koncepcji wiedzy rozumowej zawdzięczamy w dużej mierze filozofii i myśli nowożytnej poczynając od Kartezjusza poprzez Locke’a i Hume’a aż po Kanta. Niestety późniejszy idealizm znów zabsolutyzował nasze myślenie utrzymując, że tworzy ono samą rzeczywistość (Hegel). Można powiedzieć, że nowożytność była w ogóle zafascynowana myśleniem i od czasów swego Mistrza Kartezjusza uznawała myślenie za poznanie intelektualne (rozumowe lub umysłowe). Zupełnie zapomniano o poznaniu rozumiejącym, które było zawsze podstawą wiedzy metafizycznej. Dlatego w czasach nowożytnych metafizyka zaczęła szybko upadać, natomiast rozwijały się bujnie wszelkiego rodzaju idealizmy. Już od czasów Platona idealizm odwoływał się jedynie do ludzkiego myślenia. Szczytową formę to podejście osiągnęło u Hegla. Uważał on po prostu, że myślenie stanowi fundament rzeczywistości, a rzeczywistość istnieje i rozwija się w rytmie myślenia (teza-antyteza-synteza).

Nowożytny racjonalizm jest oparty na całkowitej dominacji myślenia. Przecież już Kartezjusz uznał myślenie za jedyne wyposażenie ludzkiego umysłu. Stąd dla całej filozofii nowożytnej ludzki umysł potrafi tylko myśleć. Otóż empiryzm wcale nie zanegował tej tezy, a jedynie dodał, że cała treść naszego myślenia pochodzi z doświadczenia zmysłowego. To znaczyło tyle, że umysł dysponuje tym, co przekazują mu zmysły. Hume dopowiedział, że umysł przeprowadza kojarzenie danych wrażeniowych. Z kolei Kant stwierdził, że myślenie dokonuje scalenia danych wyobraźni. Wszystkie te pomysły uzupełniały jedynie główną tezę Kartezjusza, że podstawą i zasadą poznania umysłowego jest myślenie.

Już u samego Mistrza stało się jasne i oczywiste, że myślenie zupełnie nie pasuje do rzeczywistości. Myślenie powstało bowiem na zasadzie negacji realności. Myślenie nie jest więc i nie może być żadnym poznaniem. Ono pozostaje zawsze tylko myśleniem. Pomimo wszelkich kłopotów filozofia nowożytna nie porzuciła nigdy myślenia. Wprost przeciwnie, filozofia akceptując bez wątpliwości myślenie odrzuciła po prostu rzeczywistość. Najpierw odrzucono poznanie substancji (bytu substancjalnego), aby zamienić je na poznanie faktów (czyli czegoś, co tworzy nasze myślenie). Hume uznał, że człowiek poznaje jedynie jakąś mgiełkę wrażeń, a nie realne rzeczy. A potem Kant uznał i dodał, że rzeczywistość (rzecz sama w sobie) jest niepoznawalna, dlatego znamy jedynie jakąś sferę zjawiskową. Takie podejście do poznania stanowiło śmierć metafizyki, a tym samym prawdziwej filozofii człowieka.

Człowiek stał się najpierw rzeczą lub substancją myślącą, aby później okazać się myśląca jaźnią, która rozpływa się w jakimś Myślącym Duchu. Na koniec został uznany u Husserla za myślący podmiot, czyli za świadomość, która przecież realnie nie istnieje. Ani Kartezjańska res cogitans, ani Husserlowska świadomość nie mają żadnych podstaw realności. Można więc podsumować, że w czasach nowożytnych sam człowiek przestał istnieć. To znaczy, że przestał być realnym bytem, zadowalając się jedynie pozorami i złudzeniami. A więc człowiek okazał się fenomenem człowieka, a nie samym człowiekiem. Po prostu przestaliśmy zauważać realność człowieka. To jest tragiczne.

Nieliczne protesty, jakie pojawiły się w XIX wieku, zmierzały w stronę irracjonalizmu uznając człowieka za byt irracjonalny, a na koniec za coś absurdalnego. Człowiek stał się nierealny, gdyż okazał się czymś absurdalnym. Nierealność człowieka nikogo nie przeraża. Filozofowie zupełnie się tym nie przejmują. Z kolei zwykli ludzie są pochłonięci swoją codziennością nie zastanawiając się nad statusem własnej osoby. Ale taki stan świadomości stworzył całkiem absurdalne poglądy, które zaprowadziły nas do ludobójstwa. To jest niestety groźne.

Najłatwiej jest stwierdzić, że człowiek jest myśleniem lub wolnością (świadomością), bo to brzmi jakoś swojsko i znajomo, niż poszukiwać wyboistej drogi dotarcia do rzeczywistości i realności. Okazuje się, że nasze myślenie zabija realność. Dlatego dzisiaj człowiekowi wydaje się, że nie potrzebuje realności. Uważa, że wystarczy mu zwykłe myślenie. Ale to nie wystarczy.

Skoro myślenie nie ma nic wspólnego z rozumieniem, to gdzie należy szukać rozumiejącego poznania i rozumienia rzeczywistości. Przecież bez tego nie będziemy w stanie zrozumieć człowieka, a więc poznać siebie samych, ponieważ pomyśleć o człowieku możemy zupełnie dowolne rzeczy. Możemy swobodnie pomyśleć i przyjąć, że człowiek jest czysto materialnym ciałem, które przystosowało się do środowiska przyrodniczego. Ale równie dobrze możemy to zanegować i przyjąć, że człowiek jest substancją czysto duchową, czyli duszą, stworzoną przez Boga. Jednak obie te propozycje są tylko naszym myśleniem o człowieku, a nie poznaniem ludzkiej realności. Człowiek nie jest ani materialnym ciałem, ani niematerialną duszą. Człowiek jest przede wszystkim osobą, która przejawia się dla nas jako dusza i ciało. Powiemy raczej, że człowiek jest uduchowioną i wcieloną osobą.

Co zatem pozwala nam dotrzeć do realności osobowej człowieka? Albo możemy zapytać inaczej, czym jest rozumiejące poznanie człowieka? Aby ludzki umysł mógł poznawać rzeczywistość, musi być wyposażony w odpowiednią moc poznawczą. Otóż tę moc poznawczą określano dawniej mianem intelligentia. Poznanie umysłowe czyli intelektualne (intelligere) uważano za jakiś wewnętrzny ogląd rzeczy, jakby przenikanie wewnętrznej struktury bytu, czyli poznanie zasad współtworzących realny byt. Wydaje się, że taka moc poznawcza płynie ze strony słowa, które stanowi obecność w umyśle osobowej prawdy. Ta bytowa prawda stanowiąca realną własność istnienia przejawia się w umyśle właśnie pod postacią słowa, ponieważ w umyśle nie ma realnej prawdy, lecz jest obecna jej moc poznawcza w postaci słowa prawdy. Obecne w umyśle słowo prawdy uzdalnia i przystosowuje umysł do kontaktu z prawdą realności, czyli z własnością prawdy obecną w każdym realnym bycie. Tylko dzięki słowu prawdy umysł może przeniknąć aż do własności prawdy realnego bytu.

Bez tej mocy i zdolności nasz umysł byłby bezradny w poznawaniu prawdy, a to znaczy, że musiałby podporządkować się poznaniu zmysłowemu, jak chciał empiryzm. Tak właśnie się dzieje, gdy umysł utraci słowo prawdy. Wtedy staje się zdolny jedynie do myślenia, czyli posługiwania się treściami zmysłowymi. Myślący umysł, zwany potocznie rozumem, tworzy sobie jakieś pozorne przedmioty (Kantowskie zjawiska albo empiryczne fakty) pomijając zupełnie realne rzeczy. Dlatego można się zgodzić z Kantem, że myślący rozum nie poznaje i nie zna rzeczy samych w sobie, lecz tylko wytworzone zjawiska. Ale przez to nasz rozum nie rozumie rzeczywistości, ale obraca się w pomyślanym świecie zjawisk i faktów.

Toteż do umysłowego poznania realności potrzebne jest słowo prawdy. Umysł, który utraci słowo prawdy, nie jest w stanie odzyskać go samodzielnie. Na pewno nie zdobędziemy słowa prawdy poprzez myślenie. Słowo prawdy możemy tylko otrzymać od kogoś w darze. Jedynie druga osoba, sama obdarzona wiarą i słowem, może nam przekazać posiadane słowo. Najłatwiej słowo prawdy otrzymamy od Boga, ale do tego konieczne jest nawrócenie się. Jeżeli więc zwrócimy się do samego Źródła Realności, to wówczas otrzymamy słowo, które posiada moc poznawczą albo samo jest taką mocą.

Dlatego trzeba stwierdzić, że nauczanie filozofii jest takim przekazywaniem sobie słowa prawdy. Prawdziwym filozofem jest tylko ten, kto sam posiada słowo i umie je przekazać innym. Na tym także polega prawdziwa katecheza. Zatem filozofia nie jest żadnym nauczaniem myślenia o człowieku, lecz jest przekazem samej prawdy o człowieku. Filozofia jest przekazem słowa o człowieku. (Mamy w historii takie teksty jak Słowo o wyprawie Igora)