23.01.2020

Osobowa komunikacja



Początkiem osobowej komunikacji jest słowo. Jednak osobowe spotkanie nie może się ograniczać do komunikacji słownej. Kresem i spełnieniem osobowej komunikacji jest miłość jako czyn dobra. A więc spełnieniem osobowej komunikacji jest komunia, czyli wspólnota osobowa (communio personarum). Osobowe spotkanie dwóch osób rozpoczyna się od słownej komunikacji a kończy się na miłosnej komunii. Na tym polega związek dwojga osób – mężczyzny i kobiety.

Jeśli początkiem komunikacji jest słowo, to można powiedzieć, że chodzi w tym przypadku o fundamentalne słowo Bubera. Według niego człowiek nawiązuje relacje osobowe dzięki komunikacji słownej. Pojmował on tę komunikację w kategoriach relacji Ja-Ty. Spotkanie Ja-Ty stanowi dla Bubera bezpośredni wyraz nawiązywania relacji, które dotyczą zarówno człowieka, jak i Boga. Tym słowem, które stanowi wyraz komunikacji osobowej, jest słowo dialogu: Ja kocham Cię oraz Ty kochasz mnie.

Buber wskazywał na relację jako coś, co dzieje się pomiędzy, ale nie potrafił jeszcze rozpoznać jej osobowego charakteru. Dopiero późniejsi komentatorzy mówili już wprost o relacjach osobowych. Te relacje najlepiej przedstawił i zdefiniował prof. Gogacz. Związał on te relacje z własnościami osobowymi istnienia (czyli własnościami transcendentalnymi) – prawdą, dobrem i realnością (właściwie powinno być piękno). Wymienia trzy relacje osobowe: wiara, miłość i nadzieja.

Początkiem osobowej komunikacji jest słowo. Jednak jej spełnieniem i  kresem jest miłość jako czyn dobra. Ten rodzaj komunikacji jako osobowy dialog pierwszy odkrył Buber. Opisywał spotkanie jako relację przebiegająca pomiędzy dwoma osobami Ja – Ty. Według Bubera należy posłużyć się tutaj fundamentalnymi słowami „Ja-Ty”. Uważał, że gdy wypowiadamy te fundamentalne słowa, wtedy nawiązujemy i dostrzegamy relację osobową, czyli coś, co dzieje się i dokonuje pomiędzy dwoma osobami. Posłużenie się słowami „Ja-Ty” jest zawsze dialogiem dwóch osób. Mówimy bowiem: Kocham Cię = Ja kocham Ciebie oraz  Ty kochasz mnie; Ja wierzę Tobie oraz Ty wierzysz mi. Dziś już dodamy za Gogaczem, że ten dialog przybiera postać relacji wiary, miłości i nadziei (Ja oczekuję na CiebieTy czekasz na mnie). W ten sposób nawiązują się relacje osobowe, które stanowią podstawę wspólnoty jako osobowej komunii.

Osobowa komunikacja stanowi szczególny sposób łączności między ludźmi. Z jednej strony wykracza poza poznanie zmysłowe i kontakt fizyczny, ale z drugiej strony jest obecna w naszym codziennym życiu. To dowodzi, że osobowa komunikacja nie jest związana z praktycznym poznaniem i działaniem w świecie. Musi posiadać swoje źródło gdzieś głębiej w człowieku. Oczywiście dostrzegamy, że taka komunikacja posiada swój wymiar duchowy. To znaczy, że przejawia się w aktywności naszych władz duchowych. Dlatego powiemy, że nasza ludzka komunikacja dokonuje się poprzez słowo i czyn, a także dzięki przeżyciom uczuciowym.

Słowo dotyczy naszego poznania rozumowego lub intelektualnego. Ale od razu powstaje pytanie, czy słowo jest efektem doświadczenia zmysłowego oraz dalszej aktywności samego rozumu (intelektu)? Krótko mówiąc, czy słowo jest pojęciem poznawczym? Otóż nie jest. Nie wolno i nie można utożsamiać słowa z pojęciem, chociaż już scholastycy nazywali pojęcie verbum mentis. Co więcej, mówili o słowie wewnętrznym (pomyślanym) i słowie zewnętrznym (wypowiadanym). To niestety doprowadziło później do utożsamienia wiedzy z językiem, gdyż traktowano język jako faktyczny magazyn wiedzy o świecie. Jednak język nie stanowi poznania rzeczywistości, a jest jedynie obrazem naszego myślenia. Język zawiera zasady gramatyczne wyznaczające poprawności wypowiedzi językowej (mówienia) oraz posługuje się zasadami logicznymi, które określają samą poprawność myślenia. Można to sformułować w ten sposób, że myślimy logicznie, a mówimy gramatycznie. Jednak ani logika, ani gramatyka nie ujmują istoty słowa, ponieważ samo słowo nie jest ani logiczne, ani gramatyczne. Słowo jest dialogiczne, jak powiedziałby Buber, co znaczy, że słowo służy do porozumiewania się i dialogu. To ponownie pokazuje nam, że słowo oraz mowa jako komunikacja słowna mają swoje źródło znacznie głębiej niż w ludzkim rozumie.

Słowo jest bezpośrednio związane z własnością transcendentalną prawdy. Słowo pochodzi od prawdy. Słowo jest przez nią przyczynowane. Słowo jest zatem aktem lub aktywnością prawdy. Dlatego mówimy, że słowo niesie ze sobą prawdę. Słowo przynosi nam prawdę. Stąd nazywamy je słowem prawdy. Słowo prawdy pojawia się i funkcjonuje w naszym umyśle. Ale słowo nie jest przedmiotem lub działaniem umysłu (rozumu). Rozum dysponuje jedynie myśleniem. Natomiast słowo jest przypisane do poznania intelektualnego jako zdolności przenikania i ujmowania rzeczy w ich wewnętrznym wyposażeniu i w ich wewnętrznych zasadach bytowych.

Słowo zostaje przyjęte w umyśle. Dzięki przyjęciu słowa, które powstaje jako aktywność prawdy, nasz umysł staje się (na powrót) intelektem, czyli umysłem posiadającym prawdę jako zasadę poznawania realności. To właśnie słowo przynosi nam prawdę. Przynosi ono prawdę do naszego umysłu, dlatego wówczas nasze myślenie może nabrać zupełnie nowego charakteru, czyli będzie zdolne głosić prawdę. Posiadanie słowa pozwala nam głosić prawdę o rzeczywistości, a więc o człowieku i o Bogu.

Wbrew temu, co sądził Bacon, poznanie zmysłowe nie daje nam dotarcia do prawdy. Zmysły kontaktują nas z rzeczywistością, ale jedynie na poziomie właściwości cielesnych. To nie znaczy, że docieramy do prawdy. Jesteśmy dzięki temu zdolni określić pewne cechy lub parametry rzeczy cielesnych (np. możemy je bardzo dokładnie zmierzyć lub zważyć), ale to nie przesądza o tym, że poznajemy w ten sposób prawdę.

Jedynie słowo daje nam kontakt z prawdą jako realną własnością bytu. Słowo pochodzi bowiem od prawdy i jest duchowo-poznawczym obrazem prawdy, który może się pojawić w umyśle. Dzięki temu powiemy, że staje się dla nas dostępna sama prawda. Prawda uobecnia się w słowie. Parafrazując Levinasa można stwierdzić, że prawda jest obecna w swoim uobecnianiu, czyli w słowie. Prawda zawiera się w słowie, zatem przyjęcie słowa (słowa prawdy) jest przyjęciem samej prawdy. Dlatego prawda staje się w ten sposób dla naszego umysłu mocą i zasadą poznawczą. To, co w myśli neoplatońskiej funkcjonowało pod postacią pojęć – intelligentia oraz intellegere (jako zdolność oglądu wewnętrznego, a zarazem moc poznawcza).

Słowo stanowi więc moc poznawczą, która pozwala przeniknąć do wnętrza bytu i ująć jego wewnętrzne wyposażenie (poznać wewnętrzne zasady). Dlatego to właśnie słowo pozwala nam poznać osobową prawdę człowieka (a także Boga, jeśli chodzi o Słowo Boże). Bez posłużenia się słowem prawdy nie będziemy w stanie przeniknąć i dotrzeć do osoby człowieka. Będziemy co najwyżej oglądali go z zewnątrz lub z boku, będziemy go mogli zmierzyć i zważyć, wziąć pod lupę lub pod spektrometr. To znaczy, że będziemy wiedzieli o człowieku tyle, ile wiedzą szczegółowe nauki przyrodnicze. To z pewnością wystarcza medycynie człowieka, ale nie może wystarczyć filozofii człowieka. 

Filozofia pyta wprost o osobę człowieka i problemy fizjologiczne organizmu jej nie obchodzą. Filozofia zamierza poznać najgłębsze podstawy człowieka, jego fundament (jakby kamień węgielny), na którym wszystko się opiera i stoi. Bez tego fundamentu nie zdołamy stworzyć silnej konstrukcji wewnętrznej struktury bytu ludzkiego, gdyż w pewnym momencie wszystko może się zawalić, tak jak u Kartezjusza, dla którego takim kamieniem węgielnym miało być cogito, które uchodziło i – co więcej – nadal uchodzi za coś niepodważalnego. Ale okazało się, że propozycja Kartezjusza to tylko domek z kart, gdyż na koniec wszystko się zawaliło pod naciskiem problemu połączenia duszy i ciała.

Dlatego filozofia człowieka musi znaleźć nowy fundament. Takim fundamentem może być osoba jako podmiotowość istnienia. Jest to trwały fundament realności, gdyż stanowi go samo osobowe istnienie. Zarazem jest to fundament, na którym można oprzeć problematykę duszy i ciała, a nie zawieszać ją w całkowitej próżni.

Trzeba zatem rozpocząć od tego, że człowiek jest osobą. Dopiero dalej możemy dodać, że człowiek jest wcieloną osobą. To pozwala nam stopniowo budować wewnętrzną konstrukcję i strukturę ludzkiego bytu. Powiemy więc, że to osoba przyczynuje naszą duchowość, a dzięki temu razem z życiem określa ludzką cielesność. Postawa wyprostowana człowieka jest raczej skutkiem poczucia jego godności osobowej, a nie tego, że jako małpa zszedł z drzewa na ziemię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz