Powróćmy teraz do powstawania
umysłu człowieka. Otóż Bóg stwarzając bezpośrednio ludzkie istnienie
przyczynuje od razu podmiotowość osoby i podmiotowość życia. Nas interesuje
tutaj jedynie podmiot osobowy. Ten osobowy podmiot jest wyposażony we własności
prawdy, dobra i piękna. Stwarzając ludzkie istnienie Bóg obdarza je odpowiednią
mocą, która jest w stanie – jak mówiliśmy – urealnić i kształtować możność
istotową. Dzieje się to za pomocą aktywności własności istnieniowych. Tak więc
aktywność prawdy przyczynuje powstanie duchowej władzy umysłowej. Stąd w duszy
pojawia się umysł jako władza i zdolność poznawcza. Jednak aktywność własności
prawdy na tym się nie kończy. Działa ona dalej kształtując już wewnętrzne
wyposażenie umysłu uzdolniając go do podejmowania działań poznawczych. Sama
władza umysłowa stanowi jedynie możność duchową (potentia animae). Aby taka władza (jako możność) mogła zadziałać,
musi się w niej zrodzić lub pojawić aktywna zasada poznawcza, która otworzy
umysł dzięki działaniu skierowanemu do realności otaczających nas bytów. Taką
wewnętrzną zasadą staje się słowo prawdy, które rodzi się w umyśle pod wpływem
aktów kontemplacji płynących z podmiotu osobowego.
Realna własność prawdy z racji
swoich aktów kontemplacji powoduje powstanie w umyśle słowa prawdy. We władzy
umysłowej nie może być obecna realna własność prawdy, dlatego pojawia się tam
odpowiednia postać duchowa – właśnie słowo (słowo prawdy). Takie słowo z jednej
strony umożliwia rozpoznawanie tego, co realne, zaś z drugiej strony staje się
podstawą komunikacji, czyli zdolności porozumiewania się ludzi miedzy sobą. Bez
tego słowa prawdy człowiek nie ogarniałby sensu, czyli rozumienia, realnych
bytów. Nie wiedziałby, co o nich sądzić lub jak je nazywać. Bez słowa prawdy
człowiek byłby faktycznie bezrozumny (czyli pozbawiony rozumienia
rzeczywistości) oraz niezdolny do komunikacji (czyli jakiejkolwiek rozmowy).
Cała nasza umysłowość nie miałaby sensu, ponieważ to dzięki słowu prawdy
poznajemy i rozumiemy rzeczywistość. Słowo prawdy daje nam poznanie
rozumiejące, czyli poznanie jak najbardziej prawdziwe. Można dodać, że takiego
poznania człowiek nie musi się uczyć, bo ono dokonuje się spontanicznie. Być
może można to łączyć z bezpośrednim oglądem realności, co nazywano poznaniem
intuicyjnym (intuicja).
Dlatego należy uznać, że
pierwszym i pierwotnym (początkowym) działaniem umysłu jest poznanie. Co
więcej, jest to poznanie rozumiejące. W związku z tym trzeba zapytać, jak więc
doszło do powstania wiedzy ogólnej i koniecznej? I tutaj musimy uwzględnić
przeskok do myślenia. Mówiliśmy już, że myślenie nie jest poznaniem. Skąd zatem
wzięło się myślenie? Otóż z dużą dozą pewności możemy przypuszczać, że myślenie
wzięło się z negacji realności oraz z odrzucenia poznania rozumiejącego.
Pouczają nas o tym dokonania nowożytnych filozofów, które możemy potraktować
jako intelektualne poletka doświadczalne. Przede wszystkim Kartezjusz, żeby
dojść do odkrycia cogito, musiał zanegować realność, czyli posłużyć się
wątpieniem dotyczącym tego, co realne (metodycznym wątpieniem). Okazało się, że
właśnie w ten sposób odkrył pojęcie cogito, czyli myślenie. Kolejną próbę
utwierdzenia myślenia przeprowadził Kant, który dzięki swojej krytyce poznania
odrzucił poznanie rozumiejące realności. Stwierdził, że rzecz sama w sobie
(czyli w swej realności) jest niepoznawalna (właściwie nie-do-pomyślenia), a
cała nasza wiedza płynie z myślenia posługującego się danymi zmysłowymi
(wyobrażeniami). Stąd według Kanta poznajemy fenomeny (przedmioty, które
przedstawiamy sobie naocznie) albo czyste idee myślenia, czyli noumeny, które
sami tworzymy sobie bez udziału niczego.
Te koncepcje jasno pokazują, że
myślenie nie jest żadnym poznaniem, a jedynie maskuje możliwości poznawcze. Jak
wykazał Kant, myślenie nie dociera do realnych bytów, czyli rzeczy samych w
sobie. Myślenie tworzy swój własny świat przedmiotowy (fenomenalny), ale jest
to świat możliwości a nie realności. Taką teorię myślenia jako aktów
świadomości rozwinął dalej Husserl. U niego ponownie, aby móc przebadać
myślenie należało zawiesić istnienie realnego świata, czyli wziąć w nawias
nasze poznanie rzeczywistości. Dla niego ludzka świadomość (a więc już umysł
pozbawiony mocy poznawczej słowa prawdy) stała się zbiornikiem albo strumieniem
myślenia, które nieustannie pędzi przed siebie. Fenomenologia pokazała
doskonale intencjonalność naszego myślenia. Oznacza to, że mamy do czynienia z
intencjami, czyli jakimiś pustymi skokami lub wyskokami myślenia, które w
dalszej konsekwencji muszą zostać wypełnione jakimiś treściami. Otóż te treści
stanowią najróżniejsze możliwości. Dlatego myślenie dotyczy jedynie pomyślanych
możliwości, a nie czegoś realnego. Myślenie możliwościami w żadnym wypadku nie
stanowi poznania. Jest to bowiem swobodna twórczość intelektualna, która
najlepiej sprawdza się w obszarze działań artystycznych (patrz zwłaszcza sztuka
konceptualna) oraz działalności technologicznej (patrz wszelkiego typu
wynalazki).
Należy jeszcze podkreślić, że
uznawanie myślenia za akty świadomości jest błędnym nadużyciem. Akty albo
szerzej aktywność różnych podmiotów jest sprawczą mocą, która sprawia pewien rodzaj
lub zakres realnego działania (w ogóle jakiejś realności). Natomiast samo
myślenie niczego nie przyczynuje ani nie sprawia. Ono niejako tworzy i rozwija
pewne pole możliwości – możliwego dla człowieka działania, jednak to pole
możliwości nie stanowi niczego realnego. Możliwość nie jest i nigdy nie stanie
się czymś realnym. Żeby dać konkretny przykład, weźmy pod uwagę problem tzw.
tworzyw sztucznych. Wiadomo, że wymyślono produkcje plastików jako
syntetycznych związków chemicznych, aby zachwycać się ich użytecznością dla
naszego codziennego działania. Ale nikt nie pomyślał, że stworzenie czegoś
syntetycznego, czyli sztucznego i tylko możliwego do użytku, spowoduje aż takie
problemy środowiskowe. I dzisiaj ponosimy coraz bardziej tragiczne skutki
ekspansji plastiku, aż w końcu zginiemy pod zwałami plastikowych butelek i
torebek. A to są skutki, chciałoby się powiedzieć, „bezmyślnego” tworzenia
wspaniałych możliwości. Dlatego powinniśmy wiedzieć i pamiętać, że możliwości
tworzy nasze myślenie i tylko myślenia.
Czy można powrócić do
rozumiejącego poznania rzeczywistości, w tym zwłaszcza do prawdziwego
rozumienia człowieka, czyli do poznania ludzkiej realności? Otóż pytanie, kim
jest człowiek, nadal pozostaje zasadniczym problemem filozofii. Zastanawiało
mnie zawsze, po co chcemy zgłębiać tajemnice Kosmosu, czyli Wszechświata, skoro
nie potrafimy rozpoznać lub do końca rozstrzygnąć, kim jest człowiek. Przecież
od tego trzeba zacząć. Od tego zaczynała też grecka filozofia. Dlaczego
przestało to dzisiaj interesować ludzi, nie mówiąc o filozofach? Przecież bez
tego poznania jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę wszelkiego rodzaju ideologii,
czyli dowolnego myślenia o człowieku. Pomyśleć można „niestworzone rzeczy”,
tylko co z tego. To naprawdę nie przynosi ludziom szczęścia ani radości życia.
Czy to naprawdę tak trudno zachwycić się własną realnością? Chyba jednak
łatwiej wymyślić siebie od nowa, ma się wtedy przekonanie, że jest się panem i
władcą samego siebie ( a może tylko swojego wizerunku).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz