Jego Mistrz nauczał, że prawda nas
wyzwoli. Cała długa tradycja była poszukiwaniem i głoszeniem prawdy. Znał
doskonale wszystkie dogmaty i orzeczenia Soborów powszechnych. Wierzył, że
wszystko to razem – cała doktryna – objawia niewzruszoną prawdę.
W końcu zapytał, dlaczego ta
prawda nie wyzwoliła wiernych z cierpienia i niedostatku. Ale to pytanie
zasiało jedynie wątpliwości. Zaczął więc rozmyślać nad kwestią wyzwolenia albo
przynajmniej uwolnienia ludzi od wszelkich kłopotów życiowych. Życie miało być
takie piękne, a tu ciągle czegoś brakuje. Gdzie jest obiecywana doskonałość?
Zastanawiał się, co może uwolnić
człowieka, co może go wyzwolić od kłopotów i trudności? Chodził i rozpytywał
wszystkich dookoła. Aż trafił na jakiegoś agitatora, który wykrzykiwał, że
człowiekowi niepotrzebna jest prawda, że prawdy już nie ma, że teraz obowiązuje
jedynie wolność.
Gdy wrócił do domu, długo
zastanawiał się nad tymi sprawami. Skoro prawda nie zdołała nikogo wyzwolić
(nawet jeśli wyzwoliła kogoś pojedynczego), to może zostawić tę prawdę w
spokoju i zwrócić się w stronę wolności. Przecież wolność jest wyzwoleniem. A
zatem to wolność nas wyzwoli. Teraz już wiedział, a więc nie musi już w nic
wierzyć. Wiedział, że czymś najważniejszym jest i będzie dla niego wolność.
Nareszcie zdobył pewność. Tylko wolność może go wyzwolić. To wolność sprawi, że
nareszcie będzie wolny. Będzie wolnym człowiekiem. Niech żyje wolny człowiek!!!
– zawołał na cały głos.
Od tej pory zaczął głosić
wyzwolenie człowieka przez wolność. A ponieważ znał całą tradycję filozoficzną
i teologiczną, to poszukiwał uzasadnienia swojej tezy. Przecież już dawno
wypracowano koncepcję wolnej woli (no właściwie wolnego wyboru czy wolnej
decyzji), można więc z tego skorzystać. Człowiek posiada wolną wolę, może zatem
decydować o sobie w sposób dowolny. Mogę działać w sposób dowolny i żądać, żeby
nikt mi w tym nie przeszkadzał. Zachłystnął się wolnością całkowicie. Uznał to
i głosił wszem i wobec, że wolność jest istotą człowieczeństwa. Że wolność jest
czymś najdoskonalszym, gdyż wolność może wszystko!
Kiedyś spotkał Profesora ze
swojej szkoły, który go przestrzegał, że taka absolutyzacja wolności nie
prowadzi do niczego dobrego. Przecież dowolność działania wcale nie gwarantuje
właściwego działania. Ale on odrzucał takie ostrzeżenia. Dla niego wolność
działania była czymś najważniejszym i jedynie słusznym. Uważał, że taka wolność
gwarantuje swobodny rozwój działania, a co za tym idzie, najlepszą samorealizację
własnego ja. Twierdził, że jego ja potrzebuje wolności, żeby osiągnąć pełnię
realizacji i doskonałości. Muszę doświadczyć wszystkiego. Nic co ludzkie nie
może mi być obce.
Ale w ten sposób stawiasz się
poza dobrem i złem, ostrzegał Profesor. Na co on odpowiadał, że właśnie wolność
jest całkowitym przezwyciężeniem tego dylematu. Jestem wolny i nie mam
ograniczeń. Człowiek powinien być panem samego siebie i nie może być niczym
ograniczany. Człowiek jest władcą dla siebie, jest najwyższą władzą
samostanowienia.
Profesor interweniował –
samostanowienie może bardzo łatwo przeistoczyć się w samodzierżawie, czyli bezwzględną tyranię, i co wtedy zrobisz? Czy
chcesz być poddanym tyrańskiej władzy swojego ego (swojej samoświadomości)? Odparł
– moja samoświadomość jest absolutnie wolna, dlatego nie ma żadnych cech
tyranii. Nie podlegam niczemu, dlatego mogę robić wszystko, co zechcę! No
dobra, zobaczymy, co z tego wyniknie, skonkludował Profesor. Chyba nie zdajesz
sobie sprawy, że właśnie tyran sądzi, że jest absolutnie wolny.
Zastanawiał się, jak zrealizować
swoją wolność. Co począć, żeby naprawdę stać się wolnym? Trzeba się uwolnić od
wszystkiego, co mnie ogranicza. Muszę zatem zanegować swoją tożsamość i naturę.
Muszę porzucić samego siebie i stać się kimś innym. Muszę więc stworzyć siebie
od nowa. Ale jak tego dokonać? Coś mu mówiło, że musi zniszczyć siebie, żeby
powstał ktoś inny. Długo nad tym myślał, aż w końcu wymyślił, że stanie się
(może na powrót) zwierzęciem. Najłatwiej stanę się psem. Kupił sobie
odpowiednią obrożę nabijaną ćwiekami, smycz i kaganiec. Uzbroił się w te
gadżety i pobiegł na czworakach na ulicę.
Tam zainteresowała się nim jakaś
Pani. Och, jaki ładny piesek. Choć piesku zabawimy się w domu. Zabrała go do
domu, gdzie wykorzystywała go do posług seksualnych. A on łasił się i radośnie
poszczekiwał. Trwało to jakiś czas, ale nawet takie rozkosze w końcu mu się
znudziły. Dlatego uciekł od swojej Pani.
Stwierdził, że dość ma już
upokorzeń i musi się wybić na niepodległość, czyli sięgnąć po władzę. Stwierdził,
że musi podporządkować sobie parę osób, żeby móc nimi zarządzać. Wyszukiwał
ludzi raczej bezwolnych, którzy łatwo poddawali się wpływowi kogoś
zdecydowanego o silnej woli. W ten sposób stworzył grupę swoich wyznawców, coś
na kształt sekty. Razem chodzili i rozmawiali, razem zaczęli organizować różne
happeningi i wydarzenia artystyczne. Otóż zdecydował wreszcie, że trzeba
przeprowadzić coś spektakularnego. Zebrał swoich ludzi i …
Wyszli na ulicę, żeby
manifestować pod hasłem wolności. Nieśli transparenty: Wolność was wyzwoli.
Wolność jest w was, musicie ją uruchomić. Wolność pozwala na wszystko. Wolność
daje wam dużo więcej.
Zaczęli się gromadzić ludzie.
Jedni się uśmiechali, inni się krzywili, a jeszcze inni zaczęli skandować
wypisane hasła. Tłum narastał z każdą chwilą. Większość zaczęła się opowiadać
za wolnością. Nagle zdał sobie sprawę, że wolność ogarnęła tłumy ludzi. Rzucił
więc hasło: Idziemy na Ratusz. Tłum posłusznie ruszył za nim. W Ratuszu doszło
do totalnej demolki. Ludzie wpadali do pokojów i wywracali wszystko do góry
nogami – sprzęty i ludzi.
Zażądał rozmowy z Burmistrzem,
któremu oznajmił, że Rewolucja przejmuje władzę w urzędzie. Nie wiedział
zupełnie, co ma robić, ale po prostu chciał być głównodowodzącym. Stał się
uzurpatorem w rękach tłumu. Nareszcie mam władzę. Mogę robić, co zechcę, a to
oznacza, że mam władzę absolutną. Napawał się władzą.
Nie zauważył, że do Ratusza
wkroczyły oddziały antyterrorystyczne. Nagle otworzyły się drzwi i padły
strzały. Osunął się lekko na podłogę.
Gdzieś przez otchłanie
świadomości przeleciało mu ostrzeżenie Profesora i odleciał w przestworza
kosmosu. Wreszcie poczuł się naprawdę wolny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz