2.11.2021

Skąd się bierze negacja osobowego człowieczeństwa? /2

Otóż działania moralne swoje źródło czerpią z podmiotu osobowego, a ich celem jest poszanowanie godności osobowej człowieka – zarówno samego siebie jak też drugiego człowieka, czyli bliźniego. Moralność stanowi więc uznanie i afirmację zasadniczej realności człowieka i jej rangi ontycznej. Mówiliśmy już poprzednio, że tę realność tworzą dwie podmiotowości – osoby i życia. Nasze działania duchowe muszą więc być skierowane w stronę uznania i poszanowania godności życia i osoby. Są to bowiem niepodważalne „składniki” naszej realności, które mają charakter nadprzyrodzony.

Jeśli chcemy urzeczywistniać swoje człowieczeństwo, to w pierwszym rzędzie musimy się odnosić z szacunkiem i miłością do nadprzyrodzonego centrum naszej realności. Stąd pod względem moralnym osoba i życie nadprzyrodzone domagają się bezwzględnej afirmacji, czyli osobowej miłości (caritas). Do tego typu działań osobowych konieczna jest moc sprawcza aktów kontemplacji, sumienia i upodobania pochodzących z własności transcendentalnych naszej osoby.

Należy jednak pamiętać, że aktywność naszej osoby zależy bezpośrednio od naszego odniesienia do Boga (Osób Boskich). Albo więc uznajemy i potwierdzamy działaniami religijnymi nasze pochodzenie „z rąk” Boga (dzięki stworzeniu), albo odcinamy się od wiary w Boga (ale tym samym negujemy naszą osobową realność). Nasze działania religijne – właściwe sprawowanie kultu Bożego – muszą być potwierdzeniem wiary w Boga Stwórcę i w realną sprawczość aktu stworzenia. Muszą być potwierdzeniem wiary w Boga Osobowego, wiary w Trójcę Osób Boskich. Działania religijne są ponadto chęcią spotkania z Bogiem w Osobie Syna, a ogólnie są głoszeniem chwały Bożej. Wysławiamy i wielbimy Boga w całym Jego Osobowym Istnieniu.

Nic więc dziwnego, ze od wieków dostrzegano zależność moralności człowieka od jego wiary religijnej – wiary w Osobowego Boga. Jeżeli człowiek odrzuci religijność, to nie będzie miał na czym oprzeć swojego odniesienia do drugiego człowieka w całej jego realności. Będzie wówczas traktował bliźniego jako narzędzie do załatwiania swoich egoistycznych interesów lub przyjemności. Bez wiary w Boga nie ma osobowego odniesienia do bliźniego, a to oznacza, że nie ma osobowej miłości, ponieważ zarówno my sami jak i inni ludzie tracą dla nas bezwzględną wartość i znaczenie. Wszyscy stają się wtedy dla nas bezosobowymi przedmiotami. A kto by chciał kochać czy miłować coś bezosobowego? Na takie pytanie każdy powinien sam sobie odpowiedzieć.

Dlatego należy wiedzieć i pamiętać, że człowiek jest przede wszystkim podmiotem osobowym i ożywczym zarazem. Nie wolno tego rozdzielać albo przeciwstawiać. Nasze podmiotowe życia jest bowiem czymś nadprzyrodzonym – na równi z naszą osobą. To życie dopiero sprawia i urzeczywistnia naszą cielesność jako żywy organizm. Dlatego o człowieku można powiedzieć, że jest wcieloną osobą. Jest on osobą uduchowioną i wcieloną, gdyż przede wszystkim pochodzi ze sprawczej mocy Boga.

Jeżeli odrzucamy działania osobowe, czyli moralność i religijność, to jest to widomy znak, że przestaliśmy żyć jako osoba. Można zapytać, czym się wówczas stajemy? Otóż stajemy się czystą świadomością i zaczynamy działać w sposób świadomościowy. Co to oznacza? Oznacza to, że władze duchowe tracą wsparcie aktywności osobowej (osobowych aktów kontemplacji, sumienia i upodobania) i zaczynają działać „na własną rękę”. W umyśle pojawia się myślenie, czyli poznanie realności zamieniamy na myślenie. W woli chcenie dobra i dążenie do niego zamieniamy na dowolność wyboru (raz wybieramy coś lepszego, a raz coś gorszego – mniejsze zło). Natomiast nasz uczuciowość traci zdolność przeżywania piękna (pięknego życia) i skłania się do ulegania przyjemnościom cielesnym.

Od razu widać, że te pozorne działania naszej świadomości pomijają realność człowieka traktując go w sposób instrumentalny. Możemy pomyśleć sobie o człowieku dowolne rzeczy i wybierać właśnie to, co wymyśliliśmy, a nie to, co należałoby rzeczywiście rozpoznać i uznać. Ponadto zaczynamy traktować człowieka czysto utylitarystycznie kierując się własną przyjemnością albo własnym interesem. W ten sposób pomijamy albo wprost negujemy całą sferę nadprzyrodzonej egzystencji człowieka (podmiotowość osoby i życia). Cóż więc nam pozostaje? Tylko jakieś ziemskie bytowanie, raz lepsze, raz gorsze, okraszone co najwyżej marzeniami, czyli przeżywaniem różnych możliwości działania, lecz nigdy nie będzie to budowanie i rzeczywisty rozwój naszej natury w kierunku życia nadprzyrodzonego. Kiedyś postulowano dążenie do szczęścia wiecznego (beatitudo), a dzisiaj postuluje się zadowolenie na co dzień z samego siebie (samorealizacja).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz