Przegląd definicji
wychowania
Przyjrzyjmy się teraz różnym teoriom bądź propozycjom
wychowania. Zobaczymy jak definiują one wychowanie. Otóż takie najogólniejsze
określenia wychowania odwołują się do kształtowania osobowości albo też
tożsamości człowieka. Jest też mowa o kształtowaniu charakteru moralnego
(Herbart). Znajdujemy również takie stwierdzenie, że wychowanie tym różni się od kształcenia, że oddziałuje na osobowość
wychowanka, a więc na jego potrzeby, emocje, motywacje i relacje międzyludzkie
podczas, gdy kształcenie dotyczy przede wszystkim sfery psychicznej człowieka.
(Zarzecki 2012, s.13)
W tych wszystkich definicjach wychowania dominuje pojęcie
kształtowania, które należy chyba odnieść do wywierania jakiegoś zewnętrznego
wpływu lub oddziaływania na młodego człowieka. W filozofii kształtowanie (informatio) dotyczy nadawania jakiejś
formy temu, co podlega kształtowaniu. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że
wychowanie nie jest nabywaniem przez dziecko wiedzy lub umiejętności. Stąd z
pewnością mówi się o kształtowaniu osobowości albo nawet tożsamości człowieka,
lub o kształtowaniu charakteru moralnego. Jeśli odwołamy się do definicji
Okonia (Nowy Słownik Pedagogiczny, 2007,
s.87-88), to mówi on o wywoływaniu zmian w osobowości wychowanka. Doprecyzowuje,
że chodzi tu o kształtowanie przekonań i postaw. Dotyczy to również stosunku
człowieka do świata i ludzi, a także wyznawanej hierarchii wartości (układ
wartości) ujętej w perspektywie celów życiowych. Można zapytać, czy aby to
dopowiedzenie dotyczy na pewno osobowości człowieka?
Takie określenia jak „osobowość” brzmią bardzo ładnie i nawet
jeśli pokazują istotę problemu, to jednak trudno tutaj się domyślać, o co tak
naprawdę chodzi. Przecież osobowość człowieka nie jest ani zespołem przekonań i
opinii, ani też zbiorem ocen wartościujących, ani tym bardziej hierarchią czy
układem wartości, jak to postulują teksty teoretyków wychowania.
Wydaje się, że to, co kryje się pod pojęciem osobowości,
można utożsamić z tradycyjnie rozumianym charakterem moralnym człowieka. Ale
również pojęcie charakteru nie zostało doprecyzowane, zaś wszelkie zbiorcze
opisy (wymienianie różnych elementów) niczego nie wyjaśniają.
Dlatego problem, co należy w człowieku kształtować, pozostaje
nierozstrzygnięty, a to oznacza, że tak naprawdę nie wiemy, co ma być celem i
zadaniem wychowania. Patrząc na całą tę sytuację z filozoficznego punktu
widzenia trzeba stwierdzić, że wszystko polega na przyjęciu pewnej koncepcji
człowieka (wizji antropologicznej). Jeżeli zobaczymy, jakie nauki wspierają
pedagogikę, to okazuje się, że teoretycy najchętniej odwołują się do
psychologii lub socjologii. Natomiast związek z filozofią jest pomijany lub
ujmowany pobocznie, chociaż w wielu współczesnych teoriach rozstrzygnięcia
filozoficzne stanowią ukryte założenie. Przecież już sama propozycja
wychowywania i kształtowania człowieka zakłada możliwość i potrzebę rozwoju.
Człowiek pojmowany jest tutaj jako specyficzne tworzywo, które można
kształtować. Było to główne założenie marksistowskiej teorii wychowania opartej
na materializmie dialektycznym. Z kolei współczesne propozycje antypedagogiki
postulują coś zupełnie przeciwnego. Dla nich dziecko jest od początku
samodzielnym człowiekiem i wie, co dla niego jest dobre lub pożyteczne.
Od razu więc stajemy przed problemem filozoficznym, czy
człowiek podlega wychowaniu i kształtowaniu swojej tożsamości lub osobowości,
czy może od początku jest gotowym lub nawet doskonałym dziełem (bytem)? Otóż
filozofia od momentu powstania opowiadała się za kształceniem i wychowaniem
człowieka. Dostrzegała więc możliwość rozwoju i doskonalenia się. Filozofowie
greccy uważali, że człowiek potrzebuje wiedzy o sobie i o świecie, w którym
żyje, żeby mógł sprawnie działać w środowisku społecznym (w państwie – dziś
powiemy w społeczeństwie). Należy zaznaczyć, że teorie wychowania pod wpływem
socjologii kładą niejako z drugiej strony duży nacisk na społeczny kontekst i
cel wychowania. Najlepszym przykładem jest tutaj teza socjologizmu
pedagogicznego, że wychowanie jest skutkiem oddziaływań społecznych, co
oznacza, że wychowanie dokonuje się w grupie dzięki interakcjom społecznym.
Takie wychowanie sprowadza się do przystosowania człowieka do życia
społecznego. Podejście bardziej integracyjne twierdzi, że człowiek żyje w
nierozerwalnym związku ze środowiskiem społecznym i przyrodniczym, a co więcej
współdziałając z nimi zdobywa swoją tożsamość. To oznacza pewne założenie, że
człowieka kształtuje w dużej mierze społeczeństwo, w którym żyje i rozwija się.
Taka wizja wychowania pokazuje zasadniczy wpływ socjologii, która przedstawia
człowieka tylko w perspektywie społecznej.
Z pewnością można się zgodzić, że środowisko społeczne
kształtuje człowieka, ale od razu trzeba zapytać, co tak naprawdę ono
kształtuje i czy dotyczy to właśnie osobowości lub tożsamości człowieka, czy
tylko jego świadomości (w myśl zasady, że byt społeczny określa świadomość). Co
ciekawe, w przeglądanych opracowaniach teorii wychowania nie znalazłem
stwierdzenia, że wychowanie ma kształtować świadomość człowieka. Już to pokazuje,
że pedagodzy mają zdrowe intuicje na temat rozwoju człowieka i tego, czego
potrzebuje on w swoim życiu. Dlatego powinniśmy zastanowić się obecnie, czym
jest osobowość człowieka. Filozoficzne rozważania tego tematu otworzą nam bramę
do rozumienia samego wychowania.
Osobowość człowieka
We współczesnej pedagogice widać wyraźne odejście od
przedmiotowego traktowania wychowywanego dziecka (w ogóle człowieka). Postuluje
się uznanie samodzielnej podmiotowości wychowanka, jednak teorie wychowawcze
mają z tym poważny problem, ponieważ brakuje im konfrontacji z filozoficzną
koncepcją człowieka.
Próbuje się traktować dziecko jako kogoś niezależnego i
samodzielnego. Podkreśla się, że każde dziecko jest kimś indywidualnym, a zatem
należy zadbać o jego oryginalność i niepowtarzalność. Przypisuje się dziecku
posiadanie własnego Ja, skoro się stwierdza, że wychowanie nie może pozbawiać
dziecka jego Ja. Wszystkie te twierdzenia mają na celu podkreślenie
podmiotowego charakteru młodego człowieka. Ale czy tak naprawdę ujmują istotę
ludzkiej podmiotowości?
Filozofia personalistyczna powie wprost, że człowiek jest
osobą. Można dodać, że człowiek jest przede wszystkim osobą. Człowiek jest
uduchowioną i wcieloną osobą, to znaczy, że posiada również duszę i ciało. Ale
o naszym człowieczeństwie decyduje właśnie osoba jako osobowa podmiotowość
istnienia (zob. Wojtyła, Osoba i czyn, s.121-124 i 131-132). Dlatego osobowość
człowieka musi być powiązana z jego osobą. Jak to się dzieje?
Myślenie, które zdaje się przynależeć do człowieka, wcale nie
określa naszego osobowego człowieczeństwa. Ludzka osoba nie posługuje się
myśleniem. Ona posiada swoją sprawczą aktywność, która przyczynuje duchowe
działania człowieka. To osoba wpływa bowiem na kształt duszy, tworząc podstawę
do budowania naszej osobowości i moralności.
Osobowość człowieka stanowi oddziaływanie osobowej aktywności
na władze duchowe, ponieważ ta aktywność (w postaci aktów kontemplacji,
sumienia i upodobania) kształtuje nasze duchowe wyposażenie. Otóż temu
osobowemu wpływowi na duszę przeciwstawia się myślenie, które z kolei
kształtuje jedynie naszą świadomość (też samoświadomość). Świadomość nie jest
ani osobą ani osobowością człowieka. To jest sfera intencjonalnego myślenia.
Człowiek może się kierować swoją osobą i żyć według jej
wymogów, albo może się kierować swoją świadomością i żyć na zasadzie wolnego
wyboru. Jeżeli człowiek kieruje się świadomością, to pozostaje na poziomie
możliwości możliwych do pomyślenia. Wówczas goni za różnymi możliwościami, ale
dzięki temu nie jest w stanie osiągnąć niczego realnego.
Naszą realną osobowość kształtuje jedynie osobowa aktywność.
Taka aktywność płynie od osobowych własności prawdy, dobra i piękna. A ponieważ
niesie ona ze sobą prawdziwą moc, to dzięki temu we władzach duchowych powstają
działania i cnoty moralne. Osobowość człowieka musi być poparta postawą
moralną, czyli otwartością na bliźniego – na drugą osobę. To właśnie moralność
świadczy o naszym osobowym bogactwie.
Człowiek bogaty w doświadczenia życiowe wcale nie musi być
bogatą osobowością. Doświadczane przeżycia nie tworzą bowiem pozytywnej postawy
lub szlachetnego charakteru, lecz ukazują tylko różnorodność możliwości
postępowania. Dlatego doświadczenia życiowe kształtują raczej naszą świadomość
a nie osobowość. Aby jednak świadomość nabrała charakteru moralnego, potrzebna
jest osobowa aktywność, która stanie się wyznacznikiem oceny moralnej
postępowania. Moralny charakter postępowania łączy się bowiem z oceną. Dlatego
różnorodne doświadczenia naszego życia potrzebują wskazówki moralnej (jakiegoś
moralnego kryterium), która pozwoli nam ocenić nabyte doświadczenia. Jeśli
jednak zabraknie moralnego wpływu dobra i prawdy, wówczas nasze myślenie może
dokonywać zestawienia i porównania różnych doświadczeń, ale jakakolwiek ich ocena
będzie sprawą dowolną, ponieważ samo myślenia nie dysponuje moralnym kryterium.
Dlatego myślenie może dowolnie eksponować różne
doświadczenia. Możemy wtedy chwalić grzechy młodości albo odrzucając minione
doświadczenia dążyć wciąż do nowych przeżyć. Poszukujemy wówczas nowych
możliwości działania, bo to, co minęło, już nas nie zadowala. W ten sposób
nakręcamy spiralę niezadowolenia i niezaspokojenia, czyli potrzebę coraz
silniejszych wrażeń (mówimy wtedy o ludzkiej zachłanności). W takim
beznadziejnym postępie i postępowaniu naprzód (Avanti! Avanti!) człowiek nie zdoła odnaleźć sensu swojego życia. W
postępie nie ma bowiem kresu, czyli celu. Otóż życie nie polega na wiecznym
pędzie naprzód. Życie niesie ze sobą ukryte osobowe piękno, które musimy
dostrzec i odkryć, a wtedy odzyskamy nadzieję i sens życia.
Należy więc stwierdzić, że aktywność osoby kształtuje naszą
osobowość na poziomie duchowym. Dzieje się to pod wpływem nawiązywanych relacji
osobowych – wiary, miłości i nadziei. Takie relacje łączą najbliższe sobie
osoby. Przede wszystkim łączą one osoby rodziców oraz ich dzieci. Właśnie
dlatego własne dzieci kochamy miłością osobową, obdarzamy je osobową wiarą i
wiążemy z nimi osobową nadzieję. Dopiero nawiązanie tych relacji na poziomie
egzystencjalnym (na poziomie podmiotowości istnienia) pozwala na spełnienie
głównego zadania wychowawczego – czyli uruchomienia u dziecka osobowej
aktywności, która dokonuje się w aktach kontemplacji, sumienia i upodobania. Ta
osobowa aktywność kształtuje u dziecka osobowość na poziomie duchowym, sprawia,
że we władzach duchowych pojawiają się czyny dobra (w woli), słowa prawdy (w
umyśle) oraz przeżycia piękna (w uczuciowości). Tego wszystkiego nie da się
osiągnąć przy pomocy przekazywanej wiedzy lub umiejętności. Dlatego takie
moralne wychowanie może się odbywać w domowym obcowaniu osób tworzących
rodzinę. Prawdziwe wychowanie dokonuje się zatem w rodzinie, a nie w
instytucjach szkolnych lub wychowawczych.
Pedagogika
personalistyczna
Jeżeli uważnie przyjrzymy się pedagogicznym propozycjom osobowej
podmiotowości dziecka, to od razu dojdziemy do wniosku, że nie pasują one do
tego, co określa się mianem systemu wychowawczego. Takie podejście do
wychowania wymaga osobistego zaangażowania kogoś wychowującego dziecko. Na
potwierdzenie takiego wniosku można przytoczyć definicję ks. Tarnowskiego, że wychowanie jest spotkaniem dwóch osób
obdarzonych godnością. Od razu widać, że takiego wychowania nie będzie w
stanie zrealizować żadna instytucja. Otóż takie personalistyczne wychowanie może
się odbywać wyłącznie we wspólnocie osobowej, którą jest tradycyjna rodzina.
Tylko w rodzinie panują związki i relacje osobowe, które umożliwiają
bezpośrednie oddziaływanie osoby na osobę. Każdy człowiek, a więc również każde
dziecko, jest bowiem pełną osobą posiadającą osobową godność. Osoba ludzka, jak
uczy nas egzystencjalna metafizyka, jest podmiotowością istnienia. To osoba i
jej aktywność sprawia naszą duchowość oraz wpływa i kształtuje ożywioną
cielesność.
Wychowanie dotyczy moralności oraz religijności. Wychowanie
nie polega na nabywaniu wiedzy lub umiejętności. Trzeba radykalnie odróżnić
wychowanie od wykształcenia, ponieważ wychowanie jest procesem związanym z
życiem osobowym człowieka. Zarówno życie osobowe jak i wychowanie dzieją się w
kręgu wspólnotowym (we wspólnocie osobowej). Złudzeniem wizji demokratycznej
okazała się wiara w sprawczą moc instytucji. Instytucje i organizacje społeczne
powstają na zasadzie prawa (według przepisów prawnych, czyli statutów).
Posiadają one hierarchiczną strukturę władzy, co oznacza, że panują w nich
zależności typu przełożony-podwładny.
Dlatego w instytucjach i organizacjach nie ma miejsca na
relacje osobowe. Opowieści psychologów na temat relacji interpersonalnych można
włożyć między bajki. W instytucjach mamy co najwyżej akta personalne i
pracowników ds. personalnych (dawniej zwanych kadrową, a obecnie z amerykańska
Human Resource). Dlatego żadna instytucja nie jest w stanie przekształcić się
we wspólnotę osobową, ani tym bardziej stworzyć środowiska osobowego. Należy
również pamiętać, że instytucje jako takie nie tworzą życia społecznego. One są
jedynie powołane do nadzorowania i koordynowania różnych działań społecznych, a
właściwie działań społecznie użytecznych. Instytucje mają więc charakter
użytkowy i pełnią rolę pomocniczą, dlatego mogą jedynie przystosowywać ludzi do
działań potrzebnych i użytecznych społecznie.
Otóż wychowanie ma związek z osobą człowieka. Człowiek jest
bowiem przede wszystkim osobą. Osobowa podmiotowość człowieka zawarta w
ludzkiej egzystencji, czyli istnieniu, cechuje się godnością, która jest
doskonałością osoby opartą na własnościach piękna, prawdy i dobra. Osobowe
wychowanie człowieka polega więc na dotarciu do jego osobowej podmiotowości i
uaktywnieniu jej już na poziomie duszy i ciała. Tak naprawdę jedynie osobowa
aktywność jest zdolna w trwały sposób usprawnić i udoskonalić naszą naturę
duchowo-cielesną. Wszelkie ćwiczenia cielesne i duchowe posiadają tylko
ograniczony charakter, ponieważ takie ćwiczenia nie odmieniają samej natury
naszych władz duchowych. Władze duchowe oderwane od osobowego podmiotu
człowieka zaczęły bowiem działać na własną rękę, czyli całkowicie samodzielnie.
Niestety takie samodzielne działanie zostało zepchnięte w sferę możliwości.
Umysł zaczął kierować się myśleniem, a wola zapragnęła jedynie wybierać różne
możliwości działania. Otóż żadne możliwości nie doskonalą tego, co realne.
Toteż nie da się trwale usprawnić umysłu przy pomocy myślenia, tak jak nie da
się usprawnić woli przy pomocy wolnego wyboru (czyli wolności).
Tutaj konieczna jest realna sprawność i aktywność płynąca z
osobowej podmiotowości istnienia. Dopiero osobowe akty kontemplacji, sumienia i
upodobania mają realną moc sprawczą, która jest w stanie trwale usprawnić
działania władz duchowych. Kontemplacja owocuje w umyśle słowem prawdy, zaś
sumienie nakłania wolę do czynów dobra. Upodobanie kształtuje w uczuciach
przeżycia piękna. W ten sposób nasze władze zdobywają odpowiednią, czyli
realną, doskonałość. Zaczynają wtedy postępować moralnie, gdyż mogą osiągać
sprawności wiary, nadziei i miłości. Nasza moralność przejawia się bowiem w
słowie prawdy, w czynie dobra oraz w przeżyciu piękna, a nie w wyznawaniu tych
lub innych wartości. Wartości stanowią jedynie nasze myślenie o rzeczach
potrzebnych i użytecznych. Człowiek natomiast potrzebuje realnego działania,
gdyż jest realnym bytem. Aksjologia może się przydać co najwyżej przy tworzeniu
różnych instytucji społecznych, gdyż wtedy potrzebujemy odpowiedniego myślenia
do określenia celów i zadań tych instytucji.
Jak osiągnąć kontakt osobowy? Otóż wydaje się, że taki
kontakt najłatwiej jest osiągnąć z własnym dzieckiem. Dziecko jest bowiem nową
osobą, która zostaje włączona do wspólnoty, jaką tworzy rodzina. Dlatego
właśnie w kontaktach z własnym dzieckiem dochodzą do głosu realne relacje
osobowe. To tutaj objawia się od razu bezwarunkowa miłość oraz wiara w drugą
osobę i nadzieja na dobre lub piękne życie. Takie odniesienia i relacje są
charakterystyczne dla wspólnoty osobowej. Nie mają one charakteru przemyślanego
(czyli nie są naszym myśleniem), ani nie są efektem wolności wyboru, lecz są
przejawami naszej osobowej aktywności. W relacjach osobowych mamy bezpośrednie
odniesienia osoby do osoby bez udziału naszego poznania lub wiedzy oraz bez
udziały naszej decyzji. Te relacje są efektem bezpośredniego spotkania osób
albo raczej obecności osób dla siebie. Właśnie we wspólnocie osobowej osoby
ludzkie uobecniają się sobie bezpośrednio, jak uczy prof. Gogacz (zob. Elementarz metafizyki, Warszawa 1987). Dzięki temu możemy mówić o doświadczeniu tego, co osobowe.
Nie ma innej możliwości dotarcia do drugiej osoby jak tylko poprzez relacje
osobowe miłości, wiary i nadziei. To jest prawdziwe doświadczenie obecności.
Otóż wychowanie wymaga takiej wzajemnej obecności osób. Ta
obecność jest rozwijana w życiu codziennym objawiając się jako moralność
względem innych ludzi albo jako religijność względem Boga (względem Osób
Boskich). Dla Boga stajemy się obecni poprzez religijność (kult religijny), zaś
dla innych osób uobecniamy się poprzez nasze życie moralne (poprzez czyny
moralne). Chodzi tutaj o obecność w zakresie istnienia, czyli o coś jak
najbardziej realnego, a nie tylko pomyślanego. Musimy pamiętać, że samo
myślenie o Bogu nie jest żadną religijnością, ani nie stanowi poznania Boga.
Religijność jest otwarciem się na boskie działanie, jest otwarciem się na
aktywność Boskich Osób, ale również otwarciem się na aktywność osób Świętych.
Podobnie otwarcie się na inne osoby dokonuje się poprzez
działania moralne. Jeżeli miłuję drugą osobę, jeżeli wierzę w tę osobę, jeżeli
przeżywam radość i nadzieję dzięki drugiej osobie, to wtedy doświadczam tej
osoby i nawiązuję z nią relacje osobowe. W ten sposób dokonuje się uobecnienie
się dla siebie osób ludzkich, co skutkuje wzmożoną aktywnością obu osobowych
podmiotów, która doskonali i usprawnia nasze władze duchowe. Tym właśnie
charakteryzuje się wychowanie personalistyczne, które odbywa się we wspólnocie
rodzinnej. Tego nie jest w stanie zastąpić żadna szkoła, ani tzw. zakład
wychowawczy. Albo więc wrócimy do wychowania domowego w rodzinie, albo możemy
się pożegnać z moralnością obecną w życiu społecznym. Przecież już dzisiaj
życie polityczne pozbawione jest moralności, gdyż politycy uważają, polityka
jest grą interesów, a nie działaniem wychowawczym społeczeństwa.
Wychowanie człowieka
Wychowywać to znaczy uruchomić właściwe działanie człowieka.
Chodzi oczywiście o działanie moralne. Takie działanie moralne jest oparte na
sprawnościach naszych władz duchowych.
Człowiek działa dzięki posiadanym zdolnościom, czyli dzięki
władzom duchowym. Władze duszy umożliwiają nam działanie, ale bez konkretnego
określenia jakościowego. Ponieważ władze posiadają charakter możności, czyli
potencji zdolnych do działania, dlatego mogą podejmować całkiem różnorodne działania.
Jednak aby działanie człowieka nabrało określonego charakteru moralnego, to
musi być dokonane przez władze usprawnione do takiego działania. Dlatego poza
samymi władzami potrzebne są tutaj dodatkowe sprawności nazywane w etyce
cnotami (gr. arete; łac. virtus), czyli siły i moce sprawcze do
działania moralnego. Dlatego powiemy w skrócie, że wychowanie polega na
usprawnianiu władz duchowych człowieka.
Ale jak to osiągnąć? Wiedzę możemy przekazywać w formie
słownej. Możemy ją przedstawić i wyjaśnić. Obracamy się wtedy jednak w pewnej
przestrzeni intencjonalnej związanej z naszą rozumnością albo świadomością.
Możemy bardzo łatwo przekazywać człowiekowi swoje myślenie i możemy go nauczyć
swojego myślenia. Taki przekaz wiedzy opiera się na myśleniu i znajomości
języka, gdyż język jest narzędziem myślenia.
Jednak wychowywanie nie może polegać na przekazywaniu wiedzy.
Taki błąd popełnił na początku sam Sokrates, który uznał, że człowiek działa na
podstawie samej wiedzy. Szybko jednak zrozumiano i ustalono, że tak nie jest.
Na czym więc powinno polegać oddziaływanie wychowawcze? Czy ma to być jakieś
naśladowanie, jak chociażby u Tomasza a Kempis, czy może posłużenie się
przykładem, jak w rzymskim przysłowiu: verba
docent, exempla trahunt. Jak więc pobudzić człowieka (młodego człowieka) do
działania? Może tak jak w wojsku trzeba zadziałać na zasadzie rozkazu? Ale
wówczas mamy do czynienia nie z podmiotową aktywnością człowieka, lecz z
posłusznym wykonawcą poleceń lub rozkazów. Politycy chętnie widzieliby takie oddziaływanie
na rządzonych obywateli. Jednak w moralności nie wolno odbierać człowiekowi
jego podmiotowości, czyli osobowej wolności i godności. Jak zatem przekonać
kogoś do moralnego działania? Dawniej uważano, ze wystarczy tutaj powaga
autorytetu, czyli powaga, mądrość i doświadczenie kogoś dorosłego. Dziecko
słucha swoich rodziców. Dorosły z pewnością posłucha rady kogoś doświadczonego.
Gdy liberalizm rozbudził pragnienie wolności, wtedy okazało się, że autorytety
przestały oddziaływać. Dlatego w wychowaniu moralnym nie wystarczają już
autorytety, chociaż nadal ludzie odwołują się do różnych przykładów, ale raz do
działania moralnego, a innym razem do działania niemoralnego, jeśli chcą
usprawiedliwić swoje postępowanie (mówimy: przecież
wszyscy tak robią).
Co trzeba zrobić, żeby uruchomić postępowanie moralne
człowieka? Jak obdarzyć go odpowiednimi sprawnościami? I jaka siła sprawcza
jest do tego potrzebna? Skoro nie wystarcza już dobre słowo, czy nawet rozkaz,
to jak trzeba zadziałać na młodego człowieka bez udziału socjotechnicznej
manipulacji? Wydaje się, że stajemy tutaj przed problemem duchowego nawrócenia.
Trzeba zwrócić duchowość człowieka (czyli jego władze duchowe) ku realności.
Trzeba osiągnąć głębsze przeżycie realności. Własnej osobowej realności lub
realności bliźniego (czyli człowieka spotkanego wokół nas).
Najważniejsze jest tutaj przeżycie albo doświadczenie
osobowe. Trzeba pokazać młodemu człowiekowi, że jest osobą. A to oznacza, że
należy z nim przeżyć osobowe spotkanie. Takie spotkanie, które Biblia określa
mianem spotkania twarzą w twarz.
Dlatego osoba wychowawcy musi się spotkać z osobą wychowanka. To jest podstawa
wychowania. Tutaj nie ma innej możliwości oddziaływania. Potrzebny jest i chyba
konieczny bezpośredni kontakt. Kontakt osobowy, który dokonuje się w relacjach
wiary, miłości i nadziei, jak to pokazał Gogacz (zob. Człowiek i jego relacje, Warszawa 1984).
Tak więc wychowawcze spotkanie musi się odbywać na poziomie
osobowym, czyli na poziomie podmiotowości istnienia. Osoba jest bowiem
podmiotem egzystencjalnym. Stąd taki wychowawczy kontakt odbywa się w rodzinie,
która stanowi wspólnotę osobową. Rodzina jest bowiem wspólnotą osób powiązanych
ze sobą relacjami osobowymi. Nawiązanie takich relacji pozwala na prawdziwy
kontakt wychowawczy. Żadna instytucja szkolna nie zastąpi w tym względzie
wspólnoty rodzinnej.
Dlatego to rodzina jest prawdziwą szkołą moralności i
religijności dla młodego człowieka. Jeżeli podważamy kompetencje rodziców w tym
zakresie, to czynimy niepowetowane straty w duchowości dziecka. Dziecko może
się wychowywać we wspólnocie rodzinnej, gdyż tylko w rodzinie żyje i rozwija
się jako osoba. Wszelkie instytucje działają jedynie na zasadzie autorytetu
prawnego, czyli urzędowych nakazów, które traktują człowieka przedmiotowo, a
nie podmiotowo.
Wychowanie polega zatem na aktywizacji osobowej podmiotowości
człowieka. Taka aktywizacja może się dokonać poprzez nawiązanie relacji
osobowych. Relacje osobowe są nawiązywane w sposób naturalny w rodzinie.
Dziecko rodzi się z wiary, miłości i nadziei rodziców. Dlatego rodzice już od
początku (od momentu poczęcia) nawiązują z dzieckiem relacje osobowe. Dziecko
jest od razu otaczane relacjami osobowymi rodziców. Relacje osobowe, jak
pokazał nam Gogacz (Człowiek i jego relacje, Warszawa 1984), przebiegają pomiędzy własnościami
istnienia. Dlatego nawiązane relacje aktywizują w naszej osobie własności
prawdy, dobra i piękna, obdarzając je dodatkową mocą sprawczą. Ta nabyta moc
sprawia, że własności osobowe podejmują odpowiednie akty osobowe, które
docierają do naszych władz duchowych zaszczepiając w nich zasady prawidłowego i
słusznego działania. Prawda poprzez akt kontemplacji dociera i oddziałuje na
nasz umysł obdarzając go słowem prawdy. Dobro w akcie sumienia pobudza naszą
wolę do czynu dobra (do dobrego uczynku). Również piękno dzięki aktowi
upodobania kształtuje naszą uczuciowość skłaniając ją do przeżywania piękna i
pięknego życia.
Otóż na bazie realnych skutków wywołanych w naszych władzach
przez osobowe akty powstają cnoty i sprawności moralne, przede wszystkim wiara,
miłość i nadzieja. Słowo prawdy obecne i działające w umyśle przyczynuje
sprawność wiary. Czyn dobra (czyli akt miłości), którym posługuje się wola
sprawia w niej sprawność miłości. Z kolei przeżycia piękna występujące w
uczuciowości sprawiają cnotę nadziei. Zarówno te słuszne moralnie działania
władz duchowych, jak i oparte na nich sprawności dotyczą bezpośrednio osoby
człowieka. Słowo prawdy i wiara dotyczą osobowej prawdy człowieka. Czyn dobra i
miłość dotyczą osobowego dobra człowieka. A przeżycie piękna i nadzieja dotyczą
osobowego piękna i życia człowieka.
Postępowanie moralne człowieka polega na posługiwaniu się
osobowymi sprawnościami i działaniami naszych władz duchowych. Nie ma
moralności (ani religijności) bez posłużenia się sprawnościami wiary, miłości i
nadziei. Jeśli te sprawności dotyczą Osoby Boskiej, to mamy wtedy do czynienia
z religijnością, czyli z życiem religijnym. Oczywiście także kontemplacja już
jako oświecenie, upodobanie jako dar życia oraz sumienie będące już nawróceniem
mogą być wywoływane przez nawiązanie relacji osobowych z Bogiem, zainicjowanych
przez Boga.
Wychowanie człowieka polega zatem na uruchomieniu całej
osobowej aktywności, jaką jest w stanie podjąć nasza osoba (osobowa podmiotowość
istnienia), a pod jej wpływem również nasze władze duchowe. Moralność i
religijność są to realne oddziaływania pomiędzy osobami. Ani moralność, ani tym
bardziej religijność nie stanowią z pewnością samego myślenia o tych sprawach.
Moralność i religijność nie są wyposażeniem naszej świadomości. Dlatego
człowieka należy wychowywać do realnych działań, czyli właśnie do moralności i
religijności. Nie wolno wychowywać człowieka tylko do myślenia o tych sprawach
przy pomocy wartości i wartościowania. Realne działania muszą bowiem posiadać
realne podstawy, a nie tylko możliwość działania, jaką daje myślenie. Myślenie
stwarza jedynie możliwości działania, ale to są pozory realności. Takie
możliwościowe myślenie sprawdza się na polu rozwiązań technicznych, lecz nie
może być podstawą moralności, gdyż wówczas moralność polegałaby na błądzeniu i
poszukiwaniu wciąż lepszych rozwiązań. Niestety odwołując się do takiego
myślenia ukuto slogan – errare humanum
est. Trudno jest uznać błądzenie za osiągnięcie moralności. Człowiek
oczywiście błądzi w swoim życiu, ale trzeba pamiętać, że błądzi właśnie
dlatego, że posługuje się myśleniem, a nie osobową aktywnością. Jak pokazał
Hegel, myślenie jest dialektyczne, gdyż myślenie zrodziło się z negacji
realności. Człowiek zaczął myśleć, gdy zanegował rzeczywistość. Negacja określa
więc myślenie i stanowi jego istotę. Dlatego myślenie jest w stanie wszystko
zanegować. Każda teza znajdzie swoje przeciwieństwo, czyli antytezę. Zatem
myślenie zawsze będzie obarczone niepewnością i nie może doprowadzić nas do
celu, czyli do moralnej doskonałości. Skoro więc zachwycamy się myśleniem, to
nigdy nie będziemy zadowoleni ze swojej realności. Dlatego człowiek myślący
próbuje ciągle od nowa stwarzać siebie, a to prowadzi wprost do moralnych dramatów.
Przecież to myślenie a nie realność odpowiada za wszystkie dramaty człowieka.
Podsumowanie
Teorie wychowania pomijają antropologię filozoficzną
podpierając się jedynie psychologią lub socjologią. Ale to za mało, ponieważ
nie są w stanie powiedzieć, czym jest wychowanie i na czym polega. Dlatego
teorie wychowawcze można zaliczyć do przypuszczeń i domniemywań, czyli do
dowolnych opinii na ten temat. Otóż filozofia podpowie nam, że wychowanie musi
być oparte na relacjach osobowych, które uruchamiają osobową aktywność
podmiotowości istnienia, co w efekcie przekłada się na usprawnienie naszych
władz duchowych. Dzięki temu człowiek osiąga moralną i religijną osobowość,
która staje się dla niego podstawową siłą sprawczą w działaniach między ludźmi
oraz w spełnianiu kultu religijnego. Moralność i religijność są niezbędnym
wyposażeniem naszej duchowości sprawiając, że nasze czyny akceptują i afirmują
osobową godność człowieka (każdego człowieka). Można powiedzieć, że są to
również podstawowe zasady życia wspólnotowego, a co za tym idzie także życia
społecznego.