Zawsze zastanawiałem się, jak to
jest z tą oczywistością myślenia. Kartezjusz stwierdził: Jeżeli wątpię, to myślę. Ale rozpatruje się tutaj jakąś czynność
rozumu. Wątpienie może być początkiem myślenia, lecz samo musi czegoś dotyczyć.
Oznacza to, że nie ma bezpostaciowego wątpienia. Mogę w coś wątpić albo wątpić
o czymś. Otóż pomija się tu zasadniczą sprawę, że to wątpienie (metodyczne czy
nie) dotyczy realnego świata albo naszego poznania tego świata
(rzeczywistości). Przecież nie wątpię w swoje wątpienie, a co więcej nie wątpię
w swoje myślenie, ponieważ wtedy wniosek byłby bezpodstawny. Zatem wątpienie
jest zawieszeniem realności, czyli tym, co później u Husserla będzie braniem w
nawias. W ten sposób odkrywamy wyłącznie myślenie, które jest właśnie intencjonalnością
świadomości. Możemy również stwierdzić, że wątpiąc lub biorąc w nawias zamykamy
się wyłącznie w naszej świadomości (czyli myślącym umyśle).
Kartezjusz
pokazuje więc wyraźnie, że odcinając się od rzeczywistości stajemy po stronie
myślenia. Odkrywamy wtedy własne myślenie (cogito), czyli swoją zdolność do
myślenia. No dobrze, ale w tym momencie następuje zadziwiający skok – cogito ergo sum (myślę więc jestem). Niestety jest to skok w otchłań absurdu, posługując się wyrażeniem Kierkegaarda.
Otóż uprawnionym wnioskiem mogłaby być teza: myślę więc jestem myślą. Dzisiaj możemy dodać: jestem czystą myślą, ale niczym więcej. Przeskok do istnienia jest
bezpodstawny. Myślę to nie znaczy, że
realnie istnieję. Jeśli myślę, to
jestem czystą intencjonalnością. Jestem czystą świadomością, która nie
dysponuje żadną treścią przedmiotową. Myślenie jest tylko strzałem
intencjonalnym. Strzelam intencjami, które nie znajdują wypełnienia, bo nie ma
niczego poza czystą intencjonalnością. Powstaje zatem pytanie, z czym mamy do
czynienia?
Myśląc możemy
mieć tylko oczywistość myślenia i nic więcej. Czy zatem istnieje możliwość
wyjścia z myślenia poza myślenie? Kartezjusz dokonał nieuprawnionego przeskoku
do istnienia. Myślenie nigdy nie dowodzi istnienia. Zwłaszcza jeżeli myślimy o
Bogu, to nie dowodzi to istnienia Boga. Jeśli myślimy, to zawsze coś wymyślamy.
Jeżeli zaczynamy myśleć o Bogu, to możemy co najwyżej wymyśleć coś dowolnego na
temat Boga. Tak powstają herezje. Myślenie nie zawiera bowiem w sobie
prawdziwości. Naturą myślenia nie jest bowiem prawda lecz dowolność intencji.
Na takiej wolności nie da się postawić i oprzeć prawdziwości. Prawda wymaga
bowiem realności a nie dowolności myślenia. Podstawą dla prawdy jest zawsze
realność. A Kartezjusz na początku, czyli w wątpieniu, odrzucił realność.
Dlatego nie może uzyskać prawdy dzięki myśleniu. Stąd możemy przyjąć, że
dokonał zafałszowania w głównej tezie cogito
ergo sum. Być może Kartezjusz dał się zwieść autorytetowi Augustyna.
To Augustyn
jako pierwszy w historii wprowadził do filozofii pojęcie myślenia (cogitare). Trzeba przyznać, że Augustyn
słusznie poszukiwał oczywistości istnienia. Poszukiwał oczywistości istnienia
samego siebie, czyli ogólnie mówiąc – istnienia człowieka. W Soliloquiach pyta wprost: – Ty, który chcesz poznać siebie, czy wiesz,
że istniejesz? I odpowiada: – Wiem. A
skąd to wiesz? Odpowiedź: – Nie wiem.
A zatem w tym miejscu pojawia się problem. Augustyn wie, że istnieje, ale
stwierdza, że nie wie, skąd to wie. Wydaje się, że powinien odwołać się tutaj
do wiary (credere). Wtedy zachowałby
się jak prawdziwy teolog. Lecz po nawróceniu Augustyn zamierza nadal
filozofować, czyli próbuje przemawiać jak filozof.
Pamiętamy, że
wiarę zdefiniował chyba zbyt filozoficznie – credere est cogitare cum assensione. Dlatego w pytaniu o istnienie
powinien odwołać się do uznania realności (assensus
lub assensio). Wiara uznaje bowiem
realność, lecz z pewnością nie jest myśleniem. Jednak Augustyn idzie tropem
myślenia. Pyta: – Czy wiesz, że myślisz?
Odpowiada: Wiem – stąd wniosek: prawdą jest zatem to, że myślisz? I
tutaj pojawia się potwierdzenie: To
prawda (verum). Gilson tak komentuje ten fragment dialogu. „Pewność
istnienia myślącego podmiotu jest więc ugruntowana bezpośrednio na pewności
istnienia myśli, w przeciwieństwie do każdej późniejszej pewności i ta
niezaprzeczalna prawda jest również najpierwszą ze wszystkich pewności
(Wprowadzenie do nauki…, s.53-54).
Jeżeli mamy
pewność myślenia, to trzeba zapytać, czy dzięki temu dowiadujemy się czegoś.
Ciekawe, że przy poprzednim pytaniu – czy
wiesz, że istniejesz? – mamy dodatkowe dociekanie – skąd to wiesz? Przy pytaniu o myślenia takie dociekanie jednak
znika. Skąd wiesz, że myślisz? Tutaj powinno pojawić się Kartezjańskie
wątpienie, lecz Augustyn odwołuje się raczej do błądzenia (a może chodzi o
pomyłkę lub nawet kłamstwo). W De
civitate Dei powiada: jeśli się mylę
(właściwie stwierdzam fałsz), to jestem (si enim fallor, sum) I dalej: Bo
ten, kto nie istnieje, nie może się również mylić (twierdzić fałszywie), a zatem
istnieję z racji tego, że się mylę (albo twierdzę fałszywie).
A to by
znaczyło, że człowiek istnieje nie z racji prawdy istnienia, lecz z powodu
kłamstwa, czyli stwierdzenia fałszu. Któż chciałby dowodzić lub opierać swoje
istnienie na fałszu? Odpowiedź może być tylko jedna – złośliwy Demon.
Kartezjusz przyznał się do takich konszachtów niegodnych filozofa. Augustyn
nawet nie podejrzewał, że dał się zwieść demonicznemu myśleniu. Czy w tym
dialogu Augustyna nie jest tak, że stwierdzam jedynie swoje fałszywe istnienie?
Przecież żadne myślenie, czy będzie prawdą, czy fałszem, nie jest w stanie
dowieść realności. Ponieważ realność jest tylko prawdziwa, co oznacza, że
istnieje naprawdę, zaś myślenie przedstawia jedynie fałszywe istnienie, czyli
intencjonalność świadomości. Myślenie tworzy jedynie swój świat możliwości, a
nie prawdziwego istnienia. Stworzony w ten sposób (przez nasze myślenie) świat
możliwości nie jest żadną realnością. (Potwierdza to tworzenie dzisiaj
komputerowych światów wirtualnych.) Ludzka świadomość nie stanowi realności
istnienia. To jest tylko wymyślona możliwość. Dziś proponuje się ludziom życie
możliwościami, ale to nie jest prawdziwe i realne życie.
Dlaczego
Augustyn popadł w świat możliwości? Chyba zbytnio zawierzył myśleniu. Uległ
filozoficznemu myśleniu. Natomiast kiedy proponuje nam wiarę i rozwiązania
teologiczne, sprawa wygląda dużo lepiej. Jego wiara w moc Bożej łaski jest
prawdziwa, bo dotyczy samej realności Boga.