29.03.2021

Moje uwagi dotyczące lektur (Wojtyła Osoba i czyn) /3

Kolejnym etapem interpretacyjnym jest odwołanie się do samowiedzy na temat podmiotowości własnego „ja”. Autor pisze: Jeśli chodzi o samowiedzę, to sama nazwa wskazuje, że chodzi o zrozumienie siebie samego, o rodzaj poznawczego przeniknięcia tego przedmiotu, którym jestem sam dla siebie (s.84). Dalej pada stwierdzenie, że samowiedza musi być spójna ze świadomością, jej przedmiotem jest bowiem owo własne „ja”, z którym świadomość pozostaje w najściślejszym zespoleniu podmiotowym. Świadomość odzwierciedla czyny oraz ich relację do własnego „ja” dzięki samowiedzy. (por. s.85) Dzięki samowiedzy własne „ja” działającego podmiotu zostaje poznawczo ujęte jako przedmiot. Wojtyła pisze, że samowiedza ma za przedmiot nie tylko osobę i czyny, ale również świadomość czynów i świadomość osoby. (s.86)

Przytoczmy jeszcze jeden dłuższy fragment tekstu. Autor powiada: Mam świadomość czynu – to znaczy właściwie, że aktem samowiedzy obiektywizuję mój czyn w relacji do mojej osoby. Obiektywizuję to, że jest on prawdziwym działaniem mojej osoby /…/; że działanie jest świadome, że jako spełnione w sposób właściwy woli (voluntarium) ma ono jakąś wartość moralną, dodatnią lub ujemną. To wszystko, cała ta zawartość czynu, zobiektywizowana aktem samowiedzy, staje się treścią świadomości (s.87).

Te stwierdzenia na temat samowiedzy pokazują, że nie dotyczy ona realności czynu i osoby, znaczy to, że samowiedza nie jest poznaniem, lecz tylko naszym myśleniem o interesujących Autora sprawach. Samowiedza nie poznaje ani osoby, ani czynu osoby, gdyż osoba ludzka jest niepoznawalna, inaczej już Grecy mówiliby o bycie osobowym człowieka.

Wojtyła uważa, że świadomość jest uwarunkowana potencjalnością poznawczą, ale to oznacza, że wymaga ona czynnika aktualizującego. Tym czynnikiem miałaby być dla niego samowiedza jako sprawność czynnego rozumienia. Wydaje się, że samowiedza przedstawiona przez Autora jest tylko naszym myśleniem o tych sprawach a nie poznaniem. Można przypuszczać, że jest ona pewnym konstruktem myślowym, który możemy ekstrapolować na realne działanie. Wydaje się, że jesteśmy świadomi raczej naszego myślenia niż działania. Gdy mówimy o świadomości czynu, to znaczy tylko tyle, że możemy o nim pomyśleć jako czymś, co do mnie należy. Można zapytać, czy w trakcie działania poznaję w ogóle to działanie, czy może nie ma takiej potrzeby? Gdy działam, nie muszę poznawać od razu albo kontrolować tego działania, o czym świadczą często popełniane błędy. Świadomość czynu nie jest więc poznaniem konkretnego działania, ale raczej ekstrapolacją wcześniejszych ujęć i naszego myślenia o działaniu. Zdaje się to poświadczać ostatnie przytoczone zdanie - To wszystko, cała ta zawartość czynu, zobiektywizowana aktem samowiedzy, staje się treścią świadomości. Bo przecież należałoby tu dodać „cała zawartość pojęcia czynu” staje się treścią świadomości.

Autor pisze: jak wynika z dotychczasowej analizy, własne „ja” każdego człowieka stanowi jak gdyby punkt zborny wszystkich intencjonalnych aktów samowiedzy (s. 88). W samowiedzy przedmiotem jest „ja” konkretne, „własne”. (tamże) A przecież jest to również prawdziwa „wiedza o sobie” jako integralnej całości; nie poprzestaje na rejestracji samych szczegółów związanych z własnym „ja”, lecz stale dąży do uogólnień. Takimi uogólnieniami są np. wszelkie poglądy na siebie samego bądź oceny siebie samego, właściwe tylko samowiedzy i przez nią stwarzane. Trzeba dodać, że owe poglądy – jakaś wizja własnego „ja” – znajdują odzwierciedlenie w świadomości. (s.88-89) Samowiedza korzysta z wiedzy o człowieku w ogólności, tzn. z różnych poglądów na istotę ludzką, korzysta też z doświadczalnej wiedzy o ludziach, aby lepiej zrozumieć swoje własne „ja”. (s.89)

To pokazuje, że odwołanie się do samowiedzy człowieka ustawia całą problematykę osoby i czynu w sferze naszego myślenie o tych sprawach i różnych poglądów. To potwierdza moją tezę, że samowiedza jest jedynie naszym myśleniem o sobie. Niestety myślenie nie jest poznaniem i dlatego nie dociera do realnego podłoża ontycznego. W związku z tym powstaje poważna wątpliwość, czy pojawiające się własne „ja” można traktować jako osobową podmiotowość człowieka? I czy nie dokonujemy w tym wypadku utożsamienia osoby ze świadomością jako podmiotowością myślenia. Niestety w wielu współczesnych rozważaniach filozoficznych (zwłaszcza z zakresu filozofii świadomości) dochodzi do utożsamienia osoby z rozumnością człowieka albo wprost ze świadomością. Kiedy Autor mówi o świadomości czynu oraz świadomości osoby, to wydaje się, że mamy do czynienia z rozróżnieniem tych porządków, ale okazuje się, że chodzi tu jedynie o sposób odzwierciedlenia tych rzeczy (jako realności) w świadomości. Można wiec zapytać, czy takie odzwierciedlenie rzeczywiście oddaje coś realnego, czy staje się tylko konstruktem myślowym i pojęciowym   (konstytucją świadomościową). Pojęcia, jakimi posługuje się nasze myślenie nie są rzeczywistym poznaniem. One jedynie obejmują coś swoim znaczeniem (zakresem znaczeniowym), czyli obiektywizują i uogólniają to, co poznaliśmy. Takie uogólnienie i obiektywizacja pochodzą ze strony myślenia. Dlatego wydaje się, że proponowana samowiedza jest tylko naszym myśleniem o sobie. Otóż od myślenia o sobie nie przejdziemy nigdy do realności osoby. Stąd ta skłonność, żeby pomyślane własne „ja” potraktować jako podmiot osobowy.

Wojtyła pisze: Dla rozszyfrowania problemu „świadomość-samowiedza” decydująca wydaje się w takim ujęciu sprawa przedmiotowości i równoczesnej podmiotowości człowieka. Świadomość jest tym „terenem”, na którym własne „ja” występując w całej sobie właściwej przedmiotowości (właśnie jako przedmiot samowiedzy), równocześnie przeżywa w całej pełni właściwą sobie podmiotowość. (s.91) Zasadniczą funkcją świadomości jest to, że kształtuje ona przeżycie, co pozwala człowiekowi w szczególny sposób doświadczyć własnej podmiotowości. /…/ Zwierciadło świadomości wprowadza nas jednak o wiele bardziej jeszcze do wnętrza czynów oraz ich relacji z własnym „ja”, przy czym rola świadomości pozwala nam nie tylko wewnętrznie oglądać nasze czyny (introspekcja) oraz ich dynamiczną zależność od własnego „ja”, ale pozwala nam te czyny przeżywać jako czyny i jako własne. (tamże) W tym znaczeniu twierdzimy, iż właśnie świadomości zawdzięcza człowiek upodmiotowienie tego, co przedmiotowe. Upodmiotowienie utożsamia się poniekąd z przeżyciem, w każdym razie w nim się doświadczenie uwydatnia. O ile osoba i czyn stanowią określoną rzeczywistość, która jako przedmiot samowiedzy jawi się w sobie właściwej przedmiotowości, to równocześnie ta sama osoba i czyn zostają dzięki świadomości „upodmiotowione” o tyle, o ile świadomość warunkuje przeżycie czynu spełnianego przez osobę, o ile warunkuje tym samym przeżycie osoby w jej dynamiczno-sprawczym odniesieniu do czynu. A wraz z tym oraz w taki sam sposób „uprzedmiotawia” się również to wszystko, co stanowi intencjonalny „świat osoby”. (s.91) Natomiast jeśli chodzi o ukonstytuowanie przeżycia, to tutaj sama refleksja nie wystarcza. Zachodzi specjalny zwrot w stronę podmiotu, któremu zawdzięczamy wraz z przeżyciem szczególne uwydatnienia podmiotowości przeżywającego „ja”. I tę konstytutywną funkcję świadomości określamy jako refleksywną, czyli zwracającą wszystko ku podmiotowi. (s.92) Zwrot refleksywny świadomości sprawia, iż przedmiot ten, właśnie dlatego, że ontologicznie jest podmiotem, przeżywając własne „ja”, przeżywa zarazem siebie jako podmiot. (tamże)

Wojtyła najpierw wskazywał na funkcję asertywną świadomości, co przedstawiał w formie odzwierciedlania czegokolwiek. Według niego takie odzwierciedlenie, które ukazuje charakter przedmiotowy czegoś, ma postać wiedzy (która operuje pojęciem przedmiotu), a w przypadku człowieka chodzi o samowiedzę, która również jest związana z obiektywizacją człowieka jako przedmiotu. Dzięki temu tworzymy sobie pojęcie „ja” (własnego „ja”). Samowiedza jak każda forma wiedzy ma charakter konstytutywny, czyli twórczy, co oznacza, że tworzymy sobie przedmiotowe pojęcie „ja”. Wiedza ujmuje więc naszą podmiotowość w kategorii przedmiotu (jako obiektywne pojęcie przedmiotowe). I tu pojawia się problem, bo tak naprawdę nie wiadomo, co określamy tym pojęciem „ja” (czy na pewno jest to coś realnego?). Tak do końca nie wiemy, czy to nie sama świadomość obejmuje siebie tym pojęciem „ja”, żeby nadać sobie postać podmiotu i rządzić działaniem człowieka. Być może świadomość chciałaby się podszyć pod podmiotowość osoby, bo wtedy myślenie mogłoby rządzić człowiekiem.

Otóż Autor dokonując tutaj różnych zabiegów interpretacyjnych posługuje się zbitkami pojęciowymi charakterystycznymi dla filozofii świadomości, które mają mu pozwolić na przechodzenie od realności do świadomości i samowiedzy, oraz z powrotem od świadomości (samowiedzy) do realności. Mieliśmy już świadomość czynu i świadomość osoby, co wydaje się bardzo podejrzane. A teraz pojawia się aspekt refleksywności świadomości, co ma już być bezpośrednim odniesieniem do naszej realnej podmiotowości. Przecież cały czas może tu chodzić tylko o konstytucję pojęcia własnego „ja”. Ostatnią propozycją jest przyznanie świadomości funkcji przeżywania jako faktycznego doświadczenia realnej podmiotowości człowieka. Jest więc mowa o przeżywaniu własnych czynów, o przeżywaniu ich moralnej wartości, czy wreszcie o przeżywaniu osoby (sprawczej podmiotowości naszego działania). Należy wskazać, że jest to pośrednio przykład akceptacji teorii psychologizmu, który uważał, że podmiotowo mamy do czynienia z przeżyciami psychicznymi. To zostało przejęte przez fenomenologię (filozofię świadomości) poprzez Bergsona. Tak naprawdę jest to spore nadużycie, gdyż przeżywanie jest związane z naszą władzą uczuciowości i dotyczy naszego życia podmiotowego a nie osoby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz